5886

Szczegóły
Tytuł 5886
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

5886 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 5886 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 5886 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

5886 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Marian Brandys Niespokojne lata. Cz.II cyklu Koniec �wiata szwole�er�w I Wie�� nadbieg�a do Warszawy p�n� noc� z 7 na 8 grudnia 1825 roku. Niekt�re osoby, zmuszone z takich czy innych wzgl�d�w do przebywania o tej porze na ulicach, widzia�y na w�asne oczy p�dz�ce w kierunku Belwederu sanie cesarskiego feldjegra. Ale nikt nie m�g� przeczu�, �e to Je�dziec Apokalipsy wtargn�� do u�pionej stolicy Kr�lestwa Polskiego. Prawd� poznano dopiero w kilkana�cie godzin p�niej. Bywalec literackiego salonu genera�a Wincentego Krasi�skiego, Julian Ursyn Niemcewicz - w pisanym z dnia na dzie� pami�tniku * (* Chodzi o prowadzone w formie diariusza Pami�tniki z lat 1821-1829, kt�rych nie w��czono do wznowionych po wojnie Pami�tnik�w czas�w moich. Warszawa PIW, 1957 Cytowane fragmenty czerpa�em z III tomu pracy zbiorowej Pami�tniki dekabryst�w. Warszawa PIW, 1960 zredagowanej przez Wac�awa Zawadzkiego. Dla unikni�cia ewentualnych nieporozumie� wyja�niam od razu, i� zwi�zki Niemcewicza z dekabrystami ograniczaj� si� jedynie do tego, �e w jego pami�tnikach odnale�� mo�na wiele ciekawych informacji o warszawskich skutkach powstania na Ukrainie.) pod dat� 8 grudnia da� wyraz swemu zaskoczeniu: "Kt� by przejrza�, kt� by si� kiedy spodziewa� okropnej wiadomo�ci, jak piorun z nieba spad�ej na nas. Olbrzym fizycznie i moralnie, najpot�niejszy mocarz �wiata, imperator Aleksander I �y� przesta�. Wie�� ta dzi� w nocy o godzinie trzeciej nadesz�a z Taganrogu nad morzem Azofu... Imperator dnia 29 listopada zapad� na ��ciow� gor�czk�, inni m�wi� - z przezi�bienia, inni na ci�ki paroksyzm doznawanej ju� dawniej choroby r�y. Zapalenie �ciska�o mu gard�o, tak, �e przez trzy dni a� do �mierci m�wi� nie m�g�... O, pr�no�ci i pr�no�ci �wiata! Przera�aj�cy pot�g� swoj� mocarzy, w 49 roku �ycia, w n�dznym Azji miasteczku zgas� raptownie dnia 1 grudnia. Cios wywracaj�cy wszystkie panuj�cych uk�ady, cios mo�e �miertelny dla nas, bo zawzi�to�� przeciwko nam i narodu moskiewskiego, i Austrii, i Prusak�w, wszystko si� spiknie, by i t� tak w�t�� Polsk� wywr�ci� [...] Nowosilcow, jak lis uk�adny, pad� zaraz na kolana i pozdrowi� w. ksi�cia gosudarem swoim. W stanie, w kt�rym by� pan ten, pochlebstwo mo�e by� niewczesnym. W wiecz�r jeszcze wie�� by�a z Belwederu, �e wielki ksi��� panowa� nie chce i �e z deklaracj� t� bawi�cy tu od kilku niedziel brat jego Micha� do Petersburga wys�any; jako� w nocy wyjecha�. Smutny zgon monarchy, lubo jeszcze urz�downie nie oznajmiony, okropne na wszystkich zrobi� wra�enie. Jako� lubo przez wrodzon� trwo�liwo�� dla nienara�ania si� bratu i Moskalom nie robi� tyle, ile m�g�by zrobi�, przecie� powr�ci� nam imi� Polski, zaprowadzi� jaki� porz�dek, by� wyrozumia�ym, ludzkim i hojnym dla ubogich. Podejrzliwo�� i mierno�� przeszkod� by�a spe�nienia najlepszych intencyj". Po �mierci cesarza-kr�la zacz�y si� dzia� w stolicy Kr�lestwa rzeczy niezwyk�e - wzbudzaj�ce zdumienie i niepok�j nie tylko w Warszawie, ale ca�ej Europie. Tron ogromnej monarchii car�w - kt�rej jedynym duchem poruszaj�cym by�a wola samow�adcy - sta� bezpa�ski. W Petersburgu, w Moskwie, w innych miastach niezmierzonych dziedzin rosyjskich - sk�adano przysi�gi na wierno�� cesarzowi Konstantemu I. Dygnitarze, dworzanie, czynownicy wszelkich szczebli marzyli o awansach i orderach, wi���cych si� zazwyczaj ze zmian� panuj�cego. Faworyci zmar�ego cesarza trz�li si� ze strachu przed jego niezr�wnowa�onym nast�pc�. "O�arowski, adiutant nieboszczyka - informowa� warszawski kronikarz - nielubiany jak wielu od w. ksi�cia, z niespokojno�ci schorza�. Ile� tych chor�b, niespokojno�ci ludzi ambitnych i tu, c� dopiero w Petersburgu". Niekt�rzy pacykarze sto�eczni cichcem przemalowywali portrety Aleksandra na wizerunki Konstantego, okoliczno�ciowi poeci przygotowywali ody pochwalne na jego cze��. Na obcych dworach wyznaczono nadzwyczajnych ambasador�w, kt�rzy mieli zawie�� do Warszawy powinszowania dla nowego imperatora Wszechrosji. Ale wszystkie te wysi�ki, nadzieje i obawy by�y przedwczesne. Prawowity nast�pca tronu rosyjskiego, rezyduj�cy w warszawskim Belwederze, wielki ksi���-cesarzewicz, z jakich� zagadkowych, nie znanych jeszcze nikomu przyczyn wzbrania� si� uparcie przed przyj�ciem nale�nej mu korony. Konstanty zachowywa� si� jak szaleniec. Nazwany "cesarsk� mo�ci�" przez jednego z przybocznych genera��w, kaza� go uwi�zi�. Kiedy szpiedzy mu donie�li, "i� wojsko ��da go mie� cesarzem i za pierwszym pokazaniem si� tym tytu�em go pozdrowi, zawo�a� do siebie dow�dc�w dywizji, o�wiadczy� im, i� odzywanie si� takowe uwa�a za bunt i �e wodzowie gard�ami swymi odpowiedz�, je�li odg�osy takie wi�cej szerzy� si� b�d�". Co noc i co dzie� przylatywali do Belwederu go�cy z r�nych stron cesarstwa, lecz �e przywozili listy z adresem: "a Sa Majeste" - wi�c nie odpiecz�towywa� ich wcale i kurier�w odsy�ano z powrotem. "Godny zaiste lito�ci jest ten stan - notowa� naoczny �wiadek owych praktyk. - Kurier�w, zaledwie przybiegaj�, wraz policja otacza, wiedzie do Belwederu, tam zamkni�tym daj� je�� i wraz nazad odprowadzaj� do rogatek... Te ustawiczne latania wielk� kl�sk� zada�y biegaj�cym ludziom. Jeden z nich, rzecz prawie niepodobna do wiary, w trzech dniach i dziesi�ciu godzinach przebieg� niezmiern� odleg�o�� mi�dzy Petersburgiem i Warszaw�. Niekt�rzy pomarli nagle, inni po�amali r�ce i nogi; przesz�o sto koni ju� pad�o na pocztach..." W r�wnie bezwzgl�dny spos�b post�powa� sobie Apollo Belwederski z wys�a�cami znacznie bardziej dostojniejszymi od zwyk�ych kurier�w. Dw�r wiede�ski wys�a� do Warszawy swego ambasadora w stopniu genera�a-feldmarsza�ka z tzw. "powinszowaniem tronu" dla nowego cesarza. Zawr�cono go z drogi, aby nie nara�a� si� niepotrzebnie na obra�liw� odmow� przyj�cia, mog�c� doprowadzi� do powa�nych powik�a� mi�dzynarodowych. Senat petersburski, po z�o�eniu przysi�gi na wierno�� (jako pierwszy z�o�y� j� podobno m�odszy brat Konstantego wielki ksi��� Miko�aj), wydelegowa� z czo�obitno�ci� do "Najja�niejszego Gosudara" swojego "oberprokuratora" Piotra Kajsarowa. Po przetrzymaniu wys�annika senatu przez dzie� w Jab�onnie Konstanty przyj�� go na uroczystej audiencji w obecno�ci wyorderowanej �wity, ale tak go zwymy�la� za przysi�g� "bez rozkazu", �e jeden z najwy�szych dostojnik�w cesarstwa publicznie si� rozp�aka�. Natychmiast po audiencji odes�ano go z powrotem nad New�. "Stary, niezmiernie t�usty prokurator jedena�cie dni, jak m�wi� straciwszy w podr�y swej, do Petersburga z kwitkiem powraca" - odnotowano w Warszawie. - "Post�pek, kt�ry zapewne nie wzbudzi �alu w Moskalach, �e w. ksi��� Konstanty panowa� nad nimi nie chce". Pomimo przed�u�aj�cego si� bezkr�lewia stolica Kr�lestwa nie by�a jeszcze oficjalnie powiadomiona o �mierci Aleksandra. Na �amy prasy nie przedostawa�a si� najmniejsza nawet aluzja na ten temat. "Radca stanu Szaniawski, dyrektor jeneralny wychowania, zaj�ty jest zupe�nie gazetami - informowa� Tymoteusz Lipi�ski, pami�tnikarz blisko zwi�zany z ministerstwem o�wiaty - ca�y dzie� z o��wkiem w r�ku kre�li i przekre�la miejsca, kt�re maj� by� drukowane lub opuszczone. Dzie� i noc jest t� spraw� zaj�ty tak dalece, i� par� razy niebezpiecznie na zdrowiu zapad�..." Informacje Lipi�skiego potwierdzali i uzupe�niali inni kronikarze. "Nie wolno nikomu wiedzie� ni m�wi�, �e Aleksander I umar� - pisa� Niemcewicz pod dat� 29 grudnia, a wi�c prawie w miesi�c po �mierci cesarza - Wszystkie obwieszczenia i dekrety s� jeszcze w imieniu zmar�ego, po prowincjach obchodzono nawet dzie� urodzenia zesz�ego 24 grudnia. Uwierzy� temu potomno��? Jeden szaleniec parali�em naruszy� ca�� Europ�, naigrawa si� z milion�w poddanych swoich [...] Od dw�ch niedziel wszystkie nie tylko zagraniczne, ale nawet petersburskie gazety zakazane s� tu surowo, tak dalece, �e kupcy nie maj� ceny weksl�w i ceny kolonialnych towar�w po miastach handlowych Europy. Stan pasowania si� mi�dzy tch�rzostwem przyj�cia skrwawionego ber�a a �alem postradania rozkoszy rozkazywania prawdziw� dla Konstantego staje si� m�czarni�. Od trzech niedziel nie sypia, nie pokazuje si� nigdzie, z��k� i wysech� niezmiernie; jedyn� pociech� jego jest �ona, tej ustawicznie powiada: Vous etes ma couronne (Ty jeste� moj� koron�)". Niezrozumia�e post�powanie legalnego nast�pcy tronu i brak jakichkolwiek wyja�nie� ze strony czynnik�w urz�dowych powodowa�y powszechn� dezorientacj�. "Gdy si� pytano pewnego oficera (rosyjskiego) - pisze Tymoteusz Lipi�ski - czy bardzo �a�ujecie cesarza, odpowiedzia�, �e nielzia �a�owat', bo jeszcze prikazu niet." Z woli warszawskiego wielkorz�dcy widmo jego zmar�ego brata nadal zasiada�o na tronie, nadal rz�dzi�o, odbiera�o ho�dy poddanych i wydawa�o dekrety. R�wnocze�nie jednak na rozkaz Belwederu okre�lano ju� z ca�� dok�adno�ci� d�ugo�� tren�w �a�obnych dla r�nego kategorii dam polskich, u jubiler�w sprzedawano pami�tkowe pier�cionki z podobizn� nieboszczyka, a w teatrach warszawskich zawieszono wszelkie przedstawienia, co zdarza�o si� tylko w wypadkach wielkiej �a�oby pa�stwowej. Umotywowanie tego ostatniego zarz�dzenia by�o r�wnie lakoniczne co zdumiewaj�ce: og�oszono po prostu, �e prac� teatr�w przerywa si� bez przyczyny. W salonach, kawiarniach i redakcjach przekazywano sobie po cichu informacje pochodz�ce od os�b maj�cych takie czy inne powi�zania z Belwederem b�d� Pa�acem Namiestnikowskim. Opowiadano na przyk�ad, �e w jednej z gazet londy�skich ukaza�y si� obszerne artyku�y, imputuj�ce, �e Aleksander umar� otruty i �e Konstanty by� w t� spraw� zamieszany. Zapewniano, �e szef tutejszej tajnej s�u�by zagranicznej cesarzewicza pu�kownik �andarmerii Sass wyjecha� ju� do Londynu, aby tym oszczerstwom przeciwdzia�a�. Inne wie�ci przenika�y od kurier�w przybywaj�cych z Petersburga. Za po�rednictwem strzeg�cej ich dniem i noc� polskiej policji i �andarmerii dowiadywano si�, �e Konstanty �eni�c si� z Joann� Grudzi�sk� zrzek� si� formalnie wszelkich praw do tronu na rzecz m�odszego brata Miko�aja i �e dokument z tym zrzeczeniem - przechowywany przez trzy lata u zaufanych os�b - odczytano ju� w senacie, ale wielki ksi��� Miko�aj wzdraga si� przej�� tron, p�ki Konstanty dobrowolnie i oficjalnie swej rezygnacji nie potwierdzi. Te wie�ci wyja�nia�y ca�kowicie dziwne zachowanie si� Konstantego, ale na razie kr��y�y tylko w formie plotek, wi�c nie dawano im pe�nej wiary. Tym bardziej, i� z Belwederu dochodzi�y s�uchy, �e cesarzewicza od czasu do czasu - jak to formu�owa� Niemcewicz - "zalatuje w�ch panowania". W par� tygodni po �mierci brata mia� si� nagle odezwa� do jednego ze swoich polskich adiutant�w: Quand tout est bien ordonne, regnier n'est pas chose difficile, aujourd'hui il ny'a pas un revers a changer, un bouton ajouter dans nos uniformes. (Kiedy wszystko jest ustalone, panowa� nie jest rzecz� trudn�; dzi� nie trzeba ju� zmienia� �adnych dystynkcji ani dodawa� guzika do naszych mundur�w). "Oto s�owa - komentowa� t� plotk� Niemcewicz - uderzaj�cym sposobem maluj�ce cz�owieka i wyobra�enia jego, na czym sztuka panowania polega". Wszystko to razem prowadzi�o do coraz wi�kszego zamieszania i niepokoju, pot�gowanego jeszcze przez stale wzmagaj�cy si� terror policyjny i prowokacje Nowosilcowa. "G�sta mg�a podejrzenia otacza zawsze Belweder - martwi� si� Niemcewicz. - Lecz nic jasnego, pewnego pr�cz tego, �e Konstanty w ustawicznych gniewach i niespokojno�ciach. Nieodst�pny Kuruta zachorowa� niebezpiecznie, m�wi�, �e w malignie krzyczy ustawnie: Kiedy wy, duraki, panowa� nie chcecie, wi�c ja b�d�. I rozumie si� by� carem. Mohrenheim, sekretarz poufny ksi�cia, w najgorszym humorze; wszystko dowodzi, i� musi si� co� dzia� nadzwyczajnego. Nowosilcow nie przestaje powi�ksza� trwogi, wskrzeszaj�c mniemane sprzysi�enia swoje. Policja po 5.000 floren�w na dzie� na powi�kszenie szpieg�w dosta�a. Ro�nieckiemu to powierzono [...] Jako� i w stolicy, i po prowincjach ustawne chwytanie nieszcz�snych i ma�ych student�w, kt�rzy z wrodzon� wiekowi swemu nieostro�no�ci� odwa�aj� si� [...] Ro�niecki pos�any by� do Szaniawskiego z rozkazem, by wszystkie zagraniczne gazety, w kt�rych b�dzie wzmianka o �mierci Aleksandra, wydawanymi nie by�y [...] Odpowied� na listy zrzekaj�ce si� ber�a, przez w. ks. Micha�a przes�ane, jeszcze nie przysz�a; m�wi�, �e ksi��� ten dla g�stej kry na D�winie do czterech godzin by� przytrzymanym. W takich odleg�o�ciach, z takimi g�owami, jak�e d�ugo przewlekaj� si� m�ki nasze. Tatiszczew, minister wojny, wys�a� tak�e go�ca do Konstantego, sk�adaj�c mu ho�d jako monarsze, donosz�c, �e ju� mu wojsko przysi�g�o; jako� i do Kuruty, szefa sztabu ksi���cia, przys�a� rozkaz, aby b�d�cemu pod wodz� jego wojsku litewskiemu i wo�y�skiemu r�wnie� poprzysi�c rozkaza�. Za odebraniem list�w tych wielki ksi��� takim uni�s� si� gniewem, i� listy te w oczach kuriera podar�..." Ta paradoksalna sytuacja ci�gn�a si� do ostatniego dnia roku 1825. Smutny jak nigdy by� ten dzie� sylwestrowy. "Zamkni�ty teatr, ucich�a muzyka, usta�y wszelkie zgromadzenia - relacjonowa� warszawski kronikarz - ka�dy dom, ka�de drzwi otoczone pods�uchuj�cymi. Strwo�eni szepc� tylko mi�dzy sob�, a gdy prawdzie zabroniony przyst�p, nat�one umys�y w chwili tak krytycznej tysi�ce roj� sobie widma i ba�nie. Tak si� sko�czy� rok ten, pod�ug wszelkiego podobie�stwa nast�pny, wa�ne, byle, daj Bo�e, nie krwawsze wr�y� nam zdarzenia". W chwili gdy kronikarz notowa� te s�owa, kurierzy dyplomatyczni z Petersburga dor�czali wielkiemu ksi�ciu Konstantemu z dawna oczekiwan� odpowied� na jego ostateczne zrzeczenie si� praw do korony, zawiadamiaj�c go oficjalnie o wst�pieniu na tron wielkiego ksi�cia Miko�aja. Nast�pnego dnia dowiedzieli si� o wszystkim mieszka�cy Kr�lestwa. "Nowy Rok by� pos�pny - czytamy w zapiskach Tymoteusza Lipi�skiego - nie wida� by�o tego ruchu, jaki zwykle tego dnia bywa. Namiestnik ani ministrowie powinszowa� urz�dowych nie przyjmowali. Przecie� zagadka rozwi�zana zosta�a - mamy za cesarza i kr�la Miko�aja I. Tego� dnia W. Ksi��� przywo�awszy jenera��w, uwiadomi� ich o tem... Ale ten sam goniec z Petersburga przywi�z� tak�e wiadomo�� o krwawych zaj�ciach, kt�re towarzyszy�y wst�pieniu na tron nowego w�adcy. Z palcem na ustach odnotowuje w dzienniku te zatrwa�aj�ce wie�ci Niemcewicz: "Pod naj�ci�lejsz� tajemnic� dawnych czas�w kolega (prawdopodobnie gen. Wincenty Krasi�ski - M.B.) zawierzy� mi je. List Miko�aja I tak si� zaczyna�: Vous l'avez voulu, mon cher Constantin, je regne, mais Grand Dieu a quel prix! Le sang de mes sujets a coule" (�yczy�e� sobie tego, m�j drogi Konstanty, wi�c panuj�, ale wielki Bo�e, za jak� cen�! Pola�a si� krew moich poddanych). W dniach 4-6 stycznia 1826 gazety warszawskie po raz pierwszy og�osi�y znane ju� ca�ej Europie szczeg�y �mierci Aleksandra oraz manifest nowego cesarza-kr�la z za��czeniem tajnej korespondencji, wymienionej w latach 1820-1823 mi�dzy Aleksandrem a Konstantym w sprawie zmiany nast�pstwa tronu. Na wyra�ny rozkaz cesarzewicza w gazetach polskich pomini�to jedynie drukowany ju� przedtem w prasie petersburskiej list z 14 stycznia 1822 roku, w kt�rym - zakochany w Joannie Grudzi�skiej - Konstanty na ��danie cesarza z�o�y� wysoce dla siebie upokarzaj�ce wyznanie "Nie maj�c w sobie ni ducha, ni zdolno�ci, ni si� potrzebnych, abym na najwy�sz� godno�� m�g� kiedykolwiek by� wzniesionym, chc�c na zawsze zapewni� byt Cesarstwa, prosz� W.C.M., aby� prawa moje przela� na kogo z kolei wypada". Aleksander zapewnia� podobno Konstantego, �e tre�� tego listu nie b�dzie nigdy podana do wiadomo�ci publicznej, ale Miko�aj nie odm�wi� sobie przyjemno�ci skompromitowania nie lubianego brata, tym bardziej �e podane w li�cie przyczyny szczeg�lnie przekonywuj�co uzasadnia�y zmian� nast�pstwa tronu wobec rosyjskich legitymist�w i zagranicy. Polacy zwi�zani z Belwederem opowiadaj�, �e Konstanty po przeczytaniu swego listu w gazecie petersburskiej omal nie uleg� apopleksji. Mia� zreszt� po temu powody, gdy� prasa zagraniczna (m. in. paryski "Constotutionel"*, (* Za�o�ycielem tego pisma by� najbli�szy przyjaciel J�zefa Su�kowskiego - Piotr Maleszewski.) kt�ry cesarz czytywa� stale do poduszki) przedrukowa� natychmiast rewelacje petersburskie, opatruj�c je komentarzem o�mieszaj�cym niedosz�ego cara. Niedyskrecja Miko�aja mog�a by�a doprowadzi� do nieobliczalnych konsekwencji historycznych. Wynika to jasno z wiarygodnego �wiadectwa Ksawerego Korczak-Branickiego, wnuka nies�awnej pami�ci Franciszka Ksawerego hetmana targowiczanina, a syna W�adys�awa Grzegorza, rosyjskiego genera�a i senatora. "W roku 1825, w chwili �mierci Aleksandra, moi rodzice zamieszkiwali w Warszawie w domu G�siorowskiego, p�niejszym Hotelu Angielskim... - wspomina� Ksawery Branicki w swoim pami�tniku. - Naprzeciw wznosi� si� pa�ac Br�hlowski, rezydencja wielkiego ksi�cia Konstantego. Przypominam sobie, �e pewnego dnia ko�czyli�my nasze �niadanie w k�ku rodzinnym i ojciec m�j w szlafroku pali� fajk�, dopijaj�c fili�ank� kawy. Naraz wpada pu�kownik Fanshawe, adiutant wielkiego ksi�cia. Ze zmienion� twarz� poci�gn�� mego ojca do framugi okna i po zamianie kilku s��w po cichu ojciec m�j poszed� do swego pokoju, przywdzia� �piesznie paradny mundur i poca�owawszy matk� moj�, bardzo przestraszon�, poszed� za swoim przyjacielem. Nie wr�ci� a� po up�ywie dw�ch godzin, a po jego powrocie d�uga rozmowa mia�a miejsce pomi�dzy rodzicami. Jakkolwiek by�em zupe�nie dzieckiem, zrozumia�em jednak�e, i� dzia�o si� co� nadzwyczajnego, zw�aszcza kiedy w rozmowie ich, prowadzonej p�g�osem, us�ysza�em nast�puj�ce wyrazy: Mo�e mnie kaza� rozstrzela�, ale nigdy nie przy�o�� r�ki do tego, czego wymaga ode mnie. W ci�gu dnia zn�w zjawi� si� pu�kownik Fanshawe, ale z min� ju� mniej ponur�. I zn�w m�j ojciec towarzyszy� mu do pa�acu Br�hlowskiego, powr�ciwszy za� w chwili obiadu, uspokoi� obawy matki, m�wi�c do niej: Na szcz�cie ta fantazja ju� mu przesz�a, ale musia�em przej�� przez bardzo ci�k� pr�b�(r) Siedemna�cie lat p�niej wypadek zrz�dzi�, �e w tym�e samym mieszkaniu, gdzie w roku 1825 by�em �wiadkiem sceny, o kt�rej zachowa�em przykre wspomnienia, stan�� ze mn� ojciec, w�wczas wielki podczaszy dworu cesarskiego, w przeje�dzie przez Warszaw�, do w�d niemieckich. Spyta�em go co by�o powodem niepokoju mojej matki i wzburzenia, w kt�rym jego samego widzia�em przed laty. - >>M�j kochany Ksawery - odpowiedzia� mi - wystaw sobie, �e kiedy Fanshawe zaprowadzi� mnie w�wczas do wielkiego ksi�cia, znalaz�em Konstantego w napadzie gniewu; siny z pian� na ustach przelatywa� gor�czkowo przez pok�j, rzucaj�c przera�enie pomi�dzy kilku �wiadk�w jego w�ciek�o�ci. Nasz naczelny dow�dca sztabu jego, jenera� Kuruta, wci�ni�ty w k�t, trz�s� si� wszystkimi cz�onkami. Pu�kownik Turno adiutant jego, sta� na �rodku pokoju ze zmienion� twarz�... - Branicki - rzek� do mnie Konstanty... - odst�pi�em tron mojemu bratu Miko�ajowi, ale nigdy nie upowa�ni�em go, aby mnie upokarza� przed �wiatem. Czytaj ten list do mojego brata, cesarza Aleksandra. Napisa�em go tylko dla niego samego, a Miko�aj bez �adnego wzgl�du na mnie, brata starszego, poda� go do wiadomo�ci publicznej. - Wielki Ksi��� - doda� m�j ojciec - da� mi do przeczytania sw�j list, w kt�rym zrzeka� si� tronu... skoro sko�czy�em czytanie, Konstanty pod wp�ywem wzrastaj�cego uniesienia zawiadomi� mnie ledwie zrozumia�ymi wyrazy, czego ��da� ode mnie: - Po tym, co si� sta�o - zawo�a� - uwa�am si� za zupe�nie zwolnionego wzgl�dem Miko�aja. Jutro odbieram Koron�. Og�aszam manifest i b�d� mia� pod r�k� sto tysi�cy doskona�ego wojska: wojsko polskie i korpus Litewski. Co do ciebie, jenerale Branicki, pojedziesz do Dubna, g��wnej kwatery pierwszej dywizji korpusu Litewskiego. Jenera� Gogiel, kt�ry ni� dowodzi, jest s�aby i niepewny!... Ty go zast�pisz... Potem... Niech si� dzieje wola boska!...<< M�j ojciec zwr�ci� w�wczas uwag� wielkiego ksi�cia, �e Jego Ksi���ca Mo�� dobrowolnie zrzek� si� korony i �e po �mierci cesarza Aleksandra po�pieszy� bez najmniejszej goryczy potwierdzi� zrzeczenie si�. Usi�owa� m�j ojciec przekona� go, �e je�eli ten list sekretny zosta� podany do wiadomo�ci publicznej, to nie w celu zapewne upokorzenia go, ale dla przyczyn politycznych, kt�rych niepodobna by�o w Warszawie oceni� w ca�ej donios�o�ci. W ko�cu o�wiadczy� Konstantemu stanowczo, �e b�d�c dawniejszym adiutantem Aleksandra szanowa� go zanadto, nawet w grobie, aby przy�o�y� r�k� do tego, co uwa�a� za bunt przeciw jego woli. Pu�kownik Turno energicznie popiera� zdanie ojca mego, podczas gdy Kuruta ci�gle trz�s� si� w swoim k�cie, a Fanshawe ci�gle trz�s� si� we �zach. Jednak�e gniew wielkiego ksi�cia nie uspokoi� si� wobec energicznej protestacji ojca mego: wracaj do siebie - rzek� rozkazuj�cym tonem - i pomy�l, �e niespe�nienie mej woli nara�a ci� na rozstrzelanie! - M�j ojciec zako�czy� swoje opowiadanie w ten spos�b: - Kiedy po raz drugi przyby�em do pa�acu Br�hlowskiego, scena zmieni�a si�. Konstanty rzuci� mi si� na szyj�, uznaj�c, �e m�j �mia�y op�r odwr�ci� go od spe�nienia czynu, kt�ry by�by dla niego �r�d�em wieczystych wyrzut�w sumienia. Co si� takiego sta�o? Oto Miko�aj przez umy�lnego kuriera wyt�umaczy� swoje post�powanie bratu i uspokoi� go..." Tak wi�c: dzi�ki odmianie humoru cesarzewicza nie dosz�o do historycznej interwencji wojska polskiego i litewskiego w dynastyczne sprawy rosyjskie. Poza manifestem nowego cesarza gazety warszawskie - ku powszechnemu zdumieniu swoich czytelnik�w - poda�y za pras� petersbursk� do�� dok�adny opis krwawo st�umionego buntu oddzia��w wojskowych, kt�re 26 grudnia (14 dekabra starego stylu) 1825 roku pod pretekstem z�o�enia ju� raz przysi�gi Konstantemu odm�wi�y pos�usze�stwa Miko�ajowi. Wie�� o tragicznych zaj�ciach na placu senackim wywo�a�a w Warszawie ogromne wra�enie. "Rzecz osobliwa i niepoj�ta dla nas - zdumiewa� si� Tymoteusz Lipi�ski - my, co przyzwyczajeni, aby przed nami tajono wypadki w odleg�ych krainach zasz�e, zaburzenia itd., wyczytujemy opisanie powstania petersburskiego w naszych gazetach [...] Prywatne wie�ci g�osz�, �e domagano si� praw i konstytucji, o czem jednak nie ma wzmianki w pismach publicznych..." Ponure sensacje nie ograniczy�y si� do rewelacji o buncie petersburskim, w kilkana�cie dni p�niej dowiedziano si� o powstaniu w pu�ku czernichowskim na Ukrainie oraz o odkryciu spisku oficerskiego w Korpusie Litewskim na Bia�ostocczy�nie. Szerokim echem rozesz�a si� po Warszawie wiadomo�� o nag�ym aresztowaniu popularnego oficera rosyjskiego, podpu�kownika huzar�w gwardii Micha�a �unina, by�ego adiutanta wielkiego ksi�cia. Senator Nowosilcow, zaszczycony szczeg�lnie �askawym listem, zapewniaj�cym go o pe�nym zaufaniu nowego imperatora - prze�ywa� wielkie dni. Konsekwentny w swej nienawi�ci do Polski, uwa�a� j� ju� od dawna za gniazdo wszystkich sprzysi�e� i �r�d�o wszelakiego z�a. Zdaniem "pana senatora" to od Polak�w w�a�nie nauczyli si� Rosjanie d��e� konstytucyjnych i "rewolucyjnych zasad". Zdwaja� wi�c wysi�ki, aby zdoby� jak najwi�cej dowod�w na poparcie tych tez. W tropieniu tajnych sprzysi�e� sekundowa� mu dzielnie genera� Ro�niecki z ca�ym aparatem policyjnym. Z raport�w agenta Henryka Mackrotta wynika, �e ju� w po�owie stycznia 1826 roku tajna policja stara�a si� ustali� powi�zania mi�dzy odkryt� w roku 1822 konspiracj� �ukasi�skiego a petersburskim buntem dekabryst�w. W raporcie z 17 stycznia agent Henryk Mackrott donosi� m.in.: "Eks-pu�kownik Sznayder, ten sam, kt�ry przyczyni� si� do aresztowania majora �ukasi�skiego, twierdzi, �e zamieszki w Petersburgu by�y dzie�em sekty, nosz�cej w Rosji nazw� Iluminat�w, a na Wo�yniu Czarnych Braci. Uwa�a on, �e ta sekta mia�a zwi�zki z polskimi Kosynierami. Dodaje, �e cz�onkami Kosynier�w byli opr�cz aresztowanych jeszcze pu�kownik Pr�dzy�ski z kwatermistrzostwa oraz pu�kownik Kozakowski. Wed�ug Sznaydera cz�onkami tej rewolucyjnej organizacji jest wielu oficer�w rosyjskich stacjonuj�cych w Warszawie". W dwa dni p�niej szef biura �ledczego uzupe�ni� swe informacje. "Warszawa, 19 stycznia 1826 r. Zgodnie z otrzymanym rozkazem zwr�cono si� do eks-pu�kownika Sznaydera z zapytaniem o nazwiska rosyjskich oficer�w cz�onk�w sekty �ukasi�skiego. Pytano r�wnie�, czy nie figuruje w�r�d nich kapitan gwardii �e�tuchin. Sznayder powiedzia�, �e w swoim czasie adwokat Szreder m�wi� mu, i� stacjonuj�cy w Warszawie oficerowie rosyjskiej gwardii nale�� do sekty, ale nazwisk nie wymienia�. Prawdopodobnie b�d� to oficerowie gwardii wo�y�skiej, gdy� z tymi przyja�ni� si� �ukasi�ski. Doda� te�, �e wielu oficer�w rosyjskiej gwardii kirasjer�w zerwa�o z nim (tzn. ze Sznaydrem) stosunki od czasu sprawy �ukasi�skiego. O �e�tuchinie nie s�ysza� nic pr�cz tego, �e przyja�ni si� z polskim podchor��ym nazwiskiem Wysocki..." W dziesi�� dni p�niej wypadki petersburskie odbi�y si� w Warszawie nowym echem. "Od dw�ch niedziel - notuje w swoim dzienniku Niemcewicz - szukano tu jednego ze zbieg�ych sprzysi�onych w Petersburgu, nazwiskiem K�chelbecker, gdy sam niebacznie wpad� w r�ce moskiewskie, za paszportem s�u��cego, w odzie�y jego. Z Petersburga a� tu szed� piechot� w najwi�ksze mrozy. U rogatek pyta� �o�nierza Moskala o oficer�w, o koszary. To da�o podejrzenie. Przytrzymany, przyzna� si�, czym by�. Zawieziono go do wielkiego ksi�cia. Na widok po�owu tego zacz�� wielki ksi��� skaka� z rado�ci. Ile K�chelbecker pokaza� si� nieostro�nym w tym, �e da� si� przytrzyma�, tyle �mia�ym i niezatrwo�onym w odpowiedziach swoich wielkiemu ksi�ciu i Nowosilcowowi. Jest to cz�owiek dobrze urodzony, spokrewniony, �wiat�y, bieg�y w literaturze. Okowano go w kajdany, wsadzono w kibitk�, r�ce do niej przykuto i tak z oficerem i dwoma kozakami odes�ano do Petersburga"*. (* W drukowanym tek�cie Pami�tnik�w z lat 1820-1829 zdarzenie to figuruje pod dat� 20 stycznia 1826 r., co jest niew�tpliwie pomy�k�, gdy� ze wszystkich innych �r�de� wynika, �e K�chelbeckera pochwycono 30 stycznia, a wywieziono go 1 lutego.) W taki spos�b zako�czy�a si� w Warszawie przygoda rewolucyjna jednego z najszlachetniejszych dekabryst�w, barona Wilhelma K�chelbeckera, towarzysza m�odzie�czych zabaw i nauki wielkich ksi���t Miko�aja i Micha�a, popularnego Kuchli" z powie�ci J. Tynianowa - ulubie�ca salon�w literackich Petersburga i Moskwy, przyjaciela Puszkina i Gribojedowa, autora wierszy oraz tragedii historycznej o carach Szujskich, kt�r� p�niej przepisywa� mu b�d� w wi�zieniu polscy podchor��owie z 1831 roku. Ale Warszawa nie mia�a czasu przejmowa� si� dramatami spiskowc�w petersburskich. Dla mieszka�c�w Kr�lestwa znacznie gro�niejszym i tragiczniejszym w skutkach okaza�o si� powstanie w pu�ku czernichowskim, zorganizowane przez cz�onk�w Towarzystwa Po�udniowego na Ukrainie. Z tym sprzysi�eniem Polacy rzeczywi�cie mieli pewne powi�zania. Wkr�tce dowiedzieli si� o tym wszyscy. Pierwszy cios uderzy� w dom szczeg�lnie bliski jednemu z bohater�w tej ksi��ki - genera�owi Tomaszowi �ubie�skiemu. 5 lutego Niemcewicz odnotowa� fakt, prze�yty g��boko przez ca�e towarzystwo warszawskie: "Rano o godzinie dziewi�tej pokaza� si� raptem u m�czonej od dawna chorob� raka starej ksi�nej Jab�onowskiej p. Nowosilcow z Lubowidzkim dla przetrz��ni�cia papier�w nieprzytomnego (nieobecnego - M.B.) syna jej, ksi�cia Antoniego Jab�onowskiego. �atwo sobie wystawi� mo�na pomieszanie i przestrach chorej. Nowosilcow powiedzia�, �e to czyni z rozkazu z Petersburga, podobniej, �e z tutejszego. Nie znaleziono w papierach nic pr�cz korespondencji o m�k� i zbo�e, lecz co za gwa�t przy zaprzysi�eniu tak uroczystym konstytucji. Kto wie, je�li ks. Antoni Jab�onowski, b�d�cy teraz na Wo�yniu, przytrzymanym nie zosta�..." W dwa tygodnie p�niej pami�tnikarz mia� ju� pewno��, �e nie pomyli� si� w swoich przewidywaniach. "Schwytane u najpierwszego ze sprzysi�onych, niejakiego Pestela, w Kijowskiem papiery pokaza�y, �e niekt�rym Polakom sprzysi�enie Moskali by�o powierzonym - pisa� 20 lutego. - Porwano wi�c Ksi�cia Jab�onowskiego, Olizara, Moszy�skiego, Wierzbickiego [...] Chodkiewicza i zawieziono do Petersburga. Tam twierdz�, �e Antoni Jab�onowski wszystko, co wiedzia�, poda� na pi�mie, a co wstydniej, wielu nawet i tutejszych wojskowych wymieni� i na sztych wyda�. Dzi� wi�c, gdy�my si� najmniej spodziewali tego, zacz�to szepta� po mie�cie, �e przywieziono w nocy wi�ni�w z Petersburga i �e komitet jaki� sekretny u Nowosilcowa zebrany by�..." Genera� �ubie�ski w trzy dni po rewizji u ksi�nej Teodory zdecydowa� si� powiadomi� o tym wydarzeniu przebywaj�cego w Krakowie ojca. O stanie ducha, w jakim pan Tomasz musia� si� w�wczas znajdowa�, �wiadczy najlepiej styl jego listu, pozbawiony zwyk�ej rzeczowo�ci - pe�en niedom�wie� i niejasno�ci, unikaj�cy nazywania po imieniu os�b i zdarze�, przetykany wiernopodda�czymi deklaracjami na u�ytek ewentualnych cenzor�w. "Warszawa, 8 lutego 1826 Drogi Ojcze. Nieszcz�liwe wypadki s�siad�w, a� do wsp�zwi�zk�w naszych, jak powiadaj�, zasi�gaj�. G�osz� tu albowiem, �e ju� kilku przytrzymano i do stolicy odes�ano. Jakkolwiek przekonany jestem, �e si� ich niewinno�� oka�e, �e si� przekonaj�, �e je�eli nam zarzucano niejakie wady, posiadamy tak�e istotne zalety; niespokojno��, troskliwo�� os�b interesowanych nie mo�e nie zasmuca�; cierpienia albowiem ze strony serca jakkolwiek nie s� oparte na rozumowaniu, zawsze jednak s� cierpieniami i niepodobna ich nie dzieli�, tym bardziej kiedy ich doznaj� osoby, z kt�rymi nas wi��� dawne zwi�zki i kiedy os�abione ci�g�ymi i bezprzestannymi cierpieniami, ju� tylko chwilowo na tym bawi� �wiecie (to odnosi�o si� niew�tpliwie do ksi�nej Jab�onowskiej - M.B.). Je�eli jednak by�y takie osoby, kt�re nale�a�y do zaburze� zbrodniczych naszych s�siad�w, je�eli z drugiej strony niegodziwa zawi�� rzuci�a na nich t� potwarz, jak�e za to przed Bogiem odpowiedz�. Przekonany albowiem jestem, �e w post�powaniu publicznym, we wszystkich dzia�aniach politycznych, to� samo jest co i w �yciu prywatnym, i jak to m�wi�, ma�e parta id� do czarta, to jest, �e dobre z dobrego tylko wynikn�� mo�e i �e dobre narodu post�powanie tak sobie u Boga mo�e zas�u�y� na Dobrodziejstwa, jak post�powanie osobiste. Ca�a wi�c pod�ug mnie nadzieja dla naszego kraju, w dobrym, wiernym, i przyk�adnym naszym post�powaniu. Zaszczepujmy, piel�gnujmy cnoty domowe, a natenczas z nich wyp�yn� i publiczne, kt�re potem jednaj�c nam serca Mo�now�adc�w oka�� potrzeb� istnienia narodu tchn�cego takimi zasadami..." List Tomasza �ubie�skiego w��cza nas znowu w g��wny nurt ksi��ki, po�wi�conej losom by�ych szwole�er�w napoleo�skich. Zanim jednak poch�on� nas ca�kowicie sprawy rodzinne, towarzyskie i zawodowe �ubie�skich i Krasi�skich (o �yciu prywatnym Walentego Zwierkowskiego w tym okresie niewiele niestety da si� powiedzie�), chcia�bym wyja�ni� pokr�tce zwi�zek przyczynowy mi�dzy zebraniem za�o�ycielskim tajnego Towarzystwa Patriotycznego (zwanego pocz�tkowo tak�e Zwi�zkiem Kosynier�w) z maja 1821 r. - a dramatycznymi wypadkami, kt�re zapocz�tkowa� mia�a dla Warszawy przeprowadzona w lutym roku 1826 rewizja u starej ksi�nej Jab�onowskiej. Trzeba wi�c jeszcze raz wr�ci� do zdarze� sprzed pi�ciu lat. II W niespe�na cztery miesi�ce po historycznym zebraniu - na Bielanach - w sierpniu 1821 roku - policja zdoby�a pierwsze informacje o istnieniu "sprzysi�enia �ukasi�skiego"*. (* Wiadomo�ci historyczne, wykorzystane w tym podrozdziale czerpi� przede wszystkim z fundamentalnego dzie�a Szymona Askenazego pt. �ukasi�ski oraz z wydanej w roku 1970 pracy Hanny Dyl�gowej O Towarzystwie Patriotycznym i S�dzie Sejmowym. Niezwykle cennym �r�d�em jest tak�e pami�tnik samego �ukasi�skiego, wydany w ca�o�ci po raz pierwszy w roku 1960, w znakomitym opracowaniu profesora Rafa�a Gerbera. Nie mog� zrozumie�, jak to si� sta�o, �e prawydanie tego wstrz�saj�cego dokumentu nie wywo�a�o �adnego echa w�r�d recenzent�w i wskutek tego przesz�o prawie nie zauwa�one przez czytelnik�w. Pami�tam, jak zdumia� si� i zainteresowa� Julian Przybo� - a nale�y on do nielicznych literat�w naprawd� oczytanych w historii - kiedy na tydzie� przed Jego �mierci� powiedzia�em Mu w Oborach, �e istnieje autentyczny pami�tnik �ukasi�skiego i �e og�oszono go u nas przed paru laty w ksi��ce. Niestety, pracy profesora Gerbera nie zd��y�em ju� Przybosiowi dor�czy�.) Donosicielem okaza� si� cz�onek nie istniej�cego ju� wtedy Wolnomularstwa Narodowego, by�y pu�kownik Augustyn Sznayder - dawny dow�dca �ukasi�skiego i Machnickiego z kampanii 1809 r. Ten stary �o�nierz ko�ciuszkowski i legionista, obnosz�cy si� ze swymi "jakobi�skimi" pogl�dami, by� kreatur� wyj�tkowo szubraw�. �ukasi�ski w swoich p�niejszych zeznaniach nazwie go "starym rabusiem, chc�cym skorzysta� z zamieszania". W roku 1821 nie os�dzano go jeszcze tak surowo, ale ju� w�wczas nie cieszy� si� chyba szczeg�lnym zaufaniem swoich dawnych subaltern�w. Jednak�e kontakty ze Sznaydrem by�y dla Towarzystwa Patriotycznego cenne ze wzgl�d�w na jego niemiecko-mieszcza�skie pochodzenie, umo�liwiaj�ce mu nawi�zywanie bli�szych stosunk�w ze �rodowiskiem rzemie�lniczym. Zw�aszcza adwokat Szreder, jeden z najbli�szych wsp�pracownik�w �ukasi�skiego, pilnie zabiega� o rozszerzenie wp�yw�w Towarzystwa na sfery rzemie�lnicze i o wykorzystanie w tym celu pu�kownika Sznaydra. Nie wtajemniczaj�c tedy Sznaydra w fakt powstania drugiego sprzysi�enia, zaproponowano mu zorganizowanie w�r�d znajomych rzemie�lnik�w "gminy" na zasadach Wolnomularstwa Narodowego. Dor�czono mu te� kopi� rozdzia�u o gminach z opracowanego przez �ukasi�skiego statutu nowego Towarzystwa. By�a to oczywi�cie ogromna nieostro�no��, ale podobne nieostro�no�ci zdarza�y si� tak�e - jak wiemy z historii - konspiratorom bardziej do�wiadczonym ni� �ukasi�ski i jego towarzysze. A zreszt� podw�adni Sznaydra z I. pu�ku piechoty galicyjsko-francuskiej (adwokat Szreder r�wnie� do nich nale�a�) mogli, z tych czy innych wzgl�d�w, nie zachwyca� si� swoim dawnym pu�kownikiem, lecz trudno im by�o przypu�ci�, �e oka�e si� on zwyk�ym donosicielem. Tymczasem dla Sznaydra - zagro�onego w�wczas spraw� kryminaln� o bigami� i sfa�szowanie dokument�w osobistych, n�kanego w zwi�zku z tym ci�g�ymi przes�uchaniami policyjnymi - misja, zlecona mu przez Szredera, sta�a si� wymarzon� sposobno�ci� do "zrehabilitowania si�" wobec w�adz. Nie namy�laj�c si� d�ugo, doni�s� o "konspiracji majora �ukasi�skiego" szefowi biura �ledczego Henrykowi Mackrottowi i przekaza� mu powierzony sobie dokument. Mackrott poinformowa� o wszystkim Belweder. Wielki ksi���-cesarzewicz, zazwyczaj podejrzliwy i l�kaj�cy si� jak diab�a wszelkiej polityki w wojsku, tym razem odni�s� si� do policyjnych rewelacji pow�ci�gliwie i nieufnie. Meldunek Mackrotta nadszed� nie w por�. Konstanty przygotowywa� si� w�a�nie do ostatecznej rezygnacji z praw do tronu rosyjskiego i spodziewa� si� uzyska� w zamian za to od Aleksandra udzieln� w�adz� w Kr�lestwie i na Litwie. W tej sytuacji by�oby mu bardzo nie na r�k� ujawnia� przed cesarskim bratem spraw� mog�c� rzuci� cie� na lojalno�� wojska polskiego, zw�aszcza �e chodzi�o o oficera warszawskiego pu�ku czwartak�w, kt�rych cesarz-kr�l szczeg�lnie lubi� i uwa�a� za wzorowych �o�nierzy. Poza tym Konstanty nie by� pewny, czy ca�y donos Sznaydra wraz z dostarczonym przez niego dokumentem nie jest po prostu prowokacj� Nowosilcowa. Apollo Belwederski zdradza� cz�sto cechy psychopatyczne, lecz g�upcem nie by�. Wysoko ocenia� zas�ugi "pana senatora" dla cesarstwa i dynastii, ale wiedzia� o nim do��, by nie darzy� go pe�nym zaufaniem. Zna� uparte d��enie Nowosilcowa do zniweczenia autonomii Kr�lestwa. Wiedzia�, �e komisarz cesarski wyolbrzymia� dla swoich cel�w najdrobniejsze objawy niezadowolenia ze strony Polak�w, �e wymy�la� nie istniej�ce spiski, �e sztucznie stara� si� podnieca� "nienawi�� mi�dzy Polakami a Ruskimi", �e z jego to po�redniej inspiracji zdarza�o si�, �e kaprale rosyjscy, prowadz�c przez Warszaw� skutego w dyby szeregowca polskiego, namawiali go, by si� zatrzymywa� po ulicach i pobudza� lud do lito�ci nad sob� i skruszenia "kajdan jego..." - �e kr�tko m�wi�c, pan senator robi� wszystko, by sprowokowa� zamieszanie w mie�cie czy nawet bunt wojskowy - i m�c p�niej straszy� nim imperatora, a� upragniony cel - starcie z mapy konstytucyjnego Kr�lestwa Polskiego - zostanie osi�gni�ty. Wiedzia� r�wnie� Konstanty, �e komisarz cesarski m�g� sobie pozwoli� na tak rozleg�� i wielostronn� dzia�alno�� prowokatorsk�, poniewa� poza w�asn� policj�, kierowan� przez os�awionego Leona de Baykowa ("Vivat Bajkow, Nowosilcow, bicze tajnych klub�w...") mia� jeszcze do dyspozycji dw�ch oddanych sobie szczerze, cho� nie bezinteresownie, wsp�pracownik�w z zewn�trz: genera�a jazdy Aleksandra Ro�nieckiego - szefa podlegaj�cej wielkiemu ksi�ciu Wy�szej Wojennej Sekretnej Policji oraz wiceprezydenta Warszawy Mateusza Lubowidzkiego-naczelnika Policji Municypalnej, zale�nej s�u�bowo od namiestnika Zaj�czka (z inicjatywy Nowosilcowa w sierpniu roku 1821 rozproszone s�u�by policyjne po��czono w jedno Centralne Biuro Policji, kt�rego kierownictwo obj�� Ro�niecki). Chc�c si� zabezpieczy� przed sp�k� Nowosilcow-Ro�niecki Konstanty stworzy� sobie wewn�trz Wy�szej Wojennej Sekretnej Policji (oczywi�cie bez wiedzy jej bezpo�redniego szefa) odr�bn�, �ci�le zakonspirowan� i op�acan� ze swoich prywatnych fundusz�w, tzw. Najtajniejsz� Kontrpolicj� Osobist�. G��wnym celem podw�jnie tajnej kontrpolicji by� nadz�r nad Nowosilcowem, Ro�nieckim i Lubowidzkim: "�ledzenie ich nadu�y� prywatnych i s�u�bowych, sprawdzanie dostarczanej przez nich roboty donosicielskiej, odgarni�cie z niej plew tre�ci b�d� prowokatorskiej, b�d� rozmy�lnie sfa�szowanej, wykrycie w�asnych ich ubocznych intencyj i widok�w osobistych i politycznych". Do swojej kontrpolicji cesarzewicz wci�gn�� najwytrawniejszych agent�w tajnej policji pa�stwowej, kt�rzy wyst�powali odt�d w charakterze podw�jnym: jako podw�adni genera�a Ro�nieckiego i jako jego nadzorcy. Jednym z tych podw�jnie tajnych agent�w by� w�a�nie Henryk Mackrott, kt�ry przekaza� wielkiemu ksi�ciu pierwszy donos na konspiracj� patriotyczn� majora �ukasi�skiego. Powo�ywa�em si� ju� parokrotnie w tej opowie�ci na raporty szpiegowskie Mackrotta, przechowywane w Archiwum G��wnym Akt Dawnych w Warszawie i b�d� to czyni� jeszcze wiele razy - trzeba wi�c powiedzie� kilka s��w o ich autorze, zw�aszcza �e stanowi� on w swoim rodzaju prawdziwy fenomen. Henryk Mackrott by� szpiegiem z urodzenia i z naturalnych sk�onno�ci, mia� - jak si� to m�wi - szpiegostwo we krwi. Jego ojciec, fryzjer warszawski, Tobiasz Mackrott, wywodz�cy si� chyba od jakich� osiad�ych w Polsce Austriak�w albo Szkot�w, by� naczelnym konfidentem jeszcze... przy generale Igelstr"mie, i wiosn� roku 1794 wk�ada� zapewne wiele rzetelnego wysi�ku w tropienie organizator�w insurekcji ko�ciuszkowskiej. P�niej wys�ugiwa� si� kolejno r�nym innym tajnym policjom, a� ostatecznie po stworzeniu Kr�lestwa, urz�dzi� si� jako fryzjer i perukarz Teatru Narodowego, a zarazem osobisty informator wielkiego ksi�cia-cesarzewicza. Syn wcze�nie poszed� w �lady ojca - nie jako fryzjer, lecz jako carski policjant. Wst�pi� do tajnej policji w wieku szkolnym, jeszcze za naczelnictwa by�ego szwole�era Vandernoota, i rozpocz�� karier� od denuncjowania koleg�w - najpierw w warszawskiej szkole pijar�w - na wydziale medycznym Uniwersytetu Warszawskiego (w raporcie z 25 marca 1819 roku, donosz�c o tajnym zebraniu student�w, w kt�rym uczestniczy� jako prowokator, Henryk Mackrott chwali� si�, �e koledzy wybrali go "jako najmuzykalniejszego" do od�piewania w imieniu zebranych rewolucyjnej pie�ni, skierowanej przeciwko tyranom i szpiegom). Inteligencja, dok�adno�� informacyjna i umiej�tno�� dobierania sobie odpowiednich konfident�w z r�nych �rodowisk spo�ecznych - zapewni�y Mackrottowi szybk� karier�. W roku 1821 by� ju� szefem samodzielnego biura �ledczego w sekretnej policji Ro�nieckiego, a zarazem asem kontrpolicji Konstantego. Za sw� wieloletni� dzia�alno�� na szkod� narodu polskiego Henryk Mackrott poni�s� w czasie powstania zas�u�on� kar�: powieszono go na ulicznej latarni. Ale w wiele lat po �mierci tego najniebezpieczniejszego szpicla warszawskiego, przedziwny paradoks historii na nowo powo�a� go do �ycia - w zupe�nie odmiennej postaci. Jak ju� wspomnia�em, w zbiorach archiwalnych dochowa�o si� do naszych dni kilkadziesi�t tom�w raport�w, sk�adanych przez Mackrotta wielkiemu ksi�ciu. Codziennie w ci�gu kilkunastu lat na wytwornych r�owych arkusikach, pi�knym kaligraficznym pismem w poprawnej na og� francuszczy�nie - g��wny agent Konstantego przekazywa� swemu panu najrozmaitsze sprawy z �ycia stolicy, zbierane przez gromad� konfident�w po ulicach, parkach publicznych, koszarach wojskowych, teatrach, urz�dach, salonach literackich i najobskurniejszych szynkach. Zasadniczym celem tej dzia�alno�ci szpiegowskiej by�o zabezpieczenie i umocnienie w�adzy carskiego wielkorz�dcy w Warszawie. Przewa�na cz�� donos�w Mackrotta godzi�a w ludzi uczciwych i szlachetnych, powodowa�a dla nich przykre konsekwencje, wtr�ca�a ich nieraz w straszne nieszcz�cia; ocena wydarze� zawarta w raportach Mackrotta, by�a z gruntu sprzeczna z s�dami patriotycznej opinii polskiej i wyrz�dza�a szkody polskiej spo�eczno�ci. Ale w perspektywie czasu wszystko to uleg�o jednemu z tych czarodziejskich przeobra�e�, jakie na og� zdarzaj� si� tylko w bajkach. To, co Mackrott pisa� przeciwko Warszawie i jej najlepszym obywatelom - dzi�ki obiektywnej doskona�o�ci jego rzemios�a sta�o si� po stu latach �wiadectwem niezniszczalnej �ywotno�ci stolicy Kr�lestwa, jej patriotyzmu i niezas�u�onych cierpie�. Lud warszawski sprawiedliwie wywar� zemst� na znienawidzonym szpiegu, ale gwoli sprawiedliwo�ci trzeba tak�e przyzna�, �e dzi� nie spos�b pisa� o tamtych czasach bez znajomo�ci raport�w Henryka Mackrotta *. (* Cz�� raport�w H. Mackrotta w przek�adzie Karoliny Beylin z ksi��ki Tajemnice Warszawy Warszawa PIW 1957, pozosta�e przet�umaczone zosta�y bezpo�rednio z francuskich orygina��w, przetrwa�ych w Archiwum G��wnym Akt Dawnych w Warszawie.) Po odebraniu meldunku w sprawie �ukasi�skiego wielki ksi��� Konstanty nakaza� agentowi swej kontrpolicji zachowanie wszystkiego w absolutnej tajemnicy przed Ro�nieckim. Zabezpieczywszy si� w ten spos�b od ingerencji Nowosilcowa, postanowi� ca�� rzecz za�atwi� w trybie czysto wojskowym. Poniewa� Sznayder w swoim donosie wymieni� w�r�d spiskowc�w kapitana Tomasza Skrobeckiego - adiutanta pe�ni�cego obowi�zki ministra wojny, genera�a Maurycego Haukego - wielki ksi��� poleci� Haukemu, aby w spos�b jak najbardziej dyskretny sk�oni� swego adiutanta do napisania dok�adnego sprawozdania o konspiracji �ukasi�skiego. Skrobecki rozkaz wykona�, ale �e nale�a� tylko do Wolnomularstwa Narodowego, a o drugim tajnym zwi�zku w og�le nie wiedzia� - wi�c sprawie w niczym nie zaszkodzi�. Przeciwnie - dopom�g�, gdy� zawiadomi� o wszystkim dawnych zwierzchnik�w z maso�skiej konspiracji, dzi�ki czemu �ukasi�ski by� ju� odpowiednio nastawiony psychicznie, kiedy w par� tygodni p�niej - r�wnie� za po�rednictwem genera�a Haukego - jego te� "poproszono" najpierw o napisanie sprawozdania, a p�niej o osobiste stawienie si� w Belwederze na rozmow� z wielkim ksi�ciem - wodzem naczelnym. "Audyencja mia�a charakter �ci�le poufny - pisze Askenazy - usuni�ty zosta� nawet Kuruta i najzaufansi genera�owie rosyjscy; opr�cz W. Ksi�cia i �ukasi�skiego obecny by� tylko jeden Hauke. Co mi�dzy tymi dwoma osobliwszymi interlokutorami: W. Ksi�ciem Cesarzewiczem a majorem-naczelnikiem zwi�zku tajnego polskiego, przy milcz�cym jak pos�g Haukem, by�o wtedy m�wione na tej audyencji w Belwederze w gabinecie Konstantego, tego stwierdzi� dos�ownie we wszystkich szczeg�ach nie ma sposobu... Tyle pewna, �e �ukasi�ski wezwany by� do t�umaczenia si� nie tyle jako winowajca, ile raczej jako przyjaciel. Cesarzewicz przemawia� z pozorn� wzgl�dno�ci� i zaufaniem. �ukasi�ski odpowiada� z ostro�n� rozwag�..." Ostatecznie nie ma si� co dziwi�, �e w takiej w�a�nie atmosferze odby�o si� to spotkanie. Przynale�no�� do masonerii nie by�a jeszcze wtedy zabroniona, a dekret namiestnika Zaj�czka, zakazuj�cy nale�enia do jakichkolwiek stowarzysze� tajnych zosta� og�oszony w "Dzienniku Praw" dopiero 16 grudnia 1821 roku - a wi�c w trzy miesi�ce po rozmowie. Z p�niejszych zezna� �ukasi�skiego i z jego wi�ziennych zapisk�w wynika, �e wielki ksi��� "traktowa� (w rozmowie) Wolnomularstwo Narodowe jako rzecz sobie i Aleksandrowi od dawna znan� i bynajmniej nie karygodn�", ale r�wnocze�nie z naciskiem twierdzi�, �e trzeba z nim raz na zawsze sko�czy� i �e nikt, nawet cesarz, nie powinien si� dowiedzie� "o jego przed�u�onym trwaniu". Stara� si� te� z �ukasi�skiego wydoby�, czy z Wolnomularstwa Narodowego nie wy�oni�a si� przypadkiem jaka� "nowa niezawis�a formacya zwi�zkowa", udzielaj�c mu przy tym "wynurze� daleko id�cych oraz zapewnie� zupe�nej bezkarno�ci dla og�u zwi�zkowc�w". W prawie p� wieku po tej audiencji - po czterdziestu latach cierpie� wi�ziennych, przerastaj�cych ludzk� wyobra�ni�, �ukasi�ski wspomina� w swoim szlisselburskim pami�tniku rozmow� z cesarzewiczem i jej wszystkie p�niejsze konsekwencje: "Nie mog�c otrzyma�, �e to Towarzystwo jest polityczne, w. ks. Konstanty zako�czy� tym, �e on nie dozwoli, �eby to dosz�o do cesarza (kt�ry by mu tego nie przebaczy�, najwi�cej dlatego, �e to dzia�o si� w wojsku) pod tym jednak warunkiem, a�eby ten zwi�zek by� rozpuszczony, doda� przy tym, �e b�dzie mia� baczne oko... Major �ukasi�ski nadto dobrze zna� wielkiego ksi�cia Konstantego i domy�la� si� przyczyny takiego pob�a�ania*, (* �ukasi�ski przypuszcza�, �e Konstanty nie chce rozdmuchiwa� sprawy ze wzgl�du na �wczesn� obecno�� w Warszawie trojga os�b z rodziny cesarskiej: wielkiego ksi�cia Miko�aja z ma��onk� i wielkiego ksi�cia Micha�a.) Pewnym b�d�c, �e w swoim czasie b�dzie surowo ukarany, lecz nie widz�c �adnego sposobu do unikni�cia swego losu, oczekiwa� spe�nienia jego z rezygnacj�..." Nie kazano mu czeka� d�ugo; w trzy miesi�ce po rozmowie w Belwederze poddany zosta� nowej pr�bie: "W. ks. Konstanty, chc�c przyzwyczai� wojskowych do �lepego pos�usze�stwa, dyktowa� s�dom wojennym wyroki, jakie powinni dawa� nawet przeciwko prostym �o�nierzom, dlatego tylko, �eby wola jego by�a szanowana - czytamy w pami�tniku szlisselburskim. - Tak wi�c wkr�tce po tej rozmowie �ukasi�skiego z w. ks. Konstantym wyznaczony zosta� s�d wojenny pod prezydencj� genera�a �ymirskiego, z�o�ony z 6 cz�onk�w (w kt�rych liczbie by� rzeczony major �ukasi�ski) dla os�dzenia majora na placu Zamo�cia z dwoma adiutantami. Kiedy decyzja ju� jednomy�lnie zosta�a przyj�ta i podpisana i wyrok prawie napisany gen. �ymirski przywo�any przez w. ks. Konstantego powr�ciwszy o�wiadczy�: �e w. ks. Konstanty niedowolny (po przesz�o trzydziestoletnim oderwaniu �ukasi�skiego od kraju jego j�zyk roi� si� od jaskrawych b��d�w i zniekszta�ce� - M.B.) przeznaczon� kar� dla majora Go�aszewskiego i ��da, a�eby by�a zamieniona tak�, jak� mu w. ks. Konstanty wskaza�, i zako�czy�: wybierajcie - trzyma� si� prawa lub woli w. ks. Konstantego; 5 cz�onk�w przyj�li rozkaz. Major �ukasi�ski zosta� przy dawnej decyzji, genera� �ymirski ostatni przy��czy� si� do niego. W. ks. Konstanty odebrawszy rzeczony wyrok i widz�c, �e ten, kt�ry ju� by� winnym i kt�ry powinien by� zg�adzi� swoje przewinienie uleg�o�ci�, odwa�y� si� jeszcze zas�u�y� now� nie�ask�, nie posiada� si� w gniewie. Naprz�d z ca�� w�ciek�o�ci� napad� na gen. �ymirskiego, kt�ry wytrzyma� t� burz� z zimn� krwi�. Nie tak zimno przyj�� podobn� burz� pu�kownik Bogus�awski, dow�dca 4. pu�ku liniowego (w kt�rym s�u�y� major �ukasi�ski), wym�wki i wyrzuty sypa�y si� jak grad: Ty mnie dobrze m�wi�e� o majorze �ukasi�skim, a teraz widzisz, co to jest za cz�owiek. Nie dosy�, �e tajnie gotuje bunty, ale nawet otwarcie odmawia mnie pos�usze�stwa. Nieszcz�sny pu�kownik, odwa�ny na polu bitwy, lecz boja�liwy w obecno�ci w. ksi�cia, przestraszony, zaledwie mia� tyle si�, �e wyszed� z gabinetu, a potem os�abionego zanie�li oficerowie do powozu..." Kara za niepos�usze�stwo spad�a na niezale�nego s�dziego bezpo�rednio po procesie. W rozkazie dziennym wodza naczelnego z 8 grudnia 1 821 roku og�oszono, �e "przechodzi na reform� z pu�ku 4 liniowego major �ukasi�ski". Przej�cie na reform� - kt�re za czas�w napoleo�skich by�o rodzajem honorowej emerytury - w r�kach Konstantego sta�o si� wymarzonym �rodkiem do pozbywania si� ze s�u�by czynnej niewygodnych oficer�w z obni�aniem im o po�ow� �o�du i przymusowym kierowaniem do okre�lonych garnizon�w prowincjonalnych. "Rozkaz ten spad� na �ukasi�skiego znienacka - pisze Askenazy. - Wzi�to go tak, jak sta� tego� dnia, i odes�ano do Krasn

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!