4267

Szczegóły
Tytuł 4267
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

4267 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 4267 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 4267 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

4267 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

ANDRE NORTON GWIAZDY NALE�� DO NAS PRZE�O�Y� ADAM BUDZY�SKI TYTU� ORYGINA�U: THE STARS ARE OURS ANDRE NORTON GWIAZDY NALE�� DO NAS Ad Astra! Lot do gwiazd: a wi�c pierwszy jego domys� by� trafny. Tutaj jest statek gwiezdny! Dard poczu� mimowolny dreszcz, przenikaj�cy wymizerowane cia�o. Ludzie wyl�dowali na Marsie i Wenus na kilka dni przed Spaleniem i pogromem, stwierdzaj�c, �e na obu planetach panuj� warunki uniemo�liwiaj�ce �ycie bez olbrzymich wydatk�w, kt�rych Terra nie chcia�a ponosi�. Pax, w ramach programu wstrzymania eksperyment�w naukowych, zabroni� lot�w kosmicznych. Ale statek gwiezdny mia� przekroczy� granice Uk�adu S�onecznego i polecie� dalej w poszukiwaniu innego s�o�ca, innych planet. Wydawa�o si� to snem szale�ca, ale Dard nie w�tpi� w szczero�� cz�owieka, kt�ry o tym m�wi�. ANDRE NORTON (Alice Mary Norton), urodzona w Cleveland w roku 1912, znana jest naszym czytelnikom g��wnie jako autorka powie�ci i opowiada� Fantasy nale��cych do cyklu ��wiat Czarownic�. Wydawnictwo �Alkazar� przedstawia natomiast Andre Norton jako pisark� Science Fiction, w przekonaniu, �e wzbogaci to jej wizerunek artystyczny. KSI�GA PIERWSZA TERRA PROLOG (Wyj�tek z Encyclopedia Galactica) Pierwszy lot galaktyczny o charakterze badawczym i kolonizacyjnym nast�pi� w bezpo�rednim rezultacie osobliwej sytuacji socjopolitycznej na planecie Terra. W trakcie licznych wojen mi�dzy armiami r�nych narod�w zosta�a wynaleziona bro� atomowa. Obawiaj�c si� wyzwolonego demona, narody zaanga�owa�y si� w tak zwane �zimne wojny�, podczas kt�rych wszystkie pa�stwa prze�ciga�y si� w gromadzeniu ogromnych stos�w nowych i coraz gro�niejszych rodzaj�w broni oraz mobilizowaniu si� ludzkich w staro�wieckie �armie�. Dzia�alno�� naukow� zacz�to ceni� jedynie w�wczas, gdy mog�a by� pomocna \v zbrojeniach i przygotowaniach narodu do wojny. Od pewnego czasu przepisy �bezpiecze�stwa� zmusza�y naukowc�w oraz technokrat�w wszystkich kategorii do swoistych prac przymusowych. Jednak�e unifikacja naukowc�w spowodowa�a zrodzenie si� tajnego, podziemnego ruchu, w rezultacie czego powsta�y zespo�y �Wolnego Naukowca�, grupy ekspert�w i specjalist�w, kt�rzy sprzedawali swoje us�ugi zar�wno przemys�owi prywatnemu, jak i rz�dom, prowadz�c dla nich prace badawcze. A poniewa� nie zwracano uwagi na rasow�, polityczn� czy religijn� wy�szo�� poszczeg�lnych cz�onk�w tych zespo��w, zacz�li oni my�le� kategoriami �ci�le mi�dzynarodowymi i planetarnymi, a nie narodowymi � czego nie znosili i czego si� obawiali ich pracodawcy. Pod wp�ywem zach�ty ze strony Wolnych Naukowc�w cz�owiek odby� lot mi�dzyplanetarny. Terra by�a trzeci� z kolei z dziewi�ciu planet kr���cych wok� s�o�ca Sol I. Mia�a jednego satelit�. Lun�. Statki badawcze wyl�dowa�y na Lunie oraz na dw�ch s�siednich planetach. Marsie i Wenus. �adnego z tych �wiat�w cz�owiek nie m�g� skolonizowa� bez olbrzymich wydatk�w, a za tego rz�du wysi�ek ofiarowywa�y one niewiele lub zgo�a nic. Wskutek tego. po pierwszym wybuchu gwa�townego zainteresowania zaprzestano lot�w w Kosmos i niewielu ludzi go�ci�o na innych planetach, dok�d si� udawano jedynie w celach badawczych. Skonstruowano trzy �stacje kosmiczne�, kt�re jako sztuczne satelity obs�ugiwa�y Terr�. Tankowa�y na nich paliwo statki mi�dzyplanetarne, wykorzystywano je tak�e do prowadzenia obserwacji astronomicznych i meteorologicznych. Jedna ze stacji stanowi�a bro� nacjonalist�w zwalczaj�cych Wolnych Naukowc�w. Na t� w�a�nie stacj� wtargn�� oddzia� niezidentyfikowanych, uzbrojonych ludzi (p�niejsze badania sugerowa�y, �e byli oni najemnikami op�acanymi przez si�y nacjonalistyczne). Grupa okupant�w albo przez nieu�wiadomiony przypadek, albo w celowym zamiarze przekszta�ci�a pewne instalacje na stacji w bro� atakuj�c� Terr�. Istniej� dowody na to, �e ludzie ci nie mieli poj�cia o pot�dze si�, kt�re wyzwolili, i o tym. �e natychmiast stracili nad nimi kontrol�. W rezultacie wi�ksza cz�� g�sto zaludnionych teren�w planety zosta�a kompletnie spustoszona i nikt nie by� w stanie zda� sobie sprawy z zag�ady �ycia na planecie. W�r�d tych nielicznych spo�r�d grupy rodowej, kt�rzy prze�yli, znalaz� si� Arturo Renzi. Cz�owiek o niezwykle magnetycznej osobowo�ci, by� fanatycznym wyznawc� ciasnych doktryn nacjonalistycznych. K�opoty osobiste sprawi�y, �e zacz�� g�osi� teorie o fatalizmie nauki (jednocze�nie propaguj�c pogl�d, �e sami Wolni Naukowcy skierowali stacj� kosmiczn� przeciwko Ziemi) i konieczno�ci powrotu cz�owieka do prostego �ycia na ziemi, by ocali� samego siebie i Terr�. Ludziom pogr��onym w psychicznym szoku, spowodowanym potworno�ci� dotykaj�cego ich nieszcz�cia, Renzi jawi� si� jako wielki przyw�dca, kt�rego potrzebowali, a jego partia zyska�a w�adz� nad ca�ym �wiatem. Mimo �e Renzi by� ograniczonym fanatykiem, g�oszone przez niego pogl�dy polityczne wielu cz�onk�w partii uwa�a�o za zbyt liberalne. Zab�jstwo Renziego, dokonane przez cz�owieka, kt�rego arbitralnie zidentyfikowano jako wyj�tego spod prawa Wolnego Naukowca, wywo�a�o straszliwy, trwaj�cy trzy dni program. Pod koniec tego okresu kilku �yj�cych jeszcze naukowc�w i technokrat�w ukry�o si�, a przez nast�pne lata zabijano ka�dego z nich z osobna, gdy zdradza� ich przypadek lub cz�owiek. Saxon Bort, porucznik Renzist�w, przej�� dow�dztwo nad oddzia�ami przyw�dcy i zorganizowa� siln� dyktatur� Towarzystwa Pax. Wiedza stawa�a si� czym� podejrzanym, chyba �e korzysta� z niej uprzywilejowany �Cz�owiek Pokoju�. Spo�ecze�stwo podzielono na trzy klasy: arystokracj� reprezentowan� przez Ludzi Pokoju r�nych szczebli, ch�opstwo zamieszkuj�ce l�d. oraz pracuj�cych niewolnik�w, kt�rzy byli potomkami podejrzanych naukowc�w i technokrat�w. Wraz z wprowadzonym przez Pax na Ziemi terrorem od�y�y na nowo stare uprzedzenia wobec os�b o odmiennym pochodzeniu rasowym i pogl�dach religijnych. Zakazano wszystkich bada�, prac nad wynalazkami i studi�w, a planeta szybko stacza�a si� w czasy totalnej ciemnoty i zacofania. Jednak�e by� to ten moment w jej historii, kiedy odby� si� pierwszy lot galaktyczny. PATRZ TAK�E: Astra: Pierwsza kolonia Wolni Naukowcy Renzi, Artnro Terra: Loty kosmiczne. ROZDZIA� 1 OB�AWA Dard Nordis przystan�� pod nisko zwisaj�cymi ga��ziami sosny, chroni�c si� na moment przed ostro zacinaj�cym wiatrem. Niebo na zachodzie zaci�gn�o si� purpur� przechodz�c� gwa�townie w z�otaw� czerwie�, jak gdyby by� teraz sierpie�, a nie koniec listopada. Jednak mimo ca�ego przepychu kolory by�y wyblak�e i zimne jak powiewy wiatru przenikaj�ce przez postrz�pion� odzie�. Poruszy� ramionami, usi�uj�c r�wniej u�o�y� wi�zk� drewna na opa�. pod kt�rego ci�arem ugi�� si� jak staruszek. Mocniej zaci�gn�� rzemie� s�u��cy mu za pasek do spodni. ��Dard, przygl�da nam si� jakie� zwierz�tko. Dard zamar�. Dla Dessie, kt�ra odczuwa�a osobliwe pokrewie�stwo z futrzastymi stworzeniami, ka�dy zwierzak by� przyjacielem. Mog�a w tej chwili m�wi� o wiewi�rce, albo � o wilku! Spojrza� na stoj�c� obok dziewczynk� i nagle zwil�y� wyschni�te wargi. ��Du�e? � zapyta�. R�czki dziewczynki, kt�re w zwojach worka przypomina�y bezkszta�tne �apy, odmierzy�y w powietrzu jakie� trzydzie�ci centymetr�w. ��Takie. To chyba lis � musi by� mu zimno. Mo�emy� mo�emy go zabra� do domu? � Spojrzenie jej oczu, kt�re, zdawa�o si�, zajmowa�y �wier� wymorusanej twarzyczki, by�o pe�ne t�sknoty i od zbyt dawna nabywanej cierpliwo�ci. Potrz�sn�� g�ow�. � Lisy maj� grube futro � jest im cieplej ni� nam, kochanie. Prawdopodobnie ma gdzie� tu dom i tam idzie. Pomy�l, czy id�c �cie�k� nie mog�aby� nazbiera� troch� drewna? Dziewczynka wyd�a z oburzenia wargi. � Oczywi�cie. Nie jestem ju� dzieckiem. Ale okropnie zimno, prawda, Dardie? Chcia�abym, �eby zn�w by�o lato. Nagle zanurzy�a si� w zaro�lach i niech�tnie podnios�a p�aski kawa�ek drewna, kt�re s�u�y�o za sanki. Le�a� na nich stos ga��zi i kilka kawa�k�w kory. Dzisiaj przynios� do domu niewiele opalu, nawet je�li do jego wi�zki doda si� skrawki Dessie. Ale znikn�a im gdzie� siekiera, wi�c uda�o si� zebra� tylko tyle. Schodzi� za dziewczynk� ze skarpy, id�c po �ladach, kt�re zostawili przed dwiema godzinami. Mi�dzy czarnymi brwiami Darda rysowa�y si� g��bokie linie zmarszczek. Ta siekiera� na pewno si� nie zapodzia�a� kto� j� ukrad�. Ale kto? Kto�, kto zdawa� sobie spraw�, co znaczy taka strata: kto� kto chcia� im przeszkodzi� w zbieraniu opa�u. To m�g� by� Hew Folley. Ale Hew od kilku tygodni nie pokazywa� si� w pobli�u gospodarstwa: a mo�e by�. tylko go nie widzieli? Gdyby tylko m�g� przekona� Larsa, �e Folley jest niebezpiecznym cz�owiekiem. Folleya zaliczono do mieszka�c�w l�du, wi�c zosta� fanatycznym s�u�alca Paxu. Niegdy� niezale�ni rolnicy wierzyli w pok�j � prawdziwy pok�j, a nie beznadziejn� stagnacj� narzucon� przez Pax � i pocz�tkowo Renzi zyska� w nich gor�cych zwolennik�w. Gdy tyra�skie rz�dy tych, kt�rzy przej�li w�adz� po �mierci Proroka, zdusi�a niezale�no�� rolnik�w, cz�� z nich si� zbuntowa�a � ale za p�no. Dzisiaj mieszka�cy l�du szczycili si� w�asn� ciemnot� i byli wierni swoim mocodawcom, kt�rzy wyr�niali ich nielicznymi wzgl�dami. I w�a�nie z ich szereg�w rekrutowali si� znienawidzeni Ludzie Pokoju. Folley by� gorliwym zwolennikiem Paxu i od dawna chcia� przy��czy� do w�asnej ziemi kilka hektar�w nale��cych do klepi�cych bied� Nordis�w. Gdyby kiedykolwiek zacz�� �ywi� podejrzenia co do ich przodk�w � �e Nordisowie byli potomkami Wolnych Naukowc�w! Gdyby domy�la� si�, co teraz robi Lars! ��Dardie. dlaczego musimy biec? Dard wstrzyma� oddech, by nie wybuchn�� szlochem, i zwolni� kroku. Jednak paniczny strach wci�� popycha� go w stron� g��wnego szlaku. Zawsze tak by�o. gdy oddala� si� od gospodarstwa na godzin� czy dwie. Zawsze obawia� si� wraca� do� Stanowczo odegna� z my�li ten obraz, kt�ry zbyt natarczywie podsuwa�a mu wyobra�nia. Ze wzgl�du na Dessie zmusi� si� do p�u�miechu. ��Dzisiaj wcze�nie si� �ciemni, Dessie. Widzisz te wielkie chmury? ��B�dzie pada� �nieg, Dardie? ��Prawdopodobnie. Powinni�my si� cieszy�, �e mamy drewno na opa�. ��Mam nadziej�, �e lis dobiegnie do swojej nory, nim zacznie pada� �nieg. Prawda, �e zd��y? ��Oczywi�cie, �e tak. My te� si� pospieszmy. Dessie, pobiegnijmy t� �cie�k�. Niepewnie spojrza�a na bezkszta�tny zw�j ga�gan�w, kt�rymi mia�a owini�te stopy. � Dardie, nie bardzo mog� porusza� nogami. Chyba mam na nich za du�o szmat. I teraz zimno mi w nogi� Oby nie by�y odmro�one � nie odmro�one! � westchn�� Dard. Dotychczas mieli szcz�cie. Oczywi�cie, ci�gle by�o im zimno i bardzo cz�sto g�odowali. Ale nie przydarzy� im si� nieszcz�liwy wypadek ani powa�na choroba. ��Biegnij! � rozkaza� ostrym tonem i pow��cz�ca kr�tkimi n�kami Dessie przyspieszy�a kroku. Kiedy jednak dobiegli do parawanu zaro�li przy ko�cu p�nocnego pola, dziewczynka si� zawaha�a, zgodnie z dawnymi instrukcjami. Dard rzuci� wi�zk� drewna i podpieraj�c si� r�kami pad� na kolana, by pod os�on� krzak�w czo�ga� do przodu a� do momentu, gdy dojrza� odrapan� �cian� domu z polnych kamieni. Uwa�nie przypatrzy� si� �niegowi naniesionemu wok� na wp� zrujnowanego budynku. Dostrzeg� �lady na podw�rku, kt�re zostawi� on i Dessie. Ale g�adka przestrze� bieli mi�dzy domem i g��wn� drog� by�a nie naruszona. Od ich wyj�cia nie by�o tu intruza. Z uczuciem ulgi, chocia� nie pozbywaj�c si� nawykowego l�ku, Dard cofn�� si�, �eby pozbiera� drewno. ��Wszystko w porz�dku? � Dessie przest�powa�a niecierpliwie z jednej zzi�bni�tej nogi na drug�. ��W porz�dku. Dziewczynka szarpn�a sanki i z trudem poci�gn�a je wzd�u� �ciany, gdzie nie nawia�o �niegu. W jednym z okien na dole migota�o �wiate�ko. Lars musia� by� w kuchni. W chwil� p�niej strz�sn�li z �achman�w �nieg i weszli do �rodka. Lars Nordis uni�s� g�ow�, gdy pojawi�a si� najpierw jego c�rka, a potem brat. Powitalny u�miech Larsa napr�y� pergaminow� sk�r� na wystaj�cych ko�ciach policzkowych, i skrywany niepok�j Darda pog��bi� si�, gdy pe�en obaw przyjrza� si� bratu. Zawsze g�odowali, ale dzisiaj Lars wygl�da� jak cz�owiek w ostatnim stadium agonii g�odowej. ��Du�o zebrali�cie? � zapyta� Darda, gdy ch�opiec zacz�� zdejmowa� pierwsz� warstw� materia�u na worki, kt�ry s�u�y� mu za palto. ��Tyle. ile si� da�o bez siekiery. Dessie przynios�a sporo sosnowych szyszek. Lars odwr�ci� si� do c�rki, kt�ra przykucn�a przy ledwo �arz�cym si� palenisku i zacz�a odwija� pasma z materia�u jutowego, kt�re by�y jej r�kawicami. ��Dopisa�o wam szcz�cie! Dessie, widzia�a� co� interesuj�cego? � Zwraca� si� do niej jak do doros�ej osoby. ��Tylko lisa � odpar�a powa�nym tonem. � Przygl�da� nam si� spod drzewa. Wydawa�o mi si�. �e jest mu zimno, ale Dard powiedzia�, �e lis ma dom� ��Tak, kochanie, ma � zapewni� j� Lars. � Jak�� nor� albo dziupl� w drzewie. ��Chcia�am go zabra� do naszego domu. By�oby nam mi�o mieszka� z lisem albo wiewi�rk�; z jakimkolwiek zwierz�ciem. � Przysun�a do ognia pokryte zaskorupia�ym brudem, spierzchni�te r�czki. ��Mo�e kiedy�� � Lars nie doko�czy� my�li i zacz�� si� wpatrywa� ponad g�ow� Dessie w w�t�e p�omyki. Dard powiesi� na �cianie po�atane �achmany, kt�re by�y jego wyj�ciowym ubraniem i podszed� do kredensu. Gdy wyj�� kawa�ek solonego mi�sa, ponownie odezwa� si� brat. ��Co z zapasem �ywno�ci? Dard zesztywnia�. To nie by�o jedynie zwyk�e pytanie. Zazdro�nie spojrza� na �a�osne resztki na p�kach. ��Ile potrzeba? � zapyta�, nie potrafi�c do ko�ca ukry� urazy. ���eby wystarczy�o na dwa dni� je�li mo�esz zrobi� tak� paczk�. Dard jednym spojrzeniem zmierzy� i podzieli� zapasy na porcje. � Je�li to naprawd� konieczne� � niezdecydowanie zaprotestowa�. Po co systematycznie rabowa� w�asne, i tak ju� zbyt szczup�e, zapasy? Gdyby Lars zechcia� to wyja�ni�! Ale wiedzia�, co Lars odpowie: im mniej teraz si� wie. tym lepiej. Tak mog�o by� nawet w rodzinie. W porz�dku, przygotuje paczk� z �ywno�ci�, zostawi j� na stole, a rano paczka zniknie � otrzyma j� kto�, kogo nie zna� i nigdy nie zobaczy. A za tydzie�, mo�e za miesi�c, zn�w to samo� ��Dzi� wieczorem? � zapyta�, gdy tylko zacz�� kroi� twarde jak drewno mi�so. ��Nie wiem. Zaniepokojony tonem g�osu brata Dard rzuci� t�py n�, odwr�ci� si� i spojrza� na twarz Larsa. Dostrzeg� w jego oczach ogniki rado�ci, kt�rych nie widzia�, odk�d przed dwoma laty zmar�a matka Dessie. ��A wi�c sko�czy�e� � powiedzia� Dard, nie mog�c uwierzy�, �e to prawda, �e wreszcie mog� by� wolni! ��Sko�czy�em. Przy�l� wiadomo��, a potem polecimy. ��Kochanie � zwr�ci� si� Dard do dziewczynki � przynie� szyszek. Dzisiaj rozpalimy du�y ogie�. Gdy Dessie wsta�a, �eby p�j�� do szopy, Dard zacz�� m�wi� nad jej g�ow�. ��Lars, droga jest zasypana �niegiem. ��No to co? � Siedz�cy przy stole m�czyzna nie wydawa� si� tym zmartwiony. � C�. do tej pory �nieg nigdy ich nie powstrzymywa� i przychodzili. � Lars by� odpr�ony i spokojny. Dard milcza�, ale jego oczy nerwowo zerkn�y na przedmiot oparty o �cian� za plecami Larsa. O tych kulach nigdy si� nie wspomina�o. Zim�, przy g��bokim �niegu, Lars nie wychodzi� na dw�r, po prostu nie m�g�! W jaki spos�b zdo�aj� st�d uciec, je�li ci tajemniczy ludzie nie maj� koni? A mo�e jednak maj�. To zawsze by�o jego najwi�ksz� wad� � k�opotanie si� o przysz�o��, martwienie si� na zapas, jak gdyby nie mieli dosy� problem�w do rozwi�zania teraz! Dessie ju� wr�ci�a i co jaki� czas podrzuca�a do ognia jedn� szyszk�. Dard w�o�y� do �elaznego kocio�ka kawa�ki mi�sa i starannie pokrojone w kostki, wysuszone ziemniaki. Nast�pnie wyszarpn�� przykrywk� z blaszanej puszki i wla� jej cenn� zawarto�� do kocio�ka. Je�eli mieli ucieka�, musieli si� naje�� na ca�� drog�, i nie by�o sensu przechowywa� zapas�w, kt�rych nie mogli zabra� ze sob�. ��Urodziny? � zapyta�a zdziwiona Dessie. � Ale moje urodziny s� w lecie, taty by�y w zesz�ym miesi�cu, a twoje, Dardie � policzy�a na palcach � dopiero maj� by�. ��Nie urodziny. Po prostu uroczysto��. Dessie, we� �y�k� i dok�adnie to pomieszaj. ��Uroczysto�� � zamy�lona powt�rzy�a nowe dla niej s�owo. � Lubi� uroczysto�ci! Dardie, zrobisz herbat�? Zr�b, to przecie� jak urodziny! Gdy Dard wysypa� na d�o� odrobin� suszonych listk�w, poczu� ich delikatny zapach. Zielona, orze�wiaj�ca w s�oneczne dni mi�ta. Zdawa� sobie spraw�, �e si� r�ni od Larsa: dla Darda wi�cej znaczy�y kolory, zapachy, r�norodne d�wi�ki. Tak jak na sw�j spos�b wyr�nia�a si� Dessie � ch�tnie zawieraj�c przyja�nie z ptakami i zwierz�tami. Widzia�, jak latem zesz�ego roku siedzia�a zupe�nie nieruchomo na murze z dwoma ptaszkami na ramieniu i tuli�a w d�oni wiewi�rk�. Ale r�wnie�. Lars mia� talenty, tylko musia� nauczy� si� je wykorzystywa�. Dard strz�sn�� z d�oni do czajnika ostatni kruchy listek i po raz tysi�czny zacz�� si� zastanawia�, jak wygl�da�o �ycie w przesz�o�ci, gdy Wolni Naukowcy mieli prawo uczy�, zdobywa� wiedz� i prowadzi� eksperymenty. �wiat, kt�ry istnia� przed Spaleniem, przed og�oszeniem przez Renziego Wielkiego Pokoju, by� chyba zupe�nie inny. Z wczesnego dzieci�stwa, kt�re przypada�o na tamte czasy, przypomina� sobie jedynie przepe�niaj�ce go uczucie nieuchwytnego szcz�cia. Gdy rozpocz�� si� pogrom, mia� osiem lat, Lars dwadzie�cia pi��, a potem sytuacja coraz bardziej si� pogarsza�a. Oczywi�cie, mieli szcz�cie, �e w og�le prze�yli pogrom � chocia� pochodzili z rodziny Naukowc�w. Ale podczas ucieczki Lars zosta� kalek�. Dard przyby� tu z Larsem i Kati�. Katia by�a inna � na szcz�cie wszystko zapomnia�a. W pi�� miesi�cy po przyj�ciu na �wiat Dessie obaj musieli zacz�� si� opiekowa� jakby dwojgiem dzieci jednocze�nie. Katia by�a kochana, zgodna i urocza, ale �y�a w �wiecie w�asnych marze� i �aden z nich nawet nie pr�bowa� sprowadza� jej na ziemi�. Mieszkali tutaj od siedmiu, prawie ju� o�miu lat. Ale przez ten ca�y czas Dard nie wierzy�, �e nic im tutaj nie grozi. Ci�gle �yli na kraw�dzi strachu. Mo�e najbardziej szcz�liwa z nich by�a Katia. Zabra� si� do mieszania gulaszu, a Dessie nakrywa�a do sto�u, k�ad�c trzy drewniane �y�ki, wyszczerbion� glinian� misk�, cynowy p�misek i pop�kany talerz na zup�, dwa cynowe kubki i wytwornie zdobion� fili�ank� z porcelany, kt�r� Dard znalaz� za krokwi� w stodole i da� Dessie w prezencie na urodziny. ��Dard, c� za wspania�y zapach. Jeste� �wietnym kucharzem, ch�opcze � pochwali� go Lars. Dessie zgodnie skin�a g�ow�, a� podskoczy�y jej na ramionach warkoczyki grubo�ci o��wka. � Lubi� uroczysto�ci! � obwie�ci�a. � Dzisiaj mo�emy si� zabawi� w gr� s��w. ��Oczywi�cie, �e si� zabawimy! � odpar� z naciskiem Lars. Dard nie przestawa� miesza� potrawy, ale czujnie ws�uchiwa� si� w ka�d� zmian� modulacji g�osu Larsa. Czy w tej odpowiedzi doszuka� si� jakiego� specjalnego sensu? Dlaczego Lars chcia� si� bawi� w gr� s��w? I dlaczego on sam stawa� si� coraz ostro�niejszy � jak gdyby byli bezpieczni w kryj�wce, podczas gdy w ciemno�ciach nocy czyha�o niebezpiecze�stwo! ��Mam now� gr� � ci�gn�a dalej Dessie. � To �piewa� K�ad�c r�ce na stole po obu stronach talerza, stuka�a po�amanymi paznokciami w rytm recytowanych s��w: Eesii, Osii, Iksii, Ann, Fulson, Folson, Orson, Kann. Dard wysili� si� i wyrzuci� z pami�ci ten rytm � nie czas �widzie� w nim teraz wzorzec. Dlaczego zawsze �widzi� s�owa, kt�re uk�adaj� si� w pami�ci w biegn�ce do g�ry i w d� wzorce liniowe? To jest tak samo cz�ci� jego osobowo�ci jak zami�owanie do kolor�w, struktur, widok�w i d�wi�k�w. Od trzech lat Lars zach�ca� go do doskonalenia tych zdolno�ci, zadaj�c do rozwi�zywania problemy przypadkowych linijek starej poezji. ��Tak. Dessie, to �piewa � ponownie zgodzi� si� Lars. � Rano s�ysza�em, jak to nuci�a�. I jest pow�d, �e Dard musi u�o�y� nam wzorzec� � Nagle przerwa�, a Dard ju� nie pr�bowa� go wypytywa�. Jedli w milczeniu, prze�ykaj�c gor�cy gulasz i podnosz�c naczynia, by wypi� ich zawarto�� do ostatniej kropli. Ale wolno smakowali aromatyczny nap�j mi�towy, kt�ry rozgrzewa� wyg�odnia�e i przemarzni�te cia�a. Nik�e p�omyki ognia dawa�y niewiele �wiat�a: jedynie od czasu do czasu wydobywa�o ono z mroku twarz Larsa. W k�tach izby panowa�y ciemno�ci. Dard nie zapala� nat�uszczonej wi�zki chrustu, kt�ra wisia�a nad sto�em. By� zbyt zm�czony i apatyczny. Ale Dessie obieg�a st� i opar�a si� o pochylone rami� Larsa. ��Obieca�e�� gr� w s�owa � przypomnia�a ojcu. ��Tak� gra� Dard z westchnieniem pochyli� si�, by wyj�� z paleniska zw�glony patyk. By� pewny, �e w g�osie Larsa us�ysza� t�umione podniecenie. Trzyma� zw�glony patyk, kt�ry mia� by� o��wkiem, oraz blat pod blok do pisania. ��Dessie, teraz sprawd�my tw�j wierszyk � zaproponowa� Lars. � Powtarzaj go wolno, �eby Dard m�g� narysowa� wzorzec. Dard zacz�� kre�li� szereg linii biegn�cych w g�r� i w d�. w g�r� i w d�. Tworzy�y one wystarczaj�co zrozumia�y i czytelny wzorzec. ��Tato, kopi�ce nogi. Moja rymowanka tworzy rysunek kopi�cych n�g! Dard przypatrzy� si� swojemu dzie�u. Dessie mia�a racj�, nogi kopa�y, jedna z nich z wi�kszym rozmachem ni� druga. U�miechn�� si�, po czym uni�s� g�ow�, poniewa� Lars z trudem wsta� i zacz�� si� przesuwa� wok� sto�u bez pomocy kul. Spojrzawszy na rozchodz�ce si� linie, zmarszczy� w skupieniu brwi. Z kieszeni na piersi po�atanej koszuli wyj�� kawa�ek kory, kt�rej u�ywali do pisania, i ukry� j� do po�owy w d�oni, tak �e to, co by�o na niej zanotowane, pozostawa�o sekretem. Wzi�wszy od Darda patyk, zacz�� robi� notatki, kt�re jednak sk�ada�y si� z liczb, a nie s��w. Wci�� wycieraj�c co� na korze kantem r�ki, pracowa� w zapami�taniu, a� wreszcie skin�� g�ow� i umie�ci� ostatnie kombinacje liczb mi�dzy liniami wzorca, kt�ry Dard zobaczy� w nonsensownej rymowance Dessie. ��S�uchajcie oboje� to jest wa�ne. � Jego g�os zabrzmia� jak pilna komenda. � Wzorzec, kt�ry widzisz, Dard, w wierszyku Dessie, oraz te s�owa. � Zacz�� wolno recytowa�, mocno akcentuj�c ka�de s�owo. Siedem, dziewi�� oraz dziesi��. Dwadzie�cia, sze��dziesi�t i zn�w siedem. Dard uwa�nie przygl�da� si� zabrudzonemu wykresowi na blacie, p�ki diagram na zawsze nie wbi� mu si� w pami��. Gdy skin�� g�ow�, Lars odwr�ci� si� i wrzuci� w ogie� zapisany kawa�ek kory. Zwr�ci� oczy na m�odszego brata w porozumiewawczym spojrzeniu nad pochylon� g�ow� dziewczynki. ��Dard, to wszystko jest twoje, tylko zapami�taj� Gdy tylko m�odszy Nordis powiedzia�: � B�d� pami�ta� � przerwa�a mu nie�wiadoma niczego Dessie. ��Siedem, dziewi�� oraz dziesi�� � powt�rzy�a z powa�n� min�. � Dwadzie�cia, sze��dziesi�t i zn�w siedem. Widzicie, to mo�na za�piewa� tak jak m�j wierszyk � tato, masz racj�! ��Tak. A teraz mo�e p�jdziesz spa�. � Lars dowl�k� si� do swojego krzes�a. � Jest ju� p�no. Dard, ty te� ju� id�. To by� rozkaz. Wi�c Lars na kogo� czeka�. Dard wygrzeba� z ognia dwie ceg�y i owin�� je w przepalone kawa�ki koca. Otworzy� drzwi do sieni, sk�d kr�te schody prowadzi�y do pokoju na g�rze. Panowa�y w nim ciemno�ci i przenikliwy ch��d. Przez pozbawione firanek okno wpada�a ksi�ycowa smuga, o�wietlaj�ca stos s�omy i postrz�pione narzuty, zwalone na kup� przy kominku, do kt�rego dochodzi�o troch� ciep�a z kuchni na dole. Dard zrobi� pos�anie, wk�adaj�c do �rodka ciep�e ceg�y, i wepchn�� daleko pod �cian� Dessie. Po chwili podszed� do okna, by popatrze� na �nieg zalany ksi�ycowym �wiat�em. Mieszkali prawie dwa kilometry od szosy, i ch�opiec przedsi�wzi�� pewne �rodki ostro�no�ci, by mie� pewno��, �e �aden patrol Ludzi Pokoju nie zjawi si� na drodze dojazdowej bez ostrze�enia. Z polem graniczy�o jedynie gospodarstwo Folleya � niemniej jednak dla Nordis�w stanowi�o ono zagro�enie. Pewne poczucie bezpiecze�stwa stwarza�y majacz�ce w oddali dzikie g�ry. Gdyby Lars nie by� inwalid�, ju� dawno mogliby tam si� ukry�. Kiedy po raz pierwszy dotarli do tego gospodarstwa, wydawa�o im si� bezpiecznym azylem po dw�ch lata ukrywania si� przed po�cigami. Po zab�jstwie Renziego i pogromie, podczas kt�rego Ludzie Pokoju byli zaj�ci umacnianiem swojej w�adzy, powsta�o takie zamieszanie, �e resztkom mniej znacz�cych technokrat�w i naukowc�w uda�o si� pozosta� na wolno�ci i za�o�y� pierwsze organizacje. Ale teraz patrole wsz�dzie robi�y ob�awy i kt�rego� dnia, wcze�niej czy p�niej, jeden z nich m�g� zjawi� si� tutaj � zw�aszcza gdyby Folley ujawni� swoje podejrzenia odpowiednim ludziom. Folley chcia� przej�� gospodarstwo i nienawidzi� Larsa i Darda, bo byli innymi lud�mi ni� on. By� dzisiaj odmie�cem to znaczy podpisa� na siebie wyrok �mierci. Jak d�ugo jeszcze mogli nie zwraca� na siebie uwagi brygad po�cigowych? N�kany najczarniejszymi przeczuciami zorientowa� si�, �e ze w�ciek�o�ci gryzie kostki zaci�ni�tej pi�ci. Przeszed� przez niewielki pok�j i zacz�� po omacku przeszukiwa� p�k�. Mocniej zabi�o mu serce, gdy zacisn�� palce na r�koje�ci no�a. To niewiele w por�wnaniu z broni� paln�. Ale kiedy go trzyma� w d�oni, nie czu� si� zupe�nie bezbronny. Odruchowo wsun�� n� za koszul�, czuj�c na piersi lodowate dotkni�cie metalu. Po chwili wczo�ga� si� na s�omiane pos�anie. ��Hmmm? � sennie mrukn�a Dessie. ��To ja, Dardie � szepn�� uspokajaj�co. � �pij. W kilka godzin, a mo�e minut, p�niej Dard nagle si� obudzi�. Le�a� bez ruchu, nas�uchuj�c. W starym domu panowa�a cisza, nawet nie zaskrzypia�a pod�oga. Ale ch�opiec wsta� i podkrad� si� do okna. Przecie� musia�o go co� przebudzi�, i wiecznie towarzysz�cy Dardowi strach kaza� mu mie� si� na baczno�ci. Wyt�y� wzrok, �eby dojrze� wszystkie szczeg�y krajobrazu, kt�rego �nie�na biel miesza�a si� z czerni� nocy. Pomi�dzy ksi�ycem i �niegiem przesuwa� si� jaki� cie�. �mig�owiec zni�a� lot, l�duj�c tu� przed domem. Wyskoczy�y z niego jakie� postaci i rozbieg�y si� na lewo i prawo, okr��aj�c dom. Dard zacz�� wyci�gn�� z ciep�ego pos�ania Dessie, k�ad�c r�k� na jej ustach. Gdy przybli�y� usta do jej ucha, przera�ona dziewczynka szeroko otworzy�a oczy. ��Biegnij na d� do taty � rozkaza�. � Obud� go! ��Ludzie Pokoju? � Biegn�c na d� po schodach dr�a�a nie tylko z zimna. ��Powiedz, �e chyba tak. Przylecieli helikopterem. � Jedynym, przed czym nie m�g� si� zabezpieczy�, by�o zaskoczenie z powietrza. Ale zosta�o im tak ma�o helikopter�w, a teraz nie wolno by�o produkowa� maszyn, kt�re produkowano przed pogromem. I dlaczego robili ob�aw� na nie maj�cy �adnego znaczenia dom, w kt�rym mieszkaj� dziecko, inwalida i ch�opiec? Chyba, �e praca Larsa mia�a tak donios�e znaczenie, �e nie chcieli dopu�ci� do tego, by przekaza� swoje odkrycia podziemiu. Dard obserwowa�, jak ciemne kszta�ty ukrywaj� si� jeden po drugim. Chyba ju� okr��yli zagrod� i wchodz� do �rodka. Chcieli wzi�� mieszka�c�w �ywcem. Zbyt wielu przypartych do muru naukowc�w oszuka�o ich w przesz�o�ci. Wi�c teraz nie b�d� si� spieszy� � b�d� si� tak oci�ga�, �e� � u�miech Darda by� jedynie wymuszonym grymasem. Wci�� trzyma� co� w tajemnicy, co�, co mog�o jeszcze uratowa� rodzin� Nordis�w. Gdy znikn�� z jego pola widzenia ostatni napastnik, Dard zbieg� do kuchni. Przed wci�� pal�cym si� ogniem siedzia� Lars. ��Przylecieli helikopterem i okr��yli dom � rzeczowo poinformowa� Dard. Teraz, gdy w ko�cu zdarzy�o si� to najgorsze, ch�opiec by� zaskakuj�co spokojny. � Ale zastawiona pu�apka nie jest do ko�ca zamkni�ta � o czym dopiero si� przekonaj�! Przeszed� obok Larsa i jednym szarpni�ciem otworzy� drzwiczki kredensu. Stoj�cej obok ojca Dessie rzuci� torb�. ��Zapakuj do niej jedzenie, tyle, ile si� zmie�ci � poleci� dziewczynce. � Lars, we� to! Zrzuci� z ko�k�w na pod�og� wszystkie ubrania. � Ubierz si� do wyj�cia. Ale brat potrz�sn�� g�ow�. � Dard, wiesz, �e nie dam rady. Dessie ca�y czas pakowa�a do torby jedzenie. � Tato, pomog� ci, tylko sko�cz�. Dard nie zwraca� uwagi na brata. Pobieg� w drugi koniec kuchni i podni�s� klap� nad piwnic�. ��W lecie � wyja�ni�, gdy wr�ci�, �eby podnie�� ubrania � za �cian� w piwnicy odkry�em podziemne przej�cie. Dochodzi do fundament�w stodo�y. Mo�emy tam si� schowa� ��Oni wiedz�, �e tu jeste�my. B�d� szuka� takich kryj�wek � zaprotestowa� Lars. ��Kiedy zatr� �lady, niczego nie znajd�. Zobaczy�, �e Lars zak�ada resztki palta. Dessie zapakowa�a ju� jedzenia i pomog�a ojcu nie tylko si� ubra�, lecz tak�e przeczo�ga� do otworu w pod�odze. Nim Dard zabra� si� do roboty, poda� Dessie wi�zk� sosnowych drzazg. Drzwi wej�ciowe i wszystkie okiennice na dole by�y zakratowane. Mog�y zatrzyma� napastnik�w wystarczaj�co d�ugo� Wyj�� z kredensu puszk� i szczodrze rozla� jej zawarto�� po ca�ej kuchni. Nast�pnie zacz�� schodzi� po drabinie do piwnicy, i gdy ju� nad pod�og� zosta�a mu tylko g�owa, wrzuci� w stru�k� p�ynu zapalon� pochodni�. Zanim schowa� si� przed fal� ognia, zd��y� zamkn�� nad sob� klap� do piwnicy. Odsuwaj�c na bok spr�chnia�e skrzynki, kt�re zas�ania�y wylot podziemnego tunelu. Dard us�ysza� dochodz�cy z g�ry trzask, a przez szczeliny w pod�odze zacz�� przedostawa� si� dym. Pierwsza wesz�a do tunelu Dessie, a potem Dard taszcz�cy za sob� Larsa. Nad ich g�owami p�on�� dom. Ludzie na zewn�trz mogli doj�� do przekonania, �e wraz z domem spal� si� ich ofiary. P�omienie po�aru mog�y ukry� ich ucieczk� przez co najmniej kilka bezcennych minut, kt�re oznacza�y r�nic� mi�dzy �yciem i �mierci�. ROZDZIA� 2 W UKRYCIU Zatrzymali si� przy wyj�ciu z tunelu, kt�re mie�ci�o si� w stodole. Nie by�o sensu wychodzi� na g�r�. �eby wpa�� w r�ce kt�rego� z w�sz�cych Ludzi Pokoju. Lepiej pozosta� w ukryciu, dop�ki nie b�dzie wiadomo, czy p�on�cy dom zmyli� przeciwnika. Ca�a tr�jka przycupn�a w w�skim tunelu z kamiennymi �cianami, o kt�re doro�li ocierali si� ramionami. Od go�ej ziemi ci�gn�� lodowaty ch��d, przenikaj�cy �le chronione stopy, dochodz�cy do kolan i wywo�uj�cy dreszcze ca�ego cia�a. Dard nie wiedzia�, jak d�ugo b�d� mogli wytrzyma� to przenikliwe zimno. Przygryz� wargi nas�uchuj�c z niepokojem, czy z g�ry nie dochodz� jakie� d�wi�ki. W odpowiedzi us�ysza� wybuch, kt�rego odg�os i podmuch dotar� do nich podziemnym przej�ciem. W tym momencie Lars wybuch� na wp� histerycznym chichotem. � Co si� sta�o? � zacz�� Dard. natychmiast odpowiadaj�c sobie na pytanie: � Laboratorium! ��Tak, laboratorium � powiedzia� Lars, z ulg� opieraj�c si� o �cian�. � Teraz trudno b�dzie im przeszukiwa� dom. ��Tym lepiej � warkn�� Dard. � Wybuch podsyci ogie�? ��Podsyci ogie�! M�g� wysadzi� w powietrze ca�y budynek. Nie zosta�o prawie nic, po czym mogliby si� zorientowa�, co by�o w �rodku przed wybuchem. ��Albo kto m�g� tam by�! � Po raz pierwszy Dard dojrza� promyk nadziei. Ludzie Pokoju nie mogli wiedzie� o tym przej�ciu i prawdopodobnie s�dzili, �e podczas wybuchu mieszka�cy domu wylecieli w powietrze. Napastnicy nie wiedzieli, �e rodzina Nordis�w uciek�a � a teraz mia�a nawet wi�ksze szans� ucieczki. Dard wci�� czeka� lub raczej kaza� czeka� Larsowi i Dessie w kryj�wce, podczas gdy sam podczo�ga� si� do wyj�cia z tunelu i wszed� na drabin�, kt�r� latem w�a�nie po to tutaj ustawi�. Nast�pnie przesun�� si� po spr�chnia�ej pod�odze stodo�y do wej�cia i wyjrza� na zewn�trz. Znikn�� zarys �cian domu: j�zyki niebieskobia�ych p�omieni roz�wietla�y ciemno�ci i wok� by�o jasno jak w bia�y dzie�. Dw�ch m�czyzn w czarno�bia�ych kombinezonach Ludzi Pokoju wyci�ga�o z po�ogi trzeciego. Wok� rozlega�y si� bez�adne okrzyki. Przys�uchuj�c si� im Dard wywnioskowa�, �e napastnicy s� przekonani, i� ich ofiary wylecia�y w powietrze razem z domem, zabieraj�c ze sob� dw�ch policjant�w, kt�rzy tu� przed eksplozj� dobijali si� do tylnych drzwi. By�o te� trzech rannych. Brygada po�cigowa szybko wycofywa�a si� w obawie przed nast�pnym wybuchem. Ludzie Pokoju, kt�rzy szczycili si� brakiem wiedzy naukowej, cz�sto �ywili tego rodzaju podejrzenia. Dard wsta�. Ostatni m�czyzna ci�gn�c za sob� karabin obchodzi� ogie�, trzymaj�c si� tak daleko od podsycanych chemikaliami p�omieni, �e musia� i�� po pas w �nie�nych zaspach. W kilka chwil p�niej helikopter uni�s� si�, okr��y� gospodarstwo i polecia� na zach�d. Ch�opiec westchn�� z ulg� i wr�ci� po brata i Dessie. ��Ju� po wszystkim � poinformowa� Larsa, podsadzaj�c kalek� na drabin�. � My�l�, �e przy eksplozji wylecieli�my w powietrze i bali si� nast�pnej, wi�c szybko wzi�li nogi za pas� Lars zn�w zachichota�. � Wi�c szybko nie wr�c�. ��Dard � zapyta�a Dessie wy�aniaj�c si� z ciemno�ci � je�li ju� nie ma naszego domu, to gdzie b�dziemy mieszka�? ��Moja praktyczna c�reczka � zauwa�y� Lars. � Znajdziemy sobie inne miejsce� ��Czeka�e� na pos�a�ca! � powiedzia� zaniepokojony Dard. � Je�li zobaczy� z g�r p�omie� wybuchu, mo�e w og�le nie przyj��! ��I dlatego zostawisz mu sygna�, �e wci�� jeste�my w krainie �ywych, Dard. Jak zauwa�y�a Dessie. nie mamy dachu nad g�ow�, i im szybciej st�d znikniemy, tym lepiej. Nasi ostatni go�cie s� przekonani, �e nie �yjemy, wi�c bez �adnych obaw mog� zosta� tutaj z Dessie. a ty sprowad� pomoc. Dojd� wzd�u� muru przy g�rnym pastwisku do rogu, gdzie si� zaczyna droga ze starymi drzewami. Czterysta metr�w za drog� ro�nie olbrzymie drzewo, w kt�rym jest dziupla. W�� do niej to. � Lars wyj�� ze swojego tobo�ka szmat�. � A potem wracaj do nas. Ten sygna� sprowadzi naszego cz�owieka z g�r, nawet je�li zobaczy� wybuch. B�dzie wiedzia�, �e uda�o nam si� uciec i czekamy w pobli�u na nawi�zanie kontaktu. Je�eli nie zjawi si� do rana, spr�bujemy podej�� bli�ej tego drzewa. Dard zrozumia�. Brat ba� si� i�� noc� przez zaspy i g�ste zaro�la. Ale jutro mog� zmontowa� z niedopalonych desek co� w rodzaju sanek i zaci�gn�� Larsa do lasu. Tymczasem trzeba koniecznie zostawi� sygna�. Dard bez s�owa wyszed� ze stodo�y. Szed�, instynktownie chowaj�c si� w cieniu drzew i zaro�li, kt�re zarasta�y �yzne niegdy� pola. W pobli�u zabudowa� zobaczy� labirynt �cie�ek wydeptanych przez Ludzi Pokoju i wszed� na jedn� z nich, aby nie zostawia� �lad�w w�asnych st�p. Nie bardzo wiedzia� dlaczego zachowuje takie �rodki ostro�no�ci, ale czujno��, kt�ra od lat kierowa�a ka�dym krokiem Darda, teraz sta�a si� nieod��czn� cz�ci� jego charakteru. Z drugiej strony, je�eli on i jego najbli�si prze�yli ob�aw�, kt�rej od tak dawna si� obawia�, to mia� wra�enie, �e wreszcie pozby� si� cz�ci niezno�nego ci�aru. Gdy si� oddali� od wygasaj�cego po�aru, wok� panowa�a g��boka cisza zimowej nocy. Po niebie przemkn�a jedynie �nie�na sowa, a w g��bi lasu zawy� wilk albo b��kaj�cy si� zdzicza�y pies. Dard bez trudu znalaz� drzewo, o kt�rym m�wi� Lars, i upewni� si�, czy dobrze ukry� szmat� w g��bokiej dziupli. By�o mu zimno, wi�c szybko zacz�� biec do domu. Mo�e uda si� rozpali� w piwnicy ma�e ognisko i jako� przetrwaj� do rana. Zastanawia� si�. kiedy zacznie �wita�, potykaj�c si� i trzymaj�c kurczowo pokrytego �niegiem muru dla zachowania r�wnowagi. ��ko� sen� ciep�o� By� tak zm�czony� tak strasznie zm�czony. W nocnej ciszy rozleg� si� jaki� odg�os. Strza�! Z grymasem przera�enia na twarzy dotkn�� r�koje�ci no�a. Strza�! Lars nie mia� broni! Ludzie Pokoju� ale przecie� ju� odlecieli! Dard zacz�� niezdarnie biec, potykaj�c si� i �lizgaj�c w zdradliwych zaspach. Po chwili oprzytomnia� i pod os�on� muru zacz�� si� skrada� do stodo�y w taki spos�b, by nie stanowi� celu dla przyczajonego gdzie� strzelca wyborowego. Dessie i Lars zostali sami i nie mieli czym si� broni�! Gdy Dard podkrad� si� pod budynek, us�ysza� krzyk Dessie. Zapominaj�c o ostro�no�ci, z no�em w r�ku rzuci� si� przez pokryte udeptanym �niegiem podw�rze do drzwi. Bieg� bezg�o�nie, maj�c stopy owini�te jutowymi szmatami. ��Mam ci�, diabelskie ziele! Dard uni�s� rami�, wa��c w d�oni n�. W tym momencie, jak gdyby tym razem Fortuna by�a po jego stronie, w �arz�cych si� zgliszczach domu rozleg� si� brz�k p�kaj�cego szk�a i wn�trze stodo�y roz�wietli� buchaj�cy z ruin p�omie�. Dessie wyrywa�a si� w milczeniu, niby zwierz�tko z potrzasku, z r�k Hewa Folleya. Gdy napastnik wymierzy� cios tward� pi�ci� w twarz dziewczynki. Dard rzuci� no�em. Miesi�ce �wicze� z t� jedyn� broni� zosta�y wynagrodzone. M�czyzna pu�ci� Dessie, kt�ra wyczo�ga�a si� w ciemny k�t stodo�y. Hew pochyli� si�. jak gdyby chcia� podnie�� le��c� u jego st�p strzelb�. Po czym zani�s� si� kaszlem i krztusz�c si� upad�. Dard podni�s� strzelb� i podszed� do wci�� krztusz�cego si� m�czyzny. Szarpn�� Folleya za rami� i przewr�ci� na plecy. Szkliste oczy m�czyzny zmierzy�y Darda nienawistnym spojrzeniem. ��Trafi�e�� cholerny� �mierdzielu � wymamrota� i zani�s� si� kaszlem. Z rozchylonych ust wyp�yn�a mu stru�ka krwi. � Chocia�� on� dobrze� si� schowa��. Zabij� zabij� � Reszta uton�a w fontannie krwi. Pr�bowa� si� podnie��, ale nie mia� si�y. Dard obserwowa� go z ponurym wyrazem twarzy a� do momentu, gdy by�o po wszystkim, a potem, powstrzymuj�c md�o�ci zaj�� si� paskudn� czynno�ci� odzyskiwania swojego no�a. Kiedy po kilku godzinach, kt�rych nie chcia� wspomina�, wyszed� z Dessie ze stodo�y, nie by�o wida� s�o�ca. Z szarego nieba sp�ywa�y wiruj�ce p�atki �niegu. Dard popatrzy� na nie niewidz�cym wzrokiem i po chwili poczu� niewielk� ulg�. Burza �nie�na wiele ukryje przed ludzkim wzrokiem. Nie chodzi o to, �e nikt nie znajdzie cia�a biednego Larsa, kt�re le�y teraz zamurowane w podziemnym przej�ciu. Ale gwa�towna �nie�yca mo�e zatrzyma� ludzi Folleya, je�li zacz�li go poszukiwa�. Ten facet by� tyranem i zn�ca� si� nad lud�mi. Wi�c jego znikni�cie nie wzbudzi a� takiego zainteresowania, by da�o si� zebra� wi�ksz� grup� poszukuj�cych. ��Dardie, dok�d idziemy? � monotonnym tonem zapyta�a Dessie. Powstrzymywa�a p�acz, ale ci�gle wstrz�sa�y ni� dreszcze i patrzy�a na �wiat z l�kiem w oczach. Dard, zarzucaj�c na rami� torb� z zapasami, przyci�gn�� dziewczynk� do siebie. ��Do lasu. Dessie. Przez jaki� czas b�dziemy �y� jak zwierz�tka. Jeste� g�odna? Nie patrz�c mu w oczy potrz�sn�a g�ow�. Nie rusza�a z miejsca, dop�ki jej za sob� nie poci�gn��. �nieg g�stnia� w dzikim ta�cu i gnany podmuchami wiatru przysypywa� wci�� jeszcze tl�c� si� piwnic� domu. Popychaj�c przed sob� Dessie, Dard wszed� na �cie�k�, kt�r� szed� noc� � wiod�c� do spr�chnia�ego drzewa i miejsca spotkania. Skontaktowanie si� z pos�a�cem Larsa mog�o by� teraz ich jedyn� szans�. Pod os�on� drzew w�ciek�e podmuchy wiatru by�y mniej dokuczliwe, ale �nieg przeciska� si� do go�ego cia�a, przylepia� do rz�s i kosmyka w�os�w na czole Dessie, kt�ry odruchowo odgarnia�a. Dard nie m�g� przesta� my�le� o jedzeniu i ciep�ym domu; kurczowo trzyma� si� tej my�li, zapominaj�c o prze�yciach minionej nocy. Dessie nie mog�a d�ugo wytrzyma� takiego tempa marszu. On tak�e by� u kresu si�. Zacz�� podpiera� si� strzelb�. Strzelba� I trzy naboje� Tym dysponowa�. Ale u�yje broni jedynie w ostateczno�ci. Odg�os strza�u niesie si� zbyt daleko. Pozosta�o jedynie kilka strzelb i wszystkie by�y w r�kach tych, kt�rym mogli ufa� Ludzie Pokoju. Strza� zwr�ci�by uwag� ludzi poszukuj�cych Folleya. Gdyby zacz�to podejrzewa�, �e uda�o im si� uciec� Zadr�a�, ale nie z zimna. Pomagaj�c Dessie utrzymywa� r�wnowag�, brn�� dalej drog� prowadz�c� do spr�chnia�ego drzewa. �nieg szybko zasypywa� �lady, wi�c nie musia� si� niepokoi�, �e kto� wpadnie na ich trop. Ale powinni zatrzyma� si� gdzie� w pobli�u, �eby m�g� ich odnale�� pos�aniec. Dard oznaczy� miejsce, w kt�rym Dessie mog�a sobie podrepta�. Dzi�ki temu dziewczynka nie marz�a, ci�gle si� poruszaj�c, i ubi�a pod�og� sza�asu, kt�ry zbudowa� Dard. Sza�as opiera� si� o powalone drzewo i mia� dach z sosnowych, pokrytych �niegiem ga��zi. Dard widzia� ze swego legowiska dziupl� w drzewie i kaza� Dessie obserwowa�, czy kto� nie idzie �cie�k�. Z kawa�kami solonego i twardego jak drewno mi�sa zjedli kilka gar�ci �niegu. Dziewczynka zacz�a si� skar�y�, �e chce jej si� spa�, wi�c Dard wzi�� j� w ramiona i trzymaj�c w jednej r�ce strzelb� wgramoli� si� do sza�asu, walcz�c z ogarniaj�c� go senno�ci�. Postawi� mi�dzy stopami strzelb� i koniec lufy znalaz� si� tu� pod brod�: kiedy zasypiaj�c zwiesi� g�ow�, natychmiast obudzi�o go dotkni�cie zimnego metalu. Ci�gle nie dawa�o mu spokoju pytanie, jak d�ugo tutaj wytrzymaj�? Co b�dzie, je�li pos�aniec nie zjawi si� dzisiaj lub jutro? Latem zesz�ego roku odkry� w g�rach jaskini�, ale� Gdy poczu� bolesne d�gni�cie ko�ca lufy, w oczach pojawi�y mu si� �zy. Przesta� pada� �nieg. Pod jego ci�arem ga��zie pochyli�y si� do ziemi, ale powietrze by�o przejrzyste. Zsun�� z siebie derk� i zacz�� si� przygl�da� wymizerowanej twarzyczce Dessie. Dziewczynka przez sen ci�gle nerwowo krzywi�a twarz i raz cicho zap�aka�a. Gdy zmieni� pozycj�, �eby wyprostowa� zdr�twia�e nogi, Dessie unios�a si� z pos�ania. Jednocze�nie z jej pytaniem � Dardie? � ch�opiec us�ysza� inny d�wi�k i zas�oni� dziewczynce usta. Kto� szed� le�nym szlakiem, pod�piewuj�c niemelodyjnie jak�� piosenk�. Pos�aniec? Nim pojawi�a si� nadzieja. Dard prze�y� zaw�d. Dostrzeg� w zaro�lach przeb�ysk czerwieni, a po chwili wy�oni�a si� w�a�cicielka jaskrawego beretu. Dard pogardliwie wyd�� wargi� Lotta Folley! Dessie wyrwa�a mu si� z ramion i podpe�z�a na drug� stron� sza�asu. Mia� strzelb�, jednak nie m�g� jej wycelowa�. Tak, Hew Folley by� zdrajc� i morderc�. Ale nie potrafi zabi� jego c�rki, chocia� mog�a by� tak samo okrutna i brutalna, chocia� on sam prawdopodobnie utraci wolno�� i �ycie! Korpulentna, mocno zbudowana dziewczyna w robionym na drutach berecie zatrzymywa�a si� zasapana pod ka�dym drzewem, kt�re musia�a obejrze�. Gdyby w tej chwili spojrza�a w jego stron� gdyby mia�a taki wzrok jak on� a nie mia� powodu, by w to w�tpi�. Lotta unios�a g�ow� i przez otwart�, �nie�n� przestrze� jej oczy dojrza�y napi�t� twarz Darda. Nawet si� nie poruszy�, by umkn�� jej wzrokowi. Ostatecznie siedzia� w p�cieniu sza�asu, a ona mog�a go nie zauwa�y�. Ale Lotta szeroko rozwar�a oczy i usta, kt�re wyda�y bezg�o�ny okrzyk zdziwienia. Lekko zawiedziony czeka�, �e dziewczyna zacznie krzycze�. Tylko �e Lotta ci�gle milcza�a. Na jej twarzy, kt�ra w pierwszym momencie przybra�a wyraz zdziwienia, teraz malowa�a si� jak zwykle t�pa i nieco ponura poczciwo��. Strzepn�a z przodu kurtki odrobin� �niegu, nie patrz�c w g�r� i kiedy si� odezwa�a zachrypni�tym g�osem, mo�na by�o odnie�� wra�enie, �e zwraca si� do najbli�szego drzewa. ��Ludzie Pokoju przetrz�saj� okolic�. Dard milcza�. Lotta wyd�a wargi i doda�a: � Szukaj� was. Ch�opiec wci�� milcza�. Przesta�a otrzepywa� kurtk� i przebieg�a wzrokiem drzewa i zaro�la zas�aniaj�ce star� drog�. ��M�wi�, �e tw�j brat to �mierdziel� ��mierdziel�, pogardliwa nazwa naukowca. Dard ci�gle milcza�. Ale zaskoczy�o go nast�pne pytanie. ��Dessie� nic jej si� nie sta�o? Dard nie zd��y� z�apa� dziewczynki, kt�ra prze�lizn�a si� obok niego i stan�a przed c�rk� Folleya. Lotta pogrzeba�a w kieszeni swojej torby i wyj�a paczk� owini�t� w zat�uszczon� szmat�. Nie poda�a jej Dessie, tylko ostro�nie po�o�y�a przy pniaku. ��To dla ciebie � powiedzia�a do dziewczynki, po czym odwr�ci�a si� do Darda. � Lepiej tutaj nie zostawajcie. Ojciec powiedzia� o was Ludziom Pokoju. � Zawaha�a si�. � Ojciec nie wr�ci� na noc� Dard g��boko zaczerpn�� powietrza. Czy spojrzenie, kt�rym go zmierzy�a, nie �wiadczy�o, �e ju� wie? Ale je�li wiedzia�a, co le�y w stodole � dlaczego nie skierowa�a pogoni do ich kryj�wki? Nigdy nie odnosi� si� �yczliwie do Lotty Folley. Dawno temu, kiedy obj�li to gospodarstwo, cz�sto ich odwiedza�a, obserwuj�c Kati� i Dessie z jakim� g�upkowatym zainteresowaniem. Rzadko si� odzywa�a, a to co m�wi�a, �wiadczy�o, �e poziomem umys�owym niezbyt odbiega od kretynki. My�la� o niej z pogard�, chocia� nigdy tego po sobie nie okazywa�. ��Ojciec nie wr�ci� na noc � powt�rzy�a, i Dard by� pewny, �e dziewczyna wie albo podejrzewa. Jak Lotta si� teraz zachowa? Nie m�g� jej zastrzeli� po prostu nie m�g�� Po chwili zda� sobie spraw�, �e musia�a zobaczy� i rozpozna� t� bro�. Nie m�g� sensownie wyja�ni� dlaczego ma j� ze sob�. Strzelba Folleya by�a prawdziwym skarbem i nie powinna si� znajdowa� w obcych r�kach, a ju� z pewno�ci� nie w r�kach wrog�w Folleya, dop�ki �y� jej w�a�ciciel. Dard trzyma� si� czasu przesz�ego. A wi�c Lotta dowiedzia�a si�! Co teraz zrobi? ��Ojciec by� nienawistnikiem � powiedzia�a przenosz�c wzrok na Dessie. � Lubi� wszystko psu�. � Wymawia�a te s�owa bez �adnych emocji, charakterystycznym, przyt�umionym g�osem. ��Chcia� skrzywdzi� Dessie. Chcia� j� wys�a� do obozu pracy. Powiedzia�, �e idzie do was. Dard, lepiej daj mi t� strzelb�. Kiedy znajd� j� przy ojcu, nie b�d� szuka� cz�owieka, kt�ry z ni� uciek�. ��Ale dlaczego? � krzykn�� bardziej oburzony, ni� m�g� si� spodziewa�. ��Nikt nie po�le Dessie do obozu pracy � o�wiadczy�a stanowczo. � Bardzo lubi� Dessie. Lubi�am te� jej mam�. Kiedy� zrobi�a dla mnie gr�. Tata j� znalaz� i spali�. Ty mo�esz zaopiekowa� si� Dessie. Musisz zaopiekowa� si� Dessie! � B�agalnie patrzy�a Dardowi w oczy. � Musisz j� zabra� tam, gdzie nie znajdzie jej �aden Cz�owiek Pokoju. Daj mi strzelb�, a ja j� schowam. Doprowadzony do kresu wytrzyma�o�ci Dard odpowiedzia� zgodnie z prawd�. ��Nie mo�emy jeszcze st�d i�� ��Kto� po was przychodzi? � przerwa�a mu. � To znaczy, �e ojciec mia� racj�: tw�j brat by� �mierdzielem? Dard bezwiednie skin�� g�ow�. ��W porz�dku � stwierdzi�a wzruszaj�c ramionami. � Dam wam zna�, jak zn�w przyjd�. Ale pami�taj, musisz uwa�a� na Dessie! ��B�d� uwa�a�. � Poda� jej strzelb�, a Lotta trzymaj�c j� w jednym r�ku pokaza�a le��c� na �niegu paczk�. ��Daj jej to. Spr�buj� wam przynie�� troch� wi�cej jedzenia, mo�e jeszcze dzisiaj wieczorem. Je�li oni pomy�l�, �e�cie uciekli, to sprowadz� psy z miasta. Je�li to zrobi�� � Szurn�a nog� po �niegu. Po chwili opar�a strzelb� o stare drzewo i otworzy�a torb�. R�kami w grubych r�kawicach rozwin�a gruby we�niany szal, po czym rzuci�a go dziewczynce. ��Owi� si� nim � poleci�a tonem matki czy w ostateczno�ci starszej siostry. � Zostawi�abym ci kurtk�, tylko �e oni by zauwa�yli. � Podnios�a strzelb�. � A teraz po�o�� j� tam, gdzie jest jej miejsce, i mo�e przestan� dalej szuka�. Dard w milczeniu patrzy�, jak si� oddala, wci�� nie mog�c zrozumie� jej zachowania. Czy rzeczywi�cie zaniesie strzelb� do stodo�y, mimo �e zna prawd�? I dlaczego to robi? Przykl�kn��, �eby owin�� Dessie szalem g�ow� i ramiona. Z jakiego� powodu c�rka Folleya chcia�a im pom�c i zacz�� zdawa� sobie spraw�, jak potrzebna mu by�a ta pomoc. W paczce, kt�r� zostawi�a Lotta, by�o jedzenie, jakiego od lat nie widzia� � grubo posmarowane mas�em kromki prawdziwego chleba i kawa� t�ustej wieprzowiny. Dessie czeka�a, kiedy zacznie je�� Dard, i ch�opiec tak si� najad�, �e potem tylko pow�cha� z obrzydzeniem ohydne zapasy, kt�re mieli ze sob�. Gdy zaspokoili g��d, zada� pytanie nie daj�ce mu spokoju od zaskakuj�cej rozmowy z c�rk� Folleya. ��Dessie, dobrze znasz Lott�? Dziewczynka obliza�a si�, zbieraj�c j�zykiem okruszyny. ��Lotta cz�sto do nas przychodzi�a. ��Ale nie widzia�em jej od� � Przerwa�, nie chc�c wspomina� o �mierci Katii. ��Przychodzi�a ze mn� porozmawia�, kiedy by�am na polu. My�l�, �e ba�a si� ciebie i� taty. Zawsze przynosi�a mi jakie� smako�yki. Powiedzia�a, �e kiedy� da mi sukienk� r�ow� sukienk�. Dard, bardzo chcia�abym mie� r�ow� sukienk�. Lubi� Lott� ona zawsze jest dobra� ma dobre serce. Dessie wyg�adzi�a ko�ce nowego szala. ��Ona boi si� swojego tatusia. Jest dla niej niedobry. Raz przyszed�, gdy Lotta by�a ze mn�. i bardzo si� zez�o�ci�. Uci�� no�em patyk i uderzy� j�. Powiedzia�a mi, �ebym szybko ucieka�a, i uciek�am. Dardie, to by� bardzo z�y cz�owiek. Ja te� si� go ba�am. Nie przyjdzie po nas? ��Nie! Nam�wi� Dessie, �eby zn�w zasn�a, a kiedy si� obudzi�a, wiedzia�, �e sam musi natychmiast si� zdrzemn��. Kaza� jej obserwowa� drzewa i kiedy kto� si� zjawi w pobli�u, obudzi� siebie, dodaj�c �e od tego zale�y ich �ycie. Gdy si� ockn�� z niespokojnego, pe�nego koszmar�w snu, zachodzi�o s�o�ce. Przy nim spokojnie przykucn�a Dessie z twarzyczk� obr�con� w stron� le�nego szlaku. Gdy si� uni�s� z pos�ania, spojrza�a na niego. ��Tam przed chwil� by� kr�lik. � Pokaza�a drobne �lady na �niegu. � Ale ludzi nie by�o. Dard. Czy zosta�o troch� chleba? Jestem g�odna. ��No pewnie, �e jeste�! � Wyczo�ga� si� z sza�asu, wyprostowa� zdr�twia�e ko�czyny i zacz�� rozwija� resztki prezentu od Lotty. Mimo odczuwanego g�odu Dessie jad�a powoli, jak gdyby smakowa�a ka�d� okruszyn�. Szybko zapada� zmrok, chocia� niebo by�o jeszcze pokryte czerwonymi smugami. Dzisiaj musz� tu zosta� � ale jutro? Je�eli Lotta zaniesie strzelb� do stodo�y, a poszukiwania nie ustan�, jutro uciekinierzy zn�w wyrusz� na szlak. ��Dardie, zn�w b�dzie pada� �nieg? Popatrzy� w niebo. � Chyba nie. Chcia�bym, �eby popada�. ��Dlaczego? Trudno i�� w g��bokim �niegu. ��Dlatego, �e kiedy pada �nieg, jest naprawd� cieplej � pr�bowa� wyja�ni�. � W nocy jest za zimno� � Nie ko�cz�c zdania obj�� Dessie d�ugimi ramionami i wci�gn�� do sza�asu. Dziewczynka powierci�a si�. �eby wygodniej si� usadowi�, po czym zn�w poderwa�a na r�wne nogi. ��Kto� si� zbli�a! � szepn�a ogrzewaj�c mu gor�cym oddechem policzek. R�wnie� Dard us�ysza� ciche skrzypienie st�p na zlodowacia�ym �niegu. Zacisn�� r�k� na trzonku no�a. ROZDZIA� 3 MIESZKA�CY SZCZELINY Przybysz by� niewielkiego wzrostu i Dard przewy�sza� go o ponad dziesi�� centymetr�w. Dzi�ki temu ch�opak odzyska� pewno�� siebie i wyszed� z sza�asu. Obserwowa�, jak obcy ufnie podchodzi bli�ej, jak gdyby wiedzia�, ile krok�w dzieli go od celu. O ile mo�na by�o stwierdzi� w szybko zapadaj�cym zmroku, mia� ubranie tak samo postrz�pione jak Dard. To nie by� mieszkaniec l�du ani wyw

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!