13382

Szczegóły
Tytuł 13382
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

13382 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 13382 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 13382 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

13382 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Jean Webster Och, słyszę to tak dokładnie, jakbym była przy tym obecna. Podczas mej ostatniej wizyty w waszym uroczym domu odbyłam z Jervisem bardzo podniosłą rozmowę, dotyczącą: 1. małżeństwa, 2. niestałości zasad u polityków, 3. lekkomyślnego i bezużytecznego życia, jakie wiodą kobiety z towarzystwa. Powiedz, proszę, Twemu małżonkowi moraliście, że wzięłam sobie jego słowa mocno do serca i że po powrocie do Worcesteru jedno popołudnie w tygodniu poświęcam na czytanie poezji pensjonariuszkom zakładu dla kobiet alkoholiczek. Moje życie wcale nie jest więc tak bezużyteczne, jakby się to mogło wydawać. Chcę Cię także zapewnić, że polityk wcale nie jest bardzo niebezpieczny i że, jakkolwiek na to patrzeć, jest sympatycznym politykiem, chociaż jego poglądy na podatki i związki zawodowe niezupełnie zgadzają się z poglądami Jervisa. Twoje pragnienie poświęcenia mego życia dobru publicznemu jest wzruszające, ale powinnaś spróbować spojrzeć na tę kwestię z punktu widzenia zakładu. Czy nie masz litości dla tych biednych, bezbronnych, osieroconych dzieciaków? Ja jeszcze ją mam i dlatego z całym szacunkiem odrzucam stanowisko, które mi proponujesz. Z radością jednak przyjmuję zaproszenie do odwiedzenia Was w Nowym Jorku. Aczkolwiek muszę przyznać, że nie jestem zbytnio zachwycona listą rozrywek, które dla mnie zaplanowałaś. Bardzo proszę, wymień nowojorski sierociniec i dom dla podrzutków na jakiś teatr, operę i kolację w restauracji. Mam dwie nowe suknie wieczorowe i niebiesko-złoty płaszcz z białym futrzanym kołnierzem. Biegnę je zapakować; telegrafuj zaś, jeśli nie chcesz mnie widzieć dla mnie samej, lecz tylko jako następczynię pani Lippett. Twoja, jak zawsze, lekkomyślna, bez zamiaru zmienienia się Sallie McBride PS Twoje zaproszenie jest wyjątkowo na czasie. Czarujący, młody polityk, nazwiskiem Gordon Hallock, ma być w przyszłym tygodniu w Nowym Jorku. Jestem pewna, że polubisz go, gdy poznacie się bliżej. PS 2. Sallie na popołudniowym spacerze — jak by to chciała widzieć Aga: L0 Słodkich chłopaczków dtiewczynek O n Pytam raz jeszcze, czy oboje oszaleliście? Dom Wychowawczy im. Johna Griera, 11 lutego Kochana Ago! Przyjechaliśmy wczoraj o jedenastej wieczorem w zamieci śnieżnej — Singapur, Jane i ja. Wygląda na to, że nie jest rzeczą zwykłą, żeby zarządzająca sierocińcem przywoziła ze sobą pannę służącą i psa rasy chow-chow. Dozorca nocny i gospodyni, którzy czekali na mój przyjazd, wpadli w okropny popłoch. Nigdy nie widzieli niczego takiego jak Sing i myśleli, że wprowadzam wilka w owcze stado. Zapewniłam ich o jego czysto psim rodowodzie i dozorca na tyle ochłonął, że po dokładnym przyjrzeniu się czarnemu językowi włosów i śmieszny kształt nosa są najwidoczniej zupełnie nowymi atrybutami postaci zarządzającej. Współpracownicy również nie ukrywali, że uważają mnie za zbyt młodą i zbyt niedoświadczoną, bym mogła zdobyć odpowiedni autorytet. Jak na razie nie widziałam tego, tak chwalonego przez Jervisa, szkockiego lekarza, ale zapewniam Was, że będzie się musiał bardzo starać, by wynagrodzić mi wrażenie, jakie wywarł na mnie zespół wychowawczy, a szczególnie przedszkolanka. Panna Snaith i ja starłyśmy się od razu z powodu świeżego powietrza. Mam zamiar pozbyć się wszechobecnego tu okropnego zapachu, nawet jeśli zmienię każdego dzieciaka w lodową figurkę. Dziś mamy słoneczne śnieżne popołudnie, poleciłam więc zamknąć tę kazamatę, zwaną pokojem zabaw, i wyprowadzić dzieci na dwór. „Ona nas wygania na dwór!" — usłyszałam, jak mruczał z niezadowoleniem mały smyk, wciskając się z trudem w palto, za małe na niego przynajmniej o dwa numery. Dzieciaki po prostu sterczały na podwórzu; wtulone w ubrania czekały cierpliwie, aby pozwolono im wrócić do domu. Żadnej bieganiny, okrzyków czy rzucania się śniegiem. Pomyśl tylko! Te dzieci nie umieją się bawić! Jeszcze później. Już rozpoczęłam przyjemne zadanie wydawania Twoich pieniędzy. Dziś po południu kupiłam jedenaście termoforów (wszystkie, jakie były w wiejskim sklepiku), jak również wełniane koce i pikowane kołdry. Teraz okna w sypialni najmłodszych są szeroko otwarte. Biedne małe pędraki będą cieszyć się nowym przeżyciem — oddychaniem w nocy świeżym powietrzem. Jest jeszcze milion spraw, które mnie dręczą, ale dochodzi wpół do jedenastej i Jane twierdzi, że muszę iść do łóżka. Twoja zastępczyni Sallie MeBride PS Nim , się położyłam, podreptałam po korytarzu, żeby się upewnić, czy wszystko jest w porządku. I jak myślisz, co wyśledziłam? Pannę Snaith, cichutko zamykającą okna w sypialni maleństw! Jak tylko znajdę dla niej odpowiednie zajęcie w domu starców, natychmiast zwolnię tę kobietę. Jane wyjmuje mi pióro z ręki. Dobranoc. Dom Wychowawczy im. Johna Griera 20 lutego Kochana Ago! Dzisiaj po południu pojawił się dr Robin MacRae, by poznać nową zarządzającą. Proszę Cię, zaproś go na kolację, gdy będzie w Nowym Jorku, i zobacz sama, co narobił Twój małżonek. Jervis mocno przeinaczył fakty, gdy dał mi do zrozumienia, że główną korzyścią, wynikającą z mego stanowiska, będą codzienne kontakty z mężczyzną o ogładzie, błyskotliwości, wiedzy i wdzięku dr. Mac-Rae'a. Dr MacRae jest wysoki, szczupły, ma jasne włosy i zimne szare oczy. W ciągu godziny spędzonej w moim towarzystwie (a byłam bardzo ożywiona) nawet cień uśmiechu nie rozjaśnił mu mocno ściśniętych warg. Czy cień może rozjaśniać? Może nie, ale tak czy inaczej, co jest z tym człowiekiem? Popełnił jakąś ponurą zbrodnię czy też jego małomówność należy złożyć na karb szkockiego pochodzenia? Jest równie towarzyski jak granitowy grobowiec! Nawiasem mówiąc, nasz doktor lubi mnie tak samo, jak ja jego. Myśli, że jestem frywolna i niekonsekwentna i że zupełnie się nie nadaję na to stanowisko. Jestem pewna, że Jervis już otrzymał od niego list, w którym domaga się mego zwolnienia! W toku konwersacji nie znaleźliśmy żadnego wspólnego języka. On szeroko i filozoficznie rozwodził się na temat złych stron zinstytucjonalizowanej opieki nad osieroconymi dziećmi, podczas gdy ja, z właściwą sobie lekkością, krytykowałam brzydki typ fryzury rozpowszechniony wśród naszych dziewczynek. Aby dowieść swej racji, zawołałam Sadie Kate, sierotkę do moich specjalnych poleceń. Jej włosy są bardzo mocno ściągnięte do tyłu i splecione w dwa małe, sterczące jak druty, mysie ogonki. I dlatego uszy sierotek wyglądają okropnie. Ale dr Robin MacRae ani trochę nie interesuje się tym, czy uszy wyglądają ładnie, czy też nie. Troszczy się tylko o żołądki. Poróżniliśmy się także w opiniach na temat czerwonych halek. Ja zupełnie nie rozumiem, jak dziewczynka może zachować poczucie godności, gdy jest ubrana w czerwoną flanelową halkę, wystającą na cal spod płóciennej sukienki w niebieską kratkę. On zaś uważa, że czerwone haiki są wesołe, ciepłe i higieniczne. Przewiduję, że panowanie nowej zarządzającej będzie brzemienne wojnami. 10 11 ¦¦¦¦¦¦ t w p a a a a O a a ar ff a a a o- o o Co się tyczy naszego doktora, to tylko za jedno można być wdzięcznym losowi: jest on tu tak samo nowy jak ja, i nie może się powoływać na tradycje zakładu. Nie wierzę też, bym mogła pracować ze starym doktorem, który, jak sądzę po efektach działań, jakie zostawił po sobie, tyle samo wiedział o niemowlętach, co weterynarz. Jeśli chodzi o kwestie zakładowej etykiety, to cały personel postanowił zająć się moją edukacją. Nawet kucharka dziś rano powiedziała mi stanowczo, że w Domu Wychowawczym im. Johna Griera w środy na kolację jada się papkę kukurydzianą. Czy szukacie nowej zarządzającej? Zostanę tu do jej przyjazdu, ale proszę cię, znajdź ją szybko. Twoja zupełnie zdecydowana Sallie McBride Biuro zarządzającej Dom Wychowawczy im. Johna Griera 21 lutego Drogi Gordonie! Czy jesteś' bardzo dotknięty tym, że nie posłuchałam Twojej rady? Czy nie wiesz jednak, że osoba rudowłosa, irlandzkiego pochodzenia, z dodatkiem krwi szkockiej nie może być do niczego zmuszana, lecz tylko ostrożnie i delikatnie namawiana? Gdybyś nie był tak natarczywy i uparty, usłuchałabym Cię i byłabym ocalona. A tak — stało się; muszę jednak szczerze wyznać, że ostatnie pięć dni spędziłam żałując naszej kłótni. Miałeś rację, a ja się myliłam i, jak widzisz, uczciwie się do tego przyznaję. Jeśli w ogóle wydostanę się z tych kłopotów, to w przyszłości będę posłuszna (prawie zawsze) Twym decyzjom. Czy jakakolwiek kobieta mogłaby zademonstrować taki całkowity odwrót od swych pozycji? Romantyczny blask, jakim Agata otoczyła ten sierociniec, istnieje tylko w jej poetyckiej wyobraźni. To jest okropne miejsce. Słowa nie mogą wyrazić, jak jest odrażające i cuchnące. Długie korytarze, gołe ściany, mali pensjonariusze w niebieskich mundurkach, z twarzami koloru ciasta, w najmniejszym stopniu nie przypominający {\ Dom 5| ZO 01 Ol Tan a t a 117 na n WŁ7ac f Q Rude Ach smutku, mój w Tdłf wie/l(» jest mój Ze ^ciytym Uciekłabym 12 ludzkich dzieci. I ten straszny zapach instytucji opiekuńczej! Mieszanina mokrej podłogi, nie wietrzonych pomieszczeń i jedzenia na sto osób, ciągle parującego w kuchni. Nie tylko sierociniec musi zostać odmieniony. To samo powinno się stać z każdym dzieckiem. I to jest praca dla Herkulesa, a nie dla takiej egoistycznej, wykwintnej i leniwej osoby jak Sallie McBride. Złożę rezygnację w tej samej chwili, kiedy Agata znajdzie odpowiednią następczynię. Jednak obawiam się, że nie nastąpi to natychmiast. Wyjechała na Południe i pozostawiła mnie tutaj ze związanymi rękami. Ja zaś oczywiście, po tym jak złożyłam obietnicę, po prostu nie mogę opuścić sierocińca. Tymczasem jednak zapewniam Cię, że bardzo tęsknię za domem. Napisz do mnie wesoły list i przyślij mi kwiat, aby ubarwił mój prywatny salonik. Otrzymałam go w spadku po pani Lippett już umeblowany. Ściany pokryte są tapetą w kolorze brązowym i czerwonym; meble obite szaroniebieskim pluszem, z wyjątkiem stołu, który jest złocony. W dywanie dominuje zieleń. Jeśli przyślesz mi jakieś różowe pąki róż, to gama kolorów będzie pełna. Wiem, że byłam niemiła tamtego wieczoru, ale teraz jesteś pomszczony. Twoja pełna skruchy Sallie McBride. PS Nie musisz być taki opryskliwy pod adresem szkockiego doktora. Ten człowiek jest wszystkim, co zawiera w sobie słowo „szkocki". Nie znoszę go, a on nie znosi mnie. Och, ileż będziemy mieli radości pracując razem! 29 lutego Mój drogi Gordonie! Kosztowna wiadomość od Ciebie jest już tutaj. Wiem, że masz mnóstwo pieniędzy, ale to nie powód, by trwonić je tak lekkomyślnie. Kiedy czujesz, że rozpiera Cię pragnienie rozmowy ze mną i że tylko telegram złożony ze stu słów pozwoli uniknąć Ci eksplozji, to przynajmniej wyślij go nocą, korzystając z taryfy ulgowej. Moje sieroty chętnie wykorzystają te pieniądze, jeśli sam ich nie potrzebujesz. I, mój drogi panie, staraj się kierować zdrowym rozsądkiem. Oczywiście, że nie mogę pozbyć się posady w sierocińcu w taki sposób, jak sugerujesz. Nie byłoby to w porządku wobec Agaty i Jervisa. Wybacz mi tę uwagę, ale oni są moimi przyjaciółmi dłużej niż Ty i nie mam zamiaru ich tak brzydko zawieść. Przyjechałam tu w nastroju, powiedzmy: przygody, i muszę przejść przez to do końca. Nie życzyłbyś sobie na pewno, żebym się zachowała niespor-towo. To jednak nie znaczy, że wydaję na siebie wyrok dożywocia. Mam zamiar złożyć rezygnację, jak tylko nadarzy się odpowiednia sposobność. Ale tak naprawdę to powinnam być wdzięczna Pendle-tonom, że zechcieli na tyle mi zaufać, by oddać w moje ręce takie odpowiedzialne stanowisko. I chociaż Ty, mój drogi panie, tego nie podejrzewasz, to mam spore zdolności organizacyjne i więcej zdrowego rozsądku, niż się wydaje. Jeśli zdecyduję się włożyć całą mą duszę w to przedsięwzięcie, to będę najlepszą zarządzającą, jaką te sto jedenaście sierot kiedykolwiek miało. Myślisz, że to żart? Nie, to święta prawda. Agata i Jervis wiedzieli o tym i dlatego właśnie poprosili mnie, żebym tu przyjechała. Widzisz więc, że skoro tak bardzo mi zaufali, to nie mogę rzucić im wszystkiego pod nogi tak bezceremonialnie, jak Ty to proponujesz. Jak długo tu będę, mam zamiar robić tyle, ile tylko zdoła zrobić jedna osoba w ciągu każdych dwudziestu czterech godzin. Chcę oddać ten zakład w ręce mego następcy w lepszym stanie, niż go zastałam. Tymczasem proszę Cię, nie umywaj ode mnie rąk w przekonaniu, że jestem zbyt' zajęta, żeby tęsknić za domem, bo tak nie jest.' Każdego ranka budzę się, wpatruję w tępym osłupieniu w tapety pani Lippett i mam uczucie, że śnię jakiś zły sen i że naprawdę to wcale mnie tu nie ma. O czym, u licha, myślałam, że odwróciłam się od mego pogodnego domu i rozrywek, które mi się należą? Często też zgadzam się z Twoją opinią co do stanu mego umysłu. Ale dlaczego, jeśli wolno spytać, musisz robić tyle szumu? I tak byś mnie często nie widywał. Worcester jest równie daleko od Waszyngtonu, jak Dom im. Johna Griera. Dodam jeszcze, dla uspokojenia Twego ojca, że chociaż w sąsiedztwie sierocińca nie ma ani jednego mężczyzny, któremu podobają się rude włosy, to w Worcesterze jest ich kilku. Tak więc, o najkłopotliwszy z mężczyzn, czuj się uspokojony. Nie przyjechałam tu wyłącznie dlatego, by Ci zrobić na złość. Chciałam jakiegoś urozmaicenia w życiu i — o tak, tak! — mam go w nadmiarze! 14 15 Proszę, pisz do mnie często i podnoś mnie na duchu. Twoja w szatach pokutnych Sallie Dom im. Johna Griera 24 lutego Kochana Ago! Wytłumacz Jervisowi, że nie należę do osób pośpiesznie osądzających ludzi. Mam charakter łagodny, pełen ufności i pogody ducha — lubię wszystkich dokoła, no, prawie wszystkich. Ale nie można lubić kogoś w rodzaju tego szkockiego doktora. On się nigdy nie uśmiecha. Wczoraj po południu złożył mi znowu wizytę. Poprosiłam go, aby zajął miejsce w jednym z szarobłękitnych foteli pani Lippett, a sama usiadłam naprzeciw niego, ciesząc się harmonią barw. Dr MacRae miał na sobie garnitur z samodziału w kolorze musztardowym z odrobiną zieleni i błyskiem żółci w fakturze. Zadaniem tej mieszanki było zapewne ożywienie posępności szkockich wrzosowisk. Obrazu dopełniały bordowe skarpetki i czerwony krawat ze szpilką ozdobioną ametystem. Najwyraźniej Twój wzorzec wszelkich cnót nie będzie wielką pomocą w rozwijaniu wrażliwości estetycznej w tym zakładzie. W ciągu piętnastu minut wizyty dokładnie określił wszystkie zmiany, które życzyłby sobie tu ujrzeć. On — rozumiesz to! A jakie, jeśli wolno spytać, są obowiązki zarządzającej? Czy jest wyłącznie popychadłem, wykonującym polecenia wydawane przez dochodzącego lekarza? McBride i MacRae rzucili sobie rękawice! Pozostaję oburzona Sallie Dom im. Johna Griera Poniedziałek Szanowny doktorze MacRae! Wysyłam ten liścik przez Sadie Kate, ponieważ osiągnięcie Pana przez telefon jest niemożliwe. Czy osoba, która nazywa siebie panią McGur-r-rk i odkłada słuchawkę w środku zdania, jest Pańską gospodynią? Jeśli ona często odbiera telefony, to nie wiem, jak znoszą to Pańscy pacjenci. Ponieważ nie przyszedł Pan dziś rano (jak to uzgodniliśmy), a malarze przyszli, to pozwoliłam sobie wybrać przyjemny żółtawy kolor do wymalowania ścian w Pańskim nowym gabinecie. Jestem przekonana, że w żółtym kolorze nie ma nic niehigienicznego. Gdyby dziś po poiudniu mógł Pan uszczknąć chwilę swego czasu, to proszę uprzejmie pojechać do dr. Brice'a na Water Street i rzucić okiem na fotel dentystyczny i inne przynależności, które można nabyć za pół ceny. Jeśli wszystkie te przyjemne urządzenia, związane z jego profesją, byłyby tutaj — to znaczy w jednym rogu Pańskiego gabinetu — to doktor Brice mógłby wyleczyć swych stu jedenastu nowych pacjentów szybciej niż teraz, gdy wozimy każdego z nich na Water Street. Nie sądzi Pan, że jest to bardzo sensowna myśl? Przyszła mi do głowy w środku nocy, ale ponieważ nigdy dotąd nie zdarzyło mi się kupować fotela dentystycznego, to będę wdzięczna za fachową radę. Pańska oddana S. McBride. Dom im. Johna Griera 1 marca Kochana Ago! Przestań przysyłać mi telegramy! Oczywiście rozumiem, że chcesz wiedzieć o wszystkim, co się tu dzieje. Wysłałabym Ci dokładne sprawozdanie, ale naprawdę nie mam ani minuty wolnego czasu. Wieczorem jestem tak zmęczona, że gdyby nie surowa dyscyplina, której przestrzega Jane, to kładłabym się spać w ubraniu. 17 Później, kiedy już wejdziemy w określoną rutynę i będę pewna, że moi pomocnicy właściwie wykonują swoje prace, stanę się najbardziej regularnym na świecie korespondentem. To już chyba pięć dni minęło od mego ostatniego listu? A ile się zdarzyło w ciągu tych pięciu dni! Ten MacRae i ja nakreśliliśmy plan kampanii wyciągnięcia Domu z dotychczasowego zastoju. Lubię doktora coraz mniej, ale trzeba było ogłosić rodzaj zawieszenia broni, żeby móc pracować. T przyznaję, że ten człowiek pracuje. Zawsze myślałam, że mam spore zapasy energii, ale gdy zaczyna się wprowadzać jakieś ulepszenie, tracę oddech, starając się za nim nadążyć. Jest tak uparty, wytrwały i nieustępliwy, jak tylko Szkot potrafi, ale rozumie dzieciaki. To znaczy, rozumie fizjologiczne aspekty. Nie ma jednak wobec nich więcej uczuć niż wobec żab, na których w laboratorium robiłby doświadczenia. Czy pamiętasz może, jak któregoś wieczoru Jervis wygłaszał godzinną pochwałę humanitarnych ideałów naszego doktora? Cest a rire!* Ten człowiek traktuje Dom im. Johna Griera jak swoje prywatne laboratorium, w którym może przeprowadzać eksperymenty naukowe bez sprzeciwów ze strony kochających rodziców. Wcale nie byłabym zdziwiona, gdybym któregoś dnia zastała go przy wlewaniu zarazków szkarlatyny do owsianki maluchów, w celu sprawdzenia jakiejś nowej szczepionki. Spośród personelu Domu tylko dwie osoby wydają mi się naprawdę na swoich miejscach. Są to nauczycielka stopnia podstawowego i palacz. Powinnaś zobaczyć, jak dzieci biegną na spotkanie panny Matthews i domagają się pieszczot. Wobec innych nauczycieli są powściągliwe i grzeczne. Gdyby mnie tak właśnie traktowały, czułabym się szalenie niezręcznie. Jak tylko się trochę pozbieram i będę dokładnie wiedziała, czego potrzebujemy, to dokonam wielu zwolnień. Powinnam zacząć od panny Snaith, ale odkryłam, że jest ona bratanicą jednego z naszych najbardziej szczodrych opiekunów i w związku z tym nie można jej ruszyć. Jest to roztargnione, bezwolne stworzenie, które mówi przez nos i oddycha ustami. Nie potrafi powiedzieć niczego określonego. Wszystkie zdania kończy jakimś bełkotliwym pomrukiem. Ile razy widzę tę kobietę, mam niepohamowane pragnienie złapania jej za ramiona i potrząśnięcia, aby wreszcie się ocknęła. I to właśnie panna Snaith sprawuje opiekę nad siedemnastoma Cest a rire — To śmieszne! (franc.) berbeciami w wieku od dwóch lat do pięciu! Cóż, jeśli nawet nie uda mi się jej zwolnić, to doprowadzę do tego, by była komuś podporządkowana, nie zdając sobie z tego sprawy. Doktor znalazł mi sympatyczną dziewczynę, która mieszka o dwie mile stąd i przychodzi codziennie, żeby zajmować się przedszkolem. Ma duże, łagodne, brązowe oczy jak krowa i macierzyńskie maniery (ma dziewiętnaście lat). Dzieciaki ją kochają. Opiekę nad najmłodszymi powierzyłam wesołej, przyjaznej kobiecie w średnim wieku, która wychowała piątkę własnych i umie się z nimi obchodzić. Ją też wynalazł nasz doktor. Jak widzisz, jest użyteczny. Formalnie jest ona podwładną panny Snaith, ale po dyktatorsku uzurpuje sobie całą władzę. Teraz mogę spać spokojnie i nie obawiać się, że maluchy są nieporadnie mordowane. Widzisz więc, że reformy już się rozpoczęły. Podczas gdy poświęcam całe zasoby swojej inteligencji na zrozumienie i poparcie naukowych przewrotów dokonywanych przez doktora, to emocjonalnie jest mi to obojętne. Zasadniczy problem, który niezmiennie kotłuje mi się w głowie, brzmi: jak wprowadzić wystarczającą ilość miłości, czułości i słońca w te małe bezbarwne życia? Nie jestem bowiem pewna, czy cała nauka doktora zdoła tego dokonać. Jedną z naszych najważniejszych potrzeb jest doprowadzenie do porządku dokumentacji Domu. Dotychczas była prowadzona skandalicznie. Pani Lippett miała jedną wielką czarną księgę, w której zapisywała na chybił trafił różne fakty i informacje, dotyczące rodziny dzieci, ich zachowania i zdrowia. Ale często całymi tygodniami nie wpisywała niczego. Jeżeli więc jakaś rodzina zechce adoptować dziecko, to w połowie przypadków nie będziemy mogli powiedzieć nawet, skąd je mamy. Dziecino droga, a ty skąd przybywasz? Z nieba otwartego wprost na ziemię spływam. To właśnie dokładny opis ich przybycia. Jest nam potrzebny pracownik terenowy, który jeździłby po okolicy i zbierał dane dotyczące dziedziczności wśród naszych wychowanków. Byłaby to sprawa prosta, ponieważ większość z nich ma żyjących krewnych. Jak sądzisz, czy Janet Ware nadawałaby się do tej pracy? Pamiętasz chyba, jakim była lwem na zajęciach z ekonomii. Po prostu pławiła się we wszystkich tych tablicach, wykresach i zestawieniach. 19 18 Pragnę Cię również poinformować, że Dom im. Johna Griera przechodzi bardzo dokładne badania lekarskie. Ponurą prawdą jest też i to, że spośród dwudziestu ośmiu dotąd przebadanych biednych, małych szczurków, tylko pięcioro odpowiada wymaganym normom. I ta piątka przebywa tutaj od niedawna. Czy pamiętasz paskudny zielony pokój recepcyjny na parterze? Usunęłam z niego tyle zieloności, ile się dało, i urządziłam gabinet przyjęć dla doktora. Są tam wagi i lekarstwa, a szczególnego szacunku przydaje mu fotel dentystyczny wraz z jedną z tych uroczych maszyn do wiercenia w zębach. Kupiłam to wszystko z drugiej ręki, od doktora Brice'a, który dla swoich pacjentów nabył nowe urządzenie — biała emalia i lśniący nikiel. Maszyna do borowania została uznana za diabelskie narzędzie, ja zaś za potwora z piekła rodem, bo ją zainstalowałam. Ale każda mała ofiara, która wychodzi stamtąd z plombą w zębie, ma prawo przez tydzień przychodzić do mojego pokoju i dostaje po dwa kawałki czekolady. Choć nasze dzieci nie są jakoś demonstracyjnie odważne, to, jak zauważyliśmy, są wojownicze. Mały Tammas Kehoe niemal odgryzł doktorowi palec, uprzednio przewróciwszy stolik pełen instrumentów. Bycie dentystą w Domu im. Johna Griera wymaga zarówno zawodowej sprawności,jak i siły fizycznej. Przerwałam tu, aby oprowadzić po zakładzie pewną damę z dobroczynności. Zadała mi pięćdziesiąt pytań nie na temat, zajęła godzinę i ostatecznie, otarłszy łzę, zostawiła dolara dla moich „biednych małych podopiecznych". Jak dotąd moi biedni mali podopieczni nie entuzjazmują się tymi wszystkimi zmianami. Nie zależy im zbytnio na podmuchach świeżego powietrza w sypialniach ani na potokach wody. Na razie zarządziłam dwie kąpiele tygodniowo, ale jak tylko zbierzemy odpowiednią liczbę wanien i zainstalujemy dodatkowe krany, będą się kąpać siedem razy w tygodniu. Rozpoczęłam wreszcie jedną z najbardziej spornych reform. Kwota przeznaczona na dzienne utrzymanie została powiększona. Zmianę tę zganiła kucharka jako dodatkowy kłopot, reszta personelu zaś jako niemoralny wzrost wydatków. OSZCZĘDNOŚĆ pisana dużymi literami była w tym zakładzie główną zasadą przez tyle lat, że stała się religią. Dwadzieścia razy dziennie zapewniam moich ostrożnych współpracowników, że dzięki szc zodrości nasze- go prezesa fundusz Domu został podwojony i że oprócz pieniędzy pani Pendleton mam jeszcze znaczne sumy na takie niezbędne wydatki, jak na przykład lody. Ale oni po prostu nie mogą się pozbyć przekonania, że karmienie dzieci, to wręcz złośliwa ekstrawagancja. SIEDEM KĄPIELI TYGODNIOWO!! okrucieństwo ze Oboje z doktorem uważnie przestudiowaliśmy dawne jadłospisy i z wysiłkiem staramy sobie wyobrazić umysł, który je wymyślił. Oto jeden z często powtarzających się obiadów: Gotowane ziemniaki Gotowany ryż Blamanż (galaretka z żelatyny, mąki i mleka). . Dziwię się, że te dzieci ciągle są dziećmi, a nie stu jedenastoma małymi grudkami krochmalu. 20 21 Jak się ogląda ten zakład, ma się ochotę sparafrazować Roberta Browninga: Być może jest gdzieś niebo i piekło gdzieś tuż, tuż, Tymczasem jest Dom Johna Griera _ no> cóż. S. McBride. D.W. im. Johna Griera Sobota Kochana Ago! Wczoraj znowu stoczyłam bitwę z dokto>rem MacRae z bardzo trywialnego powodu (ja miałam rację) i od tej pory mam dla niego specjalne pieszczotliwe przezwisko. Dziś raiio przywitałam doktora mówiąc: „Dzień dobry, Wrogu!", co go niezwykle poważnie zaniepokoiło. Oświadczył, że nie lubi być traktowany jak wróg. A poza tym wcale nie jest wobec mnie antagonistyCZI1ie nastawiony, o ile oczywiście będę postępować zgodnie z jego życzeniami! Mamy dwoje nowych dzieci -- Izydora Gutschneidera i Maksa Yoga — które otrzymaliśmy od Kobiecego Towarzystwa Opieki baptystów. Jak ci się wydaje, skąd te dzieciaki wzięły takie wyznanie? Nie chciałam ich przyjąć, ale te biedne damy miały dar przekonywania; będą także płacić królewską sumę czterech dolarów pięćdziesięciu centów tygodniowo na "każde z tych dzieci. W ten sposób jest ich sto trzynaścioro i zrobiło się ciasno. Mam pół tuzina maluchów do oddania. Znajdź mi jakieś zacne rodziny, które chcą kogoś adoptować. Wiesz, to bardzo kłopotliwe, jeśli się nie pamięta dokładnie, jak dużą ma się rodzinę, a stan mojej bez przerwy się zmienia, zupełnie jak akcje na giełdzie. Powinnam dążyć do utrzymania stałej średniej. Kiedy kobieta ma więcej niż setkę dzieci, nie może poświęcać im tyle indywidualnej uwagi, ile potrzebują. Niedziela. Ten list leży od dwóch dni na moim biurku i nie mogę znaleźć wolnej chwili, żeby przykleić na nim znaczek. Teraz jednak mam przed sobą cały wieczór do dyspozycji, więc dodam doń stronicę lub dwie, zanim wyślę go w miłą podróż na Florydę. Nareszcie zaczęłam rozróżniać poszczególne twarze w tym tłumie dzieci. Na początku wydawało mi się, że nigdy się tego nie nauczę. Wyglądały tak beznadziejnie szablonowo w tych niewypowiedzianie brzydkich mundurkach. Tylko proszę, nie pisz mi w następnym liście, że chcesz, by dzieci miały natychmiast nowe ubrania. Wiem, że tego chcesz, mówiłaś mi o tym pięć razy. Za mniej więcej miesiąc będę w stanie zająć się tą sprawą, teraz jednak ich wnętrza są ważniejsze, niż ich wygląd. Nie ma żadnej wątpliwości co do tego, że sieroty en masse nie robią na mnie wrażenia. Zaczynam się bać, że ten przesławny instynkt macierzyński, o którym tyle się słyszy, w moim charakterze jest nieobecny. Dzieci jako dzieci są brudnymi, zaślinionymi, małymi stworzonkami, których nosy wymagają ciągłego obcierania. Od czasu do czasu znajduje się jakaś mała, niegrzeczna i psotna istotka, która budzi przebłysk ogólnego zainteresowania, ale w ogromnej większości jest to tylko zamazana kompozycja białych twarzy i niebieskiej kraciastej bawełny. Z jednym wyjątkiem. Z tego tłumu już pierwszego dnia wynurzyła się Sadie Kate Kilcoyne i zdecydowanie pozostaje na czołowej pozycji. Jest moją dziewczynką do specjalnych poruczeń i dostarcza mi dziennej porcji rozrywki. Ani jedna psota, która miała miejsce w tym zakładzie w ostatnich ośmiu latach, nie wykluła się poza jej niezwykłym mózgiem. Z tą młodą osobą wiąże się, przynajmniej w mojej opinii, zupełnie nieprawdopodobna historia, chociaż w kręgach podrzutków nie należy ona do oryginalnych. Otóż Sadie Kate znaleziono jedenaście lat temu na 22 23 najniższym stopniu wejścia do domu przy Trzydziestej Dziewiątej ulicy, śpiącą w kartonowym pudełku z nalepką „Altman i Spółka". Na wieczku pudełka ktoś starannie napisał: „Sadie Kate Kilcoyne. Wiek — pięć tygodni. Bądźcie dla niej dobrzy". Policjant, który ją znalazł, zaniósł pudełko do zakładu Belle-vue, gdzie podrzutki są przypisywane w kolejności pojawiania się do religii katolickiej, protestanckiej, katolickiej, protestanckiej itd., z absolutnie doskonałą bezstronnością. Nasza Sadie Kate, pomimo nazwiska i niebieskich irlandzkich oczu, została przypisana do protestantyzmu. Ale rosła coraz bardziej irlandzka i irlandzka. Chociaż zgodnie z tym, jak została ochrzczona, protestuje głośno przeciwko wszystkim szczegółom życia. Jej dwa cienkie czarne warkoczyki sterczą w różnych kierunkach. Mała małpia twarzyczka zawsze jest wykrzywiona psotnym uśmiechem. Jest ruchliwa jak terier i ciągle trzeba jej dawać jakieś zajęcie. Spis jej przewinień zajmuje wiele stronic w Księdze Dobrych i Złych ] Uczynków. Ostatni wpis głosi: „Za namówienie Maggie Geer do włożenia sobie klamki do ust — kara: popołudnie w łóżku i suchary na kolację". Wygląda na to, że natura wyposażyła Maggie Geer w usta o niezwykłej rozciągliwości. Klamkę włożyć się udało, ale wyjąć było trudniej. Wezwano doktora, który sprytnie rozwiązał problem przy użyciu łyżki do butów, posmarowanej masłem. Od tej pory nazywa ją ,,brudnoustą Meg". Rozumiesz teraz, dlaczego w ciągłym niepokoju obmyślam, czym zapełnić każdą szczelinę egzystencji Sadie Kate. Istnieje milion spraw, o których powinnam porozmawiać z prezesem Komitetu Opiekuńczego. I uważam, że to bardzo brzydko z Twojej i Jego strony, że złożywszy na me barki swój sierociniec, sami zbiegliście wypoczywać na Południe. Waszą więc będzie winą, jeśli narobię tu bałaganu. Podczas gdy Wy podróżujecie w prywatnych wagonach i spacerujecie przy świetle księżyca po otoczonych palmami plażach, pomyślcie, proszę, o mnie — w mokrym marcu, ze stu trzynastoma sierotami na głowie, które właściwie są Wasze, i bądźcie mi wdzięczni. Pozostaję (na czas ograniczony) S. McBride (Zarząd-ca Domem irr. Johna Griera) 24 Drogi Wrogu! Posyłam w załączeniu (w oddzielnym opakowaniu) Sammy'ego Spiera, który się zawieruszył podczas Pańskiej rannej wizyty. Panna Snaith wydobyła go na światło dzienne dopiero po Pana odejściu. Proszę obejrzeć jego kciuk. Nigdy nie widziałam zastrzału, ale taką właśnie diagnozę postawiłam. Z poważaniem S. McBride (Zarz-ca Domem im. Johna Griera) 6 marca Kochana Ago! Nie wiem jeszcze, czy dzieci pokochają mnie czy nie, ale na pewno już kochają mojego psa. Żadne stworzenie, które przekroczyło bramy tego domu, nie cieszyło się popularnością taką jak Singapur. Każdego popołudnia trzej chłopcy, którzy bardzo dobrze się zachowywali, mogą go czesać i szczotkować, a trzej inni grzeczni chłopcy mogą go karmić. Ale napięcie dosięga kulminacji każdego sobotniego ranka, gdy trzej wyjątkowo grzeczni chłopcy mogą go wykąpać w gorącej wodzie z mydłem przeciwko pchłom. Przywilej usługiwania Singowi będzie jedyną zachętą, potrzebną mi do utrzymania dyscypliny. Czy jednak nie jest to smutne i nienaturalne, że te dzieciaki, mieszkając na wsi, nigdy nie miały własnych zwierzątek? Zwłaszcza ze to one właśnie tak bardzo potrzebują czegoś do kochania. Mam zamiar w ten czy inny sposób umożliwić im posiadanie zwierzęcych przyjaciół, nawet jeśli miałabym wydać na tę menażerię cały nasz nowy fundusz. Czy nie mogłabyś przywieźć z Florydy jakiegoś malutkiego aligatorka i pelikana? Wszystko, co żywe, przyjmiemy z wdzięcznością. Zgodnie z programem dziś powinien odbyć się mój pierwszy zien Opiekunów. Jestem szczerze wdzięczna Jervisowi za zorganizowanie'roboczego spotkania w Nowym Jorku, gdyż na razie nie jesteśmy gotowi do parady w pełnej gali. Jednak żywimy nadzieję, ze w pierwszą środę kwietnia będziemy mieć coś konkretnego do 25 pokazania. Jeżeli wszystkie pomysły doktora i kilka moich zmaterializują się, to nasi Opiekunowie szeroko otworzą oczy, gdy się im pokażemy. Właśnie zrobiłam jadłospis na cały przyszły tydzień i wywiesiłam ;k> w kuchni, w zasięgu wzroku zasmuconej kucharki. Urozmaice- ie, różnorodność to słowa dotychczas nie znane w słowniku Domu im. Johna Griera. Nawet nie mogłabyś sobie wyobrazić wszystkich tych cudownych niespodzianek, które będziemy tu mieli: chleb razowy, chleb kukurydziany, bułeczki grahamki, leguminę z ryżu z mnóstwem rodzynek, gęste zupy jarzynowe, makaron na vvzór włoski, ciasteczka kukurydziane z melasą, jabłka w cieście, pierniki — och, lista nie ma końca! Gdy nasze najstarsze dziewczynki będą brały udział w przygotowywaniu tych smakołyków, to w przyszłości niemal na pewno uda im się utrzymać przy sobie ¦woich mężów. No i popatrz! Opowiadam o głupstwach, zamiast Ci przekazai. prawdziwie ważną wiadomość. Mamy nową współpracownicę, prawdziwy klejnot. Czy pamiętasz Betsy Kindred ze starszego kursu? Prowadziła klub i przewodniczyła w kółku dramatycznym. Pamiętam ją z tamtego czasu doskonale — zawsze miała piękne stroje. 1 czy możesz sobie wyobrazić? Otóż Betty mieszka dwanaście mil stąd. Spotkałam ją zupełnie przypadkiem wczoraj rano, gdy jechała samochodem przez wioskę, a ściślej mówiąc, gdy udało się jej nie przejechać mnie. Nigay jj zedtem z nią nie rozmawiałam, lecz mimo to przywitałyśmy się jak stare przyjaciółki. Posiadanie takich rzucających się w oczy włosów ma swoje dobre strony, rozpoznała mnie bowiem natychmiast. Wskoczyłam na błotnik jej samochodu i powiedziałam: — Słuchaj, Betsy Kindred! Musisz pojechać ze mną do zakładu wychowawczego i pomóc skatalogować moje sieroty. Tak ją to zaskoczyło, że przyjechała. Będzie u nas pracować cztery lub pięć dni w tygodniu jako tymczasowa sekretarka, ale muszę się postarać, żeby została na stałe. Jest najbardziej użyteczną osobą, jaką kiedykolwiek widziałam. Liczę na to, że sieroty tak wejdą jej w krew, że nie będzie mogła z nich zrezygnować. Sądzę, że ' zostałaby z nami, gdybyśmy dali jej odpowiednio wysoką pensję. Lubi być niezależna od swojej rodziny, jak zresztą my wszystkie w tych zdegenerowanych czasach. Z coraz większym pragnieniem katalogowania ludzi, pojawiła się chęć zrobienia tego samego z doktorem. Jeśli Jervis słyszał jakieś plotki na jego temat, to napisz mi, bardzo Cię proszę. Im gorsze, tym lepiej. Był tu wczoraj, żeby przeciąć zastrzał na kciuku Sam-my'ego Spiera, a potem wkroczył do mego szaroniebieskiego salonu, by mnie poinstruować w kwestii zmieniania opatrunków. Obowiązków zarządzającej nie sposób ogarnąć umysłem. Ponieważ była pora podwieczorku, więc zaproponowałam mu obojętnym tonem, by został. I wyobraź sobie, że przyjął zaprószcie ia! Oczywiście nie dla przyjemności przebywania w moim towarzystwie, skądże znowu! Ale dlatego, że w tej właśnie chwili pojawiła się Jane z talerzem grzanek. Wyglądało na to, że nie jadł lunchu, a do kolacji było jeszcze daleko. Między grzankami (a zjadł wszystkie) uważał za stosowne wypytywać mnie na okoliczność mego przygotowania do zajmowanego stanowiska zarządzającej. Czy studiowałam w college'u biologię? Co umiem z chemii? Co wiem o socjologii? Czy widziałam wzorcowy dom sierot w Has- tings? Podczas całego tego śledztwa zachowywałam się uprzejmie i otwarcie. A potem pozwoliłam sobie na jedno, dwa pytania: Jaki rodzaj wychowania w młodości pozwolił wyprodukować taki wzorzec logiki, dokładności, godności i zdrowego rozsądku, który siedzi tu oto przede mną? Przez uparte dociekanie wydobyłam kilka zapomnianych faktów, lecz wszystkie okazały się zupełnie bez zarzutu. Obserwując jego skrytość można by pomyśleć, że w rodzi- 27 26 nie wykonano wyrok śmierci przez powieszenie. MacRae pere* urodził się w Szkocji i przybył do Stanów, by objąć stanowisko w klinice Johna Hopkinsa. Syn Robin został wysłany z powrotem do Edynburga na studia medyczne. Jego babka była z domu M'Lahlan ze Strathlachanu (wydaje mi się, że brzmi to bardzo godnie), wakacje spędzał więc w górach, polując na jelenie. Tyle udało mi się dowiedzieć. Tylko tyle i niczego więcej. Błagam, opowiedz mi jakieś ploteczki o moim wrogu. Najchętniej usłyszałabym coś skandalicznego. Dlaczego, jeśli jest człowiekiem tak energicznym i wykształconym, zagrzebał się w tej okolicy? Można by sądzić, że dobrze zapowiadający się lekarz z ambicjami naukowymi chciałby mieć pod jednym bokiem szpital, a pod drugim kostnicę. Czy naprawdę jesteś pewna, że nie popełnił jakiejś zbrodni i że nie ukrywa się przed prawem? Wygląda na to, że zapisałam mnóstwo papieru, ale powiedziałam Ci niewiele. Vive la bagatelle!** Twoja, jak zawsze, Sallie PS Odetchnęłam w jednej kwestii. Dr MacRae nie kupuje sobie sam swoich ubrań. Wszystkie takie mało znaczące błahostki pozostawia swej gosposi, pani Maggie McGurk. Raz jeszcze, tym razem nieodwracalnie, do widzenia! Dom im. Johna Griera Środa Drogi Gordonie! Róże i list od Ciebie cieszyły mnie przez całe przedpołudnie. A trzeba powiedzieć, że jest to pierwszy wypadek przypływu pogodnego nastroju od czternastego lutego, kiedy to pożegnałam się z Worcesterem. Słowa nie mogą wyrazić tego, jak przygniatająco monotonna jest * pere — ojciec (franc.) ** Vive la bagatelle! — Niech żyją głupstwa, (drobiazgi)! (franc.) codzienna rutyna życia w takim zakładzie. Jedynym promykiem słońca w całej tej nudnej historii jest fakt, że Betsy Kindred spędza z nami cztery dni w tygodniu. Betsy i ja byłyśmy razem w college'u i od czasu do czasu znajdujemy jakąś okazję, żeby się pośmiać. Wczoraj, gdy jadłyśmy podwieczorek w moim przerażającym salonie, nagle postanowiłyśmy zbuntować się przeciwko tej nikomu niepotrzebnej szpetocie. Przywołałyśmy sześć silnych i agresywnych sierot, przyniosłyśmy drabinę, wiadro gorącej wody i w ciągu dwóch godzin na ścianach nie pozostało ani strzępu z tapet pani Lippett. Nie wyobrażasz sobie, jaką frajdą jest zdzieranie tapety ze ścian. W tej chwili dwóch tapeciarey jest' zajętych oklejaniem ścian najlepszymi tapetami, jakie były w naszym wiejskim sklepie, a tapi-cer-Niemiec mierzy moje fotele, aby uszyć kretonowe pokrowce, które dokładnie zakryją każdy cal pluszowych obić. Proszę Cię, nie denerwuj się. To wcale nie znaczy, że mam zamiar spędzić całe życie w tym zakładzie. To tylko znaczy, że przygotowuję przyjazne powitanie dla mej następczyni. Nie miałam śmiałości powiedzieć Agacie, jak to wszystko wydaje mi się przygnębiające, bo nie chcę psuć im pobytu na Florydzie. Ale kiedy powróci do Nowego Jorku, to moja oficjalna rezygnacja będzie leże- na progr jej domu. 28 Chciałam napisać długi list jako wyraz wdzięczności za siedem stronic od Ciebie, ale dwójka moich drogich, małych podopiecznych zacięcie bije się pod oknem. Biegnę, aby ich rozdzielić. Twoja jak zawsze S. McBride Dom im. Johna Griera Droga moja Agato! Zrobiłam Domowi im. Johna Griera mały prezent — przemeblowałam prywatny salonik zarządzającej. Już pierwszego wieczoru spędzonego tutaj pojęłam, że ani ja, ani żaden przyszły mieszkaniec nie mógłby czuć się szczęśliwy w jadowicie niebieskim pluszu pai Lippett. Jak widzisz, mam zamiar przekonać moją następczynię, że warto tu zostać. Betsy Kindred asystowała przy procesie rehabilitacji tej komnaty tortur i wspólnym wysiłkiem stworzyłyśmy tu symfonię w przyga-szonym błękicie i złocie. Naprawdę, jest to jeden z najładniejszych pokoi, jakie widziałam. Jego wygląd będzie środkiem artystycznego wychowania każdej sieroty. Nowe tapety na ścianach, nowe dywany na podłodze (mój własny cenny pers przybył ekspresowo z Wor-cesteru, wysłany przez protestującą rodzinę). Pojawiły się nawet krótkie firanki na trzech oknach, odkrywając rozległy i uroczy widok, dotychczas starannie ukrywany przez nottinghamskie koronki. Nowy duży stół, kilka lamp, książki, obrazy itd. A do tego prawdziwy otwarty kominek. Pani Lippett zamknęła palenisko, bo dostawało się przez nie powietrze. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile znaczy takie wysmakowane wnętrze dla spokoju duszy. Wczoraj wieczorem siedziałam przyglądając się, jak w kominku wysokie płomienie odbijają się na nowo-starej kracie kominkowej i niemal mruczałam z zadowolenia. A zapewniam cię, że był to pierwszy pomruk radości, jaki wydał ten kot od chwili wejścia w bramy Domu Wychowawczego im. Johna Griera. Jednakże przemeblowanie salonu zarządzającej nie jest najważ- 30 niejszą z naszych potrzeb. Prywatne apartamenty dzieciaków wymagają tak zasadniczych zmian, że nie wiem, od czego zacząć. Ten ciemny, wychodzący na północ pokój zabaw jest po prostu skandalem. Nie mniejszym zresztą, niż przeokropna jadalnia, pozbawione wentylacji sypialnie czy umywalnie bez wanien. Jak myślisz, gdyby zakład bardzo oszczędzał, to moglibyśmy sobie kiedyś pozwolić na spalenie starego budynku i wybudowanie zamiast niego wentylowanych, nowoczesnych pawilonów mieszkalnych? Nie mogę myśleć o zakładzie w Hastings, żeby nie czuć zawiści. W każdym razie, gdy wrócicie do Nowego Jorku i będziecit gotowi, by się konsultować z architektem w sprawie przebudowy, proszę, zwróćcie się i do mnie po sugestie. Pośród różnych drobiazgów chcę mieć werandę o powierzchni stu stóp, biegnącą na zewnątrz sypialni. Widzisz, badania wykazały, że prawie połowa naszych dzieci cierpi na anemię; wiele z nich miało przodków gruźlików, a jeszcze więcej alkoholików. Ich pierwszą potrzebą jest nie tyle edukacja, co tlen. A jeśli potrzebują go te chorowite, to czemu nie miałby być dobry i dla zdrowych? Chciałabym, żeby każde dziecko zimą czy latem mogło spać na świeżym powietrzu. Wiem jednak, że jeśli rzucę taką bombę w Komitet Opiekuńczy, to całe to ciało wybuchnie. Mówiąc o opiekunach. Właśnie spotkałam się z wielmożnym Cyrusem Wykoffem i jestem głęboko przekonana, że nie lubię go jeszcze bardziej niż doktora Robina MacRae, przedszkolanki albo kucharki. Wydaje się, że mam jakiś talent do wynajdywania sobie wrogów! Pan Wykoff zjawił się w ostatnią środę, aby obejrzeć nową narządzającą. Zagłębiwszy swe ciało w moim najwygodniejszym fotelu, zdecydował się spędzić w nim dzień. Pytał o interesy mego ojca, o to, czy jest zamożny, czy też nie. Powiedziałam mu, że ojciec produkuje odzież roboczą i że nawet w naszych ciężkich czasach popyt na te rzeczy jest zupełnie dobry. Wydawało się, że mu ulżyło. Wyraźnie pochwalał utylitarne aspekty produkcji kombinezonów. Bardzo się obawiał, czy nie pochodzę z rodziny pastora, profesora lub też pisarza, to znaczy stamtąd, gdzie dużo się mówi o szczytnych ideałach, a mało jest zdrowego rozsądku. Cyrus zaś wierzy w zdrowy rozsądek. 31 biała i. Ka.miie.IKa. kamasze co wytworny 1 jaiue mam pi/.ygoLowau>c uo iegu stanowiska: i o, jaK sanu, .viesz, jest nieco kłopotliwe pytanie. Ale ja nie dałam się pognębić. Oznajmiłam, że skończyłam college, wspomniałam o paru odczytach w Szkole dla Filantropów i krótki pobyt na farmie college'u (nie powiedziałam mu jednak, że jedyną rzeczą, którą tam zrobiłam, było pomalowanie tylnego hallu i schodów). Później jeszcze dorzuciłam pracę społeczną wśród pracowników ojca i kilka wizyt w zakładzie dla alkoholiczek. Skwitował to jedynie głośnym chrząknięciem. Dodałam więc, że ostatnio studiowałam problem opieki nad opuszczonymi dziećmi i mimochodem wspomniałam siedemnaście zakładów, które zwiedziłam. Znowu chrząknął i powiedział, że nie przywiązuje większej wagi do tej nowo wymyślonej naukowej dobroczynności. W tym momencie weszła Jane z pudłem róż z kwiaciarni. To rycerski Gc rdon Hallock przysyła mi róże dwa razy w tygodniu, by rozjaśnić surowy tryb życia w zakładzie. Nasz opiekun poirytowany rozpoczął śledztwo. Zażyczył sobie wiedzieć, skąd mam te kwiaty, i najwyraźniej odetchnął z ulgą, gdy dowiedział się, że nie kupiłam ich za pieniądze z budżetu Domu im. Johna Griera. Ale zaraz zapragnął dowiedzieć się, kim jest Jane. Przewidziałam to pytanie i śmiało oświadczyłam: — Moją służącą. — Pani czym? — warknął i poczerwieniał na twarzy. — Moją służącą. — A co ona tu robi? Spokojnie zaczęłam szczegółowe wyjaśnienia: — Naprawia moje ubrania, czyści obuwie, utrzymuje porządek w szufladach, myje mi włosy. Myślałam, że naprawdę się zakrztusi, więc litościwie dodałam, że pensję dostaje z moich własnych pieniędzy, a Domowi płacę pięć dolarów i pięćdziesiąt centów tygodniowo za jej utrzymanie. Dodałam też, że choć jest duża, to wcale nie jada wiele. Zauważył, że do wszystkich takich posług mogłabym wykorzystać jedną z sierot. Wyjaśniłam mu wtedy (ciągle bardzo uprzejmie, ale ze wzrastającym zniecierpliwieniem), że Jane jest ze mną od wielu lat i jest właściwie niezastąpiona. Wreszcie sobie poszedł, ale na koniec powiedział mi, że jeśli chodzi o niego, to nigdy nie widział, żeby pani Lippett robiła jakieś błędy. Była rozsądną kobietą, chrześcijanką, bez żadnych tam nowoczesnych idei i umiała solidnie pracować. Wyraził też nadzieję, że będę na tyle mądra, by wzorować się na jej przykładzie! 1 co, moja droga Ago, o tym myślisz? Doktor wstąpił kilka minut później, więc i powtórzyłam mu ze szczegółami konwersację z wielmożnym Cyrusem. Po raz pierwszy w historii naszej znajomości doktor i ja byliśmy ze sobą zgodni. — Rzeczywiście, pani Lippett! — mruknął. — Gadatliwy stary głupiec! Oby dobry Bóg dał mu odrobinę rozumu! Kiedy nasz doktor trochę się podnieci, to zaczyna mówić ze szkockim akcentem. Ostatnio więc nazywam go (oczywiście za plecami) imieniem Sandy. Sadie Kate siedzi na podłodze i podczas gdy ja piszę, rozplątuje nici do cerowania, starannie je zwijając. Robi to dla Jane, która wykazuje coraz większe przywiązanie do tego małego diablęcia. — Piszę do twej cioci Agaty — zwracam się do niej. — Co chciałabyś jej powiedzieć? — Nigdy nie słyszałam o żadnej cioci Agacie. ¦-- To jest ciocia każdej grzecznej dziewczynki w tej szkole. 33 — Powiedz jej, żeby przyjechała w gości i przywiozła mi cukierków — odpowiada Sadie Kate. Ja się do tego dołączam. Serdeczności dła prezesa. Sallie 13 marca WPani Agata Abbott Pendłeton. Szanowna Pani. Cztery łisty pani, dwa telegramy i trzy czeki otrzymaliśmy. Zalecenia będą wykonane tak prędko, jak tylko się to uda przepracowanej zarządzającej. Kwestię jadalni złożyłam w ręce Betsy Kindred. Sto dolarów pozwoli jej dokonać zmian w tym posępnym pomieszczeniu. Betsy doceniła zaufanie, wybrała pięć sympatycznych sierot do pomocy przy załatwianiu szczegółów i zamknęła za sobą drzwi. Przez trzy dni dzieci jadały w klasach przy pulpitach. Ja zaś nie miałam zupełnie pojęcia, co wyczynia Betsy, ale ponieważ ma ona więcej dobrego smaku ode mnie, postanowiłam się nie wtrącać. To taka niebiańska ulga, gdy można złożyć coś na cudze barki i mieć pewność, że wszystko zostanie zrobione! Przy całym szacunku dla wieku i doświadczenia personelu, który tutaj zastałam, nie mogę powiedzieć, by był on szczególnie przychylny nowym ideom. Generalnie wszyscy wyznają zasadę: Dom im. Johna Griera powinien funkcjonować dziś tak, jak to zaplanowano przy jego założeniu w roku 1875. Nawiasem mówiąc, moja droga Ago, Twój pomysł urządzenia prywatnej jadalni dla zarządzającej, który początkowo, będąc istotą towarzyską, odrzuciłam, okazał się moim zbawieniem. Gdy jestem śmiertelnie zmęczona — jadam sama, lecz gdy jestem w dobrej formie, to zapraszam któregoś z pracowników do wspólnego posiłku. I właśnie w tej atmosferze wytwornej intymności, panującej przy stole, uzyskuję we współpracy najlepsze efekty. Kiedy rodzi się potrzeba, by zasiać w duszy panny Snaith ziarno myśli o potrzebie świeżego powietrza, zapraszam ją na kolację 34 i taktownie podsuwam po trochu kwestię tlenu, podczas gdy ona zajada klops z cielęciny. Klops z cielęciny jest daniem, które nasza kucharka uważa za fundamentalne na proszonej kolacji. Wkrótce mam zamiar stawić czoła sprawie pożywnych posiłków dla personelu kierowniczego. Tymczasem jednak jest tyle rzeczy ważniejszych niż nasze własne wygody, że na razie musimy godzić się z klopsem. , Za drzwiami dał się słyszeć straszliwy hałas. Okazuje się, że jeden z nasz

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!