7007

Szczegóły
Tytuł 7007
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

7007 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 7007 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 7007 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

7007 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Tofting Doktor dolitle Tytu� orygina�u angielskiego �The story ofDoIittle" � Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo �Nasza Ksi�garnia", Warszawa 1955, 1997 ' ISBN 83-10-10625-4 PRINTED IN POLANO Wydawnictwo �Nasza Ksi�garnia", Warszawa 2000 r. Druk z gotowych diapozytyw�w wykona�a: Drukarnia Wydawnicza im. W.L. Anczyca S.A. w Krakowie. Zam. 423/00 PUDDLEBY Dawno, bardzo dawno temu - w czasach gdy nasi dziadkowie byli jeszcze ma�ymi dzie�mi - �y� doktor, kt�ry nazywa� si� Dolittle - Jan Dolittle, dr med. ,,Dr med." to znaczy, �e by� to prawdziwy doktor i �e umia� bardzo du�o. Mieszka� w Anglii w ma�ym miasteczku Puddleby nad rzek� Marsh. M�odzi i starzy znali go bardzo dobrze, a kiedy szed� ulic� w swym wysokim cylindrze, szeptano: �Idzie doktor! O, to m�dry cz�owiek!" A wszystkie dzieci i psy bieg�y za nim i towarzyszy�y mu; nawet wrony, gnie�d��ce si� na ko�cielnej wie�y, kraka�y i kiwa�y g�owami. Dom jego sta� na kra�cu miasta i by� bardzo ma�y; ale ogr�d przed domem by� bardzo wielki, mia� rozleg�y trawnik i �awki z kamienia, i zwieszaj�ce si� nad nimi p�acz�ce wierzby. Siostra doktora, Sara Dolittle, prowadzi�a mu gospodarstwo; ogrodem jednak zajmowa� si� doktor sam. Doktor kocha� bardzo zwierz�ta i mia� w�r�d nich wielu ulubie�c�w. Pr�cz z�otych rybek w ogrodowej sadzawce hodowa� kr�liki w spi�arni, bia�e myszy w fortepianie, wiewi�rk� w komorze i je�a w piwnicy. Mia� tak�e krow� i ciel�tko, i starego kulawego konia-kt�ry liczy� ju� dwadzie�cia pi�� lat - i kury, i go��bie, i dwie owce, i jeszcze wiele innych zwierz�t. Ale naj- bardziej lubi� kaczk� Dab-Dab, psa Jipa, prosi�tko Geb-Geb, papug� Polinezj� i sow� Tu-Tu. Siostra jego gdera�a cz�sto i �ali�a si�, �e zwierz�ta robi� nieporz�dki w domu. A pewnego dnia, kiedy jaka� starsza pani chora na reumatyzm przysz�a do doktora po porad�, zdarzy�o si�, �e usiad�a na je�u, kt�ry zwini�ty w k��bek spa� na kanapie; odt�d nigdy ju� nie przychodzi�a do doktora, lecz co sobota je�dzi�a do miasteczka odleg�ego o dziesi�� mil, by tam leczy� si� u innego lekarza. W�wczas siostra doktora, Sara Dolittle, powiedzia�a: -Janie, nie spodziewasz si� chyba, �e pacjenci b�d�. do ciebie przychodzili, dop�ki mieszkaj� w twoim domu te wszystkie zwierz�ta? �adny doktor, kt�rego poczekalnia pe�na jest je�y i myszy! Czwart� ju� osob� wyp�oszy�y one od nas. Pan Jonkins i proboszcz o�wiadczyli r�wnie�, �e nie chc� wi�cej przyj�� do ciebie, cho�by byli nie wiem jak chorzy. Z ka�dym dniem jeste�my biedniejsi. Je�li tak dalej p�jdzie, to nikt z �lepszego towarzystwa" nie b�dzie si� u ciebie leczy�. - Ale� ja wol� zwierz�ta od �lepszego towarzystwa" - odrzek� doktor. - Jeste� �mieszny - o�wiadczy�a siostra i wysz�a z pokoju. Z biegiem lat sprowadza� sobie doktor coraz to wi�cej i wi�cej zwierz�t; a pacjent�w przychodz�cych do niego po porad� mia� coraz mniej i mniej. A� w ko�cu nie pozosta� nikt pr�cz kupca sprzedaj�cego �ywno�� dla kot�w, kt�rego nie odstrasza�o �adne zwierz�. Ale ten kupiec nie by� wcale zamo�ny i chorowa� tylko raz do roku - na Bo�e Narodzenie - a wtedy p�aci� dok-lorowi p� szylinga za flaszk� lekarstwa. /a p� szylinga na rok niepodobna by�o wy�y� -nawet w�wczas, przed tylu laty. I gdyby doktor nie mia� troch� zaoszcz�dzonych pieni�dzy w skarbonce, klo wie, co by si� sta�o! Przy tym hodowa� on w domu coraz wi�cej zwierz�t, a /.ywno�� dla nich kosztowa�a, rozumie si�, bardzo du�o pieni�dzy. Oszcz�dno�ci topnia�y coraz bardziej. Sprzeda� wi�c doktor fortepian, a bia�ym myszkom ur/.�dzi� mieszkanie w szufladzie biurka. Ale i te pieni�dze, jakie dosta� za fortepian, rozesz�y si� szybko, lak �e musia� wkr�tce sprzeda� br�zowe ubranie, kt�re nosi� od �wi�ta. I tak z ka�dym dniem doktor by� coraz biedniejszy i biedniejszy. Teraz, kiedy szed� ulic� w swym wysokim cylindrze, ludzie m�wili do siebie: �Oto idzie Jan Dolittle, dr ined.! Dawniej by� najs�awniejszym doktorem w naszej okolicy, a teraz, patrzcie - nie ma wcale pieni�dzy, a po�czochy jego s� ca�e w dziurach." Ale psy, koty i dzieci jeszcze ci�gle biega�y za nim i towarzyszy�y mu przez miasto, tak samo jak niegdy�, iidy by� bogaty. MOWA ZWIERZ�T Pewnego dnia siedzia� doktor w kuchni i rozmawia� z kupcem, kt�ry przyszed� po porad� z powodu b�l�w �o��dka. - Dlaczego nie przestanie pan leczy� ludzi? Dlaczego nie zostanie pan raczej doktorem zwierz�t? -zapyta� kupiec. Papuga Polinezja siedzia�a na oknie, patrzy�a w deszcz i nuci�a sobie jak�� marynarsk� piosenk�. Teraz przesta�a �piewa� i zacz�a si� przys�uchiwa�. - Widzi pan, panie.doktorze - ci�gn�� dalej kupiec -pan wszystko wie o zwierz�tach, o wiele wi�cej od jakich� weterynarzy. Ksi��ka, kt�r� pan napisa� o kotach, jest po prostu cudowna! Nie umiem wprawdzie czyta� ani pisa� - gdybym umia�, napisa�bym ju� par� ksi��ek; ale moja �ona Teodozja jest bardzo uczona i ona przeczyta�a mi pa�sk� ksi��k�. Tak, tak, ksi��ka jest cudowna, nie ma co m�wi�, cudowna! Zupe�nie jakby pan sam by� kotem - tak d�b r/c pan wie, co koty my�l�. Niech pan pos�ucha: m�g�by pan zarobi� du�o pieni�dzy lecz�c zwierz�ta. Rozumie pan? B�d� panu posy�a� wszystkie stare kobiety, kt�re maj� chore koty lub psy. A gdyby nie do�� cz�sto chorowa�y, mog� dodawa� co� do mi�sa, kt�re dla nich sprzedaj�, aby dosta�y bole�ci. - O, nie - odpar� doktor szybko. - Tego nie wolno panu uczyni�, to nie by�oby uczciwe. f - Och, nie mia�em na my�li prawdziwych bole�ci -odpar� kupiec. - My�la�em tylko o lekkich kurczach �o��dkowych. Ale ma pan s�uszno��, nie by�oby przyzwoicie obchodzi� si� w ten spos�b ze zwier/�tami. Chorowa� jednak b�d� w ka�dym razie, gdy� te stare baby tucz� je zanadto. A i ch�opi z okolicy, kt�rym konie kulej� lub ciel�ta choruj� - przyszliby r�wnie� do pana. Zosta� pan doktorem zwierz�t. Gdy kupiec odszed�, papuga sfrun�a z okna na st� doktora i powiedzia�a: - Ten cz�owiek ma zdrowy rozs�dek. Oto co powiniene� naprawd� zrobi�. Zosta� doktorem zwierz�t! U/u� tych g�upich ludzi, co nie maj� do�� rozumu, aby wiedzie�, �e jeste� najlepszym lekarzem na �wiecie; po�wi�� swoj� wiedz� raczej zwierz�tom - one si� pr�dko na tym poznaj�. Zosta� doktorem zwierz�t! - E, weterynarzy jest do�� - odpar� Jan Dolittle wystawiaj�c doniczki z kwiatami za okno, by je deszcz pokropi�. - Oczywi�cie, nie brak ich - rzek�a Polinezja. - Ale wszyscy razem niewiele s� warci. Pos�uchaj, doktorze, powiem ci co�: czy wiesz, �e zwierz�ta umiej� m�wi�? - Wiem tylko, �e papugi m�wi� - rzek� doktor. - O, my papugi znamy dwa j�zyki: mow� ludzk� i mow� ptasi� - odpar�a Polinezja dumnie. - Gdy m�wi�: �Po�y chce biszkopta", to rozumiesz mnie. Ale teraz pos�uchaj: ,,Ke-ke-ci-i, fi-fi". - O, na Boga! - wykrzykn�� doktor. - Co to ma /.naczy�? - To znaczy po ptasiemu: �Czy kasza jest ju� gor�ca?" - Wielki Bo�e! To chyba �arty! Nigdy dot�d nie m�wi�a� tak do mnie! - zawo�a� doktor. - Nie mia�oby to sensu - odpar�a Polinezja strzepuj�c okruszyny sucharka z lewego skrzyd�a. - Nie zrozumia�by� mnie przecie�. - Opowiedz mi o tym co� wi�cej - rzek� doktor podniecony; podbieg� do kuchennego kredensu i wydoby� z szuflady notesik rze�nika i o��wek. - Zaraz, tylko nie za pr�dko, chc� to sobie zapisa�. To zajmuj�ce, bardzo zajmuj�ce, to co� ca�kiem nowego. Podyktuj mi naprz�d ptasie abecad�o, ale powoli. l w ten spos�b dowiedzia� si� doktor, �e ptaki maj� w�asny j�zyk i mog� z sob� rozmawia�. Przez ca�e deszczowe popo�udnie siedzia�a Polinezja na kuchennym stole i uczy�a doktora s��wek w ptasim j�zyku, a doktor notowa� je w notesie. Pod wiecz�r, gdy pies Jip wbieg� do kuchni, papuga rzek�a do doktora: - Patrz, on m�wi do ciebie. - Widz� tylko, �e drapie si� w ucho - odpar� doktor. - Zwierz�ta nie zawsze porozumiewaj� si� za pomoc� ruch�w pyszczka - poucza�a papuga piskliwie, wznosz�c brwi do g�ry. - Rozmawiaj� uszami, �apami, ogonem - czym si� da, gdy nie chc� robi� ha�asu. Czy widzisz teraz, jak Jip podnosi w g�r� jedno nozdrze? - Co to znaczy? - zapyta� doktor. - To znaczy: �Czy nie widzisz, �e deszcz przesta� pada�?" - odpar�a Polinezja. - Zadaje ci jakie� pytanie. Psy niemal zawsze pos�uguj� si� nosem, gdy chc� o co� zapyta�. Po pewnym czasie wyuczy� si� doktor z pomoc� papugi tak dobrze j�zyka zwierz�t, �e sam m�g� z nimi rozmawia� i rozumia� wszystko, co m�wi�y. Wtedy porzuci� zupe�nie leczenie ludzi. A skoro tylko kupiec rozpowiedzia� wszystkim razem i ka�demu z osobna, �e Jan Dolittle zostaje doktorem zwierz�t, wszystkie stare panie zacz�y sprowadza� do niego swoje mopsy i pudle, kt�re przejad�y si� ciastkami; a ch�opi przychodzili z daleka, aby obejrza� ich chore krowy i owce. Pewnego razu przyprowadzono mu spracowanego konia, kt�ry ci�gn�� od wielu lat p�ug. Biedne zwierz� ucieszy�o si� ogromnie, �e spotka�o wreszcie cz�owieka, z kt�rym si� mog�o dogada�. 10 - Doktorze - rzek� ko� - weterynarz za wzg�rzem na niczym si� nie zna. Przez sze�� tygodni leczy� mnie na w�ogacizn� *. Mnie tymczasem potrzeba tylko okular�w: �lepn� bowiem na jedno oko. Nie wiem, dlaczego konie nie mia�yby nosi� szkie� podobnie jak ludzie. Ale ten g�upi cz�owiek za wzg�rzem nawet nie obejrza� moich oczu. Wci�� tylko kaza� mi �yka� du�e pigu�ki. Pr�bowa�em porozmawia� z nim, lecz nie rozumia� ani s�owa z naszej ko�skiej rriowy. Okulary - oto czego mi trzeba. - Oczywi�cie, oczywi�cie - odpowiedzia� doktor. -Zaraz ci je sprawi�. - Chcia�bym mie� podobne do pa�skich, tylko zielone. Chroni�yby moje oczy przed s�o�cem, gdy b�d� ora� nasze wielkie, pi��dziesi�ciomorgowe pole. - Rozumie si� - powiedzia� doktor. - Dostaniesz zielone. - Wie pan, z�o�ci mnie tylko - zauwa�y� ko�, kiedy doktor otwiera� bram�, by go wypu�ci� - z�o�ci mnie to, �e ka�dy sobie wmawia, i� potrafi by� lekarzem zwierz�t tylko dlatego, �e one si� nie skar��. W rzeczywisto�ci jednak dobry lekarz zwierz�t musi posiada� o wiele wi�cej rozumu od zwyczajnego lekarza ludzi. Syn mojego gospodarza s�dzi, �e zna si� na koniach. Chcia�bym, �eby go pan zobaczy� - twarz ma tak t�ust�, �e nie wida� zupe�nie oczu, a m�zgu posiada tyle, co kartofel. Zesz�ego tygodnia chcia� mi przy�o�y� kataplazm **. * Wlogacizna - choroba p�cin u konia. ** Kataplazm - oktad. 11 - A w kt�rym miejscu go przy�o�y�? - spyta� doktor. - O, nigdzie, to mu si� nie uda�o - odpar� ko�. -Pr�bowa� tylko. Ale wtr�ci�em go do kaczego bajorka. - Ojej! - zawo�a� doktor. - Zwykle jestem ca�kiem spokojnym stworzeniem -opowiada� dalej ko� - bardzo potulnym wobec ludzi, nigdy nie ma ze mn� wielkich k�opot�w. By�em rozgniewany na weterynarza za to, �e mi da� fa�szywe lekarstwo, a gdy ten puco�owaty g�uptas zacz�� drwi� ze mnie, nie mog�em d�u�ej wytrzyma�. - Czy� bardzo poturbowa� ch�opaka? - spyta� doktor. - Och, nie - odpowiedzia� ko� - kopn��em go tylko we w�a�ciwe miejsce. Teraz weterynarz go kuruje. A kiedy b�d� gotowe moje okulary? - W przysz�ym tygodniu - odrzek� doktor. - Przyjd� we wtorek. Do widzenia! Potem zakupi� Jan Dolittle pi�kne, du�e, zielone okulary i ko�, kt�ry ci�gn�� p�ug przez wielkie pole, widzia� odt�d r�wnie dobrze jak dawniej. Wkr�tce okoliczni ch�opi przyzwyczaili si� do widoku zwierz�t w okularach, a �lepy ko� sta� si� czym� zupe�nie nie znanym w okolicach Puddleby. Podobnie mia�a si� sprawa ze wszystkimi innymi zwierz�tami, jakie przyprowadzono do doktora. Skoro tylko spostrzeg�y, �e rozumie ich mow�, opowiada�y ch�tnie, co je boli, jak si� czuj�, i doktor m�g� z �atwo�ci� je leczy�. A wszystkie te zwierz�ta po powrocie do domu rozpowiada�y przyjacio�om i braciom, �e w ma�ym domku z wielkim ogrodem mieszka doktor, kt�ry jest naprawd� doktorem. I gdy tylko jakie� stworzenie zachorowa�o - nie tylko konie i krowy, i psy, ale wszystkie ma�e zwierz�tka po polach, myszy polne i myszy domowe, je�e i nietoperze - udawa�y si� natychmiast do domu doktora Dolittle na skraju miasta, tak �e jego wielki ogr�d zawsze niemal pe�ny by� zwierz�t, kt�re stara�y si� dosta� do niego. Tyle za� ich przychodzi�o, �e doktor musia� zrobi� osobne wej�cia dla r�nych zwierz�t. Nad drzwiami frontowymi wypisa�; �Diakoni", nad bocznymi: �Dla kr�w", a nad kuchennymi: �Dla owiec". Dla ka�dego gatunku zwierz�t by�y osobne drzwi - dla myszy by� nawet ma�y tunel prowadz�cy do piwnicy, gdzie spokojnie czeka�y w ogonku, a� doktor i do nich zejdzie. A po up�ywie paru lat wiedzia�o ka�de stworzenie w okr�gu wielu mil o Janie Dolittle, dr med., a ptaki odlatuj�ce na zim� do ciep�ych kraj�w opowiada�y tam zwierz�tom o cudownym doktorze z Puddleby, kt�ry zna j�zyk zwierz�t i umie im pom�c w potrzebie. I w ten spos�b dr Dolittle sta� si� s�awny w�r�d zwierz�t na ca�ym �wiecie, s�awniejszy ni� kiedykolwiek w swej okolicy. By� wi�c szcz�liwy i zadowolony ze swego �ycia. Pewnego popo�udnia doktor zaj�ty by� robieniem notatek w ksi��ce, a Polinezja siedzia�a na oknie -jak zazwyczaj - i przygl�da�a si� li�ciom fruwaj�cym w ogrodzie. Nagle roze�mia�a si� g�o�no. - Co ci si� sta�o, Polinezjo? - zapyta� doktor i spojrza� znad ksi��ki. 14 - Nic, my�la�am tylko... - odpowiedzia�a Polinezja i przypatrywa�a si� dalej li�ciom. - O czym my�la�a�? - O ludziach - odrzek�a. - Jeszcze si� kiedy� przez nich rozchoruj�. Wmawiaj� sobie, �e s� doskonali. 'Tymczasem �wiat trwa tysi�ce lat, prawda? A czego nauczyli si� dot�d z mowy zwierz�t? Rozumiej� tyle lylko, �e gdy pies macha ogonem, to chce powiedzie�: �Jestem w dobrym humorze". Jakie to �mieszne. Ty jeste� pierwszym cz�owiekiem, kt�ry m�wi jak my. Nieraz w�ciekam si� ze z�o�ci - jak to si� oni m�drz�, gdy m�wi� o �niemych zwierz�tach". Niemych? Zna�am niegdy� ptaka Makao, kt�ry m�wi� �Dzie� dobry!" w siedmiu j�zykach, nie otwieraj�c nawet ust. Rozumia� ka�dy j�zyk - nawet grecki. Pewnego dnia kupi� go stary profesor z siw� brod�. Ale ptak nied�ugo siedzia� u niego. Nie m�g� po prostu s�ucha�, jak stary, nie umiej�cy poprawnie po grecku, kaleczy� ten j�zyk. Nieraz ju� my�la�am, co si� z nim potem sta�o. Geografi� zna� tak dobrze jak �aden cz�owiek. Ludzie, m�j Bo�e! Przypu��my, �e naucz� si� kiedy� lata� - jak ka�dy zwyczajny wr�bel - to na pewno nigdy nie przestan� si� tym chwali�. - Jeste� starym, m�drym ptakiem - zauwa�y� doktor. - Ile masz lat w�a�ciwie? Wiem, �e papugi i s�onie /yj� nieraz do p�nej staro�ci. - Nie znam dok�adnie swego wieku - odrzek�a Polinezja. - Mam pewnie sto osiemdziesi�t trzy lub sto osiemdziesi�t dwa lata. Ale pami�tam, �e gdy po raz pierwszy przylecia�am z Afryki, kr�l Karol kry� si� w t l/.i upli d�bu, sama go tam widzia�am. A jaki by� prze-si ruszony! 15 NOWE K�OPOTY PIENIʯNE Wkr�tce doktor znowu zaczai zarabia� du�o pieni�dzy, a jego siostra, Sara, kupi�a sobie now� sukni� i by�a szcz�liwa. Niekt�re zwierz�ta, przybywaj�ce do niego w charakterze pacjent�w, by�y tak ci�ko chore, �e musia�y ca�y tydzie� pozostawa� w domu doktora i leczy� si�. A gdy stan ich zdrowia poprawia� si� nieco, wylegiwa�y si� na le�akach ustawionych na trawniku. I nieraz, ju� po ca�kowitym ozdrowieniu, nie chcia�y opuszcza� domu doktora - tak dobrze im tam by�o i tak bardzo kocha�y w�a�ciciela. A doktor nigdy nie mia� serca odm�wi� im go�ciny, gdy go pyta�y, czy mog� pozosta�. W ten spos�b zbiera�o si� u niego coraz to wi�cej i wi�cej zwierz�t. Pewnego razu, gdy siedzia� na murze ogrodowym i pali� fajk�, przechodzi� kataryniarz, W�och, prowadz�cy ma�pk� na sznurku. Doktor zauwa�y� natychmiast, �e ma�pka ma za ciasn� obro�� i �e jest brudna i nieszcz�liwa. Odebra� wi�c zwierz� W�ochowi, da� mu szylinga i kaza� mu odej��. Ale kataryniarz rozz�o�ci� si� i o�wiadczy�, �e chce ma�pk� z powrotem. Doktor jednak powiedzia�, �e je�li nie p�jdzie zaraz precz, to go zbije. Jan Dolittle by� silny, cho� nie bardzo wysoki. W�och zatem zl�k� si� i odszed� w�r�d wyzwisk i obelg; ma�pka za� pozosta�a u Jana Dolittle, gdzie znalaz�a go�cinny przytu�ek. Inne zwierz�ta w domu przezywa�y j� �Czi-Czi", co jest s�owem znanym w ma�pim j�zyku i znaczy �imbir". Innym zn�w razem, kiedy do Puddleby przyby� w�drowny cyrk, krokodyl, kt�ry cierpia� na straszny 16 hol z�b�w, uciek� i zjawi� si� w ogrodzie doktora. Doktor rozm�wi� si� z nim po krokodylemu, wzi�� go do mieszkania i wyleczy� mu z�by. Ale krokodylowi spodoba� si� dom doktora z tymi r�nymi k�tami dla r�nych zwierz�t - i chcia� tu pozosta�. Poprosi� doktora, aby mu pozwoli� spa� na dole w ogrodzie, w rybim stawku, i przyrzek� �wi�cie, �e nie b�dzie po�era� ryb. Kiedy za� cyrkowcy przyszli po niego, wpad� w taki dziki sza�, �e wszystkich przep�oszy�. Natomiast dla domownik�w by� zawsze �agodny jak baranek. Teraz jednak z obawy przed krokodylem starsze panie przesta�y posy�a� swe ulubione pieski do doktora; r�wnie� i ch�opi nie chcieli uwierzy�, �e krokodyl nie po�re jagni�t ani ciel�t, kt�re posy�ali na kuracj�. Doktor wi�c zwr�ci� si� do krokodyla i o�wiadczy� mu, �e b�dzie musia� wr�ci� do cyrku. Lecz krokodyl zacz�� p�aka� tak rzewnymi �zami i tak gor�co b�aga�, by mu pozwolono zosta�, �e doktor uleg� jego pro�bom. Siostra doktora jednak powiedzia�a: - Janie, musisz koniecznie oddali� tego potwora. Ch�opi i starsze panie boj� si� posy�a� swe zwierz�ta do ciebie - a w�a�nie teraz zacz�o si� nam nieco lepiej powodzi�. Obecnie czeka nas zupe�na ruina. Nie, nie b�d� d�u�ej prowadzi� gospodarstwa, je�li nie wyrzucisz tego aligatora! - To nie aligator - poprawi� doktor - to krokodyl. - Niech si� nazywa, jak chce - odpar�a siostra. - To straszne znale�� tak� besti� pod swym ��kiem. Nie chc� go mie� tu w domu. - Przecie� obieca� mi solennie nie po�re� nikogo. 2 � Doktor Dolittle 17 Nienawidzi cyrku, a ja nie mam pieni�dzy na odes�anie go z powrotem do Afryki, sk�d pochodzi. Zreszt� nie zwraca na nikogo uwagi i na og� zachowuje si� zupe�nie przyzwoicie. Nie r�b tyle ha�asu o taki drobiazg. - M�wi� ci, �e nie chc�, by si� tu wa��sa� - odrzek�a Sara. - Zjada linoleum. Je�li go zaraz nie wyrzucisz, p�jd� sobie st�d i wyjd� za m��. - Dobrze - powiedzia� doktor - id� i wyjd� za m��. Na to nie ma rady. - Z tymi s�owy wzi�� kapelusz i wyszed� do ogrodu. Sara Dolittle spakowa�a istotnie swoje rzeczy i opu�ci�a dom brata, a doktor zosta� sam ze sw� rodzin� zwierz�t. Bardzo pr�dko n�dza zajrza�a do jego okien. Tyle g�b trzeba by�o wszak�e wy�ywi�, o ca�y dom si� troszczy�, a nie by�o nikogo, kto by �ata� bielizn� i ubranie. W dodatku nie starcza�o pieni�dzy na zap�acenie rachunk�w u rze�nika, tote� sprawy pocz�y bra� coraz gorszy obr�t. Ale doktor nie przejmowa� si� tym zupe�nie. - Pieni�dze to k�opot - m�wi� zwykle. - Wiod�oby si� nam wszystkim o wiele lepiej, gdyby ich nigdy nie wynaleziono. Co nas obchodz� pieni�dze, dop�ki jeste�my szcz�liwi? Ale wkr�tce same zwierz�ta zacz�y si� trapi�. I pewnego wieczoru, gdy doktor zdrzemn�� si� w fotelu przed kominkiem w kuchni, zacz�y rozmawia� ze sob� szeptem. Sowa Tu-Tu, kt�ra zna�a dobrze arytmetyk�, liczy�a, �e pieni�dzy starczy jeszcze tylko na tydzie� - o ile wszyscy b�d� je�� raz dziennie, nie wi�cej. 18 Nast�pnie zabra�a g�os papuga: - Jestem zdania, �e powinni�my sami zaj�� si� gospodarstwem. Przynajmniej to mo�emy zrobi�, przecie� z naszego powodu zosta� ten stary cz�owiek taki samotny i ubogi. Zgodzono si�, �e ma�pka Czi-Czi b�dzie gotowa�a i �ata�a bielizn�, pies mia� zamiata� pokoje, kaczka wyciera� kurz i s�a� ��ka, sowa Tu-Tu mia�a prowadzi� rachunki, a �winka zaj�� si� ogrodem. Papug� Polinezj� mianowano gospodyni� i praczk�, bo by�a najstarsza. Naturalnie z pocz�tku te nowe zaj�cia wydawa�y si� /wierz�tom bardzo trudne - wszystkim z wyj�tkiem 19 Czi-Czi, kt�ra mia�a r�ce i mog�a chwyta� przedmioty jak cz�owiek. Ale wnet wprawi�y si� i z wielk� uciech� przygl�da�y si� psu lipowi, jak wyciera� pod�og� szmat� przywi�zan� do ogona, pos�uguj�c si� nim niby miot��. Po jakim� czasie wykonywa�y wszelkie prace tak dobrze, �e doktor twierdzi�, i� nigdy przedtem nie by�o u niego tak czysto i �adnie. I znowu d�ugi czas sz�o wszystko wcale dobrze, tylko brak pieni�dzy sprawia� im sporo k�opot�w. W�wczas urz�dzi�y zwierz�ta przed ogrodow� furtk� stragan z warzywami i kwiatami i sprzedawa�y rzodkiewki i r�e przechodniom na ulicy. Ale mimo to nie zarabia�y dosy� na sp�at� wszystkich rachunk�w - doktor za� dalej nie przejmowa� si� tym wcale. Kiedy papuga przysz�a do niego i o�wiadczy�a mu, �e handlarz ryb nie chce im wi�cej dostarcza� towaru, doktor odrzek�: - To nic nie szkodzi. Dop�ki kury sk�adaj� jaja, a krowa daje mleko, mo�emy je�� jajecznic� i �mietan�. W ogrodzie jest te� jeszcze du�o jarzyn. A do zimy jeszcze bardzo daleko. Nie denerwujcie si� tylko. To by�a najwi�ksza wada Sary, �e si� wci�� denerwowa�a. Ciekaw jestem, jak si� jej powodzi. Wspania�a kobieta - pod pewnym wzgl�dem, rozumie si�. Lecz �nieg spad� tego roku wcze�niej ni� zwykle; a chocia� stary, kulawy ko� przywi�z� mn�stwo drzewa z lasu, tak �e mogli rozpala� wielki ogie� w kuchni, to jednak wi�ksza cz�� jarzyn by�a ju� zjedzona, a reszt� przykry� �nieg. I zwierz�tom zaczai dokucza� g��d. ,.,.,,;,... ,.-.-. 20 WEZWANIE Z AFRYKI Tego roku zima by�a bardzo gro�na i dokuczliwa. Pewnej nocy grudniowej, kiedy wszystkie zwierz�ta siedzia�y w kuchni woko�o ciep�ego kominka, a doktor c/yta� im na g�os ksi��ki, jakie sam napisa� w j�zyku /.wierz�t, odezwa�a si� nagle Tu- Tu: - Co to za ha�as na dworze? Wszyscy zacz�li nads�uchiwa� i istotnie us�y-s/.eli jakie� dudnienie, jak gdyby kto� szybko p�dzi�. Po chwili drzwi od strony pola pchni�to gwa�townie i do kuchni wbieg�a p�dem zdyszana ma�pka C/.i-Czi. - Doktorze - krzykn�a ju� od progu - otrzyma�am smutn� wiadomo�� z Afryki od moich krewnych; panuje tam jaka� straszliwa zaraza po�r�d ma�p! Wszystkie bez wyj�tku zapadaj� na ni� i gin� setkami. Us�ysza�y o panu i b�agaj�, aby pan pojecha� do Afryki i wstrzyma� t� chorob�. - Kto ci przyni�s� t� wiadomo��? - spyta� doktor zdejmuj�c okulary i k�ad�c je na ksi��ce. - Jask�ka - odpar�a Czi-Czi. - Siedzi na dworze, na beczce z wod�. - Przyprowad� j� tutaj do ognia - poleci� doktor.-/zi�b�a pewnie do szpiku ko�ci. Jask�ki odlecia�y od nas ju� wszak�e przed sze�ciu tygodniami. Przyprowadzono jask�k�; pi�rka jej by�y nastro-s/,one i dygota�a na ca�ym ciele; ale chocia� l�ka�a si� /.razu troszk�, odtaja�a wnet, usiad�a na kraw�dzi kominka i zacz�a opowiada�. Kiedy sko�czy�a, dok-lor rzek�: - Ch�tnie wybra�bym si� do Afryki, zw�aszc.za pod- 21 czas tych srogich mroz�w, ale boj� si�, �e nie starczy mi pieni�dzy na kupno bilet�w. Podaj mi skarbonk�, Czi-Czi! Ma�pka wspi�a si� na najwy�sz� p�k� kredensu i zdj�a stamt�d skarbonk�. By�a zupe�nie pusta - nie by�o w. niej ani pensa. - A ja my�la�em, �e s� w niej jeszcze na pewno dwa pensy - powiedzia� doktor. -1 by�y istotnie - odezwa�a si� sowa. - Ale wyda� je pan na grzechotk�, kiedy nasz ma�y borsuk dostawa� z�by. - Doprawdy? - zdziwi� si� doktor. - Ach, m�j Bo�e! Jakie k�opoty sprawiaj� zawsze te pieni�dze. Ale to nic nie szkodzi. Mo�e uda mi si� wypo�yczy� na wybrze�u jaki� statek, kt�ry nas powiezie do Afryki. Zna�em niegdy� pewnego marynarza, kt�ry przyprowadzi� do mnie swe dziecko chore na odr�. Mo�e on po�yczy nam statek - dziecko wyzdrowia�o wtedy. Tak wi�c doktor nazajutrz wczesnym rankiem poszed� na wybrze�e. A po powrocie o�wiadczy� zwierz�tom, �e wszystko jest w porz�dku - marynarz po�yczy� mu statek. W�wczas krokodyl i ma�pka, i papuga ucieszy�y si� bardzo i zacz�y �piewa� z rado�ci. Mia�y przecie� powr�ci� znowu do Afryki, do swej prawdziwej ojczyzny. Doktor jednak o�wiadczy�: - Mog� zabra� tylko was troje oraz psa Jipa, kaczk� Dab-Dab, prosi� Geb-Geb i sow� Tu-Tu. Wszystkie pozosta�e zwierz�ta, chomiki i szczury wodne, i nietoperze musz� wr�ci� na swoje pola i tam zaczeka�, a� przyjedziemy do domu. A �e wi�kszo�� z nich zapada i 22 luk w sen zimowy, nie b�dzie im si� czas zbytnio d�u�y� - zreszt� nie by�oby dla nich bynajmniej zdrowo jecha� do Afryki. Teraz Polinezja, kt�ra dawniej odby�a niejedn� d�ug� podr� morsk�, zacz�a wylicza� doktorowi rzeczy, kt�re musi zabra� na statek. - Przede wszystkim ogromn� ilo�� suchar�w -o�wiadczy�a - a tak�e konserwy mi�sne oraz kotwic�. - Zdaje mi si�, �e m�j statek posiada w�asn� kotwic� - wtr�ci� doktor. - To mo�liwe, ale musisz si� co do tego upewni� -odpar�a Polinezja - to jest nadzwyczaj wa�ne. Nie mo�esz si� zatrzyma�, je�li nie posiadasz kotwicy. A dzwonek potrzebny jest r�wnie�. - Po co? - spyta� doktor. - Aby mierzy� czas - odpar�a papuga. - Co p� godziny b�dziesz dzwoni� i w ten spos�b dowiesz si�, kt�ra godzina. A -wystaraj si� tak�e o d�ug� lin�, ona oddaje zawsze �wietne us�ugi w czasie morskich podr�y. Potem zacz�li si� wzajemnie pyta� ze zdumieniem, sk�d wezm� pieni�dzy na kupno wszystkich potrzebnych przedmiot�w. - O Bo�e, znowu te przekl�te pieni�dze! - zawo�a� doktor. - Naprawd� b�d� szcz�liwy, gdy przyje-d/iemy do Afryki, gdzie ich nie potrzeba! Zapytam kupca, czy nie zechcia�by zaczeka� na pieni�dze a� do mego powrotu. Nie, po�l� raczej marynarza, on go /.apyta. Marynarz poszed� do kupca i wr�ci� ze wszystkimi potrzebnymi rzeczami. 23 Wtedy zwierz�ta zacz�y wielkie pakowanie, zakr�ci�y kurki wodoci�g�w, aby rury nie zamarz�y, zabi�y okiennice i zamkn�y dom, a klucz odda�y staremu koniowi, kt�ry pozosta� w stajni. I upewniwszy si�, �e na strychu jest dosy� siana, aby ko� przez zim� nie zdech� z g�odu, wynios�y ca�y baga� na wybrze�e i za�adowa�y go na statek. Kupiec sprzedaj�cy �ywno�� dla kot�w przyby� tu r�wnie�, aby si� po�egna� z doktorem, i przyni�s� mu w prezencie wielk� paczk� budyniu, bo jak s�ysza�, w obcych krajach nie mo�na dosta� budyniu. Zaledwie znale�li si� na statku, prosi� Geb-Geb zapyta�o, gdzie s� ��ka, bo dochodzi�a godzina czwarta po po�udniu i prosi� chcia�o si� zdrzemn��, jak zwykle o tej porze. Polinezja wi�c zaprowadzi�a je na d� do wn�trza statku i pokaza�a mu ��ka stoj�ce przy �cianie jedne nad drugimi, podobnie jak p�ki szafy bibliotecznej. - Jak to, przecie� to nie jest ��ko! - krzykn�o Geb-Geb. - To zwyczajna deska! - ��ka okr�towe s� zawsze takie - obja�nia�a papuga. - To nie jest �adna deska! Wczo�gaj si� tylko na g�r� i po�� si� spa�. To si� nazywa koja. - Nie chce mi si� wcale spa� - powiedzia�o Geb--Geb. - Jestem zanadto wzburzone; wr�c� na pok�ad, chc� widzie�, jak odje�d�amy. - S�usznie, to przecie� twoja pierwsza podr� morska - rzek�a Polinezja. - Z czasem przywykniesz do �ycia na statku. Wysz�a z powrotem po schodach na g�r�, nuc�c cicho: ;". > . ;.--., i 24 '/.wiedzi�am Morze Czerwone i Czarne I Bia�� Wysp� objecha�am woko�o. Widzia�am ��t� Rzek� i Chi�czyk�w kraje, ,/ / - w blasku miesi�ca - Rzek� Pomara�czow�. Teraz wyp�ywam na b��kitne, g�adkie morze, I l�d zielony z wolna si� za mn� roztapia. O, Joanno, wkr�tce b�d� zn�w przy tobie! Mam ju� do�� wszystkich widok�w �wiata! ';. .luz, ju� mieli odp�ywa�, gdy wtem doktor przypomnia� sobie, �e musi w�a�ciwie rozpyla� marynarza o drog� do Afryki. Lecz jask�ka uspokoi�a go: ona ju� lyle razy odbywa�a t� podr�, �e wska�e im, kt�r�dy trzeba jecha�. W�wczas doktor rozkaza� Czi-Czi, aby podnios�a kotwic�, i rozpocz�a si� podr�. WIELKA PODRӯ I tak �eglowali i �eglowali pe�nych sze�� tygodni przez faluj�ce morze; jechali w kierunku, jaki im wskazywa�a jask�ka lec�ca przed okr�tem. Noc� nosi�a male�k� latark�, aby j� mogli dojrze� w ciemno�ci, a za�ogi innych okr�t�w bra�y to �wiate�ko za spadaj�c� gwiazd�. Im dalej i dalej posuwali si� na po�udnie, tym robi�o si� gor�cej i gor�cej. Polinezja, Czi-Czi oraz krokodyl cieszy�y si� ogromnie tym rozgorza�ym, pal�cym s�o�cem. Ugania�y si� z g�o�nym �miechem po pok�adzie i wypatrywa�y, czy nie wida� ju� upragnionego l�du Afryki. Ale prosi� i pies, i sowa Tu-Tu nie mog�y w 25 takim upale pracowa�. Siedzia�y tylko z wywieszonymi j�zykami na tylnym pok�adzie statku w cieniu wielkiej beczki i pi�y bez przerwy lemoniad�. Kaczka Dab-Dab skaka�a cz�sto dla och�ody w morze i p�yn�a za statkiem. W ten spos�b we wtorki i pi�tki �owi�a �ledzie - tote� w te dni wszyscy pasa�erowie statku jedli ryby, aby oszcz�dzi� suszone mi�so. Gdy przybyli w pobli�e r�wnika, ujrzeli lataj�ce ryby, kt�re skierowa�y si� zaraz w ich stron�. Ryby zapyta�y Polinezj�, czy to statek doktora Dolittle. Skoro potwierdzi�a, uradowa�y si� bardzo, gdy� ma�py w Afryce pocz�y ju� w�tpi�, czy doktor kiedykolwiek do nich przyjedzie. Polinezja spyta�a, ile mil dzieli ich jeszcze od Afryki, a lataj�ce ryby o�wiadczy�y, i� teraz pozosta�o ju� tylko pi��dziesi�t pi�� mil do przep�yni�cia. Kiedy indziej zn�w wynurzy� si� z fal morskich ca�y r�j delfin�w. I one tak�e pyta�y Polinezj�, czy to statek s�ynnego doktora i czy doktorowi nie brak czego� w podr�y. A Polinezja odpar�a: - Owszem, zabrak�o nam cebuli. - Niedaleko st�d jest wyspa - powiedzia�y - gdzie ro�nie dzika cebula, soczysta i pi�kna. Jed�cie tylko dalej, zerwiemy kilka cebul i przyniesiemy wam. I delfiny pomkn�y jak strza�y, ale wkr�tce papuga ujrza�a je zno-wu; p�yn�y za statkiem i ci�gn�y za sob� cebul� w wielkich sieciach z morskich alg*. Nazajutrz wieczorem po zachodzie s�o�ca doktor powiedzia�: Algi - wodorosty. - Podaj mi lunet�, Czi-Czi. Nasza podr� dobiega kresu. S�dz�, �e wnet zobaczymy wybrze�e Afryki. I naprawd� w p� godziny p�niej zdawa�o im si� z pewno�ci�, �e widz� w dali zarysy l�du; ale �e tymczasem ciemno�� zapad�a zupe�na, nie mogli stwierdzi�, czy to by� naprawd� sta�y l�d. Potem zaskoczy�a ich gwa�towna burza z b�yskawicami i grzmotami. Wiatr wy�, ca�e strugi wody la�y si� z nieba, a ba�wany morskie pi�trzy�y si� tak wysoko, �e zalewa�y pok�ad. Nagle rozleg� si� g�o�ny trzask: �Bum!" Statek stan�� w miejscu i pochyli� si� na bok. - Co si� sta�o? - spyta� doktor wychodz�c spiesznie z kajuty na pok�ad. - Nie wiem dok�adnie - odrzek�a papuga - ale mam wra�enie, �e statek nasz rozbi� si�. Powiedz kaczce, aby wskoczy�a do wody i zbada�a po�o�enie. Dab-Dab zanurzy�a si� g��boko pod fale, a kiedy wyp�yn�a z powrotem, o�wiadczy�a, �e najechali na ska��: statek ma u spodu wielk� dziur�, przez kt�r� wp�ywa szybko woda, i wkr�tce zatonie zupe�nie. - W takim razie najechali�my chyba na Afryk� -powiedzia� doktor. - M�j Bo�e, m�j Bo�e! Teraz musimy wszyscy przep�yn�� do brzegu. Ale Czi-Czi i Geb-Geb nie umia�y p�ywa�. - We�cie lin� - poleci�a Polinezja. - M�wi�am wam przecie�, �e ona przyda si� nam bardzo. Gdzie kaczka? Chod� tu, Dab-Dab. We� ten koniec liny, pole� do brzegu i przywi�� go do palmy, a drugi koniec przy-wi��emy tutaj do statku. Kto nie umie p�ywa�, ten 28 in usi przej�� po linie na l�d. To si� nazywa lina ratunkowa. W ten spos�b dostali si� wszyscy na wybrze�e -jedni p�yn�c, drudzy fruwaj�c, a ci, kt�rzy czo�gali si� po linie, przenie�li kuferek i walizk� doktora. Statek jednak by� ju� do niczego - i po chwili wzburzone morze m/bi�o go doszcz�tnie o ska��, a fale unios�y deski i belki. Potem doktor i jego zwierz�ta znale�li schronienie w �adnej, du�ej grocie, kt�r� odkryli wysoko w n�r/e w nadbrze�nych ska�ach. Tam przeczekali bu-i/c. Nazajutrz, kiedy s�o�ce wzesz�o, udali si� wszyscy na wybrze�e, aby si� wysuszy�. - Poczciwa stara Afryka! - westchn�a Polinezja. -Jak to mi�o wr�ci� znowu do domu. I pomy�le� tylko, /c jutro mija sto sze��dziesi�t dziewi�� lat od chwili, kiedy tu by�am! A nie zmieni�a si� przez ten czas ani troszeczk�: te same stare palmy, ta sama czerwona /icmia, te same stare, czarne mr�wki! Nie ma nic ponad ojczyzn�. Inne zwierz�ta spostrzeg�y, �e papuga ma �zy w oc/ach, tak j� uszcz�liwi� widok ojczyzny. Doktor jednak zauwa�y� nagle brak swego cylindra, k lory mu wicher zdmuchn�� do morza: wyprawiono /ulem kaczk� na poszukiwanie cylindra. Ujrza�a go hen, w dali; ko�ysa� si� na wodzie niby ma�e dziecinne cz�enko. Kiedy do niego dolecia�a, znalaz�a w nim jedn� z bia�ych myszek, skulon� z trwogi i zgrozy. - A ty co tu robisz? - zapyta�a kaczka. - Mia�a� pr/.ecie� zosta� w Puddleby. - Nie chcia�am zosta� w Puddleby - odpowiedzia�a 29 myszka. - Chcia�am koniecznie zobaczy�, jak wygl�da Afryka. Mam tutaj krewnych. Ukry�am si� tedy w baga�u i razem z sucharami dosta�am si� na statek. Kiedy statek zaczai ton��, przestraszy�am si� okropnie, bo nie umiem dobrze p�ywa� - p�ywa�am, p�ki mi si� starczy�o, ale wkr�tce wyczerpa�am si� ca�kiem i s�dzi�am ju�, �e m�j koniec si� zbli�a. Wtem nadp�yn�� kapelusz doktora; w�lizn�am si� do niego, bo nie chcia�am uton��. Kaczka wzi�a cylinder razem z myszk� do dzioba i powr�ci�a z nim na wybrze�e, a wszystkie zwierz�ta obst�pi�y kapelusz chc�c zajrze� do �rodka. - To si� nazywa ��lepy pasa�er" - pouczy�a papuga. Nagle, gdy wszyscy byli zaj�ci szukaniem wygodnego miejsca dla myszki w kuferku doktora, ma�pka Czi--Czi zawo�a�a. - Cicho! S�ysz� czyje� kroki w lesie. Umilkli i nas�uchiwali. Po chwili wyszed� z lasu czarny cz�owiek i zapyta� ich, co tu robi�. - Moje nazwisko jest Jan Dolittle, dr med. - przedstawi� si� doktor. - Wezwano mnie do Afryki, abym uleczy� chore ma�py. - Musicie wszyscy stan�� przed kr�lem - o�wiadczy� czarny cz�owiek. - Przed jakim kr�lem? - spyta� doktor, kt�ry nie chcia� traci� czasu. - Przed kr�lem pa�stwa Jolliginka - odpar� cz�owiek. - Ca�y ten kraj nale�y do niego i wszyscy cudzoziemcy musz� si� stawi� przed nim. Chod�cie za mn�! Tak wi�c zabrali swoje tobo�ki i poszli za czarnym przez le�n� g�stwin�. 30 POLINEZJA I KR�L 1*0 pewnym czasie wyszli z g�stego lasu na szerok�, jasn� polan�; sta� tu pa�ac kr�lewski zbudowany z gliny. Mieszka� w nim kr�l ze swoj� kr�low� Ermintrud� oni/, ich syn, ksi��� Bumpo. Ksi��� poszed� by� w�a�nie nad rzek� �owi� �ososie. Ale kr�l i kr�lowa siedzieli pod wielkim parasolem przed bram� pa�acu. Kr�lowa spala. C idy przywiedziono doktora przed kr�la, zapyta� go e/arny.w�adca, po co przyby� do Afryki; doktor opowiedzia� mu, w jakim celu wybra� si� w tak dalek� podr�. - Nie wolno ci podr�owa� przez moje kraje -o�wiadczy� kr�l. - Przed wielu laty przyby� tu na wybrze�e pewien bia�y i przyj��em go bardzo �yczliwie. Ale szukaj�c z�ota wykopa� dziury w ziemi i pozabija� wszystkie s�onie dla ich bia�ych k��w, po c/.ym odp�yn�� potajemnie na swym statku nie powie-d/iawszy mi nawet �dzi�kuj�". Od tej pory �aden bia�y c/lowiek nie ma prawa podr�owa� po pa�stwie Jol-liginka. Nast�pnie kr�l zwr�ci� si� do kilku czarnych stoj�cych obok niego i wyda� rozkaz: - Zaprowad�cie tego znachora wraz z jego zwierz�tami do mojego najci�szego wi�zienia. I naprawd� sze�ciu czarnych poprowadzi�o doktora i wszystkie jego zwierz�ta do kamiennego lochu i tam ich zamkni�to. Loch ten posiada� tylko jedno ma�e okienko wysoko w murze, opatrzone �elazn� krat�; drzwi za� by�y mocne i grube. 31 Posmutnieli tedy wszyscy, a prosi� Geb-Geb zacz�o nawet p�aka�. Ale Czi-Czi o�wiadczy�a, �e zbije je na kwa�ne jab�ko, je�li w tej chwili nie przestanie rycze�; �winka wi�c umilk�a. - Czy wszyscy jeste�my tutaj?- spyta� doktor oswoiwszy si� nieco z p�mrokiem panuj�cym w wi�zieniu. - Tak mi si� zdaje - odpowiedzia�a kaczka i zacz�a liczy�. - A gdzie Polinezja? - spyta� krokodyl. - Nie ma jej tutaj. - Czy jeste� tego pewien? - zapyta� doktor. - Rozejrzyj si� jeszcze raz! Polinezjo, Polinezjo! Gdzie jeste�? - Zdaje mi si�, �e czmychn�a- mrucza� pod nosem krokodyl. - No, to dobrze o niej �wiadczy - ukry� si� w jakiej� dziupli, podczas gdy jej przyjaciele s� w biedzie. - Takim bezwstydnym ptakiem nie jest na pewno -odezwa�a si� papuga wy�a��c z tylnej kieszeni surduta doktora. - Jestem do�� ma�a, aby przedosta� si� przez krat� tego okienka, obawia�am si� zatem, �e zamkn� mnie w klatce. W chwili kiedy kr�l m�wi� i na nic nie zwraca� uwagi, ukry�am si� w kieszeni doktora i w ten spos�b dosta�am si� tutaj! To si� nazywa �podst�p" -doko�czy�a i wyg�adzi�a dziobem zmi�te pi�ra. - Na lito�� bosk�! - zawo�a� doktor. - Masz doprawdy szcz�cie, �e nie usiad�em na tobie. - Ot� s�uchajcie - rzek�a Polinezja. - Dzi� wieczorem, skoro tylko mrok zapadnie, przepchn� si� przez krat� okienka i polec� do pa�acu. A potem - zobaczycie - znajd� ju� takie �rodki i drog�, aby kr�l wypu�ci� nas wszystkich z wi�zienia. 32 - Ach, jak�e ty zdo�asz nam pom�c! - westchn�o Cicb-Geb marszcz�c �a�o�nie nos i zalewaj�c si� �zami. - Jeste� wszak tylko ptakiem! - S�usznie! - odpar�a papuga. - Ale nie zapominaj, �e mimo to umiem m�wi� jak cz�owiek - i znam dobrze czarnych. Tak wi�c z nastaniem nocy, kiedy ksi�yc prze�wieca� przez palmy i stra� kr�lewska posn�a, przemkn�a si� papuga przez krat� wi�zienia i pofrun�a do pa�acu. Ubieg�ego tygodnia tenisowa pi�ka rozbi�a okno spi�arni i przez ten otw�r wlecia�a papuga do wn�trza. S�ysza�a, jak ksi��� Bumpo chrapie w swej sypialni w tylnym skrzydle pa�acu; na paluszkach wesz�a po schodach na g�r� a� do sypialni kr�la. Ostro�nie otwo-r/y�a drzwi i zajrza�a do �rodka. Kr�lowa by�a tej nocy na balu u swych krewnych; kr�l jednak le�a� w ��ku i spa� mocno. Polinezja wsun�a si� z ogromn� ostro�no�ci� do �rodka i ukry�a si� pod ��kiem. Potem zakaszla�a -/upe�nie tak samo, jak zwyk� by� kaszle� doktor Dolittle. Polinezja umia�a na�ladowa� ka�dego. Kr�l otworzy� oczy i zapyta� sennie: - Czy to ty, Ermintrudo? My�la�, �e to kr�lowa wr�ci�a ju� z balu. Potem zakaszla�a papuga powt�rnie - g�o�no jak m�czyzna. Wtedy kr�l ockn�� si� zupe�nie, usiad� wyprostowany w ��ku i spyta�: - Kto tam? - Doktor Dolittle - odpar�a papuga na�laduj�c doskonale doktora. - Co robisz w mojej sypialni?! - krzykn�� kr�l. - Jak �mia�e� opu�ci� wi�zienie? Doktor Dolittle 33 Ale papuga roze�mia�a si� tylko g�o�nym, g��bokim, weso�ym �miechem, zupe�nie tak jak si� �mia� doktor. - Przesta� si� �mia� i zbli� si� natychmiast do mnie, abym ci� m�g� widzie� - rozkaza� kr�l. - Ty g�upi kr�lu - odrzek�a Polinezja. - Czy� zapomnia�, �e m�wisz z Janem- Dolittle, dr med., najcudowniejszym cz�owiekiem na �wiecie? Oczywi�cie nie mo�esz mnie widzie�, zrobi�em si� bowiem niewidzialnym. Nie ma rzeczy, kt�rej bym nie m�g� uczyni�. A teraz s�uchaj: przyby�em do ciebie dzi� w nocy, aby ci� ostrzec. Je�li nie pozwolisz mnie i wszystkim moim zwierz�tom podr�owa� po twoim pa�stwie, ze�l� na ciebie i na tw�j lud t� sam� chorob�, na kt�r� teraz zapad�y ma�py. Albowiem umiem czyni� ludzi chorymi i umiem ich uzdrawia�; wystarczy, abym podni�s� ma�y palec. Po�lij natychmiast swych �o�nierzy, aby otwarli drzwi wi�zienia, w przeciwnym razie b�dziesz mia� ��wink�", zanim jeszcze s�o�ce wzejdzie nad g�rami Jolliginki. Kr�l pocz�� dr�e� i trz��� si� ze strachu. - Doktorze - zawo�a� - stanie si� wedle twojego �yczenia! Nie podno� twego ma�ego palca, b�agam ci�, nie podno�! Zeskoczy� z ��ka, pobieg� do �o�nierzy i kaza� im otworzy� natychmiast bram� wi�zienia. Zaledwie wyszed� z sypialni, wymkn�a si� papuga znowu cichaczem przez schody i opu�ci�a pa�ac przez okno spi�arni. Ale kr�lowa, kt�ra w�a�nie otwiera�a kluczem tylne drzwi, ujrza�a papug� wylatuj�c� przez rozbite okno. I gdy kr�l wr�ci� do ��ka, opowiedzia�a mu, co widzia�a. : 34 Wtenczas domy�li� si� kr�l, �e mu sp�atano figla, /uc/�� si� pieni� z w�ciek�o�ci i pogna� p�dem do wi�zienia. Przyby� jednak za p�no. Drzwi sta�y otworem, loch by� pusty, a doktor i jego zwierz�ta byli ju� daleko. MA�PI MOST N igdy w �yciu jeszcze nie widzia�a kr�lowa Ermin-liuda swego ma��onka tak rozz�oszczonego jak tej nocy. Zgrzyta� z w�ciek�o�ci z�bami; nazywa� ka�dego g�upcem; rzuci� szczoteczk� do z�b�w w pa�acowego kota. Goni� w nocnej koszuli po ca�ym pa�acu i zbudzi� ca�e swe wojsko, kt�re wys�a� na poszukiwanie doktora. Za wojskiem pos�a� ca�� swoj� s�u�b�, kucharzy i ogrodnik�w, fryzjera i guwernera ksi�cia Bumpo; nawet kr�lowa mimo wielkiego zm�czenia - przeta�-c/y�a bowiem prawie ca�� noc w ciasnych trzewikach -musia�a r�wnie� pomaga� �o�nierzom w po�cigu. Tymczasem doktor i jego zwierz�ta p�dzili co si� pr/ez las w stron� ma�piego pa�stwa. Prosi� Geb-Geb, kt�re mia�o bardzo kr�tkie n�ki, /m�czy�o si� od razu i doktor musia� je wzi�� na r�ce, co utrudnia�o ogromnie ucieczk�; musieli przecie� d/wiga� pr�cz tego kuferek i walizk�. Kr�l Jolliginki s�dzi�, �e jego wojsko znajdzie z �atwo�ci� ca�� band�, poniewa� doktor by� obcy w tym kraju i nie zna� drogi. Ale omyli� si�, bo ma�pka Czi-Czi zna�a wszystkie le�ne �cie�ki lepiej nawet od �o�nierzy. Zaprowadzi�a wi�c doktora i jego zwierz�ta w naj- 35 niedost�pniejszy g�szcz, gdzie nie stan�a nigdy stopa cz�owieka - i tu ukry�a wszystkich w ogromnym, wydr��onym pniu mi�dzy wysokimi ska�ami. - Najlepiej tutaj przeczeka� - radzi�a Czi-Czi - a� �o�nierze zawr�c� i po�o�� si� zn�w spa�. Potem mo�emy i�� spokojnie dalej do krainy ma�p. Pozostali tedy przez ca�� noc w tym miejscu. Chwilami dochodzi�y ich g�osy i nawo�ywania czarnych, kt�rzy szukali ich doko�a w dziewiczym lesie. Byli jednak zupe�nie bezpieczni, gdy� nikt pr�cz Czi--Czi nie zna� ich kryj�wki, nawet inne ma�py nie wiedzia�y o niej. Wreszcie kiedy blask poranny zacz�� prze�wieca� przez g�ste listowie - pos�yszeli, jak kr�lowa Ermin-truda o�wiadczy�a g�osem os�ab�ym ze znu�enia, �e dalsze poszukiwania s� bezcelowe, lepiej wr�ci� do pa�acu i pospa� jeszcze troch�. �o�nierze i s�u�ba zawr�cili, a wtedy Czi-Czi wyprowadzi�a doktora i jego zwierz�ta z kryj�wki i wszyscy pod��yli dalej do pa�stwa ma�p. By�a to droga daleka, bardzo daleka i nieraz byli ogromnie zm�czeni, zw�aszcza prosi� Geb-Geb. Ale gdy tylko zaczyna�o kwili�, dawali mu mleko z kokosowego orzecha, jego ulubiony przysmak. Jad�a i picia mieli zawsze pod dostatkiem, bo Czi--Czi i Polinezja zna�y najrozmaitsze gatunki owoc�w i jarzyn rosn�cych w puszczy i wiedzia�y, gdzie ich szuka�. Robili sobie lemoniad� z soku dziko rosn�cych pomara�cz i s�odzili j� miodem z uli, jakie znajdowali w dziuplach drzew. Mogli ��da�, czego si� im tylko zachcia�o: Czi-Czi i Polinezja umia�y prawie zawsze wystara� si� o to lub przynajmniej o co� podobnego. Pewnego dnia przynios�y nawet doktorowi tyto�, kiedy chcia� pali�, a starego tytoniu zabrak�o. Nocami sypiali w namiotach z palmowych li�ci, na grubych, mi�kkich pos�aniach z siana. Wkr�tce przywykli do d�ugich marsz�w i nie m�czyli si� tak pr�dko jak przedtem, i to w�drowne �ycie sprawia�o im wiele rado�ci. Cieszyli si� te� codziennie, bo kiedy zapada�a noc i zatrzymywali si� na odpoczynek, doktor rozpala� niewielkie ognisko z chrustu i po wieczerzy zwierz�ta siada�y doko�a ognia, i przys�uchiwa�y si� pie�niom Polinezji o morzu albo opowiadaniom Czi-Czi o puszczy. Wiele z opowiada� Czi-Czi by�o bardzo zajmuj�cych. Bo chocia� ma�py posiadaj� w�asne ksi��ki historyczne dopiero od czasu, kiedy je dla nich napisa� doktor Dolittle, to jednak wszystkie dawne wydarzenia �yj� dla nich w bajkach, jakie doros�e ma�py opowiadaj� ma�pi�tkom. Czi-Czi opowiada�a wiele takich gadek, kt�re pos�ysza�a od swej babki - historie z dawnych, zamierzch�ych czas�w, jeszcze wcze�niejszych ni� Arka Noego i potop - z lat, kiedy ludzie nosili zamiast ubra� nied�wiedzie sk�ry i �yli w skalnych jaskiniach, i jedli surowe mi�so, bo nie znali sztuki gotowania, poniewa� nie umieli jeszcze roznieca� ognia. Opowiada�a im o wielkich mamutach i jaszczurach tak d�ugich jak ca�y poci�g �elazny, kt�re w tych prastarych czasach w�drowa�y po g�rach i obgryza�y listki z wierzcho�k�w drzew. Nieraz zwierz�ta s�ucha�y z takim napi�ciem, �e ogie� wygasa� zupe�nie, kiedy Czi-Czi ko�czy�a, i musia�y biec szuka� chrustu, aby go na nowo roznieci�. ,.;.,. 38 Skoro �o�nierze powr�cili do pa�acu i zameldowali, /c nie uda�o im si� odszuka� nigdzie doktora, wys�a� ich kr�l powt�rnie i rozkaza� im pozosta� w puszczy, dop�ki go nie z�api�. Tak wi�c przez ca�y ten czas s�u�ba kr�la �ciga�a doktora, kt�ry wraz ze zwierz�tami maszerowa� spokojnie do krainy ma�p uwa�aj�c si� za zupe�nie bezpiecznego. Gdyby Czi-Czi o tym wiedzia�a, ukry�aby ich prawdopodobnie po raz drugi. Ale nie podejrzewa�a niczego. Pewnego dnia wspi�a si� Czi-Czi na wysok� ska��, sk�d roztacza� si� daleki widok ponad wierzcho�kami drzew. Zszed�szy na d� o�wiadczy�a, �e teraz znajduj� si� ju� niedaleko pa�stwa ma�p i niezad�ugo tam przyb�d�. I w istocie jeszcze tego samego wieczoru ujrzeli na w�asne oczy krewnych Czi-Czi i mn�stwo innych ma�p, kt�re do tej pory by�y zdrowe. Siedzia�y wszystkie na drzewach nad brzegiem wielkiego moczaru i wyczekiwa�y niecierpliwie doktora. Ujrzawszy wreszcie owego s�ynnego m�a, podnios�y ma�py straszliwy wrzask; krzycza�y, wymachiwa�y palmowymi li��mi i zeskakiwa�y co tchu z ga��zi na ziemi�, aby go powita�. Odebra�y mu w mig kuferek i walizk�, i wszystko, co mia�, a jedna z wi�kszych ma�p wzi�a nawet Geb-Geb na r�ce, bo prosi� by�o znowu /m�czone. Potem dwie ma�py pobieg�y przodem, aby zanie�� chorym krewniaczkom radosn� wie��, �e wielki dok-lor przyby� nareszcie. Ale ludzie kr�la, kt�rzy jeszcze wci�� ich �cigali, pos�yszeli radosn� wrzaw� ma�p i teraz wiedzieli, gdzie 39 si� doktor znajduje; przyspieszyli zatem kroku chc�c go schwyta�. Wielka ma�pa jednak, nios�ca Geb-Geb, zosta�a z ty�u za innymi i widzia�a, jak kapitan czarnych �o�nierzy skrada si� przez zaro�la. Po�pieszy�a wi�c za doktorem i krzykn�a, aby ucieka�. Natenczas wszyscy pop�dzili tak pr�dko jak jeszcze nigdy w �yciu; ludzie za� kr�la, kt�rzy ich �cigali, pocz�li r�wnie� biec p�dem, a kapitan bieg� najszybciej. Nagle doktor potkn�� si� o swoj�p torb� z lekarstwami i upad� jak d�ugi na ziemi�, a czarny kapitan pomy�la� sobie, �e teraz go ju� na pewno z�apie. Ale kapitan mia� bardzo d�ugie uszy, a w�osy kr�tkie. I kiedy skoczy� naprz�d, by z�apa� doktora, jedno jego ucho zapl�ta�o si� w krzaki, wi�c ca�e wojsko musia�o si� zatrzyma�, �eby go ratowa�. Przez t� chwil� doktor podni�s� si� z ziemi i znowu wszyscy pop�dzili galopem. Biegli i biegli co tchu, a Czi-Czi krzycza�a: �Wytrwajcie! To ju� niedaleko!" Ale granic� kr�lestwa Jolliginki tworzy�a stroma przepa��, spadaj�ca w d� rzeki, po drugiej za� stronie za rzek� rozci�ga�o si� ju� pa�stwo ma�p. Jip rzuci� okiem w dal, ku stromej przepa�ci, i zawo�a�: - Nieszcz�cie! Nie przedostaniemy si� t�dy! - O Bo�e - westchn�o Geb-Geb - �o�nierze kr�lewscy s� ju� bardzo blisko - patrzcie, patrzcie! Boj� si�, �e wpakuj� nas z powrotem do wi�zienia. -1 prosi� zala�o si� �zami. Lecz wielka ma�pa, nios�ca Geb-Geb, posadzi�a prosi� na ziemi i zawo�a�a do swych towarzyszy: 40 - Dalej�e, ch�opcy, zr�bcie most! Pr�dko, zr�bcie most! Mamy tylko minut�. Oswobodzili ju� kapitana i l c raz p�dzi za nami jak dziki jele�. Pr�dziutko! Most! Doktor by� ciekaw, z czego te� ma�py zbuduj� most. R o/ej r�a� si� nawet doko�a, czy nie ukry�y gdzie k��d clr/cwa. Ale gdy spojrza� zn�w na ska��, nad rzek� wisia� ju� K.olowiute�ki most, a sk�ada� si� ca�y z �ywych ma�p. l to podczas gdy doktor odwr�ci� si� ty�em do rzeki, matpy z .szybko�ci� b�yskawicy utworzy�y pomost w ten spos�b, �e sczepi�y si� ze sob� r�kami i no-y,;i m i. A wtedy wielka ma�pa zawo�a�a do doktora: - Przechod�cie, pr�dko, przechod�cie wszyscy! Spieszcie si�! Geb-Geb l�ka�o si� zrazu przej�� przez tak w�ski most na tak zawrotnej wysoko�ci, ale przesz�o zupe�nie �atwo, podobnie jak wszystkie zwierz�ta. Jan Dolittle przeprawi� si� przez most ostatni. I w tej�e samej chwili, kiedy znalaz� si� na drugim brzegu, czarni �o�nierze przybiegli na skraj otch�ani. Wygra�ali pi�ciami i syczeli z w�ciek�o�ci, bo widzieli, �e przybywaj� za p�no. Doktor razem ze swymi zwierz�tami znajdowa� si� ju� bezpieczny w krainie ma�p i most zosta� wci�gni�ty na drug� slron�. Potem Czi-Czi zwr�ci�a si� do doktora i rzek�a: - Wielu wybitnych badaczy i przyrodnik�w z siwymi brodami kry�o si� i czatowa�o ca�e tygodnie w puszczy, chc�c koniecznie ujrze� t� s�ynn� sztuk� 41 ma�p. Ale nigdy nie pozwoli�y�my �adnemu bia�emu ogl�da� jej. Pan jest pierwszym, kt�ry widzia� s�awny ma�pi most. Doktor by� bardzo zadowolony. PRZYW�DCA LW�W Jan Dolittle mia� teraz ogromnie du�o roboty. Zasta� setki i tysi�ce chorych ma�p - goryli, orangutan�w, szympans�w, pawian�w; ma�p szarych, rudych, ma�p najrozmaitszego gatunku. A du�o z nich ju� przedtem umar�o. Pierwsz� rzecz�, jak� zrobi�, by�o oddzielenie ma�p zdrowych od chorych. Potem poleci� Czi-Czi i jej krewnym, aby mu zbudowa�y ma�� chatk� z trawy, i rozkaza� wszystkim ma�pom, kt�re jeszcze by�y zdrowe, aby przysz�y do niego na szczepienie. Przez trzy dni i przez trzy noce przychodzi�y bez przerwy ma�py z las�w, g�r i dolin do ma�ej chatki z trawy, gdzie doktor siedzia� dniem i noc� i szczepi�, szczepi�, szczepi�. Potem kaza� zbudowa� jeszcze jeden dom, wielki dom o wielu ��kach, i przenie�� do niego wszystkie chore ma�py. Ale tak du�o by�o chorych ma�p, �e nie wystarczy�o zdrowych do ich piel�gnowania; doktor pos�a� wi�c go�c�w do innych zwierz�t: lw�w, lampart�w i antylop, prosz�c je, aby przysz�y i pomog�y mu piel�gnowa� chore ma�py. W�dz lw�w by� jednak bardzo dumnym stworzeniem i kiedy przyby� do wielkiego domu doktora, zape�nionego tyloma ��kami, rozgniewa� si� i obrazi�. 42 - Jak pan �mie, m�j panie, ��da� ode mnie czego� podobnego?! - rykn�� obrzucaj�c doktora w�ciek�ym spojrzeniem. - Jak pan �mie ��da� ode mnie, kr�la zwierz�t, abym obs�ugiwa� czered� brudnych ma�p?! Nie po�ar�bym ich nawet wtedy, gdybym by� bardzo g�odny. Chocia� lew wygl�da� straszliwie, doktor stara� si� nie okaz

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!