8371

Szczegóły
Tytuł 8371
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

8371 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 8371 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 8371 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

8371 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Les�aw Furmaga LOT PINGWINA S�o�cem i lodem Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 I Pomi�dzy Walvis Bay a Cape Town piach jest gor�cy, ocean ch�odny, woda przejrzy�cie b��kitna. Statek opu�ci� w�a�nie port. Ludzie do�� maj� s�o�ca. Z�otawy py� szele�ci o nadbud�wki, uk�ada si� smugami na pok�adach, przed�u�a o szeroko�� szelfu, surowo�� pustyni. Bay Afryka... � my�li Karol. Jeszcze kilka dni temu dzi�b pozostawionego w porcie trawlera unosi� si� i opada� na takiej fali, tylko rufa sz�a r�wno przypi�ta stalowymi kablami do w�oka i morza. Inna by�a �egluga na trawlerze, inna jest na ekspresowcu. Karol znowu zmieni� statek. Wylany z redakcji dziennikarz i pechowy rybak z nie zgojon� po wypadku r�k� i obola�� po b�jce twarz� stoi oparty o reling, patrzy na pr�g� skot�owanej wody za ruf�. Przed nim pi�� tysi�cy mil coraz bardziej zimnego morza i g�ry lodowe Antarktydy, z prawej burty pe�na szeroko�� Atlantyku, tylko z lewej niedaleka wci�� Afryka. Mimo z�ych przyg�d na �Pasacie� i opuszczonym wczoraj �Jemiouchu� pechowy �Pingwin� uparcie zmierza na Antarktyd�. Za zwrotnikiem Kozioro�ca, r�wnikiem i zwrotnikiem Raka zosta�o jego dotychczasowe wszystko. Boli go zmaltretowana ciosami G�rala g�ba i st�uczona o burt� w wodzie g�owa, a jednak szcz�cie dopisuje mu, je�eli nie przez poprzednie lat czterdzie�ci, to przez owe najbardziej nieszcz�sne w �yciu trzy miesi�ce, bo �yje i zmierza na Antarktyd�, a jedno i drugie by�o ju� pod sporym znakiem zapytania. Zaduma� si� pechowy, niepechowy Pingwin. Wyrwa�a go z tej zadumy g�o�na muzyka i �piew... Hiszpanka wydziera�a si� z g�o�nik�w krzykliwym altem. Statek odchodzi� od piaszczystego brzegu. Trzy tysi�ce mil na zach�d stercza� z morza os�awiony Cape Horn, ekspresowiec lecia� bardziej na po�udnie, ku wiecznym lodom wyspy South Georgia i jeszcze dalej ku zawsze szarosinym Orknejom1. Zasiedzia�y szczur l�dowy sta� si� cz�owiekiem morza, ma napuchni�te od roboty r�ce i pot�uczon� g�b�, chocia� czasy pok�adowych b�jek odesz�y podobno w przesz�o��. On jednak spotka� G�rala i mia� mu co� do powiedzenia, spotka� te� Rozwit�, kt�ra zburzy�a jego rodzinne szcz�cie... A gdy po�lizgn�a mu si� noga i wylecia� z redakcji, Rozwita sta�a si� ch�odna i daleka. Postanowi� wi�c uciec od miasta i �wiata, zapisa� si� na budow� wielkiego ruroci�gu w rosyjskiej tajdze. Tymczasem jego fatum chcia�o, �e spotka� kumpla �Genera�ka�, kt�ry zamiast ruroci�gu za�atwi� mu ten rejs na Antarktyd�... W radiow�le po raz drugi pu�cili upart� Hiszpank�. Statek k�adzie si� lekko na burt�, pr�ga skot�owanej wody za nim wygina si� ku zachodowi, ��awica� odpada jeszcze bardziej od brzegu Afryki. Upa� jakby os�ab�, niemal ch�odem powia�o z po�udnia. Wi�c sta�o si�, opu�ci� rybacki trawler, jest na ekspresowcu zmierzaj�cym na lodowy kontynent. Po�egnanie z �Jemiouchem� odby�o si� niemal pospiesznie. Przerzucono bomem na �Wielk� �awic� jego osobiste rzeczy, po�egna� si� z G�ralem i kilkoma zaprzyja�nionymi lud�mi, przeszed� po wygi�tym w kszta�cie litery U sztormtrapie z burty na burt�. Ju� podczas manewru dobijania spostrzeg�, �e obydwa statki r�ni�y si� bardzo. �Wielka �awica� g�rowa�a nad �Jemiouchem� kilkoma pi�trami pok�ad�w i nadbud�wek. Zameldowa� si� u kapitana. Nowy �stary� co� mrukn��, Karol lekko si� sk�oni� i wyszed�. Steward zaprowadzi� go do niewielkiej kabiny. Z pok�adu �Jemioucha� na pok�ad ��awicy� d�ugie ramiona bom�w przenosi�y hiwy sprasowanych karton�w. Rozebrani do p�naga lu- 1 Cape Town, Cape Horn, South Georgia, Orkneje � to Kapsztad, przyl�dek Horn, wyspa Georgia Po�udniowa i wyspy Orkady Po�udniowe. W ksi��ce niniejszej nazwy te zastosowane s� w zasadzie w formie potocznej, u�ywanej przez za�ogi naszych statk�w rybackich (przyp. red.). 5 dzie uwijali si� przy robocie. Karol by� urzeczony nowym statkiem, zagl�da� tu i tam, zwr�ci� uwag� na sal� szpitaln� i prawdziw� sal� operacyjn�. Otwarta szeroko na g�rnym pok�adzie widownia kinowa pyszni�a si� wysokim amfiteatrem. ��awica� mia�a burty �nie�nobia�e z b��kitnymi pasami wzd�u� kad�uba. Jasno�� spadaj�cego na pok�ad s�o�ca t�umi�y z powodzeniem zielone pok�ady i drewniane gretingi. Gdy poszed� do ochmistrza odda� ksi��eczk� �eglarsk�, zwr�ci� uwag� na nazwisko kapitana pod jakim� pismem: Kapitan �.w. Lucjan Kowalik... Lucjan Kowalik... Lucjan... Lucjan po przerwaniu studi�w dziennikarskich wyjecha� na Wybrze�e, sko�czy� Szko�� Morsk� i pracowa� jako oficer Marynarki Handlowej, by� dyrektorem przedsi�biorstwa armatorskiego, potem wr�ci� na morze... Wi�c to on? Ostatni raz widzia� Lucjana na peronie, kiedy tamten odje�d�a� z Warszawy i d�ugo macha� mu ksi��k� z okna wagonu. Sp�dzi na tym statku po�ow� roku... Nigdy bardziej nie by� mu potrzebny przyjaciel ni� teraz. Los zn�w zadrwi� z niego. Przyjaciel sprzed lat dwudziestu jest tu kapitanem, on za� m�odszym rybakiem... znajduj� si� na dw�ch biegunach okr�towej hierarchii. Czy wi�c zamieni� jeszcze s�owo? Na wielkich statkach marynarze nie maj� okazji do rozm�w z kapitanem. Daleka droga z okr�towej �adowni na kapita�ski mostek, to ju� wiedzia� z �Pasata� i �Jemioucha�. Zreszt� c� mog�o zosta� ze zwietrza�ej przyja�ni romantycznych m�okos�w, kt�rych �yciowe ambicje rozbi�y si� p�niej o niejasn� spraw� polityczn�... C� mog�o zosta� z tej przyja�ni? Czy wspomnienie uniwersyteckich zdarze� mo�e by� powodem do wizyty m�odszego rybaka w salonie kapita�skim na statku o d�ugo�ci stu pi��dziesi�ciu metr�w i pr�dko�ci wi�kszej ni� �Stefana Batorego�? Gigantofon na pelengowym pok�adzie ryczy teraz po polsku: �Mi�o�� ci wszystko wybaczy i k�amstwo, i zdrad�, i grzech...� Karol patrzy na uciekaj�c� wstecz przy burcie wod�. Uwzi�li si� w radiow�le... By� mo�e on te� wybaczy�by wszystko Rozwicie... Czort z piosenkami. Kiedy na chrzcie r�wnikowym wlewali mu do gard�a pal�ce mikstury maj�ce chroni� przed kobietami, t� najwi�ksz� zgub� marynarza, przez chwil� mia� wra�enie, �e jest odrobina prawdy w tym, co g�osili �oprawcy�. I chyba rzeczywi�cie, gdy� od przej�cia przez r�wnik i owego chrztu, jego ob��dna nami�tno�� do Rozwity jakby zosta�a pomniejszona. Coraz cz�ciej, zw�aszcza po przygodzie z rekinami i uratowaniu od niechybnej �mierci przez znienawidzonego G�rala, my�la� o wszystkim, co by�o zwi�zane z t� kobiet�, jak o wielkiej pomy�ce i smutnym nieporozumieniu. Straci� Ma�gorzat�, straci� ma�� Joann�, nigdy chyba naprawd� nie zdoby� Rozwity, straci� stanowisko, w redakcji. Ale by�y naczelny pogania go teraz telegramami, �eby przys�a� korespondencj� z dalekiego rejsu. A Ma�gorzata... ale Ma�gorzaty nie kocha�, wi�c c� za strata? Z g�o�nik�w na pelengowym pok�adzie zn�w p�ynie prymitywna filozofia, tym razem przemycana w rytmie walca. Zn�w o tym, od czego on ucieka na Antarktyd�. Pow�ciekali si�, stare byki, na tym statku. Wycieczka to w noc sylwestrow� czy powa�ny rejs z dalekiej p�nocy na dalekie po�udnie? Splun�� na wod�, kopn�� metalowe drzwi, kt�re ledwo ust�pi�y, wszed� w mroczny korytarz. Otworzy� kabin�, usiad� na kanapce, siedzia� d�ugo. Pe�no papierosowego dymu by�o ko�o niego, wr�ci�y bardzo dawne czasy, by�a Maryla, by� Grzegorz... Malwina kr�ci�a si� ko�o szczuplutkiego Lucjana o marz�cych szarych oczach, chcia�a mu powiedzie� co�, czego on nie wiedzia� jeszcze. Byli inni koledzy z uniwersytetu, dziewczyny w modnych sp�dnicach w krat�, jasnych bluzeczkach, pantofelkach na koturnie, fryzury mia�y z misternie utkanych loczk�w... Tej i tamtej twarz ju� zamazana, niewyra�na, jakby ogl�dana z daleka, jakby przys�oni�ta warstw� piasku w klepsydrze. Na drugi dzie�, gdy stali na redzie i obs�ugiwali trawlery, przydzielono Karola do brygady prze�adunkowej. Pingwin wiedzia� ju�, �e to najgorsza robota na bazie. Do ��awicy� nale�a�o zaopatrywanie statk�w w morzu i odbieranie od trawler�w zamro�onej ryby. �Wielka �awica� by�a p�ywaj�cym portem, prze�adowywa�a zamro�one kartony z ryb�. Statki cumowa�y po przeciwnych burtach wielkiego ekspresowca, uruchomiono bomy ��awicy� i ruszy�a robota. 6 Karol stan�� do pracy o godzinie dwudziestej. By�a to dobra pora, bia�a kula s�o�ca przepad�a w�a�nie za horyzontem. W otwartych �adowniach zacz�a spada� rt�� na rozgrzanych termometrach. Tym razem ��awica� bra�a puste kartony do swojego pustego jeszcze brzucha. W luku na tle szarzej�cego nieba pojawia�y si� wci�� nowe rozbujane niewielkim wiatrem niwy opakowa�, wpe�za�y przez zr�bnic� do przepastnego wn�trza statku, w kt�rym ludzie uwijali si� jak mr�wki. Przelatywa�y przez pierwsz� od g�ry �adowni�, przelatywa�y przez drug�, l�dowa�y w trzeciej grubo poni�ej linii wodnej, bo statek by� pusty. Ludzie odpinali hak, rozk�adali na boki siatk� obszyt� ci�kimi linami, roznosz�c czym pr�dzej sprasowane bele papieru na skraj �adowni pod burty. Powoli zapada�a noc i na czerniej�cym niebie coraz wyra�niej w kwadracie zr�bnicy rozb�yskiwa�y gwiazdy. Do luku zje�d�a� hiw za hiwem, ludzie biegali od �rodka �adowni pod burty, pot im zalewa� czo�o, biegali, patrzyli do g�ry, na hiw i niebo, kt�re osi�gn�o pe�n� czer� i ju� na powr�t szarza�o � my�leli o robocie, by� mo�e o bliskich kilka tysi�cy mil odleg�ych. Nazajutrz po pracy Karol patrzy� przez lornetk� na zagubione mi�dzy pustynnymi wzg�rzami Walvis Bay... snu� wspomnienia tancbudy i Sandry, kt�ra za dwana�cie po�udniowoafryka�skich rand�w przerwa�a jego samotno�� na kilka nocnych godzin. Strz�p male�kiej przygody w magazynie jutowych work�w pozosta� w jego �wiadomo�ci na razie nie zatarty. Sandra stworzona by�a do mi�o�ci... Ile w tym zawodowej rutyny, a ile czego� nieuchwytnego? Nieuchwytnego? � rutyna m�odej, dobrze zbudowanej kurwy, pomno�ona jego t�sknot� za czym� bardziej mi�kkim ni� �elazny reling doko�a statku, bardziej ciep�ym ni� ryby czerpane tonami z morza, za czym� bardziej bliskim ni� s�o�ce na obmier�le niebieskim niebie... Karol zosta� dos�ownie zaskoczony obyczajami na tym statku. W ka�dej kabinie opr�cz dobrego radioodbiornika jest g�o�nik, z kt�rego o �wicie spiker sk�ada �yczenia urodzinowe i imieninowe cz�onkom za�ogi, potem jest koncert, prezentacja menu na obiad i kolacj�, recenzja z wieczornego filmu oraz przeboje kraju b�d�cego na trawersie. Dobrze tu, a jednak czego� brakuje. Czego? Rybacy m�wi�, �e na ekspresowcach w drugiej setce dni czas wlecze si� wolniej ni� na burtowcach bez klimatyzacji, z kubrykami zamiast kabin. Ale czysto tu i przestrzennie, mo�na wi�c �y� nawet w rejsie na Antarktyd�, je�eli si� jest pocz�tkuj�cym wilkiem morskim na chwiejnym pok�adzie. By� mo�e uda mu si� wrosn�� w �w �elazny sun�cy przez morza mechanizm, zapomnie� o ziemi... Rozwicie, Ma�gorzacie... ma�ej Joannie. Ma�gorzaty nie kocha�, a Rozwita? Przepadnij maro... Patrzy na ludzi rzuconych tu na powierzchni� olbrzymiej wody w urz�dzeniu wielkim jak miasteczko, czu�ym na ka�de drgnienie r�ki sternika. Gdyby oni nie umieli otrz�sn�� si� z upartych rozmy�la�, statek siedzia�by na ska�ach. Wi�c niech zostanie jak by�o, uciek� od miasta, uciek� od �wiata, od nami�tno�ci, od dziecka... Tylko �e wszyscy, od kt�rych uciek�, s� coraz bli�ej niezale�nie do tysi�cy kilometr�w... tysi�cy mil... kt�re ich dziel�, ale nie rozdzielaj�. W�a�nie ta powi�kszaj�ca si� daleko�� pomniejsza przestrzenie, jakie gdy byli zupe�nie blisko, by�y nie do przebycia... Wszyscy dostaj� listy, dostaj� telegramy. Karol na �Pasacie� nie dosta� nic od �adnej kobiety, nie dosta� nic na �Jemiouchu�, nie dostanie tak�e na �Wielkiej �awicy�. Wype�z� z �adowni, kt�ra wype�niona pod sam luk zmieni�a si� w nisk� pakamer�. Poszed� do kabiny, bol� go nogi i ramiona zm�czone prze�adunkiem, robot� od szaro�ci poprzez ciemno�� i znowu do szaro�ci nieba. Nie ma ju� gwiazd, s�o�ce wysz�o okr�g�ym brzegiem z morza, kiedy wylezie ca�e wysoko, trzeba b�dzie wraca� do roboty. W twardy sen wdziera si� jaka� si�a z zewn�trz. Spa� jeszcze, ale czu�, �e musi wsta�, uczucie napi�cia narasta�o, sen stawa� si� niezno�ny. Usiad� na koi. Us�ysza� w g�o�niku swoje nazwisko, a zaraz potem kr�tki komunikat kilkakrotnie powtarzany: �M�odszy rybak Karol Por�ba proszony jest do kapitana�. Spiker nada� jeszcze jakie� inne komunikaty, potem 7 jak zwykle rozbrzmia�a muzyka. Karol przygryz� usta. Przecie� ju� nie zdycha jak na �Pasacie�, pracuje jak inni, nikt mu parszywego s�owa nie powiedzia�... Co wi�c mo�e znaczy� to wezwanie? W�o�y� czyst� koszul�, nowe tropikalne spodnie. Poszed�. Daleko by�o, pi�� pi�ter do g�ry i pi��dziesi�t metr�w wydywanionym korytarzem. Salon wewn�trz wy�o�ony by� jasn� boazeri�, z kt�r� harmonizowa�y mahoniowe meble wy�cie�ane rypsem w kolorze piasku pustyni. Za biurkiem pod rz�dem prostok�tnych bulaj�w siedzia� kapitan. Popatrzy� na Karola uwa�nie, wsta�. � Karol?! � zapyta� i wyszed� zza biurka. � Tak!... Lucjan?! � Stary!!! � wrzasn�� kapitan i porwa� Karola, niemal unosz�c do g�ry. Pingwin m�wi� co� bez sensu. Lucjan pu�ci� go i przygl�da� mu si� uwa�nie. � Siadaj! � wyci�gn�� koniak i dwa kieliszki. � Wiem, �e jeste� po robocie i niewyspany, no to po ma�ym za spotkanie. Trzeba by�o przyjecha� na antypody na takie spotkanie. Napisa�em kiedy� do ciebie kartk�, nie odpowiedzia�e� � zatrzyma� butelk� w przechyle nad kieliszkiem. � A twoj� ja�nie prasow� mo��, co przynios�o do brygady prze�adunkowej, czyta�em kilka artyku��w redaktora Por�by... same mocne rzeczy � teraz Lucjan m�wi� bez przerwy. � My�la�em, �e mnie nie poznasz � zacz�� wreszcie niepewnie Pingwin. � Dobra, skul � Lucjan uni�s� kieliszek, wypili z�otawy koniak. � No, gadaj, co ci� tu przynios�o... kogo szpiegujesz w takim przebraniu; je�eli mnie, tracisz czas, �ycie nudne � Lucjan �mia� si�, w jego zachowaniu nie by�o cienia kapita�skiej pozy i dystansu do najni�szego rang� cz�owieka na statku. � Wi�c co ci� przynios�o do tej roboty, panie redaktorze? Karol skrzywi� si�. � D�u�sze opowiadanie � mrukn�� patrz�c w bulaj, za kt�rym buja�y si� na plance dobrze znajome mu kartony. Lucjan nala� do kieliszk�w. � Przegl�da�em list� za�ogi i trafi�em na twoje nazwisko. Pytam ochmistrza, co za jeden ten domustrowany, a ochmistrz, �e lewus, bo na jeden rejs... cichociemny, dziennikarz, cholera wie, kto to taki. Dawa� go tu krzycz�, no i przyszed�e�... Po tym spotkaniu nie wszystko zmieni�o si� od razu. Osiem godzin pracy, osiem odpoczynku, osiem pracy, osiem odpoczynku, na okr�g�o bez przerwy. Daty pomyli�y si� Pingwinowi w kalendarzu, dzie� pomiesza� z noc�. Od nowa, na zmian� zawsze to samo. W zr�bnicy nad g�ow� bia�awy b��kit z w�ciek�ym s�o�cem w �rodku, afryka�skie granatowe niebo, gwiazdy, ciemno�� przebita smugami reflektor�w. Zawsze niezmiennie rozko�ysany hiw... let gou... g�ra... let gou... d�... Planka na stalowych stropach leci na dno �adowni, ludzie uciekaj� na boki. Sko�czy�a si� �laba� przy kartonach, teraz idzie zaopatrzenie. Ci�kie skrzynki z wod� mineraln� po kilku godzinach pracy wypadaj� z r�k, fufajki przyklejaj� si� do grzbiet�w. Chwila na �arcie, jaki� oddech, sen i za osiem godzin b��kitne lub granatowe niebo, gor�ce s�o�ce albo ch�odne gwiazdy w �wiat�oluku. Niezmienna jest tylko planka na stalowych stropach i stalowym haku... Let gou, g�ra... let gou d�. Worki z cebul�, worki z ziemniakami, ka�dy po pi��dziesi�t kilo. Statki maj� �apa� ryb� w morzu, ka�da godzina przestoju to kupa dewizowych pieni�dzy... Let gou d�... Hiw z serem ��tym i znowu kartony przekl�tej kryniczanki... Rybacy z prze�adunku biegaj� od �wiat�oluku do �cian �adowni, nosz� pe�ne kartony r�nego �arcia jak na przyspieszonym filmie. Karol biega za nimi, ale tchu mu brakuje i tylko czeka, kiedy padnie. Rybacy tymczasem m�wi�, �e robota si� zacznie przy prze�adunku ryby na �owisku. Teraz frajer, trzeba przerzuci� par�na�cie ton �arcia, to si� robi powoli, bo zarobku nie ma. Powoli? Pingwin ma sucho w gardle, mokro na grzbiecie, czuje skurcz w �o��dku, tym gorszy �e ze strachu. Jaki� karton rozwali� mu si� w r�kach, butelki tocz� si� po okr�towej �adowni, ludzie patrz� spode �ba. To nie skrobanie pi�rem po papierze... po co si� bierzesz za 8 m�sk� robot�, jak nie poradzisz... zarobek nam psujesz... � czyta Pingwin w z�ych spojrzeniach. � Jako� b�dzie � my�li � trzymaj fason, nie daj si�, stary... Z kiwaniem by�o gorzej, wytrzyma�e�... Planka pe�na skrzynek z owocami wje�d�a do �wiat�oluku, zas�ania bia�e s�o�ce na jasnym niebie, zas�ania gwiazdy w ciemno�ci. Karol straci� rachub�, niedziela to czy �roda, dzie� czy noc jeszcze... Siedzi Pingwin u Lucjana w kapita�skim salonie, poci�ga szkock� z lodem z kryszta�owej czarki, zas�ania poznaczone odciskami r�ce, spogl�da na zegarek, bo trzeba pospa� kilka godzin przed zmian�. � Jak idzie? � pyta Lucjan. Karol dziwi si� swojemu aktorstwu, gdy ze �miechem odpowiada, �e fajnie. Let gou... hiw za hiwem przebija gwiazdy w �wiat�oluku. Z przepastnego brzucha ��awicy� leci wyposa�enie statk�w rybackich na burt� pordzewia�ego trawlera, kt�rego kapitan mia� rano k�opoty z podej�ciem do bazy. G�ra... d�, g�ra... d�... ci�kie sieci, wielkie bobiny, okute �elazem tra�owe deski. � Jak pan to k�adzie, obsunie si� przecie�, trzeba unie�� � krzycz� rybacy z naprzeciwka krzycz� po bokach. � Za nikogo robi� nie b�dziemy, do�� roboty przypada na ka�dego! Trzymaj pan t� plank�!... � Karol trzyma fason, ale rozbujan� plank� nie zawsze mo�e utrzyma�, hiw ucieka, wyrywa si� gro��c potr�ceniem... Jutro koniec prze�adunku. ��awica� leci do portu, ludzie zobacz� Kapsztad i Cape Point na samym cyplu Przyl�dka Dobrej Nadziei, gdzie Atlantyk ��czy si� z Oceanem Indyjskim, rozprostuj� grzbiety, pozwol� sk�rze odrosn�� na r�kach. Rano Karol zobaczy� kamienny masyw. G�rna, jakby ludzk� r�k� wyciosana, kraw�d� olbrzymiego monolitu gin�a w chmurach na b��kitnym niebie. Miasto pi�o si� na tle p�askiej �ciany kamienia, zbli�a�o do niej coraz mniejszymi domami, do kt�rych wiod�y prostopad�e schody niczym w telewizyjnej bajce. Olbrzymi granit, szerokie ulice i woda k�pa�y si� w s�o�cu. ��awica� p�yn�a ca�� naprz�d w kierunku falochron�w znacz�cych si� na p�askiej wodzie jeszcze ci�gle mizernymi kreskami. Szare linie ros�y, stawa�y si� wyra�niejsze, przybli�a�o si� miasto, ogromnia� masyw. Z portowych g��wek wype�z�a �nie�y�cie bia�a, d�uga jak o��wek pilot�wka. Przeciwnym do ��awicy� kursem przybli�a�a si� szybko. Przesz�a obok wielkiego statku, okr��y�a go od rufy, zr�wna�a kurs z burt� ��awicy�. Pilot w nieskazitelnie bia�ym mundurze z w�sami kr�tkofal�wek na ramieniu przeskoczy� ze specjalnej konstrukcji swojego statku na sztormtrap ekspresowca, wspina� si� zr�cznie po szczeblach, przeskoczy� reling, stan�� na pok�adzie. Przy falochronach czeka�y dwa przysadziste holowniki z wielkimi odbijaczami na dziobach. Radiow�ze� nadaje kapita�skie komunikaty. Ostrzega si�, �e w porcie Cape Town niedozwolone jest wprowadzanie czarnych kobiet na statek, niedozwolone jest posiadanie napoj�w alkoholowych, niedozwolone sprzedawanie rzeczy osobistych, w�adze RPA zabraniaj�, w�adze RPA nie dopuszczaj�... komunikat przed�u�a si� w niesko�czono��. Ludzie patrz� na niedaleki ju� granitowy brzeg i bliskie miasto. Przestali s�ucha�, na pok�adach jest gwarno jak na jarmarku. Nagle zapada cisza... spiker po raz drugi powtarza ostatni� cz�� komunikatu: �Agent potwierdzi� zlecenie kapitana. W czasie postoju zorganizowane zostan� wycieczki na Cape Point, do rezerwatu na cypel przyl�dka...� � ostatnie s�owa komunikatu kwituje ryk zadowolonej za�ogi. Holowniki dociskaj� kad�ub ��awicy� do portowej kei, trap uderza o beton, wspinaj� si� po nim ludzie w teatralnie odgalowanych mundurach, sun� do g�ry cywile w tropikach. Jedni i drudzy maj� na ramionach aparaty z bujaj�cymi si� w�sami anten. W salonie kapita�skim gwar, steward otwiera butelki z piwem, podaje ��ty ser na talerzykach, parzy kaw� w fili�ankach, rozlewa zamro�on� w�dk� do kieliszk�w... Ludzi przybywa, mieszaj� si�, przychodz�, odchodz�. Kilku z Immigration, kilku od jednego shipchandlera, kilku od drugiego, w�adze celne, w�adze sanitarne. Ka�dy wita si� wylewnie z kapitanem � Hello Master, How do you do master... Ka�dy siada przy stole, wypija kieliszek zimnej w�dki, czeka na kaw�... Steward 9 dwoi si� i troi, sze�cioraczy. Temu brakuje fili�anki, ten nie dosta� piwa, bo ju� brak szklanki czy�ciutkiej jak kryszta�. Do salonu wchodz� nowi ludzie, witaj� kapitana najczystsz� polszczyzn�. Lucjan ca�uje si� z nimi jak z bra�mi spotkanymi na obczy�nie, jest podenerwowany za�amuj�cym si� powitalnym drinkiem dla w�adz portowych Cape Town. T�umaczy Polakom, �e z redy Walvis Bay musia� odes�a� do kraju kapita�skiego stewarda, ten jest z mesy, ju� po pracy, ma wolne... jutro pracuje, powinien i�� do miasta. Na szcz�cie uroczysto�� ma si� ku ko�cowi, oficjele wstaj� z miejsc. � Verry good Master... � dzi�kuj� kapitanowi. � Thank you Chef Officer � zwracaj� si� do Karola nie wiedz�c, kim jest w istocie. W salonie zostaj� wreszcie tylko ludzie od Cape Point Ship Chandlers. Ich specjalno�� zaopatrywanie statk�w w rzeczy normalne i wyj�tkowe. Pobyt w portach kr�tki � potrzeby r�ne. �ywno��, napoje alkoholowe, cz�ci do silnika, mapy Zatoki Meksyka�skiej lub rejonu Antarktydy... Oni w�a�nie organizuj� wycieczk� na cypel s�awnego przyl�dka, gdzie Ocean Atlantycki ��czy si� z Oceanem Indyjskim. Karol pomaga stewardowi my� szklanki, pucuj� je obaj do kryszta�owego po�ysku. Afryka tu, wi�c wszystko musi by� idealnie czyste. Agent dopytuje si�, kim jest Karol. Lucjan odpowiada, �e dziennikarzem, przyjacielem od lat dwudziestu. Shipchandler otwiera teczk�, wr�cza Pingwinowi plik reklamowych kalendarzy z nagimi dziewczynami, zaprasza do domu na drinka. Powiada, �e po drodze zahacz� tu i tam... zobacz� Cape Town bay night. � Skoczymy na kamienny masyw, popatrzymy z g�ry na to miasto... � kusi agent. Karol pucuje szklanki podw�jnie zajadle, nie wie, czy ma przyj�� to zaproszenie, zerka na Lucjana. Lucjan u�miecha si� zupe�nie naturalnie: � Jedziemy stary � powiada � to okazja, musia�by� badylarni� prowadzi� �eby sobie tak� wycieczk� zafundowa� w Orbisie. Wezm� ptasie mleczko i polsk� czekolad� z orzechami dla pa� � szczerzy z�by Lucjan. P�dz� japo�skim samochodem w szpalerach palm, kt�re dziwnym gestem rzucaj� konary szerokich li�ci w granatowe niebo z wielkim ksi�ycem po�rodku. Prawie p�noc, tropikalna koszula klei si� do Karolowych plec�w mimo szeroko uchylonego okna w jad�cym szybko samochodzie. Pingwin nie przypuszcza�, �e ch�odne afryka�skie noce bywaj� te� takie gor�ce. W kraju luty, tutaj sierpie� w�a�nie. Widok z kamiennej g�ry na Cape Town bay night jest jedyny. Samoch�d pnie si� spiral� po asfaltowej drodze wykutej w twardym kamieniu dwie�cie lat temu. Wsp�cze�ni po�o�yli asfalty, posadzili palmy i przedziwne sosny, kt�re na tle gwie�dzistego nieba wygl�daj� jakby by�y wycyzelowane pi�rkiem grafika. Przesz�o milionowe miasto le�y p�okr�giem wok� najwi�kszego w �wiecie kamienia monolitu. Mrugaj� krocie miejskich �wiate�, blaski odbijaj� si� w portowych basenach wok� miasta i kamiennego masywu. Jeszcze p� godziny szybkiej jazdy i samoch�d zatrzymuje si� przed will� o tureckich nalecia�o�ciach architektury, domek obok nosi cechy wyra�nie japo�skie. Ka�dy budynek jest tu niezwyk�y. Pani domu naprawd� czeka z drinkiem. Lucjan jest przyjacielem tutaj, gospodarze daj� Karolowi do zrozumienia, �e te� nim jest. W przestronnym salonie kr�luje bar poka�nych rozmiar�w. Na �cianach po�udniowoafryka�skie sztychy i... dzieci Wyspia�skiego. W centralnym miejscu orze� z br�zu, na pod�ogach sk�ry, meble z matowego drewna, sk�rzane pufy, mahoniowe pos��ki. Gospodarz �yje w Kapsztadzie czterdzie�ci lat, l�dowa� tu z aliantami w czasie wojny, pozosta� do dzi�, o�eni� si� p�no. Atmosfera staje si� gor�ca, gospodyni wciska go�ciom egzotyczne suweniry. Gospodarz Jan nalewa dobrego koniaku do kieliszk�w, tr�ca Karola szk�em... � Nie b�dziemy si� wyg�upia� z tymi panami... � Jan... Karol... Pani Maria te� tr�ca Karola kieliszek � Mary�ka... Karol... Polacy spotkali si� za dwoma zwrotnikami, za r�wnikiem, dobrych kilkana�cie tysi�cy kilometr�w od ziemi ojczystej, nie zapomnianej nawet przez emigrant�w, kt�rym �ycie prawie 10 min�o pod gor�cym s�o�cem Afryki. Leje si� szkocka, niezast�piona w tropiku w�dka, stukaj� bry�ki lodu w kryszta�owych czarkach. Polszczyzna gospodarzy jest niemal literacka, ani �ladu nalecia�o�ci, a �yj� tu z dala od kraju. Maria bierze Karola za r�k�, prowadzi, uchyla drzwi od niewielkiego saloniku. Na tapczanie pokrytym puszystymi sk�rami malutkie pos�anie, w kt�rym �pi p�nagie dziecko. Zaci�ni�te pi�stki, zar�owiona buzia, rytmicznie poruszaj�ce si� chrapki miniaturowego noska. Karol zna taki obrazek, a jak�e... zna dobrze. Co� chwyci�o go za gard�o, zbyt nagle spad� na niego ten widok, wyci�ga r�ce, dotyka buzi trzyletniej dziewczynki. Morze wypitej w�dki zmieni�o si� w nim w morze sentymentu, ci�nie si� do oczu s�onymi �zami. Ale Karol nie jest pewien, czy to tylko sentyment... � Co ci jest Karol? � pyta zdziwiona gospodyni. � Nic, chod�, idziemy dalej pi� w�dk�, Mary�ka... Kiedy p� s�o�ca wysz�o z morza, Jan wsadzi� ich do taks�wki, trzeba by�o odrobin� pospa� przed dziesi�ciogodzinn� wycieczk� na koniec afryka�skiego kontynentu, gdzie dalej ju� tylko woda na r�wnole�nikach rycz�cych czterdziestek i wyj�cych pi��dziesi�tek, a jeszcze dalej wok� po�udniowego bieguna lodowaty l�d Antarktydy. Autokary sun� przez milionowe miasto. Strzelaj� palmy do nieba, kapie bogactwo z wystaw. Fascynuj� kamieniczki przyczepione do granitowej �ciany wysoko nad wielkomiejsk� ulic�. W g�rze drapie�nie b��kitne po�udniowoafryka�skie niebo i zaraz po przeciwnej stronie wszystko to odbite w p�askiej tafli oceanu. Karol rozp�aszczy� twarz na szybie, ch�onie cuda drugiej po�owy �wiata okr�g�ymi z podziwu oczami. S�awny Kapsztad pod nim i nad nim. Prawd� powiedzia� Lucjan, �e nie lada musia�by by� w kraju figur�, �eby pozwoli� sobie na luksus takiej wycieczki. Patrzy Karol w szyb�, na tle cudownego miasta widzi odbicie w�asnej zadziwionej g�by. Je�eli pomin�� Rozwit�, to gdyby nie dyrektor Kar�owski, gdyby nie dramat starego Banaszczyka � siedzia�by� teraz Karolku przy redakcyjnym biurku i pog��bia� propagand� sukcesu ludowej ojczyzny. U�miecha si� Pingwin do swojego odbicia w autokarowej szybie i dalekich coraz dalszych wspomnie�. Widzi przed sob� nie tylko poszczupla�� mocno twarz z zapad�ymi oczami, ale tak�e g�b� dyrektora Kar�owskiego, czuje jak tamten patrzy na niego z wysoka, z daleka wyrozumiale, z pob�a�aniem prawie. Du�y jest dyrektor Kar�owski, redaktor Por�ba ma�y, mi�dzy nimi szeroka prawda, kt�ra nic nie znaczy w tej rzeczywisto�ci. Dla Kar�owskiego nic nie znaczy... bo dla Por�by jest gro�na, je�eli zdenerwuje Kar�owskiego. M�wili mu nie g�upsi, zostaw g�wno, bo za du�e, on nie zostawi�. Wylecia� z redakcji, bo sprawa niewiele mia�a wsp�lnego z propagand� sukcesu, do kt�rej go wynaj�li i za kt�r� bra� pieni�dze od ka�dego wydrukowanego wiersza. Kar�owski bogaci si� i awansuje pewnie nadal. Banaszczyk nastawia jak przedtem obola�� dup� a on Karol Por�ba uciek� a� tutaj i napawa si� urokami Po�udniowej Afryki, do tego w miejscu, gdzie jest ona najpi�kniejsza pod s�o�cem. Niezbadane s� wyroki... no w�a�nie, czyje wyroki? Ma�y wydaje si� romans i dramat, cho� by� mo�e jego najpi�kniejsza z pi�knych kocha w�a�nie teraz rudego dryblasa jak jego kiedy� kocha�a. � A Ma�gorzata? Ma�gorzaty nigdy nie... Nie! Na pewno nie kocha� jej nigdy? Ma�gorzata by�a z�a, ci�gle z�a, ci�gle zazdrosna, ci�gle awanturnicza, a przecie�... W g��bokiej przepa�ci pieni si� morze, be�ta jakim� �elastwem, wrakami statk�w i trupami samochod�w wymieszanymi z sob� bez�adnie. Autokar zwalnia, bierze zakr�t agrafk� zawini�t� po malutkim okr�gu. Trzaskaj� aparaty, sycz� kamery, ludzie zwalili si� na jeden bok stalowego pud�a, autokar pochyli� si� niebezpiecznie nad przepa�ci�.... Gdzie on Karol zobaczy�by takie cuda? Nigdy w �yciu, gdyby nie Kar�owski lub historyjka z Rozwit�, sam nie wie, co w�a�ciwie... Prawda, �e z Ma�gorzat� by�o nie najgorzej, tylko on nigdy nie kocha� Ma�gorzaty... 11 Autokary zatrzymuj� si� w skalnej szparze nad urwiskiem. Morze jest �nie�nobia�e na brzegu. Dopiero przez lornet� wida�, �e to piana przybojowej fali rozbija si� o ska�y. Jest tu zajazd i sklep spo�ywczy. Wisz� szynki ze strusia, pi�trz� si� ananasy, winogrona, owoce mango. W skalnej czelu�ci ni�ej przybojowa fala miota o kamienny brzeg rozbitym statkiem. Pe�no wrak�w na surowym wybrze�u. Autokary pn� si� dalej serpentynami pod g�r� drog� wykut� w kamieniu. Z jednej strony morze, z drugiej pustynia, gdzieniegdzie ska�y. Przed bram� do rezerwatu kr�tkie formalno�ci. Z naprzeciwka ci�gnie rz�d samochod�w osobowych, za nimi przyczepy kempingowe. Tury�ci wracaj� z weekendu na �onie natury, po relaksie w�r�d dzikich zwierz�t za wysokim parkanem. Autokary sun� asfaltowymi alejami rozrzuconymi w pustynnym krajobrazie. Ludzie wypatruj� dzikiej zwierzyny, ale wida� znaki po godzinie jazdy... � Strusie! Strusie! � krzycz�. Rezerwat jest nu��cy, monotonna pustynia daje si� we tylko piach, kamienie, tu i tam rachityczn� ro�linno��. Kierowcy zatrzymuj� autokary. Ptaki s� blisko, a mimo to trudno je dojrze�. Pi�ra koloru przemieszanego z kamieniem piasku pustyni. Trzaskaj� aparaty fotograficzne, szumi� male�kie kamery. Rybacy maj� roze�miane twarze. Karol obserwuje �apczywie t� jedyn� lepsz� stron� marynarskiego �ycia... By�y jeszcze antylopy i domek �eglarza odkrywcy, kt�ry podobno wyl�dowa� tu i pierwszy przeszed� przyl�dek. I oto Cape Point! Karol jest ju� pewien, �e Rozwicie nale�y si� kwiatek za jego mi�osn� tragedi�, dyrektorowi Kar�owskiemu za� butelka szkockiej za to, �e on wylecia� z redakcji i teraz jest tutaj. Mi�dzy dwoma skalistymi masywami przepa�� i zatoka, w kt�rej kotwicz� kolorowe rybackie kutry. Niby nic, ale barwa... barwa morza i kolor nieba! W�a�nie te dwa odcienie b��kitu wobec szaro�ci ska�, z�ocisto�ci piasku, ziele� agaw i palm. W tym obrazie kr�luje surowo�� i nic nie ma z cackowego kolorytu Wysp Bahama i tym podobnych cacuszek na �wiecie. Cape Point pod stopami... Autokary zatrzymuj� si� na sporym parkingu. Jest tu kiosk, malutki barek i sklepik wypchany kiczowatymi suwenirami po bajo�skich cenach. Z parkingu strzela do g�ry niemal prostopadle betonowa droga, po kt�rej kr�py autobusik taszczy rybak�w na szczyt Pointu... Nie spaskudzono widoku ucywilizowan� turystyk�. Barierki ochronne i odrobina betonu ��czy skalne tarasy, pod kt�rymi w kilkusetmetrowej przepa�ci hucz� Ocean Atlantycki i Ocean Indyjski, m�c�c i mieszaj�c swoje wody w tym jedynym miejscu... Najdalej wysuni�ta cz�� cywilizowanego �wiata, dalej tylko morze i Antarktyda. Trzy tysi�ce mil morskich na zach�d jest przes�awny Cape Horn, z kt�rego ka�dy kurs na po�udnie prowadzi te� tylko do Antarktydy. Patrz� ludzie z kamiennych taras�w w lewo, patrz� w prawo. Woda obydwu ocean�w w przestrzeni p�aska, spokojna, ale przy brzegu wali taranem przybojowej fali w kamienne z�by kamiennej ziemi. Huk ulatuje do g�ry, bia�o�� piany razi w oczy, nie pozwala patrze� na widok, kt�rego nie zapomni obeznany z morskimi cudami marynarz, nie m�wi�c o morskim neoficie. Koniec spektaklu, koniec wyst�pu dw�ch ocean�w przed lud�mi z ��awicy�, kt�rzy grupkami wracaj� na parking. W Kapsztadzie samochody przystaj� przed ogrodzonym nibymiasteczkiem. Uderza czysto�� budynk�w i afryka�sko-europejska architektura. Kierowcy powiadaj�, �e to zesp� szpitali, w kt�rych prowadzi transplantacje serca doktor Barnard, ludzie wysypuj� si� ze stalowych pude�, patrz�. Przed trapem biega rozgor�czkowany pierwszy oficer. Dopada Lucjana. � Panie kapitanie... aresztowano marynarza, na statku policja. Lucjan rzuca niewybredne przekle�stwo. � Za co aresztowali marynarza? � Za kradzie� samochodu... zaiwani� zabytkowego rolls-royce'a... � Co!? 12 � M�wi� panu, �e zaiwani� rolls-royce'a, wyj�li go z niego, nie ma lipy... Zn�w pad�o przekle�stwo. � Kt�remu odbi�o!? � sycza� Lucjan. � Dwadzie�cia kilometr�w za Cape Town z�apali naszego stewarda w paradnym samochodzie tutejszego milionera. � Stewarda?! � wrzasn�� Lucjan � kurwa ma�! Jeden w szpitalu, drugi w afryka�skim pierdlu... kto b�dzie ludziom podawa� �arcie?! � Panie kapitanie, on to muzeum rozpieprzy� i go nie wypuszcz�... � Co? jakie muzeum?! � Tego royce'a... w�zek z tysi�c dziewi��set dziesi�tego roku... w�a�ciciel dosta� zajoba, wygra�a! Lucjan usiad� na portowym pachole obok trapu, milcza� spor� chwil�, po czym wsta�, wcisn�� Karolowi w r�ce paczki z suwenirami, kt�re kupi� na Cape Point dla podopiecznej szko�y i znik� w samochodzie agenta. Potem kot�owa�o si� na statku, kot�owa�o si� ko�o statku, przychodzi�y r�ne wie�ci, plotka ros�a. Steward Filipowicz podobno okrad� bank... Mija�y godziny niepewno�ci. Wreszcie na kei przed trapem zatrzyma�o si� kilka samochod�w, a w�r�d nich w�z agenta. Karol zabra� paczki Lucjana i zapuka� do salonu. Wrza�o tam, w fotelach full by�o wszelkich odmian policjant�w, na kanapce t�oczyli si� agenci, celnicy i czort jeden wie, kto jeszcze. Lucjan uwija� si� mi�dzy nimi, dzwoni� w�a�nie do ochmistrza, ale ochmistrz by� w mie�cie, jedyny obecny na statku steward pracowa� na dwie mesy, pierwszy oficer i starszy mechanik te� byli nieuchwytni. Ci z policji miejskiej i Immigration pili piwo, ale mieli ochot� tak�e na kaw�. Agent szepn�� kapitanowi, �e oni by co� zjedli, bo przez t� spraw� przed�u�a im si� s�u�ba i nie byli na obiedzie. Kapitan pierwszy raz znalaz� si� w takiej sytuacji bez stewarda. Karol zakasa� wi�c r�kawy, szczerzy z�by do policjant�w, kt�rzy tu przyszli aresztowa� statek czy na w�dk�, zupe�nie nie wiadomo. Zbiera szklanki i fili�anki ze sto�u, pakuje pod strumie� wody w �azience, znajduje w szafce �wie�e obrusy. Widelc�w i no�y czystych nie ma, s� brudne, w�druj� wi�c zbiorowo do drugiej umywalki. Karol wstawia do czajnik�w wod� na kaw�. W lod�wce kapita�skiej na szcz�cie p�eczki uginaj� si� od �wie�ego dostatku. Suszona kie�basa, szynka, kabanosy, kilka gatunk�w ��tego sera. Nieco uspokojony rozwojem sytuacji Lucjan dolewa policji pieni�cego si� piwa do wysokich szklanek, policja u�miecha si� zupe�nie przyja�nie. Karol ustawia na stole kryszta�owe czyste kieliszki. Lucjan t�umaczy przedstawicielom w�adzy, �e jego man crazy... � crazy man � stuka si� palcem w czo�o. Policjanci z �alem kiwaj� g�owami, maj� takie miny jakby tu przyszli ratowa� statek od k�opot�w, jakie go czekaj�. Cmokaj�, martwi� si�, �e man spowodowa� zagro�enie w ruchu ulicznym, pijany przejecha� przez ca�y Cape Town. Rozbi� very old samoch�d, do kt�rego nie ma ju� cz�ci... B�dzie wi�c musia� odpowiada� przed s�dem, a rozprawa b�dzie dopiero za dwa tygodnie... Oni pozwol� schodzi� za�odze na l�d, bo do kapitana i tego beautiful statku nie maj� pretensji. Karol nie potrzebuje pyta� Lucjana, wie, jaka sytuacja jest na Antarktydzie. ��awica� potrzebna jest tam ju�. Trawlery zape�ni�y przepastne brzuchy zamro�on� kergulen�, je�eli baza nie przyjdzie na czas, by odci��y� je z �adunku, b�d� musia�y zaprzesta� po�ow�w. Na razie jednak leci szyneczka w szerokich plastrach na jeden p�misek, na drugi sery w najr�niejszych odmianach. Trzeba jeszcze wypolerowa� szklanki i kieliszki. Afryka... obowi�zuje specjalny protok� bieli i przejrzysto�ci. Karol b�ogos�awi kempingowe hobby i zwyczaj, �e kiedy panowie grali w bryd�a, on wola� kr�ci� si� ko�o pani przyrz�dzaj�cej w kuchni kanapki... Serwuje teraz przybrane papryk� p�miski. Kieliszki pokrywaj� si� apetycznym szronem. Atmosfera przy stole staje si� rodzinna. Najoficjalniejszy oficjel powiada, �e ten zatrzymany man nie ma w areszcie tak czysto jak na tym pi�knym statku i �e je�eli kapitan da gwarancj�, to man b�dzie m�g� nocowa� tu, a rano 13 b�d� go dowozi� samochodem do aresztu. Kapitan gwarancje daje, a Karol t�umaczy go�ciom, �e najlepsza jest polska bizon vodka, kt�rej produkcja jest �ci�le ograniczona ze wzgl�du na niewielkie ilo�ci naturalnie wyst�puj�cej ekstra specjal trawy. Lucjan opowiada policjantom po angielsku i afrykanersku wice na r�ne tematy, policjanci rechocz�, Karol dolewa... Niefortunny porywacz starych samochod�w wraca podobno policyjnym samochodem na statek. Notable jedz� ��ty ser jak zaj�ce kapust�. Niewa�ny odcisk na Karolowej d�oni, gorzej �e najlepszych gatunk�w sera ju� brak, a nikogo nie ma na okr�cie, kto by wyda� dodatkowy prowiant. W salonie l�duje trzech nowych w mundurach i dw�ch po cywilnemu. Trzeba ich napoi�, nie ma �adnych �art�w. Karol pucuje szklanki i talerzyki jak maszyna. Na szcz�cie innych trzech po�egna�o si� i posz�o. Po czterech godzinach takiej zabawy Karol strzeli� sobie w �azience g��bszego i wr�ci� do roboty. � Co? Czego brakuje? Policja by co� zjad�a? Prosz� bardzo, nie ma problemu � wali grube plastry krakowskiej suchej. Kie�basa spotyka si� z owacjami. Na g��wnej linii frontu nowe zwyci�skie przegrupowania, okazuje si�, �e rozpraw� mo�na przyspieszy�. Policja jednak musi zna� prawdziwe motywy uprowadzenia samochodu. Do tej pory policja zupe�nie nie rozumie, dlaczego man zabra� rolls-royce'a. Karol serwuje nowe p�miski, przelewa na oczach go�ci smirnoff vodk� do butelek po wyborowej, bo go�cie wol� wyborow�. Boczek przybrany pietruszk� znika, wi�c na st� wje�d�aj� kabanosy polane spirytusem i zapalone. Nowe owacje i nowe zwyci�skie przegrupowania na dyplomatycznym froncie. Kapitan patrzy na Karola nieco spode �ba: � Kim ty jeste� stary? � pyta � dziennikarzem, robolem z brygady prze�adunkowej, szefem sali w markowej knajpie? Karol szczerzy z�by: � �ycie, �ycie... stary � klepie po plecach kapitana, b�ogos�awi�c niemal Kar�owskiego i wszelkiej pomy�lno�ci �ycz�c Rozwicie. 14 II Stewardesy uwijaj� si� mi�dzy rz�dami foteli, serwuj� przek�ski, podaj� kaw�. Samolot leci r�wno, jak po nitce. Zawieszone na statecznikach silniki rycz�, ale wewn�trz odrzutowca jest cicho. Obok m�odej kobiety le�y kilka czasopism. Czarnow�osa czarnooka patrzy przez okr�g�e okienko na d�, daleko ziemia przesuwa si� szybko do ty�u, widok jej przes�aniaj� niewielkie chmury. W samolocie s�ycha� przyt�umiony r�noj�zyczny gwar. Stewardesa zapowiada przez g�o�niki godzin� l�dowania. Pasa�erowie s� nieco przem�czeni dalekim przelotem. S�siad pyta po polsku, czy mo�e przejrze� pisma. Pi�kna czarnooka kiwa g�ow�, pokazuj�c rz�dy bia�ych z�b�w, u�miecha si� niby przez grzeczno��, ale na jej u�miech patrzy spora cz�� pasa�er�w. Panowie maj� charakterystyczny wyraz twarzy, jest w nim co� z zachwytu dzieci ogl�daj�cych miniaturow� kolej p�dz�c� przez niby autentyczne wiadukty i mosty. S�siad ostro�nie bierze pismo, te� patrzy na czarnook�. Spogl�da� w jej stron� ju� wcze�niej, ale ona ci�gle czyta�a. Stewardesa cz�stuje pasa�er�w kanapkami, podaje wod� mineraln� w plastykowych kubkach. Do l�dowania pozosta�o jeszcze p�torej godziny. Po drugiej stronie wy�o�onego niebieskim dywanem przej�cia siedzi ma��e�stwo w �rednim wieku, te� Polacy. Ma��onek zerka na dziewczyn�. Jego spojrzenie pe�znie po jej twarzy, biu�cie jakby rozsadzaj�cym cienk� bluzeczk�. �ona te� spogl�da na kobiet�, wida� �e ch�tnie pali�aby na stosie takie ma�py. Ten kt�ry prosi� o pismo pyta, czy pani na d�ugo do Soczi. Gdy dowiaduje si�, �e ona nie jest w zorganizowanej grupie, ofiarowuje pomoc. Rozmowa idzie opornie, pani szuka raczej spokoju ni� znajomo�ci. Nieznajomy wymienia swoje nazwisko, ca�uje podan� mu r�k� � Rozwita? Oryginalne imi�... Pani sama w tak� podr�? � Sama. � A kaskader, kt�ry nie boi si� z pani� rozsta�... na tak d�ugo? � Kaskader jest daleko... w�a�nie trzyma pan pismo z jego reporta�em z Afryki, a c� to za woda pod nami? � Pewnie rozlewisko Dniepru � odpowiada nie wygl�daj�c przez okno amator rozmowy. Samolot leci r�wno jak po nitce, stewardesy zbieraj� tacki po posi�ku, tu i tam podaj� jeszcze napoje. Wreszcie odrzutowiec przepada przedni� cz�ci� ku do�owi. Milkn� rozmowy, ludzie czuj� w uszach bolesn� g�ucho��. Na lotnisku nieznajomy rezygnuje z autokaru, kt�rym mia� odjecha� do pensjonatu. �apie taks�wk�, odwozi Rozwit� do jej hotelu. Potem uwija si� po apartamencie, ustawia walizki. � B�d� chcia�a odpocz�� zupe�nie sama � odprawia go pi�kno��. � Tak, oczywi�cie... ale wieczorem czekam przed hotelem i... nie ma wym�wek. Rozwita u�miecha si� niemal wynio�le. Kiwa g�ow� przyzwalaj�co. Na spotkanie przyni�s� drogie storczyki. Rozb�ys�y pi�kne oczy dziewczyny. Lubi�a otrzymywa� kwiaty. Musieli wr�ci�, aby wstawi� je do wazonu, adorator patrzy� na ni�, kr�ci� si� blisko, rad j� dotkn�� podszed� bli�ej i zosta� odprawiony ch�odnym spojrzeniem. � Przepraszam pani� � powiedzia� zbity z tropu. Ona nabra�a pewno�ci, �e to nie my�liwy, lecz zwierzyna w potrzasku. U�miechn�a si� bardzo �askawie, postawi�a kwiaty na telewizorze, podesz�a do m�czyzny stoj�cego tu� przy szerokim �o�u, otar�a si� o�, u�miechn�a. Podskoczy�, jego zwiotcza�a przed chwil� twarz nabra�a wigoru. � Pajac! � pomy�la�a. W parku mi�dzy roz�o�ystymi palmami usi�owa� kilkakrotnie dotkn�� jej ramienia, biodra, d�oni. Udawa�a, �e tego nie spostrzega. W kawiarni upar� si� na szampana, wybra� drog� butelk�. Pi�a ma�ymi �yczkami, jemu jakby si� spieszy�o. Zapada� mrok. 15 Wyszli na ulic�, palmy pachnia�y soczyst� zieleni�, gdy byli w kawiarni spad� niewielki deszcz. Wzi�� j� pod r�k� nie oponowa�a, przycisn�� mocno jej rami�, te� nie oponowa�a. Znowu zacz�� pada� deszcz. Przycupn�li pod wielkim parasolem po�udniowego drzewa. Palma przecieka�a jednak. Wzi�� j� znowu pod r�k�, poci�gn�� w stron� hotelu, ruszyli biegiem trzymaj�c si� za r�ce. Zdyszani wpadli do holu. W lustrze spostrzeg�a, �e by� mo�e za szybko wypi�a szampana, p�on�a rumie�cem. W pokoju od razu przyst�pi� do ataku. Obj�� j�, przycisn�� i poca�owa� raz, drugi i trzeci. Te� go obj�a, te� ca�owa�a. Nagle wyswobodzi�a si� jednak, odsun�a daleko. � Dobranoc... jest ju� p�no � powiedzia�a nieprzyjaznym chropowatym tonem. � Ale� Rozwito... � Czy pan rozumie, o co prosz�? jest p�no, dobranoc! Wsta�, by� blady. � Ja... ja... naprawd�. � Co? Co pan naprawd�? � parskn�a. � Pani jest przewrotna, ja... Spurpurowia�a, odzyska�a panowanie nad sob�, szampan gdzie� przepad�. � Ja? przewrotna?! � Przepraszam, jeszcze raz przepraszam, jutro przynios� kosz kwiat�w, nie gniewaj si�... � Dobranoc! � niemal warkn�a. Poszed�. Rozebra�a si� powoli, szampan zn�w jakby powr�ci� do �y� i by�o jej dziwnie. Zupe�nie naga stan�a przed lustrem. Dotyka�a swoich piersi, bioder, unios�a ramiona. Chcia�aby prze�y� w�a�nie teraz wstrz�s, chwil� gor�cej mi�o�ci, ale bez goryczy zaraz p�niej, bez przykrego uczucia nazajutrz rano. A przecie� byli tacy m�czy�ni w jej �yciu. Ten kt�ry wyszed� to zupe�nie nic... Po k�pieli wyciera�a si� grubym r�cznikiem. Czu�a sw� nago�� i samotno��. Po�o�y�a si� w wygodnym �o�u, zgasi�a �wiat�o, zapad�a w dr�twot�. Usypia�a, gdy us�ysza�a ciche pukanie do drzwi. Pukanie powt�rzy�o si�. � Kto tam? � zapyta�a po polsku. � Otw�rz Rozwita... tylko na chwil�, to ja, mam kwiaty... Poczu�a nowy przyp�yw z�o�ci. Dlaczego jej przeszkadza, dlaczego j� dra�ni ten idiota. � Prosz� odej��, bo zadzwoni� po s�u�b� � warkn�a. � Ale kwiaty... � Prosz� zabra� kwiaty! � Rozwita.. prosz� � skomla�. � Ostrzegam, zaraz zadzwoni� do recepcji. Poszed�. Wyci�gn�a si�, po�o�y�a r�ce pod g�ow�, patrzy�a na swoje piersi. Pragn�a bardzo, aby kto�... ale kto? Ta scena obudzi�a w niej wspomnienie. Kiedy� zaczepi�a kogo� przed domem. Potem do niego zadzwoni�a. Kaza�a wie�� si� daleko, zawi�z� j� i tam prze�y�a podobn� scen�. Podobn�? Nie, niezupe�nie. W skomleniu tamtego by�o co� innego. Pierwszej nocy pozwoli�a na zbyt wiele, zorientowa�a si� niemal w ostatniej chwili, �e gotowa jest na wszystko, a nie mia�a tego w planie. Tamten te� przychodzi� puka�... Potem poszed� i nie wr�ci�. Kiedy zapuka� i odszed�, czu�a, jak wymyka jej si� z r�k... Mia� by� zwierzyn� w potrzasku, a nie by�. Nie by�, cho� o tym nie wiedzia�. Rano gdy puka�a do jego pokoju, aby j� odwi�z� z powrotem do Gda�ska, czu�a pewn� trem�. W jego postawie nie by�o nic uleg�ego, nic z nocnej przegranej. By� grzeczny i znudzony nieudan� przygod�, a ona nie chcia�a, �eby to przepad�o. Dlaczego tak nagle, tak g�upio sko�czy�a si� ta mi�o��? Mi�o��? On p�niej zg�upia�, zacz�� by� chorobliwie zazdrosny, naiwny. A w�wczas owa eskapada kosztowa�a j� w sumie bardzo du�o ze wzgl�du na zawalenie niezwykle wa�nej sprawy. Jej wsp�praca z �paczk�� ucierpia�a na d�ugo. 16 Teraz wspomina tamt� ci�gle niezwietrza�� histori�, patrzy w sufit, patrzy w okno, gor�co jej i ci�ko. Jest sama ze sob�, swoj� nago�ci�. My�li o tym, �e on te� na pewno nie zapomnia�. Przez ni� uciek� na koniec �wiata. Jego zazdro�� bawi�a i oburza�a j�. Pokaza�a mu drzwi i poszed�. Skomlenie tamtego by�o inne ni� tego bubka przed chwil�. Nawet gdy znosi� drogie prezenty, gdy prosi�, �eby jeszcze raz... �eby m�g� pozosta� z ni� godzin�, cho� by�o ju� rano, nawet wtedy wyczuwa�a niemal pogard�, jak� j� darzy� w og�le. Potrzebowa� jej i pogardza� ni�... wiedzia�a dlaczego. Silny by�, ale tamto by�o silniejsze od niego, te� wiedzia�a o tym. A ona? Od dziecka najwa�niejsze by�y tylko jej potrzeby, zachcianki, kaprysy. Dok�d si�ga pami�ci�, Rozwicie niczego nie odmawiano. Ojciec, urz�dnik Rady Narodowej w powiatowym miasteczku, o�eni� si� ze sprz�taczk� w tym urz�dzie. By�y to czasy wsp�czesne i sprz�taczka matka mia�a pe�niejsze wykszta�cenie od urz�dnika ojca. W domu si� nie przelewa�o. Ojciec pracowa� w urz�dzie, a matka potem w fabryce przy izolowaniu kabli, bo c�rka mia�a wymagania. Mieszkali w kamienicy na tej samej klatce co pan doktor, pan sklepikarzajent i in�ynier geodezji, kt�ry do tego projektowa� chlewiki i kom�rki w ca�ym miasteczku. Rozwitka nie mog�a by� ostatnia. Gdy panny in�ynier�wny czy sklepikarz�wny dosta�y kozaczki z importu, ona te� musia�a dosta�. Dla rodzic�w tamtych dziewczyn nie by� to wielki wydatek. Ale to nie in�ynier�wny i doktor�wny kwit�y na podw�rku, bo gdzie im by�o do jej urody. Odkry�a to wcze�nie. Dziewczyny nie lubi�y jej, za to rz�dzi�a ch�opakami z trzech s�siednich podw�rek. Pokaza�y si� ortalionowe p�aszcze, wi�c Rozwita paradowa�a w Made in Italy ortalioniku, by�y modne sztuczne futra, wi�c Rozwita mia�a bia�e i br�zowe. Na obiad matka kupowa�a jednego kotleta albo �wier� kurczaka, tylko dla Rozwitki. Rozwitka jad�a, bo by�a �adna, a tatu� i mamusia chcieli, �eby taka zosta�a. Od czasu do czasu robi�a awantur�, �e co� jest niedobre albo �e co� by chcia�a mie�, a nie ma. Ojciec lub matka na zmian� brali w�wczas w pracy po�yczk�. Telewizor te� kupili tylko dla Rozwitki. W szkolnym teatrzyku gra�a role wy��cznie kr�lowych z bajki i zawsze zostawa�a kr�low� bal�w. Do tego by�a grzeczna i uczy�a si� nienajgorzej. Gdy co� jej myli�o si� przy odpowiedzi, do pa� nauczycielek u�miecha�a si� bardzo smutno, do pan�w nauczycieli dodatkowo kierowa�a g��bokie spojrzenie. Gdy mia�a lat pi�tna�cie, spotka�a j� przygoda. Rodzice Janki z drugiego pi�tra pojechali na wesele kuzynki i chata by�a wolna. Dziewczyny urz�dzi�y zabaw� z winem, zaprosi�y ch�opak�w. Naprzeciw mieszka� Stefan, kt�ry przyjecha� z wojska na urlop. Ch�opaki w wieku szkolnym nie byli ju� dla Rozwitki towarzystwem. Kiedy popili si� winem i rzygali w ubikacji, Stefan wyci�gn�� j� do piwnicy. Nie podoba�o jej si� tam, ale od razu polubi�a jego poca�unki, poczeka�a wi�c a� przyniesie jakie� koce i palta. Kiedy �ci�ga� z niej sp�dnic�, pomaga�a mu. By�a naga i nie wstydzi�a si�. Robi�a to, co chcia�, bola�o j� nawet bardzo, ale potem opowiada�a kole�ankom, �e mimo tego b�lu by�o jej zupe�nie fajnie. Kiedy wr�ci�a na zabaw�, popici ch�opcy spali na pod�odze, a dziewczyny ta�czy�y same. Ze Stefanem w tej piwnicy by�a jeszcze par� razy i za ka�dym razem by�o lepiej. Ch�opcu sko�czy�a si� przepustka i wr�ci� do wojska. Wychodzi�a wtedy na ulic� i patrzy�a na m�czyzn, my�la�a kt�ry by�by do tego dobry. To by�a jej taka ulubiona zabawa. �o�nierz pojecha�, wi�c go nie by�o, nie podoba� jej si� zreszt� nigdy. Po pewnym czasie zaniepokoi� j� brak okresu. Powiedzia�a o tym matce i za��da�a pomocy, bo jej by�o wolno wszystko. Mama wzi�a Rozwitk� za r�k� i �eby nie by�o wstydu w miasteczku, zawioz�a na badanie do Gda�ska. Kilka dni p�niej Rozwita pojecha�a na skrobank� prywatnie i ze znieczuleniem, �eby nie bola�o. Mama prosi�a, �eby tego wi�cej nie robi�a, bo nie tylko ci��y, ale i paskudnej choroby mo�e si� nabawi�. W drodze powrotnej kupi�a jej p� tuzina ksi��ek o �wiadomym macierzy�stwie. Ona ksi��ki przeczyta�a i przyjecha�a za miesi�c do tego samego lekarza po kapturek, o kt�rym powiedzia� jej po zabiegu. Lekarz zaproponowa� wsp�lny wyjazd do jego daczy za 17 miasto, a �e jej si� troch� podoba�, wi�c pojecha�a. Tej nocy dosz�a do pewno�ci, �e bardzo lubi si� kocha� i najlepiej z takimi jak lekarz, bo oni to dobrze potrafi�. Nad ranem dosta�a z�oty pier�cionek z male�kim rubinem. Ma go do dzi�, le�y na dnie w skrzyneczce ze spor� ilo�

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!