2264

Szczegóły
Tytuł 2264
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

2264 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 2264 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 2264 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

2264 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Michael Korda Queenie Zak�ad Nagra� i Wydawnictw Zwi�zku Niewidomych Warszawa 1995 Przek�ad: Tomasz Merta Magda Pietrzak T�oczono pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni Zwi�zku Niewidomych Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Przedruk z wydawnictwa "Atlantis", Warszawa 1991 Pisa�a K. Kruk Korekty dokonali I. Stankiewicz i St. Makowski Mojej ukochanej Margaret oraz Dickowi i Joniemu - wsp�pracownikom, towarzyszom broni i przyjacio�om "�yj�ca osobnym �yciem@ p�krwi kobieto,@ gdzie� si� zaczyna historia twoja?@ P�krwi kobieto,@ jak� w swym sercu nosisz tajemnic�,@ czekaj�c kogo�, kto odkry� j� zdo�a?@ Wyczarowana magiczn� r�d�k�,@ migoczesz sukni� z�ot�,@ czy jak�� bole�� tragiczn�@ w duszy kryjesz g��boko"?@ Noel Coward Wst�p Przez t�um stoj�cych przed domem na pla�y w Bel Air dziennikarzy przedziera� si� karawan. By� bia�y - przez ca�e �ycie nienawidzi�a czarnego koloru. Pogr��ony w �a�obie stary s�u��cy otworzy� bram� z kutego �elaza i skierowa� samoch�d na ty�y domu, gdzie znikn�� z pola widzenia kamer telewizyjnych i fotograf�w. Podszed� w �lad za karawanem do tylnych drzwi i w milczeniu wprowadzi� w�a�ciciela zak�adu pogrzebowego do �rodka. Przed drzwiami sypialni czeka� na nich m�ody m�czyzna. W czarnym garniturze wygl�da� tak, jakby sam by� przedsi�biorc� pogrzebowym, chocia� jego opalona m�oda twarz wydawa�a si� tutaj, w obliczu �mierci, troch� nie na miejscu. - Jest gotowa - powiedzia�. Weszli do olbrzymiego pokoju. Lekko przy�mione �wiat�a sprawia�y, �e panowa� w nim p�mrok. Billy Sofkin celowo zaplanowa� takie o�wietlenie - jej cera wygl�da�a w nimnajkorzystniej. Wszystko wewn�trz pokoju by�o r�owe: �ciany, ��ko, zas�ony, nawet dywan. Niemal ca�� woln� przestrze� wype�nia�y kwiaty. Wydawa�o si�, �e ��ko wprost w nich tonie. - Zd��y�o ju� nadej�� tyle kwiat�w? - zapyta� szeptem przedsi�biorca pogrzebowy. - Nie - odrzek� m�ody m�czyzna - moja �ona zawsze mia�a ich a� tyle. Codziennie. Spl�t�szy r�ce na brzuchu w�a�ciciel zak�adu pogrzebowego stan�� w nogach ��ka, na kt�rym spoczywa�o cia�o. Wpatrzony w nie zastyg� w niemym podziwie. Nie dlatego, �e by�a gwiazd�, ostatecznie ju� wcze�niej zdarza�o mu si� wysy�a� gwiazdy w ich ostatni� podr�. W os�upienie wprawi�a go nieskazitelno�� rys�w twarzy zmar�ej kobiety. Oczy, kt�re przez dziesi�ciolecia o�lepia�y m�czyzn by�y zamkni�te, ale legendarne ko�ci policzkowe, pe�ne wargi i b�yszcz�ce czarne w�osy wygl�da�y na nietkni�te przez czas i chorob�. Ubrana w r�ow� sukni� kobieta u�miecha�a si� tajemniczo. - M�j Bo�e - westchn�� zachwycony - jest tak samo pi�kna jak zawsze. Trzech jego pomocnik�w z ha�asem ustawi�o obok ��ka aluminiow� trumn�. - By� mo�e woli pan nie ogl�da� tych... przenosin - powiedzia�, ale Tyrone nawet si� nie poruszy�. Przedsi�biorca pogrzebowy usi�owa� przypomnie� sobie, co wie o ma��e�stwie Tyrone'a. Oczywi�cie m�wi�o si� o tym jako o ma��e�stwie Dawn Avalon - najwyra�niej jego nazwisko uznano za ma�o istotne. Kiedy zdecydowa�a si� przed laty wr�ci� na ekran w towarzystwie m�odego Tyrone'a, niewiele mu tym pomog�a. Dla wszystkich i tak pozosta� tylko jej m�em. Pi�tym czy sz�stym - nikt ju� dok�adnie nie pami�ta. Rzecz jasna, film nie zaszkodzi� jej reputacji. Nic nie mog�o jej zaszkodzi�. Kobiety chodzi�y do kina, by podziwia� t�, dla kt�rej - jak si� zdawa�o - zatrzyma� si� czas, kt�ra zdo�a�a pokona� natur� i wiek. W ci�gu ostatnich lat co jaki� czas pojawia�y si� plotki, �e ich ma��e�stwo si� rozpada - dlatego teraz w�a�ciciel domu pogrzebowego uwa�nie przygl�da� si� twarzy Tyrone'a, szukaj�c oznak �alu. B�d� ich braku. By� mo�e jednak w tym w�a�nie kry�a si� przyczyna nieudanej aktorskiej kariery tego m�czyzny - cokolwiek czu�, z jego twarzy nic nie dawa�o si� odczyta�. - Je�li wolno mi co� radzi�... Niech pan zdejmie jej bi�uteri�. Tyrone skin�� g�ow�. Pochyli� si� i z wyra�nym trudem �ci�gn�� pier�cionki ze spuchni�tych palc�w �ony. Pod koniec �ycia Dawn stara�a si�, o ile to tylko by�o mo�liwe, chowa� swe r�ce przed ludzkim wzrokiem. Mog�a ukry� wiele, lecz nie zdeformowane przez artretyzm palce. Wyraz twarzy Tyrone'a nie zmieni� si�, wyra�nie jednak g��boko si� nad czym� zastanawia�. W ko�cu podj�� decyzj� - wyj�� pier�cionki z kieszeni i z trudem wsun�� je na palce zmar�ej. - Chcia�a, by spalono j� razem z nimi - wyja�ni�. Wyprostowa� si� i skin�wszy g�ow� w�a�cicielowi zak�adu pogrzebowego nie�piesznym krokiem wyszed� z pokoju. Przedsi�biorca pogrzebowy milcza� przez chwil�. Widzia� ju� wiele w swym �yciu, ale nigdy nie spotka� cz�owieka, kt�ry lekk� r�k� rozsta� si� z diamentami warto�ci setek tysi�cy dolar�w. To w�a�ciwie wystarcza, pomy�la�, �eby uwierzy� w mi�o��. Klasn�� w d�onie i energicznym g�osem przywo�a� swych pomocnik�w. - Zamknijcie trumn�. Trzeba b�dzie - powiedzia� sobie - pilnowa� cia�a dzie� i noc, bo inaczej pier�cionki znikn� na d�ugo przed tym, nim znajdzie si� ono w Forest Lawn. - Na co umar�a? - zapyta� Armand Silk. Billy Sofkin wzruszy� ramionami. - Kt� to mo�e wiedzie�? Przypuszczam, �e zrobi�a o jedn� operacj� plastyczn� za du�o. Z twarzy Sofkina zmarszczki usuwano ju� tyle razy, �e zaczyna�a ona przypomina� dobrze zakonserwowan� torebk� ze sk�ry krokodyla. - Ile w�a�ciwie mia�a lat? - Co najmniej sze��dziesi�t. Mo�e wi�cej. Pami�tam jak urz�dza�em dla niej dom, gdy wysz�a za Charlesa Corsiniego. Jedli lunch na tarasie Polo Lounge. Billy projektowa� wystr�j wn�trz po�owy dom�w w Bel Air, Malibu i Cuernavaca - w tym r�wnie� trzech znajduj�cych si� w tych miejscowo�ciach dom�w Dawn Avalon. - Musia�a by� bogatsza od samego Pana Boga - powiedzia� Billy. - Tak przypuszczam. Timmy Tyrone to wyj�tkowo szcz�liwy m�ody cz�owiek. - By� jej bardzo oddany. Tak m�wi�. Na co naprawd� umar�a twoim zdaniem? - Na styl i dobry smak. Znosi�a staro�� tak d�ugo, jak tylko mog�a, ale gdy jej twarz zacz�a ostatecznie wi�dn��, po prostu si� podda�a. Nie potrafisz wyobrazi� sobie Dawn w fotelu na k�kach albo nawet tylko jako staruszk�, prawda? Ona tak�e tego nie potrafi�a. W czasie ostatniej przymiarki powiedzia�a mi, �e mia�a w �yciu wszystko, co najlepsze. Nie widzia�a �adnego sensu w czekaniu na gorsze. Lekarze, jak wiesz, dali jej lekarstwa. Nie bra�a ich. Armand Silk ubiera� wi�kszo�� "Starych fortun" w Beverly Hills i w Bel Air. Zmrozi� go widok przechodz�cej obok lokalu m�odej kobiety w niebieskich d�insach i jedwabnej bluzce z dekoltem a� do p�pka. - Obrzydliwe - szepn�� rozdra�niony. Styl umar� razem z Dawn Avalon. Jego klientki by�y tak stare, �e wkr�tce zaczn� zamawia� u niego tylko suknie do trumny. Billy Sofkin przechyli� si� nad sto�em - jego z�ota, wysadzana szlachetnymi kamieniami bransoletka zad�wi�cza�a przy tym g�o�no - i szepn�� Silkowi do ucha: - Jak s�dzisz, w jakim stroju j� spal�? Silk zachichota�. Zaprojektowa� sukni�, kt�r� za�o�y�a na sw�j ostatni publiczny wyst�p, gdy Akademia Filmowa przyzna�a jej specjalnego Oscara. - Je�li to, co o niej m�wiono, jest prawd� - mrukn�� - powinni spali� j� w sari. Tak wielu ludzi chcia�o towarzyszy� Dawn Avalon w ostatniej drodze, �e trzeba by�o zdecydowa� si� na wpuszczanie tylko os�b zaproszonych. Agenci Pinkertona zawr�cili dziesi�tki gapi�w, a fragmenty uroczysto�ci sfilmowano, by odtworzy� je p�niej w dzienniku o sz�stej. Najwybitniejszy angielski aktor XX wieku, lord Beaumont wyg�osi� mow� pogrzebow�. Jego majestatyczny, wzmocniony przez g�o�niki, szekspirowski g�os wznosi� si� ponad suchym szelestem palmowych li�ci. Ponad czterdzie�ci lat temu, jeszcze jako m�ody cz�owiek, zagra� w filmie razem z Dawn. By�a to jego pierwsza wielka romantyczna rola filmowa. Teraz wygl�da� tak staro, �e m�g�by bez charakteryzacji zagra� kr�la Leara. Zdj�� przeznaczone do czytania okulary o grubych soczewkach i niewidz�cym wzrokiem popatrzy� na zebrany t�um. �zy sp�ywa�y mu po policzkach. Odepchn�� mikrofon, zamkn�� oczy i zacz�� recytowa�: "Wiek jej nie pokona�,@ obyczaje nie zniszczy�y@ niesko�czonego bogactwa jej natury.@ Inne kobiety czuj� przesyt,@ gdy zaspokoj� sw�j apetyt,@ lecz jej apetyt r�s� w miar� jedzenia@ i w swym nienasyceniu@ pragn�a tym wi�cej,@ im wi�cej dostawa�a."@ - Musisz to przes�a� do Dickie - szepn�� do s�siada Aaron Diamond, d�ugoletni adwokat i agent Dawn. - To naprawd� niez�e. Wiele znakomito�ci zjawi�o si�, by po�egna� Dawn: George Cukor, Cary Grant, Jimmy Stewart - nawet Frank Sinatra, kt�ry z zasady ignorowa� uroczysto�ci pogrzebowe. W tym samym momencie, w kt�rym z�o�ono w ziemi r�ow�, przystrojon� kwiatami urn�, z klatek wypuszczono dwa tuziny go��bi. Kwiat�w by�o tak wiele, �e Danny Zegrin dosta� ataku astmy i musiano go zanie�� do jego limuzyny. Johny Carson wezwa� tej nocy w prowadzonym na �ywo "The Tonight Show" do uczczenia Dawn Avalon minut� ciszy. Na ca�ym �wiecie wszystkie gazety zamieszcza�y wspomnienia o jej �yciu i ma��e�stwach. Polly Hammer w kronice Hollywoodzkiej przypomina�a ba�niowe dzieci�stwo Avalon, kt�re ta pi�kna c�rka bogatej angielskiej rodziny sp�dzi�a w tajemniczych Indiach. Nast�pnego dnia odczytano testament Dawn. Warto�� jej maj�tku szacowano na ponad dziesi�� milion�w dolar�w, nie licz�c dom�w. Lwi� jego cz�� zapisa�a Fundacji Corsinich, przeznaczaj�c j� na zakup dzie� sztuki. Przez wiele lat Avalon by�a cz�onkiem rady dyrektor�w tej fundacji i przekszta�ci�a j� w jedno z najbardziej znanych ma�ych muze�w na �wiecie. Pomimo �e inni dyrektorzy postrzegali j� jako osob� ca�kowicie nieczu�� na pi�kno sztuki, to w�a�nie z jej inicjatywy dokonano zakupu dzie�a Caravaggio. Przelicytowano w�wczas Metropolitan Museum i zap�acono za malowid�o starego mistrza rekordowo wysok� cen�. Gdy przyniesiono do niej obraz, rozp�aka�a si�. - Ona wci�� kocha Charlesa Corsiniego - powiedzia� Aaron Diamond po odczytaniu ostatniej woli Dawn Avalon. - Kto zrozumie kobiet�? Timmy'emu Tyrone'owi, swemu ostatniemu m�owi, pozostawi�a pi��set tysi�cy dolar�w i srebrne porsche turbo, kt�re kupi�a mu przed rokiem na urodziny. Niekt�rzy twierdzili, �e Timmy poznawszy tre�� testamentu �ony zrobi� si� bia�y ze z�o�ci. Gdy zapytano o to Diamonda, odpowiedzia�: - Kocha�a tylko jednego m�czyzn� w ca�ym swoim �yciu. Potem westchn�� g��boko. By� stary, bardzo stary. Tak stary, �e pami�ta� ten rok, gdy dwudziestokilkuletnia Avalon po raz pierwszy zjawi�a si� w Hollywood. A byli tacy, co powiadali, �e Diamond ju� wtedy by� stary. - Nie przynosi�a szcz�cia m�czyznom - doda�. - Przypomnijcie sobie, co sta�o si� z Charlesem Corsinim... - zawiesi� g�os. - Dlaczego z Timmym mia�o by� inaczej? Dawn pozostawi�a Fundacji Corsinich tak�e swoj� martw� natur� Van Gogha. Wszyscy pami�tali, �e obraz ten od niepami�tnych czas�w wisia� nad kominkiem w jej domu w Malibu. Przedstawia� par� niebieskich r�kawiczek spoczywaj�cych na stole obok wazonu z kwiatami. Na ramie obrazu znajdowa�a si� ma�a z�ota tabliczka z wygrawerowanym napisem: "Dla Dawn z wyrazami mi�o�ci - David K~onig, 1 wrze�nia 1937". Kustosz muzeum przed umieszczeniem obrazu w sali wystawowej zast�pi� star� tabliczk� now�, kt�ra informowa�a kr�tko: "Dar Dawn Avalon". - Kto to by� K~onig? - zapyta� kustosza jeden z pracownik�w muzeum. Stoj�cy obok niego starszy m�czyzna wzruszy� ramionami. - Producent. Odkry� Dawn Avalon. Dawno temu, w czasach czarno_bia�ych film�w. Obaj popatrzyli na obraz. - Musia� mie� dobry gust. Albo mn�stwo pieni�dzy. - Mia� i jedno, i drugie. By� z tego znany. ** ** ** Lord Goldner jak zwykle si� �pieszy�. Pomimo swego wieku i tuszy �y� w nieustannym po�piechu. Jeden z jego sekretarzy pomaga� mu w za�o�eniu czarnego p�aszcza, drugi czyta� mu program dnia, trzeci prowadzi� w�a�nie superwa�n� rozmow� telefoniczn�. Przed domem czeka� rolls, by zabra� go na lotnisko Heathrow, sk�d concordem mia� lecie� do Nowego Jorku. W samochodzie czeka� na niego jeszcze jeden sekretarz z akt�wk� pe�n� korespondencji, kt�ra nadesz�a tego dnia. Godlner zamierza� si� z ni� zapozna� w drodze do portu lotniczego. Chocia� dawno ju� przekroczy� osiemdziesi�tk�, zdarza�o mu si� przelatywa� nad Atlantykiem dwa razy w tygodniu, bez �adnych z�ych skutk�w dla zdrowia. - Pan Diamond na dw�jce, lordzie Goldner - powiedzia� trzeci sekretarz w��czaj�c telefon ze wzmocnieniem. - AAron, drogi ch�opcze - zamrucza� Goldner, usi�uj�c trafi� w r�kaw p�aszcza. Okulary zsun�y mu si� z nosa, a jego czarny filcowy kapelusz przekrzywi� si� lekko. Mi�dzy z�bami trzyma� wielkie cygaro: Montecruz Individuale No 1. Goldner by� w�a�cicielem plantacji tytoniu. Posiada� tak wiele rzeczy, �e straci� ju� rachub�, ile ich jest. - Co m�g�bym dla ciebie zrobi�? - To ja mog� zrobi� co� dla ciebie. - Tym lepiej. - Zamierza�em porozmawia� z tob� po pogrzebie Dawn, ale natychmiast znikn��e� wszystkim z oczu. - �pieszy�em si�. Poza tym nie bawi mnie opowiadanie historyjek o biednej Dawn t�umowi starc�w, kt�rzy nie znali jej naprawd�. Opr�cz tego Danny Zegrin czeka� na mnie w swoim samolocie. - S�ysza�em, �e kupi�e� spor� cz�� udzia��w jego przedsi�biorstwa. Je�li chcesz zna� moje zdanie, troch� przep�aci�e�. Rozleg� si� zduszony �miech Goldnera - oleisty �miech dobrze poinformowanego cz�owieka. Cz�sto parodiowano brzmienie tego �miechu, ale nikt nie potrafi� naprawd� dobrze go na�ladowa�. Diamond wiedzia�, �e jest to jedyna odpowied�, na jak� mo�e liczy�. - Mazel tov - powiedzia�. - Dzwoni� z innego powodu. Dawn zostawi�a mi co� w testamencie. Goldner wyj�� cygaro z ust. S�owa Diamonda wyra�nie go zaintrygowa�y. - Zostawi�a ci swoje udzia�y w pewnej nieruchomo�ci. Podzielony na apartamenty budynek. Goldner zamkn�� oczy - Curzon Tower w Shepherd's Market - powiedzia� cicho. - W�a�nie. Warte blisko pi�� milion�w funt�w. - Teraz jest warte znacznie wi�cej. Wszyscy Arabowie pragn� mie� komfortowe mieszkania na West Endzie. Ale oczywi�cie Dawn nie my�la�a o pieni�dzach. To sentymentalny gest z jej strony. - Co do diab�a mo�e by� sentymentalnego w budynku z apartamentami do wynaj�cia? Nawet nie jest dostatecznie stary. Nie s�dz�, by Dawn kiedykolwiek tam mieszka�a, prawda? - Nie, nigdy. Ale posiadanie go znaczy�o kiedy� dla niej bardzo wiele. Podenerwowani sekretarze Goldnera podsuwali mu pod nos swoje zegarki. Zignorowa� ich. - Prze�l� ci papiery. Nic nie rozumiem z tych angielskich dokument�w. - Wy�lij je, wy�lij drogi ch�opcze. Moi prawnicy zajm� si� wszystkim. - Zrobi� to - powiedzia� Diamond. - Chryste! Wci�� nie mog� uwierzy�, �e ona nie �yje. Gdy ostatni raz j� widzia�em, wygl�da�a r�wnie pi�knie jak zawsze. Zna�em Dawn od tylu, tylu lat. - Taak - powiedzia� wolno Goldner, rozci�gaj�c samog�osk�. - Ja r�wnie�. I wtedy lord Goldner, mimo �e by� ju� sp�niony na spotkanie przy lunchu w Nowym Jorku, usiad� nie zdejmuj�c p�aszcza i �ciskaj�c w pulchnej d�oni kapelusz zacz�� p�aka�. - Halo? Jeste� tam? - pyta� Diamond z drugiej p�kuli, ale Goldner nie odpowiada�. Wspomina� dzie�, gdy spotka� j� po raz pierwszy. By�a najpi�kniejsz� dziewczyn�, jak� kiedykolwiek widzia�. Jej uroda nigdy nie zblak�a. Stopniowo zacz�� o niej my�le� jak o istocie nie�miertelnej. Teraz by�a martwa - i Goldner po raz pierwszy poczu� ci�ar lat. W Marrakeszu s�o�ce pali�o niemi�osiernie. Dach willi przypomina� tajemny ogr�d su�tana. Ros�y tu drzewa, krzewy i kwiaty. Pod�oga wy�o�ona by�a p�ytkami o jasnym orientalnym motywie. Na �rodku dachu znajdowa�a si� maureta�ska fontanna. Jaskrawo upierzone ptaki fruwa�y mi�dzy drzewami pomara�czy i cytryn, ich skrzyd�a b�yszcza�y na tle niebieskiego nieba i bia�ych szczyt�w g�r Atlasu. Wyci�gni�ty na macie przystojny m�ody m�czyzna czyta� parysk� "Herald Tribune". By� zupe�nie nagi. Ze sw� br�zow�, nakremowan� sk�r� zdawa� si� pochodzi� wprost z reklamy olejku do opalania. Na przegubach obu d�oni mia� grube z�ote bransoletki, na szyi za� z�oty �a�cuszek. - Dominiku! - zawo�a�. - Czyta�e� gazet�? Na skraju tarasu ustawiono jedwabny namiot. Z jego wn�trza g��boki g�os odpowiedzia� m�odemu cz�owiekowi: - Daj mi spok�j. I tak jest sprzed dw�ch czy trzech dni. - Trzeba nad��a�, m�j drogi - wiedzie�, co si� dzieje w �wiecie. - Wiem, co si� dzieje w Marrakeszu. Wr�ci�e� do domu o trzeciej nad ranem. - No c�, trudno oczekiwa�, by wszyscy chodzili spa� o dziesi�tej. Niekt�rzy z nas potrzebuj� odrobiny podniecaj�cej rozrywki. - Niekt�rzy z nas mog� si� szybko znale�� z powrotem w Londynie i czesa� cudze w�osy, je�li nie b�d� ostro�niejsi. - Nie b�d� draniem. Nie czesa�em w�os�w. Obcina�em. Zgadnij, kto umar�? - Nie mam poj�cia. Je�li jest co�, o czym nie chc� s�ysze�, to w�a�nie o �mierci: - Twoja stara przyjaci�ka Dawn Avalon. No i co o tym my�lisz? - Cokolwiek stary m�czyzna my�la�, nie od razu si� z tym zdradzi�. Zapad�o d�ugie milczenie. Twarz le��cego na le�aku i od st�p do g��w owini�tego szlafrokiem i r�cznikami m�czyzny ocienia� szeroki s�omkowy kapelusz. Jego oczy kry�y si� za grubymi szk�ami okular�w przeciws�onecznych. Jedynie r�ce mia� odkryte. Z trupioblad� sk�r� pulchnych, mi�kkich d�oni mocno kontrastowa�y ciemne w�trobowe plamy. Odwin�� papierek mi�towego cukierka i wsun�� go sobie do ust. Ssa� go przez chwil� intensywnie, potem wybuchn�� chrapliwym �miechem. - Jezu Chryste! - zarechota� triumfalnie - Prze�y�em t� cholern� kurw�. ** ** ** Pok�j, kt�rego fotografie ukaza�y si� swego czasu we wszystkich czasopismach zajmuj�cych si� architektur�, by� zaciemniony. Unosi� si� w nim mdl�cy zapach staro�ci i choroby. Jedn� �cian� pomieszczenia stanowi�a szyba z przydymionego szk�a, przez kt�r� w dali dostrzec mo�na by�o bezkresny Pacyfik. Na przeciwleg�ej �cianie z grubo ciosanego kamienia zwraca� uwag� ogromny kominek, w kt�rym z powodzeniem mo�na by upiec wo�u. Tu jednak wielko�� kominka nie razi�a. - W sypialni zmie�ci�aby si� z �atwo�ci� sporych rozmiar�w willa. Na okrytym dywanami podwy�szeniu ustawiono wielkie, okr�g�e �o�e. Nad nim, pod sufitem, znajdowa�o si� r�wnie� okr�g�e lustro. Cz�owiek, kt�ry spa� w tym �o�u, by� s�awny. Jako operator filmowy pracowa� z wieloma spo�r�d najpi�kniejszych kobiet na �wiecie - niekt�re gwiazdy nie pozwala�y si� fotografowa� nikomu innemu. Jako re�yser sta� si� bogaty, dzi�ki nakr�ceniu wielu kasowych film�w, zawsze pe�nych wyrafinowanej erotyki. Mia� wielki dar wyszukiwania pi�knych, m�odych kobiet i robienia z nich wielkich gwiazd filmu. W istocie rzeczy to w�a�nie ten talent uczyni� go s�awnym. Pod pewnymi wzgl�dami wszystkie te kobiety by�y do siebie podobne: mia�y d�ugie czarne w�osy, ciemne oczy, wystaj�ce ko�ci policzkowe i doskonale g�adk� sk�r�. Plotki m�wi�y, �e spa� ze wszystkimi i �e wszystkie kocha�y si� w nim. Jednak nigdy si� nie o�eni�. Teraz le�a� samotnie, a m�wi�c dok�adnie - pr�bowa� zasn��, by cho� troch� odpocz��. Jego �o�e przysuni�to do wielkiego okna, by m�g� patrze� na ocean. Nie odzywa� si� ani s�owem. Po drugim ataku by� ca�kowicie sparali�owany i przez ca�y czas znajdowa� si� pod opiek� piel�gniarki. Nie mia�a ona wiele do roboty poza zmienianiem butli w stoj�cej ko�o ��ka kropl�wce, z kt�rej w �y�y m�czyzny s�czy�a si� glukoza. Opr�nia�a te� umieszczony w nogach ��ka pojemnik, do kt�rego przez cewnik odprowadzany by� mocz. Zawsze pyta�a przy tym, czy wszystko jest w porz�dku. Nigdy nie doczeka�a si� jednak odpowiedzi, nawet �adnego sygna�u, �e pacjent j� rozumie. M�czyzna oddycha� chrapliwie, ci�ko wzdychaj�c co jaki� czas. To wszystko. Piel�gniarka siedzia�a z za�o�onymi r�kami u wezg�owia �o�a i ogl�da�a telewizj�. Nad ekranem umieszczono monitory przekazuj�ce informacje o pulsie i oddechu pacjenta. Telewizor ustawiono tak, by i pacjent m�g� go ogl�da�. Lekarze zgodzili si�, �e wzrokowa stymulacja mu nie zaszkodzi, a mo�e nawet zapobiec zak��ceniom w funkcjonowaniu jego m�zgu. Jak dot�d nie przynios�o to specjalnych efekt�w. Prawie przez ca�y czas m�czyzna mia� szeroko otwarte oczy, ale nie dawa� �adnego znaku, �e d�wi�k czy obraz docieraj� do niego. R�wnie dobrze m�g�by wpatrywa� si� w �cian�. Piel�gniarka si�gn�a po pilota i wybra�a kana�, na kt�rym pokazywano pogrzeb Dawn Avalon. Ogl�da�a program przez kilka minut, do czasu, gdy co� przyku�o jej uwag� - jaki� dziwny odg�os, jakby co� z�ego sta�o si� ze �cie�k� d�wi�kow�. �ciszy�a telewizor, ale d�wi�k nie umilk�. Wtedy, ku swemu przera�eniu, zda�a sobie spraw�, �e to jej, intensywnie wpatruj�cy si� w ekran, pacjent usi�uje co� powiedzie�. Mia� otwarte usta, a jego wargi porusza�y si� bezg�o�nie. Przez chwil� s�dzi�a, �e m�czyzna umiera, ale wska�niki na monitorach nad telewizorem przekona�y j�, �e wszystko jest w normie. O ile w przypadkach beznadziejnych mo�na by�o m�wi� o normie. Pochyli�a si� nad staruszkiem, przysuwaj�c ucho do jego ust. Pr�bowa�a wy�owi� jaki� sens z tego dziwnego be�kotu, kt�ry tylko w niewielkim stopniu przypomina� ludzk� mow�. Na sinych wargach m�czyzny pojawi�y si� kropelki �liny. Wytar�a je chusteczk� higieniczn�. Takie ju� jej pieskie szcz�cie, pomy�la�a, �e do umierania pacjent musia� sobie wybra� w�a�nie jej dy�ur. - Co si� sta�o, panie Chambrun? - zapyta�a, nie oczekuj�c odpowiedzi. To tylko przyzwyczajenie. M�wi� do pacjent�w nawet wtedy, gdy stali si� ro�linami. Je�li nie b�dziesz tego robi�, szybko przestaniesz o nich my�le� jako o ludzkich istotach. A to by�o niezgodne z etyk� zawodow�. Stary cz�owiek skierowa� dr��cy palec w stron� ekranu i zaj�cza�. - Nie mog� zrozumie�, co pan m�wi. Palec zatrz�s� si�, jakby m�czyzna z�yma� si� na swoj� niemoc. Zamkn�� oczy i zbieraj�c wszystkie swoje si�y wyszepta� chrapliwym g�osem: - Queenie! - Nie, panie Chambrun. To uroczysto�ci pogrzebowe Dawn Avalon. Gwiazdy filmowej. Umar�a wkr�tce po otrzymaniu Oscara, biedactwo... Stary cz�owiek otworzy� oczy. Potem zacz�� p�aka�. �zy sp�ywa�y po jego pomarszczonej twarzy. Po chwili p�acz przeszed� w szloch. Wska�niki na monitorach zacz�y drga� ostrzegawczo. Piel�gniarka wy��czy�a telewizor i zaj�a si� przygotowywaniem zastrzyku. Jeszcze nigdy nie widzia�a tego pacjenta tak poruszonego. Podejrzewa�a, �e rozz�o�ci�o go wy��czenie telewizora. Pochyli�a si� nad nim, chc�c go uspokoi�. - To dla pa�skiego dobra, panie Chambrun - powiedzia�a naj�agodniej, jak tylko umia�a. - Ogl�danie zbyt pana m�czy�o. Wbi�a ig�� w jego rami�, lecz zaniM �rodek uspokajaj�cy zadzia�a�, m�czyzna ze zdumiewaj�c� si�� zacisn�� kurczowo d�o� na jej fartuchu. - Queenie - powiedzia� wyra�nie - Queenie, kocham ci�! Nagle zamilk�, lekarstwo zacz�o dzia�a�. Piel�gniarka przygl�da�a si�, jak jego g�owa opada wolno na poduszk�, a potem poprawi�a prze�cierad�o. Zdecydowa�a, �e musi zadzwoni� do lekarza i opowiedzie� mu o wszystkim. Nie potrafi�a odgadn��, kim, na mi�o�� bosk�, by�a owa "Queenie". Ksi�ga I Queenie 1. - Gdzie jeste�, Quee�nie? Kobiecy g�os zabrzmia� niecierpliwie w nieruchomym, wilgotnym powietrzu. O �smej rano temperatura si�ga�a prawie 40) C. Bezchmurne niebo by�o matowo szare, jakby wyblak�e od upa�u. Przed budynkiem czeka� dwuko�owy w�zek. Zaprz�ony do� kucyk i jego poganiacz trwali w bezruchu pomimo brz�cz�cych wok� much. - Queenie! - krzykn�a ponownie kobieta, stukaj�c czubkiem swej obr�bionej koronk� parasolki w zniszczone deski werandy. Na ty�ach domu jej wo�anie podchwyci�y s�u��ce, ich jeszcze przenikliwsze g�osy wznosi�y si� bezw�adnym ch�rem ponad brz�k garnk�w i rondli. Para s�p�w, sp�oszona ha�asem, poderwa�a si� z drzewa po drugiej stronie drogi i z leniwym trzepotem zakurzonych skrzyde� poszybowa�a nad domem. - Gdzie� ona si�, do licha, podzia�a - z�o�ci�a si� kobieta, otwieraj�c z g�o�nym trzaskiem parasolk�, co sprawia�o wra�enie, jakby chcia�a zas�oni� si� ni� przed s�pami. - Jestem tutaj, mamo. Na werandzie pojawi�a si� dziewczynka ubrana w kr�tk�, wykrochmalon� bia�� sukienk� z szarf� i bia�e podkolan�wki. Trzyma�a w r�ku dzieci�cy he�m tropikalny z r�ow� wst��k� na otoku. Doskona�y owal jej twarzy mia� kszta�t serca, a wielkie ciemne oczy, ocienia�y g�ste rz�sy. D�ugie czarne w�osy l�ni�y w promieniach s�o�ca. Nie wydawa�a si� przej�ta swoim sp�nieniem. - Sp�nimy si� do kaplicy, niedobra dziewczyno! Gdzie� ty by�a? - Nie s�ysza�am ci�, mamo. Kobieta potrz�sn�a g�ow�. W swojej d�ugiej, bia�ej sukni wygl�da�a imponuj�co, niemal kr�lewsko. NOsi�a kapelusz z rodzaju tych, jakie lubi�a kr�lowa Maria - okr�g�y, aksamitny toczek ozdobiony strusimi pi�rami i woalk�. - Za�� he�m, dziecko! Ile razy musz� ci to powtarza�? Czy wiesz, co s�o�ce robi z cer�? - Sprawia, �e ciemnieje. - W�a�nie tak, moja droga. A my nie chcemy si� opala�, prawda? - spyta�a kobieta, cho� karnacj� sk�ry mia�a dostatecznie ciemn�, by zupe�nie si� o to nie martwi�. Inaczej ni� dziewczynka, kt�rej cera by�a blada, prawie przezroczysta. - Jest taki brzydki - j�kn�a dziewczynka. - Za�� go, Queenie! Tylko tubylcy chodz� po s�o�cu z odkryt� g�ow�. Z ponur� min� dziecko na�o�y�o he�m. By� rzeczywi�cie brzydki i niewygodny, a r�owa wst��ka jeszcze podkre�la�a jego brzydot�. Na widok wst��ki kobieta zesztywnia�a ze z�o�ci. - A c� to znowu? - zapyta�a, gniewnie potrz�saj�c parasolk�. - Wst��ka, mamo. - Nie b�d� bezczelna! To jest r�owa wst��ka. Ty wstr�tna dziewczyno! Jak �mia�a�? Z�o�y�a parasolk�, zawiesi�a j� na balustradzie, po czym zerwa�a he�m z g�owy dziewczynki. Zdar�a z niego wst��k� i trzyma�a j� teraz palcami w koronkowej r�kawiczce tak, jakby by�a brudna. - Mamo, prosz�, oddaj j�. - Nie! Ile razy m�wi�am ci, �e nam nie wypada ubiera� si� na r�owo. - My�l�, �e to pi�kny kolor. - Ja ci dam "pi�kny"! R�owy jest ordynarny. Nadaje si� w sam raz dla miesza�c�w. - A my nie jeste�my miesza�cami, mamo? - zapyta�a dziewczynka. Kobieta upu�ci�a wst��k� i wymierzy�a dziecku policzek. Jego odg�os obudzi� wo�nic�, kt�ry spojrza� ze zdumieniem na matk� i c�rk�, po czym ponownie zamkn�� oczy. Nie chcia� na to patrze�. W Indiach nigdy nie bi�o si� dzieci. To by�o nie do pomy�lenia. Obyczaje tych ludzi - powiedzia� do siebie - s� jednak zagadkowe. Nie nale�eli do �adnej kasty, nie byli ani muzu�manami, ani hinduistami. Powiadano nawet, �e jadali zar�wno wo�owin� jak i wieprzowin�, obra�aj�c religijne uczucia wszystkich wsp�lnot, chocia� stary cz�owiek z trudem m�g� wyobrazi� sobie tak nieprawdopodobne �wi�tokradztwo. Na werandzie przez chwil� panowa�a cisza, po czym dziecko wybuchn�o p�aczem. - Nie jeste�my miesza�cami - powiedzia�a kobieta. - Jeste�my rodowitymi Europejczykami. Tw�j dziadek by� prawdziwym bia�ym sahibem, podobnie jak tw�j biedny ojciec. Nie chc� ci� widzie� ubranej na r�owo, jak jaka� tania dziwka. Gdzie� to, u licha, znalaz�a? Dziewczynka przesta�a p�aka�. Matka rzadko podnosi�a na ni� r�k� i przyczyn� �ez by�o bardziej upokorzenie ni� b�l. - Dosta�am od wujka Morgana - powiedzia�a. - Od Morgana? - W jednej chwili kobieta zrezygnowa�a z dystyngowanego tonu i postawy damy. Jej g�os sta� si� piskliwy, a akcent �piewny, bardziej hinduski ni� angielski. Uj�wszy si� pod boki, zwr�ci�a twarz ku domowi i wrzasn�a. - Morgan, ty draniu, gdzie jeste�? W jednym z okien co� si� poruszy�o, rozleg� si� ha�as podnoszenia trzcinowej �aluzji i po chwili pojawi� si� w nim m�czyzna. Mia� przystojn� twarz, o karnacji ciemniejszej ni� Quee�nie, ale nie tak ciemnej jak cera kobiety. Ma�e, czarne w�sy dziwnie kontrastowa�y z drobnym podbr�dkiem i pe�nymi wargami. Bez w�tpienia ta twarz mog�a podoba� si� kobietom. Pomimo w�s�w mia�a w sobie co� delikatnego i ch�opi�cego. W ciemnych oczach m�czyzny nawet z daleka dostrzega�o si� b�ysk melancholii. Przetar�szy oczy, stara� si� d�oni� os�oni� je przed s�o�cem. - Co jest? - zapyta�. - Dlaczego mnie budzisz, przecie� wiesz, �e musz� si� wyspa�? - Czemu da�e� Queenie r�ow� wst��k�? - Przynios�em to �wi�stwo z klubu. Kto� musia� j� zgubi�. - Pewnie jaki� brudny w��cz�ga! Nie mia�e� prawa dawa� tego naszej Queenie. - C� to, na mi�o�� bosk�, za r�nica, Vicky? Nie drzyj si� tak. - Ja ci dam "nie drzyj si�"! Nie pozwol� ubiera� j� na r�owo. M�wi� ci, �e Queenie b�dzie dam�. M�czyzna popatrzy� na dziewczynk�, na jej smuk�e nogi, doskona�y profil twarzy, ogromne ciemne oczy z kilkoma �zami ko�ysz�cymi si� na d�ugich, ciemnych rz�sach. Roze�mia� si�. - C� to by�aby za strata! - krzykn��, po czym z hukiem opu�ci� �aluzj�. Morgan Jones odwr�ci� si� od okna i westchn��. Wiedzia�, �e nie uda mu si� ponownie zasn��. Upa� ju� teraz zdawa� si� by� nie do zniesienia, a w ci�gu dnia z pewno�ci� b�dzie jeszcze gorzej. Nawet noc nie przyniesie ulgi. Niebo nad Kalkut� zrobi si� ciemne i gor�ce jak piec, tak gor�ce, �e nawet tubylcy b�d� tym zm�czeni. A oni sprawiali wra�enie, jakby nigdy nie k�adli si� do ��ek, oczywi�cie ci, kt�rzy mieli ��ka. B�yszcz�cy od potu, wachluj�c si� bez przerwy, o drugiej czy trzeciej nad ranem wci�� siedzieli w kucki na brzegu rzeki Hooghly albo na ulicach. Wszystko wok� nich rozbrzmiewa�o odg�osami Wschodu - pie�niami, okrzykami, dzwonkami i nieko�cz�cymi si� przenikliwymi d�wi�kami, kt�re w uszach tubylca by�y muzyk�, lecz dla cz�owieka Zachodu tylko bezsensown� kakofoni� okropnych gong�w, metalicznego brz�czenia rozstrojonych instrument�w i powtarzanego bez ko�ca lamentu b�bn�w. Ha�as ten wznosi� si� nad charakterystycznym dla Indii zapachem, b�d�cym ostr� mieszanin� odkrytych kana��w �ciekowych, przypraw, przejrza�ych owoc�w i wyciskaj�cego �zy z oczu dymu z palonego drewna. Tu, gdzie mieszka� Morgan, noce by�y ciche, pomijaj�c gard�owe pokrzykiwanie str�a w czasie obchodu. Dzielnica nie przypomina�a wprawdzie tych, w kt�rych zwykle osiedlali si� w Indiach biali - tam wszystkie ulice by�y wybrukowane - ale przynajmniej mia�a drzewa i ogrody, jakkolwiek zakurzone i zaniedbane. To oczywi�cie nie to samo, co w Kraju - pomy�la� Morgan - jak zwykle zapominaj�c, �e jak dot�d nie widzia� Kraju i �e prawdopodobnie nigdy go nie zobaczy. Wybuch z�o�ci ze strony siostry nie rozgniewa� go. Przede wszystkim z tego powodu, �e by�o za gor�co na gniew, ale r�wnie� dlatego, �e podziela� jej uczucia - a przynajmniej je rozumia�. To by� mo�e g�upie, �e nienawidzi�a r�owego koloru, ale Morgan wiedzia�, tak jak ona, i� takie w�a�nie drobiazgi okre�laj� ich pozycj�. �atwo by�o zaprzesta� nieko�cz�cej si� walki z zachowaniem odpowiedniego stylu �ycia, ale p�aci�o si� za to szybkim, nieuchronnym stoczeniem si� do poziomu tubylc�w. W Kalkucie wiele rodzin podda�o si�, pozwoli�o swym c�rkom wyj�� za m�� za m�odych m�czyzn o ciemnej sk�rze, zacz�o my�le� o Indiach jako o swoim Kraju. Rozk�ad post�powa� nieub�aganie: zanim si� zorientowa�e�, twoje dzieci lub wnuki �y�y ju� jak tubylcy, cho� Hindusi trzymali si� od nich z daleka i pogardzali nimi r�wnie mocno jak Anglicy. Morgan by� zdecydowany jecha� do Kraju, pomimo �e - �ladem wielu innych - m�g� z �atwo�ci� z tego zrezygnowa�. Chcia� znale�� si� w miejscu, z kt�rego pochodzi� jego ojciec i do kt�rego w ko�cu wr�ci�, porzucaj�c sw� indyjsk� rodzin�. Nawet teraz, w wieku dwudziestu pi�ciu lat, Morgan z trudem m�g� si� z tym pogodzi�. Wiedzia�, �e wielu Anglik�w przyje�d�a�o do Indii na dziesi��, dwana�cie lat, �y�o z Hinduskami, a potem powraca�o do Anglii, by za�o�y� nowe rodziny lub wr�ci� do pozostawionych tam �on. Mia� r�wnie� �wiadomo��, �e nie post�powali tak d�entelmeni, cz�onkowie ekskluzywnych klub�w, przebywaj�cy tu razem z �onami oficerowie i wy�si urz�dnicy. �eni�cy si� z Hinduskami Anglicy nale�eli do ni�szej warstwy. Byli kolejarzami, nadzorowali poczt�, elektrownie, sie� wodoci�g�w i kana��w, kierowali prac� w tkalniach juty i innych fabrykach. Kobiety, z kt�rymi si� wi�zali, nale�a�y do niskich kast albo w og�le �y�y poza systemem kastowym, poniewa� te o wy�szej pozycji spo�ecznej nie zgodzi�yby si� nigdy na ma��e�stwo z cudzoziemcem. Hinduskie uprzedzenia rasowe by�y r�wnie silne jak angielskie, je�li nie silniejsze. Siostra Morgana uwielbia�a ojca, kt�rego wyblak�a fotografia, oprawiona w ozdobn� ramk�, wisia�a na �cianie salonu. G�sty, ciemny zarost, zas�aniaj�cy niemal zupe�nie twarz, z trudem pozwala� dostrzec rysy Jonesa seniora. Pod krzaczastymi brwiami kry�y si� oczy starotestamentowego proroka, kt�rych spojrzenie wci�� przyprawia�o Morgana o dreszcze. Nawet na tej upozowanej fotografii w wyrazie twarzy widzia�o si� niezwyk�� przebieg�o��, jak gdyby cz�owiek ten ju� wtedy rozwa�a� mo�liwo�� porzucenia rodziny. Morgan podejrzewa� wr�cz, �e ojciec zrobi� sobie to zdj�cie, aby pami�tano o nim, gdy wyjedzie. Przez lata Vicky prz�d�a paj�czyn� legendy o tym ponurym, kr�tko w ich �yciu obecnym rodzicu. Wed�ug jej opowiada� pracowa� jako inspektor kolejowy i by� bardzo poszukiwanym fachowcem - ze wzgl�du na sw� wiedz� o szynach, podk�adach i wiaduktach - przez dyrektor�w i szef�w przedsi�biorstw kolejowych. Kr�tko m�wi�c, by� d�entelmenem. M�odszy o sze�� lat od siostry Morgan odnosi� si� do tego wszystkiego sceptycznie, ale nie widzia� powodu, by spiera� si� o to z Vicky, dla kt�rej ten mit stanowi� �wi�to��. On pami�ta� ojca jako niskiego, gniewnego, brodatego m�czyzn�, �mierdz�cego w�glowym mia�em i whisky, wymagaj�cego absolutnego pos�usze�stwa od dzieci i �ony - chocia� to, czy rzeczywi�cie o�eni� si� z ich matk� nie by�o, zdaniem Morgana, wcale takie pewne. Matka sama zdawa�a si� tego nie wiedzie� lub te� nie dba�a o to. Morgan podejrzewa�, �e ojciec po prostu zawar� umow� z jej rodzicami. Byli zapewne wi�cej ni� szcz�liwi mog�c pozby� si� c�rki bez dawania du�ego posagu. Zanim zacz�� si� goli�, pal�c papierosa, Morgan przygl�da� si� w �azienkowym lustrze swej twarzy. Nie mia� w�tpliwo�ci, �e ma takie same oczy jak ojciec na fotografii. Brakowa�o w nich jednak srogo�ci. W twarzy ojca kry�a si� surowo�� i ob�uda. U Morgana te same rysy by�y zaokr�glone, jakby wyg�adzono wszystkie ostro�ci i chropowato�ci. Czyni�o to jego twarz przystojn� i �agodn�. Podkre�la�y to jeszcze ciemne, uduchowione oczy i l�ni�ce z�by, jednak Morgan wiedzia�, �e po nich w�a�nie ludzie po tej stronie Suezu poznawali "kundli". W Anglii, jak s�dzi�, m�g�by uchodzi� za Walijczyka. Otworzy� drzwi i zawo�a�, by przyniesiono mu gor�cej wody. Nie doczeka� si� odpowiedzi. W Anglii z pewno�ci� odkr�ca�o si� kran i mia�o si� tyle gor�cej wody, ile dusza zapragnie. Ale tutaj w Indiach, nic nie dzia�a�o tak jak powinno. Krzykn�� jeszcze raz, g�o�niej i tym razem us�ysza� krz�tanin� na dole. Gdzie� w kuchni matka pokrzykiwa�a na �aziebnego w �amanej angielszczy�nie, podczas gdy kucharz i hinduska nia�ka wrzeszczeli na tego nieszcz�snego, starego cz�owieka po hindusku. Kl�li jego lenistwo, g�uchot� i niskie pochodzenie. S�u��cy nie pozostawa� im d�u�ny. Wrzeszcza� na nich wszystkich, dzielnie broni�c siebie i swych przodk�w, szcz�kaj�c przy tym mosi�nymi dzbankami i garnkami z br�zu, by podkre�li�, jak ci�ka i odpowiedzialna jest jego praca. Do k��tni w��czy�o si� kilku pensjonariuszy Vicky domagaj�cych si� ciszy. Za oknem �wiergota�y i skrzecza�y przestraszone ptaki, co jeszcze pot�gowa�o harmider. Morgan j�kn�� bole�nie - nie z powodu dr�cz�cego go kaca, lecz dlatego, �e wszystko to by�o tak typowo anglo_hinduskie - i ten ha�as, i ta nieudolno��, i to, �e p�_anglik nie m�g� inaczej ni� krzykiem zmusi� Hindus�w do wykonywania polece�, podczas gdy prawdziwy sahib nie potrzebowa� w tym celu nawet podnosi� g�osu. Wci�� s�ysza� matk�, nadal wykrzykuj�c� niepochlebne opinie o przodkach �aziebnego, przechodz�c dla wygody na hinduski. Kiedy Vicky by�a w domu, matka mia�a obowi�zek m�wi� po angielsku, co bardzo utrudnia�o jej prowadzenie rozm�w, nie wspominaj�c ju� o robieniu awantur s�u�bie. Pos�ugiwanie si� tym j�zykiem sprawia�o jej nie mniej k�opot�w ni� wk�adanie europejskich ubra�, czego r�wnie� domaga�a si� Vicky. Matka nigdy nie opanowa�a niepoj�tej sztuki noszenia sukienek, gorset�w, po�czoch i but�w. M�owi odpowiada�o to, �e ubiera�a si� w sari, lecz teraz, gdy z racji wieku mia�a ca�kowite prawo, by zostawiono j� w spokoju, musia�a wk�ada� kwieciste popo�udniowe sukienki, wci�� opadaj�ce po�czochy i rani�ce stopy buty. Dlatego te� stara�a si� jak najwi�cej przebywa� w kuchni, gdzie mog�a przynajmniej zdj�� buty i szeptem plotkowa� po hindusku z kucharzem i nia�k�. Ma�y, nagi pok�j Morgana wygl�da� niemal jak klasztorna cela. Pieni�dze, kt�re rodzina zaoszcz�dzi�a na umeblowaniu, wydano na urz�dzenie salonu i jadalni, by sprawia�y korzystne wra�enie na go�ciach. Ascetycznego wygl�du sypialni nie potrafi�y zmieni� nawet poprzypinane przez Morgana, wyci�te ze starych czasopism obrazki z Anglii - ciemnobrunatna fotografia Rezydencji Kr�lewskiej w Ascot, zdj�cie Piccadily Circus i m�odego ksi�cia Walii, opieraj�cego si� o my�liwskie krzese�ko w czasie jakich� sportowych zawod�w. W rogu pokoju, za kwiecist� zas�on�, wisia�y na wieszaku ubrania Morgana. Obok samochodu, poobijanego austina, stanowi�y one jego najcenniejsz� w�asno��. Wieczorowy, skrojony wed�ug najlepszych wzor�w, garnitur, kt�ry codziennie wk�ada� do pracy, zosta� uszyty na zam�wienie przez mieszcz�cy si� przy Kaligrat Road zak�ad braci Mohandas i podobnie jak bia�y s�u�bowy str�j oraz trzy pozosta�e, dobrze utrzymane garnitury, m�g� uchodzi� - je�li nie przygl�da� si� zbyt uwa�nie - za dzie�o angielskiego krawca. Ka�dej nocy Morgan k�ad� spodnie pod materac, by zaprasowa� je na kant i dok�adnie p�uka� sw�j celuloidowy ko�nierzyk, by uchroni� go przed z��kni�ciem. Ubiera� si� najlepiej w ca�ej dzielnicy. Uwa�a� j� zreszt� za jedyne odpowiednie dla siebie miejsce. Nie by� bowiem urz�dnikiem, kierowc� czy mechanikiem o pobrudzonych atramentem lub smarem paznokciach, lecz artyst� muzykiem, grywaj�cym na saksofonie w najbardziej eleganckim nocnym klubie w Kalkucie. Rzuci� okiem na fotografi� przyklejon� nad lustrem. Przedstawia�a najdro�szy londy�ski klub Caf~e de Paris na Piccadily Circus. Przed wej�ciem, strze�onym przez majestatycznego szwajcara, sta� rz�d rolls_royce'�w. Morgan zna� na pami�� szczeg�y tego zdj�cia. Wierzy�, �e pewnego dnia zagra tam. Marzenie to by�o dla� tak �wi�te, �e nie zwierzy� si� z niego nikomu poza Queenie, kt�ra przysi�ga�a mu dochowa� tajemnicy. Wr�ci� my�l� do r�owej wst��ki ofiarowanej siostrzenicy i u�miechn�� si�. Dziewczynka wyro�nie na wielk� pi�kno��, to wida� jak na d�oni, pomimo �e ma dopiero jedena�cie lat. Wtedy dopiero zaczn� si� problemy - powiedzia� do siebie. Ostatecznie to nie by�a Anglia. C�, w tym klimacie dziewcz�ta dojrzewa�y szybko, a kobiety r�wnie pr�dko przekwita�y - pomy�la� ponuro. Swoj� szans� mia�y tak d�ugo, jak d�ugo trwa�a ich pi�kno��. Uroda mog�a zaprowadzi� dziewczynk� daleko, pod warunkiem, �e wiedzia�a jak zrobi� z niej u�ytek. P�_hinduski o odpowiednim wygl�dzie i z odpowiednio jasn� karnacj� sk�ry wychodzi�y czasem za m�� za Anglik�w i jecha�y do Kraju, gdzie podawa�y si� za dzieci przebywaj�cych w Indiach brytyjskich rodzin. W�a�ciwe zam��p�j�cie mog�o pewnego dnia umo�liwi� Queenie ucieczk�, je�li tylko b�dzie mia�a szcz�cie. Dla Morgana nie by�o to ju� takie �atwe. Przetar� policzki wod� kolo�sk� i napomadowa� koniuszki w�s�w. Ubra� si� na bia�o, w koszul� i flanelowe, szerokie spodnie do krykieta, po czym zszed� na �niadanie, o kt�re - jak s�ysza� - jego matka przenikliwym g�osem k��ci�a si� z kucharzem. Queenie uwa�a�a podwieczorek za najprzyjemniejszy z posi�k�w. Cho� wci�� bola�a j� utrata wst��ki - w wieku dwunastu czy te� prawie dwunastu lat ma si� przecie� prawo do noszenia wst��ki - p�misek z ciastem i herbatniki stanowi�y pewne pocieszenie. Podwieczorek podawano zawsze na werandzie, w z�udnej nadziei na cho�by lekki powiew orze�wiaj�cego wiatru. Jak zwykle na stole postawiono puszk� herbatnik�w firmy Huntley and Palmer, ku zadowoleniu Queenie, kt�ra lubi�a te metalowe pude�ka niemal na r�wni z samymi ciasteczkami. Opakowanie zdobi�y jaskrawo kolorowe widoczki z Londynu. Przedstawia�y zmian� warty przed Pa�acem Buckingham, halabardnik�w przed Tower, Big Ben i Tamiz�. Dziewczynka uwielbia�a patrze� na te obrazki i marzy� o Anglii, o bajkowej krainie zielonych ��k, zamk�w i ch�odnych las�w, kt�r� mama i Morgan nazywali Krajem. Queenie pami�ta�a obietnic� Vicky, �e pewnego dnia zobaczy Kraj i t�skni�a za t� chwil�. - Tw�j dziadek tak�e najbardziej lubi� t� por� dnia - powiedzia�a mama, smaruj�c mas�em kawa�ek chleba. Przestrzega�a zasady, �e Queenie zanim dostanie ciasto i herbatniki, musi zje�� co najmniej jedn� kromk�. Babcia i niania nie rozumia�y tego - z ich punktu widzenia jedynym celem posiadania dzieci by�o rozpieszczanie ich. - Nie potrafi� poj�� dlaczego - powiedzia� Morgan - ojciec tak lubi� t� por� dnia. Przecie� w�a�nie teraz jest najgor�cej. - Tylko wtedy, gdy sobie wmawiasz - odrzek�a �agodnie Vicky. Jako zagorza�a zwolenniczka Mary Baker Eddy trzyma�a egzemplarz "Wiedzy i �ycia" na swoim nocnym stoliku, razem z Bibli�, nale��c� kiedy� do jej ojca. Nie wierzy�a w lekarzy, choroby, lekarstwa i b�l. Na szcz�cie, Queenie jak dot�d udawa�o si� unikn�� wszystkich tych rzeczy. - Je�li mnie pami�� nie myli, Vicky, Peter wola� piwo od herbaty - zauwa�y� Morgan. - Musz� powiedzie�, �e te� napi�bym si� piwa. W ka�dym razie nie przy podwieczorku - o�wiadczy�a Vicky tonem nie znosz�cym sprzeciwu i nie pytaj�c go o zdanie nape�ni�a jego fili�ank� herbat�. Przyj�� to z westchnieniem - nie by�o w�tpliwo�ci, �e wiedzia�a, czego chce. Si�� swej osobowo�ci narzuca�a nie tylko Morganowi, ale wszystkim wok� siebie, styl �ycia bia�ych ludzi. Nawet pensjonariusze ulegali jej terrorowi. Tylko Magda, kt�ra mieszka�a u nich najd�u�ej, o�miela�a si� prowokowa� Vicky i w�a�nie teraz zrobi�a to, gdy odsuwaj�c zas�on� pojawi�a si� w drzwiach mi�dzy salonem a werand�. Wbrew surowemu nakazowi przebierania si� do podwieczorku, mia�a na sobie kwieciste kimono. - Jest zbyt gor�co na inny str�j - wyja�ni�a, nie staraj�c si� nawet, by zabrzmia�o to jak usprawiedliwienie. Mia�a europejski akcent i gard�owy g�os, w�a�ciwszy jakiemu� innemu ni� angielski, twardszemu j�zykowi. Lata na�ogowego palenia sprawi�y, �e m�wi�a ochryp�ym g�osem, kt�ry wielu m�czyzn uwa�a�o za seksowny. G�os ten jednak mocno kontrastowa� z jej urod� kruchej i delikatnej blondynki. Cho� uroda ta zd��y�a ju� przywi�dn��, patrz�c na ni�, wci�� jeszcze mo�na by�o dostrzec �lady dawnej pi�kno�ci. Teraz jednak znajdowa�a si� w do�� op�akanym stanie. Jasna cera podkre�la�a wystaj�ce ko�ci policzkowe, szerokie zmys�owe usta i wielkie oczy, r�wnie niebieskie jak Tamiza na puszkach Queenie. G��bokie cienie i worki pod oczami �wiadczy� mog�y o ci�kim �yciu, nieprzespanych nocach, chorobach lub cierpieniu, b�d� te� mieszaninie wszystkich tych rzeczy. Nie by�a to twarz osoby szcz�liwej. Przygl�daj�c si� przezroczystej niemal sk�rze mia�o si� nieprzyjemne wra�enie, �e w ostrym �wietle dostrze�e si� ukryt� pod ni� czaszk�. - Herbaty? - spyta�a �ywo Vicky, z dezaprobat� spogl�daj�c na kimono. - Tak, bardzo prosz�. - Magda wsypa�a do herbaty trzy �y�eczki cukru, po czym mrugn�wszy porozumiewawczo dosypa�a jeszcze jedn� do kubka Queenie. - Herbata powinna by� gor�ca i s�odka - powiedzia�a, nie zwracaj�c uwagi na ponure spojrzenie Vicky. - W Rosji trzyma�o si� kostk� cukru w ustach i tak pi�o herbat�. Zawsze ze szklanek ma si� rozumie�. Jakie� to by�o dobre. - Magda, opowiedz nam o generale - poprosi�a Queenie b�agalnym g�osem. - O generale? Ale�, ma petite, s�ysza�a� ju� o nim tysi�ce razy. - Zostaw biedn� Magd� w spokoju - wtr�ci�a si� Vicky. - Nie, nie - zaprotestowa�a Magda, zanosz�c si� g��bokim, suchym, nie ko�cz�cym si� kaszlem. Upi�a ma�y �yk herbaty. - Genera� by� wspania�ym m�czyzn�. Ponad metr osiemdziesi�t wzrostu! - Prawdziwy nied�wied�. Jego �miech przypomina� grzmot. Mia� wielk�, krzaczast� brod�. Zupe�nie srebrn�. - Jak Ramdan Singh, nasz listonosz? - Wcale nie tak� jak Ramdan Singh! W og�le nie przypomina�a okropnych spiczastych br�dek sikh�w. To by�a prawdziwa, wspania�a broda. Opada�a mu na pier� i zakrywa�a po�ow� medali. - Czy by� bardzo stary? - Nie, cherie, nie taki stary. Dlaczego pytasz? - Powiedzia�a�, �e mia� srebrn� brod�. Magda westchn�a i zapali�a papierosa, pomimo piorunuj�cego spojrzenia Vicky, nie toleruj�cej palenia przy stole. - C�, przyznaj�, nie by� m�ody. Genera�owie nigdy nie s�. - Czy mieszka� w pa�acu? - Zadajesz zbyt du�o pyta�! Mia� pi�kny pa�ac, lecz nigdy go nie widzia�am. Pozna�am genera�a w czasie wojny, Queenie. Gra�am w Kijowie - m�j Bo�e, na scenie by�o tak zimno, �e my�la�am, i� umr� - a on przyszed� do mojej garderoby z butelk� szampana, dwiema szklankami i wiaderkiem w�gla. Nie mo�esz sobie nawet wyobrazi�, ile znaczy� dla mnie wtedy ten w�giel. Wi�cej ni� szampan! Rano przys�a� po mnie trojk� - wspania�e, trzykonne sanie. Jego ordynans da� mi podszyt� futrem peleryn� i wr�czy� list zapraszaj�cy mnie do kwatery genera�a. Przez nast�pne cztery lata w og�le si� nie rozstawali�my. - Musia� ci� bardzo kocha� - w g�osie Queenie zad�wi�cza�a zazdro��. Wpatrywa�a si� ciemnymi oczami w Magd�, nie zwracaj�c uwagi na kawa�ek ciasta z rodzynkami, kt�ry po�o�y�a na jej talerzu matka. - R�wnie mocno jak samo �ycie, malutka. Wi�cej ni� �ycie, jak si� p�niej okaza�o. To jedyny rodzaj mi�o�ci, kt�ry si� liczy, moja droga - Magda pu�ci�a k�eczko z dymu i patrzy�a, jak zawis�o nad nimi w bezwietrznym upale. Reszta to tylko puste s�owa. Noc zapad�a znienacka. Bez zmierzchu i powolnego ga�ni�cia dnia. W jednej chwili by�o jeszcze jasno i gor�co, w nast�pnej panowa�a ju� czarna jak smo�a ciemno�� i jeszcze gor�tsza martwota. - - Zmierzch gdzie� si� zapodzia� - powiedzia�a smutno Magda. Wzdychaj�c rozk�ada�a przed sob� karty, kt�re z gor�ca lepi�y si� jej do r�k. Magda nie rusza�a si� nigdzie bez talii. Bez ko�ca sprawdza�a sw�j los, jakby w przekonaniu, �e wreszcie odnajdzie w kartach dobr� wr�b�. Werand� o�wietla�o teraz tylko przyt�umione �wiat�o s�cz�ce si� z salonu przez wisz�c� w drzwiach zas�on�. Wprawdzie �wiat�o za�o�ono w domu blisko dziesi�� lat temu, ale niewielka moc pr�du wystarcza�a do o�wietlenia zaledwie kilku pokoi. Awarie sieci elektrycznej zdarza�y si� tak cz�sto, �e stanowi�y raczej regu�� ni� wyj�tek, szczeg�lnie teraz, gdy Hindusi zast�pili brytyjskich i anglo_hinduskich in�ynier�w w kalkuckiej "Power and Light Company". Dla potomk�w anglo_hinduskich rodzin stanowi�o to powa�ny pow�d do niepokoju. Jedynie rodzaj pracy uzasadnia� ich �ycie w osobnej spo�eczno�ci. Szybko utraciliby pozycj� uprzywilejowanej mniejszo�ci, gdyby tubylc�w zacz�to masowo zatrudnia� na r�wnorz�dnych posadach. Matki

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!