2402
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 2402 |
Rozszerzenie: |
2402 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 2402 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 2402 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
2402 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
MARIA BOJARSKA
Kr�l Lear nie �yje
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
I
Przyjecha�am do Poznania w pi�tek, 21 lutego. Dwa tygodnie wcze�niej rozstali�my si� w
Warszawie w�r�d przekle�stw, z�orzecze� i trzaskania drzwiami. Czy my�la�a pani kiedy� o
rozwodzie? � O tak, prawie przed ka�d� premier�! Przed t� szczeg�lnie: Szekspir. Przegapi-
�am w�a�ciwy przystanek, ale i tak wci�� jeszcze by�o przed drug�, przed ko�cem pr�by. W
Teatrze Nowym portier rozpromieni� si� na m�j widok. �Pan �omnicki prosi�, �eby pani we-
sz�a. Jest pr�ba, ale pani mo�e wej��. O tam, na prawo, bardzo prosz� wej��!�
Nie wesz�am. Do dzi� pami�tam, jak w Krakowie, w �wi�tyni polskiego teatru, podczas
pr�by (to r�wnie� by� Szekspir) wesz�a na scen� �ona aktora: w p�aszczu, bodaj�e z siatkami
w r�kach, a na pewno z torebk� przewieszon� przez rami�, stukaj�c obcasami. Scena by�a
pusta, aktorzy pr�buj�cy tego dnia s�uchali w�a�nie re�yserskich uwag na widowni, a �ona
aktora wesz�a z g��bi, z �ycia, ze sklepu, przemierzy�a ca�� scen� stukaj�c obcasami, zapyta�a
o m�a, obr�ci�a si� na pi�cie i przemierzy�a scen� z powrotem, aby uda� si� z kolei do bufetu
albo sekretariatu, albo garderoby. W krakowskim Starym Teatrze nikogo to nie zdziwi�o.
Mnie tak. I w pozna�skim Teatrze Nowym zbagatelizowa�am namowy portiera, znajduj�c
dobr� wym�wk�: papieros, najpierw wypal� papierosa. Tu, w foyer.
Przez uchylone na widowni� drzwi widzia�am Tadeusza. Aktorzy siedz�cy w rz�dach po-
zostawali poza zasi�giem wzroku, w kadrze drzwi mie�ci� si� tylko on: t�umaczy� co� niewi-
docznym postaciom, t�umaczy� z pasj�, sugestywnie, b�agalnie, poetycko, rozs�dnie, czaruj�-
co, �artobliwie, dosadnie, logicznie, szczeg�owo, bez ko�ca, jak to on. M�wi� cicho, do foyer
dobiega�y jedynie u�amki s��w. Jakie� �musimy�. Jakie� �i dlatego trzeba�. Jakie� �prosz�
pa�stwa�. Zd��y�am wypali� dwa papierosy, zapala�am w�a�nie trzeciego, kiedy pr�ba dobie-
g�a ko�ca. � Dlaczego nie wesz�a�? � Bo nie chcia�am przeszkadza�. � Nie chcia�a przeszka-
dza�! I oczywi�cie, pali. Ca�a moja �ona!
Po chwili �ciska�am niezliczone d�onie, istna gwiazda tego pi�tkowego popo�udnia. �Pan
musi pozna� moj� �on�, prosz� si� przedstawi� mojej �onie, prawda, wy si� znacie z moj�
�on� jeszcze z PWST, a to jest w�a�nie moja �ona�. �ona, �onie, �on�, o �onie, pod �on�, na
�onie. Jak u R�ewicza w Kartotece. Kartoteka Bohatera, kt�ry �urodzi� si� �onaty�. Gone-
ryla, B�azen, Oswald, Kent, Gloucester, Regana, Ksi��� Szkocji, Edmund, Edgar... W kolejnej
wyci�gni�tej w moj� stron� r�ce tkwi� mikrofon. Ale� ja tu przyjecha�am tylko obejrze� ju-
trzejsz� pr�b�, porozmawia� o roli i o przedstawieniu, p�j�� na obiad do chi�skiej restauracji,
opowiedzie� o tym, co nowego w domu, w Warszawie, jaki mam pomys� felietonu i co mnie
spotka�o w �rod� u Mariana Brandysa, dowiedzie� si� szczeg��w o grypie z zesz�ego tygo-
4
------------------------------------------------------------- page 5
dnia i o k��tni ze scenografem sprzed dw�ch dni, pokaza� lutowy numer �Zwierciad�a� z
rozmow� z nami (Czy my�la�a pani kiedy� o rozwodzie? � O tak, prawie przed ka�d� premie-
r�!) i now� p�yt� Cohena, kt�rej b�dziemy mogli s�ucha� w drodze powrotnej z Poznania do
Warszawy, w niedziel�, ale� nie ma powodu, �eby akurat ze mn� robi� wywiad dla radia!
Pierwsze pytanie dotyczy�o oczywi�cie Leara. Roli, kt�ra jest zwie�czeniem, ukoronowa-
niem i szczytem aktorskiej kariery, prawda? Nie pami�tam ju� dok�adnie s��w, ale pami�tam,
�e szczerze si� zdziwi�am. Zwie�czenie? Szczyt? Wi�c jednocze�nie jakby koniec, kres? Ani
przez chwil� tak o Learze nie my�la�am! Dla mnie to rola, kt�ra je�li wie�czy cokolwiek, to
tylko jaki� etap, jaki� okres w �yciu, wi�c tym samym otwiera inny, nowy, ja tak to widz�. I
bardzo jestem ciekawa, co to b�dzie � to nowe. Jakie to b�dzie. Czym b�dzie si� r�ni� od
poprzedniego, wcze�niejszego. Sam Lear to przecie� tylko rola. Wielka, trudna, znacz�ca ro-
la. Jedna z wielu. Drugie pytanie dotyka�o spraw z pogranicza prywatno�ci: nasz dom musi
chyba troch� przypomina� teatr, prawda? Odrzek�am, �e tak, istotnie, nasz dom bywa po tro-
sze teatrem, gramy czasem Szekspira, a czasem Strindberga, cz�sto odgrywamy fars�, a naj-
cz�ciej chyba melodramat...
S�ysza�am p�niej ten wywiad w radiu, fragment wywiadu: pytanie o Leara � i moj� od-
powied�, w kt�rej najprawdziwsze zaciekawienie przysz�o�ci�, teatraln� przysz�o�ci� Tade-
usza �omnickiego, zabarwione by�o lekk�, nieuchwytn� chyba dla postronnych, nut� histerii.
Ten g�os, Bo�e!
Dziennikarka z pozna�skiego radia nie by�a jedyn�, kt�ra m�wi�c o roli Leara, u�ywa�a
s��w takich jak zwie�czenie, ukoronowanie, szczyt. Po dw�ch dniach nikt ju� nie m�wi� ina-
czej. Po dw�ch dniach Lear sta� si� nie tylko szczytem, ukoronowaniem i zwie�czeniem, lecz
tak�e rol� magiczn�, symboliczn�, �wymarzon�� i jedyn�. Rol�-fetyszem. Rol�-absolutem.
Heroiczn� gr�. Gr� o najwy�sz� stawk�. W poniedzia�kowym Teatrze TV, w dniu w�asnego
pogrzebu, Tadeusz jako �ydowski aktor, Icyk Sager, wyja�nia� Jerzemu Treli jako Stalinowi,
�e Lear �to dla aktora znakomita rola na zako�czenie kariery�. Ale Lear Sagera by� Learem z
innego teatru, tego sprzed kilkudziesi�ciu lat! Z Moskwy. Z czas�w �ydowskiego spisku leka-
rzy, aktor�w, re�yser�w, dyrektor�w teatr�w, antyfaszyst�w, cz�onk�w JOINT. To nie by�
Lear � to by� aktor graj�cy Leara. W konkretnych okoliczno�ciach, w historycznym (cho�
pewnie ponadczasowym) kostiumie. Aktor-b�azen, aktor-kap�an, aktor-cz�owiek, aktor-�yd.
Siedz�cy, stoj�cy, kl�cz�cy przed drugim aktorem, b�aznem, kap�anem, cz�owiekiem. Gruzi-
nem, nie �ydem. (Mo�e wi�cej imion trzeba by tu napisa� du�ymi literami? Cz�owiek to
przecie� brzmi dumnie, czy chodzi o �yda, czy o Gruzina. B�azen to imi� postaci tragedii, tak
samo jak Lear... Ale wtedy trzeba by nietaktownie i arogancko zestawi� pisanego du�� liter�
B�azna z pisanym ma�� liter� kap�anem? Tak, tak w�a�nie trzeba by zrobi�.) To nie by�a rola
Leara! To by�a rola aktora, kt�ry w Zwi�zku Radzieckim gra� Leara. Kiedy�. Dawno temu.
Nie wiem, czy ludzie ogl�daj�cy tamten poniedzia�kowy Teatr TV nie uto�samiali ze sob�
mimo woli k il k u Lear�w, ca�kowicie odmiennych � Lear�w z r�nych epok i r�nych za-
mys��w, z r�nych zakamark�w �wiadomo�ci i r�nych �yciowych katastrof. Nie wiem, czy
zdawali sobie spraw�, �e nie by� to jeszcze ten mityczny Lear, wie�cz�cy aktorsk� drog� Ta-
deusza �omnickiego. I na dobr� spraw� nie wiem, czy istnieje pow�d, �eby to dzi� roztrz�sa�.
By� aktor. Nie ma aktora. Pozosta�a ta�ma z nagraniem widowiska pt. Stalin, widowiska, kt�re
jego re�yser, Kazimierz Kutz, i nie tylko on, nazwie �artystycznym testamentem� Tadeusza
�omnickiego, widowiska, kt�re sw� premier� mia�o w dniu pogrzebu aktora i kt�re od tego
czasu b�dzie mog�o by� przedstawiane widzom po wielokro�, w niesko�czono��, p�ki b�dzie
istnia�a telewizja, p�ki b�dzie istnia� �wiat.
O Icyku Sagerze wiedzia� Tadeusz bardzo du�o, zanim jeszcze przeczyta� sztuk� Salvatore.
Rok wcze�niej kupi�am ksi��k�, kt�ra wydawa�a nam si� wtedy symbolem niebywa�ych
zmian zachodz�cych w Polsce: Mon pre Salomon Mikh�els (wydawnictwo zachodnie, nie
oboj�tne politycznie, dost�pne powszechnie w pa�stwowej ksi�garni!), czyli wspomnienia
5
------------------------------------------------------------- page 6
c�rki wielkiego aktora �ydowskiego, Mich�elsa, jednego z najwi�kszych pono� Lear�w w
historii teatru, ofiary Stalina i w du�ym stopniu pierwowzoru postaci Icyka Sagera. Pasjonu-
j�ca lektura! Wszystko, o czym Salvatore napisa� w swej sztuce Stalin, wszystko by�o tam
opisane z perspektywy rodzinnego domu Mich�elsa, �ydowskich enklaw, moskiewskiej ulicy.
Polityka, teatr, �ycie. Najkr�cej mo�e stre�ci to anegdota, kt�ra niezmiennie � z rozmaitych
okazji � bawi�a nas przez kilka lat. Wci�� mnie bawi. Kt�rego� dnia Salomon Mich�els, dy-
rektor Teatru �ydowskiego w Moskwie, zosta� przez w�adze zrugany za ��ydowski repertuar�
swej sceny: dlaczego nigdy nie si�ga po rosyjsk� klasyk�? Si�gn��, co mia� robi�. Przet�uma-
czy� na jidysz pocz�tek Rewizora, zaprosi� na pokaz mn�stwo znamienitych go�ci i zagra�
przed nimi (wraz z Beniaminem Zuskinem, B�aznem w Kr�lu Learze) po �ydowsku. Go�cie
p�akali ze �miechu, spadali z krzese�. I nikt nigdy ju� nie kaza� Mich�elsowi gra� w Teatrze
�ydowskim rosyjskiej klasyki.
Przypomnia�a mi si� ta anegdota ca�kiem nie w por�, w momencie, kiedy w poniedzia�ko-
wym Teatrze TV pad�a kwestia Stalina: �Musz� wam teraz przekaza� bardzo powa�n� wia-
domo��. (Jedzie rewizor z Petersburga?!) Prawda, �e wszystko w sztuce Salvatore zmierza
ju� do tragicznego fina�u, a kontekst jest wysoce dramatyczny, ale... Czy w wielkim teatrze
�wiata Stalin nie wypowiedzia�by tej kwestii z gruzi�skim akcentem? Kiedy czytali�my to w
domu, na g�os, kilkakrotnie � mimo dramatycznego kontekstu � przy pomina� nam si� Salo-
mon Mich�els i jego �ydowski Gogol. Ja nie potrafi�am powy�szej kwestii wypowiedzie� z
intonacj� Icyka Sagera. Tadeusz potrafi�. I wiedzia�, od bardzo dawna wiedzia�, �e aktor musi
dobrze si� nab�aznowa�, �eby m�c zagra� Leara. Pierwszy ma pstre odzienie, drugi � kr�lew-
ski p�aszcz. Pajacem mnie nazywasz, ch�opaczku?
Scena jest zawsze w s p � ln a , czy chodzi o �ycie, czy o teatr. Po cesarskich schodach mia�
prawo wchodzi� tylko cesarz � ale i czy�ciciel schod�w. Stalin w sztuce Salvatore chce mie�
w aktorze B�azna, ale je�li aktor jest Learem, rol� B�azna musi przej�� Stalin. Banalna praw-
da? Ale� prawda nigdy nie jest banalna! Ta wymienno�� postaci i r�l, ta lustrzano�� odbicia u
Szekspira, ta (m�wi� to bardzo, ale to bardzo ostro�nie) dialektyka Kr�la Leara od dawna
fascynowa�a Tadeusza i przez d�ugi czas wydawa�a mu si� wa�nym kluczem do inscenizacji.
Kiedy�, szukaj�c owej wsp�lnej � w bardziej zreszt� dos�ownym i prozaicznym rozumieniu �
sceny, zaproponowa� jednemu ze swych koleg�w zagranie Leara i B�azna naraz. Mieli gra�
obydwie role na zmian�: jednego wieczoru Tadeusz by�by Learem, nazajutrz B�aznem, i na
odwr�t. Kolega zimno odpar�, �e nie interesuje go �gra do jednej bramki�.
Musia�o to by� w 1987 roku, mo�e troch� wcze�niej, kiedy Lear nie sta� si� jeszcze �wy-
marzon�� rol� Tadeusza, mo�e troch� p�niej. We wrze�niu 1987 Stanis�aw Bara�czak napi-
sa� w li�cie, �e z najwi�ksz� ochot� przet�umaczy Kr�la Leara, je�li zagra� go ma Tadeusz
�omnicki. Zacz�li�my wtedy powa�nie my�le� o Szekspirze. Zacz�li�my? No, tak. Scena na-
prawd� zawsze jest w s p �l n a , czy chodzi o teatr, czy o �ycie. Po schodach dla Leara ma
prawo wchodzi� tylko Lear � ale kr�ci si� tam r�wnie� mn�stwo innych postaci. T�umacz.
Re�yser. Scenograf. Partnerzy. Sufler. �ona. Dzieciaki. S�siedzi. Rodze�stwo. Szewc. Kra-
wiec. Uliczni przechodnie. M�owie stanu. Przyw�dcy partii politycznych. Pijak wrzeszcz�cy
pod oknem.
�ciska�am niezliczone d�onie, u�miecha�am si� grzecznie do Goneryli, B�azna, Oswalda,
Kenta, Gloucestera, Regany, Ksi�cia Szkocji, Edmunda, Edgara... B�aznowa�am. W kolejnej
wyci�gni�tej w moj� stron� r�ce tkwi� mikrofon � i ju� mia�am kategorycznie odm�wi� od-
powiedzi lub zjadliwie wysycze�, co my�l� o teatrze jako takim i jak wygl�da �ycie z aktorem
tej miary i tej pracowito�ci, kiedy napotka�am wzrok Tadeusza. Trwa�o to sekund�, u�amek
sekundy. Ale u�amek sekundy zawsze nam wystarcza�, �eby zrozumie�, �e identycznie oce-
niamy osob�, sytuacj�, problem. Moja odpowied� na pytanie o Leara by�a nie najwa�niejsz�,
co prawda, ale jednak cz�ci� kampanii o mo�liwo�� zagrania �wymarzonej� roli. O mo�li-
6
------------------------------------------------------------- page 7
wo�� zagrania roli wielkiej, trudnej, znacz�cej. Odpowiedzia�am. Teatr jest przecie� od �ycia
silniejszy. Bywa wa�niejszy ni� �ycie. Warto dla teatru pob�aznowa�.
S�ysza�am p�niej ten wywiad w radiu, i to kilkakrotnie. Bo mo�liwo�� zarejestrowania
czyjego� g�osu i wygl�du, mechanicznego utrwalenia na wieki d�wi�ku i obrazu jest dla ludz-
ko�ci prawdziwym dobrodziejstwem! Wystarczy przycisn�� guzik. Pami�tam, jak przed kil-
kunastu ju� chyba laty by�am na wieczorze po�wi�conym pami�ci Helmuta Kajzara: dwie
aktorki, wdowa i matka wdowy, przyciska�y guzik w magnetowidzie i na monitorach pojawia�
si� o n , m��, zi��, re�yser, pisarz, cz�owiek teatru, i z g�o�nik�w p�yn�y jego my�li na temat
sztuki, jego �testament artystyczny�. Pami�tam, �e wr�ciwszy ze Starej Prochowni da�am
przed Tadziem wyraz naiwnemu zdziwieniu: mnie by przecie� serce chyba p�k�o z �alu, ja
bym tak nie mog�a! Ale min�o kilkana�cie lat i okaza�o si�, �e mog�. Serce a� tak �atwo nie
p�ka. To maszyneria, to taki sam mechanizm jak magnetowid, telewizor czy radio. Tyle �e
boli.
Naciska si� guzik � i s�ycha� moje dukanie do mikrofonu (b�aznuj�, ale m�wi� prawd�!),
przerwane weso�ym okrzykiem Leara-Tadzia: �Chod�, kochanie, idziemy na obiad!� Naciska
si� guzik i wida� Tadeusza �omnickiego, jak ubrany w kostium Icyka Sagera, aktora Teatru
�ydowskiego w Moskwie, kt�ry to aktor w�o�y� kostium Leara, �eby b�aznowa� przed J�ze-
fem Wissarionowiczem Stalinem, kt�ry to Stalin kiedy� istnia� naprawd�, ale zosta� te� wy-
my�lony jako posta� w sztuce Gastona Salvatore, kt�ry to Salvatore, spowinowacony z pre-
zydentem Allende i zaprzyja�niony z Rudim Dutschke... Wida� Leara, Icyka Sagera, Tadzia,
jego ostatni� rol�, jego �testament artystyczny�. Dobrodziejstwo? Dobre sobie.
Wiem, tak si� tylko m�wi: testament. To taka konwencja. Ostatnie s�owo � ostatnie, wi�c
wa�ne. Wa�ne, bo ostatnie. Ale czy aktor, kt�ry m�wi cudzymi s�owami, w og�le mo�e zo-
stawi� testament? Czy testament mo�na po swojemu o�wietli�, sfotografowa�, zmontowa� i
pu�ci� w �wiat po naci�ni�ciu guzika? By� aktor, nie ma aktora. Wi�c nie ma i nikogo, kto by
m�g� powa�nie my�le� o jego woli. Uroczy�cie o�wiadczam jako �ona aktora (�ona, �onie,
�on�, o �onie, nad �on�, czy my�la�a pani kiedy� o rozwodzie?), �e m�j m�� w grobie si�
przewraca (tak te� si� m�wi, nieprawda�?), gdy s�yszy o swoim �testamencie artystycznym�.
Daj� s�owo honoru. Przysi�gam. Przysi�gam na wszystkie �wi�to�ci.
Ostatnim s�owem Tadeusza �omnickiego w telewizji sta� si� ko�cz�cy sztuk� Salvatore
monolog Leara w wykonaniu oszala�ego z b�lu (straci� syna) Icyka Sagera: J�cz, j�cz, j�cz,
�wiecie! O, wy wszyscy z g�azu! Skowyt. Zbli�enie kamery. Powi�kszona w tym zbli�eniu
twarz �ywego cz�owieka. Aktor gra aktora, kt�ry gra Leara. I niewykluczone, �e ten wymy-
�lony aktor zaraz umrze, bo cierpi tak samo jak umieraj�cy Lear, ale sztuka ko�czy si� prze-
cie� wcze�niej �Icyk Sager za chwil� zniknie po prostu z ekranu, na kt�rym pojawi� si� na-
zwiska wykonawc�w, re�ysera, scenografa, kamerzyst�w, redaktora programu.
Jeszcze tylko ostatnie, ju� naprawd� ostatnie wezwanie, pro�ba, zakl�cie: O, patrzcie! Pa-
trzcie na ni�! Na te usta / Patrzcie! o, patrzcie!
Co komu z tego przyjdzie?
Egzaltowany krytyk m�g�by oczywi�cie spo�r�d wcze�niejszych kwestii Sagera wy�uska�
par� zda� bardziej odpowiadaj�cych naszemu poj�ciu �testamentu�, na przyk�ad te, kt�re
m�wi� wprost o sztuce aktorskiej: Teatr to k�amstwo, kt�re m�wi prawd�. Je�eli k�amstwo
si� uda, na scenie jest jedna prawda. Nie�le powiedziane. Tylko czy najwi�kszy polski aktor
m�g�by wyrazi� sw� ostatni� wol� za pomoc� �ydowskiej sk�adni? Nie trzeba by� antysemit�,
�eby si� zawaha� przed a� tak odwa�nym �amaniem konwencji! Cho�by nawet sam aktor
podpowiada� to sw� wol� �przedostatni�� � r�wnie� utrwalon� na ta�mie rol� Feuerbacha,
kt�ry opowiadaj�c o aktorskich upokorzeniach i poni�eniach, majaczy co� o kolegach, odpy-
chaj�cych go brutalnym kopniakiem: Co tu robi ten brudny �yd? Ale czy ostatnie s�owo ska-
za�ca mo�na uzna� za testament?
7
------------------------------------------------------------- page 8
Do�ywotni wi�niowie teatru / bez najmniejszej mo�liwo�ci u�askawienia � tak m�wi� o
aktorstwie Tadeusz w swej przed-przedostatniej roli, jak� by� Bruscon w Komediancie Bern-
harda, na szcz�cie lub niestety nie utrwalonej na ta�mie � bez �adnych widok�w na u�aska-
wienie / Tylko kar� �mierci wszyscy maj� zapewnion�. Ale czy stwierdzenie stanu faktycz-
nego ma cokolwiek wsp�lnego z wyra�eniem woli? Przes�aniem?
R�wnie dobrze za testament mo�na by uzna� przypominany czasem w telewizji (wystarczy
przecie� wcisn�� guzik) monolog Kordiana, roli sprzed blisko czterdziestu lat. R�wnie do-
brze, a mo�e i lepiej. Byle dyspozytor aktorskiej nie�miertelno�ci nie zechcia�, jak cz�sto to
robi, uwznio�li� �komedianta�, byle da� ca�o��! Nie tylko patetyczne, poetyckie, porywaj�ce
wo�anie Nie�cie mi� chmury, nie�cie wichry, nie�cie ptacy � r�wnie� p�obr�t i t� trwaj�c�
u�amek sekundy przemian� romantycznego bohatera w najzwyklejszego cz�owieka, kt�ry z
chmur spada na ziemi� (a nie jest to upadek przyjemny, cho� ziemi a oj czy sta , po lsk a) i t�
point�, kt�ra dzi� jeszcze tak nieprzyjemnie porusza widza jak�e pospolitym, zgo�a niero-
mantycznym, zdumieniem � Polacy?!
Ostatni� wol� Tadeusza �omnickiego wyra�on� przez radio by�a wola p�j�cia na obiad. Do
radia nic ju� wi�cej nie powiedzia�, tego jestem pewna. �Kochanie, idziemy na obiad!� Tyle
uwieczni�a ta�ma i moim zdaniem jest to bardzo dobre przes�anie dla potomnych.
Na obiad w chi�skiej restauracji by�o ju� oczywi�cie za p�no: wieczorem zn�w przecie�
pr�ba! Poszli�my wi�c do baru tu� przy teatrze, zje�� cokolwiek, byle szybko. Niech zaraz
podaj� do sto�u. Dalej�e, obiad, obiad! Bar okaza� si� male�k� jad�odajni�: kilka ciasno st�o-
czonych stolik�w, samoobs�uga, zakaz palenia. Musia�a mi zrzedn�� mina, nie mog�o by�
inaczej. Mary ��da luksusu! Ale� by� luksus. Ludzie przecie�, nie wiedzie� czemu, bardzo
lubi� aktor�w, lubi� okaza� im swoje uznanie, wdzi�czno��, sympati�. Mo�e nawet mi�o��?
Kiedy� dzi�ki temu w Warszawie wzi�li�my �lub, w Poznaniu natomiast pozwoli�o to za�e-
gna� nieuchronne d�sy na temat �ycia z aktorem tej miary i tej pracowito�ci. Zarz�dzaj�ca
lokalem pani nie tylko grzecznie rozpozna�a Tadeusza �omnickiego, nie tylko zgodzi�a si� na
to, by najwi�kszy polski aktor sam przyni�s� piwo z pobliskiego sklepu, ale i pozwoli�a nam
pali�. �Zakaz wisi, bo wisi, ale to nikomu nie b�dzie przecie� przeszkadza�, je�li pa�stwo
zapal�!� �wi�te s�owa.
Oswajali�my si� ze sob� na nowo po tych dw�ch tygodniach oddalenia, po przekle�stwach
i z�orzeczeniach, po rozmowach telefonicznych, w kt�rych nie mo�na by�o za wiele powie-
dzie�, po dzisiejszej porannej pr�bie, po grzeczno�ciowych frazesach w teatrze. Chi�skie
p r z y s ma k i b � d � p o p r e m i er ze , p r a w da ? P r a w d a . W t y m b ar ze j e s t ca�kiem mi�o, prawda?
Prawda. Nareszcie! Mam ci bardzo du�o do powiedzenia.
I � nie mog�o by� inaczej � musia�o nast�pi� teatralne intermedium. Nikt tak dobrze jak
Szekspir nie wyrazi� ludzkich uczu�! Powiedzia�am wi�c s�owami Leara: Je�eli po obiedzie
nie strac� do ciebie sympatii, to niepr�dko si� rozstaniemy. Obiecuj�ce, prawda? Prawda.
Tadeusz pozosta� w swej roli: Wieczerza b�dzie jutro rano. Obiecuj�ce? Och, i jak jeszcze!
�miech. Nie trzeba by� Icykiem Sagerem, �eby zna� na pami�� ca�� tragedi�. Nie trzeba by�
Stalinem, �eby m�c pogada� sobie z aktorem jak Lear z Learem.
Ale nie dowiedzia�am si�, co Tadzio chcia� mi powiedzie�. Nie zaraz. Ten absurdalny, te-
atralny dialog okaza� si� ca�� nasz� rozmow�. Ludzie, nie wiedzie� czemu, nie mog� sobie
odm�wi� satysfakcji poinformowania aktora o swoich pogl�dach, gdy tylko uda im si� go
spotka�. Przebywaj�cy w�a�nie w Poznaniu profesor F. nie by� wolny od tej s�abostki. Nie
tylko sokolim okiem wypatrzy� nas w barze, nie tylko natychmiast przysiad� si� do naszego
stolika, ale i raz po razie u�mierza� nasz ewentualny niepok�j stwierdzeniem, �e wci�� jeszcze
ma bardzo du�o czasu i wcale nie musi si� spieszy�. Poznali�my wi�c do�� dok�adnie jego
zapatrywania na spraw� przek�ad�w Szekspira, sztuki przek�adu w og�le, przysz�o�ci teatru w
Polsce i na �wiecie, interpretacji Kr�la Leara, jako�ci pozna�skiej golonki i wiele, wiele in-
nych.
8
------------------------------------------------------------- page 9
Co jaki� czas napotyka�am wzrok Tadeusza. Zn�w u�amki sekund � i budz�ce weso�o��
skojarzenia. Has�o �wigilia� wisia�o w powietrzu. By�o kiedy� takie Bo�e Narodzenie sp�-
dzone w moim rodzinnym domu, jak Pan B�g przykaza�, przy tradycyjnych daniach i choince
z zapalonymi �wieczkami. Konwencj� wigilijnej wieczerzy z�ama� tylko monolog Tadzia,
kt�ry zacz�� m�wi�, siadaj�c przy stole i perorowa� tak do chwili, w kt�rej uczciwi chrze�ci-
janie powracali ju� z pasterki. M�wi�, nie daj�c sobie przerwa� i nie dopuszczaj�c nikogo do
g�osu, m�wi� bez lito�ci i bez ko�ca. Sam p�niej �mia� si� z tego i gor�co przeprasza� bied-
nych bli�nich. A przy kolejnych familijnych spotkaniach z g�ry uprzedza�: nie obawiajcie si�,
nie zrobi� wam �wigilii�. Nie zawsze zreszt� dotrzymywa� s�owa � lubi� m�wi�.
Jak bardzo lubi� m�wi�, odkry�am podczas pierwszych sp�dzonych wsp�lnie wakacji, chy-
ba w 1976. Przedtem spotykali�my si� na zbyt kr�tko, aby marnowa� czas na szczeg�owe
opowiadanie sobie �ycia: wakacje oznacza�y jednak przebywanie ze sob� dniami i nocami,
sam na sam. Znacznie p�niej zrozumia�am, jak ci�ka to by�a pr�ba dla nas obojga i jak zna-
cz�ca na przysz�o��. Ja lubi�am s�ucha�, nawet bardzo lubi�am, no, ale wszystko ma swoje
granice! Kiedy w trzecim bodaj�e dniu wsp�lnej podr�y (jechali�my przez Czechos�owacj�,
W�gry, Rumuni� do Bu�garii) okaza�o si�, �e nawet moje wyj�cie do �azienki nie stanowi
przeszkody w monologowaniu, wystarczy podej�� do drzwi i m�wi� odrobin� g�o�niej, wy-
buchn�am. A kiedy introwertyk nagle wybucha, dla ekstrawertyka jest to strasznie przykre.
W kilka lat p�niej przeczyta�am list, jaki Tadzio z tych wakacji napisa� do pewnej znajomej,
list nie wys�any i w ko�cu zniszczony, w kt�rym skar�y si� na to moje wybuchni�cie gnie-
wem w rumu�skim hotelu. Ona wci�� milczy, nigdy nie wiem, co o mnie my�li.
Ja uczy�am si� stopniowo m�wi� wi�cej, on mniej. Tak to chyba by�o. Pilni uczniowie, po
kilkunastu latach osi�gn�li�my wr�cz niewiarygodne rezultaty: ja sta�am si� urodzonym ga-
w�dziarzem (dlaczego, u diab�a, profesor F. nie dopuszcza mnie do g�osu?!), on przemieni�
si� w milczka (dlaczego, u diab�a, nie przerwie profesorowi F., nie powie, co o nim my�li?!).
Tak, tak w�a�nie by�o. Aktor m�wi niby to cudzymi s�owami, ale przecie� im wierzy. I praw-
dziwe po latach okaza�o si� wyznanie Bruscona: bardziej interesuj� si� dzisiaj milczeniem.
Cho�, oczywi�cie, elokwentny �komediant� musia� to wyznanie uzupe�ni�, sprecyzowa� i
u�ci�li�: no i oczywi�cie sztuk� s�owa / s�owami / i milczeniem pomi�dzy nimi. Oczywi�cie.
�Komediantowi� kaza� przecie� w 1990 roku nie �yj�cy ju� autor, Thomas Bernhard (z
punktu widzenia �ony aktora najwi�kszy realista naszych czas�w!), urz�dzi� widzom war-
szawskiego Teatru Wsp�czesnego trzygodzinn�, najprawdziwsz� i bezlitosn� �wigili�.
Znacznie odwa�niejsz� ni� ta w moim rodzinnym domu.
Ale has�o �wigilia�, kt�rym porozumiewali�my si� dosy� cz�sto (w �rodowiskach �audio-
wizualnych�, by tak rzec, roi si� od ludzi lubi�cych monologowa�), mia�o dla nas jeszcze inne
(jak by powiedzia� profesor F.) konotacje. By�o kiedy� i takie Bo�e Narodzenie, kiedy to oby-
dwoje uczestniczyli�my w bardzo niekonwencjonalnej wieczerzy wigilijnej: w domu Morgen-
stern�w, w roku 1985, o ile dobrze pami�tam. Gospodarze do�o�yli naprawd� wszelkich sta-
ra�, �eby wszystko przebiega�o zgodnie z tradycj� i uroczy�cie: by�y podarki pod choink� i
najserdeczniejsze �yczenia, Krysia podawa�a do sto�u barszczyk, �ledzika, karpia sma�onego i
w galarecie, Kuba sowicie rozlewa� kompot z suszonych �liwek i inne napoje. Go�cie prowa-
dzili kulturalne, polskie rozmowy (ile wynosi c�o na mercedesa, dlaczego zegarek Rollex jest
lepszy od Cartiera oraz czego kto dokona� ostatnio w dziedzinie sztuki), ani przez chwil� nie
zapominaj�c, �e Bo�ego Narodzenia ta noc jest dla nas �wi�ta i �e �amanie si� op�atkiem ma
charakter polityczny, patriotyczny i narodowowyzwole�czy. Ma? Mia�oby � bo konwencj�
z�ama� na samym pocz�tku i konsekwentnie nie przestawa� jej �ama� a� do pasterki Roman
Pola�ski, kt�ry po raz pierwszy przyjecha� w�wczas do Polski ze swoj� narzeczon�, Emma-
nuelle. I chyba w�a�nie dlatego s�owo �orgazm� nie schodzi�o mu z ust.
B�g si� rodzi, moc truchleje � a jak to robi� Chi�czycy? Przybie�eli do Betlejem pasterze
� w jednej ksi��ce napisano, �e szczur, kt�ry odkry� zwi�zek mi�dzy naci�ni�ciem d�wigienki
9
------------------------------------------------------------- page 10
a orgazmem, tak d�ugo naciska� d�wigienk�, a� umar� z wycie�czenia orgazmami, dacie wia-
r�? Lulaj�e, Jezuniu � ale liczy si� przede wszystkim jako�� orgazmu, nie ilo��, jako�� orga-
zmu jest najwa�niejsza, prawda, Emmanuelle? Podnie� r�k�, Bo�e Dzieci�, b�ogos�aw krain�
mi�� � podobno nawet dziewi��dziesi�ciolatek mo�e zachowa� pe�n� zdolno�� dawania i
osi�gania orgazmu, pod warunkiem, �e... O Bo�e, wielki Bo�e, ty nie znasz nas, Polak�w.
Niezapomniany wiecz�r!
Profesor F. perorowa� o sztuce przek�adu, bardzo trudnej sztuce, kt�rej Stanis�aw Bara�-
czak sprosta� nadzwyczajnie. Tadeusz przytakiwa� i nie przerywa� profesorowi F., nie oznaj-
mia� mu bez ogr�dek, �e oto w�a�nie przyjecha�am po dw�ch tygodniach nieobecno�ci, �e
mamy sobie mn�stwo do powiedzenia, �e chcemy by� ze sob� i tylko ze sob�. Ja przytakiwa-
�am, b�aznowa�am (�Naprawd�?�, �Czy�by?�, �To bardzo ciekawe, co pan m�wi!�), coraz
bardziej ponuro my�l�c o rozwodzie. I by� mo�e drog� wolnych skojarze� � rozw�d, ma��e�-
stwo, obowi�zki ma��e�skie, seks, Wigilia � przypomnia�o mi si� inne has�o, zrozumia�e tylko
dla nas, drastyczne, niesmaczne. Has�o �syfilis�.
To by�o dawno, podczas tych pierwszych wsp�lnych wakacji. Przez wi�ksz� cz�� dnia co
prawda milcza�am zagadkowo, s�uchaj�c monolog�w Tadeusza i nie daj�c mu pozna�, co o
nim my�l�, ale czasem jednak co� m�wi�am. Zw�aszcza wtedy, kiedy okazywa�o si�, �e mamy
ze sob� wiele wsp�lnego. Zw�aszcza wtedy, gdy okazywa�o si�, �e niewiele mamy ze sob�
wsp�lnego. Na przemian. Kt�rego� wieczoru, a letnie wieczory w Bu�garii by�y wtedy pi�kne
i wino bu�garskie smakowa�o nadzwyczajnie, Tadeusz opowiedzia� mi co� o kobiecie, z kt�r�
kiedy� by� zwi�zany, o jej niegodziwym post�pku, o swojej gwa�townej reakcji na ten post�-
pek. A ja mu na to opowiedzia�am histori� o syfilisie.
By�am kiedy� zwi�zana z m�czyzn�. I kt�rego� dnia ten m�czyzna powiedzia�, �e musi
mi co� wyzna�, tylko �ebym � na mi�o�� bosk� � nie gniewa�a si�, wybaczy�a, zapomnia�a!
�atwo powiedzie�. Chodzi�o o to, �e dosta� wezwanie z poradni wenerologicznej, a dosta� je,
bo mnie zdradzi� (�raz, przysi�gam, ten jeden jedyny raz!�) z jak�� panienk�, kt�ra najwyra�-
niej poda�a w poradni jego nazwisko jako partnera, jednego z wakacyjnych partner�w. Oczy-
wi�cie, wpad�am w sza�. Ale nagle sza� min��. Pomy�la�am, �e uczciwie rzecz bior�c, ja te�
mog�am go zdradzi�, to nie by�o wykluczone. I �e doprawdy trzeba mie� pecha, �eby taka
czysto fizyczna, w sumie niewa�na i nie licz�ca si� zdrada wysz�a na jaw, w dodatku w tak
nieprzyjemny, dra�liwy i o�mieszaj�cy spos�b. I �e gdyby mnie si� to zdarzy�o, bardzo bym
chcia�a, �eby okazano mi wielkoduszno��. Kto wie, gdyby wynik badania krwi w poradni by�
dodatni, sza� pewnie by wr�ci� i zrobi� swoje. Ale, na szcz�cie, wszystko sko�czy�o si� we-
so�ym oberkiem.
Moja opowie�� zrobi�a wtedy na Tadeuszu piorunuj�ce wra�enie. Min�o wiele lat i s�dzi-
�am, �e dawno o wszystkim zapomnia�, kiedy w trakcie koszmarnej awantury, jak� wywo�a�
pewien jego niewybaczalny post�pek (bez podtekstu erotycznego), nagle przypomnia�: a pa-
mi�tasz, co mi opowiada�a� o syfilisie?
W pi�tkowe popo�udnie w Poznaniu, cho� �miertelnie obra�ona z powodu profesora F.,
by�am jednak jeszcze na tyle altruistk�, �eby zn�w zastosowa� si� do starego has�a. Uczciwie
rzecz bior�c, ja te� mog�abym si� znale�� w takiej sytuacji: przyje�d�a do mnie Tadeusz, chce
by� ze mn� sam na sam, a tu spoty kam moj� znajom�, starsz� ode mnie, godn� szacunku i
powa�ania osob�, kt�ra bez zach�t z mojej strony urz�dza �wigili�. Bardzo bym wtedy
chcia�a, �eby Tadzio okaza� wielkoduszno��. Bardzo. Zw�aszcza gdybym by�a na tydzie�
przed zagraniem wielkiej, trudnej, znacz�cej roli. Roli, kt�ra stanowi ukoronowanie i szczyt
aktorskiej kariery. Roli �wymarzonej�. Bo przecie� on �marzy�� o zagraniu Leara, prawda?
Bardzo du�o potem m�wiono o tym i pisano: o Kr�lu Learze jako marzeniu, obsesji, ma-
nii. Przypominano sobie, �e ostatnio, bodaj�e przez kilka lat, o niczym innym Tadeusz nie
potrafi� rozmawia�. Odkrywano, �e przygotowywa� si� do tej roli przez ca�e swoje aktorskie
10
------------------------------------------------------------- page 11
�ycie i �e wiedzia� o niej wszystko, dos�ownie wszystko. Podkre�lano, �e mia�a to by� naj-
prawdziwsza summa do�wiadcze�, pasji, przemy�le�, wiedzy, kunsztu. No tak, kunsztu. Bo to
by� przecie� aktor najwi�kszy, wspania�y, wybitny, genialny. Aktor, kt�ry wszystko potrafi�,
kt�ry sam w sobie, sam dla siebie � i dla ca�ego �wiata � by� teatrem. Po prostu by� teatrem.
Po prostu.
Tak m�wiono, tak pisano. Pewnie szczerze. Istnieje przecie� co� takiego jak szok poura-
zowy, psychiczny wstrz�s, silne wzruszenie czyli afekt. Garbus, kt�remu tramwaj uci�� garb,
szlochaj�c szuka go po omacku wok� siebie i rozpacza: jeszcze nie zdaje sobie sprawy, �e
odt�d b�dzie wzorem strzelisto�ci! Zaprzysi�ony antymonarchista przez moment czuje si�
jednak nieswojo, gdy po stuletnich rz�dach umiera wreszcie kr�lowa Wiktoria: nowa epoka
b�dzie wprawdzie �atwiejsza, ale bezimienna, anonimowa, szara. I �aden normalny cz�owiek
nie potrafi tak od razu pogodzi� si� z wiadomo�ci� o �mierci kogo�, kto zdawa� si� by� nie-
�miertelny: wi�c �mier� jednak istnieje?
A Tadeusz m�g� wydawa� si� nie�miertelny � umiera�y tylko kolejn e ro l e, a w� a �c i wi e
nawet nie umiera�y, tylko powoli odchodzi�y gdzie� w przesz�o��, w pami��, on tymczasem
stale by� uosobieniem energii, woli, �ywotno�ci. Aktor traci� teatr, zesp�, miejsce do pracy,
przyjaci�, zdrowie � lecz wci�� tworzy�, wci�� przedstawia� �wiatu nowe role. Nowe, na-
prawd� nowe, nie powielane, nie kalkowane. Nie do wiary! Teatr z roku na rok traci� publicz-
no��, mecenas�w, spo�eczn� akceptacj� i zainteresowanie � a ten aktor pozostawa� aktorem,
zawsze mia� widowni�, zawsze mia� mi�o�� widz�w. Niebywa�e! i troch� nieludzkie.
W dokumentalnym filmie Ja, komediant Ludwika Perskiego (to r�wnie� m�g�by by� �te-
stament artystyczny�, a jak�e) bardzo si� zabawnie Tadzio przej�zyczy�, opowiadaj�c o meto-
dzie pracy nad rol�. Zacz�� mianowicie zdanie od s�owa cz�owiek � i zaraz urwa�, sam siebie
poprawiaj�c � a w�a�ciwie aktor... Barwne i znacz�ce przej�zyczenie! Tak przem�wi� cz�o-
wiek (a w�a�ciwie aktor) do kamery i ta�ma utrwali�a to na wieki wiek�w, amen. Znacznie
p�niej w jakim� programie telewizyjnym z Poznania us�ysza�am, �e w my�l koncepcji re�y-
sera Lear Tadeusza �omnickiego mia� by� cz�owiekiem, od pocz�tku do ko�ca cz�owiekiem.
Bardzo to trudne zadanie: aktor mia� zagra� cz�owieka. No i co? No i nie zagra�. Tyle �e zy-
ska� tytu� kr�la. Do�ywotnio. Po�miertnie.
Przyjecha�am do Poznania porozmawia� o roli i o przedstawieniu � z aktorem, cz�owie-
kiem, Learem. Tylko to si� liczy�o, to by�o najwa�niejsze. Od zawsze. Od ilu w�a�ciwie lat?
Po raz pierwszy zobaczy�am z bliska Tadeusza �omnickiego w pa�dzierniku 1974 w war-
szawskiej PWST podczas inauguracji roku akademickiego: wr�czy� mi indeks. W dwa dni
p�niej z koleg� tak samo jak ja nowo przyj�tym na studia teatralno-literackie przy Wydziale
Re�yserii wybrali�my si� � z ciekawo�ci � na otwarte zebranie partyjne. W tej samej sali, w
kt�rej dopiero co zdawali�my egzamin do szko�y teatralnej, rektor �omnicki przewodniczy�
obradom, zaskakuj�co zreszt� (jak na zwyczaje panuj�ce w PZPR) kr�tkim i rzeczowym. Sie-
dzieli�my dok�adnie naprzeciw siebie, przedzieleni tylko zielonym suknem powierzchni sto�u,
ja patrzy�am i s�ucha�am, on s�ucha� i udziela� g�osu kolejnym osobom. Nie patrzy�. Co jaki�
czas podnosi� na mnie wzrok, ale mnie nie widzia�. A ja zauwa�y�am, �e ma bardzo �adne
oczy. W dziesi�� lat p�niej wzi�li�my �lub.
Tak mo�na by to opowiedzie� czytelniczkom kobiecej prasy. Romantycznie, co? By�oby
znacznie bardziej romantycznie, gdyby nie PZPR. No i gdyby �lub nast�pi� po dziesi�ciu
dniach, nie latach. Nic na to nie poradz�. Przypatrywa�am si� zebraniu, notowa�am w pami�ci,
�e �widerski zapewne lada dzie� odda legitymacj� partyjn�, skoro tak ostentacyjnie, tak te-
atralnie demonstruje znudzenie organizacyjnym re�imem, �e Jerzy Adamski m�wi bardzo
dobr�, nieco stylizowan� polszczyzn�, �e Tadeusz �omnicki potrafi g��boko spojrze� w oczy
komu�, kogo nie widzi. A w dziesi�� czy dwadzie�cia dni p�niej rozpocz�ta si� moja asy-
11
------------------------------------------------------------- page 12
stentura w Teatrze Narodowym, przy pr�bach Wesela w re�yserii Hanuszkiewicza. Tak prze-
widywa� program studi�w. Tak by�o.
Dziennikarce z kobiecej prasy opowiedzia�am prawd�: Tadzio rzeczywi�cie zdziwi� si� si��
tkwi�c� w moich delikatnych kobiecych d�oniach i rzeczywi�cie zapyta�, czy uprawiam szer-
mierk�. Nie opowiedzia�am, bo nie mia�o to nic do rzeczy, jak widzia�am w�wczas Tadeusza
�omnickiego, co o nim wiedzia�am, czego si� dowiadywa�am. O nim, o teatrze. Anegdot�
opowiada si� kr�tko. Kiedy nas sobie przedstawiono, zadziwi�a go si�a mojego u�cisku d�oni
i zapyta�, czy uprawiam szermierk�. Odpowiedzia�am, �e nie: gram na klawesynie. I tak si�
to zacz�o. Tadeusz te� odpowiedzia� kr�tko na pytanie o pocz�tek naszej znajomo�ci. Wielkie
oczarowanie, i tak zosta�o. Bardzo kr�tko. A nie m�wi�am, �e po latach ja sta�am si� urodzo-
nym gaw�dziarzem, on za� milczkiem?
W Teatrze Narodowym przewa�nie milcza�am. Na tym zreszt� polega�a asystentura dla
kogo�, kto w przysz�o�ci mia� sta� si� krytykiem teatralnym: milcze� i uczy� si� teatru! To
pierwsze przychodzi�o mi bez trudu. Co rano przed dziesi�t� by�am ju� w palarni, oczywi�cie,
z papierosem w palcach, oczywi�cie, s�uchaj�c zwykle monologu kt�rego� z aktor�w � i co
rano przed dziesi�t� mija� nas, w drodze na scen�, od razu na scen�, Tadeusz �omnicki. Nie
rozgl�da� si� na boki, nie zatrzymywa�, nie zagadywa� do nikogo, tylko zmierza� prosto w
kierunku sceny. Jeszcze w granatowym p�aszczu, jeszcze w czapce. B�g raczy wiedzie�, co
potem robi� z tym zwierzchnim okryciem: garderoby by�y przecie� w zupe�nie innej stronie!
Mo�e nie mia� swojej garderoby? Mo�e zostawia� wszystko w kulisach? By�o w tym co� ta-
jemniczego. Osobnego.
Dwukrotnie mnie Tadeusz �omnicki zirytowa�, raz ubawi�. Na samym pocz�tku pr�b, kie-
dy siedzia� w�r�d innych aktor�w na widowni, s�uchaj�c re�ysera, nagle poprosi� o bardziej
dok�adne wyja�nienie jakiej� technicznej kwestii. Nie by�o w tym nic z�ego, oczywi�cie. Ale
zirytowa� mnie jego g�os. Wyczu�am w nim teatraln� przesad� w grzeczno�ci, uprzejmo�ci i
akcentowaniu swej podrz�dnej wobec osoby re�ysera pozycji: �Wybacz, Adam, ale ja tu je-
stem po raz pierwszy, tylko dlatego prosz� ci� bardzo, �eby� mi wyt�umaczy�, bo ja przecie�
nie wiem...� Gra�am na klawesynie i mia�am absolutny s�uch: co� tu by�o nie w porz�dku.
Pr�by toczy�y si� nadal, wymieniali�my czasem kilka zda� bez znaczenia (przynajmniej
dla mnie), niekiedy na osobno�ci, spotykaj�c si� przy popielniczce, oczywi�cie, lub mijaj�c na
schodach, a� pewnego dnia Tadeusz �omnicki zirytowa� mnie po raz drugi. �Dowiedzia�em
si� w szkole, docent Koenig mi zdradzi�, �e pani o mnie pisze. No, no, no, wszystko si� wy-
da�o, ciekaw jestem, co to b�dzie...� M�wi� to �artobliwie i serdecznie � siedz�c, podczas gdy
ja sta�am! Niby nic w tym nie by�o dziwnego. Rektor PWST m�wi� do studentki, wielki aktor
�artowa� z m�odsz� o dwadzie�cia kilka lat asystentk�. A jednak znowu wyczu�am fa�sz i
straszliwie mnie rozdra�ni� tym nieeleganckim wielkopa�stwem. M�czyzna powinien wsta�!
Najwyra�niej te wymieniane przelotnie zdania mia�y mimo wszystko jakie� znaczenie. Ale o
tym dowiedzia�am si� znacznie p�niej.
Na razie Tadeusz �omnicki mnie ubawi�. Mo�e nie tyle on sam, co sytuacja. Siedzia�am na
widowni obok suflerki, pani Tamary, podczas gdy na scenie ko�czy� si� II akt Wesela: lalki,
szopka, pod�e maski / farbowany fa�sz, obrazki itd. Aktor Tadeusz �omnicki, na kt�rym re-
�yser pozawiesza� pasy, torby, pistolety i dwie szable (to si� nazywa wierno�� autorowi!),
kt�remu kaza� i�� z tym wszystkim po kr�c�cej si� w drug� stron� obrot�wce (to si� nazywa
bogactwo �rodk�w czysto teatralnych!), musia� zmaga� si� jednocz e� ni e z ry t mem wi er sz a
Wyspia�skiego � i, oczywi�cie, pomyli� si�. Suflerka niebacznie podpowiedzia�a. I wtedy
aktor wpad� w sza�. Zacz�� tupa� w jej stron� i krzycze�, �e wcale nie potrzebuje podpowia-
dania i wyprasza sobie takie zachowanie, zrozumia�a pani?!
Suflerka przyj�ta to ze stoickim spokojem. Po chwili nachyli�a si� do mnie: �Wielki aktor,
ale histeryk�.
12
------------------------------------------------------------- page 13
Ca�kowicie zgadza�am si� z t� opini�. Wielki aktor. Pewnie, �e wielki. Sama co prawda
wi�kszo�ci jego r�l nie widzia�am. Albo by�am, jak to perfidnie okre�laj� kobiety, �za malut-
ka� (o ile w og�le ju� by�am na �wiecie!), albo najzwyczajniej je przegapi�am. Bo cho� teatr
zawsze mnie interesowa�, nawet fascynowa�, nie mog�abym z czysty m s u m i e n i e m n a z w a �
samej siebie teatromank�: przez lata by�am zaj�ta czym� innym, brakowa�o czasu, okazji,
niekiedy humoru albo si�. Ale nie zawsze trzeba aktora widzie�, �eby co� o nim wiedzie�.
Wi�c wiedzia�am: wielki aktor, �ami�cy wszelkie konwencje, zawsze zaskakuj�cy, nie daj�cy
si� przyszpili� �adn� z g�ry ustalon� etykietk�. Pierwszy powojenny Kordian. Orestes. Solo-
ny w Trzech siostrach. �atka w Do�ywociu. I G�umow w Pami�tniku szubrawca, i Edgar w
Play Strindberg, i Bili Maitland w Nie do obrony. I najwa�niejsze � Arturo Ui w sztuce
Brechta. Rola, kt�r� raz na zawsze przechodzi si� do historii.
W moim domu rodzinnym posta� Artura Ui by�a najprawdziwsz� legend�: Hitler, a w�a-
�ciwie nie Hitler, tylko gangster, a w�a�ciwie nie gangster, tylko przeci�tny cz�owiek op�tany
przez z�o, przez z�owieszcz� si��, kt�ra zatopi�a �wiat we krwi, wi�c jednak Hitler � a ca�a ta
gmatwanina przedstawiona przez aktora w spos�b dotychczas nie ogl�dany, nie przeczuwany,
niewyobra�alny, nieprawdopodobny! Ilekro� w telewizji pojawia� si� Tadeusz �omnicki w
roli Artura Ui, w ma�ym kawa�ku monologu Artura Ui (co jaki� czas z r� �ny ch oka zji , na
przyk�ad w zwi�zku z Dniem Teatru, telewizja nadawa�a, nadaje i b�dzie nadawa� ten kawa-
�ek), milk�a ka�da rozmowa, przerywana by�a ka�da czynno�� � byle nie uroni� ani sekundy z
pseudoszekspirowskiego monologu cz�owieka op�tanego z�em, z tego huraganu d�wi�k�w, z
tej eksplozji min, z tego wybuchu ludzkiej, bosko-zwierz�cej i b�aze�skiej furii! Nie by�o
drugiego takiego aktora, nie mog�o by�. To geniusz.
Ale tak samo milk�y rozmowy, gdy Tadeusz �omnicki pojawia� si� na ekranie telewizora
jako Wo�odyjowski, gdy kr�ci� szabl� m�ynka, p�dzi� konno, pojedynkowa� si� lub o�wiad-
cza�... Nie, nie tak samo, bo ogl�danie Przyg�d pana Micha�a mo�na by�o zaplanowa�. Nie
trzeba by�o wszystkiego rzuca� jak w wypadku Artura Ui, kt�ry zawsze pojawia� si� znienac-
ka i niespodziewanie: serial zapowiadano w prasie, powtarzano, nadawano rano i wieczorem.
Mo�na by�o przewidzie� kolejne spotkania z aktorem. I wydawa�o si� nieprawdopodobne, �e
to ten sam aktor! Naprawd� ten sam? Prosty, dobry, skromny Pan Micha� �wietnie je�dzi�
konno i w�ada� broni�, ale w jaki� niewyt�umaczalny spos�b potrafi� skupi� na sobie uwag�
nawet wtedy, gdy nic nie robi�: ot, spojrza� na kogo� albo przeszed� z k�ta w k�t. Jakim cu-
dem? Nigdy nie mia�o si� do�� ani Artura Ui, ani filmowego Pana Micha�a!
Wspominano w moim domu jeszcze jedn� rol�, nie tak s�awn�, nie tak g�o�n�: George'a
Gibbsa w Naszym mie�cie Wildera. I moment ogl�dany jeden jedyny raz, przed laty, na scenie
Teatru Wsp�czesnego, a przecie� stale obecny gdzie� w zakamarkach pami�ci, niezapomnia-
ny. M�odziutki George zbiega� po schodkach domu swej ukochanej, Emilki, by� beztroski,
roze�miany, szcz�liwy. I nagle wstrz�sa�o nim tkanie. Kr�tki, parosekundowy szloch. Bez
powodu. Bez �adnej widocznej przyczyny. Przez widowni� (tak mi opowiadano) przebiega�
dreszcz, cicho by�o jak makiem zasia�. Niesamowite. Czy�by m�odo�� nie by�a a� tak szcz�-
�liwa i beztroska, na jak� wygl�da?
Przygl�da�am si� wi�c uwa�nie wielkiemu aktorowi. I histerykowi, oczywi�cie. Cho� na
dobr� spraw� histerii wcale jeszcze nie zna�am: zgodnie z zaleceniami programu PWST i
moich wyk�adowc�w, mi�dzy innymi Jerzego Koeniga, uczy�am si� teatru, nie osoby Tade-
usza �omnickiego. Portierka �wi�tyni sztuki, jak� jest teatr, handluje na boku berecikami z
angory. Czy to nie ciekawe? Dla Hanuszkiewicza ustawia si� na scenie, po prawej stronie, tu�
przy rampie (ale� rampy nie ma!) ranne pantofle: zmienia obuwie, bo cierpi na ischias. Czy to
nie pasjonuj�ce? Aktorka, kt�ra mamrota�a co� pod nosem, zaczyna nagle � gdy Hanuszkie-
wicz pokaza� jej bardzo proste �wiczenie ruchowe � m�wi� pe�nym, dobrze brzmi�cym g�o-
sem. Fascynuj�ce! Szkoda, �e po tygodniu najwyra�niej zaniedbuje �wicze�... Piosenkarka
Magda Umer, kt�ra w tym przedstawieniu gra Rachel�, do ko�ca nie przestaje mie� w�tpli-
13
------------------------------------------------------------- page 14
wo�ci, czy to aby dobry pomys�. Zastanawiaj�ce. Czy to dobry pomys�? Starszy aktor, kt�ry
najwyra�niej mnie polubi�, opowiada przyciszonym, pe�nym rozgoryczenia g�osem o teatrze. I
nagle obni�a g�os jeszcze bardziej: �S� tu aktorzy, w i e lc y a kt orz y, kt�rzy bij� w�asne
�ony!� Niby dobrze, �e w�asne, nie cudze... Ciekawe, o kim m�wi. Wielki aktor (co do tego
niemal wszyscy s� zgodni) jest tu jeden.
Napisa�am artyku� o wielkim aktorze, owszem. Do dzi� wspominam to z za�enowaniem.
Nie do��, �e konstrukcja ko�lawa, styl koszmarny, a ca�o�� (przyj�ta z poca�owaniem r�ki
przez miesi�cznik �Scena�) bez wi�kszego sensu, jeszcze musia� si� tam znale�� krety�ski
passus na temat garderoby �omnickiego. Bo wida� dosta� w ko�cu jak�� garderob� � skoro
opisa�am, jak to siedz�c w niej usi�uj� co� zrozumie�, co� poj��... O co mi chodzi�o? Diabli
wiedz�. Ot, taka wra�liwa, taka niewinna i taka, niestety, egzaltowana mi�o�niczka teatru. A
przed ni� wielka i tajemnicza sztuka aktorska. Metafizyka. Dawno bym o tym zapomnia�a, bo
przecie� niemal ka�dy musi przej�� przez stadium niezno�nego patosu (a ten m�j wcale jesz-
cze nie by� najgorszy), gdyby nie os�awiony cykl produkcyjny miesi�cznik�w. Zanim moje
dzie�o zosta�o opublikowane, otwieraj�c przede mn� b�yskotliw� karier� krytyka, passus o
garderobie �omnickiego nabra� obrzydliwie intymnego charakteru. Trwa� ju� romans.
By� mo�e Wigilia z udzia�em Romka Pola�skiego i znacznie od niego m�odszej Emmanu-
elle dlatego tak dok�adnie wbita si� w pami�� jej uczestnik�w (nie tylko my z Tadziem
wspominali�my j� z rozbawieniem), �e tamtego wieczoru zosta�o z�amane tabu. Seks uprawia
si� w Polsce, a jak�e, ale si� o nim nie rozprawia. Nie w wigili� Bo�ego Narodzenia! Nie przy
wigilijnym stole, do kt�rego zasiadaj� ludzie mo�e i grzeszni, lecz tego wieczoru �a�uj�cy za
grzechy, zbratani tradycyjnym rytua�em, wi�c we w�asnym sumieniu niewinni. Czy�ci.
Co innego w dzie� powszedni i w kameralnym gronie. Tu seksualne ploteczki zajmuj� po-
czesne miejsce: kto z kim, jak, ile razy, z jakim rezultatem. Zawsze zdumiewa�o mnie, sk�d
tyle wiadomo o seksualnym �yciu aktor�w i re�yser�w, o doznaniach, kt�re na dobr� spraw�
powinny by� ich prywatn� w�asno�ci� � nie anegdot�, powtarzan� z ust do ust jak najlepszy
kawa�, opowiadan� jak scena z filmu, kt�rego rozm�wca niestety nie widzia�. Ile� ja si� do-
wiedzia�am o teatrze! O aktorze, kt�ry pojecha� z aktork� za miasto, do lasu, i podnosz�c si� z
poszycia le�nego zdawkowo zada� konwencjonalne pytanie: �Dobrze ci by�o?�, na co us�ysza�
bardzo niekonwencjonaln� odpowied�: �Nieee!� O aktorce, kt�ra powr�ciwszy znienacka do
domu zasta�a swego kochanka, aktora, w ��ku z innym aktorem. O dyrektorze teatru, kt�ry
jako dyrektor po prostu zwariowa� z powodu aktoreczki potrafi�cej po raz pierwszy wykrze-
sa� z niego potencj�. O re�yserze, kt�ry nie spisawszy si� jak nale�y w ��ku, zosta� z niego
brutalnie wyrzucony. O aktorce znanej z tego, �e ilekro� znalaz�a si� pod jedn� ko�dr� z ko-
lejnym pozama��e�skim partnerem, zawsze obgadywa�a ze zgorszeniem inne aktorki jako
�puszczalskie�. I tak dalej. Sk�d ludzie to wszystko wiedzieli?!
Ja co prawda te� sporo wiedzia�am: �wiat jest ma�y. Ka�dy ma swoich krewnych i znajo-
mych, a ci z kolei maj� swoich znajomych i krewnych, a kobiety mi�dzy sob� potrafi� m�wi�
o najbardziej intymnych szczeg�ach tak, �e uszy wi�dn�, a m�czy�ni te� czasem chlapn�
j�zykiem, a wszyscy tak czy inaczej s� ze sob� powi�zani nie podejrzewanymi zgo�a wi�zami.
Do�� powiedzie�, �e ja tu, w Warszawie, wiedzia�am to i owo na temat seksualnego �ycia i
upodoba� (�eby nikogo nie przerazi� wybieram przyk�ad z drugiej p�kuli), dajmy na to, Fi-
dela Castro! Tyle �e zawsze zagadkowo milcza�am. I m�j romans z Tadeuszem mia� by� tylko
moj� prywatn� spraw�.
Nie by�, oczywi�cie. Nie m�g� by�. Nikt wprawdzie nie spostrzega�, �e przechodz�c obok
mnie, ws�uchanej na korytarzu Teatru Narodowego w czyj� monolog, potrafi� Tadeusz �om-
nicki wcisn�� mi w d�o� karteczk� lub talizman, nikt nie zauwa�a�, �e potrafi� porwa� z po-
pielniczki pozostawiony w niej przeze mnie niedopa�ek lub dopi� szybko w bufecie reszt�
mojej kawy, nikt nie widzia� nic podejrzanego w tym, �e rektor szko�y teatralnej wywo�uje z
14
------------------------------------------------------------- page 15
zaj�� studentk� lub, przeciwnie, ma nie cierpi�cy zw�oki pow�d, �eby sam wpa�� do kt�rej� z
wyk�adowych sal.
W kilka lat p�niej da� mi Tadeusz do przeczytania jeszcze jeden z nie wys�anych list�w
tego czasu, list do mnie. Wydarza si� wiele w mojej pracy. Lecz najbardziej mi�a rzecz, kt�ra
mnie z Tob� ��czy, to ludzie, kt�rych znasz. Staram si� d�ugo z nimi przebywa� i traktowa�
ich serdeczniej ni� to zwykle robi�em. Mi�o mi, �e s� to ludzie m�drzy i dobrzy. To prawda,
�e chyba nigdy dot�d a� tak s e r d ec z n ie nie interesowa� si� cudzymi wyk�adami! I nigdy
dot�d nie wypytywa� a� tak dok�adnie o student�w. To musia�o wyj�� na jaw.
�wiat jest naprawd� ma�y. O tym, �e co� zauwa�ono dowiedzia�am si� od osoby, kt�ra nie
widzia�a mnie ze dwa lata i kt�ra nigdy nie mia�a nic wsp�lnego z teatrem. Jaki� interesant,
znajomy krewnej tej osoby, zadzwoni� do szko�y teatralnej z wa�n� spraw� do rektora �om-
nickiego � i w s�uchawce us�ysza� od kogo�, �e rektor teraz nie b�dzie mia� do tego g�owy ani
czasu, w og�le przesta� dba� o cokolwiek, bo ni mniej ni wi�cej, tylko, cholera jasna, �eni si�
z Bojarsk�! Historyjka zbyt groteskowa, �eby kto� m�g� j� wymy�li�. Tak musia�o by�. Ale
ta historyjka, sama w sobie �rednio przyjemna, dowodzi zarazem, �e nasz grzes zny romans
mia� (pochlebiam sobie) nieco wi�cej szyku ni� inne grzeszne romanse i wi�cej zaci�cia ni�
szeroko kolportowane dykteryjki z �ycia ludzi teatru. Tu nikt nikogo nie wyrzuca� z ��ka ani
nie przy�apywa� w ��ku. Tu kto� �eni� si� z kim�. Czy�by eufemizm? �eni� mia� si� kto�
�onaty (ojciec ma�oletniego dzieci�cia). Z kim�, kto absolutnie nie chcia� wychodzi� za m��.
Czy nie za du�o tego �amania konwencji?
Ludzie, z kt�rymi tak ch�tnie Tadeusz w�wczas przebywa�, bo i ja ich �zna�am�. w gruncie
rzeczy drogo mogli za t�, po�al si� Bo�e, znajomo�� zap�aci�. Nie da si� przytoczy� epitet�w,
jakie spad�y na g�ow� biednego profesora Sinki, kt�ry kiedy� po teatrze wpad� na pomys�,
�eby mnie odwie�� do domu! A biedaczysko, z kt�rym w pa�dzierniku wybra�am si� na ze-
branie? W jaki� czas p�niej sz�am z nim ulic� Miodow� i przez okna rektoratu wyra�nie by�o
wida�, �e �licznie si� do niego u�miecham: trudno o wi�ksz� zbrodni�! Nie m�wi�c o tym
gagatku, z kt�rym o�mieli�am si� p�j�� na kaw�, p�nym wieczorem, prawie w nocy! A J�zef
Szczublewski, m�j ulubiony wyk�adowca? Owszem, to �wietny pisarz i bardzo dobry cz�o-
wiek, sam przybieg� do rektoratu wo�aj�c: �Panie rektorze, mamy talent!� (niby o mnie), ale
mo�e on si� we mnie kocha? W teatrze min�o z dziesi�� minut mi�dzy moim wej�ciem na
portierni� a zjawieniem si� w garderobie na pi�trze: co robi�am tak d�ugo i z kim?!
Ale Tadeusz wyznawa� jednak prawd� pisz�c, �e innych traktuje lepiej i serdeczniej ni�
dot�d. Mo�e nie a� tak dobrze i tak serdecznie, jak oni sami by sobie �yczyli, ale lepiej. Sama
to zauwa�a�am. Bo te� by� to czas, kiedy m�j altruizm m�g� powali� s�onia i bardzo cz�sto
broni�am przed nim ludzi, do kt�rych mia� pretensje: wynajdywaniem okoliczno�ci �agodz�-
cych, wskazywaniem na drzemi�ce w nich z pewno�ci� dobre