8265

Szczegóły
Tytuł 8265
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

8265 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 8265 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 8265 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

8265 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Jerzy Rzymowski Gdzie diabe� m�wi dobranoc Jerzy Rzymowski (1975) � Z r�nym powodzeniem studiowa� bibliotekoznawstwo, dziennikarstwo oraz reklam�. Wsp�tworzy� r�wnie� dla TVP1 cykl program�w dla dzieci �owcy przyg�d i wsp�prowadzi� audycj� �Dzikie Pola� na antenie Radiostacji. Jest maniakiem muzyki filmowej. Opowiadanie Gdzie diabe� m�wi dobranoc zaczyna si� tak, jak radzi� Alfred Hitchcock: od trz�sienia ziemi. W ka�dym razie na pewno trz�sieniem ziemi w ameryka�skim miasteczku mo�na nazwa� msz�, w czasie kt�rej pastor przebija swe d�onie gwo�dziami! A potem jest r�wnie ciekawie... Podzi�kowania dla Ma�ka Jurewicza za wszystkie bezcenne uwagi do tekstu Springville, SC; niedziela, godz. 9:16 Wielebny Chadwick by� elokwentnym kaznodziej� � to mu trzeba przyzna�. Fakt, �e jego kazania trafia�y w pr�ni�, nie wynika�, zdaniem Powella, ze szczeg�lnej zatwardzia�o�ci grzesznik�w w mie�cie. Po prostu mieszka�cy Springville osi�gn�li ten poziom r�wnowagi, gdzie wypleniaj�c jeden grzech powszedni, wpadasz z braku lepszego zaj�cia w inn� rutyn�. Rzucasz palenie � zaczynasz si� ob�era�. Masz dosy� lenistwa � zaczynasz si� k��ci� z s�siadami. Szeryf wiedzia�, �e kiedy nabo�e�stwo si� sko�czy, pastor b�dzie �wi�ci� dzie� �wi�ty przybijaniem obluzowanych desek na dachu starego ko�ci�ka. Zanim drobny, wczesnojesienny deszczyk przerodzi si� w co� powa�niejszego i wierni zaczn� przychodzi� do �wi�tyni w nadmuchiwanych mankietach. M�otek i gwo�dzie le�a�y na ambonie, tu� obok Pisma �wi�tego. Wielebny by� chyba jednak �wiadomy stanu rzeczy w mie�cie, gdy� kazanie by�o w�a�nie o rutynie. Powell zauwa�y�, �e pastor wyg�asza je z wyj�tkowym o�ywieniem � brak post�p�w w duchowym udoskonalaniu Springville chyba da� mu si� we znaki. � Wydaje wam si�, �e drobne potkni�cia s� bez znaczenia � m�wi�. � �e ma�e grzeszki nie obchodz� Boga. �e mo�na przymkn�� oko, bezkarnie troch� si� zaniedba�, przesta� czuwa�. Czy tak w�a�nie uwa�acie? Ot� jeste�cie w b��dzie. Ka�dy wasz grzech jest zdrad�, kt�ra b�dzie wam policzona. Ka�dego dnia Chrystus cierpi za wasze winy, gdy wy beztrosko przybijacie Go codziennie na nowo do krzy�a. Ka�dy wasz grzech jest jak uderzenie m�otkiem w gw�d� wbijany w Jego cia�o... Powell wpatrywa� si� w pastora w os�upieniu i dopiero po chwili dotar�o do niego znaczenie tego, co widzi. Poderwa� si� z miejsca i zacz�� biec w stron� ambony, wiedz�c ju�, �e nie zd��y. � BANG! � d�ugi gw�d� wbi� si� w d�o� siwow�osego duchownego jak w mas�o. � BANG! � drugi krzyk i drugie uderzenie m�otka � To s� wasze grzechy! BANG! � trzeci cios, z pe�nego rozmachu. Krew �cieka po d�oni na le��c� obok Bibli�. Ludzie krzycz� i podrywaj� si� z miejsc � Krzy�ujecie swego Boga! BANG! BANG! Dobieg� wreszcie i wyrwa� m�otek z r�ki wielebnego. To by�o wr�cz nierealne, jakby dzia�o si� gdzie� poza nim. Chadwick zastyg� jak posta� z obrazu religijnego � z szeroko otwartymi oczami, jedn� r�k� opart� o ambon�, a drug� w g�rze jak w kaznodziejskim uniesieniu. Chryste, to przecie� w�a�nie by�o kazanie. Ale bohaterowie religijnych obraz�w raczej nie przybijali si� do ambon... � Chadwick! Wielebny! � Powell chwyci� pastora za ramiona i bezceremonialnie nim potrz�sn��. � Prosz� na mnie spojrze�. Co si� dzieje? � rozejrza� si� po ludziach i wy�owi� z otaczaj�cego go �cisku sylwetk� miejscowego lekarza � Jacob, zr�b co� z tym. On krwawi. Na lito�� Bosk�, ludzie zr�bcie troch� miejsca! Chadwick, czy wielebny mnie s�yszy? Rozszerzone �renice pastora zogniskowa�y si� na twarzy szeryfa. P�niej spojrzenie powoli przenios�o si� na zakrwawion� d�o�. Wielebny Chadwick zacz�� krzycze�. Tyle w kwestii rutyny. Ostatni przypadek, kiedy Powell mia� w Springville cokolwiek wi�cej do roboty, przydarzy� si� kilka �adnych lat temu. Nie �eby narzeka�, ale u�wiadomi� sobie, �e teraz, kiedy trzeba by�o zadzia�a�, brak mu dla odmiany innych nawyk�w � tych, kt�re pozwalaj� str�owi prawa sprawnie dzia�a� w sytuacji kryzysowej. Jacob przepchn�� si� przez st�oczonych ludzi i zaopiekowa� si� pastorem. Szeryf musia� upora� si� z wiernymi. Gdy t�umaczy� im zas�yszanym w filmach tonem, �e �prosz� si� rozej��, prosz� nie robi� zbiegowiska, tu nie ma nic do ogl�dania�, patrzy� na znajome twarze i zastanawia� si� mimowolnie, ile jest w nich wsp�czucia dla wielebnego, a ile gapiowskiej ��dzy sensacji. Najp�niej za godzin� o zdarzeniu dowie si� ca�e miasto. Ciekawe, na jak d�ugo wystarczy tematu do rozm�w? Krzyk za plecami przeszed� w monotonny j�k. �Rozejd�cie si�, przepu��cie ich do zakrystii�. R�k� trzeba si� szybko zaj��. Co mu odbi�o? Za du�o my�l�. Tak si� to zaczyna. Ludzie w ma�ych miasteczkach takich jak Springville, gdzie diabe� m�wi �dobranoc�, �yj� tym samym rytmem przez d�ugie lata, a� pewnego dnia kto� ma dosy� i strzela sobie w �eb albo zabija siekier� ca�� rodzin�. Stoj�c obok ambony, Powell dostrzeg� nad g�owami rozchodz�cych si� niech�tnie ludzi, jak z jednej z ostatnich �awek podnosi si� pojedyncza posta� � jedyna, kt�ra przez ca�y czas nie ruszy�a si� z miejsca � i kieruje si� do wyj�cia. W �wietle wpadaj�cym przez drzwi widzia� tylko szczup�� sylwetk�, lekki, do�� d�ugi p�aszcz, jaki� przedmiot na pasku przewieszony przez rami�. Zastanowi� si� przez chwil� i stwierdzi� z zaskoczeniem, �e nie potrafi dopasowa� sobie do postaci nikogo z miejscowych. A zatem obcy. Czego tu szuka? Akurat musia�o si� co� takiego przydarzy�. P�niej wr�ci do siebie i rozpowie znajomym, jak to odbija redneckom. Powell westchn�� i ruszy� do wyj�cia, Na razie i tak niewiele mo�e tu zdzia�a�. Pastorem zaj�� si� kto� bardziej kompetentny; pora na pytania przyjdzie, kiedy Chadwick wyjdzie z szoku. A nic zaszkodzi �ykn�� troch� �wie�ego powietrza i dowiedzie� si�, czego ktokolwiek z zewn�trz mo�e szuka� w takiej dziurze. Nieznajomy w�a�nie opar� si� o pami�taj�cego lepsze czasy niebieskiego forda i zabiera� si� do zapalania papierosa. Przedmiotem na ramieniu okaza� si� zapakowany w futera� sporych rozmiar�w aparat fotograficzny. M�czy�ni obrzucili si� badawczymi spojrzeniami. Byli podobnego wzrostu, cho� obcy wyra�nie ust�powa� Powellowi mas�. Z jego poci�g�ej, przystojnej twarzy nie da�o si� nic wyczyta�. � Zgaduj�, �e jest pan miejscowym str�em prawa � odezwa� si� pierwszy, gdy Powell w�a�nie zamierza� zacz�� rozmow�. Skin�� r�k� z papierosem w stron� ko�cio�a. � Czy wasz pastor co tydzie� daje taki pokaz? � Szeryf Malcolm Powell � nie podejmie tematu, jeszcze nie. � Pan u kogo� z wizyt�, panie...? � Nie. Nie mam tu �adnej rodziny. A nazywam si� d�Elvis � w�o�y� papierosa w k�cik ust i wyci�gn�� r�k� do Powella. Mia� silny, pewny u�cisk d�oni. � Dziwne nazwisko. � Z Luizjany. Znam chyba wszystkie mo�liwe �arty na jego temat. � Je�li zatem mo�na wiedzie�, co pan robi w naszym miasteczku � zupe�nie odruchowo Powell lekko zaakcentowa� s�owo �naszym�. � Fotografuj� � d�Elvis wskaza� na wisz�cy aparat. � Je�d�� po okolicy i fotografuj� przyrod�. Springville akurat by�o mi po drodze. Czy to jaki� problem? � Nie ma problemu � wyja�nienie brzmia�o logicznie. � Po prostu trafi� pan na niecodzienn� sytuacj�. � Czyli przygwa�d�anie si� duchowie�stwa do ambon nie nale�y jednak do tutejszych obyczaj�w? � przybysz m�wi� o najdziwniejszym zdarzeniu ostatnich lat, jakby komentowa� prognoz� pogody. � Nie szokuje pana to, co si� sta�o? D�Elvis wzruszy� ramionami. � Bywa�o si� tu i �wdzie. Widzia�em, jak na Filipinach w Wielki Pi�tek krzy�uje si� ludzi, kt�rzy chc� w ten spos�b prze�ywa� m�k� swego Boga. Jeden gw�d� przy tym to drobiazg. By� mo�e kiedy� poka�� panu zdj�cia. Za�o�� si�, �e pana zainteresuj�... � Ma pan mocne nerwy. � Rutyna � fotograf rzuci� niedopa�ek na ziemi�. � Czy jeszcze w czym� mog� pom�c? � Jedno, ostatnie pytanie. Gdzie si� pan zatrzyma�? Mo�e potrzebne b�d� pa�skie zeznania w sprawie tego, co zdarzy�o si� w ko�ciele. � Wynajmuj� pok�j u pa�stwa Peters. � U Peters�w... Dobrze. Zapami�tam. Podobnie, jak tablic� rejestracyjn� jego wozu. � Zawsze jeste�cie tacy nieufni w stosunku do obcych? � d�Elvis spojrza� za ramieniem szeryfa. Ten odwr�ci� si� i zobaczy� kilkana�cie jard�w dalej paru miejscowych, kt�rzy po wyj�ciu z ko�cio�a przygl�dali si� rozmowie i wymieniali mi�dzy sob� jakie� uwagi. � Rzadko ich tu miewamy. � Jasne � przybysz wsiad� do forda, uruchomi� go, czemu towarzyszy�y dziwne zgrzyty pod mask� i odjecha�. Od stoj�cej nieopodal grupki od��czy� si� zwalisty, rudow�osy osobnik i podszed� do Powella. � A ten czego tu szuka? � zapyta�, wskazuj�c g�ow� w stron� oddalaj�cego si� samochodu. � Podobno kr�ci si� po okolicy od paru dni. � Fotografuje przyrod�. � Mamy tu naszego fotografa. � Jezu, Connors, zachowujesz si� jak jaki� dzikus � Malcolm skrzywi� si�. � Boisz si�, �e zrobi ci zdj�cie i skradnie dusz�? Connors obruszy� si�, wymamrota� co� niezrozumia�ego pod nosem i odszed�. By� troch� jak du�e dziecko. Tak � ponad dwustufuntowe dziecko z �apami jak bochny. Niewa�ne. Pora sprawdzi�, co u wielebnego. Co za cholerny, cholerny dzie�. Poniedzia�ek, godz. 12:45 Relacja wielebnego oczywi�cie na niewiele si� zda�a. Ostatnie co pami�ta�, to przygotowania do nabo�e�stwa. Owszem, mia� wtedy ze sob� narz�dzia � zgodnie z przypuszczeniami Powella zamierza� p�niej zabra� si� za napraw� dachu. Nie umia� ju� jednak wyja�ni�, dlaczego zabra� ze sob� m�otek i gwo�dzie, wychodz�c do wiernych. Gdzie� w tym miejscu jego pami�� stawa�a si� wielk� dziur�. Nast�pnym, co pami�ta�, gdy odzyska� �wiadomo��, by�y twarz szeryfa i widok okrwawionej r�ki. A p�niej t�py b�l. Z miejscowych te� nie by�o specjalnego po�ytku. Albo byli zbyt pogr��eni we w�asnych modlitwach, �eby zwraca� uwag� na pastora, albo przygl�dali si� s�siadom, albo najzwyczajniej przysypiali. Ka�dy jednak mia� co� do powiedzenia i do wieczora zg�osili si� do niego prawie wszyscy, chc�c podzieli� si� swoimi relacjami, pomocnymi spostrze�eniami i opiniami o ca�ej sprawie. Par� os�b zauwa�y�o te� pojawienie si� d�Elvisa � prawdopodobnie wi�cej umieli powiedzie� o szczeg�ach jego wygl�du ni� o tre�ci kazania Chadwicka, chocia� przyjezdny siedzia� za ich plecami, niemal na ko�cu. I, rzecz jasna, musia�y si� pojawi� pytania, czy Malcolm uwa�a, �e obcy by� w jaki� spos�b powi�zany z zachowaniem pastora. Bo przecie� �przes�uchiwa�� go po wyj�ciu z ko�cio�a. Czemu si� zreszt� dziwi�? Mo�e Powell pami�ta� cokolwiek wi�cej z nabo�e�stwa, ale te� nie tyle, ile by wypada�o. W efekcie nast�pnego dnia by� tak samo m�dry jak na pocz�tku. Chyba jedyn� osob� zdoln� rzuci� jakie� nowe �wiat�o na ca�e zdarzenie m�g� by� d�Elvis. I dlatego szeryf w�a�nie podje�d�a� pod znajduj�cy si� na skraju Springville dom Peters�w. Niebieskiego forda nie by�o wida� nigdzie w pobli�u. Parkuj�c, zauwa�y�, �e w jednym z okien poruszy�a si� firanka. Kiedy chwil� p�niej wchodzi� po schodach na ganek, drzwi otworzy�y si� i stan�a w nich gospodyni. Malcolmowi natychmiast rzuci�o si� w oczy dziwne zestawienie w jej wygl�dzie � kuchenny fartuch i du�e okulary przeciws�oneczne. � Dzie� dobry, Mac � u�miechn�a si� do niego. By�a jedn� z niewielu os�b, kt�re pami�ta�y, �e szeryf Powell ma jakie� imi� i �e nawet daje si� je zdrobni�. � Dawno do nas nie zagl�da�e�. � Witaj, Maggie. Wybacz, ale dzisiaj te� nie zabawi� d�ugo. Rozumiesz, sprawy s�u�bowe... � Jasne � jej u�miech lekko przyblad�. � A co ci� dzisiaj sprowadza? � Podobno zatrzyma� si� u was pewien przyjezdny. Fotograf nazwiskiem d�Elvis. Chcia�bym z nim zamieni� kilka s��w. � Jakie� dwie godziny temu wyszed�. Wr�ci pewnie przed lunchem. � Sk�d ta pewno��? � Mieszka i sto�uje si� u nas od paru dni. Je�li planuje d�u�sze wyj�cie, zawsze m�wi, �eby nie czeka� na niego z posi�kiem. Czy co� z nim jest nie w porz�dku? � odruchowo poprawi�a okulary. � Nic mi o tym nie wiadomo. Po prostu chcia�em go zapyta� o pewne zdarzenie, kt�rego by� �wiadkiem. Chyba tylko on m�g�by powiedzie� mi co� z sensem na ten temat. � Chodzi o ten atak, kt�ry mia� pastor Chadwick? Czy z wielebnym wszystko w porz�dku? � O tyle, o ile. Teraz zajmuje si� nim doktor Jacob. P�niej... kto wie? Mo�e potrzebny b�dzie psychiatra. A co tobie si� przytrafi�o? � nagle zmieni� temat. � Po co te ciemne okulary? Widzia�, jak nagle zrobi�a si� spi�ta. Co mi powiesz, Meg? Spad�a� ze schod�w? Uderzy�a� si� o wieszak? Co to b�dzie tym razem? � Chyba mam zapalenie spoj�wek � odwr�ci�a g�ow�. Nie widzia� jej oczu, ale wiedzia�, �e uciek�a wzrokiem gdzie� w bok. Nie potrafi�a k�ama�. � By�a� z tym u lekarza? � nie wiedzia�, jak zabra� si� do tematu, �eby jej nie sp�oszy�. � Pewnie w ko�cu si� wybior� � odpowiedzia�a niech�tnie. Id� do Jacoba, kobieto. Niech zobaczy te wszystkie pami�tki po �liskiej pod�odze i podst�pnych meblach wchodz�cych na kurs kolizyjny z twoj� twarz�, r�kami, �ebrami. Niech zobaczy to, co ja zobaczy�em � kiedy�, gdy najwidoczniej stwierdzi�a�, �e skoro ju� ci� katuje, to niech przynajmniej ma faktyczny pow�d. Ale nawet wtedy nic mi nie powiedzia�a�. Niech tylko kto� rozwi��e mi r�ce. � Maggie ja... � Nic nie m�w, Mac � patrzy�a gdzie� za jego plecy. Za sob� us�ysza� nadje�d�aj�cy samoch�d. Wraca� pan i w�adca domu. � No, na mnie pora � stwierdzi� i na�o�y� kapelusz. Zabawne, ale nie m�g� sobie przypomnie�, w kt�rym momencie zdj�� go i zacz�� gnie�� w r�kach jak uczniak. � Obowi�zki wzywaj�. � Zajrzyj w porze lunchu. Pan d�Elvis powinien ju� wr�ci� � brzmia�a w tym niewypowiedziana pro�ba. � Przyjad�. Dzi�ki za pomoc. Trzasn�y drzwi p�ci�ar�wki. Powell wyszed� naprzeciw kierowcy. � No prosz�! Czy mnie oczy myl�, czy to nasz szanowny szeryf zawita� w progi tego domostwa?! Margaret, kochanie, nie st�j tak. Zr�b naszemu go�ciowi co� do picia. Kawy, herbaty? A mo�e co� mocniejszego? � Dzie� dobry, Chad � daj mi pretekst skurwysynu, a urw� ci r�k�, kt�r� teraz musz� �ciska� na powitanie. � Wizyta s�u�bowa. W�a�nie odje�d�a�em. Chad nie przesta� szczerzy� z�b�w, ale jego spojrzenie pow�drowa�o w stron� Meg. Boisz si�, �e mi powiedzia�a, bydlaku? � Szeryf chcia� rozmawia� z panem d�Elvisem � wyja�ni�a szybko. � By� przy tym, co si� sta�o w ko�ciele. � Nie widzia�em ci� dzisiaj na nabo�e�stwie, Chad � wtr�ci� Malcolm. � Mia�em robot� � Peters wzruszy� ramionami. � A szkoda, bo jak s�ysza�em, omin�o mnie niez�e widowisko. Ten d�Elvis mia� z tym co� wsp�lnego? Jasne. Jest te� odpowiedzialny za porwania byd�a i dziur� ozonow�.. � Potrzebuj� go tylko jako �wiadka. Pewnie jeszcze do was p�niej zajrz�, �eby z nim porozmawia�. Chad wszed� po schodach i obj�� �on�. Nie, nie obj��. Otoczy�. Osaczy� ramionami. Nie by�a szczeg�lnie drobnej postury, ale przy nim wydawa�a si� ca�kiem krucha. � Oczywi�cie, zapraszamy. Margaret b�dzie dzisiaj piek�a ciasto. Skin�� g�ow� i zapakowa� si� do s�u�bowej crown victorii. Czu�, �e je�li jeszcze chwil� z nimi postoi, zaleje go krew albo zrobi jakie� g�upstwo. Ciekawe, jak zdo�a to wytrzyma� przy lunchu? Poniedzia�ek, godz. 13:58 Nie by�o mu dane si� przekona�. Zd��y� tylko z�apa� nieco tchu podczas objazdu okolicy i wej�� do biura. Kiedy stan�� w drzwiach, telefon w�a�nie zaczyna� dzwoni�. � Biuro szeryfa w Springville. Szeryf Powell, w czym mog� pom�c? � Mac... � g�os po drugiej stronie by� przyt�umiony, ale ca�kiem opanowany. � Meg, czy to ty? � Mac, czy m�g�by� tu przyjecha�? � Jasne � poczu� nag�y niepok�j. Zostawi� j� tam z t� kanali�, ale liczy�, �e Peters wiedz�c o jego p�niejszej wizycie, da jej troch� spokoju. � Co� si� sta�o? � Tak. Przed chwil� zabi�am Chada. Nie us�ysza� dr�enia nawet przez chwil�. Wypad�, jak sta�. Nawet nie od�o�y� s�uchawki ani nie zamkn�� biura. Chwil� p�niej by� z powrotem w samochodzie. Jecha�, nie zdejmuj�c stopy z gazu. Kierowa� jedn� r�k�, w drugiej trzyma� telefon kom�rkowy, do kt�rego nerwowo wykrzykiwa�. � ... nie wiem, co tam zastan�, Jacob. Ona chyba jest w szoku. Jego stan mo�e by� bardzo ci�ki, nawet krytyczny. Przyje�d�aj jak najszybciej. B�d� na miejscu. Bo�e, to nie mo�e by� prawda. To tylko jaki� sen albo �art, albo nieporozumienie. Niech to nie b�dzie prawda. Je�li go faktycznie zabi�a, czeka j� do�ywocie albo cela �mierci. Chyba �e dzia�a�a w obronie w�asnej. Mo�e w�a�nie tak by�o. Przecie� on j� bi�. Tak, to musia�a by� konieczno��. Nieszcz�liwy wypadek. Przez ca�y kr�tki czas jazdy nie by� w stanie my�le� praktycznie o niczym innym. Gdy wreszcie dotar�, wyskoczy� z wozu, wbieg� po schodach na ganek i zacz�� si� dobija� do domu. Ze �rodka nie odpowiada�. Gdy chwyci� za klamk�, ta ust�pi�a pod naciskiem � drzwi by�y otwarte. �Nie wiem, co tam zastan� � sam to wcze�niej powiedzia� lekarzowi. Ta my�l go otrze�wi�a. Powoli wszed� do kr�tkiego, w�skiego korytarza. Wsz�dzie panowa�a cisza. � Meg?! Brak odpowiedzi. Odruchowo, dla dodania sobie pewno�ci, odpi�� zatrzask w kaburze i po�o�y� d�o� na rewolwerze. Uchyli� ostro�nie prowadz�ce do kuchni drzwi po lewej. Zajrza�... Pierwsze krwawe rozbryzgi zauwa�y� na pod�odze i kuchennym blacie. Mo�na by�o w pierwszej chwili pomy�le�, �e ma to co� wsp�lnego z cz�ciowo ubitym kawa�kiem wo�owiny le��cym na desce, na blacie. Na szafce obok, na zaschni�tej krwi sm�tnie wisia�y zlepione jasne w�osy. Z ka�dym krokiem stawianym powoli w g��b pomieszczenia przybywa�o krwi i strz�p�w sk�ry z w�osami na pod�odze, �cianach i meblach. Rozmazana, szeroka smuga znaczy�a miejsce, gdzie Chad musia� upa�� i zacz�� si� czo�ga�. Obok na szafce Powell dostrzeg� rdzawy �lad d�oni. Cia�o znalaz� zaraz za wej�ciem do salonu, na ko�cu krwawego �ladu. Z g�owy nie zosta�o wiele � obok na pod�odze le�a�y odpryski ko�ci i m�zgu. Szeryf nie umia� oceni�, ile czasu Peters �y� od chwili pierwszego ciosu, ale m�g� si� za�o�y�, �e uderzenia spada�y na czaszk� jeszcze d�ugo po tym, jak wyzion�� ducha. Dwa kroki dalej le�a� porzucony t�uczek do mi�sa, do kt�rego przyklei� si� kawa�ek skalpu. � Wreszcie mam go z g�owy � us�ysza� niespodziewanie gdzie� z boku. Poderwa� si� i wycelowa� w tamt� stron� bro�. Niepotrzebnie. Meg Peters siedzia�a na pod�odze pod �cian�. W pokrytej zakrzep�� krwi� r�ce trzyma�a kieliszek czerwonego wina. Obok sta�a napocz�ta butelka. � Maggie, na lito�� Bosk�, co� ty zrobi�a? � Zabi�am go � stwierdzi�a oboj�tnie. � Powinnam to zrobi� ju� dawno. Wyprostowa� si�, spojrza� na ni� zdezorientowany. Najwyra�niej nie zwraca�a uwagi na jego reakcje. � Wiesz dobrze, �e mnie bi� � m�wi�a, patrz�c nieruchomo gdzie� w przestrze�. Nie mia�a ju� okular�w i pod jej okiem wida� by�o wyra�ny ciemny �lad. � Ostatnio zn�ca� si� nade mn� niemal bez przerwy. Jedne siniaki nie zd��y�y zej��, pojawia�y si� nast�pne. Przypala� mnie papierosami, szarpa� za w�osy. Ba�am si� komukolwiek powiedzie�. Pilnowa� si� tylko przy obcych. Kiedy ten fotograf by� w domu, mia�am spok�j, ale on sporo wychodzi�. Zreszt�, mo�e to i dobrze, bo Chad ju� zaczyna� podejrzewa�, �e tamten si� do mnie dobiera. A tym razem... � przenios�a spojrzenie na Powella � tym razem posz�o o ciebie. Pr�bowa� co� powiedzie�, ale g�os uwi�z� mu w gardle. � On my�la�, �e przyjecha�e� do mnie. Szkoda, �e si� myli�. Wiesz, Mac, naprawd� �a�uj� � pokiwa�a g�ow� w zamy�leniu. � No, ale teraz to ju� bez znaczenia. Na pocz�tku by� spokojny, kaza� mi szykowa� lunch. P�niej si� rozgada�, a ja nie bardzo wiedzia�am, co mu odpowiedzie�. Wreszcie zacz�� mnie szarpa�. Uderzy�. A ja mu odda�am. U�miechn�a si�, a Malcolm poczu� jak w�druje mu po plecach stru�ka ziemnego potu. � By� tak zaskoczony, �e w pierwszej chwili nie zareagowa�. No to poprawi�am. Chyba bole�nie, bo zobaczy�am... Pierwszy raz w �yciu zobaczy�am strach w jego oczach, i wiesz co? � nagle jej twarz sta�a si� mask� zimnej satysfakcji. � Spodoba�o mi si� to, co zobaczy�am. Jego strach, to, �e przede mn� ucieka�. Wtedy posz�o ju� z g�rki. � Z g�rki?! � wybuchn�� w ko�cu. � Meg, czy ty wiesz, co m�wisz?! Chad to bydl�, ale jednak cz�owiek! Poci�gn�a �yk wina z kieliszka. � Widzisz � teraz brzmia�a jak nauczycielka, kt�ra musi t�umaczy� oczywiste prawdy niezbyt bystremu uczniowi � kiedy w domu zal�gnie ci si� robactwo, to si� go pozbywasz. Je�li widzisz karalucha, zdejmujesz but i t�uczesz go do skutku. To by�o zupe�nie jak t�uczenie karaluch�w. Nie warte wi�kszej uwagi. Chyba jednak warte, skoro tak skrupulatnie rozpracowa�a czaszk� Chada. Chcia� my�le�, �e to szok powoduje t� oboj�tno��, ale nie by� pewny. Spos�b, w jaki relacjonowa�a mu przebieg wydarze�, popijaj�c wino... �wi�tuj�c? P�niej b�dzie czas na rozmy�lanie. Teraz masz tu co� do zrobienia. � Margaret Peters, jeste� aresztowana pod zarzutem morderstwa swojego m�a, Chada Petersa. Masz prawo milcze�. Cokolwiek powiesz, mo�e zosta� wykorzystane przeciwko tobie. Przys�uguje ci jeden telefon. Masz prawo do adwokata. Je�li ci� na niego nie sta�, zostanie ci przydzielony z urz�du... I nie s�ysza�em nic z tego, co m�wi�a� do tej pory � doda� po chwili. Schowa� bro�, si�gn�� do pokrowca na pasku i wyci�gn�� kajdanki. Nie protestowa�a, kiedy j� zakuwa�. K�tem oka zauwa�y�, �e do salonu wchodzi doktor Jacob. Lekarz by� blady jak �ciana. � Dobrze si� czujesz, Jacob? Dasz rad� pracowa�? � Wytrzymam � chwilowo doktor nie by� w stanie wydusi� z siebie wi�cej. � W takim razie zajmij si� ni� � szeryf wskaza� siedz�c� Meg. � I postaraj si� niczego nie zadepta�. Nawet je�li natychmiast zadzwoni� do Charleston i zg�osz� to federalnym, ekipa �ledcza niepr�dko tutaj dotrze. Musz� to sfotografowa� i zabezpieczy� narz�dzie zbrodni. Tyle, �e ca�y potrzebny sprz�t zosta� w biurze. Brak wyrobionych nawyk�w zn�w da� o sobie zna�. Wychodzi�o na to, �e musia� improwizowa�. By�o to niemal groteskowe, kiedy pyta� Meg o gumowe r�kawiczki i torebki foliowe, a ona spokojnie t�umaczy�a mu, gdzie czego szuka�. Pierwsze znalaz�y si� w piwnicy, obok bia�o-zielonego worka nawozu �Wild Life�, drugie w kuchni, w jednej z okrwawionych szafek. Mia� j� zapyta� jeszcze o aparat fotograficzny, gdy pomy�la� o lepszym rozwi�zaniu. Wr�ci� do salonu. � Kt�ry pok�j wynajmuje d�Elvis? Chyba musz� po�yczy� jego aparat fotograficzny � stara� si� nie zwraca� uwagi na zdziwione spojrzenie Jacoba. � Na pi�trze. U�ywa te� �azienki jako ciemni. Mac? � S�ucham. � Chcia�abym, �eby� wiedzia�. Nie ciesz� si�, �e tak si� to sko�czy�o. Ale nie �a�uj� tego, co zrobi�am. Nie odpowiedzia�. Odwr�ci� si� tylko i poszed� na g�r�. Nie chcia� da� po sobie pozna�, �e cho�by troch� mu ul�y�o. Pok�j d�Elvisa by� niewielki, co odczuwa�o si� podw�jnie przez panuj�cy tam nie�ad. Cz�� ubra� le�a�a niedbale rzucona na krzes�o, jakby w k�cie nie by�o szafy, do kt�rej mo�na by je w�o�y�. Na ma�ym stoliku le�a�o par� pude�ek z kliszami, plik zdj��, dwa obiektywy i co�, co chyba by�o filtrem. Przy ��ku, na nocnej szafce obok lampki le�a�a mapa i dalszych kilka zdj��. Bior�c pod uwag� s�owa Meg o ciemni w �azience, Powell uzna�, �e d�Elvis musi sporo podr�owa�, skoro wozi ze sob� tyle sprz�tu. Podszed� do stolika, wzi�� do r�ki zdj�cia i zacz�� je przegl�da�. Poza fotografowaniem miejsc zbrodni, czego uczy� si� w szkole policyjnej, nie mia� zbyt wiele do czynienia z tym zawodem. Potrafi� jednak doceni� umiej�tno�ci przyjezdnego. D�Elvis mia� dobre wyczucie tematu. Ka�de zdj�cie zawiera�o jaki� szczeg�, kt�ry skupia� na sobie uwag� ogl�daj�cego. Odleg�o��, kompozycja, o�wietlenie � poszczeg�lne elementy dyskretnie podkre�la�y to, co chcia� przedstawi�. Nawet je�li na fotografii by�o co� teoretycznie ciekawszego od obiektu wybranego przez d�Elvisa, dostrzega�o si� to dopiero w drugiej kolejno�ci. K�tem oka szeryf zauwa�y� obok stolika kosz na �mieci, w kt�rym wyl�dowa�a spora sterta podartych zdj��. Przejrza� tak�e te i doszed� do wniosku, �e fotograf stawia sobie wysokie wymagania. Od�o�y� zdj�cia z powrotem na stolik i zainteresowa� si� rzeczami le��cymi na szafce. Mapa z jednej strony obejmowa�a ca�� Karolin� Po�udniow�, z drugiej za�, znacznie dok�adniej, Springville, Castleview, Trinity i inne okoliczne miejscowo�ci. Tu zdj�cia by�y inne � tak, jakby nie zd��y� jeszcze oddzieli� tych udanych od gorszych. Wszystkie pokazywa�y polan� w lesie � Powell chyba nawet zna� to miejsce. Na ziemi le�a� u�o�ony ze sznurka okr�g z pentagramem. W jego wierzcho�kach sta�y wypalone znicze, w kt�rych zd��y�a si� ju� nagromadzi� deszcz�wka. W �rodku wida� by�o pozosta�o�ci po rozpalanym ognisku � z tego, co da�o si� zauwa�y�, w popiele le�a�y na wp� zagrzebane szcz�tki jakiego� zwierz�cia. Tu i �wdzie wala�y si� puszki po piwie. Na dolnej ga��zi jednego z drzew wisia�a czarna plastikowa torba. � Czy mog� w czym� pom�c? � Powell natychmiast odwr�ci� si� w stron�, z kt�rej dochodzi� g�os. W drzwiach pokoju sta� d�Elvis. By� wyra�nie poruszony. � Pan d�Elvis. Ju� wcze�niej pana pr�bowa�em znale�� � szeryf szybko si� opanowa�. � Nie wzi��em z biura sprz�tu, a musz� sfotografowa� miejsce zbrodni. � Widzia�em, co si� sta�o � d�Elvis wszed� i usiad� na ��ku. � To jaki� ob��d. Pani Peters zachowywa�a si� zupe�nie zwyczajnie. Przez my�l mi nie przesz�o, �e jest zdolna do czego� podobnego � wyj�� z kieszeni paczk� Davidoff�w. � Zapali pan? � Dzi�kuj�. Niedawno rzuci�em. Dlatego si� ob�eram, dorzuci� w my�lach. D�Elvis zapali� papierosa, zaci�gn�� si� g��boko i powoli wypu�ci� dym. Zachowywa� si�, jakby nie przy�apa� Powella na grzebaniu w swoich rzeczach. � Lekarz powiedzia� mi, �e jest pan na g�rze i �e potrzebny jest panu aparat. Je�li trzeba, mog� pom�c zrobi� i wywo�a� zdj�cia. Tyle, �e ju� chyba nie tutaj. � Faktycznie � zgodzi� si� Malcolm � nie mo�e pan tu teraz mieszka�. Najrozs�dniej b�dzie chyba, je�li przeniesie si� pan do mnie. Mam mieszkanie przy biurze. � Chce mnie pan mie� na oku, szeryfie? � A widzi pan po temu jakie� powody? D�Elvis wypu�ci� kolejn� d�ug� smug� dymu. Powell cz�sto musia� przebywa� w zadymionych pomieszczeniach, ale w tej chwili zapach tytoniu by� szczeg�lnie dra�ni�cy. � Nie. Za to tutejsi ludzie najwyra�niej maj� inne zdanie. Dla nich jestem obcym. Prosz� tego nie bra� do siebie, ale odnosz� wra�enie, �e z przyjemno�ci� zrzuciliby na mnie win� za wszelkie z�o, w��cznie z porwaniami byd�a i dziur� ozonow� � pokr�ci� g�ow�. � Przepraszam, dowcip by� nie na miejscu. � D�ugo zamierza pan zosta� w Springville? � Z ka�dym dniem coraz kr�cej � pokaza� palcem zdj�cia, kt�rych nie zd��y� od�o�y� szeryf. � Widz�, �e zaciekawi�y pana. Trafi�em na to przedwczoraj w lesie, jakie� dwie mile st�d. � Domy�la si� pan, co to jest? � Jakie� dzieciaki bawi� si� w czarn� magi�. Zajrza�em do tej torby na drzewie. By�o w niej kilka puszek piwa i �wierszczyki � si�gn�� do szuflady szafki i wyci�gn�� z niej kolorowy magazyn. � Nawet ca�kiem zabawne. Powellowi wcale nie by�o do �miechu. Kolejny problem na g�owie. Co prawda ten m�g� zaczeka�, ale dzieciaki w swoich zabawach zabi�y przynajmniej jedno zwierz� i trudno by�o przewidzie�, jak bardzo si� rozbestwi�, je�li w por� kto� nie przywo�a ich do porz�dku. � Poprosz� p�niej, �eby pokaza� mi pan na mapie, gdzie to by�o. Teraz musz� si� zaj�� zabezpieczeniem miejsca zbrodni. A p�niej czeka nas jeszcze pa�ska przeprowadzka. D�Elvis zaci�gn�� si� jeszcze raz i zgasi� niedopa�ek o podeszw�. � Chyba pora bra� si� do roboty. Poniedzia�ek, godz. 22:25 Pracy nie zabrak�o a� do p�na. Teraz Powell siedzia� w najdalszym k�cie �U Ronniego� i ogl�da� sal� przez kolejn� szklaneczk� bourbona. �eby do niego podej��, trzeba by�o przej�� obok baru, a Ronnie by� na tyle uprzejmy, �e w paru zwi�z�ych s�owach zniech�ca� ka�dego, kto chcia� si� zbli�y� do szeryfa. Oczywi�cie wcze�niej trzeba mu by�o wszystko zrelacjonowa�, dzi�ki czemu w�a�ciciel baru m�g� cz�ciowo zaspokoi� ciekawo�� mieszka�c�w, a przy okazji wi�cej zarobi� na drinkach. Po dok�adnym obfotografowaniu kuchni i salonu dom zosta� zamkni�ty i zapiecz�towany. Meg siedzia�a w celi. Jacob dok�adnie j� przebada�, wynotowa� wszystkie pozostawione na jej ciele pami�tki po m�u i z ulg� zabra� si� do domu. D�Elvis po przeprowadzce zaj�� �azienk�, przerobi� j� na ciemni� i zabra� si� za wywo�ywanie zdj��. Zapakowany w torebk� t�uczek le�a� w biurowym sejfie obok wst�pnego raportu. Wkr�tce mia�y tam wyl�dowa� tak�e artystyczne zdj�cia krwawych �lad�w, rozrzuconych strz�p�w sk�ry, kawa�k�w m�zgu, zmia�d�onej czaszki i reszty tego, co jeszcze dzisiaj, oko�o po�udnia, by�o Chadem Petersem � sadyst�, i sukinsynem, �wie� Panie nad jego dusz�. Kontempluj�c z�ocisty p�yn w szklance, szeryf stwierdzi�, �e obawia si� tego, co zobaczy na fotografiach d�Elvisa. Czy tak, jak te ogl�dane wcze�niej, b�d� przykuwa� uwag� ka�dym skrupulatnie wyeksponowanym detalem? Czy b�d� podobnie wyraziste, sugestywne a� do b�lu? Kto� jednak si� do niego dosiad�. Powell podni�s� wzrok znad bourbona i ze zdziwieniem zobaczy� zatroskan� twarz wielebnego Chadwicka. � No prosz�. C� sprowadza wielebnego o tej porze do miejsca, gdzie g��wnymi atrakcjami s� whisky i bilard? � To, co zwykle. Kiedy tu zagl�dam, moje owieczki mniej pij�. Je�li wiesz, co mam na my�li. Przez chwil� patrzyli sobie w oczy. Po starszym m�czy�nie wida� by�o zm�czenie ostatnimi prze�yciami. Wreszcie Malcolm spu�ci� wzrok, akurat na wysoko�� obanda�owanej d�oni pastora. � Jak r�ka? � Boli. Ju� nigdy nie b�dzie w pe�ni sprawna. Ale da si� prze�y� � podni�s� rann� d�o� do czo�a. � To tym bardziej si� martwi�. � Co pastor zamierza zrobi�? � Jeszcze nie wiem. Przyda�aby si� wizyta u psychiatry, ale w zaistnia�ych okoliczno�ciach nie mog� wyjecha� ze Springville. Powell pochyli� si� bardziej nad stolikiem. � Wielebny, z naszym miastem dzieje si� co� niedobrego, a ja nie wiem, co na to poradzi�. Gdzie szuka� przyczyny? Nie mog� si� upora� nawet sam ze sob�. My�l� o morderczyni i wsp�czuj� jej, i zastanawiam si�, jak j� z tego wszystkiego wyci�gn��. My�l� o ofierze i niemal ciesz� si�, �e tak sko�czy�. Jej potrafi� wybaczy�, a jemu nie, chocia� to on tam le�y, a ona siedzi w celi, z jego krwi� na r�kach. Mo�e ja te� powinienem si� uda� do psychiatry? � z powrotem ci�ko opad� na krzes�o i gorzko si� za�mia�. � Str� moralno�ci i str� prawa. Wi�d� �lepy kulawego. � Malcolm, ludzie w Springville musz� wiedzie�, �e mog� na nas liczy�. Nie mo�emy si� poddawa�. � Ja si� nie poddaj�. Tylko nie jestem pewny, czy to kogo� jeszcze obchodzi. � Dopi� bourbona i wsta� od stolika. � Mo�e pastorowi w niedziel� p�jdzie lepiej. Frekwencja w ko�ciele na pewno b�dzie wysoka. Podszed� z boku do baru i skin�� na w�a�ciciela. � Mog� wyj�� przez zaplecze? � Jasne. Szeryfie? � no tak, pomoc musia�a kosztowa�. � Stary Frank Peters m�wi, �e jego synowa pewnie �ajdaczy�a si� z tym obcym i st�d to wszystko... � Ronnie � Powell zacisn�� pi�ci tak mocno, �e paznokcie wbi�y mu si� w d�onie, � dla w�asnego bezpiecze�stwa nie powtarzaj takich plotek. � Plotek? � powt�rzy� z boku chrapliwy g�os. � Plotek?! Margaret ma materac przywi�zany do plec�w. Sto razy m�wi�em Chadowi, �eby wyrzuci� dziwk� z domu na zbity pysk. � Malcolm bardzo powoli odwr�ci� si� w stron� Franka. Te�� Maggie by� ju� mocno pijany. W przeciwnym razie widz�c wyraz twarzy Powella, przerwa�by swoj� tyrad�. On jednak kontynuowa�. � M�j ch�opak by� jej nie do�� dobry. Wola�a si� puszcza� z pierwszym lepszym przyb��d�. Szeryf nachyli� si� nad uchem Petersa. Co� w nim p�k�o. � Problem w tym, Frank � wyszepta�, � �e pierwszy lepszy przyb��da by� lepszy od twojego g�wniarza. Nalana twarz starego spurpurowia�a momentalnie. Powell zareagowa� u�amek sekundy za p�no. Pi�� Petersa zd��y�a jeszcze dosi�gn�� jego podbr�dka. Uderzenie nie by�o precyzyjne, ale wystarczy�o, �eby go otrze�wi�. Co ja robi�, do jasnej cholery? Drugi cios nie zd��y� ju� spa��. Chwil� p�niej szamocz�cego si� Franka przytrzymywa�o dw�ch miejscowych. Powell, ju� ca�kiem przytomnie, rozejrza� si� po otoczeniu. Wszystkie oczy by�y zwr�cone na niego. Na twarzy pastora, kt�ry nawet nie zd��y� zareagowa� na ca�e zdarzenie, wida� by�o zaniepokojenie. Czy kto� us�ysza�, co powiedzia� Petersowi? Jak m�g� doprowadzi� do takiej sytuacji? � Wyprowad�cie go st�d � poleci� tym, kt�rzy trzymali Petersa. � Mam dosy� spraw na g�owie, �eby jeszcze znosi� pijackie awantury. Zawstydzony, rozcieraj�c szcz�k�, wyszed� przez zaplecze na dw�r. Gdy tylko zamkn�y si� za nim drzwi, opar� si� o mur i zacz�� g��boko oddycha�. Pada� drobny, zacinaj�cy deszczyk. Sta� tak po ciemku przez d�u�sz� chwil�, porz�dkuj�c my�li. Ch��d przegna� resztki oszo�omienia alkoholem. Wreszcie, ignoruj�c dokuczliw� m�awk�, bez po�piechu ruszy� w stron� biura. Gdy dochodzi� do g��wnej ulicy, us�ysza� jakie� st�umione odg�osy dochodz�ce od strony frontowego wej�cia do �U Ronniego�. Wyszed� na ulic�. Kilkana�cie jard�w od drzwi trzech m�czyzn otacza�o kl�cz�c� na czworakach posta�. Jeden z nich, w kt�rym szeryf rozpozna� Franka Petersa, nachyli� si� chwiejnie nad kl�cz�cym, powiedzia� co� i kopn�� tamtego w brzuch. Powell us�ysza� st�kni�cie i zobaczy� jak sylwetka zwija si� i przewraca si� na bok. Przyspieszy� kroku. Na jego widok napastnicy rozst�pili si� w milczeniu. Pozostali dwaj wyprowadzali wcze�niej te�cia Maggie z baru. Jednym z nich by� Connors. Malcolm przypomnia� sobie, �e rudow�osy wielkolud przyja�ni� si� z Chadem. Mi�dzy nimi w b�ocie le�a� skulony d�Elvis. Wok� szeryf dostrzeg� porozrzucane zdj�cia. W s�abym o�wietleniu nie widzia� szczeg��w, ale domy�la� si�, co by�o na fotografiach. Zatrzyma� si� kilka krok�w od nich, na wypadek, gdyby kt�remu� strzeli�o do g�owy go zaatakowa�. � Da pan rad� wsta�? D�Elvis g�o�no �apa� powietrze. Odpowiedzia� dopiero, gdy Powell powt�rzy� pytanie. � Zaraz wstan�. Nie jest tak �le. Chocia� jeszcze chwila, a mog�oby by�. Powoli podni�s� si� z ziemi i spojrza� pytaj�co na Makolma. � Prosz� wraca� do mnie. Nied�ugo tam przyjd� � poleci� szeryf. � Jest pan pewny? � fotograf znacz�co skin�� g�ow� w stron� Petersa i jego kompan�w. � Zajm� si� nimi � uci�� dyskusj�. D�Elvis nie protestowa�. Lekko chwiejnym krokiem wymin�� zebranych i ruszy� w stron� biura. Nie pr�bowa� zbiera� le��cych na ziemi zdj��. Milczenie mi�dzy napastnikami a szeryfem przed�u�a�o si�. Pierwszy przerwa� je Connors. � Pozwolisz mu tak zwyczajnie odej��? Po tym wszystkim, co zrobi�? � A c� takiego niby zrobi�, twoim zdaniem? � zapyta� Powell przez zaci�ni�te z�by. � To wszystko, co si� dzieje... On w tym siedzi po same uszy. Wsz�dzie, gdzie si� pojawia, zaczynaj� si� problemy. � Przypadek. � Jeste� pewny? Tyle przypadk�w naraz? A mo�e to co� wi�cej? � Niby co? Connors szturchn�� stoj�cego obok �ylastego m�czyzn� po czterdziestce. � Powiedz mu, Lex. Powt�rz mu to, co nam m�wi�e�. Powell przeni�s� spojrzenie na Lexa. Ten chwil� my�la�, po czym zacz�� cicho m�wi�. Przez ca�y czas wbija� wzrok w ko�c�wki swoich but�w. � Kiedy wielebny Chadwick przybi� si� do ambony, m�j dzieciak strasznie si� spietra� i wygada� mi si�, co robi� w lesie kawa�ek st�d. Nie wiem, czego si� naogl�dali, ale wpad�o im do g�owy, �eby odprawia� tam jakie� rytua�y czy co tam. Maj� tam polan�, na kt�rej si� spotykaj�. No i wyrysowali tam jaki� pentagram, pozapalali ognie i zacz�li czarowa�. Jeden g�wniarz przywl�k� psa Edny Babcock, co to go wcze�niej pogryz�, jak si� z nim dra�ni�. I oni tam tego psa... a p�niej wrzucili truch�o do ogniska. � I co to ma wsp�lnego z d�Elvisem? � szeryf domy�la� si�, co dalej us�yszy, jednak trudno mu by�o uwierzy�, �e ktokolwiek jest got�w z powag� wypowiedzie� to na g�os. � Jak wr�cili tam dwa dni p�niej, zobaczyli, �e kto� im �azi� po polanie i grzeba� w tym, co tam mieli. A p�niej u Chada zamieszka� ten obcy. A dalej to ju� wiadomo. � Rozumiesz ju�? � wtr�ci� si� Connors. � W co ci �atwiej uwierzy�? W to, �e w Springville zdarzy�o si� tyle przypadk�w, czy �e jest jaka� przyczyna? Dop�ki nie przyjecha� tu ten fotograf, nic si� nie dzia�o. Przygl�da� im si� uwa�nie. Chryste, oni traktowali to �miertelnie powa�nie! � Czy wy�cie poszaleli? � stara� si� nad sob� panowa�. � Ubzdurali�cie sobie nie wiadomo co i dla podobnych bzdur o ma�o nie zakatowali�cie niewinnego cz�owieka. Powinienem was wszystkich aresztowa�... Przerwa�, gdy stary Peters pochyli� si� i podni�s� z ziemi kilka zdj��. � Czy niewinny cz�owiek robi takie zdj�cia? � podetkn�� Powellowi fotografie przed sam nos. By�y dok�adnie takie, jak Malcolm si� obawia�. � To pieprzony zwyrodnialec. Trzeba si� z nim rozprawi�. Z trudem oderwa� wzrok od widoku zmia�d�onej czaszki Chada. Poczu� si� nagle potwornie zm�czony. Ch��d i wilgo� zacz�y mu w ko�cu wyra�nie doskwiera�. � D�Elvis zrobi� te zdj�cia dla mnie � wyja�ni�. � Musia�em sfotografowa� miejsce zbrodni, a on akurat by� pod r�k� i pom�g� w robocie. Pewnie w�a�nie mia� mi je przynie��, kiedy go napadli�cie. I faktycznie by� na tamtej polanie. Sam mi o tym m�wi�. Zabra� sobie nawet pisemko pornograficzne na pami�tk�. To, �e by� w ko�ciele, kiedy pastor mia� atak, to zbieg okoliczno�ci � zawiesi� na chwil� g�os. � I nie mia� te� nic wsp�lnego ze �mierci� Chada. Meg zabi�a m�a w obronie w�asnej, gdy kolejny raz zacz�� j� katowa� � westchn�� ci�ko i potar� palcami skronie. � Czy w�a�nie to chcia�e� us�ysze�, Frank? Musia�em to przy nich m�wi�, �eby� wreszcie odpu�ci�? Zn�w zapad�o milczenie. Szeryf podszed� i zacz�� zbiera� ub�ocone fotografie. � Wracajcie do dom�w i dajcie sobie spok�j z d�Elvisem. Mo�e zapomn�, �e oberwa�em w szcz�k� i �e bez powodu skopali�cie Bogu ducha winnego turyst�. Wyprostowa� si� i przesun�� spojrzeniem po twarzach ca�ej tr�jki. Nie potrafi� oceni�, czy to, co powiedzia�, cokolwiek da�o. Wreszcie Lex oderwa� si� i odszed� bez s�owa. Powell wci�� patrzy� z wyczekiwaniem na Franka i Connorsa. Wielkolud ust�pi� pierwszy � zrobi� krok do ty�u i po�o�y� r�k� na ramieniu Petersa, jednak ten nie zareagowa�. � Id� spa� � oznajmi� w ko�cu Malcolm. Przeszed� mi�dzy nimi i ruszy� do domu. Zza plec�w dobieg� go g�os Petersa. � Tak nie mo�na, Powell � krzycza� stary. � W ko�cu b�dziesz musia� wybra�, po kt�rej jeste� stronie. Zapami�taj moje s�owa. Szeryf zawr�ci�, podszed� szybko do tamtego i z ca�ej si�y wyr�n�� go w szcz�k�. Peters z g�uchym odg�osem wyl�dowa� na ziemi. � To za bar. Jeste�my kwita � Powell stan�� nad oszo�omionym Frankiem. � A teraz ty zapami�taj moje s�owa � jego g�os by� zimny i dobitny. � Jestem szeryfem w tym mie�cie. Tu istnieje tylko jedna strona: moja. Je�li co� ci si� nie podoba, zawsze mo�esz st�d wyjecha�. Ale nie b�dziesz dzia�a� wbrew mnie. Podni�s� wzrok na zaskoczonego Connorsa. � Zabierz st�d tego durnia. Nie czekaj�c na reakcj�, odwr�ci� si� i poszed� do domu. Wcze�niej wst�pi� do biura i wrzuci� do sejfu nieco sfatygowany plik zdj��. Nawet nie pr�bowa� im si� przygl�da�. Cicho podszed� do drzwi celi i zajrza� przez okienko. Maggie le�a�a nieruchomo na pryczy, twarz� do �ciany. Spa�a albo udawa�a, �e �pi, on za� nic widzia� sensu w sprawdzaniu. Nie wiedzia�, co m�g�by jej powiedzie�. Czy jeszcze kiedykolwiek b�dzie w stanie patrz�c na ni�, pozby� si� sprzed oczu obrazu zmasakrowanych zw�ok Chada? I czy w og�le kiedykolwiek jeszcze j� zobaczy, gdy proces dobiegnie ko�ca? Kiedy wchodzi� do domu, d�Elvis te� spa� ju� w najlepsze na kanapie, przykryty narzut�. Ub�ocone ubranie le�a�o na stercie obok. Powell przez chwil� rozwa�a�, czy go obudzi�. Ostatecznie stwierdzi�, �e wszystko, co ma do powiedzenia, mo�e zaczeka� do rana. Przy�apa� si� na tym, �e jest zdziwiony brakiem czegokolwiek do roboty. Przemoczony i zmarzni�ty uzna� w ko�cu, �e nie warto szuka� na si��. Poszed� do �azienki i uwa�aj�c, �eby nie wywr�ci� niczego ze sprz�tu fotografa, wzi�� z apteczki dwie aspiryny. Niemal pow��cz�c nogami, dobrn�� do kuchni i popi� tabletki resztkami �niadaniowej herbaty. Wreszcie skierowa� si� do sypialni. Przez jakie� p� minuty, zanim pogr��y� si� w b�ogiej nie�wiadomo�ci, obawia� si�, �e jeszcze d�ugo nie b�dzie m�g� zasn��. Wtorek, godz. 19:22 Ekipa federalnych zjawi�a si� z samego rana i Powell nie m�g� ju� narzeka� na bezczynno��. Zabrali wszystko, co do tej pory zgromadzi� i pojechali do domu Peters�w. Uwin�li si� tam bardzo sprawnie, p�niej za� wzi�li na spytki Malcolma, Jacoba, d�Elvisa i wreszcie sam� Maggie. Przes�uchanie by�o jak zwykle d�ugie i m�cz�ce, pe�ne drobnych haczyk�w i pyta� z podw�jnym dnem, ale najwyra�niej w ostatecznym rozrachunku wszystko w zeznaniach si� zgodzi�o. Oko�o pi�tej po po�udniu zabrali ze sob� Meg, cia�o Chada, dowody, zeznania i raporty, i r�wnie szybko jak si� zjawili, wynie�li si� z powrotem. W tej sprawie nie mieli problemu z ustaleniem i schwytaniem przest�pcy, a dalszy rozw�j wydarze� pozostawa� w gestii prokuratora i �awy przysi�g�ych. Wreszcie w biurze zapanowa� wzgl�dny spok�j. Powell siedzia� na swoim krze�le z nogami opartymi o biurko, pr�buj�c uporz�dkowa� sobie wydarzenia ostatnich dni. Czy dobrze si� sta�o, �e nie zd��y� zamieni� z Maggie cho�by kilku zda�, zanim zabrali j� agenci FBI? Zreszt�, co tak naprawd� mia�by jej do powiedzenia? By�a dla niego kim� znacz�cym, ale czy by�o to g��bsze uczucie, czy tylko sympatia i troska wynikaj�ce ze znajomo�ci jej sytuacji? A mo�e po prostu przewr�ci�a mu w g�owie ta jedna noc, kt�r� kiedy� sp�dzili razem, gdy Chad wyjecha� na targi rolnicze? Nigdy o tym nie rozmawiali � nawet wtedy, po wszystkim, zwyczajnie zabra�a si� od niego i wysz�a jeszcze przed �witem. By�o jednak mi�dzy nimi co� szczeg�lnego. Co by si� sta�o, gdyby pewne s�owa zosta�y wypowiedziane? Nie umia� sobie odpowiedzie� na to pytanie, wi�c zacz�� my�le� o d�Elvisie. Fotograf nie potrafi� zdecydowa�, czy zg�osi� oficjalnie pobicie, czy zostawi� spraw� i nie zaognia� ca�ej sytuacji. Szeryf nie umia� mu doradzi�. Patrz�c od s�u�bowej strony, nie by�o to co�, co powinno uj�� p�azem Frankowi Petersowi i pozosta�ym, szczeg�lnie, �e gdyby si� tam nie zjawi�, mog�o si� sko�czy� znacznie gorzej. Z drugiej strony d�Elvis lada moment zamierza� wyjecha�, a sprawa o napa�� niepotrzebnie przed�u�y�aby jego styczno�� z miejscowymi i jeszcze pogorszy�a atmosfer� w miasteczku. Malcolm nie mia� tego dnia wiele czasu na rozmowy z lud�mi, jednak zauwa�y� niech��, z jak� przyj�to w Springville jego kontakty z fotografem. Nie wiedzia�, co kto komu powiedzia�, ale by�o tego najwyra�niej dosy�, �eby odsuni�to si� od niego. W Springville panowa� spok�j, lecz Powell czu�, �e co� jeszcze wisi w powietrzu. Tak, jakby w mie�cie podj�to bez jego udzia�u jak�� decyzj�, o kt�rej mia� si� dowiedzie� po fakcie. Na wszelki wypadek poleci� d�Elvisowi, �eby nie oddala� si� z budynku. Jedyne spacery, na jakie chwilowo m�g� sobie pozwoli� fotograf, odbywa�y si� na trasie mieszkanie � biuro. Czyli jakie� sze��, siedem jard�w. Jak na zawo�anie drzwi otworzy�y si� i do biura wszed� d�Elvis. By� najwyra�niej poruszony. � Szeryfie, kto� w�a�nie zabra� m�j samoch�d. Co tu si� dzieje, do jasnej cholery? Ford d�Elvisa sta� obok budynku. Kto� bezczelnie sprz�tn�� go Powellowi sprzed nosa. Szeryf poczu�, �e ogarnia go z�o��. Mia� ju� dosy� tych gierek, podchod�w i niedom�wie�. Tym razem cela b�dzie a� przepe�niona. � Widzia� pan, w kt�rym kierunku odjecha� z�odziej? � Chyba na zach�d. Szeryf zdj�� nogi z biurka i wyci�gn�� z szuflady kilka papier�w. � Prosz� wraca� do mieszkania i pod moj� nieobecno�� wype�ni� formularze zg�oszenia kradzie�y i skargi w zwi�zku z pobiciem. Je�li nie b�dzie pan wiedzia�, co gdzie wpisa�, prosz� zostawi� wolne miejsce; wype�ni si� je p�niej. Ja jad� za z�odziejem. Szybkim krokiem ruszy� do wyj�cia. Zatrzyma� si� jeszcze w drzwiach. � I prosz� stamt�d nie wychodzi�. Wybieg� z budynku i zapakowa� si� do s�u�bowego wozu. Bez zastanowienia ruszy� w kierunku wskazanym przez d�Elvisa. Zna� dobrze okolic� i wiedzia�, jaka trasa by�a w tej sytuacji najbardziej prawdopodobna � zdezelowany samoch�d d�Elvisa nie sprawdzi�by si� na cz�ci lokalnych dr�g, zatem z�odziej musia� trzyma� si� tych lepszych. Zanim dojedzie do rozjazdu, na kt�rym Powell m�g�by go zgubi�, istnia�a szansa na do�cigni�cie go. Docisn�� mocniej peda� gazu. Przez dwa ostatnie dni je�dzi� po tej okolicy szybciej ni� kiedykolwiek do tej pory. Droga od wczoraj zd��y�a podeschn��, ale powoli zaczyna�o si� �ciemnia� i na wszelki wypadek w��czy� przednie �wiat�a. Tym razem jednak czu� si� znacznie pewniej ni� poprzedniego dnia, kiedy roztrz�siony pokonywa� t� tras� jad�c do Maggie. Tylko gdzie� w �rodku tli�o si� w nim niejasne prze�wiadczenie, �e co� przeoczy�. Co� cholernie istotnego. Chwil� p�niej w pe�nym p�dzie zostawi� za sob� oklejony ��t� policyjn� ta�m� dom Peters�w. Z irytacj� u�wiadomi� sobie, �e skrzy�owanie jest coraz bli�ej, a nigdzie nie widzi charakterystycznego pojazdu. Gdyby wcze�niej zjecha� z g��wnej drogi, zapewne da�oby si� to zauwa�y�. Za kolejnym zakr�tem pojawi� si� oczekiwany rozjazd. Niemal w ostatniej chwili, mi�dzy drzewami po prawej, Powellowi mign�a niebieska karoseria. � Mam ci� sukinsynu � w��czy� �wiat�a na dachu i sygna�. Pulsuj�ce wycie syreny roznios�o si� dalekim echem. Ciekawe, kt�ry z nich siedzia� za kierownic�? Frank? Connors? Lex? Je�li chcieli, �eby d�Elvis wyni�s� si� z miasta, po co kradli jego samoch�d? A mo�e to kolejny zbieg okoliczno�ci? Co przeoczy�? Gdzie pope�ni� b��d? Wraz ze zmniejszaniem si� dystansu mi�dzy jego crown victori� a skradzionym fordem niepok�j Powella narasta�. Wreszcie drugi kierowca najwyra�niej uzna�, �e nie jest w stanie zostawi� w tyle policyjnego wozu. Zacz�� wyra�nie zwalnia� i w ko�cu zjecha� na pobocze. Szeryf zatrzyma� si� par�na�cie jard�w dalej i wy��czy� syren�. � Powoli otw�rz drzwi, wyjd� z samochodu z podniesionymi r�kami i po�� si� na ziemi tak, �ebym ca�y czas ci� widzia� � rozkaza� przez g�o�nik. Faktycznie drzwi forda otworzy�y si� i jego kierowca skrupulatnie zastosowa� si� do polece�. S�dz�c po sylwetce, nie by� to ani Peters, ani tym bardziej Connors. I r�wnie� raczej nie Lex, chocia� tu nie da�by ju� g�owy. Powell si�gn�� po bro� i powoli wyszed� z wozu. Ostro�nie zbli�y� si� do skradzionego auta i upewni� si�, �e nikt nie ukry� si� w �rodku. P�niej spojrza� na le��c� na asfalcie posta�. W ciszy rozleg� si� przenikliwy dzwonek telefonu kom�rkowego. � ... kaza� mi go zabra� � doszed� go trz�s�cy si� g�os od strony st�p. � M�wi�, �e to dla dobra miasta i �e w ten spos�b naprawi� to, co zrobili�my wtedy w lesie. Mia�em go p�niej odprowadzi�. Telefon nie przestawa� dzwoni�. Powell zrozumia�. Nie ogl�daj�c si� na rozp�aszczonego na ziemi syna Lexa, rzuci� si� z powrotem do samochodu. Wtorek, godz. 20:37 Auto d�Elvisa by�o tylko przyn�t�. Gdy Powell wreszcie odebra� telefon, spanikowany fotograf powiadomi� go, �e prze�ywa istne obl�enie. Zabarykadowa� si� w mieszkaniu szeryfa, ale nie wiedzia� jak d�ugo wytrzyma sprz�t, kt�rym pozastawia� drzwi i okna. Za oknem s�ysza� ju� nawet pogr�ki, �e puszcz� budynek z dymem. Ale czy m�g� odwa�y� si� wyj�� do nich, skoro... Skoro oni chcieli go zabi�. Szeryf zajecha� pod dom akurat w momencie, kiedy otwiera�y si� drzwi i przy akompaniamencie zach�caj�cych okrzyk�w, Lex wyprowadza� z mieszkania szamocz�cego si� d�Elvisa. Wszystkie okna by�y powybijane � najwyra�niej napastnik dosta� si� do �rodka przez jedno z nich. Przed budynkiem zebra�a si� spora grupka miejscowych, prym wiedli oczywi�cie stary Peters i Connors. Cz�� z zebranych mia�a przy sobie kije i bro� paln�. Ku zdumieniu Powella w�r�d zgromadzonych mign�a tak�e twarz wielebnego Chadwicka. Pastor mia� ten sam nieobecny wyraz oczu, co wcze�niej w ko�ciele. Malcolm wyci�gn�� bro� z kabury i wysiad� z crown vica. � Co si� tu, do diab�a, wyczynia? � wrzasn��. Spojrzenia ludzi zwr�ci�y si� na niego. Zapanowa�a cisza. � Frank, Connors, Lex � Powell resztkami si� trzyma� nerwy na wodzy � jeste�cie aresztowani pod zarzutami napa�ci, wsp�udzia�u w kradzie�y samochodu, w�amania i usi�owania zab�jstwa. A to pewnie nie wszystko, co si� na was znajdzie. Wypu��cie d�Elvisa i nawet nie pr�bujcie stawia� oporu. T�um rozst�pi� si� wok� wymienionych. Zn�w stali naprzeciw siebie jak poprzedniego dnia, jednak tym razem nie by�o mowy o rozejmie. Peters wyszed� dwa kroki przed pozosta�ych. � Odejd�, Powell! � krzykn��. � Trzymaj si� od tego z daleka. � Wy�cie wszyscy oszaleli! Z��cie bro� po dobroci. � Po prostu odejd� � wtr�ci� si� Connors. � Zostaw to nam. � Nie pozwol� wam zlinczowa� niewinnego cz�owieka. � On nie jest niewinny. To potw�r w ludzkiej sk�rze. �ci�ga na Springville same nieszcz�cia. Pozbycie si� go to konieczno��. � A kim wy b�dziecie, je�li go zamordujecie? � On si� tob� pos�uguje, Malcolmie � dobieg� go g�os z boku. G�os Chadwicka. � Czy tego nie widzisz? Wykorzystuje twoje s�abo�ci. Zwr�ci� ci� przeciw ludziom, kt�rych znasz ca�e �ycie. Boj� si� i potrzebuj� ci�, a ty si� od nich odwracasz. To diabe�. � Szeryfie... � d�Elvis chcia� co� powiedzie�, ale Lex zdzieli� go w �o��dek. Szeryf zrobi� krok do przodu, ale Peters natychmiast zagrodzi� mu drog�, zanim podszed� bli�ej. Te�� Maggie trzyma� w r�kach dwururk�. � Odejd�, Powell � powt�rzy�. � Nie

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!