4136

Szczegóły
Tytuł 4136
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

4136 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 4136 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 4136 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

4136 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

JULIUSZ VERNE ANDRE LAURIE ROZBITEK Z��CYNTHII� (Prze�o�y�a: ALEKSANDRA MA�KA-CHMURA) I. Przyjaciel pana Malariusa Prawdopodobnie ani w�Europie, ani nigdzie indziej nie ma uczonego, kt�rego fizjonomia by�aby powszechniej znana ni� oblicze doktora Schwaryencrony ze Sztokholmu. Wizerunek doktora, powielony przez kupc�w pod znakiem fabrycznym jego firmy na milionach zalakowanych na zielono butelek, dociera wraz z�nimi do najdalszych zak�tk�w kuli ziemskiej. Gwoli prawdy wyzna� nale�y, �e butelki te zawieraj� jedynie tran dorszowy, lekarstwo godne szacunku, a�nawet zbawienne, stanowi�ce dla mieszka�c�w Norwegii corocznie, w�koronach o�warto�ci jednego franka trzydziestu dziewi�ciu centym�w, zyski siedmio- lub o�miocyfrowe. Niegdy� produkcja tranu by�a w�r�kach rybak�w. Dzi� ekstrakcji dokonuje si� metodami naukowymi, a�kr�lem tego szczeg�lnego przemys�u jest w�a�nie s�ynny doktor Schwaryencrona. Nie ma takiej osoby, kt�ra by nie zna�a spiczastej br�dki, pary okular�w na haczykowatym nosie i�czapki z�futra wydry. Cho� reprodukcja nie nale�y raczej do najbardziej wyszukanych, jej uderzaj�ce podobie�stwo jest rzecz� pewn�. Dowodem niech b�dzie to, co wydarzy�o si� pewnego dnia w�szkole powszechnej w�Nore na zachodnim wybrze�u Norwegii, kilkana�cie mil od Bergen. Wybi�a w�a�nie druga po po�udniu. Uczniowie siedzieli w�du�ej, wysypanej piaskiem klasie, dziewczynki po lewej, ch�opcy po prawej stronie, zaj�ci �ledzeniem przeprowadzanego na tablicy przez nauczyciela, pana Malariusa, dowodu pewnego twierdzenia, gdy nagle otworzy�y si� drzwi, a�na progu stan�a posta� w�p�aszczu na futrze, futrzanych botkach, futrzanych r�kawiczkach i�w�czapce z�futra wydry. Uczniowie natychmiast powstali z�miejsc na znak szacunku, jak nale�y to czyni�, gdy kto� odwiedzaj�cy wchodzi do klasy. �aden z�nich nigdy przedtem nie widzia� przybysza. A�jednak wszyscy zacz�li szepta� na jego widok: �Pan doktor Schwaryencrona!� Tak wielkie by�o podobie�stwo portretu utrwalonego na butelkach doktora. Nale�y tu doda�, �e uczniowie pana Malariusa mieli niemal ci�gle te butelki przed oczyma, jako �e jedna z�g��wnych fabryk doktora mie�ci�a si� w�a�nie w�Nore. Niemniej prawd� jest tak�e, i� od lat �w uczony m�� nie postawi� nogi w�tych stronach i��adne z�dzieci nie mog�o a� do tego dnia pochwali� si�, �e widzia�o go we w�asnej osobie. W wyobra�ni tak, ale to inna sprawa. Wiele m�wi�o si� w�Nore o�doktorze Schwaryencronie podczas wieczornych pogwarek. I�gdyby wierzy� ludowym przes�dom, cz�sto musia�by mie� czkawk�. Tak czy inaczej, to rozpoznanie, r�wnie jednog�o�ne co spontaniczne, stanowi�o prawdziwy triumf nieznanego autora portretu, triumf, z�kt�rego ten skromny artysta mia�by prawo by� dumny, a�kt�rego niejeden modny fotograf m�g�by mu pozazdro�ci�. Ale� tak, to bez w�tpienia spiczasta br�dka, para okular�w, haczykowaty nos i�czapka z�futra wydry s�awnego uczonego! Nie mog�o by� mowy o�pomy�ce. Wszyscy uczniowie pana Malariusa daliby sobie g�ow� uci��. Zdziwi�o ich tylko, a�nawet troch� rozczarowa�o, �e doktor okaza� si� m�czyzn� normalnego, �redniego wzrostu, a�nie kolosem, jakiego sobie wyobra�ali. Jak�e uczony r�wnie znamienity m�g� si� zadowoli� wzrostem pi�ciu st�p i�trzech cali? Jego siwa g�owa ledwie si�ga�a do ramienia pana Malariusa. A�przecie� lata przygarbi�y ju� nauczyciela. By� jednak o�wiele szczuplejszy od doktora, co sprawia�o, �e wydawa� si� dwukrotnie wy�szy. Jego obszerna, rudawobr�zowa opo�cza, kt�rej d�ugie u�ywanie nada�o zielonkawych odcieni, powiewa�a na nim jak sztandar na drzewcu. By� w�spodniach za kolana i�zapinanych na klamry butach, a�spod beretu z�czarnego jedwabiu wymyka�y si� kosmyki siwych w�os�w. Jego r�owa, u�miechni�ta twarz tchn�a anielsk� �agodno�ci�. Podobnie jak doktor nosi� okulary, ale nie rzuca� zza nich jak tamten przeszywaj�cych spojrze�, przeciwnie, b��kitnymi oczami przygl�da� si� wszystkiemu z�nieprzebran� �yczliwo�ci�. Jak daleko pami�� uczniowska si�ga, pan Malarius nigdy nie ukara� �adnego ze swych podopiecznych. A�jednak czuli przed nim respekt, bo go kochali. Wszyscy bowiem doskonale wiedzieli, �e to cz�owiek wielkiego serca. Dla nikogo w�Nore nie by�o tajemnic�, �e w�latach swej m�odo�ci zda� wspaniale jakie� egzaminy i��e on tak�e m�g� zdoby� tytu�y naukowe, zosta� profesorem wielkiego uniwersytetu, dost�pi� zaszczyt�w i�doj�� do maj�tku. Lecz mia� siostr�, biedn� Kristin�, ci�gle chor� i�cierpi�c�, kt�ra za nic w��wiecie nie chcia�a opu�ci� swej wioski. Miasto budzi�o w�niej trwog� i�ba�a si�, �e tam w�a�nie umrze. Tote� Malarius po�wi�ci� si� cicho dla niej i�przyj�� ci�k� a�skromn� funkcj� szkolnego nauczyciela. A�kiedy po dwudziestu latach Kristina zgas�a b�ogos�awi�c go, Malarius, przyzwyczajony do swego �ycia w�cieniu i�zapomnieniu, nawet nie pomy�la� o�rozpocz�ciu innego. Poch�oni�ty w�asnymi badaniami, zapominaj�c o�tym, by je ujawni� �wiatu, znajdowa� najwy�sz� przyjemno�� we wzorowym prowadzeniu najlepszej szko�y w�tych stronach, a�nade wszystko w�wychodzeniu poza zakres nauczania podstawowego i�prowadzeniu lekcji na wy�szym poziomie. Lubi� rozwija� wiedz� swoich najlepszych uczni�w, wprowadza� ich w�tajniki nauk �cis�ych, w��wiat literatur staro�ytnych i�nowo�ytnych, w�to wszystko, co zwykle jest udzia�em bogaczy, ludzi zamo�nych, nigdy za� rybak�w i�wie�niak�w. �Dlaczego to, co jest dobre dla jednych, nie mia�oby takim by� dla innych? ��mawia�. ��Skoro i�tak biedacy nie maj� dost�pu do wszystkich rado�ci tego �wiata, dlaczego jeszcze odmawia� im tej jednej, p�yn�cej ze znajomo�ci Homera i�Szekspira, z�umiej�tno�ci nazwania gwiazdy, kt�ra ich prowadzi po oceanach, lub ro�liny, po kt�rej st�paj�! Nim zniewoleni codziennym trudem zegn� sw�j kark nad bruzd� ziemi, niech cho� w�dzieci�stwie maj� mo�liwo�� czerpania z�tych czystych �r�de� i�uczestniczenia we wsp�lnym dziedzictwie wszystkich ludzi!� W niejednym kraju system ten uznano by za nieostro�ny, zdolny wzbudzi� niech�� maluczkich do skromno�ci ich doli i�pchn�� ich do ryzykownych przedsi�wzi��. Ale w�Norwegii nikt ani my�li niepokoi� si� takimi sprawami. Patriarchalna �agodno�� usposobie�, oddalenie od miast, nawyk pracy rozproszonej ludno�ci zdaj� si� z�g�ry wyklucza� wszelkie zagro�enia wynikaj�ce z�tego typu do�wiadcze�. Tote� bywaj� one cz�stsze, ni� mo�na by s�dzi� i�nigdzie nie s� tak daleko posuni�te jak w�tamtejszych szko�ach, i�to zar�wno w�tych najbiedniejszych wiejskich, jak w�miejskich gimnazjach. Dlatego P�wysep Skandynawski mo�e poszczyci� si� tym, �e w�stosunku do liczby ludno�ci, wyda� wi�cej uczonych i�znakomito�ci wszystkich dziedzin ni� jakikolwiek inny region Europy. Podr�ny jest tam ustawicznie zaskakiwany kontrastem mi�dzy p�dzik� przyrod� a�fabrykami i�dzie�ami sztuki b�d�cymi �wiadectwem nader wyrafinowanej cywilizacji. Ale czas ju� chyba wr�ci� do doktora Schwaryencrony, kt�rego zostawili�my na progu szko�y w�Nore. O ile uczniowie szybko go�cia rozpoznali, cho� nigdy przedtem go nie widzieli, o�tyle ich nauczyciel mia� z�tym niejakie trudno�ci, mimo i� zna� go od dawna. � Dzie� dobry, m�j drogi Malariusie! ��wykrzykn�� serdecznie go��, podchodz�c z�wyci�gni�t� r�k� do nauczyciela. � Witamy pana w�naszych progach ��odrzek� Malarius, nieco stropiony, nie�mia�y jak wszyscy samotnicy, zaskoczony w�trakcie przeprowadzanego wyk�adu. ��Wybaczy pan, je�li spytam, z�kim mam przyjemno��?... � C� to? Czy�bym tak bardzo si� zmieni� od czasu, jak w�Christianii biegali�my razem po �niegu i�palili takie d�ugie fajki? Czy to mo�liwe, �eby� zapomnia� pensjonat pani Krauss i�swego koleg� i�przyjaciela? � Schwaryencrona! ��wykrzykn�� Malarius. ��Czy to mo�liwe? To naprawd� ty? ... Czy to pan, panie doktorze? � Och, prosz� ci�, daj spok�j ceremoniom! Czy� nie jestem twoim starym Roffem, jak ty zawsze dla mnie zacnym Olafem, najlepszym przyjacielem z�lat m�odo�ci? Tak, tak, wiem, czas leci i�troch� zmienili�my si� obaj przez te trzydzie�ci lat! ... Ale serce zosta�o m�ode, czy� nie tak? I�jest w�nim zawsze ma�y k�cik dla tych, kt�rych pokochali�my, wiod�c wsp�lnie skromny, acz nie pozbawiony urok�w �ywot dwudziestolatk�w? I doktor �mia� si�, �ciska� obie r�ce Malariusa, ten za� mia� oczy pe�ne �ez. � M�j drogi przyjaciel, m�j dobry, wspania�y doktor! ��powtarza�. ��Nie zostaniemy tutaj. Zaraz zwolni� tych wszystkich opryszk�w, kt�rzy pewnie si� tym nie zmartwi� i�p�jdziemy do mnie... � Nie ma mowy! ��o�wiadczy� doktor, odwracaj�c si� w�stron� uczni�w �ledz�cych z��ywym zainteresowaniem szczeg�y tej sceny. ��Nie mog� ani przeszkadza� tobie w�pracy, ani zak��ca� nauki tej wspania�ej m�odzie�y. Je�li chcesz sprawi� mi przyjemno��, to pozw�l usi��� tutaj, obok ciebie i�podejmij przerwan� lekcj�... � Ch�tnie ��odpar� Malarius ��tylko, prawd� m�wi�c, nie mia�bym teraz serca do geometrii, a�poza tym, skoro ju� wspomnia�em dzieciakom o�zwolnieniu ich do domu, nie mog� tak cofn�� s�owa... Jest jednak spos�b, aby wszystko pogodzi�: pan doktor Schwaryencrona zechce uczyni� zaszczyt moim uczniom i�przepyta ich z�tego, czego si� nauczyli, a�potem pozwoli im wyfrun��... � Doskona�y pomys�! Za�atwione! Zosta�em wi�c wizytatorem. Po tych s�owach doktor zasiad� na miejscu nauczyciela i�zwracaj�c si� do ca�ej klasy, zapyta�: � Kto jest najlepszym uczniem? � Erik Hersebom! ��odpowiedzia�a bez wahania pi��dziesi�tka dzieci�cych g�os�w. � Erik Hersebom?... A�wi�c, Eriku, czy zechcia�by� podej�� tutaj? Dwunastoletni ch�opiec wyszed� z�pierwszej �awy i�zbli�y� si� do katedry. By�o to dziecko niezwykle powa�ne, o�zamy�lonym wyrazie twarzy, du�ych oczach i�g��bokim spojrzeniu. Erik chyba wsz�dzie zosta�by zauwa�ony, a�tym bardziej tu, w�r�d otaczaj�cych go jasnow�osych g��w. Bo te� wszystkie dzieciaki obojga p�ci mia�y w�osy koloru lnu, r�ow� karnacj�, zielone lub niebieskie oczy, jego za� w�osy, podobnie jak i�oczy, by�y ciemnokasztanowe, a�cera �niada. Nie mia� wystaj�cych ko�ci policzkowych, kr�tkiego nosa i�kr�pej budowy dzieci skandynawskich. Jednym s�owem, fizycznie r�ni� si� od tej oryginalnej i�jak�e specyficznej rasy, do kt�rej nale�eli jego koledzy ze szko�y. Nosi� jak oni ubranko z�grubego sukna na mod�� wie�niak�w z�okolic Bergen, ale subtelna, ma�a g�owa osadzona na smuk�ej, delikatnej szyi, naturalny wdzi�k jego ruch�w i�postawy ��wszystko w�nim zdawa�o si� wskazywa� na obce pochodzenie. Ka�dego fizjonomist� podobnie jak doktora Schwaryencron� uderzy�aby natychmiast ta odr�bno��. Na razie jednak doktor nie mia� �adnego powodu, aby si� nad tym d�u�ej zastanawia�. Tote� po prostu zabra� si� do przepytywania. � Od czego zaczniemy? Od gramatyki? ��zapyta� ch�opca. � Jak pan doktor ka�e ��odpowiedzia� skromnie Erik. Doktor zada� mu dwa bardzo proste pytania, lecz zdumia�y go odpowiedzi dotycz�ce nie tylko j�zyka szwedzkiego, ale tak�e francuskiego i�angielskiego. By� to zwyczaj wprowadzony przez pana Malariusa. Uwa�a� on bowiem, �e r�wnie �atwo jest nauczy� si� trzech j�zyk�w naraz, jak jednego. � Uczysz ich wi�c francuskiego i�angielskiego? ��zwr�ci� si� doktor do swego przyjaciela. � A�dlaczego nie, i�to z�elementami greki i��aciny? ... Nie s�dz�, by im to zaszkodzi�o. � Ja te� nie! ��roze�mia� si� doktor. Po czym otwar� na chybi� trafi� tom Cycerona, z�kt�rego Erik Hersebom zgrabnie przet�umaczy� kilka zda�. We fragmencie tym by�a mowa o�cykucie wypitej przez Sokratesa. Malarius poprosi� doktora, aby ten kaza� sobie powiedzie�, do jakiej rodziny nale�y ta ro�lina. Erik oznajmi� bez wahania, �e jest to truj�ca bylina z�rodziny baldaszkowatych i�okre�li� wszystkie jej cechy gatunkowe. Od botaniki przeszli do geometrii. Pos�uguj�c si� fachow� terminologi�, Erik przeprowadzi� dow�d twierdzenia o�sumie k�t�w tr�jk�ta. Doktor nie m�g� wyj�� z�podziwu. � Pom�wmy troch� o�geografii ��podj��. ��Jakie morze oblewa od p�nocy Skandynawi�, Rosj� i�Syberi�? � Ocean Lodowaty P�nocny, zwany inaczej Morzem Arktycznym. � A�z�jakimi morzami ��czy si� ten ocean? � Z�Atlantykiem na zachodzie i�z�Pacyfikiem na wschodzie. � Czy m�g�by� mi wymieni� dwa, trzy wa�ne porty na Pacyfiku? � Jokohama w�Japonii, Melbourne w�Australii, San Francisco w�stanie Kalifornia. � A�zatem, skoro Ocean Lodowaty ��czy si� z�jednej strony z�Atlantykiem, oblewaj�cym nasze wybrze�a, a�z�drugiej z�Pacyfikiem, to czy nie s�dzisz, �e najkr�tsz� drog� do Jokohamy czy do San Francisco by�oby w�a�nie to arktyczne morze? � Oczywi�cie, panie doktorze ��odpar� Erik ��by�aby to najkr�tsza droga, gdyby mo�na z�niej korzysta�. Ale dot�d wszystkich �eglarzy pr�buj�cych tamt�dy p�yn�� zatrzymywa�y lody i�musieli rezygnowa� z�przedsi�wzi�cia, o�ile wcze�niej nie dosi�g�a ich �mier�. � M�wisz, �e cz�sto pr�bowano znale�� Przej�cie P�nocno-Wschodnie? � Blisko pi��dziesi�t razy w�ci�gu trzech wiek�w i�ci�gle na pr�no. � Czy m�g�by� wymieni� kilka z�tych ekspedycji? � Pierwsza zosta�a zorganizowana pod kierunkiem Franciszka Sebastiana Cabota w�roku tysi�c pi��set dwudziestym trzecim. Jej trzema statkami dowodzi� nieszcz�sny sir Hugh Willoughby, kt�ry zgin�� w�Laponii wraz z�ca�� za�og�. Jeden z�jego porucznik�w, Chancellor, mia� pocz�tkowo wi�cej szcz�cia i�uda�o mu si� utorowa� sobie bezpo�redni� drog� od kana�u La Manche do Rosji przez morza arktyczne. Ale i�jemu przysz�o zgin�� podczas kolejnej pr�by. Kapitan Stephen Borough, wys�any na jego poszukiwanie, zdo�a� przeby� cie�nin� oddzielaj�c� Now� Ziemi� od wyspy Wajgacz i�przedosta� si� na Morze Karskie, ale g�ry lodowe i�g�ste mg�y nie pozwoli�y mu posun�� si� dalej... Dwie wyprawy podj�te w�roku tysi�c pi��set osiemdziesi�tym s� r�wnie bezowocne. Nie odst�piono jednak od zamiaru znalezienia Przej�cia P�nocno-Wschodniego i�w�pi�tna�cie lat p�niej Holendrzy wyprawiaj� w�tym celu trzy kolejne ekspedycje pod dow�dztwem Barentsa. W�roku tysi�c pi��set dziewi��dziesi�tym sz�stym Barents ginie w�lodach Nowej Ziemi... Dziesi�� lat p�niej podobnie nie wiedzie si� w�czasie trzech kolejnych wypraw Henry�emu Hudsonowi, wys�anemu przez holendersk� Kompani� Indyjsk�... Du�czycy w�roku tysi�c sze��set pi��dziesi�tym trzecim nie maj� wi�cej szcz�cia... W�tysi�c sze��set siedemdziesi�tym sz�stym ponosi tak�e kl�sk� kapitan John Wood i�od tamtej pory przedsi�wzi�cie zosta�o uznane za niewykonalne i�zarzucone przez wszystkie pot�gi morskie. � I�nigdy nie zosta�o ju� podj�te? � Owszem, przez Rosj�, kt�ra jest ogromnie zainteresowana, jak zreszt� wszystkie narody p�nocy, w�znalezieniu bezpo�redniej drogi morskiej mi�dzy swymi wybrze�ami a�Syberi�. W�przeci�gu jednego tylko wieku Rosja wys�a�a kolejno przynajmniej osiemna�cie ekspedycji w�celu zbadania Nowej Ziemi, Morza Karskiego, wschodnich i�zachodnich wybrze�y Syberii. Ale cho� wyprawy te przyczyni�y si� do lepszego poznania tamtych okolic, potwierdzi�y jednak, �e niepodobna utorowa� sta�ego przej�cia przez wielkie Morze Arktyczne. Akademik von Baer, kt�ry po admirale Litke i�Pachtusowie, jako ostatni spr�bowa� szcz�cia w�roku tysi�c osiemset trzydziestym si�dmym, twierdzi, �e ocean ten jest niczym innym jak �zwyk�� lodowni��, r�wnie dla statk�w nieprzebyt� jak sta�y l�d. � Trzeba wi�c nieodwo�alnie zrezygnowa� z�Przej�cia P�nocno-Wschodniego? � Taki przynajmniej mo�na by wysnu� wniosek z�tych tak licznych i�zawsze bezowocnych usi�owa�. M�wi si� jednak, �e nasz wielki podr�nik Nordenskjold my�li o�ponowieniu pr�by, przygotowawszy si� do niej wcze�niejszymi wyprawami na morza arktyczne. Je�li to prawda, to znaczy, �e uwa�a on zadanie za wykonalne, a�jest wystarczaj�co do�wiadczony, aby opini� jego potraktowa� powa�nie. Doktor Schwaryencrona nale�a� akurat do gor�cych wielbicieli Nordenskjolda i�dlatego sprowadzi� rozmow� na temat Przej�cia P�nocno-Wschodniego. Precyzja otrzymanych odpowiedzi zachwyci�a go. Z wyrazem najwy�szego zainteresowania wpatrywa� si� w�Erika Herseboma. � Gdzie nauczy�e� si� tych wszystkich rzeczy, moje dziecko? ��zapyta� wreszcie po do�� d�ugiej chwili milczenia. � Tutaj, panie doktorze ��odrzek� Erik, zdziwiony pytaniem. � Nigdy nie chodzi�e� do innej szko�y? � Z�ca�� pewno�ci� nie. � Pan Malarius mo�e by� z�ciebie dumny! ��o�wiadczy� doktor, odwracaj�c si� ku nauczycielowi. � Jestem bardzo zadowolony z�Erika ��rzek� Malarius. � Blisko osiem lat jest moim uczniem, bo przys�ano go do mnie, kiedy by� jeszcze zupe�nie ma�y, i�zawsze przodowa� w�swojej klasie. Doktor na nowo pogr��y� si� w�milczeniu. Przenikliwym wzrokiem przypatrywa� si� Erikowi ze szczeg�lnym nat�eniem. Wydawa�o si�, �e pr�buje rozwi�za� problem, kt�rego nie uzna� za stosowne g�o�no wyrazi�. � Nie mo�na lepiej odpowiedzie� na moje pytania, uwa�am wi�c za zb�dne kontynuowanie tego egzaminu! ��powiedzia� na koniec. ��Nie b�d� was d�u�ej zatrzymywa�, moje dzieci, i�zgodnie z�wol� pana Malariusa, ko�czymy na dzisiaj. Po tych s�owach nauczyciel klasn�� w�d�onie. Wszyscy uczniowie jednocze�nie wstali, zebrali swoje ksi��ki i�ustawili si� w�czterech rz�dach przed �awkami. Pan Malarius klasn�� po raz drugi. Kolumna ruszy�a i�wymaszerowa�a, wybijaj�c krok z�i�cie wojskow� precyzj�. Na trzeci sygna� uczniowie, �ami�c szeregi, pop�dzili z�weso�ymi okrzykami i�w�kilka sekund rozproszyli si� wok� niebieskich w�d fiordu, w�kt�rych przegl�daj� si� kryte darni� dachy Nore. II. Z�wizyt� u�rybaka Dom maaster Herseboma, jak wszystkie domy w�Nore, jest kryty darni� i�zbudowany z�olbrzymich pni jod�owych wed�ug starego planu skandynawskiego: dwa du�e pomieszczenia rozdzielone biegn�c� �rodkiem sieni�, prowadz�c� do szopy, gdzie przechowuje si� �odzie, sprz�t do po�owu ryb oraz stosy ma�ych dorszy z��owisk norweskich i�islandzkich, po wysuszeniu i�zwini�ciu dostarczanych na rynek pod nazw� ,,sztokfiszy� i�,,rondfiszy�. Ka�de z�dwu pomieszcze� s�u�y jednocze�nie za izb� dzienn� i�sypialni�. Po�ciel, sk�adaj�c� si� z�materacy i�sk�r zwierz�cych, przechowuje si� w�swego rodzaju szufladach zainstalowanych w�drewnianych �cianach i�wyci�ga tylko na noc. Takie rozwi�zanie w�po��czeniu z�jasnym kolorem �cian i�weso�o�ci� wysokiego, umieszczonego w�rogu izby kominka, w�kt�rym zawsze buzuje ogie�, powoduje, �e nawet najubo�sze domostwa sprawiaj� wra�enie schludno�ci i�wygody, obce wie�niakom Europy Po�udniowej . Tego wieczoru ca�a rodzina zgromadzi�a si� wok� paleniska, gdzie gotowa�a si� powoli w�ogromnym garze potrawa z�w�dzonego �ledzia, �ososia i�ziemniak�w. Maaster Hersebom, siedz�c na wysokim zydlu, wi�za� sieci, jak zawsze, gdy nie by� na morzu lub w�suszarni. By� to twardy marynarz w�sile wieku, cho� ju� siwiej�cy, o�cerze ogorza�ej od polarnych wiatr�w. Jego syn Otto, wyro�ni�ty czternastolatek, podobny do ojca pod ka�dym wzgl�dem, o�wygl�dzie wskazuj�cym, i� on tak�e zostanie wytrawnym rybakiem, siedzia� poch�oni�ty na razie przenikni�ciem tajemnicy regu�y trzech i�swym wielkim �apskiem, najwyra�niej znaj�cym si� lepiej na w�adaniu wios�em, zapisywa� cyframi ma�� tabliczk�. Pochylony nad sto�em jadalnym Erik pogr��ony by� w�lekturze grubej ksi��ki historycznej, po�yczonej mu przez pana Malariusa. Obok niego Katrina Hersebom, zacna pani domu, prz�d�a spokojnie na ko�owrotku, a�ma�a Vanda, dziesi�cio- czy te� dwunastoletnia blondyneczka, siedz�c na taborecie, robi�a z�zapa�em na drutach grub� po�czoch� z�czerwonej we�ny. U�jej st�p drzema� zwini�ty w�k��bek wielki pies o���tawej, g�stej jak owcze runo sier�ci. Co najmniej od godziny panowa�a niczym nie zm�cona cisza, a�miedziana lampa o�czterech p�omieniach, zasilana tranem, rzuca�a �agodne �wiat�o na wszystkie szczeg�y tego spokojnego wn�trza. Prawd� m�wi�c, cisza ta wydawa�a si� ci��y� pani Katrinie, kt�ra od jakiego� czasu manifestowa�a na r�ne sposoby potrzeb� puszczenia j�zyka w�ruch. Wreszcie nie wytrzyma�a. � No, do�� pracy na dzisiaj ��powiedzia�a. ��Czas nakry� do sto�u i�zje�� kolacj�. Bez s�owa sprzeciwu Erik zabra� swoj� ksi�g� i�przeni�s� si� bli�ej kominka, natomiast Vanda, od�o�ywszy rob�tk�, podesz�a do kredensu i�zaj�a si� wyci�ganiem talerzy i��y�ek. � M�wi�e�, Otto ��podj�a prz�d�c Katrina ���e nasz Erik dobrze odpowiada� na pytania pana doktora? � Dobrze odpowiada�? ��wykrzykn�� Otto z�entuzjazmem. ��M�wi� jak z�ksi��ki, taka jest prawda! Nie wiem, sk�d on to wszystko wiedzia�... Im wi�cej doktor pyta�, tym wi�cej on mia� do powiedzenia, a�s�owa p�yn�y, p�yn�y... A�jaki zadowolony by� pan Malarius! � Ja te� by�am zadowolona ��odezwa�a si� powa�nym tonem Vanda. � No pewnie, wszyscy byli�my zadowoleni! Gdyby� widzia�a, mamo, jak ca�a klasa s�ucha�a z�otwartymi ustami! Bali�my si� tylko jednego: �e i�na nas mo�e przyj�� kolej! Ale on si� wcale nie ba� i�tak odpowiada� doktorowi, jakby to by� nasz nauczyciel. � Te� co�! Uwa�am, �e pan Malarius w�niczym nie ust�puje doktorowi i�jest uczony jak nie byle kto! ��rzek� Erik, kt�rego te wypowiadane bez ogr�dek pochwa�y zdawa�y si� wprawia� w�zak�opotanie. Stary rybak u�miechn�� si� z�aprobat�. � Masz racj�, ma�y ��powiedzia�, nie przerywaj�c pracy swych stwardnia�ych r�k. ��Pan Malarius, gdyby chcia�, pokaza�by tym wszystkim miastowym doktorom! I�on przynajmniej nie wykorzystuje nauki do rujnowania biednych ludzi! � Czy�by doktor Schwaryencrona doprowadzi� kogo� do ruiny? ��zainteresowa� si� Erik. � Hm... hm! Je�li tego nie zrobi�, nie jego to zas�uga!... Czy s�dzicie, �e przygl�da�em si� z�przyjemno�ci� wznoszeniu tej fabryki, kt�ra kopci tam wysoko, na brzegu fiordu? Niech wam matka powie, jak niegdy� sami zbierali�my nasz tran i�sprzedawali�my go bardzo dobrze w�Bergen, za sto pi��dziesi�t do dwustu koron rocznie!... Ale sko�czy�o si�! Dzi� nikt ju� nie chce ciemnego tranu albo daj� za niego tak ma�o, �e nie op�aci si� nawet jecha�. Trzeba si� zadowoli� sprzeda�� w�troby fabryce, a�B�g jeden wie, jak zarz�dca potrafi si� urz�dzi�, �eby j� tanio kupi�! Ledwie udaje mi si� wyci�gn�� z�tego czterdzie�ci pi�� koron, a�zadaj� sobie trzy razy wi�cej trudu ni� dawniej! No wi�c?... Powiadam, �e to nie jest sprawiedliwe i��e doktor lepiej by zrobi�, gdyby leczy� swoich chorych w�Sztokholmie, zamiast przyje�d�a� tutaj, �eby wyr�cza� nas w�pracy i�odbiera� nam �r�d�o utrzymania! Po tych gorzkich s�owach zaleg�a cisza. Przez kilka chwil s�ycha� by�o tylko pobrz�kiwanie przesuwanych przez Vand� talerzy, podczas gdy jej matka wyk�ada�a zawarto�� garnka na olbrzymi p�misek z�polewanej gliny. Erik zastanawia� si� g��boko nad tym, co przed chwil� powiedzia� maaster Hersebom. R�ne w�tpliwo�ci cisn�y mu si� do g�owy, a�poniewa� by� uosobieniem prostoduszno�ci, nie m�g� powstrzyma� si� od wyra�enia ich na g�os. � Wydaje mi si�, ojcze, �e masz racj�, �a�uj�c dawnego zysku ��rzek� ��ale nie jest chyba ca�kiem s�uszne oskar�anie doktora Schwaryencrony o�pomniejszenie go! Czy jego tran nie jest lepszy od tranu domowej produkcji? � Hmm... hmm... Jest ja�niejszy, to wszystko!... M�wi� te�, �e nie czu� go tak �ywic� jak nasz... I�pewnie dlatego wol� go te wszystkie miastowe paniusie! Ale niech mnie diabli porw�, je�li on lepiej dzia�a na p�uca chorych ni� nasz stary, dobry tran! � Ale w�ko�cu, z�takiego czy innego powodu, ten w�a�nie wol�. A�skoro jest to lekarstwo tak zbawienne, to najwa�niejsze, �eby ludzie za�ywaj�c je, odczuwali mo�liwie jak najmniejszy wstr�t. Wobec tego, je�li lekarz znajduje spos�b na zmniejszenie tego wstr�tu poprzez zmian� metody wytwarzania leku, to czy� nie jest jego obowi�zkiem zastosowanie swego odkrycia? Maaster Hersebom podrapa� si� w�ucho. � No tak ��przyzna� niech�tnie ��mo�e to i�jest jego lekarski obowi�zek... Ale to nie pow�d, �eby uniemo�liwia� biednym rybakom zarabianie na �ycie... � Zdaje si�, �e fabryka doktora zatrudnia trzystu rybak�w, a�w�czasach, o�kt�rych m�wisz, ojcze, nie by�o ich w�Nore nawet dwudziestu ��zaoponowa� nie�mia�o Erik. � Ano w�a�nie! I�dlatego zaw�d ten zszed� na psy! ��wykrzykn�� Hersebom. � Kolacja na stole, siadajcie! ��przerwa�a pani Katrina widz�c, �e dyskusja rozgorza�a bardziej, ni�by tego chcia�a. Erik rozumiej�c, �e dalsze upieranie si� przy swoim by�oby nie na miejscu, zrezygnowa� z�odpowiedzi i�zaj�� swoje zwyk�e miejsce obok Vandy. � Doktor i�pan Malarius s� ze sob� na ty, czy�by wi�c byli przyjaci�mi z�dzieci�stwa? ��zapyta�, aby zmieni� temat rozmowy. � Naturalnie! ��odrzek� rybak zasiadaj�c do sto�u. ��Obaj urodzili si� w�Nore i�pami�tam jeszcze czasy, kiedy grali w�pi�k� na szkolnym boisku, chocia� s� starsi ode mnie o�jakie� dziesi�� lat. Pan Malarius by� synem �wczesnego lekarza, a�doktor synem zwyk�ego rybaka. Ale od tamtych czas�w przeszed� d�ug� drog�! Powiadaj�, �e jest milionerem i�mieszka w�Sztokholmie w�prawdziwym pa�acu!... O, tak, wykszta�cenie to wspania�a rzecz! Po wyg�oszeniu tej sentencji mia� w�a�nie zanurzy� �y�k� w�dymi�cym daniu z�ryb i�ziemniak�w, kiedy pukanie do drzwi zatrzyma�o gest w�p� drogi. � Czy mo�na wej��, mistrzu Hersebom? ��dobieg� z�sieni mocny, d�wi�czny g�os. Po czym, nie czekaj�c na pozwolenie, wszed� do izby wraz z�silnym podmuchem mro�nego powietrza ten, o�kt�rym dopiero co m�wiono. � Pan doktor Schwaryencrona! ��wykrzykn�a tr�jka dzieci, a�rodzice skwapliwie podnie�li si� z�miejsc. � Drogi Hersebom ��rzek� uczony, �ciskaj�c d�o� rybaka. ��Nie widzieli�my si� wiele lat, ale zachowa�em wspomnienie o�pa�skim wspania�ym ojcu i�pomy�la�em, �e mog� zaj�� do was jako stary przyjaciel z�dzieci�stwa! Zacny Hersebom, niew�tpliwie za�enowany nieco z�powodu oskar�e� kierowanych przed chwil� pod adresem go�cia, nie bardzo wiedzia�, co odpowiedzie� na te s�owa. Poprzesta� wi�c na odwzajemnieniu u�cisku r�ki doktora z�u�miechem serdecznego powitania na ustach, podczas gdy jego �ona zaj�a si� najpilniejsz� spraw�: � Szybko, Otto, Erik, pom�cie panu doktorowi zdj�� pelis�, a�ty, Vanda, przynie� jeszcze jedno nakrycie! ��zarz�dzi�a, go�cinna jak wszystkie norweskie gospodynie. ��Pan doktor zrobi nam ten zaszczyt i�zje z�nami odrobin�? � S�owo daj�, nie odm�wi�bym, prosz� mi wierzy�, gdybym cho� troch� by� g�odny, bo to danie z��ososia jest wielce kusz�ce! Ale nie min�a nawet godzina, jak jad�em kolacj� z�moim przyjacielem Malariusem, i�doprawdy nie przyszed�bym tak wcze�nie, gdybym wiedzia�, �e zastan� was jeszcze przy stole! Je�li chc� mi pa�stwo sprawi� przyjemno��, prosz� wr�ci� na swoje miejsca i�zachowywa� si� tak, jakby mnie tu nie by�o. � Och, panie doktorze ��nie ust�powa�a gospodyni ��przyjmie pan cho� kilka �snorgas� i�fili�ank� herbaty? � Zgoda na fili�ank� herbaty, ale pod jednym warunkiem: najpierw zje pani kolacj� ��rzek� doktor, sadowi�c si� w�du�ym fotelu, kt�ry ju� na niego czeka�. Vanda zaraz postawi�a dyskretnie imbryk na ogniu i�znik�a jak sylf w�s�siedniej izbie, reszta rodziny za�, rozumiej�c z�wrodzon� sobie uprzejmo�ci�, �e naleganie sprawi�oby go�ciowi przykro��, powr�ci�a do posi�ku. Doktor szybko si� rozgo�ci�. Przegarniaj�c pogrzebaczem ogie� w�kominku i�grzej�c sobie nogi nad p�omieniem podsyconym suchym drewnem, kt�rego Katrina dorzuci�a, zanim usiad�a ponownie do sto�u, rozprawia� o�dawnych czasach, o�starych znajomych, co odeszli ju� z�tego �wiata i�o�tych, co zostali, o�zmianach, jakie nast�pi�y w�kraju i�w�samym Bergen. Czu� si� ca�kiem jak u�siebie i�co bardziej godne uwagi, uda�o mu si� ju� wprowadzi� na nowo Herseboma w�dobry nastr�j, kiedy Vanda wr�ci�a z�drewnian� tac� pe�n� spodeczk�w i�poda�a j� tak wdzi�cznie, �e nie spos�b by�o si� oprze�. Przynios�a s�ynne ,,snorgas� norweskie ��kawa�ki w�dzonej pol�dwicy z�renifera, filety �ledziowe z�czerwonym pieprzem, cienkie kromeczki razowca, s�ony ser i�inne pikantne dodatki. Jada si� je o�ka�dej porze dla pobudzenia apetytu. Tym razem spe�ni�y one swoje zadanie do tego stopnia, �e doktor, skosztowawszy ich przez grzeczno��, wkr�tce spa�aszowa� jeszcze konfitury z�je�yn, dum� pani Katriny, i�zdj�o go takie pragnienie, �e nie jedna, lecz siedem czy osiem fili�anek gorzkiej herbaty z�trudem je ugasi�o. Wtedy maaster Hersebom postawi� dzban doskona�ej ja�owc�wki zwanej ,,schiedam�, kt�r� dosta� od holenderskiego kupca. Nast�pnie, po sko�czonej kolacji, doktor przyj�� z�r�k gospodarza wielk� fajk�, nabi� j� i�wypali� ku og�lnemu zadowoleniu. Nie trzeba chyba m�wi�, �e na tym etapie wszystkie lody ju� dawno zosta�y prze�amane i�czuli si� ze sob� tak, jakby doktor zawsze nale�a� do rodziny. �miali si�, gwarzyli w�najlepszej komitywie, kiedy na starym zegarze z�politurowanego drewna wybi�a godzina dziesi�ta. � No c�, mili przyjaciele, zrobi�o si� ju� p�no ��rzek� wtedy doktor. ��Gdyby�cie zechcieli odes�a� teraz dzieci do ��ek, porozmawialiby�my o�powa�nych sprawach. Na znak Katriny zaraz Otto, Erik, Vanda powiedzieli wszystkim dobranoc i�wyszli. � Pewnie zastanawiacie si�, dlaczego przyszed�em? ��podj�� doktor po chwili milczenia, utkwiwszy sw�j przenikliwy wzrok w�Hersebomie. � Go�� w�dom, B�g w�dom ��odpar� sentencjonalnie rybak. � Tak, tak, wiem, �e go�cinno�� nie zagin�a w�Nore. Ale zapewne musieli�cie sobie w�ko�cu powiedzie�, �e nie bez powodu opu�ci�em tego wieczoru towarzystwo mojego starego przyjaciela Malariusa i�przyszed�em do was! Za�o�� si�, �e pani Hersebom �ywi pewne podejrzenia co do tej przyczyny. � Poznamy j�, je�li nam j� pan przedstawi ��odpowiedzia�a dyplomatycznie kobieta. � No c�! ��westchn�� doktor. ��Skoro nie chcecie mi pom�c, musz� sam przej�� do rzeczy!... Wasz syn jest dzieckiem wybitnym, maaster Hersebom. � Nie skar�� si� na niego ��odpowiedzia� rybak. � Jak na sw�j wiek, jest wyj�tkowo inteligentny i�wykszta�cony ��kontynuowa� doktor. ��Przepytywa�em go dzisiaj w�szkole i�by�em mocno zaskoczony rzadko spotykanym darem pracowito�ci i�refleksji, kt�ry ten egzamin mi w�nim ujawni�... Zaskoczy�o mnie tak�e, gdy pozna�em jego nazwisko, jak ma�o jest do was podobny i�jak r�ni si� od dzieci tego kraju! Rybak i�jego �ona siedzieli bez ruchu i�w�milczeniu. � Kr�tko m�wi�c ��podj�� uczony z�pewnym zniecierpliwieniem ��to dziecko nie tylko mnie interesuje, ale wr�cz intryguje. Rozmawia�em o�nim z�Malariusem, dowiedzia�em si�, �e nie jest waszym synem, �e jaka� katastrofa na morzu rzuci�a go na nasze wybrze�a, �e wy przygarn�li�cie go, wychowali i�zaadoptowali, daj�c mu nawet wasze nazwisko. To wszystko prawda, tak? � Tak, panie doktorze ��odpar� z�powag� Hersebom. � Je�li nawet nie jest synem z�krwi naszej, jest nim w�naszych sercach i�uczuciach! ��wykrzykn�a Katrina dr��cymi ustami i�ze �zami w�oczach. ��Nie robimy �adnej r�nicy mi�dzy nim a�naszym Ottonem czy Vand�. Nigdy nawet przez my�l nam nie przesz�o, �e mog�aby istnie� jakakolwiek! � Uczucia te ��przynosz� zaszczyt wam obojgu ��rzek� doktor, wzruszony wzburzeniem poczciwej kobiety. ��Ale prosz� was, moi drodzy, opowiedzcie mi ca�� histori� ch�opca. Przyszed�em po to, �eby j� pozna�, i�chc� tylko jego dobra, zapewniam was! Rybak jakby waha� si� przez chwil�, drapi�c si� w�ucho. Widz�c jednak, �e doktor czeka cierpliwie na opowie��, zdecydowa� si� w�ko�cu przem�wi�. � Sprawy maj� si� tak, jak je panu przedstawiono. Ch�opiec nie jest naszym synem ��powiedzia� z�nutk� �alu w�g�osie. ��Wkr�tce minie dwana�cie lat od dnia, gdy pop�yn��em �owi� ryby z�drugiej strony tej wysepki, kt�ra zas�ania wej�cie do fiordu od strony otwartego morza. Wie pan, �e spoczywa ona na piaszczystej �awicy i��e dorsza tam pod dostatkiem... Po ca�kiem niez�ym dniu wyci�ga�em ju� ostatnie w�dki i�mia�em w�a�nie postawi� �agiel, kiedy nagle w�blasku zachodz�cego s�o�ca dostrzeg�em na wodzie, o�jak�� mil� ode mnie, co� bia�ego, co przyci�gn�o moj� uwag�. Morze by�o spokojne i�nic nie przynagla�o mnie do powrotu. Zamiast wzi�� kurs na Noro, powodowany ciekawo�ci� skierowa�em ��d� ku tej bia�ej rzeczy, aby zobaczy�, co to takiego. Po dziesi�ciu minutach by�em na miejscu. Przedmiot, kt�ry tak p�yn�� niesiony przyp�ywem w�stron� brzegu, by� ma�� wiklinow� ko�ysk�, obci�gni�t� mu�linem i�mocno przywi�zan� do ko�a ratunkowego. Pewnie pan si� domy�la, jakich doznawa�em emocji, zbli�aj�c si� do niej na wyci�gni�cie r�ki. Z�apa�em ko�o, wyci�gn��em je z�wody i�wtedy ujrza�em w�ko�ysce biednego, siedmio-, mo�e o�miomiesi�cznego niemowlaka, �pi�cego spokojnie z�zaci�ni�tymi pi�stkami! By� troch� bledziutki i�zzi�bni�ty, ale wydawa�o si�, �e niewiele ucierpia� wskutek swojej niebezpiecznej podr�y, bo jak tylko przesta� odczuwa� ko�ysanie fali, obudzi� si� i�zacz�� wrzeszcze� wniebog�osy. Mieli�my ju� wtedy naszego Ottona, wiedzia�em wi�c, jak si� post�puje z�takimi brzd�cami. Spiesznie zrobi�em kukie�k� z�kawa�ka szmatki, zamoczy�em j� w�odrobinie brandevinu rozcie�czonego wod� i�da�em mu do ssania. Uspokoi� si� natychmiast i�zdawa�o si�, �e z�prawdziw� przyjemno�ci� przyjmuje ten kordia�. Ale przesz�o mi przez my�l, �e d�ugo si� tym nie zadowoli. Trzeba by�o jak najpr�dzej wr�ci� do Nore. Naturalnie odwi�za�em ko�ysk� i�umie�ci�em j� na dnie �odzi. Ustawiaj�c �agiel do wiatru, spogl�da�em na biedn� ma�� istotk� i�zadawa�em sobie pytanie, sk�d si� tu mog�a wzi��. Niew�tpliwie z�jakiego� zatopionego statku! Morze by�o bardzo wzburzone tej nocy, wia� huraganowy wiatr i�pewnie mo�na by naliczy� ca�e tuziny nieszcz��. Jakim wi�c zbiegiem okoliczno�ci dziecko to unikn�o losu tych, kt�rzy si� nim zajmowali? Jak to si� sta�o, �e kto� wpad� na pomys� przywi�zania go do ko�a? Od ilu ju� godzin unosi�o si� tak na falach? Co si� sta�o z�jego ojcem, z�jego matk�, z�kochaj�cymi go lud�mi? Tyle pyta�, a�wszystkie mia�y na zawsze pozosta� bez odpowiedzi, bo trudno by�o jej oczekiwa� od nieszcz�snego niemowl�cia. Kr�tko m�wi�c, p� godziny p�niej by�em ju� w�domu i�powierzy�em znajdka Katrinie. Mieli�my wtedy krow�, wnet sta�a si� ona jego karmicielk�. By� taki milutki, taki u�miechni�ty, taki r�owiutki, kiedy si� ju� porz�dnie opi� mleka i�ogrza� w�cieple ognia, �e s�owo daj�, natychmiast pokochali�my go, jakby by� nasz!... A�potem, no c�... zatrzymali�my go, wychowali, i�nigdy nie robili�my r�nicy mi�dzy nim i�nasz� dw�jk�... Czy� nie tak, �ono? ��dorzuci� maaster Hersebom, odwracaj�c si� do niej. � Oczywi�cie! Biedny ma�y! ��popar�a go gospodyni, ocieraj�c za�zawione przez te wspomnienia oczy. ��I�to jest nasze dziecko, tak�e i�dlatego, �e�my je adoptowali!... Nie wiem, dlaczego pan Malarius mia�by utrzymywa� co� przeciwnego! I dzielna kobieta, szczerze oburzona, ze zdwojon� energi� zabra�a si� na nowo do kr�cenia ko�owrotkiem. � S�usznie! ��rzek� z�naciskiem Hersebom. ��Czy to powinno kogokolwiek poza nami obchodzi�? � Macie racj� ��odpar� doktor pojednawczym tonem ��ale nie oskar�ajcie Malariusa o�niedyskrecj�. To ja, uderzony fizjonomi� ch�opca, poprosi�em poufnie nauczyciela, aby opowiedzia� mi jego histori�. Malarius nie omieszka� mnie u�wiadomi�, �e Erik uwa�a si� za waszego syna i��e wszyscy ludzie w�Nore zapomnieli ju�, w�jaki spos�b nim zosta�. Jak sami widzieli�cie, postara�em si� nie porusza� tej sprawy w�obecno�ci ch�opca i�najpierw odes�a�em go wraz z�bratem i�siostr� do ��ka... A�wi�c, m�wicie, m�g� mie� siedem do o�miu miesi�cy, kiedy go przygarn�li�cie? � Mniej wi�cej. Mia� ju� cztery z�by, urwis, i�zapewniam pana, nied�ugo zwleka� ze zrobieniem z�nich u�ytku! ���mia� si� Hersebom. � Och, to by�o zachwycaj�ce dziecko! ��podj�a z�o�ywieniem Katrina. ��Taki bielutki, j�drny, kr�py!... A�r�czki, a�n�ki!... Tego si� nie da opowiedzie�!... � A�jak by� ubrany? ��zapyta� doktor Schwaryencrona. Hersebom nic nie odpowiedzia�, ale jego �ona okaza�a mniej pow�ci�gliwo�ci. � Jak ksi���tko! ��wykrzykn�a. ��Niech pan sobie wyobrazi, panie doktorze: sukieneczka z�piki ca�a przybrana koronkami, podszyta at�asem pelisa, jakiej nie powstydzi�by si� kr�lewski syn, plisowany czepeczek, pelerynka z�bia�ego aksamitu! Wszystko co najpi�kniejsze! Zreszt� mo�e pan sam oceni�, bo przechowa�am je nietkni�te. Domy�la si� pan, �e nie zabawiali�my si� strojeniem dzieciaka w�te fata�aszki! Ubiera�am go po prostu w�sukienki Ottona, kt�re zachowa�am i�kt�re p�niej pos�u�y�y Vandzie. Ale jego wyprawka jest tutaj, poka�� j� panu. Z tymi s�owy ukl�k�a przed wielkim d�bowym kufrem ze staromodnym zamkiem, podnios�a wieko i�j�a przetrz�sa� jedn� z�jego przegr�dek. Wyci�ga�a z�niej kolejno wszystkie zapowiedziane ubranka i�rozk�ada�a je z�dum� przed oczyma doktora. Wyj�a te� niezwykle delikatne pieluszki, wspania�y �liniaczek zdobny koronkami, ma�� jedwabn� kap� i�bia�e we�niane pantofelki. Jeden rzut oka wystarczy�, by doktor zauwa�y�, �e wszystkie te rzeczy nosi�y starannie wyhaftowany, elegancki monogram, utworzony z�liter E. D. � E. D. ...To dlatego dali�cie dziecku na imi� Erik? ��zapyta�. � W�a�nie! ��odpowiedzia�a Katrina, kt�r� ta wystawa wyra�nie napawa�a rado�ci�, podczas gdy twarz jej m�a wydawa�a si� pos�pnie� z�ka�d� chwil�. ��A�oto najpi�kniejsza rzecz... mia� to na szyi... ��dorzuci�a, wyci�gaj�c ze skrytki grzechotk� ze z�ota i�r�owego koralu, zawieszon� na cieniutkim �a�cuszku. Widnia�y na niej te same inicja�y E. D. otoczone �aci�sk� dewiz�: Semper idem. � Pocz�tkowo my�leli�my, �e to imi� i�nazwisko dziecka ��podj�a, widz�c, i� doktor odcyfrowuje t� dewiz� ��ale pan Malarius powiedzia� nam, �e to znaczy: ,,Zawsze ten sam�. � Malarius powiedzia� wam prawd� ��odpowiedzia� doktor na to, co oczywi�cie by�o po�rednim pytaniem. ��Dziecko musia�o nale�e� do bogatej i�dystyngowanej rodziny ��doda� patrz�c, jak Katrina wk�ada wyprawk� z�powrotem do kufra. ��Nie domy�lacie si�, z�jakiego kraju m�g�by pochodzi�? � A�sk�d niby mieliby�my wiedzie�? ��odezwa� si� Hersebom. ��Przecie� znalaz�em go na morzu! � Zgoda, ale sam pan powiedzia�, �e ko�yska by�a przywi�zana do ko�a ratunkowego, a�we wszystkich marynarkach �wiata istnieje zwyczaj wypisywania na ko�ach nazwy statku, do kt�rego nale��! ��odparowa� doktor, utkwiwszy na nowo swe przeszywaj�ce spojrzenie w�oczach marynarza. � Niby tak... ��odrzek� Hersebom spuszczaj�c g�ow�. � No wi�c? Jaka nazwa widnia�a na kole? � Do licha, panie doktorze, ja nie jestem wykszta�cony!... Potrafi� troch� czyta� w�moim w�asnym j�zyku, ale w�obcych?! Nic z�tego!... A�zreszt�, to by�o tak dawno!... � Jednak powinien pan cho� mniej wi�cej pami�ta�!... Zapewne pokaza� pan ko�o, jak i�reszt�, Malariusowi?... No, dalej�e, maaster Hersebom, odrobina wysi�ku! Czy ta nazwa na kole to nie �Cynthia� przypadkiem? � Chyba co� w�tym rodzaju... ��odpar� wymijaj�co rybak. � To obca nazwa. Z�jakiego kraju, pa�skim zdaniem, maaster Hersebom? � A�bo ja wiem?! Czy ja znam te wszystkie diabelskie kraje? Czy ja kiedykolwiek wyp�yn��em poza wody przybrze�ne Nore i�Bergen, z�wyj�tkiem jednego czy dw�ch po�ow�w u�wybrze�y Islandii i�Grenlandii? ��zacietrzewia� si� biedak coraz bardziej. � Wygl�da mi to na nazw� angielsk� lub niemieck� ��kontynuowa� doktor, nie zwracaj�c uwagi na wzburzenie rybaka. ��Mo�na by to �atwo rozstrzygn�� po kszta�cie liter, gdybym m�g� zobaczy� ko�o. Nie zachowa� go pan? � Sk�d�e! Ju� dawno zosta�o spalone! ��wykrzykn�� triumfuj�co Hersebom. � Z�tego, co pami�ta Malarius, litery by�y �aci�skie ��powiedzia� doktor jakby do siebie ��i�te na monogramie te�. Jest wi�c prawdopodobne, �e ,,Cynthia� nie by�a statkiem niemieckim. Sk�aniam si� raczej ku statkowi angielskiemu. Czy nie jest pan tego zdania, maaster Hersebom? � Ma�o mnie to obchodzi! ��odparowa� rybak. ��Czy by� inglisz, czy rosyjski, czy patago�ski, oto najmniejsza z�moich trosk!... Wszystko wskazuje na to, �e ju� dawno zabra� sw�j sekret na dno oceanu, na g��boko�� jakich� trzech, czterech tysi�cy metr�w! Mo�na by przysi�c, �e maaster Hersebom by� wprost zachwycony �wiadomo�ci�, i� sekret �w spoczywa tak g��boko pod powierzchni� m�rz. � Ale chyba usi�owali�cie co� zrobi�, aby odnale�� rodzin� dziecka? ��rzek� doktor i�wydawa�o si�, �e jego okulary b�ysn�y w�tej chwili ironicznie. ��Napisa� pan, oczywi�cie, do gubernatora Bergen, zamie�ci� og�oszenie w�prasie?... � Ja! ��wykrzykn�� rybak. ��Nic podobnego nie zrobi�em!... B�g jeden wie, sk�d przyby�o niemowl� i�czy kogo� to zmartwi�o! Mia�em wydawa� pieni�dze na szukanie ludzi, kt�rzy tak ma�o si� o�niego troszczyli? Niech pan wejdzie w�moje po�o�enie, panie doktorze... Ja nie jestem milionerem!... Przecie� gdyby�my nawet wydali wszystko, co posiadamy, i�tak niczego by�my nie wsk�rali! Zrobili�my wi�c, co by�o w�naszej mocy, wychowali�my ma�ego jak w�asnego syna, kochali�my go, chuchali i�dmuchali... � I�to bardziej jeszcze ni� na dwoje pozosta�ych, je�li to w�og�le mo�liwe! ��wesz�a mu w�s�owo Katrina, ocieraj�c oczy r�bkiem fartucha. ��Bo je�li mamy sobie co� do zarzucenia, to chyba tylko to, �e dali�my mu zbyt wielk� cz�� naszej czu�o�ci! � Ale�, pani Hersebom, ubli�y�aby mi pani s�dz�c, �e wasze dobrodziejstwa dla biednego ma�ego rozbitka wywo�uj� we mnie inne uczucie ni� najg��bszy podziw! ��wykrzykn�� doktor. ��Nie, nie my�li pani w�ten spos�b!... Ale je�li mam by� ca�kiem szczery, uwa�am, �e owa czu�o�� przes�oni�a wam obowi�zek! A�by�o nim przede wszystkim poszukiwanie rodziny dziecka w�miar� waszych mo�liwo�ci! Zapanowa�a g�ucha cisza. � By� mo�e! ��rzek� wreszcie maaster Hersebom, zwiesiwszy g�ow� pod ci�arem tego zarzutu. ��Ale co si� sta�o, to si� nie odstanie! Teraz Erik jest nasz i�nie mam zamiaru opowiada� mu tych starych historii. � Niech si� pan nie obawia, nie nadu�yj� waszego zaufania! ��odpar� doktor wstaj�c. ��P�no si� zrobi�o... Po�egnam was ju�, moi drodzy, �ycz�c wam dobrej nocy... nocy bez wyrzut�w sumienia ��dorzuci� powa�nie. To rzek�szy, w�o�y� sw� pelis� i�pomimo nalega� rybaka, nie zgodzi� si� na odprowadzenie, u�cisn�� tylko serdecznie r�ce gospodarzy i�odszed� w�stron� fabryki. Hersebom posta� chwil� na progu, patrz�c na oddalaj�cego si� w��wietle ksi�yca doktora. � Co za cz�owiek! ��zamrucza� pod nosem, kiedy wreszcie zdecydowa� si� zamkn�� drzwi. III. Rozmy�lania Herseboma Nast�pnego dnia, po generalnej inspekcji fabryki, doktor Schwaryencrona ko�czy� w�a�nie obiad w�towarzystwie swego zarz�dcy, kiedy w�drzwiach stan�� kto�, w�kim doktor z�niejakim trudem rozpozna� Herseboma. Wystrojony od�wi�tnie w�haftowany kaftan, w�podszyty futrem surdut, w�cylindrze na g�owie, jak�e r�ni� si� od rybaka w�roboczej bluzie. Zmiany dope�nia�y g��boki smutek i�pokora widoczne na twarzy. Mia� zaczerwienione oczy i�wygl�da�, jakby nie spa� ca�� noc. Bo tak w�rzeczy samej by�o. Maaster Hersebom, kt�ry nigdy dot�d nie mia� najmniejszych wyrzut�w sumienia, sp�dzi� na swym sk�rzanym materacu bardzo ci�kie chwile. Nad ranem podzieli� si� najbole�niejszymi przemy�leniami z�pani� Katrin�, bo i�ona nie zmru�y�a oka. � My�l� o�tym, co nam powiedzia� doktor ��rzek� do niej po kilku godzinach bezsenno�ci. � Ja te� nie przestaj� o�tym my�le�, odk�d poszed� ��odpowiedzia�a gospodyni. � Moim zdaniem jest w�tym jaka� cz�� prawdy i�kto wie, czy nie byli�my bardziej egoistyczni, ni� nam si� zdawa�o! Mo�e ma�y ma prawo do jakiej� wielkiej fortuny, kt�rej pozbawi�o go nasze zaniedbanie?... Kto wie, czy od dwunastu lat nie op�akuje go rodzina, kt�ra s�usznie mog�aby oskar�y� nas o�to, �e nie zrobili�my niczego, aby jej go zwr�ci�? � Dok�adnie to samo sobie powtarzam ��westchn�a Katrina. ��Je�li jego matka �yje, jak�e straszna musi by� dla tej biednej kobiety �wiadomo��, �e jej dziecko uton�o!... Wczuwam si� w�jej po�o�enie i�my�l�, co by by�o, gdyby�my to my utracili w�taki spos�b naszego Ottona!... Byliby�my na zawsze niepocieszeni! � Matka to jeszcze nie wszystko, co mnie niepokoi, bo ona wed�ug wszelkiego prawdopodobie�stwa nie �yje ��podj�� Hersebom po chwili ciszy, przerywanej tylko westchnieniami obojga. ��Trudno uwierzy�, �eby tak male�kie dziecko podr�owa�o bez matki albo �eby mog�o zosta� przywi�zane do ko�a i�zdane na �ask� oceanu, gdyby jeszcze �y�a! � To prawda, tylko co my o�tym wiemy... Mo�e ona tak�e cudem ocala�a! � I�mo�e nawet zabrano jej dziecko!... Taka my�l nachodzi�a mnie czasami ��ci�gn�� Hersebom. ��Wiadomo to, czy kto� nie odni�s� korzy�ci z�jego znikni�cia? Porzucenie dziecka na kole ratunkowym jest post�pkiem tak niezwyk�ym, �e wszelkie domniemania staj� si� mo�liwe... Gdyby tak by�o, staliby�my si� wsp�lnikami zbrodni, przyczyniaj�c si� do jej powodzenia!... A� strach o�tym pomy�le�! � I�kto by to powiedzia�... A�my�my �wi�cie wierzyli, �e robimy dobry uczynek, przygarniaj�c biedaka! � Och, jasne, �e nie mieli�my z�ych intencji! Wykarmili�my go i�wychowali najlepiej, jak umieli�my, co nie przeszkadza, �e post�powali�my bardzo nierozwa�nie i�ma�y mo�e nam to kiedy� s�usznie zarzuci�! � O�to akurat jestem spokojna! Wystarczy, �e my sami mamy sobie co� do zarzucenia! � Czy to nie dziwne, �e ten sam czyn, ogl�dany z�innego punktu widzenia, mo�e by� os�dzony tak skrajnie inaczej? Nigdy by mi nawet przez my�l nie przesz�o co� podobnego! A�wystarczy�o kilka s��w doktora, �eby�my teraz �amali sobie g�ow�! W taki oto spos�b snuli rozwa�ania ci zacni ludzie. Rezultatem ich nocnej rozmowy by�o przyj�cie Herseboma do doktora Schwaryencrony, aby naradzi� si� co do mo�liwo�ci naprawienia dawnego b��du. Doktor Schwaryencrona nie uzna� pocz�tkowo za stosowne wraca� do tego, co zosta�o powiedziane poprzedniego dnia. Przyj�� rybaka �yczliwie, porozmawia� z�nim o�pogodzie i�o�cenach ryb, ale udawa�, �e bierze jego przyj�cie za zwyk�� grzeczno�ciow� wizyt�. Nie u�atwia�o to sprawy Hersebomowi. Tote� najpierw kr��y� wok� zaprz�taj�cego mu umys� tematu, m�wi� o�szkole pana Malariusa, a� wreszcie rzuci� si� na g��bok� wod�. � Panie doktorze ��rzek�, podj�wszy raz decyzj� ��moja �ona i�ja przez ca�� noc my�leli�my o�tym, co nam pan wczoraj powiedzia� na temat ma�ego... Nigdy nie s�dzili�my, �e wyrz�dzamy mu krzywd� wychowuj�c go jak naszego syna. Ale pan obudzi� w�nas w�tpliwo�ci i�chcia�bym wiedzie�, co nam pan radzi, �eby�my wi�cej nie grzeszyli nie�wiadomo�ci�... My�li pan, �e jest jeszcze czas na szukanie rodziny Erika? � Nigdy nie jest za p�no na wype�nienie swego obowi�zku ��odpar� doktor ��cho�, rzecz jasna, zadanie to jest dzi� o�wiele trudniejsze ni� zaraz na pocz�tku ca�ej sprawy... Czy zechce mi je pan powierzy�? Zajm� si� tym z�przyjemno�ci� i�zrobi� wszystko, co w�mojej mocy, ale pod jednym warunkiem: pozwoli mi pan zabra� ch�opca do Sztokholmu... Cios maczug�, spadaj�cy na g�ow� Herseboma, bardziej by go nie oszo�omi�. Zblad� i�wyra�nie si� zmiesza�. � Pozwoli� panu... zabra� go do Sztokholmu?... A�po c� to, panie doktorze? ��zapyta� zmienionym g�osem. � Ju� panu m�wi�... Ot� tym, co zwr�ci�o moj� uwag� na ch�opca, obok cech fizycznych, kt�rymi ju� na pierwszy rzut oka r�ni si� on od swoich koleg�w z�klasy, by�a jego �ywa inteligencja, jego wyra�ne powo�anie do wy�szych studi�w. Zanim si� dowiedzia�em, skutkiem jakich przypadk�w znalaz� si� w�Nore, powiedzia�em sobie, �e by�oby zbrodni� pozostawienie tak uzdolnionego ch�opca w�prowincjonalnej szkole, nawet pod kierunkiem takiego nauczyciela, jakim jest Malarius, poniewa� tu nie znajdzie niczego, co mog�oby pom�c w�rozwoju jego wyj�tkowych zdolno�ci, ani muze�w, ani zbior�w naukowych, ani bibliotek, ani godnych siebie rywali... W�a�nie to sk�oni�o mnie do rozpytywania o�Erika, o�jego histori�. Jeszcze zanim j� pozna�em, zapragn��em zapewni� mu mo�liwo�� skorzystania z�pe�nego wykszta�cenia... Pojmuje pan wi�c, �e dowiedziawszy si� od was wszystkiego, tym bardziej przywi�za�em si� do swojej my�li. A�misja, kt�rej got�w jestem si� podj��, bynajmniej nie odwiedzie mnie od tego zamiaru... Nie musz� panu przypomina�, maaster Hersebom, �e wasz przybrany syn nale�y bez w�tpienia do rodziny bogatej i�dystyngowanej. Czy chce pan, abym narazi� si�, odnalaz�szy j�, na oddanie jej dziecka wychowanego na wsi i�bez wykszta�cenia, kt�rego brak razi�by w�nowym �rodowisku?... Nie by�oby to m�dre, ma pan zbyt wiele zdrowego rozs�dku, �eby tego nie rozumie�... Maaster Hersebom spu�ci� g�ow�. Nie poczu� nawet, �e po jego ogorza�ych policzkach sp�yn�y dwie du�e �zy. � Ale to oznacza�oby definitywne rozstanie! ��powiedzia�. ��Mieliby�my wygna� go z�domu nie wiedz�c nawet, czy odnajdzie tamt� rodzin�?... Zbyt wiele pan wymaga, doktorze, zbyt wiele ode mnie i�od mojej �ony!... Ch�opiec jest u�nas szcz�liwy! Dlaczego nie pozostawi� go tu, przynajmniej p�ki nie b�dzie pewien �wietniejszego losu? � Szcz�liwy!... Sk�d pan wie, �e b�dzie tak i�p�niej? �e dor�s�szy, nie b�dzie �a�owa�, i� zosta� uratowany? Inteligentny, wybitny, a�taki prawdopodobnie b�dzie, udusi si� w�tym �yciu, jakie mo�ecie mu stworzy� w�Nore, drogi Hersebom! � Doprawdy, panie doktorze, skoro to �ycie, kt�rym pan pogardza, jest dobre dla nas, dlaczego nie mia�oby by� dobre dla ma�ego? � Nie pogardzam waszym �yciem! ��wykrzykn�� uczony z�zapa�em. ��Nikt tak jak ja nie podziwia i�nie szanuje pracy! S�dzi pan, mistrzu Hersebom, �e m�g�bym zapomnie�, sk�d si� wywodz�? M�j ojciec i�dziadek byli rybakami jak pan! I�w�a�nie dlatego, �e mieli zdolno�� przewidywania i�dali mi wykszta�cenie, potrafi� doceni� warto�� tego dobrodziejstwa i�chcia�bym zapewni� je dziecku, kt�re na to zas�uguje!... Kieruj� si� wy��cznie jego dobrem, niech mi pan wierzy... � Ech, czy ja wiem?... Erik �wietnie na tym wyjdzie, kiedy zrobi pan z�niego wielkiego pana, kt�ry nie

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!