4066

Szczegóły
Tytuł 4066
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

4066 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 4066 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 4066 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

4066 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Tom Clancy CZERWONY SZTORM tom 2 Prze�o�y� Micha� Wroczy�ski Warszawa, 1992 Tytu� orygina�u: RED STORM RISING Copyright (c) 1986 by Jack Ryan Enterprises Ltd. and Larry Bond Projekt ok�adki: Jerzy T. Czaplicki Konsultant: Rafa� Marczewski Redaktor merytoryczny: Anna Calikowska Redaktor techniczny, uk�ad typograficzny: Iwona Wysocka Copyright for the Polish edition (c) by GiG Sp. z o. o., 1992 Copyright for the cover art (c) by Jerzy T. Czaplicki, 1992 ISBN 83-85085-55-6 Wydawnictwo GiG Sp. z o. o., Warszawa 1992 Wydanie I, ark. wyd. 28, ark. druk. 31,25 Sk�ad: Zak�ad Poligraficzny FOTOTYPE Milan�wek Druk: Rzeszowskie Zak�ady Graficzne Zam. 7466/92 28 PRZE�OMY Stendal, Niemiecka Republika Demokratyczna - Uwa�aj na siebie, Pasza. - Jak zwykle, towarzyszu generale - u�miechn�� si� Aleksiejew. - Kapitanie, idziemy. Siergietow ruszy� za prze�o�onym. Obecnie, inaczej ni� wtedy, gdy pierwszy raz przekraczali lini� frontu, obaj byli uzbrojeni. Genera� wprawdzie mia� tylko rewolwer przytroczony do pasa obok mapnika, ale adiutant, jako ochrona dow�dcy, zabra� ze sob� niewielki, czeski pistolet maszynowy. Kapitan spostrzeg�, �e w generale zasz�a radykalna zmiana. Podczas pierwszej wyprawy na lini� frontu Aleksiejew by� pe�en obaw i waha� - oficerowi nie przysz�o po prostu do g�owy, �e zar�wno g��wny dow�dca jak i Aleksiejew nigdy wcze�niej nie widzieli prawdziwej bitwy i odczuwali normalny l�k, jaki czuje m�ody �o�nierz. Teraz jednak sytuacja si� zmieni�a. Genera� pow�cha� prochu. Wiedzia�, jak sprawy naprawd� wygl�daj�, a jak nie wygl�daj�. Przemiana by�a zdumiewaj�ca. Ojciec mia� racj� - pomy�la� Siergietow. Aleksiejew by� cz�owiekiem, z kt�rym nale�a�o si� liczy�. W helikopterze czeka� ju� na nich pu�kownik lotnictwa. Mi-24 wzbi� si� w nocne niebo. Nad nim lecia�a eskorta z�o�ona z my�liwc�w. Lammersdorf, Republika Federalna Niemiec Niewiele os�b docenia�o znaczenie magnetowid�w. Naturalnie w prywatnych domach u�ywano ich na co dzie�, ale wojsko zwr�ci�o dopiero na nie uwag� przed dwoma laty, gdy kapitan Holenderskich Kr�lewskich Si� Powietrznych przedstawi� wy�mienity projekt wykorzystania ta�m 8 � TOM CLANCY na polu bitwy; metod� sprawdzono nast�pnie w Niemczech, a potem w zachodnich stanach Ameryki. Wysoko nad Renem samoloty NATO z radarami kontroli rejonu odbywa�y rutynowy patrol. Maszyna E-3A Sentry, znana bardziej pod nazw� AWACS, oraz inna, nie tak du�a i mniej popularna, TR-1, zatacza�y szerokie p�tle, b�d� posuwa�y si� po liniach prostych, utrzymuj�c ca�y czas dystans od linii frontu. Pe�ni�y pozornie podobne funkcje. AWACS skupia� si� g��wnie na ruchu powietrznym, TR-1 za�, ulepszona wersja s�dziwego C7-2, tropi� pojazdy naziemne. W pierwszej fazie s�u�by TR-1 nie spe�ni�y pok�adanych w nich nadziei. �ledz�c zbyt wiele cel�w - cz�� z nich stanowi�y reflektory radzieckich radar�w rozmieszczonych g�sto przez Rosjan - zalewa�y o�rodki dyspozycyjne informacj� zbyt r�norodn�, by da�o si� z niej stworzy� jaki� klarowniejszy obraz. Wtedy w�a�nie pojawi� si� magnetowid kasetowy. Wszelkie nap�ywaj�ce z samolotu dane by�y i tak nagrywane na wideokasety, jako �e stanowi�y one najprostszy spos�b gromadzenia i sk�adowania danych. Wbudowane w urz�dzenia NATO magnetowidy mog�y wykonywa� jednak tylko kilka podstawowych operacji. Holenderski kapitan wpad� na pomys�, by zabra� do biura sw�j osobisty odtwarzacz wideo i zademonstrowa�, jak za pomoc� szybkiego przesuwu w prz�d i w ty� ta�m z danymi radiolokacji, bada� mo�na nie tylko cel, do kt�rego zmierzaj� obserwowane obiekty, ale i miejsce, sk�d nadje�d�aj�. Komputer, eliminuj�c wszelkie elementy nieruchome i te, kt�re pojawiaj� si� rzadziej ni� co dwie godziny - a wi�c i rosyjskie radary - niebywale t� prac� usprawnia�. W ten spos�b wywiad zdoby� kolejne, bardzo u�yteczne narz�dzie. Zesp� sk�adaj�cy si� z ponad stu pracownik�w wywiadu i specjalist�w od kontroli ruchu drogowego analizowa� te ta�my dwadzie�cia cztery godziny na dob�. Jednych zajmowa�y kwestie zwi�zane z wywiadem taktycznym, inni starali si� okre�li� pewne sta�e, og�lne wzorce zachowa� przeciwnika. Wielka liczba ci�ar�wek kursuj�cych noc� mi�dzy frontem a ty�ami mog�a oznacza� jedynie wahad�owy transport paliwa i amunicji, a wi�ksza liczba pojazd�w, CZERWONY SZTORM � 9 kt�re odrywa�y si� od maszeruj�cych kolumn i ustawia�y r�wnolegle do frontu, znaczy� mog�a obecno�� artylerii przygotowuj�cej si� do ataku. Ca�a sztuka polega�a na tym, by dane przes�a� do dow�dc�w wysuni�tych posterunk�w na tyle szybko, �eby ci mogli zrobi� z nich u�ytek. W Lammersdorfie belgijski porucznik zako�czy� w�a�nie prac� nad ta�m�, kt�r� otrzyma� by� sze�� godzin wcze�niej. Jego raport niezw�ocznie przes�ano dow�dztwu wysuni�tych pozycji Paktu Atlantyckiego. Wynika�o z nich, �e autoban� 7 przesuni�to na p�noc i po�udnie co najmniej trzy dywizje. Znaczy�o to, �e Rosjanie rzuc� ca�e si�y prosto na Bad Salzdetfurth wcze�niej, ni� tego oczekiwano. Natychmiast wi�c przemieszczono rezerwowe jednostki z�o�one z �o�nierzy belgijskich, niemieckich i ameryka�skich, a lotnictwo sprzymierzonych w obliczu ofensywy l�dowej postawione zosta�o w stan alarmu. W gwa�townych walkach na po�udnie od Hanoweru oddzia�y niemieckie ponios�y ponad pi��dziesi�cioprocentowe straty. A bitwa jeszcze naprawd� si� nie zacz�a. Trwa� wy�cig o to, kt�ra ze stron szybciej zmobilizuje rezerwy. Holle, Republika Federalna Niemiec - Jeszcze trzydzie�ci minut - mrukn�� Aleksiejew do Siergietowa. Na licz�cej nieca�e dwadzie�cia kilometr�w linii frontu rozlokowano cztery dywizje piechoty zmotoryzowanej, kt�ra mia�a dokona� pierwszego wy�omu w liniach obronnych Niemc�w. A na ty�ach czeka�a dywizja czo�g�w, kt�ra mia�a ten wy�om wykorzysta�. Celem by�o le��ce nad rzek� Lein� miasteczko Alfeld. Przebiega�y tamt�dy dwie arterie komunikacyjne, kt�rymi NATO kierowa�o jednostki rezerwowe oraz zaopatrzenie na p�noc i po�udnie. Przej�cie tych szlak�w prze�ama�oby linie Paktu Atlantyckiego, pozwalaj�c sowieckim grupom operacyjno-manewrowym wedrze� si� g��boko na ty�y wroga. - Towarzyszu generale, jak waszym zdaniem rozwinie si� sytuacja? - spyta� cicho kapitan. 10 � TOM CLANCY - Spytajcie mnie o to za kilka godzin - odpar� genera�. Rozci�gaj�ca si� za nimi dolina rzeki stanowi�a l�d stratowany �o�nierskimi butami i zryty g�sienicami czo�g�w. Znajdowali si� zaledwie trzydzie�ci kilometr�w od granicy, a wedle za�o�e� czo�gi Armii Czerwonej mia�y w Holle pojawi� si� ju� drugiego dnia wojny. Aleksiejew zmarszczy� brwi. Zastanawia� si�, jaki� to geniusz sztabowy wymy�li� taki termin. Okaza�o si�, �e zn�w nie doceniono czynnika ludzkiego. Aleksiejew nie spotka� si� w �yciu z takim morale i duchem walki, jaki przepe�nia� Niemc�w. Genera� pami�ta� opowie�ci ojca o walkach na Ukrainie i w Polsce, ale nie traktowa� ich serio... a� do teraz. Niemcy walczyli o ka�dy kamie�, o ka�d� pi�d� ojczystej ziemi; jak wilki bronili swych siedzib i cofali si� tylko w ostateczno�ci. Kontratakowali przy ka�dej okazji, chwytali si� ka�dego dost�pnego �rodka, zadaj�c rw�cym do przodu rosyjskim jednostkom krwawe ciosy. Radziecka doktryna wojenna zak�ada�a ci�kie straty. Wojna ofensywna wymaga�a kosztownego, frontalnego uderzenia, kt�re mia�o przerwa� front - ale jak dot�d nic takiego nie nast�pi�o. Wymy�lna bro�, jak� dysponowa�y wojska NATO, bezpieczne, �wietnie przygotowane pozycje obronne zatrzymywa�y ka�de kolejne radzieckie natarcie. Ataki zachodniego lotnictwa na ty�y sowieckich wojsk zadawa�y nieprawdopodobne straty radzieckiej artylerii i drenowa�y jednocze�nie si�y rezerwowych jednostek rosyjskich, kt�re mia�y wesprze� atak i w��czy� si� do decyduj�cej rozgrywki. A jednak Armia Czerwona idzie do przodu i Pakt Atlantycki p�aci za to wysok� cen� - pociesza� si� w duchu Aleksiejew. Rezerwy Zachodu topnia�y w oczach, za� si�y niemieckie nie by�y ju� tak ruchliwe, jak obawia� si� i cz�stokro� prowadzi�y wojn� pozycyjn� zamiast atakowa� radzieckie jednostki w ruchu. Naturalnie - my�la� genera�. - Nie maj� wystarczaj�co rozleg�ego terytorium, by gra� na zw�ok�. Popatrzy� na zegarek. Kiedy rosyjska artyleria rozpocz�a ostrza�, rozci�gaj�cy CZERWONY SZTORM � 11 si� poni�ej las spowi�a kurtyna ognia. Potem w��czy�y si� wielolufowe wyrzutnie rakietowe i poranne niebo ci�� zacz�y smugi p�omienia. Aleksiejew skierowa� lornetk� w dolin�. Wzd�u� linii obronnych NATO wykwita�y pomara�czowo-bia�e rozb�yski eksplozji. Genera� znajdowa� si� zbyt daleko, by dostrzec szczeg�y, ale ca�y teren licz�cy wiele kilometr�w kwadratowych zap�on�� w jednej chwili jakby setkami ogromnych neon�w, w jakich tak lubowa� si� Zach�d. Nad g�ow� rozleg� si� ryk motor�w i Aleksiejew ujrza� pierwsze my�liwce bombarduj�ce, kt�re mkn�y na pole walki. - Dzi�ki wam, towarzyszu generale - westchn�� z ulg� Aleksiejew. Naliczy� co najmniej trzydzie�ci maszyn Sukboi i Mig. Lecia�y tu� nad ziemi�, kieruj�c si� w stron� linii frontu. Wykrzywi� twarz w pe�nym zdecydowania u�miechu i ruszy� w stron� bunkra dow�dztwa. - Nadchodz� pierwsze jednostki - oznajmi� pu�kownik. Na zbitym z nie heblowanych desek i ustawionym na kozio�kach blacie le�a�a mapa taktyczna popstrzona naniesionymi flamastrem symbolami. Czerwone strza�ki rozpoczyna�y sw�j marsz w stron� niebieskich kresek. Uaktualnianiem mapy zajmowali si� porucznicy. Ka�dy z nich mia� na uszach s�uchawki, dzi�ki czemu ca�y czas pozostawa� w ci�g�ym kontakcie z kwaterami poszczeg�lnych pu�k�w. Oficer utrzymuj�cy ��czno�� z jednostkami rezerwowymi sta� w pewnej odleg�o�ci od sto�u, pali� papierosy i przygl�da� si� marszowi czerwonych strza�ek. Jeszcze dalej dow�dca 8. Gwardyjskiej Armii w milczeniu obserwowa� rozwijaj�cy si� atak. - Napotykamy pewien op�r. Ogie� artylerii i czo�g�w nieprzyjaciela - poinformowa� porucznik. Eksplozje zako�ysa�y bunkrem. W odleg�o�ci dw�ch kilometr�w niemieckie phantomy zniszczy�y ca�y radziecki, batalion ruchomych dzia�. - - Nieprzyjacielskie my�liwce - ostrzeg� troch� zbyt p�no oficer obrony przeciwlotniczej. 12 � TOM CLANCY Kilka os�b popatrzy�o boja�liwie na belki wspieraj�ce strop bunkra. Aleksiejew nie uni�s� twarzy. Bomby Paktu Atlantyckiego mog�y wszystkich zabi� w mgnieniu oka. Mimo �e cieszy� si� z awansu na zast�pc� g��wnodowodz�cego teatrem wojny, t�skni� do czas�w, kiedy sta� na czele zwyk�ej dywizji bojowej. Tutaj by� tylko obserwatorem, czu� za�, �e �atwiej by�oby mu znie��, gdyby to bezpo�rednio od niego zale�a�o. - Artyleria donosi, �e spad� na ni� silny ogie� z baterii przeciwnika oraz �e jest przedmiotem atak�w z powietrza. Nasze wyrzutnie rakietowe ostrzeliwuj� wrogie maszyny, kt�re pojawi�y si� na ty�ach 57. Dywizji Piechoty Zmotoryzowanej - odezwa� si� oficer obrony przeciwlotniczej. - Nad lini� walk bardzo du�o nieprzyjacielskich samolot�w. - Nasze my�liwce wesz�y w kontakt bojowy z maszynami NATO - poinformowa� oficer lotnictwa pierwszego uderzenia. Potrz�sn�� ze z�o�ci� g�ow�. - Nasze SAM-y str�caj� w�asne my�liwce. - Przeka�cie jednostkom, by dok�adniej identyfikowa�y cele! - wrzasn�� Aleksiejew do oficera obrony przeciwlotniczej. - Nad lini� frontu mamy pi��dziesi�t samolot�w. Sami sobie poradzimy z my�liwcami Paktu Atlantyckiego - odkrzykn�� oficer lotnictwa pierwszego uderzenia. - Przekaza� bateriom SAM-�w, by strzela�y tylko do cel�w, kt�re znajduj� si� powy�ej tysi�ca metr�w - rozkaza� Aleksiejew. Problem ten przedyskutowa� by� przecie� poprzedniej nocy z dow�dc� lotnictwa pierwszego uderzenia. Piloci mig�w mieli trzyma� si� du�ej wysoko�ci; samolotami NATO, kt�re bezpo�rednio zagra�a�y jednostkom l�dowym, zajmowa� si� powinny baterie rakiet i dzia�. Czemu wi�c dzia�a trafiaj� we w�asne maszyny? Dziesi�� tysi�cy metr�w nad Renem dwa samoloty E-3A nale��ce do Paktu Atlantyckiego walczy�y o �ycie. Rosjanie przypu�cili zdecydowany atak i w stron� za- CZERWONY SZTORM � 13 chodnich maszyn mkn�y z pe�n� pr�dko�ci� dwa pu�ki my�liwc�w przechwytuj�cych Mig-23. Samoloty NATO rozpaczliwie wzywa�y pomocy przez radio. Obie maSzyny przeszkodzi�y my�liwcom radzieckim w wykonaniu g��wnego zadania. Nie zwa�aj�c na niebezpiecze�stwo, Rosjanie uruchomili pot�ne radiostacje zag�uszaj�ce i mkn�li na zach�d z szybko�ci� przekraczaj�c� tysi�c sze��set kilometr�w na godzin�. Ameryka�skie F-15 eagle i francuskie odrzutowce Mirage skupi�y ca�� uwag� na nadlatuj�cych samolotach i wype�ni�y niebo pociskami. Ale to nie wystarczy�o. Kiedy migi znajdowa�y si� ju� w odleg�o�ci stu kilometr�w, AWACS-y wy��czy�y radary i znurkowa�y w kierunku ziemi, szukaj�c tam ocalenia. Znajduj�ce si� nad Bad Salzdetfurth my�liwce NATO pozbawione zosta�y przewodnictwa radiolokacyjnego. Po raz pierwszy Rosjanie podczas wielkiej bitwy uzyskali przewag� w powietrzu. - Sto Czterdziesty Trzeci Gwardyjski Pu�k Piechoty donosi, �e prze�ama� linie niemieckie - powiedzia� porucznik, nie podnosz�c g�owy znad mapy, na kt�rej przed�u�a� w�a�nie czerwone strza�ki. - Nieprzyjacielskie jednostki wycofuj� si� w pop�ochu. - Sto Czterdziesta Pi�ta potwierdza wiadomo�� - oznajmi� inny. - Pierwsza linia niemieckiej obrony sforsowana. Posuwaj�ce si� na po�udnie wzd�u� trakcji kolejowej... Jednostki wroga uciekaj�. Nie przegrupowuj� si�, nie pr�buj� ponownie stawia� oporu. Dowodz�cy 8. Gwardyjsk� Armi� genera� spojrza� z triumfem na Aleksiejewa. - Niech rusza dywizja czo�g�w! Dwie niepe�ne niemieckie brygady broni�ce tego odcinka ponios�y ogromne straty w walce z przewa�aj�cymi si�ami wroga. Zbyt wielu ludzi zgin�o, zbyt wielkie by�y straty w sprz�cie; jedynym wyj�ciem okaza�a si� ucieczka w nadziei, �e za autostrad� 243 uda si� sformowa� now� lini� obrony. Z odleg�ego o cztery kilometry Hackenstecft ruszy�a szos� 20 Gwardyjska Dywizja Czo�g�w. Trzysta ci�kich bojowych maszyn T-80 i kilkaset towarzysz�cych 14 � TOM CLANCY im transporter�w opancerzonych z piechot� przypu�ci�o atak szerok� lini�, pr�c do przodu wzd�u� drogi w pu�kowych szykach. 20. Dywizja Czo�g�w nale�a�a do grup operacyjno-manewrowych 8. Gwardyjskiej Armii. Od chwili wybuchu wojny Rosjanie robili wszystko, by kt�ra� z tych pot�nych jednostek wdar�a si� na ty�y linii obronnych Paktu Atlantyckiego. Teraz to sta�o si� mo�liwe. - Dobrze zrobione, towarzyszu generale - powiedzia� Aleksiejew. Mapa wyra�nie pokaza�a, �e Rosjanie dokonali g��wnego prze�omu. Trzy z czterech dywizji piechoty zmotoryzowanej wesz�y g��boko poza linie niemieckiej obrony. W zaciek�ej, trwaj�cej pi�tna�cie minut walce powietrznej migi za cen� utraty dziewi�tnastu w�asnych samolot�w str�ci�y jednego AWACS-a i trzy my�liwce Eagle. Drugi ameryka�ski samolot radiolokacyjny, kt�ry wyszed� z opresji obronn� r�k�, sto trzydzie�ci kilometr�w za Renem ponownie wzbi� si� wysoko w niebo. Na pok�adzie operatorzy radarowi pracowali gor�czkowo, by znowu przej�� kontrol� nad przestrzeni� powietrzn� �rodkowych Niemiec, gdzie toczy�a si� bitwa. Migi w tym czasie ucieka�y w stron� swoich pozycji, przedzieraj�c si� przez chmary rakiet powietrze-ziemia. Wykona�y zadanie, ponosz�c potworne straty. Do spe�nienia takiej misji nikt ich nie przygotowa�. Ale to by� zaledwie pocz�tek. Po pierwszym, uwie�czonym powodzeniem ataku rozpocz�a si� najtrudniejsza cz�� bitwy. Genera�owie i pu�kownicy dowodz�cy szturmem powinni b�yskawicznie przesun�� do przodu podleg�e sobie jednostki. Musieli przy tym uwa�a�, by nie narazi� ich na ogie� w�asnej, prowadz�cej nieustanny ostrza� obiekt�w znajduj�cych si� na po�udniowym zachodzie, artylerii, kt�ra przygotowywa�a teren dla id�cych do ataku pu�k�w. Absolutne pierwsze�stwo przys�ugiwa�o dywizji czo�g�w, poniewa� w kilka minut po szturmie piechoty zmotoryzowanej zaatakowa� mia�a drug� lini� niemieckiej obrony i przed zmrokiem jeszcze wkroczy� do Alfeld. Jednostki �andarmerii zorganizowa�y ju� zaplanowane wcze�niej punkty kontroli drogowej i kierowa�y CZERWONY SZTORM � 15 poszczeg�lne oddzia�y szosami, z kt�rych naturalnie Niemcy usun�li uprzednio wszelkie tablice informacyjne. Nie odby�o si� to wszystko tak prosto, jak zaplanowano. By�y straty. Zgin�o kilku dow�dc�w, zniszczeniu uleg�o wiele pojazd�w, a tempo marszu hamowa�y zbombardowane drogi. Niemcy ze swej strony pr�bowali si� przegrupowywa�. Os�aniaj�ce ty�y jednostki zatrzymywa�y si� za ka�dym zakr�tem i czeka�y na atakuj�cych z furi� Rosjan, witaj�c ich gradem rakiet przeciwczo�gowych. Ataki te kosztowa�y Sowiet�w bardzo drogo. G��wnym celem niemieckich pocisk�w pada�y czo�gi dow�dc�w. Lotnictwo sprzymierzonych r�wnie� zmieni�o nieco taktyk� i lec�ce na niewielkiej wysoko�ci my�liwce zacz�y atakowa� Rosjan przebywaj�cych na odkrytej przestrzeni. Do Alfeld wjecha�a niemiecka brygada czo�g�w, a za ni�, dziesi�� minut p�niej, belgijski pu�k piechoty zmotoryzo- wanej. Niemcy posuwali si� g��wn� drog� na p�nocny wsch�d. Obserwowali ich mieszka�cy miasteczka, kt�rzy otrzymali ju� rozkaz ewakuacji. Faslane, Szkocja - Bez sukces�w, co? - spyta� Todd Simms, dow�dca USS "Boston". - Bez - pokiwa� sm�tnie g�ow� McCafferty. Nawet sam rejs do Faslane nie by� najszcz�liwszy. USS "Chicago" nie wykry� w por� obecno�ci HMS "Osirisa", kt�ry strzeg� korytarza wodnego. Co by by�o, gdyby ta brytyjska jednostka podwodna o nap�dzie klasycznym okaza�a si� rosyjsk�? McCafferty prawdopodobnie ju� by nie �y�. - Mieli�my du�� szans� z tym rosyjskim desantem. Wiesz, wszystko uk�ada�o si� jak najlepiej. Przebyli�my ju� lini� rosyjskich p�aw i szykowali�my si� do ataku rakietowego... wyliczy�em, �e lepiej b�dzie, jak zaczniemy od rakiet a sko�czymy na torpedach... - To racja - zgodzi� si� Simms. - Ale w�a�nie wtedy kto� inny przypu�ci� atak torpedowy. Wszystko nam popieprzy�. Wystrzelili�my ,trzy harpoony, ale dostrzeg� nas �mig�owiec i rzuci� si� 16 � TOM CLANCY na nas hurmem. - McCafferty pchn�� drzwi prowadz�ce do klubu oficerskiego. - Musz� si� czego� napi�. - Pewnie - roze�mia� si� Simms. - Po paru piwach wszystko wygl�da inaczej. Takie rzeczy si� zdarzaj�, Danny. Raz jeste� na wozie, raz pod wozem - pochyli� si� nad barem. - Dwa du�e prosz�. Mocne. - Tak jest, panie komandorze - odpar� przybrany w bia�� kurtk� steward, podaj�c dwa kufle grzanego piwa. Simms wzi�� rachunek i zaprowadzi� swego koleg� do stoj�cego w k�cie stolika. Po przeciwnej stronie sali odbywa�o si� jakie� huczne przyj�cie. - No, Danny, nie rozpaczaj. Na zdrowie. To nie twoja wina, �e Iwan nie wystawi� ci si� na strza�. McCafferty poci�gn�� z kufla pot�ny �yk piwa i pomy�la� o odleg�ym o trzy kilometry od kasyna "Chicago"; w�a�nie uzupe�niano na nim bro� i �ywno��. Ju� dwa dni przebywali w porcie. Obok okr�tu McCafferty'ego zacumowany by� "Boston" i jaka� inna jednostka podwodna klasy 688, a tego dnia do��czy�y do nich jeszcze dwie. Wszystkie czeka�o nowe zadanie, ale nawet dow�dcy nie wiedzieli jakie. Wolny czas oficerowie i za�ogi w ca�o�ci po�wi�cali na odpoczynek i rozrywki. - Masz racj�, Todd. Jak zwykle masz racj�. - No to �wietnie. Popatrz, tam si� dzieje co� ciekawego. Zak�� to piwo i zobaczymy, co si� �wi�ci. Simms podni�s� kufel i ruszy� w przeciwleg�y koniec sali. W licznej grupie t�ocz�cych si� oficer�w okr�t�w podwod- nych rej wodzi� licz�cy oko�o trzydziestu lat norweski kapitan o jasnych w�osach. Najwyra�niej nie trze�wia� ju� od �adnych paru godzin. Gdy tylko ko�czy� kufel, komandor Norweskiej Marynarki Kr�lewskiej us�u�nie wr�cza� mu nast�pny. - Musz� znale�� cz�owieka, kt�ry nas uratowa�! - powtarza� z pijackim uporem Norweg. - Kto to jest? - spyta� Simms kapitana brytyjskiego okr�tu podwodnego HMS "Oberon". - Ten facet zatopi� wracaj�cego do Murma�ska "Kirowa". Opowiada t� histori� od pocz�tku co dziesi�� minut... o, zn�w zaraz zacznie. CZERWONY SZTORM � 17 - To on, skubaniec! - wykrzykn�� niezbyt g�o�no McCafferty. Mia� przed sob� faceta, kt�ry sprz�tn�� mu sprzed nosa cel. Rzeczywi�cie, Norweg zacz�� swoj� opowie�� od pocz�tku. - Podchodzili�my powoli. Szli prosto na nas... - czkn�� - ...i musieli�my podkrada� si� bardzo ostro�nie. Wystawi�em peryskop i zobaczy�em go! Znajdowa� si� cztery tysi�ce metr�w przed nami i nadp�ywa� z pr�dko�ci� dwudziestu w�z��w. Mija� nas z prawej burty w odleg�o�ci pi�ciuset metr�w... - Opowiadaj�cy o ma�o nie str�ci� kufla ze sto�u. - Peryskop w d�! Arne... gdzie jeste� Arne? Och, upi� si� i zasn��. Arne jest oficerem ogniowym. Uzbroi� cztery torpedy. Typ trzydzie�ci siedem; to ameryka�skie pociski - wskaza� r�k� dw�ch ameryka�skich oficer�w, kt�rzy w�a�nie podeszli do zebranych. Cztery marki-37? McCafferty skrzywi� si� na t� my�l. Mia� zepsuty ca�y wiecz�r. - "Kirow" jest ju� bardzo blisko. Peryskop w g�r�! Kurs ten sam, pr�dko�� ta sama, teraz odleg�o�� dwa tysi�ce metr�w... strzelamy. Jedna! Druga! Trzecia! Czwarta! Znowu �adujemy wyrzutnie i nurka jak najg��biej. - To ty zepsu�e� mi polowanie! - nie wytrzyma� w ko�cu McCafferty. Norweg jakby na chwil� kompletnie wytrze�wia�. - Kim jeste�? - zapyta�. - Dan McCafferty, USS "Chicago". - By�e� tam? - By�em. - Wystrzeli�e� rakiety? - Wystrzeli�em. - Bohaterze! - dow�dca norweskiego okr�tu podwodnego podbieg� do McCafferty'ego i rzuci� mu si� na szyj�, zwalaj�c prawie Amerykanina z n�g. - Uratowa�e� moj� za�og�! Uratowa�e� m�j okr�t! - O co mu chodzi? - zdumia� si� Simms. - Aha, prezentacja! - wykrzykn�� kapitan kr�lewskiej marynarki. - Kapitan Bjorn Johannsen, kapitan okr�tu 2 - Czerwony sztorm t. II 18 � TOM CLANCY podwodnego marynarki Jego Kr�lewskiej Mo�ci Kr�la Norwegii "Kobben". Kapitan Daniel McCafferty z USS "Chicago". - Po trafieniu "Kirowa" pozosta�e rosyjskie jednostki opad�y nas jak stado wilk�w. Sam "Kirow" wylecia� w powietrze... - My�l� - wtr�ci� Simms - po czterech torpedach... - Rosjanie natychmiast wys�ali na nas kr��ownik i dwa niszczyciele - Johannsen jakby troch� otrze�wia�. - Och, uciekli�my, skryli�my si� na du�� g��boko��, ale nas znalaz�y i odpali�y rakiety RBU; du�o, bardzo du�o rakiet. Wi�kszo�� spad�a za daleko, ale niekt�re blisko. Odda�em strza� w kr��ownik. - I trafi�e�? - Pewnie, ale tylko mocno go uszkodzi�em. Wszystko to zaj�o dziesi��, mo�e pi�tna�cie minut. By�y to bardzo gor�ce chwile. - Wiem co� o tym. Przyspieszyli�my, trzepn�li�my szybko radarem w miejscu, gdzie powinien znajdowa� si� "Kirow". Odkryli�my tam trzy okr�ty. - "Kirow" zaton��, roztrzaskany na strz�py. Widzia�e� kr��ownik i dwa niszczyciele. I wtedy wystrzeli�e�, tak? - oczy Johannsena b�yszcza�y. - Trzy harpoony. Zobaczy� to helix i natychmiast zrobi� na nas nalot. Musieli�my ucieka� i do teraz nie wiem, czy kt�ra� z moich rakiet trafi�a. - Czy trafi�a? Ha, cz�owieku! Zaraz ci powiem! - Johannsen zamacha� r�kami. - Wysiad�y nam baterie. Mieli�my uszkodzenie i zostali�my unieruchomieni. Unikn�li�my wprawdzie czterech torped, ale tak naprawd� ju� nas mieli. Trzymali nas na sonarze. Niszczyciel strzela� rakietami RBU. Pierwsze trzy chybi�y, ale tak naprawd� ju� nas mieli. I nagle: trach! trach! trach! Niszczyciel eksplodowa�. Drugi uszkodzony. Wydaje mi si� jednak, �e nie zaton��. Uciekli�my. Johannsen ponownie wzi�� w obj�cia McCafferty'ego i tym razem obaj rozlali piwo na pod�og�. Amerykanin po raz pierwszy widzia� Norwega, kt�ry tak �ywio�owo okazywa� swoje uczucia. CZERWONY SZTORM � 19 - Ja i moja za�oga �yjemy dzi�ki tobie, "Chicago". Postawi� ci dobrego kielicha. Postawi� ca�ej twojej za�odze. - Jeste� pewien, �e zatopili�my t� �ajb�? - Inaczej nie by�oby mojego okr�tu! Nie by�oby mojej za�ogi! Nie by�oby mnie! Zatopi�e�! Naturalnie, lepiej by�oby trafi� w atomowy kr��ownik - pomy�la� McCafferty. Ale niszczyciel te� nie by� do pogardzenia. Ponadto drugi uszkodzony - doda� w my�lach. - Kto wie, mo�e zaton�� w drodze powrotnej... - Widzisz, nie jest tak �le, Dan - zauwa�y� Simms. - Niekt�rzy ludzie maj� szcz�cie jak jasna cholera - odezwa� si� kapitan HMS "Oberon". - Powiem ci co�, Todd - mrukn�� dow�dca USS "Chicago". - Okropnie mi smakuje to piwo. USS "Pharris" Pochowa� mogli tylko dw�ch cz�onk�w za�ogi. Brakowa�o jeszcze czternastu os�b, ale ich cia� nie znaleziono. Niemniej Morris uwa�a�, �e i tak mieli sporo szcz�cia. By�o dwudziestu rannych. Clarke dozna� p�kni�cia przedramienia, kilka os�b wskutek wstrz�su po�ama�o sobie nogi w kostkach, a p� tuzina marynarzy fatalnie poparzy�a para. Poranionych szk�em kapitan nie rachowa�. Morris odprawi� ceremoni�; pozbawionym emocji g�osem przeczyta� ust�p traktuj�cy o tym, i� pewnego dnia morze zwr�ci poleg�ych... Na jego komend� marynarze unie�li przyniesione z mesy sto�y. Owini�te plastikiem i obci��one �elazem cia�a wysun�y si� spod okrywaj�cych je flag i spad�y prosto w wod�. Stali na g��binie licz�cej ponad trzy tysi�ce metr�w; pierwszego oficera i pochodz�cego z Detroit mata-kanoniera trzeciej klasy czeka�a d�uga, ostatnia droga. Potem rozleg�a si� salwa honorowa. Muzyki nie by�o. Nikt z za�ogi nie potrafi� gra� na tr�bce, a magnetofony by�y zniszczone. Morris zamkn�� ksi��k�. - Zaj�� posterunki. Z�o�one flagi wr�ci�y do schowka na �agle, sto�y do 20 � TOM CLANCY mesy, a podpory pok�adowe zn�w zabezpieczono linami sztormowymi. Morris zdawa� sobie spraw�, i� stanowi�cy zaledwie po�ow� okr�tu "Pharris" nadaje si� ju� tylko na z�om. Holownik "Papago" ci�gn�� go za ruf�, rozwijaj�c szybko�� niewiele przekraczaj�c� cztery w�z�y. Czeka�y ich ca�e trzy dni podr�y. P�yn�li nie do bazy marynarki wojennej, ale do Bostonu - najbli�szego portu. Pow�d by� oczywisty. Reperacja okr�tu mia�a zaj�� ponad rok i flota nie chcia�a blokowa� sobie na tak d�ugi czas �adnego doku. Wszystkich potrzebowano do napraw mniej uszkodzonych jednostek wojennych. Teraz dow�dztwo Morrisa nad fregat� by�o czyst� kpin�. Na holowniku znajdowa�a si� za�oga rezerwowa, w kt�rej sk�ad wchodzi�o wielu do�wiadczonych specjalist�w ratownictwa morskiego. Trzech z nich pojawi�o si� na uszkodzonym okr�cie, by osobi�cie zamocowa� liny holownicze i "doradzi�" Morrisowi, co ma robi�. By�y to w�a�ciwie podane w niezwykle uprzejmej formie rozkazy. Za�oga "Pharrisa" zaj�� mia�a pod dostatkiem. Przednie grodzie wymaga�y nieustannej obserwacji. Ca�y czas naprawiano te� instalacje w maszynowni. Pracowa� tylko jeden kocio�, zapewniaj�c par� dla turbogenerator�w i energi� elektryczn�. Drugi zbiornik wymaga� trwaj�cego przynajmniej dzie� remontu. Zdaniem mechanik�w g��wny radar powinien podj�� prac� za cztery godziny. Antena satelitarna by�a ju� gotowa. Zanim dotr� do portu - je�li w og�le dotr� - za�oga mia�a naprawi� wszystko, co jej si� uda. Nie mia�o to wprawdzie wi�kszego znaczenia, ale, w my�l starego �eglarskiego porzekad�a, za�oga, kt�ra ma si� czym zaj��, jest za�og� szcz�liw�. Innymi s�owy, marynarze, w przeciwie�stwie do swego kapitana, nie mieli czasu na ja�owe rozmy�lania o pope�nionych b��dach, o ludziach, kt�rzy z powodu tych b��d�w stracili �ycie, i o tym, kto jest za to odpowiedzialny. Morris uda� si� do centrum informacji bojowej. Przegl�dano w�a�nie ta�m� i nakresy ze spotkania z victorem. Pr�bowano precyzyjnie ustali�, co si� w�a�ciwie wydarzy�o. CZERWONY SZTORM � 21 - Nie wiem - wzruszy� ramionami operator hydrolokatora. - Mo�e by�y dwa okr�ty podwodne? Chodzi mi o ten jasny �lad; jest w tym miejscu, a par� minut p�niej aktywny sonar z�apa� go a� tutaj. - By� tylko jeden okr�t - odpar� Morris. - Pokonanie odleg�o�ci dziel�cej te dwa punkty przy pr�dko�ci dwu- dziestu pi�ciu w�z��w mog�o mu zaj�� najwy�ej cztery minuty. - Ale� sir, przecie� ani go nie s�yszeli�my, ani nie pojawi� si� na ekranie. Ponadto, kiedy stracili�my namiar, kierowa� si� w zupe�nie inn� stron�. Sonarzysta ponownie przewin�� ta�m�. - No c� - westchn�� Morris i wr�ci� na mostek. Ponownie wszystko przetrawia� w my�lach. Zdarzenia stawa�y mu przed oczyma jak �ywe. Przeszed� na skrzyd�o mostka. W metalowych os�onach zia�y dziury, a w miejscu, gdzie umar� pierwszy oficer, widnia�y niewyra�ne �lady krwi. Trzeba to zamalowa� - pomy�la� Morris. - Musz� przypomnie� o tym Clarke'owi; niech kogo� wyznaczy. Morris zapali� papierosa i zapatrzy� si� w horyzont. Reydarvath, Islandia Najbardziej obawiali si� helikoptera. Edwards i jego grupa w�drowali na p�nocny wsch�d. Przebyli rejon niewielkich jezior, po godzinnej, bacznej obserwacji sforsowali szutrow� drog� i trafili w ko�cu na moczary. Edwards by� zdumiony. Go�e ska�y, trawiaste ��ki, pola lawowe, a teraz bagna. Zastanawia� si�, czy Islandia przypadkiem nie by�a miejscem, gdzie po stworzeniu �wiata B�g zostawi� wszystko, co by�o ju� Mu niepotrzebne. Najwyra�niej jednak wszystkie drzewa wykorzysta� gdzie indziej, tote� jedynym schronieniem mog�a by� wysoka do kolan, wyrastaj�ca z wody trawa. Musi by� bardzo odporna na skoki temperatury - pomy�la� Edwards. Niedawno- jeszcze na moczarach panowa� mr�z. By�o zimno, wi�c po paru minutach marszu wszyscy mieli przemarzni�te stopy. Mogli wprawdzie i�� terenem po�o�onym wy�ej, ale on by� 22 � TOM CLANCY kompletnie ods�oni�ty. Maj�c wi�c do wyboru helikopter lub ch��d, wybrali to drugie. Vigdis wprawi�a wszystkich w zdumienie swoj� kondycj�. Bez s�owa skargi sz�a r�wnym tempem, dotrzymuj�c kroku �o�nierzom piechoty morskiej. Typowa wiejska dziewczyna - my�la� Edwards. - Od najwcze�niejszego dzieci�stwa zaprawiana w w�dr�wkach za stadami owiec i we wspinaczkach po tych sakramenckich pag�rkach. - W porz�dku, dziesi�� minut - zarz�dzi� Edwards. Ludzie natychmiast zacz�li rozgl�da� si� za jakim� suchym miejscem. Wybierali ska�y. Ska�y na moczarach? - nie m�g� wyj�� z podziwu Edwards. Garcia wyci�gn�� zdobyt� na Rosjanach lornetk� i zacz�� lustrowa� okolic�. Smith zapali� papierosa. Edwards zauwa�y�, �e Vigdis usiad�a obok niego. - I jak si� czujesz? - Bardzo zm�czona - odpar�a z lekkim u�miechem. - Ale mniej ni� ty. - Ach tak - roze�mia� si� Edwards. - Mo�e wi�c powinni�my przyspieszy� kroku. - Dok�d idziemy? - Do Hvammsfj�rduru. Nie powiedzieli po co. Przed nami jeszcze cztery lub pi�� dni marszu. Musimy si� trzyma� z dala od dr�g. - Ze wzgl�du na mnie? - Ze wzgl�du na nas wszystkich - potrz�sn�� g�ow�. - Nie chcemy ju� z nikim walczy�. Zbyt wielu w okolicy Rosjan, by bawi� si� w partyzantk�. - A wi�c... wi�c nie stanowi� dla was ci�aru? - spyta�a Vigdis. - Pewnie �e nie. Jest nam nawet mi�o, �e z nami w�drujesz. Kto nie chcia�by w��czy� si� po kraju w towarzystwie pi�knej dziewczyny - odpar� z galanteri� porucznik. Po diab�a to m�wi�? - pomy�la�. Spojrza�a na niego ze zdziwieniem. - Ci�gle uwa�asz, �e jestem pi�kna? Po tym... po tym... - Mo�e gdyby rozjecha�a ci� ci�ar�wka... tak, jeste� CZERWONY SZTORM � 23 bardzo �adna. I nic tego faktu nie zmieni. Nie twoja wina, �e przytrafi�o ci si� to, co ci si� przytrafi�o. Je�li nawet nast�pi�a jaka� zmiana, to w tobie, w �rodku; nie na zewn�trz. I wiem, �e komu� si� podobasz. - Masz na my�li dziecko? Mylisz si�. On znalaz� ju� sobie inn� dziewczyn�. Ale to przecie� nieistotne. Wszystkie moje przyjaci�ki maj� dzieci - wzruszy�a ramionami. Kawa� g�upiego skurwysyna - pomy�la� Edwards. Wiedzia�, �e na Islandii nie�lubne pochodzenie nie jest niczym haniebnym. Skoro nie u�ywa si� tu nawet nazwisk - wi�kszo�� wyspiarzy nosi imi� rodowe - trudno orzec, czy dziecko pochodzi ze zwi�zku formalnego, czy nie. Ponadto Islandczyk�w nic to nie obchodzi. M�ode, niezam�ne dziewcz�ta maj� dzieci, dbaj� o nie i to wszystko. Ale �eby porzuci� tak� dziewczyn�... - No c�, je�li chodzi o mnie, nie spotka�em w �yciu istoty �adniejszej od ciebie. - Naprawd�? Edwards musia� odda� dziewczynie sprawiedliwo��. Cho� mia�a brudne, potargane i przepocone w�osy, a twarz i ubranie zakurzone oraz pokryte b�otem, to gor�ca k�piel w minut� zrobi�aby z niej ponownie naj�liczniejsze stworzenie pod s�o�cem. Ale na urod� w du�ej mierze wp�ywa to, co cz�owiek ma w �rodku; a to dopiero Edwards zaczyna� w Vigdis poznawa�. Przesun�� d�oni� po jej policzku. - Ka�dy, kto stwierdzi�by, �e jest inaczej, wyszed�by na g�upka. Odwr�ci� si� na d�wi�k krok�w sier�anta Smitha. - Poruczniku, je�li nie chcemy, by nam nogi zesztywnia�y do ko�ca, musimy rusza�. - W porz�dku. Chcia�bym teraz przeby� jednym skokiem jakie� trzyna�cie, pi�tna�cie kilometr�w. Po drugiej stronie g�r spotkamy drogi i wiele farm. Zanim tam p�jdziemy, musimy sobie to wszystko dobrze obejrze�. Stamt�d te� po��czymy si� z Brytanem. - Jasne, szefie. Rodgers, prowad�. Skr�� troch� bardziej na zach�d. 24 � TOM CLANCY Bodenburg, Republika Federalna Niemiec Posuwanie si� w g��b terytorium wroga nie by�o wcale rzecz� prost�. Dow�dca 8. Gwardyjskiej Armii, podobnie jak Aleksiejew, uwa�a�, �e powinien znajdowa� si� jak najbli�ej pola walki. Dlatego te� g��wny punkt dowodzenia przeniesiono na pierwsze linie. Przeprowadzka zaj�a oko�o czterdziestu minut i odby�a si� transporterami opancerzonymi - podr� helikopterem by�a zbyt ryzykowna. Podczas tej kr�tkiej eskapady Aleksiejew by� �wiadkiem dw�ch w�ciek�ych atak�w lotnictwa Paktu Atlantyckiego na rosyjskie kolumny. Do akcji w��czy�y si� niemiecko-belgijskie posi�ki, a nas�uch radiowy donosi�, �e w drodze s� r�wnie� jednostki ameryka�skie i brytyjskie. Aleksiejew te� pchn�� do walki dodatkowe si�y. To, co na pocz�tku wydawa�o si� by� wzgl�dnie prostym zadaniem dla zmotoryzowanej dywizji piechoty, przekszta�ci�o si� w zaci�t�, przed�u�aj�c� si� bitw�. Genera� potraktowa� to jako dobry znak. NATO nie przys�a�oby posi�k�w, gdyby nie uzna�o sytuacji za gro�n�. Rosjanie musieli zatem osi�gn�� sw�j cel, zanim przeciwnik wprowadzi do gry kolejne jednostki. Dowodz�cy 20. Gwardyjsk� Dywizj� Czo�g�w genera� pojawi� si� na posterunku bojowym, kt�ry mie�ci� si� w budynku szko�y �redniej. By�a to niedawno postawiona, bardzo przestronna budowla. W niej, do czasu wykopania podziemnego schronu, rozlokowa�o si� naczelne dow�dztwo. Tempo ataku spad�o. Spowodowa� to zar�wno dziki op�r Niemc�w, jak i trudno�ci komunikacyjne i transportowe. - Prosto szos� na Sack - o�wiadczy� czo�gi�cie dow�dca 8. Gwardyjskiej Armii. - Do waszego przybycia moja piechota zmotoryzowana oczy�ci ju� teren. - Stamt�d do Alfeld zostan� jeszcze cztery kilometry. Kiedy zaczniemy forsowa� rzek�, musicie zapewni� nam wsparcie - genera� dywizji czo�g�w na�o�y� he�m i wyszed�. Powinno si� uda� - pomy�la� Aleksiejew. Nie mie�ci�o mu si� wprost w g�owie, �e ten genera� zdo�a� dostarczy� na lini� frontu jednostk� w idealnym niemal porz�dku. CZERWONY SZTORM � 25 W chwil� potem rozleg� si� potworny huk. Zadr�a�y w oknach szyby, a Aleksiejewowi na g�ow� posypa� si� z sufitu tynk. To zn�w pojawi� si� "diabelski krzy�". Aleksiejew wybieg� na zewn�trz. Ujrza� tuzin p�on�cych transporter�w opancerzonych. Z jednego z czo�g�w T-80 wyskakiwa�a w pop�ochu za�oga. W sekund� p�niej, kiedy p�omienie dotar�y do komory z amunicj�, pojazd eksplodowa� s�upem ognia, zamieniaj�c si� w niewielki wulkan. - Genera� zgin��... genera� zgin��! - krzycza� sier�ant, wskazuj�c transporter opancerzony BMD, z kt�rego nikt nie uszed� z �yciem. Stoj�cy za Aleksiejewem dow�dca 8. Gwardyjskiej Armii zacz�� kl��. - Komend� nad dywizj� czo�g�w przejmie jego zast�pca, pu�kownik - krzykn�� g�o�no. Pawe� Leonidowicz podj�� b�yskawiczn� decyzj�. - Nie, towarzyszu generale. A co ze mn�? Zaskoczony dow�dca gapi� si� na niego przez chwil�, po czym przypomnia� sobie, �e, podobnie jak jego ojciec, Aleksiejew cieszy� si� opini� wy�mienitego dow�dcy czo�g�w. Genera� zdecydowa� si� szybko. - 20. Dywizja nale�y do was. Zadanie znacie. Podjecha� kolejny w�z bojowy piechoty. Aleksiejew i Siergietow bez chwili zw�oki wskoczyli do �rodka i kierowca ruszy� w stron� punktu dowodzenia jednostk�. Jazda zaj�a p� godziny. Mi�dzy drzewami Aleksiejew ujrza� sylwetki czo�g�w. Gdzie� w pobli�u spad�a kolejna seria pocisk�w artyleryjskich, ale genera� nie zwr�ci� na to uwagi. Dow�dcy pu�k�w ju� na niego czekali. Aleksiejew bez zb�dnych s��w szybko wyda� stosowne rozkazy, po czym ustalono limity czasowe. Wszyscy tu znali ju� swoje zadania, co dobrze �wiadczy�o o generale, kt�ry przed godzin� straci� �ycie. Dywizja by�a wy�mienicie przygotowana, za� plan ataku szczeg�owo opracowany. Aleksiejew w mgnieniu oka poj��, �e dysponuje wspania�ym sztabem. Natychmiast te� zorganizowa� mu prac�, natomiast dow�dcy poszczeg�lnych oddzia��w rozbiegli si� do swoich pu�k�w. Jego pierwsze stanowisko dowodzenia mie�ci�o si� pod 26 � TOM CLANCY os�on� roz�o�ystego drzewa. Aleksiejew u�miechn�� si� pod nosem; nawet jego ojciec nie wybra�by lepszego miejsca. Odnalaz� oficera wywiadu. - Jaka sytuacja? - Na drodze na wsch�d od Sack kontratakuje batalion niemieckich czo�g�w. My�l�, �e ju� je powstrzymano. W ka�dym razie wys�ali�my za nimi na po�udniowy zach�d transportery opancerzone. Nasza piechota zmotoryzowana jest ju� w mie�cie. Donosz� tylko o niewielkim oporze. Pozosta�e oddzia�y powinny tam by� w ci�gu godziny. - A obrona przeciwlotnicza? - Tu� za pierwsz� grup� wojska posuwaj� si� wyrzutnie SAM-�w i ruchome dzia�a przeciwlotnicze. Mamy te� obiecan� os�on� powietrzn�. Dwa pu�ki mig�w-21 czekaj� na nasz znak. Nie przyznano nam tylko my�liwc�w nurkuj�cych. Dzi� rano ponios�y zbyt du�e straty. Ale przeciwnik te�. Do po�udnia zestrzelili�my dwana�cie maszyn NATO. Aleksiejew skin�� g�ow� i, jak ju� nauczy�o go do�wiadczenie, podan� liczb� podzieli� przez trzy. - Wybaczcie, towarzyszu generale. Jestem pu�kownik Popow, oficer polityczny waszej dywizji. - Wspaniale, towarzyszu pu�kowniku. Mam nadziej�, �e prze�yj� i wype�ni� swoje obowi�zki wobec Partii do ko�ca. Je�li macie co� istotnego do powiedzenia, m�wcie szybko! W tej chwili akurat ampolita Aleksiejew potrzebowa� najmniej. - Po zdobyciu Alfeld... - Je�li Alfeld zdob�dziemy, podaruj� wam klucze do miasta. A na razie mam jeszcze inne sprawy na g�owie. Odmeldujcie si�. Chcia� pewnie prosi� o zezwolenie na egzekucj� ewentualnych faszyst�w - pomy�la� Aleksiejew. Jako czterogwiazdkowy genera� nie m�g� lekcewa�y� oficer�w politycznych, ale m�g� ewentualnie ignorowa� wszystkich ni�szych rang� od genera�a. Zbli�y� si� do sto�u z mapami taktycznymi. Po jednej stronie porucznicy ci�gle nanosili strza�kami znacz�ce po- CZERWONY SZTORM � 27 st�py jego - jego - jednostek. Po drugiej oficerowie wywiadu naznaczali wszelkie zmiany zachodz�ce na pozycjach wroga. Po�o�y� d�o� na ramieniu oficera operacyjnego. - Tu� za piechot� zmotoryzowan� pu�cicie prowadz�cy pu�k. Je�li potrzebna b�dzie jaka� pomoc, natychmiast jej udzieli�. � Chc� prze�ama� front i to chc� prze�ama� go dzisiaj. Co z artyleri�? - Dwa bataliony ci�kich dzia� w pe�nej gotowo�ci. - �wietnie. Jak tylko piechota poda namiary, niech uderzaj�. Nie ma czasu na ceregiele. Pakt Atlantycki wie, �e tu jeste�my, wi�c g��wnym naszym wrogiem jest czas. Czas pracuje dla nich, nie dla nas. Oficer operacyjny i dow�dca artylerii wyszli rami� w rami� i dwie minuty p�niej odezwa�y si� stupi��dziesi�ciopi�ciomilimetrowe dzia�a. Aleksiejew postanowi� wyst�pi� o po�miertne odznaczenie dow�dcy 20. Dywizji Czo�g�w. Cz�owiek ten w pe�ni zas�u�y� na nagrod� za �ad i dyscyplin�, jakie wprowadzi� w podleg�ej sobie formacji. - Atak nieprzyjacielskiego lotnictwa - odezwa� si� znad mapy oficer. - Z lasu na wsch�d od Sack wyje�d�aj� nieprzyjacielskie czo�gi w sile mniej wi�cej jednego batalionu. Maj� silne wsparcie artyleryjskie. Aleksiejew wiedzia�, �e teraz ju� wszystko spoczywa w r�kach jego pu�kownik�w i musi im ufa�. Czas, kiedy genera� m�g� ogarnia� spojrzeniem ca�� bitw� i wszystko kontrolowa�, dawno min��. Oficerowie sztabowi nieustannie nanosili na map� swe male�kie znaczki. Niemcy powinni teraz zaczeka� - pomy�la� genera�. Powinni przepu�ci� czo��wki atakuj�cej dywizji i zaatakowa� linie zaopatrzenia. To by�a g�upota; Aleksiejew po raz pierwszy zetkn�� si� z niemieckim dow�dc� pope�niaj�cym b��d taktyczny. By� to zapewne m�ody oficer, kt�ry zaj�� miejsce zabitego lub rannego dow�dcy. Albo po prostu mia� w pobli�u rodzinny dom. Bez wzgl�du na przyczyn� stanowi�o to powa�ny b��d i Aleksiejew zamierza� bezlito�nie go wykorzysta�. Dwa pierwsze pu�ki czo�g�w ponios�y straty, ale w ci�gu dziesi�ciu szale�czych minut zmiot�y ze swej drogi kontratakuj�cych Niemc�w. 28 � TOM CLANCY - Jeszcze dwa kilometry; pierwsze oddzia�y s� ju� tylko dwa kilometry od Sack. Bije tylko artyleria nieprzyjacielska. Widzimy ju� kolejne nasze oddzia�y. Piechota z Sack informuje o niewielkim oporze. Wys�any zwiad donosi, �e droga do Alfeld stoi otworem. - Omin�� Sack - rozkaza� Aleksiejew. Naszym celem jest Alfeld nad Lein�. Alfeld, Republika Federalna Niemiec By�a to jednostka zebrana w po�piechu. Ameryka�ska piechota zmotoryzowana i oddzia� czo�g�w z brytyjskiej brygady wzmocni� niedobitki Niemc�w i Belg�w, kt�rzy tego dnia stawili czo�o pi�ciu dywizjom sowieckim. Czasu by�o niewiele. Saperzy, u�ywaj�c opancerzonych buldo�er�w, gor�czkowo szykowali os�ony dla czo�g�w, a �o�nierze piechoty kopali stanowiska dla wyrzutni pocisk�w przeciwpancernych. Pierwszym ostrzegawczym znakiem by�a chmura kurzu na horyzoncie. W ich stron� sun�a dywizja rosyjskich czo�g�w, a przecie� nie zako�czono jeszcze ewakuacji ludno�ci cywilnej z miasteczka. Trzydzie�ci kilometr�w na zach�d kr��y�y w powietrzu my�liwce nurkuj�ce; czeka�y na sygna�. - Nieprzyjaciel w polu widzenia - poinformowa� przez radio obserwator z wie�y ko�cielnej. W kilka chwil p�niej na radzieckie kolumny spad�a nawa�a artyleryjskiego ognia. Za�ogi wyrzutni rakiet przeciwczo�gowych zdar�y pokrowce z urz�dze� celowniczych i uzbroi�y pociski. Zapowiada�o si� ci�kie popo�udnie. Challengery z 3. Kr�lewskiego Pu�ku Czo�g�w tkwi�y w swych okopach, a kanonierzy namierzali odleg�e cele. Wypadki toczy�y si� zbyt szybko i w og�lnym zamieszaniu nie starczy�o czasu, by precyzyjnie ustali� zasady kontaktu mi�dzy poszczeg�lnymi jednostkami. Pierwsi otworzyli ogie� Amerykanie. Rakiety TOW-2 pomkn�y tu� nad ziemi�, wlok�c za sob� przewody niczym paj�cze nici i kieruj�c si� w stron� odleg�ych o cztery kilometry czo�g�w T-80... CZERWONY SZTORM � 29 - Pierwsze nasze czo�gi wesz�y w zasi�g ra�enia wojsk rakietowych wroga - poinformowa� pochylony nad nakresem oficer. - Wybijcie nieprzyjaciela do nogi - poleci� Aleksiejew dow�dcy artylerii. W nieca�� minut� p�niej wielolufowe wyrzutnie rakiet wype�ni�y niebo smugami dymu i ognia. Na linii walki rozpocz�a si� prawdziwa rze�. Potem w��czy�a si� ca�a artyleria NATO. - Pu�k prowadz�cy natarcie poni�s� ogromne straty. Aleksiejew ogl�da� w milczeniu map�. Nie by�o miejsca ani czasu na ruchy pozoracyjne. Jego �o�nierze musieli jak najszybciej przedrze� si� przez linie nieprzyjacielskie, by przej�� mosty na Leinie. Znaczy�o to ogromne ubytki w jednostkach pierwszego uderzenia. Prze�amanie linii frontu by�o niezwykle kosztowne, ale genera� musia� t� cen� zap�aci�. Dwana�cie belgijskich my�liwc�w F-16 przemkn�o z pr�dko�ci� dziewi�ciuset kilometr�w na godzin� tu� nad polem walki i zrzuci�o na pierwsze radzieckie kolumny tony bomb. Nieca�y kilometr przed pozycjami sprzymierzonych zap�on�o nagle trzydzie�ci czo�g�w oraz dwadzie�cia woz�w bojowych piechoty. Samoloty �ciga� r�j rakiet. Jednosilnikowe my�liwce wykona�y raptowny skr�t na zach�d i pomykaj�c tu� nad ziemi�, pr�bowa�y unikn�� �mierciono�nych pocisk�w. Trzy str�cone maszyny spad�y prosto na pozycje Paktu Atlantyckiego, powi�kszaj�c jeszcze rozmiary jatki czynionej przez rosyjski ogie�. Dow�dca angielskich czo�g�w zrozumia�, �e nie zdo�a powstrzyma� szar�y Rosjan. Mia� po prostu za ma�o woz�w. Mimo i� brytyjski batalion wci�� jeszcze by� zdolny stawia� op�r, postanowi� go wycofa�. Poinformowa� swoje kom- panie, by przygotowa�y si� do odwrotu i pr�bowa� przekaza� wiadomo�� dalej. Ale walcz�cy pod Alfeld �o�nierze pochodzili z czterech r�nych armii, m�wili innymi j�zykami, a tak�e, dysponowali odmiennymi systemami radiowymi. Ponadto wcze�niej nie starczy�o czasu, by ustali�, kto 30 � TOM CLANCY sprawuje zwierzchnictwo nad ca�o�ci�. Niemcy nie chcieli si� cofa�. Nie ewakuowano jeszcze ca�ego miasta, wi�c i niemieccy �o�nierze postanowili tkwi� na swych pozycjach do chwili, a� ich rodacy b�d� bezpieczni za rzek�. Brytyjskiego pu�kownika pos�uchali natomiast Amerykanie i Belgowie. Niemcy zostali. Spowodowa�o to kompletny chaos na liniach obronnych Paktu Atlantyckiego. - Obserwatorzy z wysuni�tych posterunk�w donosz�, �e nieprzyjaciel opuszcza stanowiska na prawym skrzydle. Powtarzam, po p�nocnej stronie miasta jednostki wroga wycofuj� si�. - Natychmiast pos�a� drugi pu�k na p�noc. Niech zatoczy �uk, a potem, najszybciej jak mo�e, ruszy na te przekl�te mosty. Musimy je zdoby� za wszelk� cen�! Wy, towarzyszu oficerze operacyjny, ca�y czas dociskajcie nieprzyjaciela ogniem. Musimy dopa�� go po tej stronie i zniszczy� - rozkaza� Aleksiejew. - Siergietow, chod�cie ze mn�. Chc� dosta� si� jak najbli�ej pola walki. Aleksiejew zdawa� sobie spraw�, �e prowadz�cy ofensyw� pu�k zosta� niemal kompletnie wybity. Ale to si� op�aca�o. Si�y Paktu Atlantyckiego musia�y cofa� si� przez zrujnowane miasteczko, by dotrze� do most�w, a b�d�ce w rozsypce wojska sprzymierzonych na p�nocnym brzegu rzeki stanowi�y dla Rosjan wybawienie. Obecnie, dysponuj�c nietkni�tym jeszcze pu�kiem, Aleksiejew wyprzedzi uciekaj�cego przeciwnika i przejmie mosty. T� operacj� musia� pokierowa� osobi�cie. Aleksiejew i Siergietow wskoczyli do pojazdu g�sienicowego i ruszyli na po�udniowy wsch�d, w stron� maszeruj�cego pu�ku. W opuszczonej przez nich kwaterze oficer operacyjny zacz�� wydawa� przez radiow� sie� dywizji nowe rozkazy. Na t� okazj� czeka�a zaczajona po drugiej stronie rzeki, w odleg�o�ci pi�ciu kilometr�w, niemiecka bateria stupi��dziesi�ciopi�ciomilimetrowych dzia�. Czeka�a na sygna� specjalist�w od nas�uchu radiowego. Jej zadaniem by�o zniszczy� kwater� g��wn� dywizji. Artylerzy�ci natychmiast CZERWONY SZTORM � 31 wprowadzili otrzymane dane do steruj�cych ogniem komputer�w. Kanonierzy �adowali w po�piechu dzia�a. Wszystkie stanowiska ogniowe skupi�y si� na tym samym azymucie. Kiedy bateria odda�a salw�, zadr�a�a ziemia. W ci�gu nieca�ych dw�ch minut na kwater� g��wn� radzieckiej dywizji spad�o sto pocisk�w. Po�owa sztabu zgin�a; pozostali w wi�kszo�ci byli ranni. Aleksiejew popatrzy� na swoje s�uchawki radiowe. Po raz trzeci by� o krok od �mierci. To moja wina - my�la�. - Nale�a�o ca�y czas zmienia� pozycje nadajnik�w radiowych. Nie wolno mi wi�cej tego b��du pope�ni�... Niech to szlag! Niech to szlag! Niech to jasny szlag! Na ulicach Alfeld t�oczy�y si� samochody osobowe. Wszyscy jad�cy na bradleyach Amerykanie opu�cili ju� miasto, spiesznie dotarli do Leiny, po czym w r�wnym szyku przebyli mosty. Pojazdy zaj�y pozycje na ci�gn�cych si� tam wzg�rzach i przygotowa�y si� do os�ony kolejnych przeprawiaj�cych si� przez rzek� oddzia��w sprzymierzonych. Nast�pni nadeszli Belgowie. Bitw� przetrwa�a tylko jedna trzecia ich czo�g�w, kt�re zaraz po przeprawie przez rzek� zaj�y po�udniow� flank� w nadziei, �e zatrzymaj� Rosjan, zanim ci zdo�aj� sforsowa� Lein�. Niemiecka Staatspolizei wstrzyma�a ca�kowicie ruch cywilny, daj�c pierwsze�stwo jednostkom pancernym; niebawem jednak w pobli�e rzeki zacz�y spada� pierwsze radzieckie pociski artyleryjskie, tote� sytuacja zmieni�a si� radykalnie. Rosjanie liczyli na to, �e powstrzymaj� przepraw� wojsk Paktu i cel sw�j osi�gn�li. Cywile, kt�rzy zbyt p�no zastosowali si� do polecenia ewakuacji, p�acili za to straszliw� cen�. Radziecki ogie� czyni� niewielkie szkody transporterom opancerzonym, ale zbiera� krwawe �niwo w�r�d samochod�w osobowych i ci�ar�wek. Po nieca�ej minucie uliczki Alfeld zablokowane zosta�y szcz�tkami p�on�cych aut. Pasa�erowie opuszczali w panice pojazdy i nie zwa�aj�c na kanonad�, biegli w stron� most�w,-blokuj�c drog� zmierzaj�cym w tym samym kierunku czo�gom. Maszyny musia�yby torowa� sobie przejazd po plecach uciekinie- 32 � TOM CLANCY r�w, lecz, cho� pad�y rozkazy by nie zwa�a� na cywil�w, �aden z kierowc�w czo�g�w nie zastosowa� si� do tych polece�. Kanonierzy odwracali wie�yczki, kieruj�c lufy do ty�u, w stron� nadje�d�aj�cych Rosjan, kt�rych czo�gi wchodzi�y w�a�nie do miasta. Widok zas�ania�y dymy z p�on�cych dom�w. Na Alfeld spad�a kolejna fala armatnich pocisk�w, zamieniaj�c uliczki miasteczka w rze�ni� pe�n� skrwawionych cia� �o�nierzy i ludno�ci cywilnej. - A oto i one! - Siergietow wskaza� trzy mosty z pasmami autostrad spinaj�ce brzegi Leiny. Aleksiejew zacz�� wydawa� rozkazy, ale �adne rozkazy nie by�y potrzebne. Dow�dca pu�ku wcze�niej ju� w��czy� nadajnik radiowy i skierowa� batalion czo�g�w wsparty piechot� w stron� rzeki. Radziecki oddzia� ruszy� ci�gle jeszcze nie zablokowan� tras�, kt�rej uprzednio u�y�y ameryka�skie bradleye. Ameryka�skie wozy bojowe rozlokowane po drugiej stronie rzeki otworzy�y natychmiast ogie� z wyrzutni rakietowych oraz lekkich dzia�, niszcz�c p� tuzina czo�g�w. Aleksiejew osobi�cie poleci� nakry� artyleryjskim ogniem majacz�ce po przeciwnej stronie rzeki wzg�rza. W samym Alfeld trwa�a krwawa, zaci�ta bitwa. Niemieckie i brytyjskie czo�gi ukryte za rogami dom�w oraz wrakami samochod�w i ci�ar�wek wycofywa�y si� powoli w stron� rzeki, daj�c cywilom czas na ucieczk�. Rosyjska piechota pr�bowa�a prowadzi� ostrza� rakietowy, ale steruj�ce pociskami przewody zrywa�y si� w�r�d gruzu zalegaj�cego ulice, tote� w wi�kszo�ci przypadk�w pozbawione kierunkuj�cych impuls�w rakiety wybucha�y nie czyni�c nikomu krzywdy. Stopniowo nawa�a ognia Rosjan i Paktu Atlantyckiego zamienia�a miasteczko w stos ruin. Aleksiejew obserwowa� �o�nierzy zbli�aj�cych si� do pierwszego mostu. Na po�udnie od stanowiska Aleksiejewa dow�dca pro- wadz�cego szturm pu�ku kl�� jak szewc, widz�c ogromne straty, jakie ponosi jego jednostka. Zniszczono mu ponad CZERWONY SZTORM � 33 po�ow� czo�g�w i transporter�w opancerzonych. Zwyci�stwo mia� prawie w kieszeni i oto nieoczekiwanie jego �o�nierzy zatrzyma�y nieprzejezdne ulice oraz morderczy ogie� przeciwnika. Widz�c, �e czo�gi NATO powoli si� wycofuj�, rozw�cieczony, wezw

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!