5478

Szczegóły
Tytuł 5478
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

5478 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 5478 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 5478 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

5478 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Sara Serce Lasu To ju� wszyscy ludzie z zamku? -Tak, Panie - wojownik ubrany w czarn� sk�r� sk�oni� si� z szacunkiem przed ros�ym bia�ow�osym elfem. -Id� po mojego brata. Chc� �eby im si� przyjrza�. -Tak Panie! �o�nierz wr�ci� chwil� p�niej z m�odym ch�opakiem ubranym w czarny szeroki p�aszcz. Elf mia� r�wnie jasne w�osy jak jego brat, lecz w zielonkawych oczach brak by�o blasku. Gdy wszed� na dziedziniec spojrzenia wszystkich elf�w natychmiast skupi�y si� na nim. Pochylili z szacunkiem g�owy. -Leeyane... - Przyw�dca elf�w podszed� do brata i po�o�y� d�o� na jego ramieniu. Drug� r�k� wskaza�a na niewielk� grupk� je�c�w skupion� po �rodku dziedzi�ca. - Sp�jrz to s� wszyscy ludzie z zamku Shaness. Wszyscy, kt�rzy prze�yli. Masz teraz okazje... Mo�e w�r�d nich znajdziesz �wiat�o. Reszta umrze. Tak jak nasz brat - w jego g�osie nie by�o cienia wahania. Gdy Leeyane w milczeniu odwr�ci� g�ow� i przymkn�� oczy Tashe pu�ci� go i podszed� do ciemnow�osej m�odej kobiety. -A wi�c dobrze... Mo�e to ci pomo�e - chwyci� dziewczyn� za warkocz. Krzykn�a przera�ona i spr�bowa�a si� wyrwa�. Elf za�mia� si� tylko. Wyci�gn�� d�ugi sztylet i poder�n�� jej gard�o. -Nie!!! - bli�niaczo podobny do niej m�czyzna zerwa� si� z ziemi i mimo zwi�zanych r�k rzuci� si� na elfa. Jego atak odni�s� tylko jeden skutek. Zosta� b�yskawicznie uwi�ziony w silnym u�cisku r�k elfa, a zakrwawiony n� dotkn�� jego szyi. Dotychczas nieruchomy Leeyane zrobi� krok w stron� brata. Elf spojrza� na niego bystro. Dostrzeg� iskierki gniewu w spojrzeniu ch�opaka. Zmru�y� oczy. -Spodoba� ci si� ten cz�owieczek, Leeyane? Dobrze... A wi�c b�dzie nale�a� do ciebie - pchn�� m�czyzn� do n�g brata. Jaki� elf natychmiast go pochwyci� i przytrzyma� na miejscu. - Lecz je�li mu si� nie uda prze�y� do jutra nie miej do mnie o to �alu. Nie s�dz� �eby on by� w�a�ciwym wyborem... -B�d� przekl�ty, Tashe! - krzykn�� naraz m�czyzna pr�buj�c wyrwa� si� elfiemu wojownikowi. - Niech ci� piek�o poch�onie za krzywd�, jak� wyrz�dzi�e� mojej rodzinie! Elf spojrza� na niego z zainteresowaniem. -Wi�c znasz moje imi�? Kim jeste�?! -�eby� nigdy nie m�g� zasn�� spokojnie, ty elfia przyb��do! �eby� nigdy nie zazna� spokoju! Jak mog�e� zabi� moj� siostr�?! Elf spojrza� na niego bez gniewu czy urazy. Spokojnie podszed� do przera�onej, mo�e dziesi�cioletniej dziewczynki i jednym szarpni�ciem postawi� ja na nogi. Na jego wargach pojawi� si� u�miech, gdy powoli wbija� sztylet w jej brzuch. Dziecko zacharcza�o kr�tko, z jej ust pop�yn�a str�ka krwi. Gdy wyci�gn�� ostrze i pu�ci� jej w�osy, bezw�adnie osun�a si� na ziemi�. Jaka� kobieta zaszlocha�a bezg�o�nie zbyt wstrz��ni�ta, aby nawet g�o�niej zap�aka�. -A wi�c jak si� nazywasz? - Tashe badawczo popatrzy� na bladego m�czyzn�. -Yeneth... Yeneth Shanveress... Tashe za�mia� si�. -Najm�odszy syn Pana na Shaness! Leeyane, braciszku, masz doskona�y gust - u�miechn�� si� do elfa, kt�ry bez drgni�cia powieki wytrzyma� jego wzrok. Yeneth popatrzy� na m�odego elfa. Leeyane, od chwili gdy przyszed�, nawet na moment nie zmieni� wyrazu twarzy. Beznami�tnie patrzy� na �mier� wok� siebie. Yeneth zadr�a�. Co znaczy�y s�owa Tashe, �e odt�d b�dzie nale�a� do niego? -No dobrze. A teraz zako�czmy ju� t� spraw� - wytar� sztylet o ubranie najbli�szego je�ca i schowa� go do pochwy. Skin�� na dw�ch �o�nierzy. - Zabijcie reszt�!. Stan�� obok Leeyane i delikatnie poklepa� brata po ramieniu. -Jeste� zadowolony? - spyta�, gdy �o�nierze zacz�li zabija� je�c�w. - Nie odwracaj wzroku. Przecie� ja to wszystko robi� dla ciebie. Za �mier�... - nie doko�czy� gdy� naraz Leeyane przymkn�� oczy i bezw�adnie osun�� si� na ziemie. -Cholera! - zakl�� cicho Tashe b�yskawicznie pochylaj�c si� nad bratem. - Zabierzcie go st�d... - poleci� stoj�cym obok wojownikom. - Niech Kap�anki si� nim zajm�! Gdy znikn� li w g��bi zamku Tashe spojrza� z niech�ci� na Yenetha. -A ty cz�owieku patrz jak umieraj� ci, kt�rych znasz! - skin�� na wojownika, kt�ry z�apa� ciemne w�osy m�czyzny i skierowa� jego g�ow� w stron� je�c�w. Yeneth zacisn�� z�by. Z ca�ych si� stara� si� nie okaza� b�lu i rozpaczy jakie czu�. Mia� ochot� zabi� wszystkie elfy na Kesrenn. A w szczeg�lno�ci tych wszystkich, kt�rzy zniszczyli �ycie jego rodziny. Jednak by� bezsilny. Wkr�tce szare kamienie zamkowego dziedzi�ca sp�yn�y krwi�. -Chod�my st�d - Tashe chwyci� Yenetha za potargane w�osy. M�ody m�czyzna z nienawi�ci� popatrzy� na elfa. Tashe za�mia� si� tylko. -Podoba mi si� tw�j wzrok. Naprawd�... Obiecuj� ci, �e b�dziemy si� dobrze bawi� przez najbli�sze godziny. Uczucia wype�niaj�ce serce Yenetha zmieni�y si� pod wp�ywem jego s��w. Gor�czkowe przera�enie i gniew zast�pi�a zimna nienawi��. By� to ten rodzaj uczucia, kt�re nie znika dop�ty, dop�ki nie zgin� ci, kt�rzy s� jego przyczyn�. Yeneth poprzysi�g� �mier� wszystkim Elfom, kt�rzy wymordowali jego rodzin�. Ta nienawi�� pomog�a mu znie�� kolejne poni�enia ze strony Elf�w; ich �miech, gdy zaprowadzili go do zamkowych loch�w i b�l zadany przez bat w r�ku Tashe. Na koniec, zanim straci� przytomno��, tylko jedna rzecz dawa�a mu si�y by nie krzycze�: my�l o rych�ej zem�cie. Nieuniknionej zem�cie. * * * Yeneth ockn�� si� le��c na ch�odnej kamiennej pod�odze. Z cichym j�kiem otworzy� oczy. Mrok nocy, kt�ra ju� zapad�a, rozja�nia�a pochodnia w�o�ona w uchwyt w �cianie. Czu� potworny b�l zmasakrowanego cia�a, ale mobilizuj�c resztki si� usiad� i rozejrza� si� nieco zaskoczony. Znajdowa� si� w sypialni swego starszego brata. Dlaczego? Przecie� ostatnie co pami�ta� to zamkowe lochy! Szybkim spojrzeniem ogarn�� pok�j. Nie dostrzeg�, aby cokolwiek st�d zgin�o. Jego wzrok zatrzyma� si� nagle. Nie by� sam. Po przeciwnej stronie komnaty na mi�kkim �o�u Gerta kto� le�a�. Yeneth zmru�y� oczy. Elf! My�l o zem�cie zal�ni�a w umy�le Yenetha niczym pochodnia. Rozejrza� si� gwa�townie, a nie dostrzegaj�c nikogo zacz�� powoli przybli�a� si� do �pi�cego elfa. Odwagi dodawa� mu fakt, �e od chwili, gdy zacz�� go obserwowa� m�czyzna nawet si� nie poruszy�. B�d�c tu� przy pos�aniu znieruchomia� rozpoznaj�c wroga. To by� Leeyane, m�odszy brat Tashe. M�czyzna wygl�da� na u�pionego. Ciemne rz�sy rzuca�y g��bokie cienie na jego szczup�e policzki. D�ugie jasne w�osy w nie�adzie le�a�y na poduszce a potem srebrzyst� kaskad� opada�y na ziemi�. W ciszy panuj�cej w komnacie nie by�o s�ycha� nawet jego oddechu. Yeneth zawaha� si� nagle. Mia� ochot� zabi� tego drania, kt�ry pozwoli� zabi� bezbronnych ludzi, a jednocze�nie czu�, �e powinien ucieka� jak najszybciej. Odnale�� ojca, kt�ry dzie� wcze�niej wyjecha� z zamku, spr�bowa� odzyska� ich w�asno�� i zabi� elfich naje�d�c�w. Nagle podj�� decyzj�. �mier� siostry nadal sta�a mu przed oczami. Nie m�g� odej�� i pozostawi� jej nie pomszczonej. M�czyzna nawet nie drgn��, gdy zacisn�� r�ce na jego szyi. Natychmiast jednak cofn�� si� przestraszony. Sk�ra elfa by�a przera�liwie ch�odna. Czy on nie �y�? Takie zimno mog�o oznacza� tylko �mier�. Nie wyczu� ani pulsu ani oddechu. Usiad� na brzegu ��ka w zamy�leniu przygl�daj�c si� elfowi. Dlaczego zamkni�to go w jednym pomieszczeniu z trupem? I dlaczego w�a�nie tutaj? Przecie� pokoje Gerta by�y jednymi z najlepszych w ca�ej warowni. Jeszcze raz spojrza� na m�odego elfa. Kiedy on umar�? Czy wtedy gdy Tashe zabija� ludzi? Wydawa�o mu si�, �e tylko straci� przytomno��. Czy�by nie m�g� znie�� okrucie�stwa swego brata? Yeneth delikatnie odgarn�� w�osy opadaj�ce na twarz Leeyane. -Czy pomyli�em si� co do ciebie? - wyszepta�. - Czy�by� by� inny ni� my�la�em na pocz�tku? Zamy�lony przygl�da� si� twarzy o �agodnych, prawie kobiecych rysach. Jeszcze nigdy nie spotka� m�czyzny o tak niesamowitej urodzie. Mia� d�ugie, czarne rz�sy, prosty nos, wyra�nie zarysowane brwi i delikatne, zmys�owe usta. Na pewno wiele kobiet marzy�o o jego poca�unkach. O tym �eby zechcia� cho� na nie spojrze�. Nie zauwa�y� kiedy jego serce wype�ni�o dziwne uczucie. Czy to by�a zazdro��? O te wszystkie dziewcz�ta kt�re kocha� Leeyane? Za�mia� si� z tego pomys�u. To by� absurd. Zazdrosny o martwego elfa. A mimo to... U�miech na moment zamigota� w jego oczach. Powoli zbli�y� twarz do twarzy elfa. Nie zastanawia� si� nad tym co robi. Ch�� poca�owania jasnow�osego m�czyzny by�a tak silna, �e nie powstrzyma�a go nawet my�l o �mierci. Przymkn�� oczy i dotkn�� wargami ch�odnych ust ch�opaka. By�o to bardziej mu�ni�cie ni� poca�unek, ale nie pragn�� niczego wi�cej. Leeyane przypomina� mu troch� jego dawnego przyjaciela; r�wnie� elfa. Jednak tamtego nigdy nawet nie dotkn��. Straci�by jego przyja�� gdyby to zrobi�. Karllee w przeciwie�stwie do niego wola� kobiety. Yeneth za�mia� si� i zrezygnowany odsun�� si� od elfa. Co� w jego �yciu potoczy�o si� nie tak jak trzeba skoro doszed� do momentu, w kt�rym zaczyna ca�owa� trupy. Chyba naprawd� ju� z nim �le... Mo�e to wszystko przez niech�� ojca i brata co do kierunku jego mi�osnych zainteresowa�? Zdaniem ojca to Gert, kt�ry co noc sypia� z inna dziewk� by� stuprocentowym m�czyzn�. A Yeneth przynosi� tylko wstyd. Do jakichkolwiek by nie doszed� wniosk�w nie by� to odpowiedni czas na rozmy�lania. Powinien st�d jak najszybciej ucieka�. Zdziwiony zauwa�y�, �e ch�� zemsty, kt�ra do tej pory przepe�nia�a jego serce, znikn�a. Mimo smutku po stracie rodze�stwa by� spokojny. Jakby odnalaz� wreszcie znaczenie tego, co musi zrobi�. Wzi�� g��boki oddech; spr�bowa� wsta� i podej�� do drzwi. Zdawa� sobie spraw�, �e prawdopodobnie s� pilnowane przez stra�nik�w, ale nie mia� innego wyj�cia. W ko�cu pokoje Gerta znajdowa�y si� na czwartym pi�trze. Nie zdo�a� podnie�� si� zbyt wysoko. W miejscu zatrzyma� go delikatny ruch na pos�aniu. Powieki m�odego elfa drgn�y, po czym unios�y si� lekko. Klatka piersiowa poruszy�a si� przy pierwszym g��bszym oddechu. Yeneth by� zbyt wstrz��ni�ty, aby si� poruszy�, a co dopiero odezwa�. Dopiero, gdy jasne oczy elfa spocz�y na nim, zdo�a� si� opanowa�. Wyci�gn� r�k� w stron� twarzy ch�opaka, chc�c si� upewni�, �e nie �ni. Elf drgn�� jakby spodziewa� si� uderzenia. Spr�bowa� os�oni� si� r�k�, lecz zdawa�o si�, �e nie mia� do�� si� aby doko�czy� ruch. Yeneth po�o�y� d�o� na policzku m�czyzny. Przyjrza� mu si� dok�adniej. Oczy elfa by�y jasno zielone. Widzia� w nich strach. A potem wyra�n� ulg�, gdy zamiast uderzenia poczu� delikatn� pieszczot�. -Masz na imi� Leeyane, prawda... - szepn�� Yeneth zachrypni�tym g�osem. Elf skin�� lekko g�ow�. -Dlaczego tutaj jeste�? Przecie� mog�em ci� bez problemu zabi�. Czy tw�j brat... - Yeneth urwa� w p� zdania. Nagle dotar�a do niego cz�� prawdy. -Tw�j brat uwi�zi� ci� tu razem ze mn�? Czy on chce twojej �mierci? - Nagle zawaha� si�. A mo�e tu chodzi�o o co� innego? - To na pewno jest tw�j brat? Leeyane niech�tnie odwr�ci� wzrok. Jego spojrzenie zatrzyma�o si� gdzie� na skraju �wiat�a rzucanego przez pochodni�. Potwierdzaj�ce skini�cie g�ow� by�o jedyn� odpowiedzi�. Yeneth zmy�li� si� na moment. Jego serce dr�a�o jakby w�a�nie mia�o si� wydarzy� co� wa�nego, co�, co przes�dzi o jego najbli�szych losach. -Dlaczego nic nie m�wisz? Zabroniono ci? - Elf potrz�sn�� przecz�co g�ow� - Nie? A wi�c dlaczego? Nie potrafisz? Gdy Leeyane potwierdzi� Yeneth zmarszczy� brwi. B�dzie trudno si� porozumie�, je�li jedna strona nie mo�e odpowiada� w spos�b zrozumia�y dla drugiej. No c�... musi wi�c zadawa� odpowiednie pytania. Spojrza� na elfa, jednak zamiast zapyta� o nast�pn� rzecz przybli�y� si�, zn�w ca�uj�c jego usta. Tym razem poca�unek nie by� delikatny, kry�a si� za nim du�a doza nami�tno�ci i t�sknoty za czym� wi�cej. Leeyane spr�bowa� unie�� r�ce jakby chcia� obj��, a mo�e odepchn�� m�czyzn�. Gdy nie uda�o mu si� podnie�� ich nawet na niewielk� wysoko��, przymkn�� oczy i odwzajemni� poca�unek. Gdy Yeneth si� cofn�� spojrza� na niego zamglonymi oczami. Yeneth zanurzy� palce w jasnych w�osach elfa. -Yeneth... - rzek� cicho. - Tak mam na imi�... Yeneth... Usta elfa poruszy�y si� bezg�o�nie, jakby powtarzaj�c imi�. U�miechn�� si� ciep�o. -Nie boisz si� mnie? - spyta� nagle Yeneth marszcz�c brwi. Gdy Leeyane ze �miechem potwierdzi�, doda� - Przecie� tw�j brat zabi� moj� siostr�! M�g�bym chcie� si� zem�ci� na tobie. Czy ty... czy Tashe nie zdaje sobie z tego sprawy? Nawet mnie nie zwi�za�. Tak jakby chcia� twojej �mierci... Przecie� jeste� zupe�nie bezbronny. Gdy elf znieruchomia� zaskoczony jego ostrym tonem Yeneth westchn�� przymykaj�c na moment oczy. Potem usiad� wygodniej i przyjrza� si� Leeyane. -No dobrze... - rzek� ju� �agodniej. - Chcia�bym si� dowiedzie�, co si� tutaj dzieje. Dlaczego przed chwil� wygl�da�e� jak martwy, dlaczego nie mo�esz m�wi�, nie jeste� w stanie nawet usi���? Dlaczego pozwoli�e� zabi�... - �ciszy� g�os nie potrafi�c wym�wi� imienia siostry i nie doko�czy� zdania. Elf w milczeniu przygl�da� si� cz�owiekowi. Nie zrobi� nawet najmniejszego ruchu, aby mu odpowiedzie�. Yeneth spodziewa� si� tego; powinien si� spodziewa�. W ko�cu jakkolwiek by to nie wygl�da�o Leeyane by� bratem Tashe. A teraz przestraszony jego gro�bami na pewno nie zechce mu odpowiedzie�. Chcia� doda� co� na swoje usprawiedliwienie, gdy drzwi otworzy�y si� cicho. W progu stan�a m�oda jasnow�osa dziewczyna z �o�nierzem przy boku. Jednym szybkim spojrzeniem obj�a scen� przed sob�. Zmarszczy�a lekko brwi, a wojownik natychmiast podszed� do Yenetha i do�� brutalnie odci�gn�� go od elfa. M�ody cz�owiek j�kn�� gdy elf wykr�ci� mu r�ce na plecy i przytrzyma�. Rany po bacie odezwa�y si� ze zdwojon� si��. Jasnow�osa elfka przesta�a zwraca� na niego uwag� w momencie, gdy zosta� uwi�ziony w u�cisku r�k pot�nego m�czyzny. Pochyli�a si� nad Leeyane i delikatnie przy�o�y�a d�o� do jego czo�a. -Jak si� czujesz? - spyta�a �agodnie. - Odzyska�e� ju� troch� si�? Elf lekko skin�� g�ow�. -Mam nadziej�, �e ten cz�owiek nie pr�bowa� ci� skrzywdzi�? Leeyane u�miechn�� si� �agodnie. W jego oczach pojawi�y si� iskierki �miechu. -Och, nie b�d� tego taki pewny - dziewczyna parskn�a gniewnie. - W ko�cu to c z � o w i e k ! -Dobrze, dobrze - machn�a niecierpliwie r�k� gdy Leeyane spr�bowa� zaprotestowa�. - A teraz zamknij oczy i odpr� si�. Spr�buje doprowadzi� twoje cia�o do porz�dku. Leeyane zamkn�� pos�usznie powieki. Dopiero wtenczas dziewczyna po�o�y�a drug� d�o� na piersi m�czyzny i sama r�wnie� przymkn�a oczy. W p�mroku jej d�onie zal�ni�y zielonkawym �wiat�em. Yeneth zmarszczy� brwi. To by�a elfia magia. Rozpozna� zakl�cie rzucane przez dziewczyn� po charakterystycznym uczuciu jakie w nim wywo�ywa�o. Nie na darmo Karllee przez tyle lat uczy� go rozpoznawa� poszczeg�lne magiczne zakl�cia. Niestety, nie by� elfem, wi�c sam nie potrafi� ich rzuca�, lecz wiedza przekazana mu przez przyjaciela by�a dostatecznie du�a, aby teraz rozpozna� z czym ma do czynienia. Dziewczyna u�y�a jednego z Wielkich Zakl�� �mierci. Nie mia�o ono na celu zabicia Leeyane; raczej przed�u�enie mu �ycia. Kosztem rzucaj�cego zakl�cie. Na pewno zdawa�a sobie spraw�, �e je�li w odpowiednim momencie nie przerwie, mo�e umrze�. Normalnie sko�czy si� to dla niej tylko du�ym os�abieniem, po kilku godzinach snu jej organizm wr�ci do r�wnowagi. Jednak wykorzystywanie tego czaru skraca jej �ycie o ca�e lata. Nagle zielonkawy blask wok� r�k dziewczyny znik�, a ona zachwia�a si� os�abiona. Leeyane bez trudu usiad� na ��ku i j� podtrzyma�. -Renne? - Cichy g�os na dnie umys�u Yenetha by� pe�en niepokoju. M�czyzna zamruga� powiekami. Kto to powiedzia�?! Czy... czy s � y s z a � g�os Leeyane?? Jego... my�li? -Ju� dobrze, Leeyane - dziewczyna usiad�a o w�asnych si�ach. - Musz� si� tylko przespa�... -Renne... Chcia�bym �eby� nie musia�a wi�cej tego robi�... To niebezpieczne... -Och! Nie przesadzaj - dziewczyna machn�a gwa�townie r�k�. Nagle jej g�os z�agodnia�. - Leeyane... Ja nie jestem wa�na... - delikatnie pog�aska�a go po policzku. - Musisz �y� i by� zdrowy, a ja zrobi� wszystko aby� dobrze si� czu�. Nawet je�li doprowadz� si� tym do szybszej �mierci. Pr�dzej czy p�niej przecie� i tak umr�, Leeyane... Chc� �eby sta�o si� to po mojemu. Leeyane w milczeniu skin�� g�ow�. Jego spojrzenie pad�o na kl�cz�cego na ziemi Yenetha. W jego wzroku dojrza� �al dla pi�knej elfki. -Ka� mu uwolni� Yenetha - poleci� kr�tko. -Pu�� go - rzuci�a kr�tko w stron� wojownika, a ten natychmiast j� pos�ucha�. Yeneth straci� na moment r�wnowag�. Nie wsta� z pod�ogi nawet gdy wojownik cofn�� si� do drzwi. W milczeniu przygl�da� si� elfom. -W�a�ciwie to dlaczego przysz�a�? - spyta� nagle Leeyane. - Przecie� do rana sam odzyska�bym si�y... -Tashe mia� zamiar przyj�� tu jak najszybciej. Wiesz jak on nie lubi moment�w, kiedy ty regenerujesz si�y... Ba�am si� o ciebie... - Renne pochyli�a g�ow�. - Nie z�o�� si�; ja nie potrafi� znie�� tego jak on ci� traktuje... -Renne... Tashe po prostu... -Wiem! Ale co z tego?! To przecie� nie twoja wina! Leeyane zacisn�� usta nie odzywaj�c si� wi�cej. -Leeyane... - Renne chwyci�a jego d�o�. - Nie k���my si� prosz�. Ja wracam do ��ka - Do rana musz� odzyska� si�y. Czeka nas ci�ki dzie�... Ty te� lepiej jeszcze si� po��. Poczeka�a a� Leeyane pos�usznie po�o�y si� z powrotem na pos�aniu i starannie go przykry�a. U�miechn�a si� i lekko przesun�a d�oni� przez czo�o ch�opaka. Jej d�o� zal�ni�a delikatnym zielonkawym blaskiem gdy rzuca�a zakl�cie usypiaj�ce. Gdy sko�czy�a spr�bowa�a wsta�. Zamiast tego bezw�adnie osun�a si� na posadzk�. Pot�ny elf natychmiast wzi�� j� na r�ce. Renne z westchnieniem przywar�a do jego piersi. Popatrza�a z namys�em na Yenetha. -Tobie te� radz� si� przespa� - rzek�a cicho. - I, prosz�, nie bud� Leeyane. Musi odpocz��, bo jutro Tashe... - nie doko�czy�a. Zmru�y�a lekko oczy i z lekkim gniewem spojrza�a na drzwi. - Radz� ci udawa� nieprzytomnego gdy przyjdzie. Tak b�dzie lepiej... dla ciebie. Chwile p�niej znikn�a razem z wojownikiem za drzwiami. Yeneth us�ysza� jeszcze przyciszon� rozmow� z wartownikami na korytarzu a potem oddalaj�ce si� kroki. Gdy tylko upewni� si�, �e zostali sami spojrza� gwa�townie na elfa -Leeyane?! Odpowiedzia�a mu cisza, ch�opak nawet si� nie poruszy�. Zamy�li� si� g��boko. Chcia�by us�ysze� odpowiedzi na tyle pyta�. Po wizycie elfki w jego g�owie pojawi�y si� nast�pne. Powoli zaczyna� si� gubi�. �mier� brata w czasie walk, a p�niej bezsensowne morderstwo m�odziutkiej Kainnelle... Kai mia�a zaledwie siedemna�cie lat. Kocha� swoja siostr� bardziej ni� kogokolwiek na �wiecie. A teraz... Yeneth zadr�a�; z otwartego okna powia� ch�odny wiatr. To ju� jesie�... Nied�ugo Kai mia�aby urodziny. Po�o�y� si� na mi�kkim dywanie nie odrywaj�c oczu od elfa. Twarz Leeyane zas�oni�ta by�a przez nieco przyd�ugie w�osy. Mia� ochot� zbli�y� si� i odgarn�� je aby m�c zn�w spojrze� w jego niesamowite zielonkawe oczy. Nie czu� nienawi�ci do tego m�odego elfa. A wr�cz przeciwnie. Jakie� ciep�e uczucie wzbiera�o w nim na sam d�wi�k imienia Leeyane. Przymkn�� oczy zbyt wyczerpany prze�yciami ostatnich godzin. Nawet nie spostrzeg�, kiedy zasn��. * * * Obudzi� si� s�ysz�c czyje� g�osy. Przypomniawszy sobie nocn� rad� elfki tylko lekko uchyli� powieki. W komnacie by�y dwie jasnow�ose kobiety, trzech m�czyzn: najwyra�niej �o�nierzy i Tashe. Wszyscy skupiali si� wok� Leeyane. M�ody elf nie spa�, cho� jego uwaga bynajmniej nie skupia�a si� na rozgardiaszu, jaki panowa� doko�a. Yeneth nie widzia� go zbyt wyra�nie gdy�, co chwila kt�ra� z kobiet pochyla�a si� nad elfem i zas�ania�a go. Naraz dwaj wojownicy chwycili go pod ramiona i pomogli wsta�. Potem podtrzymuj�c z obu stron wyszli z sali. Tu� przy samych drzwiach Leeyane obejrza� si�. Yeneth drgn��, gdy ich spojrzenia spotka�y si�. W oczach elfa widzia� l�k. Strach przed czym�, co czeka�o na niego za progiem. Yeneth mimowolnie zacisn�� d�o� w pi��. Najch�tniej zerwa�by si� z miejsca i powstrzyma� elfy przed zabraniem Leeyane. Jednak ca�a scena trwa�a zaledwie kilkana�cie sekund; ju� po chwili by� sam w pokoju. Zacisn�� z�by z gniewem uderzaj�c pi�ci� w pod�og�. A potem zerwa� si� z ziemi i podbieg� do drzwi. Chcia� je otworzy� jednak w ostatniej chwili powstrzyma� si�. Jaki to mia�o sens? Powoli podszed� do uchylonego okna. Mia� teraz chwile czasu, aby przemy�le� swoje po�o�enie i zastanowi� si�, w jaki spos�b si� st�d wydosta�. By� nieco zaskoczony swoim ca�kiem niez�ym samopoczuciem jak na to, co wczoraj przeszed�. Normalnie nie m�g�by si� teraz nawet podnie�� z pod�ogi o w�asnych si�ach, a co dopiero swobodnie chodzi�. Gdy po kilku godzinach drzwi, za kt�rymi znikn�� Leeyane otworzy�y si�, Yeneth by� zbyt zaj�ty w�asnymi my�lami i w pierwszej chwili nie zwr�ci� na to uwagi. Dopiero ostry g�os Tashe przywr�ci� go do rzeczywisto�ci. -Uwa�aj, dziewczyno! - Blada, jasnow�osa elfka w b��kitnej sukni z trudem podtrzymywa�a s�aniaj�cego si� Leeyane. Na twarzy elfa wida� by�o przera�enie granicz�ce z ob��dem. W dzikich oczach nie by�o nawet �ladu przytomno�ci. -Leeyane... - wyszepta� Yeneth ze zgroz� patrz�c na w m�czyzn�. Co oni zrobili, �e doprowadzili go do takiego stanu? -Jeszcze kawa�ek, Leeyane. Prosz�... jeszcze kawa�ek - dziewczyna pr�bowa�a doprowadzi� elfa do ��ka. Gdy wreszcie jej si� to uda�o, Leeyane opad� bez czucia na pos�anie. Yeneth dopiero teraz zauwa�y� mokre w�osy elfa. Wygl�da�o to tak jakby kto� wyla� na niego kube� wody chc�c doprowadzi� do przytomno�ci. Dziewczyna z ulg� ukl�k�a tu� przy Leeyane. Delikatnie po�o�y�a d�o� na jego twarzy, zagl�daj�c w oczy. -Leeyane? Sp�jrz na mnie... Prosz� ci�. -Po�piesz si� dziewczyno!! - burkn�� gniewnie Tashe maj�c najwyra�niej ochot� wyj�� jak najszybciej. Yeneth po uwa�niejszym przyjrzeniu si� dostrzeg�, �e elf r�wnie� wygl�da na wstrz��ni�tego tym, co si� wydarzy�o. Jego jasne w�osy zazwyczaj splecione w gruby warkocz, teraz by�y rozrzucone w nie�adzie. Nie mia� na sobie ciemnej peleryny, a ubranie by�o w kilku miejscach podarte i ubrudzone krwi�. -Zamknij si�, Tashe - dziewczyna spojrza�a na niego z gniewem. - Dobrze wiesz, �e nie masz nade mn� �adnej w�adzy. Zw�aszcza teraz! Tashe spojrza� na ni� pochmurnie, lecz nie zaprotestowa� wi�cej. -Leeyane! - Elfka energicznie potrz�sn�a ramionami ch�opaka. - To nie by�a twoja wina, rozumiesz?!! Przecie� nikt nie m�g� wiedzie�, �e Serce Lasu jest a� w tak fatalnym stanie. Leeyane! Popatrz na mnie! Tashe chcia� dobrze... -Kenhee!!! Dziewczyna nawet nie spojrza�a na rozgniewanego Tashe. Z lekkim u�miechem patrzy�a jak z oczu m�odego elfa znika strach i b�l. -Wszyscy ci� tu kochamy, Leeyane. Uwierz w to, prosz�. A my Kap�anki jeste�my po to, aby by� przy tobie w�a�nie w takich chwilach. Wi�c nie rozpaczaj jak mnie nie b�dzie. Wszystkie jeste�my na to przygotowane. Gdybym mog�a cofn�� czas nie post�pi�abym inaczej. Wybra�abym takie �ycie i tak� �mier� jak teraz. Leeyane... Pami�taj o tym, dobrze? Od jutra Hass zast�pi Renne. B�d� dla niej tym, czym by�e� dla niej... - pochyli�a si� nisko nad ch�opakiem i szepn�a mu co� do ucha. Oczy elfa rozszerzy�y si� z zaskoczenia. Gdy dziewczyna bezw�adnie opad�a na niego podtrzyma� j� i przytuli� do piersi. Spod jego przymkni�tych powiek p�yn�y �zy. Tashe zaciskaj�c z�by podszed� do brata i delikatnie wyj�� bezw�adne cia�o elfki z jego r�k. Przekaza� je stoj�cemu dot�d przy drzwiach �o�nierzowi. -Pochowajcie j� w lesie razem z Renne... Z szacunkiem na jaki zas�uguj� Kap�anki Lasu - nie patrzy� jak �o�nierz znika za zakr�tem korytarza. Jednak dopiero po chwili skierowa� swe spojrzenie na Leeyane. -Nie pozwol� ci tego zrobi�! Nie tak jak ty tego chcesz! - rzek� ostro. - Nigdy nie dopuszcz� do twoje �mierci! Jak tylko uporamy si� ze wszystkim wracamy do domu! Pochyli� si� nad bratem i z szorstko delikatno�ci� odgarn�� jasne w�osy z jego czo�a. -Nadal nic nie rozumiesz... Nie pozwol� ci odej��... Ojciec i tak b�dzie cierpia� gdy dowie si� o �mierci naszego brata. A wi�c b�dzie tak jak ja chc�! Cho�by Las mia� zgin��! W oczach Leeyane zn�w pojawi�y si� �zy. Z rozpacz� spojrza� na brata, kt�ry odwr�ci� g�ow� nie mog�c znie�� jego wzroku. -Znajd� inn� metod� na ocalenie Kamienia i Lasu! Jutro przyprowadz� Mekreshe! Twierdzi, �e potrafi przenie�� Serce Lasu w bezpieczne miejsce bez niepotrzebnych ofiar! Zobaczysz! - Tashe energicznie trzasn�wszy drzwiami wybieg� z komnaty. Leeyane przymkn�� oczy ale spod zamkni�tych powiek nadal wymyka�y si� �zy. Yeneth odczeka� chwil� upewniwszy si� �e zostali sami. Do tej pory robi� wszystko, aby nikt go nie zauwa�y� i przys�uchiwa� si� rozmowie. Jednak gdy Tashe wyszed� natychmiast podszed� do m�odego elfa. -Leeyane - obj�� ch�opaka. - Co si� sta�o? Co oni ci zrobili? Odpowiedz! M�ody elf nie drgn�� nawet, gdy nieco zbyt gwa�townie potrz�sn�� jego ramionami. -Leeyane... - Yeneth mocniej przycisn�� ch�opaka do swojej piersi. - Tak si� ba�em, �e ci� zabij�... Leeyane... Prosz� sp�jrz na mnie... Leeyane... Delikatnie g�adzi� jasne w�osy elfa. Nie zastanawia� si� nad tym, co robi. Jako� nie potrafi� czu� niech�ci do tego m�czyzny. Mimo ze by� on elfem. Nagle Leeyane poruszy� si� lekko, a potem podni�s� g�ow� i popatrzy� na obejmuj�cego go m�czyzn�. Yeneth nie m�g� znie�� rozpaczy w jego spojrzeniu. Bez wahania poca�owa� ch�opaka. A on odwzajemni� poca�unek. Chwile p�niej cofn�� si� lekko. Z oczu elfa znik� b�l lecz nadal by� smutny. Yeneth zanurzy� palce we w�osach ch�opaka. Mia� ochot� zn�w go poca�owa�. Jednak chcia� r�wnie� dowiedzie� si�, co si� sta�o i to wydawa�o mu si� wa�niejsze. -Chc� wiedzie�, co si� sta�o. - rzek� �agodnie. - Martwi�em si� o ciebie... Leeyane odwr�ci� wzrok. -Nie!! - Yeneth z gniewem potrz�sn�� ch�opakiem. - Nie pozwol� ci teraz uciec przed odpowiedzi�! Chc� wiedzie�! Wczoraj rozmawia�e� z tamt� elfk�. S � y s z a � e m twoje my�li! Wi�c teraz odpowiedz mi w ten sam spos�b. Yeneth zamilk� gwa�townie, a gdy Leeyane nie zareagowa� chwyci� go za podbr�dek i zmusi� do podniesienia g�owy. Na jego twarzy wida� by�o zdumienie po��czone z l�kiem. Zamruga� energicznie powiekami. -S�yszysz... mnie? - w pytaniu czai�o si� niedowierzanie. -Tak. A wi�c teraz czekam na wyja�nienia - nie zamierza� si� podda�. - Dok�d ci� zabrali? Kim by�a ta dziewczyna w b��kitnej sukni? Dlaczego umar�a? Czy to przez... ciebie? Leeyane pochyli� g�ow�. Yeneth zakl�� s�dz�c, �e ch�opak zn�w ucieka od odpowiedzi. Gwa�townie z�apa� go za ramiona. -Odpowiedz mi!! Dwie �zy kapn�y na jego rami�. Yeneth zaskoczony popatrzy� na mokre �lady na swej r�ce. -Leeyane? - Rozpacz, jaka malowa�a si� na twarzy elfa wyja�ni�a mu wszystko. - Leeyane... Przytuli� elfa, maj�c nadziej�, �e to w jaki� spos�b mu pomo�e. Cia�em ch�opaka wstrz�sn�� szloch. Yeneth delikatnie poca�owa� go w czubek g�owy. Szepta� pocieszaj�ce s�owa i czeka� a� ch�opak si� uspokoi. Po jakim� czasie Yeneth us�ysza� ciche skrzypni�cie otwieranych drzwi. Obejrza� si� nie wypuszczaj�c Leeyane z ramion. W progu sta� Tashe. Na jego twarzy malowa�o si� zaskoczenie, gdy spogl�da� na brata. Yeneth zmarszczy� gniewnie brwi. Oczekiwa� ostrej reakcji i by� mo�e kolejnej ch�osty. Jednak nie zamierza� si� cofa�. W tej chwili Leeyane go potrzebowa� i tylko to si� liczy�o. Przez d�u�sz� chwil� mierzyli si� wzrokiem. A potem Tashe skin�� lekko g�ow� w niemym podzi�kowaniu, u�miechn�� si� �agodnie i odrzuciwszy jasny warkocz na plecy wyszed�. Yeneth by� zaskoczony. Spodziewa� si� wszystkiego, opr�cz tego, �e Tashe po prostu odejdzie. Mocniej przytuli� Leeyane. Co tu si� u licha dzia�o? Ostatnio zbyt cz�sto zadawa� sobie to pytanie... Min�o du�o czasu nim Leeyane uspokoi� si�. Yeneth nie odst�pi� go nawet wtedy, gdy ch�opak zm�czony zasn��. Jesienne popo�udnie szybko zmieni�o si� w wiecz�r, a p�niej w noc. Przez otwarte okno wpada� do pokoju ch�odny wiatr. Jedyne o�wietlenie stanowi� blask ksi�yca. Yeneth zas�uchany w spokojny oddech elfa spogl�da� na gwiazdy. Wydawa�y mu si� tak dalekie i obce jak ca�e jego dotychczasowe �ycie. Przeczuwa� zmiany. �mier� rodze�stwa i opanowanie zamku przez elfy by�o zaledwie pocz�tkiem tych zmian. Jego przeczucia nigdy dot�d go nie zawiod�y. Niekiedy Kai �mia�a si� z niego, �e powinien zacz�� zarabia� na przepowiadaniu przysz�o�ci. Kai... Wspomnienie �mierci siostry zblad�o. Teraz pami�ta� ja jako roze�mian�, wiecznie skor� do psot dziewczyn�, a nie przera�on� i umieraj�c� niewinn� kobiet�. I tak by�o lepiej. Czu�, �e Kainnelle �yczy�aby sobie, aby zachowa� j� w pami�ci �yw�. �mier� brata jako� mniej nim wstrz�sn�a. Zgin�� na murach zamku w trakcie walki. Tak jak chcia�by umrze� ka�dy m�czyzna - z mieczem w r�ku. Z reszt� z Gertem ci�ko si� �y�o. By� ponurym, niekiedy okrutnym i m�ciwym cz�owiekiem. Nie akceptowa� swojego brata. Wstydzi� si� go i jednocze�nie zazdro�ci� mu mi�o�ci, jak� otacza�y go matka i siostra. Gert by� ukochanym synem ich ojca, kt�ry obydwu wychowywa� �elazna r�k�. W obecno�ci ojca nie by�o miejsca na mazgajstwo i b��dy. Yeneth westchn��. To wszystko by�o ju� za nim. Czu�, �e los skierowa� go na now� drog� prowadz�c� do niewiadomego celu. Leeyane by� jej cz�ci�. Spojrza� na u�pionego ch�opaka. Z rozbawieniem spostrzeg� ze widzi tylko strzech� potarganych, jasnych w�os�w, kt�re jak zwykle zas�ania�y wi�ksz� cz�� twarzy Elfa i szpiczaste ucho, na ko�cu kt�rego zawadiacko przyczepione by�o z�ote k�eczko. Woln� r�k� przeczesa� w�osy ch�opaka chc�c je nieco uporz�dkowa�. Wiele to nie da�o. Mi�kkie jasne pasma i tak uk�ada�y si� tak jak chcia�y. U�miechn�� si� czuj�c ciep�o wype�niaj�ce jego serce na my�l o m�odym elfie. Podobne uczucie wywo�ywa�a w nim do tej pory jedynie Kai i matka. Jednak teraz by�o to co� innego, cho� r�wnie g��bokiego. Mi�o��... Nie zdawa� sobie sprawy, kiedy to zasz�o a� tak daleko. Robi�o si� coraz ch�odniej. Jesienny wiatr dawno straci� �agodno�� i teraz hula� po pokoju niczym rozbawiony szczeniak. Yeneth zadr�a� z zimna maj�c nadziej�, �e Leeyane nie przebudzi si�. Naraz ostry powiew szarpn�� jego ubraniem. Czuj�c w powietrzu zapach le�nych kwiat�w obejrza� si� gwa�townie. Dziewczyna w b��kitnej sukni w�a�nie zamyka�a drzwi. Wiatr ucich�. Jasnow�osa elfka min�a ich nawet bez rzutu oka i energicznie zamkn�a okiennice. W pokoju zapad�a ciemno��. Yeneth nas�uchiwa� jej krok�w. Przez d�u�sz� chwil� nic si� nie dzia�o, a potem pok�j rozja�ni� blask pochodni. Zaciekawiony przyjrza� si� dziewczynie. Porusza�a si� lekko niczym zjawa. W�o�y�a pochodnie w uchwyt na �cianie i podesz�a do m�czyzn, kl�kaj�c tu� przed nimi. Yeneth jak zaczarowany wpatrywa� si� w jej b��kitne oczy. Dziewczyna po�wi�ci�a mu jednak tylko ch�odne, taksuj�ce i bardzo kr�tkie spojrzenie. �agodnie popatrzy�a na Leeyane. -Zasn��? - spyta�a cicho. Przesun�a r�k� po policzku elfa. -Tak... -To dobrze. Potrzebny mu wypoczynek. By�am przy �mierci Renne i wiem, �e Kenhee umar�a na jego r�kach. To by� szok dla Leeyane... -Kim jeste�?! Dziewczyna spojrza�a na niego z nag�� dum�. -Hassann. Kap�anka Lasu. Nie pozna�e� tego po moim ubiorze? Przecie� b��kit... och... - dziewczyna z politowaniem pokiwa�a g�ow�. - Przecie� ty jeste� t y l k o cz�owiekiem. -Tylko?!! - zje�y� si� Yeneth. Dziewczyna ju� go nie s�ucha�a. Wsta�a i ciep�o czerwonym, du�ym pledem okry�a ramiona Yenetha i Leeyane. -Opiekuj si� nim - poleci�a �agodnie. -Pewnie - burkn�� niech�tnie. "Tylko" cz�owiek! Nadal by� z�y za to okre�lenie. Zaraz jednak gniew z niego wyparowa�. Dotar�o do niego jak wielk� ma okazj�, aby dowiedzie� si� czegokolwiek. Spojrza� badawczo na elfk�, kt�ra zacz�a rozpala� ogie� na kominku. -Hassann... Dlaczego tamte dziewczyny zgin�y? Hassann obejrza�a si� gwa�townie, a potem wr�ci�a do rozpalania ognia. Min�a d�u�sza chwila. Yeneth ju� my�la�, �e nie otrzyma odpowiedzi, kiedy us�ysza� jej cichy g�os. -Dlaczego zgin�y...? Poniewa� my, Kap�anki jeste�my w�a�nie po to. Naszym zadaniem jest ocalenie �ycia Leeyane. -Czyli... - Yeneth wydawa� si� by� zszokowany. - Jeste�cie "�r�d�em energii" dla Leeyane? On �yje waszym kosztem?! Kap�anka zmarszczy�a brwi s�ysz�c oburzenie Yenetha. -To zaszczyt umrze� dla Rycerza Lasu... - rzek�a. - Jak przyjdzie czas na mnie... nie zawaham si� ani chwili! Mam nadziej�... Wszystkie elfy szanuj� Leeyane... I wiedz� jak bardzo jest wa�ny. Nasze �ycie nic nie znaczy je�li on umrze. Pochyli�a g�ow�. Jasne w�osy wpad�y jej do ognia. Przestraszona cofn�a si� gwa�townie gasz�c nadpalone ko�c�wki. Po komnacie rozszed� si� zapach spalenizny. Elfka z rezygnacj� odrzuci�a w�osy na plecy. Poprawi�a polana i wsta�a. Lekko skin�a g�ow� w stron� Yenetha i wysz�a zanim zd��y� zada� jej nast�pne pytanie. Westchn�� ci�ko poprawiaj�c pled na ramionach Leeyane. "Opiekuj si� nim", tak powiedzia�a. Opiekuj si�... chro� i kochaj... To wszystko mo�na by�o wyczyta� w jej oczach. Kochaj, bo Leeyane jest wart twej mi�o�ci. * * * Obudzi� si� bardzo wcze�nie rano. Zmarzni�ty, zdr�twia�y, z�y na ca�y �wiat. Ogie� na kominku ju� dawno zgas�, a pled zsun�� si� z jego ramion. Ci�ar na kolanach przypomnia� mu, dlaczego sp�dzi� noc w tak niewygodnej pozycji. Leeyane spa� w najlepsze. Poruszy� si� ostro�nie, aby nie obudzi� ch�opaka, a chc�c nieco rozprostowa� mi�nie. Nie uda�o mu si� ani jedno ani drugie. Leeyane powoli otworzy� oczy i podni�s� g�ow� patrz�c na swojego towarzysza. Na jego twarzy malowa�o si� tak pe�ne dezorientacji zaskoczenie, �e Yeneth roze�mia� si� ciep�o i poca�owa� dr��ce usta. -Zasn��e�... - rzek� mi�kko jednocze�nie odgarniaj�c jasne w�osy z twarzy elfa. Leeyane wygl�da� na jeszcze bardziej zaskoczonego. Widz�c jego min� Yeneth wr�cz us�ysza� pe�ne zdumienia pytanie: "Ja?". Roze�mia� si�. -M�g�by� usi��� sam? Tak zdr�twia�em, �e po prostu musz� wsta�. Leeyane bez zastanowienia odsun�� si� od m�czyzny. Przygl�da� mu si� badawczo. W jego wzroku wida� by�o zaciekawienie. Yeneth wsta� i przeci�gn�� si� mrucz�c niczym kocur. Niechc�cy rzut oka na Leeyane u�wiadomi� mu, �e ch�opak nadal mu si� przygl�da. Tym razem z podziwem. Yeneth parskn�� �miechem na widok miny elfa. Przypomina� mu Kai stoj�c� w kuchni przed tortem: niezbyt g�odn�, ale maj�c� ogromn� ochot� na posmakowanie ciasta. Yeneth podszed� do elfa i ukl�kn�� tu� przy nim. -Nie jestem ciastkiem z kremem - mrukn�� ca�uj�c szyj� ch�opaka. Ten za�mia� si� z trafno�ci por�wnania. I w tym momencie drzwi otworzy�y si� i do komnaty wesz�a jasnow�osa elfka. -Dzie� dobry - rzuci�a od progu. Yeneth spojrza� na ni� gwa�townie. -Hassann... - j�kn�� niezbyt zachwycony tym, �e kto� im przeszkodzi�. -Widz�, �e dobrze si� bawicie? - jej pytanie wywo�a�o rumieniec na twarzy Leeyane. - Przynios�am �niadanie. Postawi�a tac� na pod�odze i roz�o�y�a nakrycia dla dw�ch os�b. Yeneth by� zbyt zaskoczony, aby si� odezwa�. Elfka otworzy�a drzwi i klasn�a w d�onie. Do �rodka wesz�y jeszcze trzy ubrane w b��kitne szaty, m�ode kobiety. Ka�da z nich przynios�a co� z sob�. Szybko zacz�y krz�ta� si� po komnacie. Jedna rozpali�a ogie�, druga otworzy�a okiennice, trzecia nala�a wody z dzbana do niewielkiej miednicy, kt�r� ustawi�a na kufrze. Leeyane odgarn�� w�osy wpadaj�ce mu do oczu i uwa�nie spojrza� na dziewczyn�. -Tashe wyjecha�? -Tak - odpowiedzia�a. - Dzi� w nocy. Przysz�am natychmiast, ale spa�e�. Leeyane wsta� i podszed� do miednicy. Zaczerpn�� wody w d�onie i ochlapa� twarz mocz�c przy tym w�osy. -Wspomina� �e chce sprowadzi� Mekreshe... Mog�a� mnie obudzi�... -Nie gadaj g�upot! - zdenerwowa�a si� Hassann. - Przecie� wiem, co si� wczoraj dzia�o! Moim zdaniem sen by� ci bardziej potrzebny ni� jakie� tam informacje! -Ona ma racje, Leeyane. W nocy powinno si� spa�. - dziewczyna trzymaj�ca dzban z wod� poda�a mu b��kitn� wst��k�. Ch�opak zwi�za� ni� w�osy, a potem wytar� twarz lnianym r�cznikiem. Spojrza� przekornie na Kap�ank� mierz�c ja od st�p po czubek g�owy. -Z ca�� pewno�ci� masz racj�... - Ton jego my�li nie pozostawia� nikomu z�udze� co do tego, �e elfka na pewno nie spa�a tej nocy. Dziewczyna zaczerwieni�a si� gwa�townie a potem ochlapa�a go wod�. -A to mu si� uda�o, Trissce! Zapomnia�a�, �e Leeyane wie o wszystkim, co si� dzieje z jego Kap�ankami? - Hassann �mia�a si� patrz�c na dziewczyn�. Pozosta�e Kap�anki r�wnie� wygl�da�y na rozbawione. Yeneth rozumia� z tego coraz mniej. Rozmawiali jakby nic si� nie sta�o weso�o kpi�c z siebie nawzajem. I ca�kowicie go ignorowali. Leeyane te� wola� �artowa� z m�odymi elfkami ni� odezwa� si� do niego i wyt�umaczy� cokolwiek. Nawet ich nie przedstawi�! Nie podoba�a mu si� swoboda z jak� Leeyane odnosi� si� do tych kobiet. Czy by� zazdrosny? Zmarszczy� brwi, a gdy jedna z elfek ukl�k�a obok niego i zacz�a zdejmowa� z niego podart� w kilku miejscach koszul�, czara przepe�ni�a si�. Gwa�townie wyrwa� si� z jej r�k i cofn�� pod �cian�. Wszyscy nagle umilkli i spojrzeli na niego z zaskoczeniem. -Zostaw mnie! Czego wy ode mnie chcecie?! - w jego g�osie pobrzmiewa� gniew. Pierwszy raz od d�u�szego czasu z nieufno�ci� pomieszan� z niech�ci� popatrzy� na Leeyane. - Dlaczego ja jeszcze �yj�? Do jakich ohydnych cel�w mam s�u�y�? Zabili�cie wszystkich ludzi na zamku. Nawet bezbronne dzieci! Dlaczego nie mnie? - zacisn�� d�onie w pi�ci. Na jego twarzy odmalowa�a si� gorycz. - Od setek lat ludzie i elfy mieszkali razem na tej wyspie. Kesrenn by�a wystarczaj�co du�a aby�my mogli �y� na niej razem. Zniszczyli�cie ca�e moje �ycie! Zabili�cie wszystkich kt�rzy co� dla mnie znaczyli. Pytam si� dlaczego?! Zawsze elfy trzyma�y si� z dala od ludzi, a ludzie post�powali podobnie... Prawie ca�a moja rodzina zgin�a z waszych r�k! Dlaczego nie ja?! Pochyli� g�ow� pozwalaj�c aby ciemne w�osy zas�oni�y jego twarz przed wzrokiem elf�w. Po jego policzkach powoli sp�ywa�y �zy strachu i rozczarowania. Leeyane lekko zagryz� wargi. Przez chwil� sta� niezdecydowany, a potem podszed� do ch�opaka. -Przepraszam... Nie chcia�em ci� zrani� - ukry� d�onie za plecami i opar� si� o pier� Yenetha. W milczeniu czeka� na reakcj� Yenetha. M�czyzna przez chwil� sta� sztywno wyprostowany. Wyczu�, �e to, co teraz zrobi zadecyduje o jego przysz�o�ci. Kap�anki patrzy�y na niego z powag�. Uni�s� lekko r�ce i zamkn�� oczy. Mocno przytuli� do siebie m�odego elfa. Leeyane by� ni�szy od niego prawie o ca�� g�ow�, do tej pory jako� tego nie zauwa�y�. -To ja przepraszam... - szepn��. - Nic ju� nie rozumiem... Dlaczego Leeyane... Prosz�, powiedz mi dlaczego... Nie mog� wytrzyma� tej niepewno�ci... -Leeyane! - Hassann skrzy�owa�a r�ce na piersi. - Dlaczego nic mu nie wyja�ni�e�?! Pozosta�e Kap�anki r�wnie� spogl�da�y gro�nie na elfa. -Chyba zas�u�y� sobie na to?! - doda�a Trissce. - W ko�cu to w�a�nie jego wybra�e�... Leeyane poruszy� si� lekko unosz�c g�ow�. -Nie by�o czasu... -Co takiego?!! - oburzy�a si� Hassann. - Mo�e chocia� teraz by�by� szczery? Leeyane zacisn�� usta w w�sk� lini�. Z gniewem spojrza� na dziewczyn�. -No dobrze! Ba�em si� powiedzie� mu prawd�... Ba�em si�, �e mnie opu�ci... tak jak... -Leeyane... Tw�j brat ci� nie "opu�ci�" - zaprzeczy�a cicho stoj�ca dot�d przy oknie dziewczyna. - Wiem jak ci go brak... Zaufaj Yenethowi skoro wybra�e� go na jego miejsce... -My, Kap�anki Lasu r�wnie� jeste�my przy tobie - doda�a Hassann. Leeyane waha� si� jeszcze przez moment. Potem spojrza� na Yenetha. -Prosz�, pozw�l Vierest opatrzy� rany po bacie... Spr�buj� ci wszystko wyja�ni�... Yeneth lekko skin�� g�ow� na co elf u�miechn�� si� �agodnie i chwyciwszy m�czyzn� za nadgarstki poci�gn�� na mi�kki dywan na �rodku pokoju. Sam usiad� na przeciwko i z uwag� przygl�da� si�, jak Vierest zdejmuje koszul� i zaczyna przemywa� zaschni�te d�ugie linie. -Jeste� niezwyk�ym cz�owiekiem - rzek�a cicho Hassann. -Dlaczego niezwyk�ym? - spyta� Yeneth marszcz�c brwi w zamy�leniu. -Jedzcie �niadanie - poleci�a Hassann Zaczeka�a a� zaczn� i wyja�ni�a. - Z dw�ch powod�w: poniewa� s�yszysz g�os Leeyane i... dlatego, �e jeszcze �yjesz. Yeneth zakrztusi� si� kawa�kiem mi�sa. Zaskoczony spojrza� na dziewczyn�. -Jestem ciekawa - zmru�y�a lekko oczy spogl�daj�c na niego spod d�ugich rz�s. - Czy mia�e� kiedykolwiek kontakt z Magi� Elf�w? �aden cz�owiek nie ma prawa s�ysze� my�li Rycerza Lasu. -Kiedy�... - zacz�� cicho. - Mia�em przyjaciela. By� elfem. Nauczy� mnie rozpoznawa� zakl�cia. Nie potrafi� si� rzecz jasna nimi pos�ugiwa�, ale wiem wszystko co on wiedzia�. -Jak mia� na imi� ten elf? - zainteresowa�a si� Hassann. - Musia� mie� ogromn� wiedz� aby nauczy� ci� widzie� zakl�cia. Yeneth u�miechn�� si� lekko. -Karllee... - imi� elfa zabrzmia�o w jego ustach wyj�tkowo mi�kko. Wszyscy znieruchomieli zaskoczeni. Leeyane nagle poblad�. Zachwia� si� i tylko pomoc dw�ch Kap�anek zapobieg�a jego upadkowi. Yeneth spojrza� na niego z niepokojem. -Leeyane? Elf odepchn�� podtrzymuj�ce go d�onie. Odwr�ci� si� na pi�cie i podszed� do otwartego okna. Yeneth przez moment dojrza� �zy w jego oczach. Zapad�o k�opotliwe milczenie. Nawet Kap�anki bez s�owa przygl�da�y si� cz�owiekowi. Yeneth poczu� si� bardzo nieswojo pod ich spojrzeniami. -Karllee... by� bratem Leeyane... - rzek�a cicho Hassann. - Zosta� zamordowany przez twojego ojca. Yeneth poblad� straszliwie. Karllee nie �yje? I zrobi� to ojciec? Cofn�� si� przes�aniaj�c usta d�oni�. Zrobi�o mu si� niedobrze. To nie mog�a by� prawda! Ojciec nie m�g�by... -Przyby� na wasz zamek razem z eskorta dw�ch elf�w... - odezwa� si� cicho Leeyane. - Byli pos�ami... Przybyli z pro�b� do Pana na Shaness. Pro�b� o mo�liwo�� wydobycia pewnego Kamienia zakopanego pod zamkiem. Jeszcze tego samego dnia otrzymali�my odpowied�... Powr�ci� jeden z wojownik�w... By� ci�ko ranny. Przyni�s� odci�te g�owy swego towarzysza i Karllee... Umar� kr�tko potem. Yeneth w milczeniu wpatrywa� si� w plecy Leeyane. Widzia� jak ramiona elfa dr�� a d�onie coraz bardziej zaciskaj� si� na kamiennym parapecie. Powoli wsta� i podszed� do m�odego m�czyzny. Nie wiedz�c do ko�ca jak si� zachowa�, delikatnie po�o�y� d�o� na ramieniu Leeyane. -Leeyane... - wyszepta�. Elf odwr�ci� twarz w jego kierunku. Po jego szczup�ych policzkach p�yn�y �zy. Yeneth natychmiast obj�� ch�opaka. - Tak mi przykro... -Wiem... - odpar� po chwili Leeyane. - Czuj�, �e brak ci go tak jak i mnie... Wiedzia�em, �e Karllee uczy kogo� magii, ale on sam nigdy si� do tego nie przyzna�. Bardzo ci� lubi�... Wiedzia�, �e je�li powiedzia�by ojcu o swojej znajomo�ci z cz�owiekiem ten nigdy wi�cej nie pozwoli�by mu si� z tob� spotka�. Yeneth skin�� potakuj�co g�ow�. Karllee te� mu to kiedy� m�wi�. -Dzi�ki niemu mog� ci� teraz s�ysze�, tak? - spyta� cicho. -Tak. U�miechn�� si� lekko. -Opowiesz mi co by�o dalej? Po �mierci Karllee? -Nast�pnego dnia m�j brat zdecydowa� si� na atak na warowni�. Z zemsty zabi� wszystkich ludzi. -A dlaczego ja �yj�? Zabili�cie nawet kobiety i dzieci - zadr�a� na to wspomnienie. - Dlaczego nie mnie? -Leeyane wybra� ci� aby� zast�pi� Karllee - wtr�ci�a si� Hassann. - Aby� by� jego �wiat�em... -�wiat�em? Nie rozumiem. I co z tym kamieniem w podziemiach? Przecie� to od niego si� zacz�o. -Kamie�... Trzeba go wydosta� na powierzchni�, a potem przenie��. To jest teraz najwa�niejsze - wzrok Hassann nagle sta� si� nieobecny. - Takie jest zadanie Leeyane. A ty b�dziesz mu bardzo potrzebny. -Do czego? - Yeneth spojrza� badawczo na Leeyane, lecz odpowiedzi zn�w udzieli�a mu Hassann. -Leeyane jest Rycerzem Lasu. Ma ogromn� moc. Tak pot�n�, �e je�li tylko zechce to gdziekolwiek st�pnie tam wyrastaj� kwiaty i trawa. Drzewa rosn� lub usychaj� zgodnie z jego wol�. Ma w�adze nad ka�d� ro�lin�. Wszystko co jest w lesie nale�y do niego. Jednak aby sta� si� prawdziwym W�adc� Lasu, takim jak przepowiedziano setki lat temu, potrzebuje kogo� na ziemi, swego �wiat�a, kt�re wska�e mu drog� w�r�d ciemno�ci... Tym kim� by� Karllee. Po jego �mierci... - dziewczyna zamilk�a. Usiad�a na brzegu ��ka i ukry�a twarz w d�oniach. - Moc Serca Lasu przej�a kontrol� nad cia�em Leeyane. On... umiera... Je�eli umrze Leeyane, je�eli Serce Lasu rozsypie si� w proch, zgin� wszystkie elfy... uschnie Las... Yeneth milcza� zszokowany. Nie takiej odpowiedzi si� spodziewa�. -Tashe by� pewien, �e umrzesz po tym jak ci� pobi�. Dlatego zamkn�� ci� w jednym pokoju z Leeyane. Nie wierzy s�owom Leeyane, �e to w�a�nie ty masz zast�pi� Karllee. -Nie zdziwi�o ci� to, �e rany po bacie, kt�re niejednego cz�owieka przyprawi�yby o s�abo��, gor�czk� a nawet �mier�, u ciebie s� ju� prawie zagojone? - doda� nagle Trissce. - �e nie czujesz b�lu ani fizycznego, ani psychicznego? Powiedz, czy nadal chcesz zabi� wszystkie elfy za �mier� twej ukochanej siostry? Yeneth zastanowi� si� g��boko nad tym, co czuje. -Nie... Pami�tam Kai �yw�... pogodzi�em si� z jej �mierci�. To ju� nawet nie boli, gdy my�l� o niej. -Widzisz, wi�c. To dzi�ki mocy Leeyane. Da� ci spok�j i si�y by wyzdrowie�. Dzi�ki niemu �atwiej przebola�e� strat� bliskich. -To znaczy, �e Leeyane... chcia� abym czu� to, co teraz czuje? Czy to, �e go kocham to te� tylko jego manipulacje?!! - zacisn�� d�onie w pi�ci. -Nie - Hassann energicznie zaprzeczy�a. - Leeyane da� ci tylko spok�j i si��, aby wyzdrowie�. Nic wi�cej. Je�li naprawd� go kochasz, to jest to tw�j w�asny wyb�r. A nie wola Leeyane. Pomy�l, co czujesz! I wybierz teraz zgodnie ze swoim sercem. Od tego zale�y czy tu zostaniesz. Nie pozwol�, aby ktokolwiek, kto �le �yczy memu Panu przebywa� blisko niego. Nawet je�li jest on �wiat�em. My Kap�anki jeste�my tu po to, aby strzec Rycerza Lasu, a� do momentu, kiedy b�dzie w stanie robi� to sam. Yeneth pochyli� g�ow�. My�la�, �e ta rozmowa wyja�ni mu wszystko a tymczasem rozumia� coraz mniej. -Ja... nigdy bym nie m�g� �le �yczy� Leeyane... Nie potrafi�bym go skrzywdzi�... Przecie� go kocham! Nie dostrzeg�, kiedy Leeyane podszed� do niego i kl�kn�� naprzeciw. Zajrza� mu g��boko w oczy u�miechaj�c si� �agodnie. -Ja te� ci�... kocham... Yenne... - na dnie umys�u us�ysza� mi�kki, ciep�y g�os. - Mam nadziej�, �e nigdy nic nas nie rozdzieli... -Powiesz mi na czym ma polega� moje zadanie? - spyta�. -Jeszcze nie teraz... - Leeyane potrz�sn�� przecz�co g�ow�. - Jeszcze nie nadszed� na to czas. Yeneth wymrucza� co� gniewnie pod nosem. Zaraz jednak skin�� g�ow�. -Dobrze. - zgodzi� si�. Min�a prawie godzina zanim Kap�anki wysz�y zabieraj�c wszystkie przyniesione ze sob� rzeczy. Po ich odej�ciu Leeyane i Yeneth jeszcze d�ugo rozmawiali. Potem zm�czony Leeyane wr�ci� do ��ka i zasn��, a Yeneth mia� czas aby przemy�le� wszystko czego si� dowiedzia�. Raptowne otworzenie drzwi przerwa�o mu te rozmy�lania. Gwa�townie poderwa� g�ow� patrz�c na wchodz�cego Tashe. Elf obrzuci� komnat� bystrym spojrzeniem, a potem podszed� do Leeyane. Na widok �pi�cego m�czyzny na jego twarzy pojawi� si� gniew i �al. Z ca�ej si�y uderzy� brata w twarz. M�ody elf otworzy� oczy. Z rozci�tej wargi s�czy�a si� krew. W Yenethcie zagotowa�o si�. -Nie wa� si� podnosi� na niego r�ki!! - rzuci� ostro. Tashe obejrza� si� lekko zaskoczony. -Taak? - spyta�. - A co mi zrobisz?! Chwyci� jasne w�osy brata i ostro szarpn�� do g�ry. W oczach ch�opaka pojawi�y si� �zy b�lu. -Do�� tego! - Yeneth zerwa� si� z ziemi i ruszy� w kierunku Tashe. Elf za�mia� si� kpi�co, pu�ci� brata i zbli�y� si� do rozgniewanego cz�owieka. Podni�s� r�k� do zadania ciosu, ale zamiast tego po prostu pchn�� go na ziemi�. M�czyzna upad� zaskoczony tym dziwnym atakiem. Tashe postawi� stop� na piersi ch�opaka, kt�ry zblad�, gdy nagle zacz�o mu brakowa� tchu. -I co teraz zamierzasz? Nadal b�dziesz mi si� przeciwstawia�? -Przesta� natychmiast!! - g�os Leeyane by� stanowczy. -Jak chcesz - zgodzi� si� Tashe puszczaj�c Yenetha i podchodz�c do m�odego elfa. Wyci�gn�� r�k� pomagaj�c mu wsta�. - Masz co� do zrobienia. Chod� ju�. Leeyane wsta� i ze smutkiem spojrza� na Yenetha. -Po�piesz si� - Tashe popchn�� go. - Im szybciej wyjdziesz tym szybciej wr�cisz! Przywioz�em ci pomocnika. Mekreshe nauczy ci� synchronizacji z Kamieniem bez tych twoich zb�dnych pomocnik�w... Yeneth widz�c jak twarz Leeyane szarzeje z przera�enia, zerwa� si� z ziemi. Jednak nie zd��y� nic zrobi� gdy� drzwi za elfami zamkn�y si� z hukiem. -Leeyane... - wyj�ka� zaciskaj�c d�onie w pi�ci. - Leeyane. * * * Nast�pne godziny sp�dzi� na niespokojnym chodzeniu po komnacie. Nie przypomina� sobie, aby kiedykolwiek by� a� tak zdenerwowany i jednocze�nie bezsilny. Gdy wreszcie us�ysza� kroki za drzwiami, wcale nie odczu� ulgi. Jego niepok�j wzr�s� jeszcze bardziej. Z napi�ciem patrzy� jak drzwi zosta�y otworzone silnym kopni�ciem i do komnaty wszed� Tashe. Na r�kach ni�s� bezw�adne cia�o Leeyane. Yeneth dostrzeg� �lady krwi na r�kach i podartej koszuli ch�opaka. By� zbyt wstrz��ni�ty tym widokiem aby zareagowa�, gdy Tashe po�o�y� brata na mi�kkim ��ku. -Le...Leeyane... - wyszepta� podbiegaj�c do m�odego elfa. Ch�opak by� przytomny. Szeroko otwartymi oczami wpatrywa� si� w pustk�, a jego cia�em wstrz�sa�y dreszcze. Yeneth ba� si� go dotkn��, aby nie przysporzy� mu wi�cej cierpie�. Z w�ciek�o�ci� obejrza� si� na Tashe, kt�ry zamierza� wyj��. -Co mu zrobi�e� ty draniu!?! Jak mo�esz tak traktowa� w�asnego brata?! Tashe obejrza� si�. Jego twarz by�a r�wnie blada jak twarz Leeyane. Chcia� co� powiedzie�, kiedy do komnaty wpad�a Hassann. W jej oczach l�ni�y �zy. -Leeyane!! - widz�c starszego elfa na jej twarzy pojawi

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!