5818

Szczegóły
Tytuł 5818
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

5818 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 5818 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 5818 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

5818 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Mieszko Zaga�czyk FLEISCH Es gibt zwei Sorten Ratten: die hungrigen und die satten HEINRICH HEINE Pantofelkowi przesta�o smakowa�. Tak si� zacz�o. Trafili�my na szczurze gniazdo. Zazwyczaj nie schodzimy w d�, to diablo ryzykowne. Szczeg�lnie dla Pantofelka. Jakby si� ze stupi��dziesi�ciokilowym cielskiem zaklinowa� w kanale, dwadzie�cia metr�w pod ziemi�, to po pi�ciu minutach setka bestii sjestowa�aby po uczcie z Pantofelkowej siekanki. Na szczury trzeba polowa� inaczej, wabi� je w pu�apk�. Ca�ym stadem, jak jednego zwierza. Ale wtedy nam nie sz�o. Wi�c zeszli�my. Dwunastokilowa szczurza matka i o�mioro, �lepych jeszcze, tak ma�ych, �e je mo�na wsuwa� bez patroszenia. Kiszki maj� czyste, kostki jak galaretka. Wystarczy podpiec w mikrofali. Nagle Pantofelek, kt�remu nigdy za wiele, od�o�y� widelec z nie po�kni�tym k�skiem. - S� chwile, gdy cz�owiek ma do��. Patrzy dooko�a i nie znajduje nic, co trzyma�oby go na �wiecie. - Przewraca ci si� w g�owie, gruby - zgasi�em Pantofelkowe depresje. - Co? Frykas niesmaczny? Odsun�� talerz. - Do�� mam szczur�w. Nie b�d� tego wi�cej jad�. Chory albo oszala�. Co na jedno wychodzi. - A co b�dziesz? Traw�? Kor� z drzew? Jak ekolog czy inny weget? Prawdziwy m�czyzna musi je�� mi�so. �eby m�c... no wiesz... he he. Dalej marudzi�: - Mia�em sen. Anio�owie witali mnie u wr�t Raju. Supermarketu wielkiego jak Niebo. Pusto, cicho i mi�y ch�odek. Nagle pojawi� si� B�g z w�zkiem sklepowym ogromnym jak szafa. Bierz, co chcesz, wszystko twoje. Jeste� w Raju! W moim Kr�lestwie. Szed�em i pakowa�em. Szynk�. Kie�bas�. Schabik. Kurczaka. Salami. Kabanosy. Udziec barani. Kaczk�. Baleron. G�si� w�tr�bk�. Bez umiaru, bez liczenia, bez p�acenia. I ten krwisty aromat! Odlot! Ekstaza! Bra�em gar�ciami, a� wype�ni� si� w�zek, a potem �AR�EM i �AR�EM do oporu, do zwa�y. Kr�lestwo Niebieskie. Oto jak ludzko�� cierpi za grzech pierworodny. Supermarket utracony. Mlasn��. Oczy mu zal�ni�y. - Nie ma lekko, stary. Supermarkety s� tylko dla najbogatszych - �ci�gn��em go na ziemi�. - Bankier�w, producent�w �ywno�ci, pos��w, ministr�w, wojska, policji, gangster�w i bia�ych ko�nierzyk�w. Dla szarak�w zostaj� szczury. Do ko�ca dnia milcza�. Nie prze�kn�� ani gryza. - Tak, mniej wi�cej, narodzi� si� PLAN. - Chcecie zrobi� skok na supermarket? - zapiszcza� rozbawiony Hansik, d�awi�c si� frytk� z hydrolizowanej tektury. - Ale durne pa�y. Siedzieli�my w moim ulubionym Macu - trzykondygnacyjnym ratburgerze otoczonym osiedlem czterdziestopi�trowych puszek coca coli. Mlaskali�my �ypi�c ponuro. - Wida�, �e �aden nie by� w supermarkecie - sumowa� Hansik, wylizuj�c tack�. - Supermarkety to twierdze nie do zdobycia. Jak �redniowieczne zamczyska. Zapomnijcie. Jak�e tak. To� mamy plan! - Ka�dy centymetr supermarketu nafaszerowany jest elektronik�. Czujniki. Alarmy. Blokady. Kamery. Do tego ochroniarze z broni� ostr�. Wybijcie to sobie z �b�w! - Ale - j�kn�� Pantofelek. - Nie ma ale. Co drugi brudas ze slums�w roi o skoku. Ochroniarze tylko na to czekaj�. Ch�tnie wypruj� seryjk� w pusty �epek. Siedzieli�my przybici. Hansik jest i cipek w za grubych okularkach i chuderlawy dupek z z�bkami jak wiewi�rek. Jedno nale�y mu przyzna�. Mak�wka pracuje na pe�nych obrotach. - Nie martwcie si�, ch�opaki - pociesza�, bo miny mieli�my niet�gie. - Fundn� wam po ratburgerze, niech strac�, potem dorzuc� co� ciekawego. Spodoba si� wam, obiecuj�. Za�yczy�em MegaMaca. Najdro�szy, bo z sa�at�. No nie, nie prawdziw� - preparowan� z makulatury, barwion�, aromatyzowan� i witaminizowan�. Udany patent, kiedy� znalaz�em w �mietniku listek prawdziwej. By�a ciemniejsza - czarniawa na ko�cach, ale smakowa�a podobnie. Bu�ka ju� standardowa: z m�ki papierowej, kotlety z mielonych szczur�w i udany syntetyczny sos pomidorowo-cebulowy. Do tego sok o kolorze naprawd� bardzo pomara�czowym. - Zamknijcie oczy i s�uchajcie - zakomenderowa� Hansik, gdy Megi wy�cieli�y nasze �o��dki. Zamkn�li�my i s�uchali�my. - Znacie kombinat spo�ywczy UniFood pod Pu�tuskiem. Kilometr za mostem-podpask� Always... - Znam, znam!! - triumfowa� Pantofelek. - Fabryka mi�sa! - Wyobra�cie sobie: pi��dziesi�t tysi�cy okratowanych chlewik�w trzy na p�tora na p�tora. W ka�dym r�owa �winka podrasowana genem s�onia, tuczona najlepszymi paszami - soj�, kukurydz�, pszenic�, owsem... Plus hormony wzrostu. �r� te �winie ca�y dzie�, gumowe w�e wpychaj� im karm�. Gdy tucznik nie mie�ci si� w chlewiku, wyci�g transportuje klatk� do rze�ni. A tam wielkie kleszcze �api� j� za �eb i pr�dem jebut! 200 V, tak by oszo�omi�, a nie zabi�. Na hak i potem no�e - w�ski i d�ugi ciach! po t�tnicy szyjnej, obrotowe dziel� �wink� na cz�ci. Ko�ci, ratki id� do obr�bki pozaspo�ywczej. Z wn�trzno�ci podroby. No i zostaj� p�tusze. Kawa�y �wie�ego mi�cha. Pantofelek podekscytowa� si�. - To prawie tak fajne jak m�j supermarket! - Jedna taka, s�oniowa p�tusza wa�y oko�o dwustu kilogram�w. Jest co nadzia� na widelec? Pakuje si� je do tir�w-ch�odni, po sto sztuk i wysy�a w �wiat. - Hansik, zg�odnia�em od tej opowie�ci. Postawi�by� jeszcze MegaMaca - wyj�cza� Pantofelek. - Najkorzystniejszy by�by skok na taki w�a�nie transport. Supermarkety to bunkry. Nie do ruszenia. A transporty, elementy ruchome. Porwanie tira b�dzie igraszk�. - A dlaczego akurat nam mia�oby si� uda�? - zapyta�em. - Konwoje mi�sne te� s� chronione. Te� s� nafaszerowane elektronik�. Na razie mamy jeden procent szansy powodzenia. - To jest nic - przyzna� Hansik. - Jednak w efekcie pewnych dzia�a� ta liczba mo�e wzrosn�� do... powiedzmy pi��dziesi�ciu procent. Dla Pantofelka to by�o za trudne. - M�w�e, cipko, po ludzku, bo ci� zamaluj� w szkie�ka. Jakich dzia�a�? Hansik podskoczy� i zerkn�� nerwowo na zegarek. - Nie teraz. Cholera! Jutro przyjd�cie do mnie na chat�. Wieczorem. I tyle go widzieli�my. Chc�c czy nie, uderzamy na trzydzieste pi�tro terenowej opony Goodyeara. Dom jak ka�dy - w podziemiach gara�, na parterze fastfood, ze dwa tysi�ki lokator�w. Tylko te windy! Zasuwaj� po okr�gu, �e strach jecha� z grubym. Zawsze mu wtedy cieknie co� z ust. Nacisn��em guzik dzwonka. - Hajhitla! - zarycza�o urz�dzenie. Hansik nigdy nie by� hitlerowcem. Mawia� przecie�: "Nazi byli okrutni i �li", a jego niemiecki ogranicza� si� do "komnacha�ze kindermachen" i "ja, ja, gut". �adne polityki i narodowe socjalizmy go nie bawi�y. Bo co te� by�by z niego za nazik - niedorobiony, chuderlawy, w pingielkach jak denka od flaszek. Ale tak wysublimowa� si� jego gust. Rzesz� kocha� ze wzgl�d�w estetycznych. "Nazi byli te� pi�kni". Portret Adolfa. Ko�dra i poduszki w ma�e wronki. Popiersie ponurego genera�a. Czerwono-czarno-bia�y sztandar ze swastyk� jako obrus. Plakat "Bekannmachung" z d�ug� list� nazwisk. W szafie siedem brunatnych koszul. A ze stereo pohukuj� marsze. - Patrzcie, co mam! - wykrzykn�� Pantofelek i po�o�y� na stole dwa granaty przeciwpancerne. - Zetr� na opi�ki ka�dy pancerz i nafaszeruj� za�og� od�amkami. Miazga zostanie. Twarz Hansika wykrzywi� p�aczliwy grymas. - G��b! G��b doskona�y w swej g��bowato�ci, o m�zgu g�adkim niczym kula bilardowa. Poszed�. Czekali�my na niego, ws�uchuj�c si� w �omoty dochodz�ce z kuchni. Pantofelka korci�o, by tam podrzuci� jeden z granat�w. Wreszcie Hansik wr�ci�. Z samolotem. - To jest model Messerschmitta Bf 109 F, my�liwca Luftwaffe z II wojny �wiatowej. - Jakbym wiedzia�, �e b�dziemy si� bawi�, zabra�bym �o�nierzyki - zarechota� Pantofelek. - Bf 109 F zacz�to produkowa� seryjnie w 1941 roku. By�y podpor� lotnictwa niemieckiego podczas operacji "Fall Barbarossa", pot�nego najazdu Rzeszy na ZSRR w czerwcu 1941. Ten model to kopia samolotu asa Luftwaffe majora Wernera Moldersa, w stanie z pa�dziernika '41, z zaznaczonymi na sterze 69 zwyci�stwami. Ju� pierwszego dnia "Barbarossy" Molders zestrzeli� w kilkuminutowej walce 5 my�liwc�w sowieckich. Og�em str�cono ich w�wczas 322. Bf 109 F, dzi�ki kt�rym Niemcy nie�le natrzaskali ruskich w pierwszej fazie wojny, by�y... Gruby mu przerwa�. - Min��e� si� z powo�aniem! Powiniene� zosta� belfrem. Od historii. - No w�a�nie - popar�em go. - Bardzo ciekawa lekcja, ale mieli�my uk�ada� plan skoku. - Cierpliwo�ci... To jest model w skali 1:7. Ma 1,41 m rozpi�to�ci. Kad�ub wykonano z laminatu szklanego, silniczek spalinowy o mocy 1,2 KM nap�dza �mig�o o �rednicy 300 mm. Ca�o�� sterowana jest przez radio cyfrowe. Odbiornik po��czony jest z si�ownikami, nap�dzaj�cymi ster i lotki. Opr�cz tego specjalny obw�d reguluje prac� silnika. Hansik ju� jakby wsiad� do messerschmitta i odlecia� hen za horyzont. By� gorszy ni� pan instruktor w pracowni modelarskiej Pa�acu M�odzie�y. - Taki model mo�e d�wign�� dodatkowy ci�ar do 0,8 kg. 0,475 dm 3 paliwa pozwala na czterdziestominutowy lot. Te dwa fakty sprawiaj�, i� nasze szanse mog� znacznie wzrosn��. Ze skrzynki z narz�dziami wydoby� dwa pistolety pneumatyczne do wbijania hak�w oraz kilka trzycalowych wierte�, z szerokimi, z�batymi ko�c�wkami. Z szuflady w biurku - ma�y projektor holograficzny. Dzia�a� jak w transie. Rozmontowa� pleksiglasow� kabin� pilota, nast�pnie skrzyd�a i kad�ub. Oczy�ci� wn�trze papierem �ciernym i acetonem. - Projektor umieszcz� zamiast kabiny. B�dzie si� pi�knie komponowa�. Teraz go tylko przytwierdz� wkr�tami. �eby dzia�a�, potrzebny jest dodatkowy uk�ad zdalnego sterowania, ale to p�niej. Przygotowa� klej i rozkr�ciwszy obudowy pistolet�w, wydoby� ze �rodka zamki. Posmarowa� je i umie�ci� symetrycznie wewn�trz obu skrzyde�, kieruj�c wylot lewej lufki do ty�u. Zajrza� do skrzynki. - To powinno si� nada� - mrukn�� skracaj�c pi�k� ci�ki, metalowy rysik z diamentem do ci�cia szk�a. Przejrza� wiert�a, dopasowuj�c ich rozmiary do kalibru pistoletu. Wybra� te z najszersz�, trzycentymetrow� ko�c�wk� i naostrzy� je szlifierk�. - Ha! Pi�a jak cacy! Cude�ko. Rozpruje najsprytniejsz� gum�. Widzicie te wampirze z�biska? Wpatrywali�my si� jak w holowizor. A on czarowa� i czyni� cuda. - Poniewa� pistolety s� jednostrza�owe, mo�na je uruchomi� za pomoc� jednego si�ownika - pokaza� mikre urz�dzenie. - Wystarczy go odpowiednio ustawi�, na jednorazow� obs�ug� dw�ch uk�ad�w. To nas w zupe�no�ci urz�dza. Przy��czy� si�ownik do wr�gi i po��czy� z odbiornikiem. - Proste jak budowa cepa - oceni�. Gapili�my si� niemo z otwartymi g�bami. - No nie. Ja nie mog� - j�kn�� Hansik. - Widz�, �e musz� wam wszystko wyt�umaczy� od pocz�tku. Hansik znikn��. Przez ca�y dzie� nie chowa�em kom�rki. A� mi palce biela�y od ci�g�ego pik-pik-pik-pik w klawiszki. Pojechali�my do niego z Pantofelkiem. Domofonowali�my. Hajhitlowali�my do drzwi. Pukali�my. Kopali�my. Wo�ali�my. Nic. Cisza. Nast�pnego dnia to samo. Pantofelek ju� wiedzia�. - Stary, on nas wysiura�. My mu plan przynie�li�my, a on nas wysiura� - sam zrobi� skok i teraz prze�era gdzie� mi�so! Albo opchn�� je na czarnym rynku. Na trzeci dzie� zrezygnowany wbi�em si� w fotel, ogl�daj�c powr�tki seriali. Mimo paru zam�wie� na szczury, w sumie oko�o pi�ciuset sztuk - wiadomo, jak przed �wi�tami - nie by�em w stanie wyj�� z domu. Straci�em humor do reszty. Pod wiecz�r, gdy przysypia�em, za�wiergota�a kom�rka. - Skok robimy jutro. Czekaj na telefon o �smej rano. - Hansik? Gdzie� by�? Trzy dni ci� szukali�my! - Dopina�em guziki. �sma rano! Pami�taj! - Tak wcze�nie? Mo�e... Pik! I cisza. Nie mog�em zasn�� z emocji. O �smej kom�rka przem�wi�a g�osem Hansika: - Masz godzin�. O dziewi�tej zbi�rka w punkcie A. I bez sp�nie�. W punkcie A spotka�em Pantofelka uzbrojonego w metrow� pa�k� ze stali. Czekali�my razem, przeklinaj�c �ar i duchot�. Dok�adnie pi�tna�cie po kiesze� grubego zapiszcza�a. Pantofel wyci�gn�� telefon. - Obserwuj� was przez lornetk�! Wszystko w porz�dku. Teren czysty. Powiem, gdzie macie by�. Ruszyli�my. Prosto, w lewo, w lewo, za �mietnikiem przez mur i tylnym wej�ciem na parking pod centrum handlowym. Odziany w kompletny mundur oficera Luftwaffe Hansik, z parabelk� przy boku i lornetk� na piersi, siedzia� rozparty w garbusie z lustrzanymi szybami pokrytym bia�o-szaro- czarnym kamufla�em. - Pakujcie si�, bo czas ucieka! Rozpoczynamy operacj�. Mia�em w�tpliwo�ci. - M�wi�e�, �e nie mo�emy zwraca� uwagi. Mieli�my wtopi� si� w t�o. - Dwudziestowieczne samochody nawet w XX wieku nie by�y tak modne jak teraz. - Nie chodzi o samoch�d, tylko o krzy� na dachu, sfasty na drzwiach i proporczyk. To nie s� elementy t�a. Przyzna� mi racj�. - Pantofelek, w �rodku znajdziesz farby w sprayu. Czarn� i szar�. Zamaluj znaki, �ci�gnij proporczyk i wskakuj za k�ko. Jedziemy do punktu B. Gor�c by� przeokrutny. - Gut! Mamy go - krzykn�� Hansik wbijaj�c lornetk� w oczodo�y. Odleg�a o trzysta metr�w brama fabryki UniFoodu rozsun�a si� i wyplu�a kolumn� pojazd�w. Dwie czarne furgonetki ochrony, a pomi�dzy nimi nasz cel. Tir z mi�sem. Samochody ruszy�y w stron� autostrady. Dwa karaluchy i opas�a g�sienica. Przej��em lornetk� i zlustrowa�em okolic�. Rzeczywi�cie, Pantofelkowe granaty by nie wystarczy�y. Przybli�one furgonetki z karaluch�w przemieni�y si� w wielkie, pancerne potwory. Triceratopsy. Gdyby uda�o si� nam unieszkodliwi� pierwsz� besti�, rogi drugiej - lufy przeciwpancernych dzia�ek, wyzieraj�ce z obrotowych wie�yczek - roznios�yby garbuska w drobny py�. Albo �ci�gni�ci przez satelit� gliniarze skasowaliby nas z powietrza. Spraw� nale�a�o za�atwi� po cichutku, by nikt nie wyczai�, �e w og�le ma miejsce jaki� napad. Po pi�tnastu minutach konw�j przejecha� pod punktem B, czyli opustosza�ym wiaduktem. Ruszyli�my za nim. Mkn�li�my w kierunku Warszawy, mijaj�c monstrualne chromowo-lustrzane pud�a, ork�cone kilometrowymi pytonami rur. Fabryki. Zautomatyzowane, obs�ugiwane przez setki monotonnie szumi�cych maszyn; ludzie stanowili tam promilow� cz�� si�y roboczej - paru kontroler�w plus ochrona. Pod�u�ne, po�yskliwe bry�y razi�y oczy odbijanymi promieniami s�o�ca. Montownia samochod�w. Huta cynku i o�owiu. Przetw�rnia pasz, obok otoczone zasiekami pola kukurydzy i soi. Elektrownia atomowa. Montownia telewizor�w. Rozlewnia coca coli. Wytw�rnia farb i lakier�w. - Jest! Punkt C! Wreszcie most-podpaska. Tu mia�o si� zacz��. Hansik rozsun�� teleskopow� antenk� nadajnika radiowego i w��czy� "power". Zajarzy�o si� zielone oczko. Pchn�� d�wigienk�. - Pantofel! Zwolnij przy Shellu. Gruby przydusi� hamulec i wtedy zobaczy�em messerschmitta. Wytoczy� si� na szczyt muszlowatego dachu stacji benzynowej i mkn�� w d� ku kraw�dzi. Przejecha� kilka metr�w i gdy k�t pasa startowego zaostrzy� si� do 30�, a zaraz potem do 45�, wiedzia�em ju�. Nie poleci. Spadnie pod ko�a ci�ar�wki. B�dzie kr�tkie "trach" i po mi�sie. Polecia�. Hansik poci�gn�� d�wigienk�, samolot min�� kraw�d� muszli i rozp�dzony p�yn�� w powietrzu, sekund�, mo�e dwie, prosto ku betonowej nawierzchni, nagle szarpn�� si� do g�ry, zadar� nos i �mign�� ku slo�cu o centymetr mijaj�c ziemi�. Z jazgotem przelecia� tu� nad dachem naszego volksa i zakr�ci� p�tl�. - Teraz gazu! Robimy skok! Konw�j wl�k� si� pierwszym pasem, ospa�� osiemdziesi�tk�. Chwila i siedzieli�my im na karku. Autostrada A-76 bieg�a tu tak prosto, �e Hansik ustawiwszy parametry lotu my�liwca, od�o�y� nadajnik i j�� si� raczy� wod�. Zaniepokoi�o mnie to. - Co z akcj�? A on nic. Milcz�c przeciera� swoje denkobutelkowe okularki. Spojrza�em na messerschmitta. Lecia� wysoko, ledwo widoczny na bladym niebie. Nagle Hansik drgn��. - Pantofel! Wjed� na �rodkowy pas i trzymaj nasz ty� r�wno z ty�em tira - zakrzykn�� gromko, chwytaj�c nadajnik. Gruby da� gazu i wykr�ci� w lewo. Min�� ochroniarskiego triceratopsa w ariergardzie i przytuli� w�z do ci�ar�wki z naszym �upem. Trzydzie�ci metr�w dalej autostrada wspina�a si� na estakad� i ��czy�a z A-45. Messerschmitt zni�y� lot nad dach drugiej furgonetki. Hansik pchn�� d�wigni� i samolot zawis� nad wie�yczk�, niemal dotykaj�c ko�ami stercz�cych z niej luf. Droga wdrapa�a si� na �limaka. Samochody zwolni�y na zakr�cie. Pierwsza furgonetka. Bawoli �eb tira z p�tuszami i my obok. Dr��ek poszed� w d� i messerschmitt sp�yn�� przed kabin� drugiego ochroniarskiego vana. Jeszcze dwa lekkie pstrykni�cia. Widzia�em zdziwion� twarz kierowcy, zapatrzonego w wylot odwr�conej lufki pistoletu na lewym skrzydle. Hansik pukn�� w trzeci� d�wigienk�. Cyk! Si�ownik zwolni� spust. Samolocikiem zahu�ta�o, ale pocisk - rysik z diamentow� ko�c�wk� - uderzy� jak potrzeba. Wybi� dwie ma�e dziurki. W szybie. I w czaszce kierowcy. Szaby by�a gruba, pancerna, wi�c kolec zag��bi� si� w m�zgu go�cia tylko na centymetr. A mia� wej�� ca�y. Wszystko rozegra�o si� tak cicho. Znieruchomia�e twarze, rozwarte w bezd�wi�cznym krzyku usta ochroniarza, grymas b�lu kierowcy, przera�one oczy, niesk�adne gesty... Pomruk silnika tira, jak grzmot burzy, zag�uszy� trzask rozdzieranego metalu barierki. Furgonetka zerwa�a j�, niczym biegacz szarf� i poszybowa�a po �uku w d�, sze�� metr�w w powietrzu; zwalista bry�a ranionego potwora, wyrwanego z �ywio�u, rzuconego w obc� przestrze�, a potem w sinobrunatne odm�ty jeziorka b�yskaj�cego t�czowymi okami ropy. Przyt�umiony plusk i bulgotanie. Sekundy. Samochody nie wysz�y jeszcze ze �limaka, a bagnista woda wessa�a furgonetk�. Utkn�li�my w korku. �cisk, �e nie ma gdzie splun��. Hansik j�cza� wprawdzie, �e zabraknie paliwa w baku messerschmitta, za to ugruntowali�my si� w przekonaniu, �e nikt nie po��czy� ma�ego wypadku na autostradzie z naszym planem. Inaczej ju� by nas ��dli� w�ciek�y r�j helikopter�w z antyterrorystycznej. Wreszcie min�li�my punkt korkogenny - czyli skarambolowane puzzle ponad dwudziestu samochod�w. Kr��y�y wok� niemrawo, b�yskaj�c i wyj�c syrenami rozleniwione gor�cem muchy z drog�wki. Dali�my po garach. Pantofelek przepcha� garbusa do tira, min�� go, p�niej furgonetk� i wpakowa� w�z w luk� przed ni�. My�liwiec wywin�� p�tl� i zni�ywszy lot metr nad ziemi�, grza� poboczem pod pr�d. Patrzy�em jak zahipnotyzowany. To by�y sekundy - pi��, mo�e dziesi�� - ale rozci�gni�te jak guma do �ucia. Messerschmitt pru� r�wno, z pozorn� oci�a�o�ci�, z ponurym bzyczeniem, jak wielki szersze� wypatruj�cy ofiary. Pantofelek zjecha� w lewo. Przestrze� mi�dzy ekranami d�wi�koszczelnymi a naszym volksem poszerzy�a si�. Samolot �lizgn�� si� ku nam niemal dotykaj�c skrzyd�em karoserii garbusa. Wykona� gwa�towny obr�t o 90� i lec�c bokiem o b�ysk s�o�ca min�� furgonetk�. Pomkn�� w ty�. - Szajse! Nie mog� trafi�! Za du�y t�ok. Na chwil� stracili�my my�liwca z oczu, cud, �e nie rozbi� si� gdzie� za nami. Hansik wyprowadzi� go z korytarza efektown� wysok� p�tl�, przekr�ci� na brzuch i zwi�kszy� do oporu obroty silniczka. Po chwili messerschmitt zamieni� si� w niewyra�ny cie� dwie�cie metr�w przed nami. Ma�a p�tla i obr�t. My�liwiec sun�� poboczem jak po sznurku. Mign�� obok i z jazgotem polecia� w ty�. Jeszcze jeden ruch dr��ka i zamontowany na prawym skrzydle pistolet dmuchn�� pociskiem. - I ognia! - krzykn�� rado�nie Hansik, podrywaj�c samolocik. Wiert�o wbi�o si� w mi�sisty bie�nik opony, po obrocie ko�a wesz�o g��biej. Ostrze wygryza�o w gumie, a potem pi�ciu kolejnych warstwach, szerokie, brzydkie rany, jego z�by z cichym zgrzytem zatrzyma�y si� dopiero na tytanowej siateczce, jednak i ona nie wytrzyma�a. Opona po�kn�a pocisk, z kr�tkim prychni�ciem wydychaj�c spr�one powietrze. Furgonetk� zatrz�s�y drgawki, z g�o�nym kapciowym furkotem przemkn�a par� metr�w nie trac�c pr�dko�ci i wypad�a na pobocze. Kierowca usi�owa� przepu�ci� tira do przodu. Prawie mu si� uda�o. Przeci�g�e buczenie syreny. Ci�ar�wka lekko zahaczy�a zderzakiem o ty� furgonetki. Wystarczy�o. Impet uderzenia pchn�� furgonetk� po skosie na ekrany d�wi�koszczelne. Prysn�y z trzaskiem. Samoch�d kosi� je na dziesi�ciu metrach i stoczy� si� w d� nasypu. Wyl�dowa� na dachu. Potem by�o st�umione bumm, jeden wielki b�ysk i czerwone smoki ognia. Wiesz, jak jest z tirami. Cz�owiek ledwie si� otrze, niechc�cy, bez z�ych zamiar�w, a reaguj� powciskane pod najmniejsz� �rubk� czujniki. Alarm normalny. Alarm infrad�wi�kowy. Immobilizer. System antynapadowy. System antyuprowadzeniowy. Je�eli stacyjka nie jest zaprogramowana na twoje fale m�zgowe i nie znasz kodu, wszystko si� w��czy i zawiadami policj�. Albo robi to przez satelit� operator firmy ochroniarskiej, obserwuj�cy kamerami wn�trze kabiny. Teoretycznie buchni�cie tira z towarem jest niemo�liwe. Ju� samo my�lenie o tym, to pakowanie si� w bagno. - Dobra, stary - powiedzia� Hansik. - Wy�wietl� facetowi drog�, ale najpierw przyblokuj mu radio. Wyszed�em kom�rk� z GSM-u i wskoczy�em na cz�stotliwo�ci ira�skiego satelity szpiegowskiego Chomeini 16. Kom�rka dostroi�a si� do wy�apanego przeze� pasma nadajnika tira w EuroTransie. Wygenerowa�em p�tl� pustego sygna�u w opcji przep�ywu danych. Zak��cony system uruchomi� kana� interwencyjny. Nim operator w bazie przej�� sterowanie pojazdem, Chomeini ustawi� moj� kom�rk� na w�a�ciwy zakres. Pos�a�em do tira zmasowan� dawk� cyfowego szumu. - A sk�d ty, Hansik, wiesz, dok�d on ma jecha�? - zapyta� Pantofelek. - Wy�wietlisz mu co� niew�a�ciwego, a on pojedzie w swoj� stron�. - Trzy dni �ledzi�em trasy tir�w UniFoodu. Rozje�d�aj� si� w czterech kierunkach do sta�ych odbiorc�w, g��wnie w Warszawie. Inne mo�liwo�ci odpad�y na pocz�tku A-45. Messerschmitt mi�kko sp�yn�� znad dachu tira na pobocze. Mkn�� r�wno z kabin�, niemal dotykaj�c ko�ami asfaltu, potem wysforowa� si� przed byczy nos ci�ar�wki. - No to gramy! C� tym razem? Horror? Western? Krymina�? Nie. Najbardziej kasow� produkcj� w dziejach kina. Film drogi! Autostrada skr�ci�a na po�udnie i s�o�ce b�ysn�o w oczy kierowc�w. Hansik w��czy� projektor. Samolot znikn��. Kabin� tira otuli� tr�jwymiarowy obraz jezdni i sun�cych ni� samochod�w. - Bez akcji ten tw�j film. Nuda - mrukn�� gruby. Wy�wietlana droga niczym nie r�ni�a si� od prawdziwej. - B�dzie wszystko - uspokoi� go Hansik. - Akcja. Krew. Trupy. Przygoda. Przed nast�pnym zjazdem na holograficznej autostradzie pojawi� si� policjant. Sta� na jezdni, przed bia�o- pomara�czow� barierk�, kieruj�c ruch na tras� objazdow�. Kilkadziesi�t metr�w dalej stra� po�arna la�a pian� na p�on�ce wraki. Sanitariusze w bladozielonych kitlach lawirowali mi�dzy trupami porozrzucanymi jak lalki. Ze spalonego autokaru szkolnego, rozkraczonego w poprzek, stercza�y zw�glone g��wki. - Niez�e - oceni� Pantofelek. - Musia�em zrobi� dokr�tk� na komputerze. - Momenty b�d�? - Moment�w nie. - To kiepski film, Hansik. - Nie marud�, skr�caj, gdzie pan policjant ka�e. Odbili�my w bok zjazd�wk�. Hansik delikatnie poprowadzi� samolot t� sam� tras�. Zredukowa� potencjometrem tempo projekcji, dostosowuj�c je do pr�dko�ci tira. Ci�ar�wka z wahaniem ruszy�a naszym �ladem - za garbusem, messerschmittem i rz�dem holograficznych pojazd�w. - Zig hajl! - triumfowa� Hansik. - �ykn�� to! �ykn�� nasz film! Jechali�my pomniejsz�, niezbyt t�oczn� asfalt�wk�, wzd�u� pi�ciokilometrowego muru nabitego monstrualnymi hakami. P�niej mi�dzy ha�dami dzikiego wysypiska. Na holograficznej drodze tira pojawi� si� nast�pny policjant w pstrokatej kamizelce drog�wki, kieruj�c zbit� kolumn� z powrotem na autostrad�. Objazd z projektora wi�d� labiryntem serpentyn, w rzeczywisto�ci stali�my w miejscu. Zataczaj�c messerschmittem szerokie kr�gi Hansik prowadzi� ci�ar�wk� w k�ko po nieu�ywanym, porysowanym p�kni�ciami parkingu. Wreszcie tir z sapaniem wytoczy� si� na holograficzn� autostrad�. Sun�� dostojnie pierwszym pasem - czyli t� sam� boczn� szos�, kt�r� dotychczas jechali�my. Do punktu D. Pi�� lat temu punkt D by� gigantyczn� fabryk� ACCF. Ameryka�sko-japo�ski koncern wykupi� pot�ny p�at ziemi i wybudowa� na nim Kombinat Cementowy. Wykorzystuj�c luki prawne ACCF upchn�o tu niechciany segment produkcji. Azbest. Cho� zakazany w Europie, dobrze sprzedawa� si� w Rosji i biedniejszej Azji. Sznury wagon�w wywozi�y towar za wschodni� granic�, a� zawiod�y systemy bezpiecze�stwa, oparte wed�ug zapewnie� koncernu na najdoskonalszych technologiach XXII w. Kombinat przesta� istnie� z dnia na dzie�. Ma�y wybuch wzbudzi� reakcj� �a�cuchow�, seria eksplozji otoczy�a fabryk� czap� py�u. Gdy opad�, spod kilkunastocentymetrowej azbestowej ko�dry wystawa�y betonowe szkielety i po�yskiwa�y szcz�tki metalowych instalacji. ACCF op�aci�o si� tylko jedno - zap�aci� kar� za zanieczyszczenie �rodowiska i przenie�� dzia�alno��. Przejechali�my przez dziur� w k��bie drut�w kolczastych, obok ostrzegawczych tablic. M�wi�: "ksi�ycowy krajobraz", ale w tym przypadku okre�lenie uw�acza�o naszemu poczciwemu satelicie. Szarawe pag�rki przypomina�y kiczowat� filmow� makiet� sklecon� w podrz�dnym studiu do staro�wieckiego, niskobud�etowego serialu. Nikt nie mia� interesu w rekultywacji terenu - pozostawiono go samemu sobie. Gdy spad� deszcz, cementowo-azbestowa m�ka przykrywaj�ca okolic� stwardnia�a na eternitow� skorup�. - Mo�esz wy��czy� kom�rk�. Ten bunkier t�umi mikrofale. Satelity ich nie wy�api�. Wtoczyli�my si� do jednej z �elazobetonowych hal. Pantofelek wjecha� mi�dzy przypr�szone py�em szcz�tki maszyn i zatrzyma� garbusa; Hansik manipulowa� jeszcze dr��kami. Messerschmitt zszed� nisko i osiad� ko�ami na pod�o�u. Holograficzna projekcja zastyg�a na obrazie autostradowego korka. Tir podjecha� do ty�u ostatniego samochodu, pufn�� dymem z rur i stan��. - Niez�a miejsc�wa - cmokn�� z zachwytem gruby. - Ej! To tu mogliby�my urz�dzi� nasze �wi�teczne party. Nikt by nie przeszkadza�. Tylko by�my wsuwali mi�sko, zaliczali zwa�ki i wsuwali dalej do ostatniego w��kienka. Hansik naci�gn�� na g�ow� mask� przeciwgazow�, wyszarpn�� parabelk� z kabury, wszed� w chmur� hologramu i bez zb�dnych certole� wypali� przez szyb� mi�dzy rozszerzone ze zdziwienia oczy kierowcy ci�ar�wki. W tej samej chwili w��czy� si� zaprogramowany na fale m�zgowe immobilizer i alarm. Cios kolb� w szyb� i Hansik wypruwa� falki z centralki zion�cego gazem parali�uj�cym systemu antyw�amaniowego. Kilka strza��w i po sprawie. Alarm ucich�, siny ob�ok rzed�. Pantofelek szala�. - Nasze! Wszystko nasze! Podbieg� do drzwi ch�odni i zacz�� �omota� pa�k� w zewn�trzn� sztab�. - Nie! - krzykn�� Hansik, ale za p�no. Sztaba odpad�a; gruby wrzasn�� i polecia� w ty� ci�gn�c pstrokaty krawat wyrwanego z gard�a �niadania. Opad� i znieruchomia�. Skumulowany �adunek infrad�wi�kowy. Dopadli�my do niego. Zarzyga� si�, pu�ci�y mu te� zwieracze. Ale �y�. - To durny cio�! - warcza� Hansik. - Mog�o mu rozpi�d�y� ten ma�y m�d�ek. A ostrzega�em. Wyj�� z baga�nika palnik acetylenowy i dwie niewielkie butle. - Zamek chroniony jest przez nadajnik infrad�wi�kowy o wi�kszej mocy ni� �adunek w sztabie. Emituje te� sygna� ci�g�y - wyja�ni�a, wykrajaj�c wielkie zero wok� klawiatury szyfru. Ledwie usta� syk palnika, Pantofelek odzyska� przytomno�� i �wawo podskoczy�. - Ja chc�! Dla mnie! Szarpn�� i rozwar� drzwi szeroko, a� trzasn�y o boki. Co mnie zdziwi�o, ch�odnia by�a wy��czona. Nie mrozi�a i nie pali�o si� �wiate�ko. Ale Pantofelek tego nie zauwa�y�, a je�eli nawet, to nic nie da�o mu to do my�lenia. Wskoczy� do wn�trza, dopad� zwisaj�cej z haka p�tuszy i wbi� w ni� z�by. - Mhni�sho... Najhprafhdzihsze mhiesho... - be�kota� glami�c. Panowa� p�mrok, nie od razu to zauwa�y�em: - Gruby. To mi�so si� rusza. Wyrwa� jeszcze kilka k�s�w, nim znieruchomia�. Z paszczy wypad�a porcyjka r�owej papki. Podszed�em bli�ej. Gruby przekr�ci� p�tusze wewn�trzn� stron� do nas i zwr�ci� to, co ze�ar�. Poruszony po�e� dmuchn�� okrutnym, md�ym smrodem. - Rusza si�... Rzeczywi�cie si� rusza! Mi�so �y�o �yciem t�ustych, bia�ych robak�w, dr���cych swe korytarze w rozmi�k�ej, podgni�ej tkance martwego prosiaka. Tysi�ce larw grubych jak palce wygryzaj�cych labirynty. �lepych, wiecznie �akn�cych. Podziurawiony po�e� mieni� si� odcieniami r�u, czerwieni, niekiedy biela�; gdzieniegdzie pokrywa� go zielony nalot. Str�cone na pod�og� robaki nie przerywa�y g�odnego ta�ca. Smr�d. Ciemno�� przed oczami. Upad�em i odpe�z�em w ty�. Hansik naci�gn�� zn�w mask� i wszed� do wn�trza ch�odni. - Niestety - zawyrokowa� lawiruj�c mi�dzy hakami. - Wszystkie takie same. Nawet w fastfoodzie by nie przesz�y. - Wi�c dok�d ten transport? - Do spalarni. Towar nadaje si� wy��cznie do likwidacji. - Kurwa! - zaskrzecza� Pantofelek. - Moja by�a racja. Ty �lepy cipku! M�j plan by� dobry! Ty szklanooki kurduplu! Mogli�my obrobi� supermarket i spoko! - Bredzisz - podsumowa� Hansik i to by�y jego ostatnie s�owa. Rozw�cieczony gruby siekn�� go pa�k� w �eb. Stalowy dr�g strzaska� czaszk�. I jeszcze jeden cios. Skrwawiony Hansik upad�. - Sam bredzisz, �lepaku! Gruby odwr�ci� si�. Dostrzeg�em w jego roso�owych �lipkach co�, co kaza�o mi wzi�� nogi za pas. Ucieka�em d�awi�c si� przera�eniem. Goni� mnie, ale wymi�k�. W bezsilnej z�o�ci cisn�� granatem. Odkopa�em go. Nadlecia� nast�pny, wybijaj�c dziur� w betonowej �cianie. - Pantofelek! W kumpla granatami? - krzykn��em. Odpowiedzia� o�owiem. Parabelka. Kule gwizda�y mi nad g�ow�. Do zmroku przesiedzia�em w starym magazynie. Kr��y� wok� i w�szy�. Ani odrobin� mniej w�ciek�y. - Dobry tutaj �yskacz daj�. Nie czu�, �e z makulatury. Ej, nie �miej si�. Nie zmy�lam. To wszystko prawda. I nie po to o tym m�wi�, �eby naci�gn�� ci� na szklaneczk�. Musz� z kim� pogada� i tyle. - Wci�� boj� si� wr�ci� do domu. On tam jest. Czeka na mnie. M�j najlepszy kumpel.

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!