14984

Szczegóły
Tytuł 14984
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

14984 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 14984 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 14984 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

14984 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

J�zef Ignacy Kraszewski. Papiery po Glince. Opowiadanie z �ycia Karola Radziwi��a �Panie Kochanku� Odbitka z czasopisma �Niwa.� Warszawa. Sk�ad g��wny w ksi�garni Maurycego Orgelbranda. 1872. ????????? ???????? ???????, 19 A????? 1872 ?. w Drukarni J. Sikorskiego ulica Nieca�a Nr 11. Wiele napisano i wiele si� jeszcze pisa� b�dzie o nie�wie�skich czasach, za rz�d�w ordynacyi �. p. ksi�cia Karola Radziwi��a �Panie kochanku�1, dop�ki ludzi stanie, kt�rzy jego i �ywot �w, jakiego ju� dzi� �ladu nie zosta�o, ogl�dali. Przecie� �mia�o to powiedzie� mo�na, i�by i na wo�owej sk�rze wszystkich wspomnie� radziwi��owskich nie spisa�. By�o na co patrze� i czemu si� dziwowa�, gdy moc a pot�ga sz�a z fantazj� w parze; wi�c te� dokazywa�y obie takich spraw a rzeczy, o jakie gdzieindziej trudno. �wiat przejecha� a podobnych nie ujrze�. I powiedzie� mo�na, i� wszystko co si� o tych czasach, ludziach i rzeczach prawi, nie tylko przesadnem nie jest, ale du�o do prawdy nie dosz�o. Wiele osobliwszych przyg�d dla tego ju� dzi� powtarza� trudno, �eby im nikt wierzy� nie chcia�. Czas i ludzie byli cale inne, czyny te�, kt�rych my celu nie rozumiemy; a cz�sto jedynym bywa�o tylko pokazanie �wiatu, i� niemo�liwe mo�nemu panu jest mo�ebnem. Historyi takich si�a, ja co to pisz�, pami�tam, ale nie my�l� si� o opowiadanie ich kusi�; by�y tam inne, na poz�r proste sobie i pospolite sprawy z aglomeracyi2 ludzi osobliwszych wynikaj�ce, kt�re niemniej zajmowa� mog�y umys�y powa�niejsze, a natur� cz�owiecz� obserwowa� lubi�ce. Dw�r ks. Karola jak jego w�o�ci i panowanie, jak bogactwa, by� ogromny. Po wi�kszej cz�ci sk�ada� si� on ze szlachty, z familijant�w, kt�rych policzywszy rodziny, okaza�o si�, i� niemal osobny ma�y �wiatek stanowi� i jakby kraj udzielny. �y�o to mn�stwo w samym Nie�wie�u3, po dobrach i miasteczkach ksi���cych, ba w zaniku i oko�o osoby ksi�cia jegomo�ci. Doliczywszy do dworu, oficyalist�w, posesor�w4, wojskowe komendy, ekonom�w, starych rodziny klient�w, duchowie�stwo, ubogich krewniak�w z dziesi�tej wody po kisielu, na tysi�ce sz�a liczba. Nie brak�o te� i tak zwanych rezydent�w r�nego kalibru, kt�rzy si� z �aski ksi���cej, przy stole, na jurgielcie i podarkach utrzymywali, nie robi�c nic, tylko pana Boga i dobrodzieja chwal�c. Ju�em to ja nigdy ludzi, co si� puszczaj� na �w chleb pr�niaczy nie lubi�. Kalectwo i staro�� poniek�d wymawiaj�, takich paso�yt�w, inaczej to ju� nieciekawej natury oznaka, gdy kto niezapracowany chleb �askawy zjada. Takich darmo�yj�w w samym Nie�wie�u by�o podostatkiem, bo ksi���, obyczajem rodziny i dla zachowania w narodzie mi�o�ci i popularno�ci, �atwo przyjmowa�, ugaszcza� i zatrzymywa�. S�u�y�em ja pod�wczas w regimencie ksi�cia, a stali�my ci�gle prawie za�og� w Nie�wie�u i przy dworze si� kr�cili. Nie by�o tak dalece co i robi�, bo cho� czasem egzercerunek5 w polu sprawiali�my, i dla dostojnych go�ci przysz�o wyst�pi�, to potem tygodniami, ba miesi�cami, czasu dosy� zostawa�o gra� w maryjasza i ziewa�. Ksi��� zw�aszcza w p�niejszym wieku fantazyj� mia� wielce zmienn�, rzadziej weso��, cz�ciej chmurn�, a cho� przy obcych rad by� okazywa� humor pa�ski, widzia� to ka�dy bli�szy, i� szcz�liwym si� nie czu�. Zabawia� go te� starali si� wszyscy jego dworacy, przyjaciele i cokolwiek nas by�o ko�o niego. Roi�o si� ludu, dzie� te� nie przeszed�, �eby kto obcy nie przyby�, pos�aniec, szlachcic z pro�b�, go��, klient, kwestarz6, artysta, wirtuoz lub kupiec. Osobliwie ci, co za groszem gonili po �wiecie, ci�gn�li tu jak w dym, bo s�yn�� ksi��� z bogactwa nie daremnie, a gdy radziwi��owsk� dum� kto za�y� umia�, sypn�� niemal po kr�lewsku. U�ywano wspania�o�ci i nadu�ywano. Wiesza�o si� wi�c ko�o naszego dworu mn�stwo przyb��d�w. Niekt�rych z nich pozby� si� by�o trudno, a wielu gdy raz ksi��� Karol przyj�� i prosi� by zostali, zasiadali na ca�e lata, jedli, pili i �ywili si� odrobinami� a gospodarzowi z twarzy ich nazwa� by�o trudno. Raz pami�tam, po obiedzie, dzie� by� gor�cy i powietrze parne, towarzystwo ca�e, od sto�u wstawszy, uda�o si� za ksi�ciem do ogrodu. By�a w nim altana grabowa, ogromna, dobrze utrzymywana, g�sta, cienista, a mog�ca bodaj par�set os�b pomie�ci�, � ksi��� w niej spoczywa� lubi�, bo i s�o�ca nic przepuszcza�a i gdyby pokropi�o, nie �acno deszcz zmoczy�, tak g�sto splecione mia�a ga��zie. W po�rodku niej st� kamienny okr�g�y, doko�a takie� �awy i jeszcze darniowe siedzenia rz�dami by�y ustawione. Honoratiores7 zasiadali na kamieniach, reszta na darni, kt�ra, chocia� mi�ksza, mia�a t� niedogodno��, i� wilgo� z siebie, w tem cienistem miejscu wzi�t�, s�czy�a, ale czasu lata nie dawa�o si� to czu� bardzo. Chocia� ju� w�wczas w Nie�wie�u nie pito tak jak bywa�o dawniej, i ksi��� straci� by� gust do g�stych puhar�w, nie obesz�o si� wszak�e po obiedzie bez kieliszka, i ledwie do altany dw�r zatoczy�, s�udzy tace z butelkami za nim przynie�li; pi� kto chcia� i co �yczy�, Wino na dni powszednie nie by�o osobliwsze, ale w�grzyn wytrawny i daj�cy si� pi�. Gdyby te� lepszego dawano, nie starczy�yby piwnice na tyle g�b i garde�. Corocznie sz�y z W�gier transporta, a stary zas�b by� niezmierny. M�odego wina nie u�ywano, stawiono je na konserw�8, a wytrawne porz�dkiem na st� promowano. Piwniczy ksi�cia, co mia� w zarz�dzie sk�ady r�nych napoj�w, bo tam znalaz� ka�dy co chcia�, pono ptasiego mleka tylko brak�o � nie ma�� by� figur� i dobrej te� g�owy a pomocnik�w dostatkiem potrzebowa�, a�eby piwnicami zarz�dza�. Beczek by�o co niemiara, g�sior�w i flaszek ani zliczy�. Krz�ta�o si� ko�o nich gawiedzi jak mrowia, niemc�w, francuz�w i swojskiego drobiu. Gdy ksi��� Karol co osobliwego ��da� z pod ostatniego klucza, gdzie by�y owe wojewod�w wile�skich miody stare, sekty9 i wina hiszpa�skie, w�oskie, burgundzkie, ma�mazyje10 i t. p. dawnno na to kwity nawet. A do tych trunk�w kieliszki te� osobne wyst�powa�y ma�e, r�ni�te, z cyframi i herbami, robione umy�lnie pono w Wenecyi, bom takich nigdzie nie widywa�, przez przezroczyste szk�o sz�y po nich jakby nici mleczno � bia�e �widerkiem. Gdy kieliszki te sio ukaza�y, znak to by� pewny, �e nielada w�grzyna nalewa� miano. Przysz�a czasem ksi�ciu fantazyja ni st�d ni z ow�d, kaza� da� omszonego � i cho� dw�r tak by� liczny, nie min�� ma�y kieliszeczek nikogo. Tego dnia wszcz�a si� o tem rozmowa, czem pragnienie gasi�. Jenera� Fryczy�ski11, kt�ry na Wschodzie bywa� wiele, i za ko�mi arabskiemi, i w innych poselstwach, j�� przeciwko innym utrzymywa�, i� woda cale pragnienia nie gasi ale je powi�ksza jeszcze, i� z limonijowym sokiem te� nie wiele warta, a po owocach, szczeg�lniej figach, na Wschodzie niemal �mierteln� bywa, dodaj�c, �e nie ma w gor�co jak nie wiele, a mocnego napoju Wszcz�a si� tedy dysputa pro et contra, jak pi� i co kiedy, a wi�kszo�� by�a za tem, i� pan B�g wod� dla umywania stworzy�. � Ju� ja to panie kochanku czuj�, do czego waszeci zmierzacie � rzek� ksi���, chcieliby�cie radziwi��owskiej piwnicy zajrze� do serca� no, to niech marsza�ek butelczyn� jak� wytrz�sie, panie kochanku, ale na dzi� starszej nie, tylko ksi�cia Krzysztofa I�go.12 Wina bowiem zwa�y si� pospolicie od imienia ksi���t, za kt�rych na konserw� postawiono by�y. Ksi�cia Krzysztofa wino s�awi�o si�, �e mia�o t�usto�ci i s�odyczy wiele� mastkie by�o, g�ste a mocne. �aden likwor mu nie dor�wna� si�� a o smaku m�wi� nie ma co. Czas jest lepszym majstrem od cz�owieka i gdy co chce zrobi�, nie dor�wna, mu �aden farmaceuta. � Za �askawem pozwoleniem waszej ksi���cej mo�ci, przerwa� Fryczy�ski, nim skorzystamy z dobroci ksi�cia wojewody, prosz� o s��wko. � Asindziej wiesz, panie kochanku, odpar� ksi���, i� w rzeczypospolitej nie�wie�skiej wolno�� m�wienia nieograniczona. � Gdy si� zgada�o o winach, k�aniaj�c si� doko�czy� jenera�, nie od rzeczy by W. Ks. Mo�� odraportowa�, i� tu w Nie�wie�u go�ci od tygodnia domagaj�cy si� audyjencyi szlachcic jaki�, kt�ry wcale szczeg�ln� rzecz ofiarowa� zamy�la ksi�ciu. W�a�nie jednak, dla tego, i� rzecz ba�amutnie wygl�da, niedopuszczano go� � M�j Fryczy�ski, rzek� ksi���, po prostu z mostu bez przedmowy, m�w co si� �wi�ci. Straszny z ciebie retoryk, a ja tego nie lubi�. � Ale to szlachcic awantura� napyta� gdzie� butelczyn�, powiada, �e chce ksi�ciu odst�pi� wino, kt�re mia� Noe wyszed�szy z arki spreparowa�. Ju�ci trudno temu uwierzy�! � roz�mia� si� Fryczy�ski. � Czemu? czemu? przerwa� ksi��� � a bo z wa� pana niedowiarek� Ja sam o takiem winie s�ysza�em, tylko nie by�o pewno�ci, czy Noe, czy ten bestyja syn jego Cham je preparowa�. Ale czemu szlachcica mi nie dali�cie? posucha taka� przesta�o si� o czem gada� i czem dycha�, a szlachcica�cie sobie na prywatny u�ytek skonfiskowali. � Kiedy bo, on, ksi���, przerwa� Niemeksza13� szlachcic na kuglarza wygl�da. � Zapewne! a kuglarzy na �wiecie nie trzeba? spyta� ksi��� � co wam panie kochanku, o ludziach s�dzi�, dajcie mi go tu� ja go w�chem poznam. Asan wiesz i� mi Pan B�g da�, jak wszystkim Radziwi��om ten dar, i� nosem czujemy szalbierzy. Dla tego panie kochanku tak mi trudno z lud�mi �y�, strasznie wszystko mi �mierdzi. Ale � dawajcie szlachcica z winem Noego. Pobiegli tedy dworzanie szuka�, a ksi��� si� rozgl�da� niecierpliwi�c, gdy nareszcie ukaza� si� obiecany szlachcic, gromadnie prowadzony. Ksi��� si� na� popatrzy� d�ugo, a by�o na co � dalipan. Naprz�d, kaduk go wie z jakiej on tam familii pochodzi�, ale twarz mia� czarn�, osmalon�, niemal cyga�sk�� zarost jak smo�a; do tego k�dzierzawy, oczy wypuk�e jak w�gle, z�by d�ugie, bia�e� przeci�g�e oblicze grubo pofa�dowane jakby W zak�adki� Tu i owdzie po niem ros�y, niby k�piny brunatne, brodawki pokryte d�ugiemi w�osami; r�ce w kt�rych czapk� ni�s�, tak�e by�y ca�e poros�e jak u nied�wiedzia� Id�c miota� si�, rucha�, �ama�, jak gdyby chcia� ko�ci potrzaska�, nogi mu lata�y, r�ce si� ko�ysa�y, g�owa ta�cowa�a, oczy obraca�y si�, g�ba mi�a. Zna�, taki mia� obyczaj, czy te� na� to z wielkiej rado�ci przysz�o, i� mia� by� nareszcie do ksi�cia dopuszczony. Ubi�r te� mia� na sobie cho� nasz, ale osobliwszego kroju i kolor�w. Szarawary karmazynowe szerokie, buty malinowe, cytrynowy �upan at�asowy, a jasno zielony kontusz. Nie dosy� na tem, dla wi�kszej pstrocizny pas niebieski z czerwonym, a na kontuszu jeszcze szamerowanie pomara�czowe, niby ze z�otem, czy z szychem. Przy czapce mu si� pi�rko ko�ysa�o jakiego� osobliwego te� ptaka, mienione niebieskie z zielonem. Szabelka by�a u r�koje�ci turkusami sadzona, zna� wschodnia. Jeszcze ksi�cia nie dopad�, gdy mu si� k�ania� pocz��, a no tak jakby z ziemi orzechy mia� zbiera� albo pok�ony bi�. Machn�� si� tak raz, drugi, trzeci, wyprostowa� gdyby tyczka od chmielu i sta�. � Sk�d to, panie kochanku, pan B�g prowadzi? spyta� ksi���. � Pro�ciute�ko ze Stambu�u, rzek� szlachcic. � C�e� Wa�pan za jeden, czy szlachcic i kto go rodzi panie kochanku? spyta� znowu ksi���. Temu ju� si� g�ba rusza�a zawczasu, tak� mia� gada� ochot�. � Szlachcic z prapradziad�w, zawo�a�, a niema�ego imienia, mo�ci ksi���, bo� Krzyski. � Krzyski? powt�rzy� ksi��� cicho par� razy i ramionami ruszy�. � Od stu lat osiedlili�my si� teraz na Rusi., m�wi� Krzyski, matka moja by�a de domo Poraitarum14, szl�zanka, Anna Ildefonsa. Ojciec chor��ym w pancernej chor�gwi Ksi�cia Hetmana Koronnego. Ja te� s�u�y�em wojskowo, by�em w seminaryjum, gospodarzy�em, podr�owa�em, pr�bowa�em szcz�cia rozmaicie, ale mi si� pochwyci� nie da�o. Ksi��� patrza� na� bardzo ciekawie. � Zk�d�e� to Wa�pan, rzek�, do tego winu Noego, o kt�rem to ju� s�ysz�, panie kochanku, m�g� przyj��. � Jedyne to, mog� powiedzie� szcz�cie, jakie mi si� w �yciu trafi�o, odezwa� si� Krzyski. Dosta�em go w Stambule. � Przecie� turcy wina nie u�ywaj�, zawo�a� ksi���, co mi to, panie kochanku duby smalone prawisz? � W�a�nie, Mo�ci Ksi���, i� turcy wina nie pij�, butelczyna si� tym sposobem uratowa�a. S� przecie� dowody wierzytelne. Tu si�gn�� za kontusz po papiery, zwi�zane pstrym sznurkiem. � M�w�e asindziej, panie kochanku, mrukn�� ksi���. W tej chwili zjawi� si� w ulicy pacho�ek, nios�cy pude�ko, ca�e ��temi gwo�dziami nabijane, misternej roboty i wszyscy na to puzdro oczy zwr�cili. � Historyja na kt�r� poprzysi�dz mog�, gdyby potrzeba by�a, jest nast�puj�ca, pospiesznie zacz�� szlachcic. Do Stambu�u dosta�em si� szukaj�c szcz�cia z bursztynami, przy dworze pana wojewody, kt�ry z ostatniem poselstwem je�dzi�. � A c�e� to wasze� handlowa�, a szlachcic?! � ofukn�� ksi���. � Jako �ywo, nie handlowa�em, obroni� si� Krzyski, wioz�em je w darze Su�tanowi, obiecuj�c sobie, i� mi si� za to wywdzi�czy. Ale tam Agi i Magi15 poszachrowali tak, �em i bursztyn�w postrada� i nic za nie nie dosta�. Bawi�c tedy w Stambule, w��czy�o si� szczeg�lniej po grekach. Natrafi�em na jednego, kt�ry handel prowadzi� ze Wschodem. Raz mnie poprosi� na przek�sk� i du�o o swoich podr�ach do Armenii i Persyi rozpowiada�, jakich tam osobliwo�ci napyta�� Mi�dzy innemi, rzecze, dosta�em si� do piwnicy, w kt�rej Noe na konserw� wino stawi�. Pargaminy by�y przy niej �wiadcz�ce, i� Sem i jego potomkowie piwnic� t� w wielkiem poszanowaniu utrzymywali. Ale, cho� jej strze�ono, nie bez tego, �eby kradzie�y nie by�o i z post�pem czasu wysmoktali do kropli, tak �e zosta�y tylko trzy butelki. Owe trzy ostatnie kupi� �w grek Andropulos za wielkie pieni�dze i jedn� z nich cesarzowi austryjackiemu sprzeda�, drug� kr�lowi francuzkiemu, a trzeci�, mo�ci ksi��� chocia� z najwi�ksz� w �wiecie bied� i utrapieniem dosta�em ja, a co si� godnem okaza�o cesarzowi i kr�lowi, Waszej Ksi���cej Mo�ci, mi�o�ciwemu panu, kt�rego nar�d nasz z cesarzami i kr�lami obcemi na r�wni stawi� przynosz�, nie ��daj�c za to curiosum i nektar nic nadto, by mi �aski pa�skie pozyska� i nie�miertelno�ci� m�g� Litwy patrem16, obdarzy�. Rzek�, pok�oni� si�, nog� jedn� naprz�d wystawi�, r�k� odgi�� skin�wszy na pacho�ka, wzi�� od niego owo puzdro i z wielk� gracyj� u n�g ksi�cia je z�o�y�. Ksi��� jak zawsze by� bardzo powa�ny, nawet gdy najpocieszniejsze prawi� rzeczy, tak tym razem niemal og�upia�, oka nie spuszczaj�c z m�wi�cego. � Noego wino, panie kochanku! � rzek� po namy�le mrucz�c, warte g�by� ale jaki� dow�d, �e go Cham dajweldrekiem17 nie podprawi�? �e go grecy, persy i ormijanie nie pofa�szowali? � Piecz�� wierzytelna Noego, kt�ry jak wiadomo powszechnie, rzek� Krzyski niezmi�szany, go��bk� z ga��zk� w pyszczku w herbie swym nosi�. To m�wi�c przyst�pi� do puzdra, kluczykiem je otworzy�, wieko odj�� i ciekawie do ko�a zgromadzonym ukaza� na at�asowem mi�kkiem pos�aniu le��c�, butelczyn�. Stara ona by�a, p�kata, omszona, wcale powa�nie wygl�daj�ca, i mia�a w istociena korku piecz�� z wyobra�eniem go��bki. Ostro�nie podj�� Krzyski precyjoz ten i odda� go w r�ce ksi�cia, kt�ry opatrzywszy ze wszech stron� nazad go g�ow� trz�s�c odda� szlachcicowi. Trwa�o tedy chwil� milczenie, ksi��� sumowa� i chmurno rozmy�liwa�. � Widzisz asindziej, ozwa� si� potem, niewiedzie� co z tem robi�. Samemu pi� niegodzi si�, ludzi cz�stowa� nie ma czem� schowaj sobie asindziej to wino dla kogo takiego co sam pi� ma determinacyj�, dla mnie ono� na nic� � Wszelako, odchrz�kn�� ksi���, poniewa�e� si� trudzi� ku mnie i okaza� szacunek, kt�rego nie lekcewa��, b�d� si� stara� wywdzi�czy�. Prosi� Krzyski bardzo, aby butelk� jego do skarbcu wzi�to, na co ksi��� g�ow� kiwn�� i ad perpetuam rei memoriam18 schowa� kaza�, szlachcica za� na dworze uczciwie podejmowano. Siedzia� tedy tydzie� i dwa jedz�c i pij�c dostatnio, a jak skoro si� rozpatrzy� mi�dzy lud�mi, pocz�� si� wsz�dzie w�widrowywa�, j�zykiem mle�, ksi�cia zabawia�, faworytom pochlebia� i tak si� umia� sta� potrzebnym a mi�ym, i� mu ksi��� Karol da� pomieszczenie we dworku w�a�nie po umar�ym Barwinkowskim19 pozosta�ym. Domek by� niczego, ogr�dek do niego cale nie brzydki i kawa� ��ki, gdzie si� koby�a wypasa� mog�a. Wielk��my mieli w istocie pociech� z tego rezydenta, ale razem zagadk�. Chocia� si� z Krzyskich wywodzi� i wiele o procedencyi20 m�wi�, zna� by�o, �e wiele te� o sobie nie dopowiada�� a z rozm�w co chwila wydawa�o si�, i� by� obie�y�wiat, jakich ma�o. Umia� potrosze wszystkiego, dobrze zgo�a nic, ale o wszelkiej rzeczy j�zykiem me�� tak, i� p�ki do roboty nie przysz�o, zdawa�o si� ka�demu, i� r�wnego sobie nie ma. Ksi���, kt�ry by� w og�le dla ludzi i ludzkich s�abo�ci bardzo wyrozumia�ym, ba do zbytku pob�a�aj�cym, tego furfanta, kt�ry mu si� przypochlebia� wszetecznie, nie lubi�. Dawa� mu gada�, �mia� si�, ale nigdy si� do niego nie zwr�ci�, sam go nie zaczepi�, nie okaza� mu, by by� z niego rad, s�owem zbywa� si� natr�ta jako m�g�. Nic to nie pomaga�o. Krzyski zna� sobie powiedzia�, i� si� w �aski wszrubowa� musi i zuchwale, bezwstydnie nabija� si� ksi�ciu. Przy ka�dem przyj�ciu, w ka�dej okazyi stawa� tak, aby spojrzenie pa�skie go nie min�o, zachodzi�, szy� si�, wkr�ca�, g�os zabiera�, a cho� go czasem spotka�o milczenie, odprawa lada jaka, lub �art czyj, jakby nie s�ysza�. Po�yka� pigu�k� i swoje dalej robi�. W ko�cu obyli�my si� z nim i mniej si� sta� przykrym. Ba�amut by� i k�amca jakich ma�o, ale k�ama� bardzo umiej�tnie, bo nigdy rzeczy z palca nie wyssa�, ale odrobin�, jak�� pochwyciwszy z muchy rozdymaj�c wo�u robi� i gdy go z�apano na fa�szu, zawsze si� z niego na sw�j spos�b wy�ga� umia�. G�b� mia� jak pro�ci ludzie powiadaj�, gdyby cholew�; j�zyk wyprawny, nie zaj�kn�� si�, nie zmi�sza�, nie zarumieni�, a z lud�mi nie gniewaj�c si� nigdy, tak sobie poczyna�, i� �atwowierniejszych bra� jak ryby na w�d�. Dla wszystkich grzeczny, pokorny, pochlebnik, zawsze wes�, niegniewaj�cy si� nigdy za nic, w ko�cu ju� przyr�s� do nie�wie�skiego dworu i chocia� go nikt nie kocha�, cierpiano go i bawiono si� nim, a gdy go nie by�o, jakby nam ju� czego� brak�o. Wszyscy go znali, zna� on te� wszystkich, bo si� przedstawia� i natr�ca� ka�demu� a s�u�y� w ma�ych rzeczach bardzo ochotnie i �wawo. �aden, z pozwoleniem pudel niemiecki wyuczony s�u�y� na dw�ch �apach, tak nie ta�cuje przed swoim majstrem, jak ten przyb��da przed nami sio k�ania� i wdzi�czy�. Jake�my go pierwszego dnia widzieli ubranym, tak ju� potem z ma�emi odmianami, chadza� zawsze, wdzia� tylko nie� kiedy kontusz buraczkowy a �upan niebieski, a szarawary ��te, bo pstro musia�o by� koniecznie. Przy ko�paczku kitka je�li nie ta,.. to inna, ale daleko widna. �mieli si� z niego, raz nawet na teatrze go kt�ry� z aktor�w wyimitowa� doskonale, �e si� za boki trzymano, cho� i on tam siedzia�. Ale my�licie �e si� pogniewa�?, gdzie za�, poszed� do aktora kt�ry si� a� schowa� gdzie� ze strachu, u�ciska� go, podzi�kowa� mu i rzek� do dr��cego ze strachu. � �To by�o bardzo, bardzo �adnie, mi�y panie G�ska, ale Wa�pan trzyma�e� si� pod bok ot tak� a ja si� nie bior� za bok nigdy, abym kogo przypadkiem �okciem nie potraci�, nie jest to w mym charakterze.� Poczem sk�oni� si� i poszed�. By� wcale nie g�upi, czasem dowcipny� a zreszt�, co w nim siedzia�o pod t� skorup� pstr�� nikt nie wiedzia�. Pl�t�, �e by� z Rusi, wskazywa� okolice, a okazywa�o si� potem, �e jako �ywo, nikt go tam nie zna�, ani widzia�. Ksi��� �Panie kochanku� nazywa� go � sukcesorem Noego, i pod tem imieniem chodzi� we dworze. Najprzykrzejszem to ksi�ciu by�o, co on sobie wybra� w�a�nie dla przypodobania si� jemu. Gdy ksi��� w dobrym by� humorze, lubi� opowiada� dykteryjki na poz�r niedorzeczne� ot� Krzyski mu potakiwa�, dorabia� do nich kontynuacyje, poklaskiwa� do zbytku, a gdy si� tylko odezwa�, ksi��� wraz milkn�� i pos�pnia�. Raz si� tak sta�o, �e ksi��� wedle zwyczaju opisywa� jak si� do nieba dosta� i co tam widzia�; nieostro�ny Krzyski te� pocz�� z r�nych beczek swoje nad tem komentarze, a tu� wojewoda zamilk�. Koso spojrza� i jak mak sia�. By�o to po wieczerzy. Rozeszli si� zaraz wszyscy, zosta�o nas kilku, jenera� Fryczy�ski, ja, de Larzac21 komendant fortecy, Puzyna, kt�rego ksi��� bardzo lubi�, niejaki Macewicz i Zab�ocki. Mieli�my nazajutrz polowa� w Nalibokach22, wi�c si� jeszcze trzeba by�o rozm�wi�, jak i kiedy jecha� mamy. Ale zamiast tego ksi��� kt�ry milcza� pos�pnie, rzecze w ko�cu do Puzyny. � A! m�j kniaziu, kniazieczku23, panie kochanku, ktoby mnie od tego Krzyskiego uwolni�, da�bym mu konia z rz�dem� Ko�ci� w gardle mi siad�, panie kochanku, patrze� na niego nie mog�, czysty arlekin24� Widzia�em gdzie� podobniute�kiego we W�oszech na scenie. Ale to, panie kochanku, godzin� jak� po�mia� si� z takiego djab�a dobrze, a nosi� si� z nim dzie� w dzie� za nadr�25� doje! panie kochanku! doje! za grzechy! � Ale mo�ci ksi���, zawo�a� Puzyna, c� �atwiejszego, jutro mu przez marsza�ka dworu kaza� powiedzie�, �e go ksi��� pan �egna, a da� mu jeszcze dziesi�� dukat�w na drog�, to go nie zobaczemy. � O nie! tak, to nie, odpar� ksi���, to nie po radziwi��owsku, tak niemo�na, trzeba �eby sobie dobrowolnie jecha� z Nie�wie�a. � A kiedy mu tu dobrze! i prochem go nie wykurzy nikt, zawo�a� Zab�ocki. � Niech mu ksi��� da gdzie w lasach pi�� chat do�ywociem, pojedzie i b�dzie po nim, doda� Fryczy�ski. � Jabym mu dziesi�� da� na dziedzictwo� westchn�� ksi���, ale, czy on g�upi, panie kochanku, g�odem mrze� na dziesi�ciu chatach. � Kiedy sobie �yje jak pan� Zadzier�awi�by folwarczek i powr�ci�� Zreszt� niechby ju� sobie jad� i pi�, doda� z bole�ci� ksi���, aby mi si� nie w�cibia� nieustannie, panie kochanku. A to, gdzie go nie posiej� wyro�nie� � E! mrukn�� Zab�ocki, gdyby� wasza ksi���ca mo�� da� plenipotencyj�26 na pi�mie, ju� by�my go wykurzyli. � Ale bo! zaraz wykurzyli! sprzeciwi� si� Radziwi��, jeszcze bym ja go s�owem jednem si� pozby�, gdybym tylko chcia�.. ale nie mo�na inaczej, tylko na dobry spos�b si� go pozby�. Puzyna si� zamy�li� i po chwili powiada. � Wie ksi��� wojewoda co? � Krzyski ten pono ma wielki do o�enienia apetyt, a nie idzie mu o nic tylko, �eby ciep�� jejmo�� dosta�, �eby nie pracuj�c �y� sobie dostatnio. Czy� to tu w Nie�wie�u takich rezydentek braknie, coby si� rado za m�� wyda�y, aby stare regestra grzech�w pokry� ma��e�skim kobiercem? To go o�eni�!! � No! no! rzek� ksi��� smutnie� mnie si� zdaje panie kochanku, �e on i od �ony by si� wyrwa�, aby mi tu na karku siedzie�, panie kochanku! Na tem si� rozmowa sko�czy�a, bo ju� przysz�a by�a godzina ksi�cia, o kt�rej zwykle do sypialni odchodzi�; nazajutrz pojechali�my do Nalibockiej puszczy, po tem ksi��� fabryk� szklarni� ogl�da�, gdzie mu w�a�nie ogromn� wann� leli z niebieskiego szk�a do k�pieli. Rozmowy tej zda�o si� ma�o kto zapami�ta�, i nic z niej nie wysz�o, ale w Nie�wie�u by�o tak, i� ci co kochali ksi�cia jegomo�ci, s�owu jego najmniejszemu na ziemi� pa�� nie dali� ani o niem zapomnieli. Czego sobie ksi��� �yczy�, musia�o si� sta�, chyba by cale niepodobnem by�o� Tymczasem Krzyski po swojemu kr�ci� si� we dworze� Jakem powiedzia� wy�ej na rezydentach w Nie�wie�u i na rezydentkach te� nie zbywa�o cale. Kobiet dw�r by� pe�en z dawniejszych czas�w jeszcze po matce i po siostrach27 ksi�cia pozosta�ych, wychowanek, krewnych, s�u�ebnych, szlachcianek dobrego nawet rodu, ubo�szych, maj�tniejszych, m�odych, starych, i by�o w czem wybiera�. Ma��e�stwa pod wysok� protekcyj� ksi�cia kojarzy�y si� nieustannie. M�odzie�y nie brak�o, starzy te� na �w lep niewie�ci bra� si� dawali, ma�o kt�ry miesi�c up�yn��, �eby�my na weselu nie pota�cowali. A trzeba wiedzie�, �e gdy kt�ra z panien ze dworu za m�� sz�a, naprz�d cz�sto g�sto bra�a posa�ek, albo pensyj�, albo do�ywocie, albo wie� zastaw�28, w najgorszym razie wypraw� i pod poduszk�29 co�, a wesele odprawywano w zamku. Ksi��� zawsze rol� starosty na siebie przybiera�, uczta wspania�a z ta�cami, pijatyka i teatr i ba�� a czasami jeszcze przenosiny sprawiano. Miedzy innemi mieszka�a na zamku panna Zoryna Piskulska.. By�a to swojego czasu pi�kno�� tak znakomita, i� dla niej ludzie szaleli i w �by sobie strzelali. Jakim sposobem z�o�y�o si�, i� mimo to za m�� nie wysz�a, trudno odgadn��. Naprz�d, �e dla tej pi�kno�ci bardzo g�ow� wysoko dar�a, a po cichu ludzie szeptali, i� si� w niej sam ksi��� swojego czasu kocha�� Mog�o to by�, mog�o nie by�, pewna rzecz, i� miano dla niej szczeg�ln� konsyderacyj�, pocz�wszy od ksi�cia samego, kt�ry j� w r�k� ca�owa�, co na moje oczy widzia�em. Panna Zoryna na�wczas mia�a mo�e lat pod czterdzie�ci, mo�e wi�cej, ale nie wydawa�a si� starsz� nad to. Owszem by�a jeszcze bardzo pi�kn� i zakonserwowan� osobliwie. Osoba by�a wzrostu s�usznego, kibici cudnej, trzymaj�ca si� prosto i co� wchodzie, a ruchach maj�ca kr�lewskiego. G�ow� nosi�a do g�ry podj�t�, a oczy przys�onione, z g�ry te� na �wiat patrza�y. Chodzi�a wystrojona niezmiernie, ufryzowana zawsze, ur�owana, wybielona, z muszkami, wonia�o od niej z daleka, a n�k� mia�a s�awn�, bo w trzewiczkach na korkach chodz�c, gdy po sobie �lady zostawi�a na piasku, nie by�y d�u�sze od dzieci�cej r�ki. Garderob� mia�a prawdziwie ksi��c�, nie wiem czym j� dwa razy w jednej sukni widzia�, przy tem kocha�a si� w klejnotach i cho� nie wiele ich nosi�a, bo si� odziewa�a bardzo smakownie, zawsze one oczy zwraca�y. Co do innych przymiot�w, ma�o kto m�g� co powiedzie� o pannie Zorynie, bo te� ona nie wiele z kim m�wi� raczy�a i przestawa�. Niegdy� �piewa�a bardzo pi�knie, potem gdy g�os jej si� zmieni�, zaprzesta�a. Gra�a na klawicymbale30 arte31, a ci, co dobrze byli poinformowani powiadali, �e te� i j�zyki r�ne posiada�a i ksi��ki jej nie by�y obce, bo nawet dla teatrum nie�wie�skiego, t��maczy�a sztuki. Rodzic�w, ani bli�szych krewnych panna Piskulska nie mia�a, opr�cz jednego brata, domatora, kt�remu ksi��� wie� puszcza� dzier�awi}. Jeden raz w rok przyje�d�a� si� submitowa� ksi�ciu, ale rych�o si� go pozbywano, bo mia� szkaradny defekt: j�ka� si� przebrzyd�e, a gdy si� zaj�kn��, plu�, kaszla�, dostawa� niemal konwulsyi, p�ki s�owa nie wykrztusi�. �eby� znaj�c to do siebie milcza�, ale nie, gadu�a by�, �e mu si� g�ba nie zamyka�a. Niekiedy ca�y frazes jaki przejecha� nie potkn�wszy si�, no i dobrze, a tu� jak go tam co� poci�gn�o za j�zyk, cho� siad�szy p�acz.. zaczyna�a si� taka historyja, �e niewiedzie� co by�o pocz��, napada�a go niemal w�ciek�o��. A gdy si� kto roz�mia�, got�w by� zaraz szabli dobywa�. To te� tego niewygadanego braciszka panna Zoryna jak mog�a najpr�dzej si� z Nie�wie�a zbywa�a. Fortuny zna� nie mieli po rodzicach, tylko wiadomem by�o, i� ksi��� przed aktami w S�ucku prostym d�ugiem: wzi��em, po�yczy�em, do r�k w�asnych odliczy�em, zezna� pannie Zorynie pi�� tysi�cy czerwonych z�otych, od kt�rych procent regularnie op�acano. A �e pr�cz tego pobiera�a pensyj� jako rezydentka i przyjaci�ka siostr ksi�cia jegomo�ci, prezenta znaczne co �wi�ta, co Nowy Rok, na imieniny, a �ycie nic nie kosztowa�o, dworzanie cenili j� lekko na dziesi�� tysi�cy czerwonych z�otych. Wiedziano i to, �e gdyby si� by� kt�ry o�eni� nie chybi�a by go co najmniej tania dzier�awa wielkiej w�o�ci, mo�e i co lepszego. Pomimo tych oczywistych korzy�ci pi�kno�ci i zalet osoby samej, nikt si� tam ani wa�y�. Wiedzia� to dobrze ka�dy, i� si� pod pantofel dostanie, a komu� swoboda nie mi�a. Wiedziano to te� od ochmistrzyni starej pani Wy�y�skiej, kt�ra j� od m�odu zna�a i by�a z ni� najlepiej, prawie za matk� jej s�u��c, �e si� panna Zoryna Piskulska, wyda� za m�� pragn�a bardzo� no, ale za lada kogo nie, o imi� jej szczeg�lniej sz�o i o prezencyj� tak�, �eby si� za gbura nie wstydzi�a, bo mia�a znajomo�ci i przyja�ni a� po kr�lewskich dworach. Zab�ocki i Macewicz szczeg�lnie do serca wzi�li, �eby co z tym nieszcz�snym Krzyskim zrobi�. Jednego wieczora siedziemy w marsza�kowskiej sali na dole, a by�o nas tam si�a. Jedni grali w maryjasza, drudzy w warcaby i szachy. By� te� i Krzyski, ale z nim nikt do kart nie siad�, bo z niemi robi� co chcia�. Kilka razy nam pokazywa� takie z niemi sztuki, �e rzek�by� djab�a mia� w r�kach: dobywa� jak� za��da�, mienia�, pstrykn�� tylko, lata�y mu na zawo�anie. �yka�, z gard�a wyci�ga�, oczewista, �e z nim gra� nie by�o sposobu. Chodzi� tylko od jednego do drugiego, to tu, to tam s��wkiem i uk�onem si� zalecaj�c. W tem patrz� ja, przyst�puje do niego Zab�ocki. Trzeba go by�o zna� jakem ja zna�, �eby si� domy�le�, i� nie bez kozery. Zab�ocki by� marsowaty cz�ek, ��ty, chmurny, poczciwy z ko��mi, ale filut jakich ma�o. A kroku w �yciu darmo nie zrobi�. Z Krzyskim te� dot�d cale si� nie wdawa�. Sta�em nieco poda�, s�ysz� tak� rozmow�. M�wi Zab�ocki � Du�o� wa� pan �wiata schodzi�, nie ma�o wydepta� podeszew� czy te� jegomo�ci nigdy na my�l nie przysz�o si� o�eni�? Krzyski obejrza� si�, obliza�, ruchome brwi poskoczy�y mu do g�ry i opad�y� machn�� r�k�. � Wiesz, panie Strakczaszycu32, (tak Zab�ockiego honorowano) rzecze, �e w �yciu mem ma�o o czem wi�cej my�la�em jak o �eniaczce. Do tegom wzdycha�, ku temum zmierza�, pracowa�em, zabiega�em, kocha�em si�, bi�em� � Czy�e� si� Waszmo�� kiedy w �yciu bi�; zapyta� Zab�ocki. � A to pi�knie! zawo�a� Krzyski, a c�bym ja by� za szlachcic, �ebym cudzego mi�sa nie probowa� i swojego nie nastawi�! Ale wracaj�c do rzeczy, jedno mi si� w �yciu nie udawa�o, �adna mnie kobieta nie chcia�a� � Westchn�� � Mieli szcz�cie i starsi i poczwarniejsi odemnie, bo, nie zawsze by�em w czarnem �cierwie33 jak dzisiaj� udawa�em si� i do ubogich i do niem�odych� ka�da si� Krzyskiego zl�k�a. � A ja nie znajduj�, �eby� jegomo�� znowu by� tak wstr�tliwy, albo taki straszny, rzek� Zab�ocki. � Jednak�e taki ju� m�j los! zawo�a� Krzyski i my�l� w celibacie �ywota dokona�. � To by ju� prawdziwie by�o szkoda i dla imienia i dla plemienia34, rzek� seryjo niby Zab�ocki. Pomilcza� chwil� a potem rzecze do Krzyskiego � Ino Waszmo�� mnie pos�uchaj, to my ci� tu w Nie�wie�u o�eniemy. � Zgoda, ino z jedn� restrykcyj�, odezwa� si� Krzyski, o�eni� si� z kim chc�, ale musi si� jejmo�� we mnie pokocha� a ja w niej. � Du�o asindziej pretendujesz, u�miechaj�c si� powiada Zab�ocki, do szcz�cia dosy� po�owy tego, ale i to by by� mog�o. Pomilczeli chwil�, a� znowu m�wi Strukczaszyc: co mi pan powiesz o pannie Izabelli Kurzance? Panna Izabella trzeba wiedzie� mia�a lat szesna�cie i pi�kno�� by�a osobliwa, wychowywa�a si� jako sierota w Nie�wie�u, po Kiszkach35 b�d�c krewn� radziwi��owsk�. Mia�a trzykro� posagu a wygl�da�a jak r�yczka polna. Krzyski oczy ogromnie wytrzeszczy�. � �artujesz jegomo��, czy drogi pytasz? rzecze. � Nie �artuj�, odezwa� si� marsowato jak zawsze Strukczaszyc, dla czego� by� nie mia� si�gn�� wysoko? Masz imi� pi�kne� sam jeste� niczego� no, � i na sprycie nie zbywa. � Alem za stary! rzek� Krzyski. � No, to panna Szerczy�ska? Szerczy�ska by�a ospowata, z�a, ale dowcipna, w s�owie dosta�a ka�demu, j�zyka jej obawiali si� wszyscy. Mimo to, ludziom wielu swoj� �mia�o�ci� u ksi�cia pomaga�a. Ksi��� ucieka� przed ni� ale j� lubi�. � Panna Szerczy�ska! panna Szerczy�ska� widzisz panie Strukczaszycu, rzecz by potrzebowa�a wielkiego namys�u, odezwa� si� Krzyski. Naprz�d trzebaby do�wiadczy� czy si� cz�owiek do jej twarzy przyzwyczai, potem czy j�zyk wytrzyma, na ostatek� czy ona� bo wymagaj�ca� � Ale osoba stateczna, energiczna i wielkich przymiot�w. � Nie odrzucani i tego, byle kochanie przy tem by�o. � Konkuruj asindziej o zmroku� rzek� Strukczaszyc. � Kiedy oczy mam kocie, u�miechn�� si� Krzyski; ale rzek�szy to pocz�� Zab�ockiemu r�ce �ciska�, dusi� i ca�owa� go po ramionach, dzi�kuj�c za przyja��. Zna� w�r�d tych czu�o�ci na ucho mu Strukczaszyc szepn��. No, a panna Zoryna� to� to ju� cho� na kr�lewskie pokoje. Krzyski to pos�yszawszy, tak� min� zrobi�, �e chyba jej opisa� nie potrafi�. Wyra�a�a ona, �e chcia�by i nie �mia�, �e wysokie progi na jego nogi� �e o tem nie ma co i m�wi�. Zab�ocki go tedy pod r�k� wzi�� i uprowadzi� i ugadywa� przesz�o p� godziny z nim si� wodz�c� a szepta� mu co�, a radzi�, a� gdy si� rozstawali ujrza�em na twarzy Krzyskiego, i� go Strukczaszyc bodaj op�ta�. Poszed� zamy�lony, zadumany, niezwa�aj�c na ludzi� Zna� wa��c co mu ten w uszy nak�ad�� Nazajutrz by�a reprezentacyja w teatrum, z baletem� ksi��� Jegomo�� w swej lo�y siedzia�, doko�a dw�r i ca�a p�e� niewie�cia. �e z familii ksi���cej nikogo nie by�o, panna Zoryna Piskulska niemal pierwsze miejsce zajmowa�a. Przysz�a wystrojona �licznie, co u niej nie nowin� by�o, siad�a wyprostowana, a �e w sali nieco by�o gor�co, pocz�a si� wachlowa�. Ju� to nie darmo powiedziano, i� charakter niewiasty pozna� naj�atwiej z tego jak si� z wachlarzem obchodzi� umie� bo wachlarzem gada, �mieje si�, gniewa, zaleca, wabi� i dokazuje co zechce. W r�kach panny Zoryny �w kawa�ek skrobanego drewna z papierem malowanym chodzi� jako �ywy. Umia�a si� nim zakry�, z nim pie�ci�, przys�oni� twarz, aby oczy tylko rani�y, wzrok natr�tny odepchn��, aktorom okaza� ukontentowanie lub oboj�tno��, a z onej gry wachlarza ju�by w niej ka�dy m�g� pozna�, �e niepospolit� by�a kobiet�. Wszyscy te� tego dnia, nie wyjmuj�c i ksi�cia, pogl�dali na ni�, bo si� kr�lewsko pi�kn�, wydawa�a. Patrz� Krzyski siad� w rogu naprzeciwko niej, wystrojony jaskrawo, i jak w t�cz� w ni� oczy wlepi�. Ot� druga komedyja pomy�la�em sobie, co te� to z tego b�dzie. Zrazu widz� panna Zoryna ani spostrzeg�a adoratora nowego, mia�a ich jeszcze podostatkiem, cho� w czwartym krzy�yku. Ale �e jej oczy biega�y po sali cho� zdawa�y si� nie rusza� nawet, schwyta�y go na gor�cym uczynku. My�la�a sna�, �e to przypadek i pomin�a go wzrokiem. Po chwili, znowu zerk, m�j Krzyski jak w t�cz�, panna si� odwr�ci�a niby nie patrzy, udaje, �e w t� stron� ani si� zwraca, ale widz�, �e go obserwuje. A ten jak usiad�, jak si� zapatrzy�, tak nieruchomy niby wryty na kontemplacyi jej oblicza skamienia�. Kiedy niekiedy tylko, zna� mu dokuczy�o tak w miejscu oczy trzyma�, brwiami machnie, g�b� westchnie i patrzy a patrzy. Panna si� zas�oni�a wachlarzem, ale przez szpary doskonale mog�a widzie� Krzyskiego, kiedy mo�e z uwag� mu si� nie przypatrywa�a wprz�dy, j�a wi�c pilno go obserwowa�. Ale g��wk� mia�a tak wykr�con�, i�by� przysi�g�, �e na teatrum ma oczy i uwag� zwr�cone. Krzyski zna� si� widzeniem tej pi�kno�ci coraz mocniej upija�, bo mu si� twarz mieni�a jak niebo na pogod�, nawet wypi�knia�. Zrobi� si� jaki� czu�y, melancholijny, o mi�osierdzie wo�aj�cy. Po ustach panny Zoryny u�mieszek lata�, szyderski zrazu, potem jakby go mr�z �ci��; wypowa�nia�a panna, westchn�a sobie privatim36 i znowu j�a si� Krzyskiemu przypatrywa�, zawsze przez wachlarz. Ten z niej ocz�w nie spuszcza�. Scena ta odbywa�a si� tak, i� ma�o kto j� m�g� widzie� i rozumie�. Mnie ciekawo�� bra�a, bom sobie z boku w twarzach jako w otwartych czyta� ksi��kach. Nagle wachlarz spad�, oczy panny Zoryny skierowa�y si� otwarcie, �mia�o na Krzyskiego i powiedzia�y mu � Daj�e sobie asindziej pok�j i ruszaj z Bogiem sk�de� przyszed�. Wyprostowa�a si� jeszcze sztywniej i pocz�a, ruszywszy lekko ramionami, na teatrum ju� jawnie tylko uwa�a�. Ale Krzyski, tak odprawiony, uparty by� i swoje; patrzy a patrzy, jakby j�, ju� zje�� pragn��. Pannie po ustach polecia� u�mieszek dumny, pogardliwy i szybko zerkn�a na niego tylko, a potem na scen�. Siedzia�a przy niej Szerczy�ska, pocz�y co� szepta� i �mia� si�, oczki czarne Szerczy�skiej polecia�y w g�r� na owego Krzyskiego i uszczypn�y go, ale by� cz�ek wytrzyma�y i nie da� si� Panny si� �mia�y, a on kontemplowa�. Na ostatek balet si� sko�czy�, a by� turecki, bardzo przedziwny i s�awna w nim swego czasu panienka, prosta ch�opka z pod O�yki, �u�lanka, ta�cowa�a Su�tank�, tak �e zjad�by� j� tam, tak jej by�o �licznie, ksi��� si� lubowa� w niej, bo to by�o istne cacko i gdyby nie to, �e r�ce mia�a ch�opskie, to by do greckiego pos�gu by�a podobna. Zmar�a potem z pleury37, wyta�cowawszy si� zim� do transpiracyi38 i zimnej napiwszy wody. Du�o po niej ludzi p�aka�o. Jak pi�kna by�a, tak dobra, istny anio�, ino r�ce mia�a ch�opskie. �u�lanka tego wieczora cud�w dokazywa�a, ksi��� jej pos�a� naszyjnik koralowy. Sko�czy� si� tedy �w balet i wyszli�my na wieczerz� wszyscy, mnie ciekawo�� bra�a, czy te� na sali Krzyski si� do panny Piskulskiej zbli�y� odwa�y. Wszyscy jeszcze byli �u�lank� zaj�ci, ksi��� w doskona�ym humorze opowiada� jak na teatrum w Medyjolanie widzia� Angelin�39 pewn�, kt�ra w powietrzu skoczywszy, dwa razy si� skr�ci�a nim na ziemi� spad�a, wchodzimy do sali jadalnej, st� w pogotowiu, g�odni wszyscy, wi�c do mis. Zwykle Krzyski nie by� do nich ostatnim, tym razem patrz�, podaje krzes�o pannie Piskulskiej, kt�ra usta zagryz�a, popatrzy�a na� zbliska i podzi�kowawszy usiad�a. Ten, o jedzeniu nie my�l�c, stan�� za krzes�em. Patrz�, Szerczy�ska �okciem tr�ca pann� Zoryn� i oznajmuje jej, �e kawaler na s�u�bie, ale Piskulska g�o�no gadaj�c, ani si� ju� obr�ci�a. Nie chcia�a go sna� o�mieli� do zbytku. Chocia� na straconym posterunku m�j Krzyski dotrwa�, talerze zmienia�, podskakiwa�, s�owa nawet dobrego nie dosta�, a wieczerzy nie jad�. Znaj�c �o��dki rezydent�w, mog�em oceni� z tego, �e co� na seryjo my�la�, kiedy kolacyj� po�wi�ci�, p�niej ju� pono tylko p�pek od g�si dosta� i troch� pa�ek nieogryzionych, ale obowi�zku dope�ni�. Uwa�a�em te�, i� Zab�ocki z boku bardzo pilno si� ca�ej grze przypatrywa�. Gruchn�o tedy nazajutrz po ca�ym Nie�wie�u, i� si� sukcesor Noego chce z pann�. Piskulsk� o�eni�, ale nikt tego inaczej nie bra� ino na �arty. Znano pann� Zoryn�, �e wysoko bardzo patrza�a i Pan B�g j� wcale na �on� dla takiego Krzyskiego nie stworzy�. Nikomu do g�owy nie przysz�o, a�eby z tego mia�o co� by� na prawd�. We dworze najmniejszy odg�os zaraz ksi�ciu raportowano, wi�c tego� wieczora doniesiono ksi�ciu do poduszki o ca�ej sprawie, a ubrali j� dworacy, jak to oni umiej� i z�o�ono na Zab�ockiego, �e to on pono w�dk� za�o�y�. Ksi��� ramionami ruszy� tylko i kr�tko bardzo rzek�. Kiep, panie kochanku! Ksi��� wstawa� rano, modli� si�, pi� polewk� winn�, lub kaw� i cz�sto w pikowym szlafroku, nakszta�t dostatniego staro�wieckiego kontusza zrobionym, chadza� d�ugo, bo mu oficyjali�ci, sekretarze, rz�dcy i tchn�� do po�udnia nie dawali. Tego dnia jak skoro wsta� i umy� si�, kaza� Zab�ockiego wo�a�. Znaleziono go w stajni i jak sta� jeszcze koniem pachn�cy, przyszed� do ksi�cia. � A to ty! rzek� ksi���, gro��c mu na nosie, a to ty, przecie! c�e� to najlepszego zmalowa�. � Co, mo�ci ksi���? spyta� Zab�ocki, bo mi to sam potem opowiada�, � Jeszcze si� zapierasz! panie kochanku! ofukn�� Radziwi��, co ci za koncept przypad� do g�owy, swata� pann� Ciwun�wn�40 temu cyganowi Krzyskiemu? h�? Zab�ocki sta� strapiony, ksi��� chodzi� po sypialni, jakby tem by� bardzo obra�ony. � Przypi�� kwiatek do ko�ucha! panie kochanku! dobry jeste� do kojarzenia ma��e�stw� Przecie� Ciwun�wna czego� mo�e lepszego warta, panie kochanku, ni� takiego przyb��dy? Ale� mi si� spisa�! � Ale ja mo�ci ksi���, wcale si� w to nie wdawa�em! rzek� Zab�ocki. � Nie ju�ciby te� Krzyski mia� zuchwalstwo sam oczy podnie�� na ni�, gdyby� asindziej prochu na panewk� mu nie podsypa�, panie kochanku. Kto a�ci o to prosi�? � Ale mo�ci ksi���? � Ale nie k�am�e, panie kochanku, bo� ty to sprawi�, przerwa� Radziwi��. Gdzie�e� mia� oczy i zastanowienie, tego murzyna prowadzi� do Ciwun�wnej Zoryny, kt�ra przecie�� Ksi��� a� sapa�, postrzeg� Zab�ocki, �e bodaj w nim pami�� dawnych amor�w, o kt�rych m�wiono, nie wygas�a. Pomy�la� te�, i� si� ksi��� obrazi� samem przypuszczeniem, �eby taki drab si�gn�� po r�czk�, kt�r� on ze smakiem niegdy ca�owa�. Widz�c to Zab�ocki, postanowi� si� wywin�� b�d� co b�d�. Ruszy� ramionami i z t� surow�, zakwaszon� min� jak� zawsze mia�, przerwa� ksi�ciu. � Prawdziwie nie wiem, kto ksi�ciu Jegomo�ci m�g� tak� bajk� sple��, ale ja przecie� w swaty i dziewos��by si� nie bawi�. To nie moja rzecz, to Wojnarowicza departament, prosz� mnie daremnie nie krzywdzi�. � Wa�pan s�dzi�e� mo�e, i� mi, panie kochanku, zrobisz przys�ug� wielk�; �em narzeka� na tego natr�ta Krzyskiego, wi�c go o�eni� z Piskulsk� i w �wiat wyprawi�. Ale� ruszy� konceptem. � Mo�ci ksi���, ja ani konceptem, ani niczem nie rusza�em, rzek� Zab�ocki, prosz� mnie niewinnie nie oskar�a�. � No, to kt� to zrobi�! prosz�! kto! pytam kto, panie kochanku! zawo�a� ksi���. � Albo ja wiem! � Zawo�aj Wojnarowicza, panie kochanku, b�d� s�dzi�.. Zab�ocki rad, �e si� wyrwie po Wojnarowicza ruszy�. Kto Wojnarowicza Tadeusza nie zna�, temu go ci�ko b�dzie odmalowa�, bo nale�a� do tych ludzi, po kt�rych gdy ich wiekuisty garncarz w formie ula�, rozbi� j�., aby drugiego takiego orygina�a nie by�o. W jednym nim siedzia�o mo�e dziesi�ciu, ale wszyscy uczciwi ludzie. Przychodzi�y na niego dnie, �e si� tylko modli� i wygl�da� na pobo�nego p�tnika, to znowu tygodniami ca�emi dzicza� na polowaniu, potem siad�szy gra� dzie� i noc zapomina� je�� i pi� a� mdla�, i rok w r�k� kart nie wzi�� zakl�wszy si�; gdy si� kocha� to do szale�stwa, gdy processowa� to do w�ciek�o�ci, a wszystkiego w �wiecie popr�bowawszy na s�abo�ci ludzkie i biedy lito�ciwym by� jak �aden. Z ksi�ciem bywa�o to si� kocha�, to si� k��ci�, �egna�, dw�r opuszcza�, na wie� jecha� a ksi��� po niego, przeprasza� i nazad prowadzi�, bo go bardzo lubi�. W�r�d tych fantazyj jedn� mia� sta��, ludzi kojarzy� i �eni�, byle jak, ale koniecznie stu�� wi�za�. � Bo to mosanie, wszystko z�e z tego, mawia�, i� si� ludzie nie dosy� �eni�, jako jest przykazanie Bo�e. Jako �ywo nie pewien siebie cz�owiek i nie wie kim jest p�ki si� nie o�eni i nie przejdzie przez ogie� probierczy. Wszystko z�e z tego, mosanie, powtarza� wszystko z�e� polak�w wkr�tce nie stanie� A mimo to trzeba wiedzie�, �e Wojnarowicz sam by� nie �onaty i jak� mi�o�� nosi� w sercu, kt�rej si� pono pozby� nie m�g�. Ludzie powiadali, �e si� szalenie kocha� w ubogiej dziewczynce, krewni mu odradzili ma��e�stwo, on te� sam zl�k� si� niedostatku, gdy panna potem za m�� wysz�a a mi�o�� zgasi� si� nie da�a, Wojnarowicz cierpia� mocno i zapomnie� nie mog�c, losy swe przeklina�. Nadto by� dobrym katolikiem, a�eby matk� dzieci kusi� rozwodem, a nieszcz�liwy by� bez niej ca�e �ycie. St�d owo jego nap�dzanie do o�enku. Przytem jeszcze by� impetyk i werydyk41 jak rzadko, ksi�cia kocha� bardzo, nawet mu �ycie uratowa� na polowaniu, gdy go o w�os nied�wied� nie rozszarpa�, ale mimo najwi�kszej czci i przyja�ni dla Radziwi��a rzadko rozmowa mi�dzy niemi sko�czy�a si� bez k��tni. Wojnarowicz sta� we dworku na miasteczku. Zab�ocki pobieg� do niego i zasta� gdy mu cyrulik g�ow� podgala�. � Dzie� dobry. � A co tam? � Ksi��� prosi, a pilno. � No, ju�ci nie p�jd� nie sko�czywszy operacyi, a co to tam za sprawa? � Nie wiem. � M�w no m�w, cyrulik wie pewnie tyle co i my, sekretu dla niego niema. � E! to tam co� idzie o pann� Piskulsk�, rzek� Zab�ocki, niewiem co si� sta�o temu cyganowi Krzyskiemu, �e pono do niej cholewki smali, ksi�ciu to nie w smak. Pos�dzi�, �em ja go ze smyczy spu�ci�, a jam na Wa�pana z�o�y�, �e chyba wy, bo ja si� w swatanie nie wdaj�. Wojnarowicz tak si� �mia� zacz��, �e cyrulik brzytw� odj�� musia� aby mu ucha nie uci��. � Dobrys, rzek�, dobry�; jak bieda to na Wojnarowicza, ale, mosanie chocia�em ja skory do kojarzenia ma��e�stw, o podobnych nie �ni mi si�. Panna Piskulska ju� dobrze zasuszona, Krzyski te� nie m�ody, para niedobrana i na licho si� to zda�o. � Ksi��� te� gniewa si�. � To si� znowu nie ma czego gniewa�. A no czekaj, niech si� kosowica42 sko�czy, p�jdziemy. Spojrza� na cyrulika i da� sobie spokojnie �ba dogoli�, potem umywszy si�, ubrawszy, poszli na zamek razem, ksi��� a� przez okno z niecierpliwo�ci wygl�da�. Wojnarowicz jakby naumy�lnie powoli si� ci�gn��. W progu spotkali si� z ksi�ciem, Wojnarowicz jakby na umy�lnie wdzia� na si� albe�ski mundur43 przyjacielski. � Widzisz, widzisz, Wojnarowicz, szatan ci� spokus czy co? pocz�� ksi���, po co ci znowu swaty i jeszcze takie niesprz�g�e? panie kochanku. � Jakie swaty? co za swaty? powoli pocz�� obwiniony, o Bo�ym �wiecie niewiem. � A no, Krzyski si� do panny Zoryny zaleca, panie kochanku. � A mnie co do tego? spyta� Wojnarowicz. � Kt� mu to poddmuchn��? � Albo ja wiem� � Dosy�, �e mi�dzy wami, panie kochanku, siekierka zgin�a, westchn�� ksi��� �ami�c r�ce. Sam powiedz Wojnarowicz, jest w tem najmniejszy sens? panna wychowana do �wiata, a to bodaj czy nie cygan wypoliturowany. Mo�ci ksi���, odpar� Wojnarowicz sensu nie ma to pewna, ale nie zawsze szcz�cie bywa z sensem, i sens w szcz�ciu. A je�li serce zagada�o? Chyba kiesze�, panie kochanku! rzek� ksi���, to przechera jest ten Krzyski, ja go nie lubi�, a pann� Zoryn� szacuj�. � Za pozwoleniem, c� si� tedy sta�o? czy si� o�wiadczy�? spyta� Wojnarowicz�. � Nie. � Czy co sp�ata�? � Ale nie. � O c� wi�c idzie? bo dalipan nie rozumiem, zawo�a� przyby�y, ksi�ciu si� bodaj co przy�ni�o. � Ca�y wiecz�r w ni� patrza� jak w t�cz�, a u kolacyi sta� za jej krzes�em. Wojnarowicz splun��. � Mo�ci ksi���, odezwa� si�, ja codzie� na ksi�yc patrz�, kiedy tylko jest na niebie, a przecie nikt mnie nie pos�dza, �ebym si� z nim chcia� �eni�. Zreszt�, za pozwoleniem: a gdyby panna Piskulska tego samego chcia�a? � Toby zwaryjowa�a chyba, panie kochanku, odpar� ksi���. � A gdyby zwaryjowa�a? przekomarza� si� Wojnarowicz dalej. � Panie kochanku, przerwa� ksi���, w pasyi, daj�e mi pok�j, bo b�d� z�y. Wojnarowicz w�sa pokr�ci�, zimny i nieporuszony, bo dowiedzion� rzecz� by�o, �e gdy ksi��� si� sierdzi� on styg� umy�lnie, i zawsze go tym sposobem do wi�kszej jeszcze pasyi doprowadza�. � Mam honor Wasz� Ksi���c� mo��, pana mojego mi�o�ciwego, po�egna� i �askawej jego pami�ci a protekcyi si� poleci�, rzek� z pok�onem po chwili. � Nie, bo tu taki w Nie�wie�u d�u�ej mieszka� nie mo�na. Byle co, zmaluje kto jakie licho, na Wojnarowicza jak w dym, w ko�cu tego ju� nadto i znie�� nie mo�na. Na pochy�e drzewo kozy skacz�. Jad�, mo�ci ksi���, a niech sobie Ciwun�wna Piskulska �idzie nie idzie, cho�by za kominiarza, to mi ju� wszystko jedno. Ksi��� popatrza�, ramionami ruszy� i �al mu si� zrobi�o, obie r�ce po�o�y� na ramionach Wojnarowiczowi i pocz�� mu w oczy patrze�. � Stary! stary! da�by� pok�j! panie kochanku� da�by� pok�j. Wy wszyscy z tego nieszcz�liwego Radziwi��a �arty sobie stroicie. � Chyba ksi��� ze mnie� � No, dosy� ju�, dosy� tego, ale sam powiedz, jak mo�na, �eby ten obie�y�wiat �mia� na Zoryn� patrze�. � Mo�ci ksi���, dalipan nie rozumiem, co to ksi�cia tak bardzo obchodzi� mo�e. Da� by im pok�j. � Niemo�na! niepozwalam! Veto! � zawo�a� Radziwi��. Wojnarowicz zamilk�. W gabinecie wojewody r�nych rzeczy by�o mn�stwo roz�o�onych, po stolikach, mi�dzy innemi r�aniec le�a� turecki z ogromnych ametyst�w w z�oto oprawnych, o kt�rym podanie by�o, i� go Sierotka44 przywi�z� z ziemi �wi�tej. Wojnarowicz kt�ry go sto razy widzia�, wzi�� w r�ce i nagle pocz�� mu si� dziwowa�. � Na takim r�a�cu to si� dopiero modli� smaczno! rzek�. � Ale co tobie zn�w do r�a�ca? zawo�a� ksi���. Wojnarowicz po�o�y� pacierze, r�ce w ty� skrzy�owa� i sta�; oba milczeli. � Co to dzi�? panie kochanku? zapyta� Radziwi��. � Czwartek� mo�ci ksi���. � Czy� Wa�pan wczora by� z suchotami?45 � Nie, rzek� Wojnarowicz. � A no, dalipan my�la�em, �e� chyba wyg�odnia�, bo si� z tob� rozm�wi� nie mo�na. � Czemu nie, byle rozs�dnie� � A jak�e ja m�wi�? panie kochanku, po chi�sku, czy bez sensu? � Nie wiem, tylko to, �e ja do ko�ca doj�� nie mog�, rzek� Wojnarowicz. A wiesz ksi���, jak najlepiej to sko�czy�? doda�, nic wdawa� si� w nic i pu�ci� rzeczy, �eby sobie sz�y swoim trybem. Radziwi�� pomy�la� i zamilk�. Na obiad gdy zadzwoniono i wyb�bniono, bo na oboi spos�b zwo�ywano do sto��w ksi���cego, marsza�kowskiego i innych (kilka ich by�o). Krzyski si� stawi� przy ksi���cym stole, wyelegantowany jak na niedziel�, a �mierdzia�o od niego gwo�dzikami, �e przyst�pi� by�o trudno. Ksi��� spojrza� na� tylko i siad� na swem miejscu � wszyscy go46 unikali. Ale szlachcic by� uparty i niez�omny. Jakim� sposobem zosta�o opr�nione krzes�o nieopodal od ksi�cia, �mia�o je zaj��. Kapelan pob�ogos�awi�, wszyscy siedli, cicho, jak mak sia�. Ksi��� nosem poci�gn�� i gwo�dziki poczu�. � Co Wa�pan, panie kochanku do w�s�w u�ywasz? spyta� oczy wytrzeszczywszy na Krzyskiego. � Mastyks47 z Turcyi jeszcze przywieziony, odezwa� si� niezmi�szany szlachcic. � Zna� �e turecki, bo poga�sko �mierdzi, rzek� ksi���, a to bym ju� smo�� wola�. Krzyski zrazu zmilk�. � Ale bardzo zdrowy i od wszelkiej zarazy i jadu chroni, rzek� po chwili. My�leli�my, �e si� dalej posunie i ust�pi, przecie� zosta� w miejscu. Ksi��� pocz�� z Puzyn� co� szepta�. U sto�u siedzia�a te� jenera�owa Morawska48, panna Zoryna i jeszcze kilka panien z fraucymeru. Uwa�ali�my, �e Ciwun�wna by�a bardzo powa�na, na Krzyskiego nie spojrza�a, ale z twarzy jej gniew si� nie wydawa� �aden, tylko jakby smutek. R�ne by�y dyskursa przy stole, ksi��� ma�o co m�wi� dopiero przy wetach49 niby do siebie przyszed� troch�. Puzyna go zacz�� wypytywa� o podr�e, to by� ksi�cia ulubiony przedmiot, bo na�wczas m�g� sobie prawi� co chcia� i buja�. � Gdym w Wenecyi by�, panie kochanku, rzek�, chodzi�

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!