4923

Szczegóły
Tytuł 4923
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

4923 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 4923 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 4923 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

4923 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

STANIS�AW GRZESIUK NA MARGINESIE �YCIA * * * Nie jestem lekarzem, lecz od pi�tnastu lat chorym na gru�lic�. By�em dziesi�� razy w sanatorium i przeszed�em dwie operacje. Dlatego opisa� chc� �ycie gru�lik�w obserwowane z pozycji jednego z nich, z pozycji chorego. W opowiadaniach swych b�d� chcia� pokaza� codzienne �ycie chorych - tych s�abych psychicznie i tych silnych. 1 JAK SI� ZACZʣO? Umiera� na rozkaz nie mia�em ch�ci. W obozie regu�� by�o u�miercanie wi�ni�w chorych na gru�lic�. Cz�sty i silny kaszel nasuwa� mi my�l, �e dosta�em mo�e choroby p�uc. Tote� gdy w 1944 roku w Mauthausen-Gusen przeprowadzono masowe prze�wietlenie wi�ni�w - poszed� za mnie do rentgena inny wi�zie� - zdrowy - kt�remu odda�em za to dzienn� porcj� chleba. Po wyj�ciu na wolno�� zacz�a si� zabawa. Ciesz�c si� powrotem do �ycia wiele ludzi zatraci�o hamulce. Dewiz� by�o: Bawi� si� i u�ywa� �ycia. Mimo �e podejrzewa�em u siebie chorob�, zastosowa�em strusi� polityk�. Pr�ba zdrowia polega�a na tym, �e p�dzi�em biegiem na czwarte pi�tro. Zm�czony jestem? Nie. No to jestem zdrowy, bo przecie� cz�owiek chory tego nie dokona. Pierwszy raz musia�em si� obowi�zkowo prze�wietli� jesieni� 1947 roku. - Silne zaciemnienie lewego szczytu i pod lewym obojczykiem - brzmia�o orzeczenie lekarskie1. - Czy to co� powa�nego? - zapyta�em. - To da si� jeszcze zaleczy� - odpowiedzia� lekarz takim tonem, jakby chodzi�o o katar lub �upie�. - Powinien pan je�dzi� ka�dego roku na dwa-trzy miesi�ce do sanatorium, przesta� pi�, nie pali�, prowadzi� uregulowany tryb �ycia... Nie pi�, nie pali� i z ,,tych rzeczy" te� mo�e nie- to po co �y�? Czeka� na zgon? Jak mnie Niemcy nie wyko�czyli, to gru�lica tez nie da rady - dodaj� sobie ducha. - Panie doktorze - brawuruje - mia�em brata: nie pi�, nie pali�, nie lata� za dziewczynkami i... cztery lata mia�, jak umar�. A ja �yj� dwadzie�cia dziewi�� lat nie odmawiaj�c sobie tego i owego. I nie mam zamiaru umiera�. - Te rzeczy szkodz� - zapewnia� doktor, nie powiedzia� jednak ani s�owa, �eby zapisa� si� do poradni przeciwgru�liczej, nie wspomnia� te� nic o wystawieniu wniosku sanatoryjnego - a wi�c nie jest jeszcze ze mn� tak �le! Jaki� tam naciek? G�upstwo. B�d� �y� z naciekiem. Nie pierwszy, nie ostatni. I nadal jedynym sprawdzianem zdrowia by� bieg po dwa stopnie na trzecie czy czwarte pi�tro. Niczego sobie nie �a�owa�em z tych rzeczy, kt�re szkodzi�y zdrowiu. A� przysz�a wiosna 1951 roku. Nasz o�miomiesi�czny syn zachorowa� na zapalenie p�uc. Zapalenie wyleczone, ale ch�opak wci�� kaszle. Co mu jest? - zastanawia�em si�. - Mo�e koklusz? Koklusz si� nie zwi�ksza, ale i si� nie ko�czy. - Musimy ma�ego przebada� - powiadam do �ony, Po badaniach orzeczenie brzmi: naciek gru�liczy prawego p�uca. Stan powa�ny. Nale�y wys�a� dziecko do sanatorium. Rodzina i najbli�sze otoczenie ma si� prze�wietli�, kto� musi mie� otwart� gru�lic�. Tego samego dnia kilkakrotnie przeprowadza�em swoje ,,schodowe" badanie. Jak zwykle nie wykaza�o odchyle� od stanu normalnego, a wi�c jestem zdrowy. Kto wobec tego zarazi� mi dziecko? Mo�e babcia? Bywa tak, �e stara babcia ma przewlek�� gru�lic�, bawi wnuki, wnuki kolejno umieraj� na p�uca, a babcia wci�� ,,zdrowa". Posy�am babci� na prze�wietlenie. Nie jej nie brakuje. �ona? Tak samo. Musze pogna� na prze�wietlenie kilku koleg�w, kt�rzy cz�sto odwiedzali mnie w domu. Okazuje si�, �e wszyscy zdrowi. Kt� wi�c, u licha, zarazi�? - Pana jeszcze nie prze�wietlali�my - przypomina doktor. - Mnie? Po co? Przecie� jestem zdr�w. - Chod� pan, chod� pan. Nie b�dziemy si� targowa�. Tylko dla formalno�ci, �eby�my byli pewni. Prze�wietli�. Powiedzia�, �e co� jest. Zrobi� zdj�cie. Rzeczywi�cie jest. Dziury wielko�ci wi�ni w obydwu p�ucach. A wi�c ,,schodowe" badanie mnie zwiod�o. By�em oszukany przez siln� kondycj� fizyczn�, kt�r� utrzymywa�em mimo przepitej nieraz lub cz�ciej przepracowanej nocy. Oszukany wskutek tego, �e nie mia�em stan�w zm�czenia, nie poci�em si�, nie plu�em krwi�. A tu raptem: dziury w obydwu p�ucach. Jedynym objawem by� kaszel, ale mia�em go ju� w latach 1943-1945 w obozie i mia�em go bez przerwy na wolno�ci. - To od papieros�w - wmawia�em sobie i wszyscy mi przytakiwali. "No to, syneczku - pomy�la�em - zaczynamy wsp�lny start w leczeniu. Tylko �e ja ju� du�o prze�y�em, a ciebie trafi�o to na samym progu �ycia. Je�li b�dziesz cierpia� z tego powodu w przysz�o�ci, to przez nierozs�dek i nie�wiadomo�� ojca. Tak�e wskutek powierzchownego potraktowania przez lekarza, kt�ry w 1947 roku po wykryciu nacieku nie zatroszczy� si�, o pacjenta, nie pouczy�, nie pokierowa�, nie nastraszy�. Tym razem inny lekarz podszed� do przypadku z ca�� powag� i odpowiedzialno�ci�". Po tygodniu synek byt ju� w sanatorium w Otwocku, a w tydzie� po nim ja w sanatorium w Prabutach. Tak si� zacz�o. 2 WEJ�CIE W �YCIE Z Warszawy wyjecha�em nocnym poci�giem. Mimo �e na dworzec przyszed�em na godzin� przed odej�ciem, wagon by� ju� podstawiony i wszystkie siedz�ce miejsca zaj�te. Czerwiec, okres wyjazd�w na urlop nad morze. Zaj��em siedz�ce miejsce w korytarzu, niewiele jednak z niego skorzysta�em, bo �cisk i obok stoj� dwie stare zakonnice oraz jaki� starszy facet; wyba�uszy� na mnie oczy, daj�c mi zna� w ten spos�b, �e nie wypada aby m�ody facet siedzia�, a zakonnice sta�y. Ust�pi�em miejsca, ale powiedzia�em, �e jak mnie nogi zabol�, to zamienimy si�. Zakonnice jecha�y do Gda�ska, mia�y przed sob� d�u�sz� podr�, doszed�em wi�c do wniosku, �e trzeba da� im posiedzie�. Nie zna�em tej trasy, wi�c zapyta�em o Prabuty i prosi�em, �eby mi kto� obeznany z t� lini� powiedzia� wcze�niej, gdzie mam wysi���. - Pan do Prabut na urlop? - zapyta�a jedna z zakonnic. - Nie. Do sanatorium gru�liczego - odpowiedzia�em, Nie zni�a�em g�osu do szeptu, stoj�cy w pobli�u mogli mnie s�ysze�. - O, to przykre. Pan dawno choruje? - Dowiedzia�em si� o chorobie dopiero przed paru tygodniami. - To co� powa�nego? - Nie bardzo. Je�li si� gorzej nie rozchoruj�, b�dzie mi ci�ko w tym stanie umrze�. - Niech pan nie �artuje. Czy pan pr�tkuje? - Chyba tak, zarazi�em swojego ma�ego. - Z bo�� pomoc� wyleczy si� pan, i dziecko... - Szkopu� w tym, prosz� siostry, �e ja w bo�� pomoc nie wierz�... Gdybym wierzy�, nie jecha�bym do sanatorium, lecz za�atwi�bym spraw� z proboszczem swojej parafii. - Oj niech pan nie blu�ni! - upomnia�a mnie zakonnica. Od kilku chwil zaobserwowa�em ruch obok siebie. Pomale�ku, nieznacznie zacz�o si� robi� lu�niej. Zrozumia�em. Ludzie odsuwali si� z obawy, aby stoj�c przy mnie, nie zarazi� si�... Trudno. Przynajmniej stoj� swobodnie a nawet mam mo�no�� usi��� na walizce. Wtedy to zjawi�a si� my�l, �e choroba stanie si� dla mnie przyczyn� niejednej przykro�ci; �e tak jak obcy ludzie w poci�gu, odsun� si� te� i ci, kt�rych uwa�am za przyjaci�... B�d� odsuwa� si� nieznacznie i powoli, jak ci tutaj, a niekt�rzy mo�e uczyni� to nawet szybko. Ale ja jestem twardy zawodnik. Znajomo�ci przesiej� si� przez sito. Boj�cy odpadn�, a zostan� wierni przyjaciele. Postanowi�em wtedy nigdy i przed nikim nie ukrywa� swojej choroby. Nareszcie Prabuty. Jest dopiero godzina pi�ta rano. Nie �piesz�c si� wszed�em do budynku stacji. Z miejsca przywita� mnie du�y napis na przeciwleg�ych drzwiach: ,,Poczekalnia dla chorych z sanatorium w Prabutach". Bytem ju� uczulony. ,,Izolacja" - zakl��em w my�li. Zajrza�em do ,,poczekalni". Siedz� dwie osoby. - Pa�stwo tez do sanatorium? -Tak. - Podobno do sanatorium jest trzy kilometry. Ciekaw jestem, jak si� tam dostaniemy? Wyszed�em poinformowa� si� w kasie kolejowej. - Prosz� zadzwoni� do sanatorium, to przy�l� bryczk�. Czekaj�c, skracali�my sobie czas rozmow� na wsp�lny, interesuj�cy nas wszystkich temat: TBC. Moimi rozm�wcami byli: m�czyzna lat oko�o trzydziestu pi�ciu i kobieta, kt�rej na oko mo�na by�o da� trzydziestk�. Facet mizerny i wida�, �e schorowany. Babka - przy ko�ci, dobrze wygl�daj�ca. - Dawno pan choruje? - zwr�ci�a si� do mnie. - Dawno, ale si� nie leczy�em. - Pierwszy raz do sanatorium? - Pierwszy. - Pewno b�d� chcieli za�o�y� panu odm�. Ja ju� lecz� si� sze�� lat i nie da�am sobie za�o�y� odmy. - Dlaczego? - spyta�em. - Je�li lekarze w ten spos�b chc� leczy�, to przecie� wiedz�, co robi�? - Gdzie tam. Jak tylko zobacz� dziurk�, zaraz odma - t�umaczy�a mi fachowo. - Co dwa tygodnie trzeba chodzi� dope�nia�, i to przez trzy lata. �eby i�� na dope�nienie, musi si� pan na ten dzie� zwalnia� z pracy, a gdy w pracy dowiedz� si�, �e pan jest chory na gru�lic�, mo�e pan mie� trudno�ci ze strony kierownictwa i wsp�pracownik�w. Widzi pan, �mieszne to, ale prawdziwe: jak kto idzie raz na dwa lata do sanatorium, to mniejsz� na niego zwracaj� uwag�, cho�by ten cz�owiek nawet pr�tkowa�. Ale je�li zwalnia si� raz na dwa tygodnie, bo musi i�� do lekarza na dope�nienie, uwa�aj�, �e jest bardzo chory, i od takiego si� odsuwaj�. Mimo �e chory z odm� nie pr�tkuje, bo ma unieruchomione p�uco i proces jest zatrzymany. - To znaczy jednak, �e odma pomaga? - Je�li si� uda. Cz�sto okazuje si�, �e by�a nieskuteczna i dziura wy�azi z powrotem. Ale najgorsza jest przepalanka. - Musi mi pani zrobi� wyk�ad, co to jest, bo ja ze s�owem ,,przepalanka" kojarz� tylko gatunek w�dki - bagatelizowa�em mimo przykrych perspektyw na najbli�sz� przysz�o��... - Wk�uwaj� si� do klatki piersiowej i przepalaj� zrosty, miejsca, w kt�rych p�uco przyro�ni�te jest do op�ucnej. - Teraz ju� jestem m�dry, ale czy ja musz� mie� zrosty? - Ka�dy cz�owiek doros�y ma zrosty. A komplikacje? Po odmie albo po przepalance zrobi si� p�yn. P�yn po pewnym czasie zamieni si� w rop�, a jak ju� jest ropa, robi si� przetoka, to jest dziura w oskrzelach. Przetoka si� nie zlikwiduje, bo w komorze jest ropa, a ropy si� nie zlikwiduje, bo przez przetok� nast�puje w komorze infekcja. Jeszcze nie dojecha�em do sanatorium, a ju� wiem, co mnie czeka! Nie dam zrobi� odmy - klops. Dam zrobi� - to woda, ropa, przetoka i... klops Wi�c w zasadzie wszystko jedno. Zobaczymy, co b�dzie dalej. W tym punkcie instrukta�u przyszed� furman od bryczki. Kaza� nam si� za�adowa� i klip, klap, klip, klap - truchcikiem, pomale�ku, szos� przez li�ciaste lasy, gdzieniegdzie przetykane sosnami... Wreszcie bryczka zatrzyma�a si� przed budynkiem administracji. Przydzielono mnie do pokoju, w kt�rym ju� by�o dw�ch pacjent�w. Jeden by� szewcem z Bydgoszczy, drugi studentem z W�oc�awka. Po trzech dniach m�wili�my ju� sobie z W�adkiem i He�kiem po imieniu. Ordynator zapowiedzia�, �e do czasu uko�czenia bada� zaleca mi �cis�e ��ko. To znaczy zakaz wychodzenia na korytarz, do sto��wki, �wietlicy i parku w godzinach wolnych od le�akowania... Trudno. Piekielnie nie lubi� le�e�, lecz postanowi�em �ci�le stosowa� si� do zalece� lekarzy. To wbrew w�asnej naturze, kt�ra buntuje si� przeciw wszelkim rygorom kr�puj�cym moj� swobod�. Po trzech dniach lekarz o�wiadcza: - Dziury po obydwu stronach. Na stron� praw� proponuj� odm� boczn� op�ucnow�, o stronie lewej pom�wimy p�niej. - Dobrze, niech pan doktor robi odm� - odpowiedzia�em zdecydowanie. Wyszed� i po kilku minutach wr�ci� z piel�gniark�, kt�ra pcha�a przed sob� w�zek lekarski z aparatem do zak�adania odmy. - Doktorze, a czy to boli? - zapyta�em. , - Tak jak ka�dy zastrzyk, tyle tylko, �e ig�a jest troch� grubsza. - A co b�dzie z lewym p�ucem? - Tam s� du�e zrosty, kt�rych nie da si� przepali�, wi�c b�dzie pan musia� i�� do innego sanatorium, gdzie maj� chirurgi�, i zrobi� odm� chirurgiczn�, tak zwan� ,,extr�". - To mo�e mi pan wyja�ni, co to jest ,,extra"? - Wycina si� na plecach kawa�ek �ebra. W ten spos�b robi si� okienko, przez kt�re doktor dostaje si� do �rodka i odrywa op�ucn� od �eber... - Dzi�kuj�. Znam lepsze rozkosze od wycinania �eber i odrywania op�ucnych. Zaczekam. Dziura wielko�ci wi�ni. Zd��� to zrobi�, jak b�dzie wi�ksza. - A jak pan nie zd��y? - No to wysiadka... Ale my�l�, �e pochodz� jeszcze po tym g�upim �wiecie. - Mo�emy zrobi� odm� boczna i pr�bowa� przepali� zrosty. - A ile procent szansy, �e si� da przepali�? - Nie daj� �adnej szansy. - No to si� nie zgodz�. Pi��dziesi�t procent dla pana i pi��dziesi�t procent dla mnie, to jeszcze m�g�bym ryzykowa�. Tymczasem piel�gniarka przygotowa�a aparat, ig��, wacik, doktor u�o�y� mnie na boku, pomaca�, ponaciska� i... - Wk�uwam si� - powiedzia�. Po chwili ju� ig�a przesz�a przez cia�o do �rodka. - Doktorze, nic nie boli - powiedzia�em zadowolony i troch� zdziwiony. - P�niej mo�e troch� bole�, b�d� ci�gn�y zrosty, bo p�uco �ci�ni�te, a zrosty trzymaj�. - Czy mam dalej �cis�e ��ko? - zapyta�em. - Nie. Ale niech pan jeszcze pole�y trzy, cztery dni, �eby si� odma dobrze u�o�y�a. - Lekarz opu�ci� pok�j, a w chwile po nim wysz�a piel�gniarka z w�zkiem. - No, to odm� ju� mam. Teraz czekam na b�l zrost�w, wod�, rop�, przetok� i koniec. Pierwszy ma by� b�l zrost�w. Le�� i czekam, kiedy si� zacznie, a b�lu nie ma. Odm� zrobiono o godzinie dziesi�tej, a tu ju� po�udnie, popo�udniowe le�akowanie, a b�lu wci�� nie ma. Gdy do ko�ca le�akowania nic nie zabola�o, doszed�em do wniosku, �e wszyscy mnie oszukuj� i postanowi�em wyj�� do parku na spacer. Ubra�em si� i spacerkiem, powoli chodzi�em alejkami zwiedzaj�c teren. Oto weranda. - No, no - zdziwi�em si� g�o�no. - Ja bym to nazwa� stajni�. Tylko porobi� przegrody, �eby si� konie nie pokopa�y. - To prowizoryczne - powiedzia� chory, przy kt�rym si� zatrzyma�em. - Maj� budowa� nowe, ale przedtem musz� wyko�czy� pawilony. Le�e� mo�na i w pokoju. Chorych jest znacznie wi�cej ni� miejsc w sanatoriach. Ja p� roku czeka�em na miejsce... A pan? - Dwa tygodnie. - To chyba po znajomo�ci. Zrobi�o mi si� troch� g�upio. Odpowiedzia�em jednak zgodnie z prawd� �e jestem pracownikiem szpitala, w kt�rym leczono gru�lic�, �e ordynator zaj�� si� moj� spraw� i po kilku dniach zawiadomiono mnie o miejscu w sanatorium... Ale czy to by�o po znajomo�ci, czy nie, nad tym si� nie zastanawia�em. - Co to? - spyta�em. - Kto� gra na akordeonie? - A tak. Jest tu jeden m�ody ch�opak, kt�ry przywi�z� ze sob� akordeon. - Chod�my tam, pos�uchamy. W drugiej le�alni, na polowych ��kach zast�puj�cych le�aki, siedzia�a grupa m�odzie�y. Jeden z m�odych gra� na akordeonie. - Mo�e zagramy razem? - zapyta�em po przes�uchaniu kilku melodii. - Jaki pan ma instrument? - Band�ol� - odpowiedzia�em. - Jest w pawilonie, w pokoju. Pobieg�em do pokoju i po chwili wr�ci�em z band�ol�. Gdy dostraja�em si� do akordeonu, wszyscy niecierpliwie czekali, jak to nam wyjdzie w duecie. Zaproponowa�em kilka melodii, ale okaza�o si�, �e m�j kolega dopiero si� uczy gra� i zna jeszcze ma�o piosenek. - To graj pan, co si� panu podoba. Ja b�d� ci�gn�� za panem. Zagra�. Poci�gn��em za nim i wysz�o dobrze. Ju� zebra�a si� wok� nas du�a grupa chorych, gdy odezwa� si� dzwon wzywaj�cy na kolacj�. Zauwa�y�em, �e prawie wszyscy m�wi� sobie po imieniu. Tego samego dnia i ja z kilkoma najbardziej sympatycznymi ch�opakami by�em na ,,ty", a po kilku dniach zna�em ju� prawie wszystkich. Najwa�niejsze znajomo�ci zawarte tego dnia to: Henio-akordeonista, Marian i Roman. Marian jest pracownikiem sanatorium. Ma lat dwadzie�cia sze�� - od sze�ciu lat chory na gru�lic�. Dwie odmy boczne. Wygl�da �le. Oddech szybki i krotki. - Szykuje si� powoli do wysiadki - powiedzia� pewnego dnia. - Dwie odmy i nowe dziury wyskakuj�. Gdyby jedno p�uco tylko, to mogliby zrobi� plastyk�, ale jak oba dziurawe, to... - Jaka plastyka? - zapyta�em. - Bo s�owo plastyka kojarzy mi si� tylko ze sztuk�. - O, patrz! Ci dwaj to plastycy - rzek� pokazuj�c id�cych przed nami m�czyzn. - Trzech ich przyjecha�o z Instytutu Gru�licy w Gda�sku. Przypatrz si�, �e jedno ramie maja wy�sze. Wyci�li im po siedem �eber. - Czy usypiaj� przy takich operacjach? - Nie. Znieczulaj� tylko i robi� na �ywca. Jak siedem �eber, to na dwie raty, a jak wi�cej, to na trzy raty. - Tu wda� si� w szczeg�y. - Troch� to dla mnie za m�dre - odpowiedzia�em - ale niech i tak b�dzie. Mnie jeszcze plastyki nie proponuj�. Dopiero zaproponowali odm� zewn�trz-op�ucnow�. - Pod wzgl�dem operacji to taka sama cholera, jak plastyka, tyle tylko, �e nie deformuje. - Na to mam jeszcze czas - doda�em. -- Nie wiadomo - odpowiedzia� Marian, Ja te� bytem taki m�dry jak ty, a dzisiaj jest za p�no. ,,Co oni tam wiedz�", m�wi�em. Lubi� p�ywa�, a lekarze zabraniaj�. K�pa�em si� raz i drugi w jeziorze i nic mi nie by�o. Poszed�em zn�w k�pa� si� i opala� na s�o�cu. Zazi�bienie, silna gor�czka, prze�wietlenie i ju� s� dziury w drugim p�ucu. A teraz, jak widzisz zako�czy�. Po kilku dniach wsadzono go na �cis�e ��ko i do ko�ca swego pobytu odwiedza�em go w pokoju. Nast�pnego dnia lekarz dope�ni� mi odm�, a wieczorem po kolacji zn�w wyszed�em na spacer. - Przepustk� dosta� ci�ko - opowiada� Roman - i musi by� wa�ny pow�d, a jak z�api� bez przepustki, to nagana z ostrze�eniem og�oszona przez miejscowy radiow�ze�, a drugie z�apanie to karne zwolnienie. Karne zwolnienie po��czone jest z powiadomieniem instytucji, w kt�rej kuracjusz pracuje, oraz Centralnej Poradni, kt�ra przydzieli�a miejsce, i wtedy taki facet dwa lata nie otrzymuje skierowania do sanatorium, chyba �e dostanie krwotoku i potrzebna natychmiastowa pomoc. - Racja - odpowiedzia�em. - Sam lubi� wypi�. Ale jak cz�owiek idzie si� leczy�, to niech chocia� w tym czasie nie pije. Tyle ludzi czeka na miejsca w sanatoriach. - Siedzisz tu dopiero tydzie�. Zaczekaj, zobaczymy, co b�dziesz m�wi�, jak pole�ysz p� roku. Jak b�dziesz chorowa� kilka lat i nie b�dziesz widzia� �adnej poprawy, a przeciwnie, z ka�dym rokiem stan b�dzie si� pogarsza�. Jak b�dziesz �y� i nie b�dziesz widzia� przed sob� mo�liwo�ci wyleczenia i mo�liwo�ci dalszego �ycia. Mam rodzin� i jestem sam - m�wi� Roman. - Rodzina si� odsun�a. Gru�lica. W domu ma�e dzieci. Odes�ali mi ubranie i napisali, �ebym si� u nich nie pokazywa� wi�cej. Le�� ju� p� roku. Z pracy zwolnili. Dostaj� zasi�ek chorobowy. A co b�dzie dalej? Gdzie p�jd�, jak mnie wypisz� z sanatorium i sko�czy si� zasi�ek? Kto mi da je��? Kto przyjmie do pracy? Gdzie b�d� mieszka�? Czy cz�owiek nie mo�e si� w takiej sytuacji za�ama� i mimo choroby zacz�� pi�? Po tygodniu, zaraz po rannym le�akowaniu, przyszed� do mnie Roman By� bardzo przybity. - Jutro wyje�d�am - powiedzia� kr�tko. - Karnie. - Za co? - zapyta�em zdziwiony. Jest nas trzech w pokoju, zsun�li�my ��ka i grali�my w karty, w tysi�ca. Wpad� do nas dyrektor i za�atwi� kr�tko: ,,O, karty? Pan, pan i pan - jutro karnie do domu". Mo�e chce was tylko nastraszy�? Nie. By�em ju� u niego i prosi�em, �eby mnie zostawi�. Nie zgodzi� si�. Wiecie, �e nie wolno gra� w karty - powiedzia�. -I za to b�d� wyrzuca�. Pan nie mo�e by� wyj�tkiem". - Czy naprawd� nie wolno gra� w karty? - zapyta�em. - Nie wolno gra� hazardowo, na pieni�dze. Taki jeden z drugim gra pokera, denerwuje si�, a to nie idzie na zdrowie. Bywa tak, �e potrafi� w jeden wiecz�r przegra� miesi�czne pobory przes�ane im do sanatorium. Ale my z nud�w grali�my w tysi�ca, i to le��c w ��kach. - Wi�cej go prosi� nie b�d� - doda� Roman wychodz�c z pokoju. - Przed kolacj� poszed�em na le�alnie pawilonu pierwszego. W r�nych miejscach na zsuni�tych polowych ��kach, zast�puj�cych le�aki, grupy graj�cych. Wsz�dzie gry hazardowe - g��wnie poker. Zamiast pieni�dzy - zapa�ki. Ka�da zapa�ka przedstawia umown� warto�� pieni�dzy. Zapa�ki to asekuracja na wypadek z�apania przez lekarzy. Wsz�dzie napi�te, rozgor�czkowane z emocji twarze. Rano przyszed� do pokoju Marian. - Wiesz, co zrobi� Roman? - zapyta�. - Wczoraj wieczorem chlasn�� sobie �y�y na r�ku. - I co z nim? - �yje. Tylko ca�� noc go pilnowali. Szybko zauwa�yli, bo kilka chwil potem, jak poci�gn�� �yletk�, jeden z jego kumpli wr�ci� do pokoju. Gdyby przyszed� troch� p�niej, ju� by�oby po nim. - I co temu ba�wanowi strzeli�o do g�owy? - m�wi�em g�o�no. - My�li, ze jak musi wyjecha�, to ju� si� na tym �ycie ko�czy? Mieli�my rozmawia� dzisiaj z dyrektorem. - Dyrektor jest uparty - odpowiedzia� Marian. - Jak raz co� postanowi, to nie ust�pi. - Zobaczymy. Jak nie zechce ust�pi�, to b�dziemy szukali innej drogi. Po �niadaniu odwiedzi�em Romana. Le�a� blady, z zabanda�owan� r�k�, Przy ��ku siedzia�a piel�gniarka. - Co narobi�e�, baranie g�upi? - Ano, jak widzisz. Sam nie wiem, co mi do �ba strzeli�o. Nie wiedzia�em co robi�. - To widz�, �e nie wiedzia�e�, co robisz. Gdyby� wiedzia�, urz�dzi�by� si� m�drzej. Kto to widzia�, �eby robi� takie rzeczy w pokoju? W lesie, w najwi�kszych krzakach, to rozumiem. Za tydzie� mo�e by kto� przypadkiem ciebie znalaz�. A ty tak, �eby odratowali. Drugi raz jak b�dziesz, �ajzo chcia� sobie odebra� �ycie, to zr�b tak: postaraj si� o pistolet, trucizn� i mocny sznur. Wyszukaj drzewo rosn�ce nad g��boka woda. Usi�d� na ga��zi, do kt�rej przywi��esz sznur, a p�tl� za�� na szyj�. Wtedy wypij trucizn� i strzel sobie w �eb. Jak spadniesz z ga��zi, to si� dodatkowo powiesisz. A gdy przypadkiem sznur si� zerwie, to jeszcze na dole jest g��boka woda. Jak by nie by�o, w takim ustawieniu nie masz prawie �adnej szansy na uratowanie. A ty co? W pokoju sobie �y�y przecina. Oj, ty baranie, baranie... - Pijany by�e�? - zapyta�em cicho, gdy piel�gniarka na chwil� odesz�a od ��ka. - Troch� na cyku. - Po obchodzie idziemy do dyrektora. - Ma przyjecha� karetka pogotowia i przewioz� mnie do szpitala - powiedzia� Roman, gdy ju� wychodzi�em z pokoju. Po godzinie przyszed� kolega, z kt�rym mia�em i�� do dyrektora. - Wiecie, co z Romanem? - zapyta� kolega. - By�em u niego po �niadaniu - powiedzia�em. - M�wi�, ze maj� go przes�a� do szpitala. - Tak. Ju� go zabrali. Do szpitala... wariat�w - doda� po chwili. - Fiuuu! - gwizdn��em. - To takie buty? - Chod�, idziemy do telefonu i dzwonimy do MO i partii. �eby MO przeprowadzi�a dochodzenie, kto tu jest winien. Czy by�a przyczyna do natychmiastowego karnego wypisania z sanatorium, i to chorego w takim ci�kim stanie, i czy jest podstawa do przes�ania Romana do domu wariat�w. A parti� zawiadomimy, �eby wiedzieli, co si� tu dzieje, i �eby interweniowali o zatrzymanie tych dw�ch sanatorium. Po godzinie piel�gniarka zawiadomi�a tych, kt�rzy ju� ,,siedzieli na walizkach", �e wypis zosta� wstrzymany. Po pi�ciu dniach Roman wr�ci� - z tym, �e przeniesiony zostanie do innego sanatorium. - Wiecie, to jest tak - powiedzia�a do nas pani Zosia, kole�anka, kt�r� pozna�em w poczekalni dworcowej. - Gru�lik odbiera sobie �ycie w dw�ch wypadkach: gdy dowie si� pierwszy raz, �e jest chory, i gdy si� dowiaduje, �e w jego stanie zdrowia nast�pi�o raptowne pogorszenie. Jak przetrzyma wiadomo�� kilka dni, to ch�� odebrania sobie �ycia przechodzi. Cz�owiek godzi si� z sytuacja i walczy o to, �eby to g�upie �ycie gru�lika przed�u�y�. - O, patrzcie - powiedzia�a, pokazuj�c r�ce. -Gdy dowiedzia�am si�, �e mam dziury w p�ucach, przeci�am brzytw� �y�y obu r�k. Uratowali. Sze�� lat ju� min�o. �yj� i jak wida� po mnie, chyba jeszcze kilka lat po�yj�. Do wszystkiego mo�na si� przyzwyczai�. - No, powiedzmy... A wiecie, co sobie pomy�la�em? �e nasza choroba to choroba arystokratyczna. - Dlaczego? - Bo patrzcie, jakie ma wymagania: nie pracowa�, nie przem�cza� si�, dobrze si� od�ywia�, jak najwi�cej siedzie� w g�rach. Kto mo�e sobie pozwoli� na taki luksus? Tylko arystokrata. Je�li po trzech miesi�cach nie zg�osz� si� do pracy, to mnie zwolni� i wtedy nie tylko ja, ale i rodzina nie b�dzie mia�a co do ust w�o�y�. Jaki� czas jeszcze b�d� dostawa� zasi�ek chorobowy. P� roku, ale co dalej? Kto przyjmie do pracy takiego z dziurami? Nawet si� temu nie dziwi�. Ka�dy cz�owiek odpowiedzialny za instytucje chce mie� u siebie ludzi zdrowych. Jak przyjmie chorego, mo�e by� pewien, �e ten po kilku miesi�cach pracy wyskoczy mu na d�ugi czas do sanatorium. A zwolni� go nie mo�e do czasu, a� przekroczy ustawowy okres prawa do chorowania, trzy miesi�ce. I nie wiadomo, co tu gorsze. Czy przed�u�enie czasu leczenia, �eby pacjent mia� mo�no�� wr�ci� do zdrowia, czy ucieczka chorych nie wyleczonych przed up�ywem trzech miesi�cy, �eby si� stawi� do pracy - z tym, �e ludzie ci wkr�tce musz� wr�ci� do sanatorium... - Najlepiej by�oby gdyby�my wcale nie chorowali - odpowiedzia�a Zosia. - Mo�e wreszcie uczeni wynajd� jaki� lek, kt�ry radykalnie potrafi nas wyleczy�? Takich lek�w ju� wiele by�o i jeszcze wiele b�dzie. Ludzie rzucaj� si� na nowy lek, wyprzedaj� si� i p�ac� olbrzymie sumy, �eby go tylko zdoby�, A potem okazuje si�, �e lek, owszem, troch� pomaga, ale nie wyleczy kogo�, kto ju� stoi nad grobem, a w�a�nie tacy chwytaj� si� nowych lek�w jak ton�cy brzytwy. Trzeciego dnia po za�o�eniu odmy lekarz prze�wietli� mnie i powiedzia�: - Wysi�k, woda w komorze odmowej. - No i co? - zapyta�em. - B�dziemy wypompowywa�? - Zaczekamy kilka dni. Jak si� nie wessie, to spunktujemy. - A jak nie zniknie, to co b�dzie? - zapyta�em. - Ropa, przetoka i co? Koniec? - Niech pan nie my�li od razu takimi kategoriami, u wielu os�b powstaje p�yn. Czy le�a� pan po za�o�eniu odmy? - zapyta� doktor. - Nie. �azi�em. Powiedzia� pan, �eby le�e�, bo b�dzie bola�o, a �e nie bola�o, to chodzi�em po parku. - Niepotrzebnie. Trzeba by�o le�e�, �eby si� odma u�o�y�a, �eby organizm przyzwyczai� si� do nowej sytuacji. - Trzeba by�o mi to wyra�nie zaleci� - odpowiedzia�em zdenerwowany - Pan mi to powiedzia� tak, jakby pan tylko radzi�. Doktor wyszed�. ,,Powinien by� ostrzec, czym grozi chodzenie w takiej sytuacji - my�la�em. - Sk�d i od kogo mia�em o tym wiedzie�? Nikt mi nie zwr�ci� uwagi". Po kilku dniach, gdy mia�em ju� p�ynu po pach�, doktor zdecydowa� si� zrobi� punkcj�. Wzi�� pod rentgen. O��wkiem zaznaczy� doln� linie p�ynu. Posadzi� na sto�ku. Przygotowa� strzykawk� o pojemno�ci 50 cm3 oraz ig�� o �rednicy chyba 2 mm. - Znieczulic? - zapyta�. - Nie warto - odpowiedzia�em. Po co ma mnie bole� dwa razy? Raz przy znieczulaniu i drugi przy punkcji? Z g�upi� min� popatrzy�em na ig��, bo pierwszy raz mia�em dosta� tak� ig�� mi�dzy �ebra,- ale nie taki b�l ju� przechodzi�em i wytrzymywa�em to i ten wytrzymam. Postanowi�em nie drgn�� i nie skrzywi� si�, gdy b�dzie wbija� ig��. Doktor wymaca� miejsce mi�dzy �ebrami i ju� pcha ig��. Ta nie chce wchodzi�, wi�c dociska mocniej. Opieram si� o por�cz krzes�a, �eby mnie nie zepchn��, i patrz�, jak ig�a wchodzi mi mi�dzy �ebra. Doktor zak�ada strzykawk�, wci�ga w ni� p�yn i wylewa do s�oika. Zn�w zak�ada, wylewa i wreszcie koniec. - Teraz niech pan le�y �ci�le przez dwa dni - powiedzia�. - Je�li p�yn nie najdzie, to znaczy, �e mamy szcz�cie. Jeszcze musz� dope�ni� odm�, bo w boku pusto. Po dw�ch dniach prze�wietlenie wykaza�o, �e p�ynu w boku jest jeszcze wi�cej. - Nie uda�o si� - powiedzia� doktor. - B�dziemy starali si� osuszy� inaczej. Przepisz� panu wapno, do�ylnie. - Panie doktorze - zapyta�em - koledzy m�wili mi, �e podobno p�yn schodzi, gdy si� bok naciera szarym myd�em. Czy to prawda? - Czasem pomaga, ale to nie jest pewny �rodek. Powiem piel�gniarce, �eby panu przynios�a szarego myd�a, i niech pan naciera. Je�li nie pomo�e, to i nie zaszkodzi. Od tego dnia le�a�em codziennie a� do kolacji. Po kolacji wychodzi�em do parku na spacer, lecz unika�em wysi�k�w i przem�czenia. Bez przerwy czyta�em ksi��ki, �eby si� czym� zaj��. I tak wytrwa�em prawie do ko�ca pobytu w sanatorium. Przez ca�y czas nie przyj��em �adnego zaproszenia na w�dk�. Wieczorami zbierali�my si� w �wietlicy i wprawiali�my si� w zespo�owym graniu. Piel�gniarka oddzia�owa powiadomi�a wszystkich, �e: ,,W dniu dzisiejszym o godzinie dziewi�tnastej w �wietlicy dyrektor wyg�osi pogadank� dla chorych". Poszed�em. Na sali zebra�o si� kilkadziesi�t os�b. Dyrektor m�wi� o mo�liwo�ciach zaka�enia gru�lic�. Jak post�powa� w domu, �eby nie zarazi� domownik�w. Co nale�y robi�, �eby nie pog��bia� choroby, a przeciwnie, przyspieszy� wyleczenie. Wynika�o z tego, �e nic w�a�ciwie nie wolno robi� z tych rzeczy, kt�re normalnemu cz�owiekowi sprawiaj� przyjemno��. Nie wolno opala� si�, u�ywa� k�pieli rzecznych, stawowych, sadzawkowych itp. Jedyna dozwolona k�piel to w wannie, lecz woda nie mo�e by� za ch�odna, ale i nie za gor�ca. Wreszcie wytacza ,,ci�k� artyleri�": - Nie wolno pi� w�dki. Nie wolno pali�. Palenie nie jest zabronione, bo to by�aby wojna z wiatrakami, ale trzeba odzwyczaja� si� lub ograniczy� do minimum. - A jak ta reszta? - zapyta�em. - Wie pan, ,,wzgl�dem tego, co i owszem"? Czy te� nic z tych rzeczy? To ju� by�oby za przykre. Przecie� ju� tylko dla tego samego warto �y�... I czego si� �miejecie? - zwr�ci�em si� do zebranych. - Przecie� m�wi� ca�kiem powa�nie. - I ko�cz�c zdanie doda�em: - A podobno chorzy na gru�lic� s� wybitnie pobudliwi. - Moim zdaniem - m�wi� doktor - to mit, kt�ry powsta� w wyniku obserwacji �ycia sanatoryjnego. A dlaczego, to nie musz� nawet d�ub,, m�wi�. Lecz� si� tu chorzy z ma�ymi zmianami. Przebywaj� w sanatorium trzy, pi��, sze�� miesi�cy. Od godziny dziewi�tej do dwunastej le�enie, o czternastej do szesnastej le�enie, od dwudziestej pierwszej trzydzie�ci do si�dmej rano spanie, czyli wypoczynek, pi�� razy dziennie tre�ciwe posi�ki. Do tego w�asne produkty, kupione lub przys�ane z domu. Ot, i cali tajemnica. Jak kto� naprawd� chory, z temperatur�, brakiem apetytu, takiemu nic si� nie chce. Ludzie je�d�� na wczasy tylko na dwa tygodnie ko�czy� doktor - i nie wiem, dlaczego nie m�wi si� o wyj�tkowej pobudliwo�ci wczasowicz�w. Gdy doktor sko�czy�, zn�w zabra�em g�os: - A teraz mam drugie, nie mniej wa�ne pytanie: Jak to jest w�a�ciwie z tym piciem w�dki? Ka�dy doktor m�wi: "Nie wolno pi�". Zgoda. Ale ja lubi� wypi� i chcia�bym zna� prawd�, bo obserwuj�c chorych, widz�, �e wielu pije, a niekt�rzy nawet pij� du�o i nie wida�, �eby im to szkodzi�o. Rozmawia�em z takimi, kt�rzy twierdz�, �e niekt�rym w�dka pomog�a w wyleczeniu. W to nie wierz�, ale boj� si�, �e mog� popija� wtedy, kiedy to b�dzie jak najbardziej niewskazane. - Ustawiamy spraw� tak - odpowiedzia� doktor - �e w�dki pi� nie wolno. Ale m�wi�c szczerze, wypicie od czasu do czasu 100-150 gram�w nie zaszkodzi. Nie wolno natomiast wypi� nawet piwa, je�li w plwocinie poka�� si� najmniejsze chocia�by �y�ki krwi. Alkohol rozszerza naczynia krwiono�ne i wtedy mo�e nast�pi� krwotok. - O, tak postawiona sprawa to mi si� podoba-zawo�a�em z uznaniem. Teraz wiem, czego si� trzyma�. Ju� przebywam w sanatorium dwa i p� miesi�ca. Le��, czytam, od�ywiam si� po kolacji spacer i lulu. Oto moje codzienne �ycie. Mimo takiego cnotliwego �ycia p�yn w boku utrzymuje si�. Koledzy doradzaj� streptomycyn�, ale jest jej ma�o i nie ka�dy mo�e otrzyma�. - Jak b�d� brali plwocin� do analizy - namawia� Marian - to przyjd� do mnie, napluj�, b�dziesz mia� wtedy pr�tk�w do cholery i przydziel� strepto. - A po co mi strepto, jak za dwa tygodnie koniec kuracji? D�u�ej nie b�d� siedzia�, bo mog� zwolni� z pracy. Nie wiem tylko, co robi� na ten p�yn. Widzisz, jaki jestem grzeczny - i... nic. - Zna�em wypadek - m�wi Marian - �e facet, kt�ry mia� ju� rok p�yn w boku, musia� pojecha� siedem kilometr�w w czasie mrozu na rowerze. Jecha�, zm�czy� si�, spoci� i poczu�, �e go boli w boku. Nast�pnego dnia poszed� na prze�wietlenie, �eby sprawdzi�, co mu jest. Okaza�o si�, �e komora sucha, a p�uco trze po �ebrach i dlatego boli. I zgadnij teraz, jak nale�y post�powa�. Nast�pnego dnia postanowili�my wypi� w czterech buteleczk� wina. Po Wypiciu kupili�my jeszcze cztery i pili�my w krzakach, ka�dy ze swojej butelki. - Idziemy do knajpy - da� has�o jeden z nas. Po wypiciu wina nikomu nie musia�o si� powtarza� tego dwa razy. Wyszli�my przez dziur� w ogrodzeniu i unikaj�c spotkania z pracownikami sanatorium znale�li�my si� wreszcie w knajpie. Okaza�o si�, �e personel jest wyszkolony i zna swoj� klientel�. Gdy po wej�ciu na sal� g��wn� rozgl�dali�my si�, czy nie ma kogo "tryfnego", podszed� kelner. - Panowie z sanatorium? - zapyta� po cichu. - To prosz� za mn�, tu jest taki ma�y pokoik, nikt was nie b�dzie widzia�. W pokoiku by�y dwa stoliki, a przy jednym siedzia�o pi�ciu go�ci z sanatorium, - kt�rych z widzenia zna�em. Byli ju� dobrze na gazie. Posiedzieli jeszcze p� godziny, wyszli . i w pokoju zosta�a tylko nasza czw�rka. Na stole literek i zagrycha. Wypili�my. Zap�acili�my. Poprosili�my jeszcze �wiarteczk�. Sta�a ju� na stole, gdy wpad� kelner wo�aj�c: - Dyrektor na sali. Sprawdza, kto jest z sanatorium. Skaczcie przez okno. Szybko wypili�my nalan� ju� w kieliszki w�dk� i kolejno, przez okno, kt�re wychodzi�o na ty�y budynku, wydostali�my si� na podw�rze, a st�d chy�kiem w pole i �cie�kami wzd�u� szosy do sanatorium. Odetchn�li�my z ulg�, gdy ju� znale�li�my si� w parku. - To nam pop�dzi� kota - powiedzia�em. - Kt�ry jutro idzie do knajpy? Trzeba zap�aci� za ostatni� �wiartk� i da� kelnerowi kilka z�otych za ostrze�enie. Okaza�o si�, �e tych pi�ciu, kt�rzy wyszli wcze�niej, z�apa� dyrektor na drodze i nast�pnego dnia przez miejscowy radiow�ze� og�oszono ich nazwiska, �e za samowolne opuszczenie sanatorium i picie w�dki otrzymuj� nagan� z ostrze�eniem. Nast�pna wpadka to wyjazd do domu. Nam si� uda�o. Mia�em rozmow� z ordynatorem. Zapyta�em, czy mog� si� wypisa�. - Nie, stan pana zdrowia jest taki, �e powinien pan jeszcze kilka miesi�cy przebywa� w sanatorium. - Jak d�ugo? - To si� nie da przewidzie�. Powinien pan zgodzi� si� na operacj�. - I co dalej? - zapyta�em. - Ko�cz� mi si� trzy miesi�ce leczenia Instytucja mo�e mnie zwolni�. Kto da je�� rodzinie? Dwoje dzieciak�w stara matka, �ona i ja... Popracuj� troch� i zn�w p�jd� do sanatorium. za jednym zamachem nie mog�. Niech mnie pan wypisze - doda�em. - Wypisz� pana - odpowiedzia� doktor - ale dalszego zwolnienia nie dam, bo to panu nic nie pomo�e. Powinien pan tu le�e�. Kilka os�b wypisanych tego dnia odwieziono wozem na stacj�. Mia�em. dwie godziny czasu do odjazdu poci�gu, wi�c walizk� odda�em do przechowalni, a sam poszed�em do knajpy. W Warszawie, zamiast do domu, poszed�em do knajpy, w kt�rej grali koledzy w orkiestrze, i do domu trafi�em ju� dobrze pijany. Nast�pnego dnia je�dzi�em du�o po mie�cie. Gniot�em i trz�s�em si� w tramwajach i trolejbusach i tylko s�ucha�em, jak mi p�yn chlupie w boku. Wieczorem zn�w popi�em. I tak przez cztery dni. Jak desperat, kt�remu ju� wszystko jedno. Pi�tego dnia zg�osi�em si� do poradni. Ciekawe, jak te� sobie dogodzi�em... Lekarz wezwa� na prze�wietlenie kilka os�b r�wnocze�nie. - Ma pan na dnie komory troszk� p�ynu, tak z kieliszek - powiedzia� do pacjenta stoj�cego pod rentgenem. - To niewiele, doktorze - odezwa�em si�. - Za chwil� zobaczy pan jezioro... - Nie ma pan ani kropli p�ynu - o�wiadczy� mi lekarz po prze�wietleniu. - Dope�nimy, �eby p�uco nie podrasta�o. Zamilk�em z wra�enia. Wi�c jak to jest? Le�a�em trzy miesi�ce i �adna si�a lekarska nie umia�a zlikwidowa� p�ynu w p�ucach: A teraz, po czterech dniach intensywnego �ycia, po pijatykach - nie mam p�ynu? Sekret tego procesu pozna�em znacznie p�niej. Teraz jednak z owej niespodzianki wysnu�em tego rodzaju wnioski, �e niewiele brakowa�o, abym nieznajomo�� zagadnienia przyp�aci� �yciem. Podj��em wi�c normalny tryb �ycia. I oto jestem zn�w jak gdyby tamtym z poci�gu, w drodze do sanatorium. Nie ukrywam swojej choroby, a ludzie odsuwaj� si�. Jedni nieznacznie, pomale�ku, inni szybko i zdecydowanie. Robi si� ko�o mnie lu�no. Oto dwie rodziny, z kt�rymi �y�em w przyja�ni. Odwiedzali�my si� cz�sto nawzajem. Po powrocie z sanatorium by�em u nich kilkakrotnie. I oni przyjmowali moje zaproszenia, lecz - nie przychodzili..: Zrozumia�em. Przesta�em tam chodzi�. Oni te� nie dali wi�cej znaku �ycia. Kiedy� kolega poprosi�, �eby zaj�� w odwiedziny. Gdy zbli�a�em si�, spostrzeg�em w jego mieszkaniu kogo� w otwartym oknie - znik� na m�j widok. Dzwoni�em kilka razy, lecz drzwi nie otworzono. Inny kolega zaprosi� mnie do siebie na niedziel� z ca�� rodzin�. Gdy przyszli�my o um�wionej porze, nie by�o nikogo. To nie koledzy odsuwali si�. Decydowa�y ich �ony, w obawie, �e obecno�� moja mo�e spowodowa� zara�enie gru�lic� rodziny. Gdy jad� tramwajem, a w pobli�u znajduje si� kto� z ma�ym dzieckiem - przesuwam si�, �eby by� jak najdalej. Mam �wiadomo�� swojego stanu zdrowia i post�puj� tak, by unika� zaka�enia otoczenia. �wiadomo��, niestety, nie os�abia przykrego prze�ywania takich sytuacji. Nieraz te� przesadza si� w ostro�no�ci i izoluje chorych ujawniaj�cych si�, kt�rzy racjonalnie post�puj�c nie nara�aj� zdrowia otocznia. Nie ulegaj� natomiast izolacji ci, kt�rzy ukrywaj� swoj� chorob�. To fakt pospolity, �e w otoczeniu znajduje si� wielu chorych, o kt�rych chorobie koledzy dowiaduj� si� dopiero wtedy, gdy ju� sami id� do poradni ;,G". Jednym s�owem sytuacja gru�lik�w w spo�ecze�stwie to nie byle jaki problem. Ale ja jestem twardy zawodnik... Od powrotu z sanatorium wiele lat b�d� chodzi� do poradni dope�nia� odmy. Nieraz jeszcze b�d� w sanatorium. Je�li utraci�em te i owe znajomo�ci, to wiem, �e odpadli ludzie s�abi charakterem. Przy mnie pozostali tylko wypr�bowani przyjaciele. Wkr�tce liczba ich si� powi�kszy o nowych, poznanych w sanatoriach. ��czy� nas b�dzie wsp�lna dola. Wsp�lna droga. Tak to jeszcze raz "wszed�em w �ycie". Nie jestem ju� nowicjuszem, fachowy gru�lik ze mnie. 3 FACHOWY GRU�LIK P� roku by�em w domu. Pracowa�em normalnie, bez zwolnie�. Ju� si� przyzwyczai�em do swojej choroby, nie wyprowadza mnie z r�wnowagi. Wiem, �e picie szkodzi, ale w ascetyzm nie popad�em. Regularnie chodz� do poradni dope�nia� odm�. Syn jeszcze w sanatorium, to ju� dziewi�� miesi�cy. Na mnie kolej do Zakopanego. Do wyjazdu zdopingowa�o mnie krwioplucie. Kilku koleg�w przysz�o po�egna� mnie i �yczy� zdrowia. Po kole�e�sku. z alkoholem... Zakopane. Dwa dni w sanatorium przej�ciowym, tu rozdzielano przyby�ych po innych sanatoriach. W du�ej sali by�o nas dwunastu. Niekt�rzy ju� czekali na miejsce kilka dni. �cis�e le�enie nie obowi�zywa�o. Po kolacji zacz�a si� rozmowa. Chorzy, jak zwykle, zaj�ci sob�. Czytaj�c gazet�, przys�uchuj� si�. - Co panu jest? - Ma�y naciek w prawym szczycie - ale to nic wielkiego, to si� szybko zlikwiduje. - A pan bardzo chory? - Nic mi w�a�ciwie nie jest, przys�ali mnie tylko na przebadanie. Z drugiej strony sali dochodzi podobna rozmowa: - Pan od dawna choruje? - Sze�� lat. Ale ju� wszystko w porz�dku. Przyjecha�em tylko troch� wypocz��. - A co u pana? - Jamka wielko�ci pestki wi�ni, ale ju� si� likwiduje... pomy�la�em: "Gdyby was prze�wietli�, okaza�oby si�, �e to dziury, przez kt�re przejdzie kot z podniesionym ogonem... Czego si� wstydzicie, kogo si� wstydzicie?" Widz�, �e ukrywanie faktycznego stanu zdrowia tak im wesz�o w krew, �e zaczynaj� sami wierzy� w to, co m�wi� innym. Nast�pnego dnia rano zadzwoni�em do swojego przyjaciela jeszcze z obozu, kt�ry by� wicedyrektorem w Dyrekcji Zespo�u Sanatori�w: - Jestem w sanatorium przej�ciowym. Zabierz mnie st�d, gdzie chcesz, ale ju� chcia�bym si� gdzie� na sta�e ulokowa�. Jestem tu od wczoraj i mam do��. - Za�atwi� ci skierowanie do ,,Akademickiego" - powiedzia� kolega. - Z m�odzie�� b�dziesz si� czu� dobrze. - Niech b�dzie "Akademickie". Sanitarka zabra�a trzy osoby, w�r�d nas jedn� m�od� kobiet�. Wysadzili nas na drodze, musieli�my dra�owa� z walizkami piechot�. Dojazd zawali� �nieg, nie mo�na by�o jecha� dalej, bo na drodze ugrz�z� w�z ci�arowy, nie da�oby si� go omin�� ani zawr�ci�. By�a jeszcze pora rannego le�akowania, gdy zbli�ali�my si� do budynku sanatoryjnego. Kto� wyjrza� przez por�cz werandy, krzykn�� i po chwili. przy balustradach na czterech pi�trach ukaza�o si� mn�stwo postaci machaj�cych kocami, poduszkami i gazetami. Wszyscy wo�aj� co�, pozdrawiaj� i zapraszaj� do siebie. "Weso�e towarzystwo - pomy�la�em. - Witaj� jak starych znajomych". Po za�atwieniu formalno�ci otrzyma�em miejsce na oddziale na czwartym pi�trze. Piel�gniarka zaprowadzi�a mnie do pokoju i pokaza�a, na kt�rym ��ku mam le�e�. Z czterech ��ek tylko jedno by�o zaj�te. Jako ,;stary wyjadacz" przywita�em si� z s�siadem jak ze znajomym. - A� trzy ��ka wolne? - Nie, dw�ch jest na werandzie. Dochodzi dwunasta, wi�c za kilka minut b�d�. - Czy rygory s� ostre? Wolno wychodzi� na miasto? - Wolno wychodzi�, ale w stron� miasta tylko do mostku. Jak z�api� W mie�cie, robi� awantur�, ale kto tam b�dzie �apa�... �eby tylko si� nie Sp�ni�, to nikogo nie obchodzi, gdzie kto idzie w czasie wolnym od le�akowania. Do pokoju wesz�o dw�ch m�odych ch�opak�w. Roze�miani, z zar�owionymi od mro�nego powietrza twarzami. Przywitali�my si�, a po chwili, gdy kilku innych wesz�o obejrze� nowego, przedstawili mnie: "Nasz nowy kolega". "M�wili sobie "ty" i tytko ja jeden by�em "pan". Przypuszczaj�c, �e przyczyn� tego mo�e by� r�nica wieku, wieczorem zaproponowa�em, kolegom z pokoju, �eby�my sobie m�wili po imieniu. - O, nie! - zaprotestowali. - Nie mo�na. Dopiero po chrzcie. Postaramy si� szybko zrobi� chrzest. - Jaki chrzest? - Sanatoryjny. Kto si� nie pozwoli ochrzci�, z tym jeste�my na "pan". Ka�dy z nas ma sanatoryjne imi�. Po po�udniu przyszed� na oddzia� jeszcze jeden nowy. Pojutrze chrzciny. Przez ten czas musimy si� z sob� bli�ej pozna�. Trzeciego dnia po �niadaniu zapowiedziano chrzest. Na oddziale brak by�o �piwor�w, wi�c dla mnie i drugiego nowego po�yczono od tych, kt�rzy mieli podwy�szon� temperatur� i doktor zabroni� im wychodzi� na werand�. Nasze le�aki ustawiono na �rodku werandy, przodem do wszystkich weranduj�cych. - Kogo wybieramy na przewodnicz�cego? Na sekretarza? Odby�o si� g�osowanie. Przewodnicz�cy zacz�� uroczysto�� przem�wieniem: - Ka�dy nowo przyby�y na Czwart� Wysok� Werand� na w�asne �yczenie mo�e zosta� ochrzczony i sta� si� cz�onkiem rzeczywistym Werandy. Do chwili chrztu nowo przyby�y jest "Struclem" lub inaczej "Noworodkiem". Cz�onkowie Werandy nazywaj� nowego tym mianem, natomiast nowi pacjent obowi�zany jest zwraca� si� per: "Wysoka Werando". Obrz�d chrztu ma dwa zasadnicze cele: sprawdzi� poziom intelektualny "Noworodka" oraz jego poczucie humoru. Dlatego chrzest sk�ada sil z dw�ch cz�ci: powa�nej i humorystycznej. Kto podda si� ceremonii chrztu, ma prawo m�wi� "ty" wszystkim kolegom i kole�ankom w sanatorium. Wolno us�ugiwa� ci�ko chorym kolegom: goli�, poda� basen, umy� itp. Za chwil� zaczynamy. Sekretarz przygotuje papier, o��wek i b�dzie zapisywa� odpowiedzi. - Dodam jeszcze - m�wi� przewodnicz�cy - �e w razie z�ej oceny "Noworodek" obowi�zany jest podci�gn�� si� w nauce w czasie pobytu w sanatorium. "Noworodku", prosz� powiedzie� �yciorys. - Urodzi�em si� dnia...-zacz��em, ale przewodnicz�cy przerwa� mi. - Przepraszam! Chwileczk�! - A czy "Noworodek" wie, po co si� urodzi�? - Urodzi�em si� po to, �eby doczeka� tej chwili, kiedy przyjad� do Zakopanego i poznam Wysok� Werand�... Z �yciorysu kolegi dowiedzia�em si�, �e jest studentem trzeciego roku politechniki i jest to jego pierwszy pobyt w sanatorium. Po om�wieniu �yciorys�w zadawano pytania. Pytania by�y r�ne. Na przyk�ad: Dlaczego �nieg jest bia�y? Co to jest triangulacja? Pytano z geografii, polityki, historii i co tylko kto potrafi� wymy�li�. - Co to jest pindyrynda? - Nie wiem - odpowiedzia� kolega. - Ubli�aj�ce przezwisko! - rzuci�em, pewny, �e zgad�em. - Pindyrynda jest zio�em leczniczym. Jeden z koleg�w otrzyma� pseudonim "Pindyrynda", bo dotychczas tylko jemu uda�o si� na to pytanie odpowiedzie� prawid�owo - wyja�ni� egzaminator. Przewodnicz�cy pyta� jednego i drugiego kandydata, czym interesujemy si� szczeg�lnie: sportem, muzyk�, geografi� czy mo�e jak�� inn� dziedzin� �ycia? Kolega odrzek�: Poezj�. Ja - polityk�. Teraz maglowali nas tylko z tych dziedzin. Potem przeszli do cz�ci humorystycznej. Chrzest zbli�a� si� do ko�ca. - Prosz� proponowa� imiona dla kandydat�w! - Przeg�osowano dla mnie pseudonim "Piekutoszczak". Kolega dosta� imi� "Roleta" z powodu �adnej faluj�cej czupryny. - Czym chce by� chrzczony "Piekutoszczak"? - zapyta� przewodnicz�cy. - Winem czy wod�? - Spirytusem - odpowiedzia�em machinalnie. - A "Roleta" czym chce by� chrzczony? Winem czy wod�? Wod� - odpowiedzia� poeta. - Je�li winem - to po butelce wina funduje nam kandydat, a je�li wod�, to wiadro wady do ��ka dla kandydata - rozstrzygn�� po Salomonowemu przewodnicz�cy. Wybrano wino. Teraz sekretarz przeprowadzi� kandydat�w przez ca�� werand� i ka�dy przy podaniu r�ki przedstawi� si� nadanym mu na "chrzcie" "imieniem", a Wi�c: "Raczek", "Pindyrynda" itp. Gdy prezentacja zosta�a zako�czona, by�a godzina dwunasta, koniec le�akowania, poszli�my na oddzia� kobiecy i przedstawiono nas w kolejnych pokojach. A wi�c jestem "ochrzczony" i przyj�ty do spo�eczno�ci sanatoryjnej. Przeprowadzono mi ju� badania. Raz na dwa tygodnie dope�niam odmy po prawej stronie. Po lewej ordynator proponuje odm� chirurgiczn�. - Mam jeszcze czas - odpowiadam jak zwykle. - Ma pan dzieci? - pyta doktor. - Mam dwoje. - Pan pr�tkuje, zaka�a pan otoczenie. Ja nie obawiam si� kontaktu z panem, ale nie zgodzi�bym si� na przyk�ad, aby przebywa� pan z moimi dzie�mi. Czy pan my�li, �e pana dzieci s� inne ni� moje? Nie zgodzi si� pan, to trudno. Potrzymamy dwa miesi�ce, bo na taki okres ma pan skierowanie. i wr�ci pan z chorob� do rodziny i otoczenia. P�niej pan b�dzie �a�owa�, �e mnie nie pos�ucha�. Mam ju� du�o do�wiadcze� i wiem, jak si� przewa�nie takie sprawy ko�cz�. Nast�puj� przerzuty na inne cz�ci p�uca oraz na drugie p�uco i wtedy ju� pacjent nie nadaje si� do �adnego zabiegu. Powtarzam z uporem: - Zaczekam jeszcze z operacj�. Przez dwa miesi�ce pobytu w sanatorium przechodzi�em kuracj� tylko klimatyczn�, bez �adnych lek�w. Werandowanie przed po�udniem i po po�udniu. Le��c patrzyli�my: krzy� na szczycie Giewontu, du�a i ma�a skocznia, kolejka linowa widoczna w pogodne dni. Z tej odleg�o�ci ludzie na skoczniach wygl�dali jak robaczki: czarne punkciki na bia�ym tle �niegu. Oto jaki� facet powoli wspina si� do gary. Ju� jest na g�rze-zjazd. Wida� punkt b�yskawicznie sun�cy w d�. - Pr�g! - wo�aj� wszyscy na werandzie. - Przewr�ci� si� - dodaj� po chwili. Wida�, jak si� podnosi, pnie do g�ry i zn�w... - Uparty go��! - m�wimy. - Jak on si� musi czu� po tylu upadkach, a jednak... Zarz�dzeniem wewn�trznym zabroniono w sanatorium prowadzenia rozm�w na tematy chor�b i leczenia. Gdy tylko kt�ry co� powie na tery temat, podnosi si� krzyk: - Odsu�my, si� od niego, bo on chory na gru�lic�, mo�e nas zarazi� -i wszyscy uciekaj� ze �miechem. Wprowadzili�my te� zakaz przeklinania. Kto pos�u�y si� "zagranicznym" s�owem, p�aci z�ot�wk� kary. Recydywista, kt�ry ju� wp�aci� dziesi�� z�otych, raz sobie mo�e ul�y� gratis... Pewnego dnia wpad� do naszego pokoju kolega m�wi�c: - Ch�opaki, w naszym pokoju mamy "noworodka". Przyszed� dzisiaj. Pierwszy raz w sanatorium. B�dziemy bada�? - zapyta�, zwracaj�c si� do kolegi "Toto". - Dowiedzieli�cie si� ju�, co mu jest? - Ma dziur� wielko�ci wi�ni z prawej strony. - Zapytaj "Pomidorka". Je�eli p�jdzie ze mn�, to mo�emy bada�. "Toto" by�-po studiach medycznych, lecz jeszcze bez dyplomu. "Pomidorek" to studentka medycyny. - Kiedy badamy? - pyta kolega. - Po kolacji. - Musz� zobaczy�, jak b�dziesz bada� - m�wi�. - Cz�sto tak badacie? - Tylko nowych. Ciebie te� mieli�my ochot� bada�, ale po�apali�my si�, �e jeste� ju� stary wyjadacz sanatoryjny i �e z tob� ten numer nie przejdzie. Po dziesi�ciu minutach do pokoju, bez pukania, weszli "lekarz" i "piel�gniarka". Szybko zgasi�em papierosa, a "Toto" powa�nie powiedzia�: - Prosz� pana, ja ju� chyba trzeci raz widz� pana z papierosem w pokoju. Je�li jeszcze raz z�api� pana z papierosem, zamelduj� dyrektorowi. - Ju� wi�cej nie b�d�, panie doktorze - odpowiedzia�em z powag�. Obejrza� karty przy ��kach i popatrzy� na obecnych. - Pan si� rozbierze, zbadam pana - powiedzia�, zwracaj�c si� do jednego ze starych mieszka�c�w pokoju. Ten si� szybko rozebra�, "Toto" go zbada�, os�ucha� i poleci� przyj�� do gabinetu za p� godziny na dope�nienie odmy. - Pan jest nowym pacjentem, prawda? - zwr�ci� si� teraz do nowego, gdy poprzedni ju� si� ubiera�. - Prosz� si� rozebra�, pana te� zbadam. -- Ma pan dziur� w prawym p�ucu, prawda? W szczycie. - Tak, panie doktorze. - To prosz� teraz oddycha� tylko prawym p�ucem. - Jak to, panie doktorze? - Zwyczajnie. Prosz� zamkn�� usta, zacisn�� palcem lew� dziurk� nosa i teraz g��boko oddycha�. Go�� popatrzy� zdziwiony, ale zatka� nos i m�czy si� oddychaniem tylko jedn� stron� nosa, a "Toto" os�uchuje go z powag�. - Panie doktorze, mnie co� boli w boku. - Zaraz zbadamy. Prosz� opu�ci� spodnie i po�o�y� si� na ��ku. Pacjent opu�ci� spodnie poni�ej p�pka. - Ni�ej, prosz�, ni�ej... Teraz "lekarz" powiedzia� co� po �acinie do "piel�gniarki". Ta zn�w co� zapisa�a w notesie, wysz�a i wr�ci�a nios�c buteleczk� z lekarstwem i pude�eczko, w kt�rym, jak si� okaza�o, by�y czopki. Lekarstwo to stary tran, kt�ry sta� na werandzie w du�ej butelce, a czopki koledzy zrobili z chleba i posypali proszkiem do czyszczenia z�b�w. - Siostra zaraz natrze paru bok - m�wi "doktor" - a czopki b�dzie pan zak�ada� przez ca�� noc co dwie gadziny jeden! Po u�yciu czopka prosz� le�e� przez p� godziny na brzuchu, nie rusza� si� i nie kas�a�... - M�wi�c to pisa� w bloku "piel�gniarki" recept�, a ona w t

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!