8657

Szczegóły
Tytuł 8657
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

8657 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 8657 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 8657 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

8657 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Stanis�aw Lem Opowiadania wybrane PRZYJACIEL Dobrze pami�tam okoliczno�ci, w kt�rych pozna�em pana Hardena. By�o to w dwa tygodnie po tym, jak zosta�em asystentem instruktora w naszym Klubie. Uwa�a�em to za wielkie wyr�nienie, bo by�em najm�odszym cz�onkiem Klubu, a instruktor, pan Egger, od razu, w pierwszym dniu, kiedy przyszed�em na dy�ur do Klubu, o�wiadczy� mi, �e jestem dostatecznie inteligentny i na tyle si� znam na ca�ym kramie (tak si� wyrazi�), �e mog� dy�urowa� sam. Rzeczywi�cie zaraz sobie poszed�. Mia�em dy�urowa� co drugi dzie� od czwartej do sz�stej, udziela� technicznych informacji cz�onkom Klubu i wydawa� karty QDR za okazaniem legitymacji z op�aconymi sk�adkami. Jak powiedzia�em, by�em z tego stanowiska bardzo zadowolony, ale wkr�tce za�wita�o mi, �e do wykonywania moich obowi�zk�w nie trzeba si� wcale zna� na radiotechnice, bo o �adne informacje nikt nie prosi�. Wystarczy�by wi�c zwyczajny urz�dnik, ale takiemu Klub musia�by p�aci�, a ja dy�urowa�em honorowo i nie mia�em z tego �adnej korzy�ci, nawet przeciwnie � je�li wzi�� pod uwag� wieczne zrz�dzenie matki, kt�ra wola�a, �ebym siedzia� kamieniem w domu, kiedy mia�a ochot� i�� do kina i zostawi� malc�w na mojej g�owie. Z dwojga z�ego wola�em ju� dy�ury. Lokal nasz by� z pozoru do�� przyzwoity. �ciany od g�ry do do�u zawieszone by�y kartami ��czno�ci z ca�ego �wiata i kolorowymi afiszami, tak �e si� nie widzia�o zaciek�w, a pod oknem sta�o w dwu oszklonych gablotkach troch� starej aparatury kr�tkofalowej. By�a tam jeszcze z ty�u pracownia, przerobiona z �azienki, bez okna. Nawet dwu ludzi naraz nie mog�o w niej pracowa�, boby sobie oczy pilnikami powybijali. Pan Egger mia� do mnie wielkie zaufanie, jak m�wi�, ale nie a� tak wielkie, �eby zostawi� mnie sam na sam z zawarto�ci� szuflady w biurku, wyj�� wi�c wszystko, co w niej by�o, i zabra� do siebie, nawet papieru do pisania mi nie zostawi� i musia�em wydziera� kartki z w�asnych zeszyt�w. Piecz�tk� mia�em do dyspozycji, cho� s�ysza�em, jak pan Egger powiedzia� do prezesa, �e w�a�ciwie nale�a�oby j� umocowa� na �a�cuszku w szufladzie. Chcia�em wykorzysta� czas na budow� nowego aparatu, ale pan Egger zabroni� mi wychodzi� w czasie dy�uru do pracowni, �e niby przez otwarte drzwi m�g�by si� kto� w�lizn�� do �rodka i co� �ci�gn��. Nie mia�o to r�ki ani nogi, bo te aparaty w gablotkach przedstawia�y ca�kowite rupiecie, nie powiedzia�em mu tego jednak, bo nie uznawa� w og�le mego g�osu. Widz� teraz, �e zanadto si� z nim liczy�em. Wykorzystywa� mnie bez skrupu��w, ale wtedy jeszcze si� w tym nie orientowa�em. Nie pami�tam, czy to by�a �roda, czy pi�tek, kiedy pierwszy raz zjawi� si� pan Harden, ale ostatecznie to wszystko jedno. Czyta�em w�a�nie bardzo dobr� ksi��k� i by�em w�ciek�y, bo okaza�o si�, �e brakuje w niej mn�stwa kartek. Wci�� musia�em si� czego� domy�la� i ba�em si�, �e najwa�niejszego w zako�czeniu nie b�dzie, a wtedy ca�e czytanie na nic, bo wszystkiego przecie� si� nie domy�le. Wtem us�ysza�em, �e kto� puka. By�o to dosy� dziwne, jako �e drzwi sta�y zawsze otwarte na o�cie�. Ten Klub � to by�o dawniej mieszkanie. Jeden z klubowc�w m�wi� mi, �e to by�o zbyt pod�e mieszkanie, aby ktokolwiek chcia� si� w nim gnie��. Zawo�a�em �prosz� i wszed� obcy, kt�rego jeszcze nie widzia�em. Wszystkich klubowc�w zna�em, je�eli nie z nazwiska, to przynajmniej z twarzy. Stan�� przy drzwiach i popatrzy� na mnie, a ja zza biurka na niego, i take�my na siebie jaki� czas patrzyli. Spyta�em, czego sobie �yczy, i przysz�o mi do g�owy, �e je�liby chcia� wst�pi� do Klubu, to nie mam nawet formularzy wpisowych, bo wszystkie zabra� pan Egger. ��To jest Klub Kr�tkofalowc�w? � spyta�, chocia� by�o to jak w� wypisane na drzwiach i na bramie. ��Tak � powiedzia�em. � Czego pan sobie �yczy? � zapyta�em, ale on jakby tego nie s�ysza�. ��A� przepraszam � pan tutaj pracuje? � spyta�. Zrobi� dwa kroki w moj� stron�, tak jako�, jakby st�pa� po szkle, i uk�oni� si�. ��Mam dy�ur � odpar�em. ��Dy�ur? � powt�rzy�, jakby si� g��boko nad tym zastanawia�. U�miechn�� si�, potar� podbr�dek rondem kapelusza, kt�ry trzyma� w r�ku (nie pami�tam ju�, kiedy widzia�em tak zniszczony kapelusz), i, wci�� jakby stoj�c troszeczk� na palcach, zacz�� jednym tchem, jakby si� ba�, �e mu przerw�: ��Aha, wi�c to pan pe�ni tutaj dy�ury, rozumiem, to taka godno�� i odpowiedzialno��, w m�odym wieku rzadko kto dzi� to osi�gnie, i pan zarz�dza tu tym wszystkim, no no � przy tym zrobi� r�k� z kapeluszem okr�g�y gest, obejmuj�cy ca�y pok�j, jakby mie�ci�y si� w nim B�g wie jakie skarby. ��Nie jestem zn�w taki bardzo m�ody � powiedzia�em, bo ju� mnie ten facet zaczyna� troch� dra�ni� � i czy mo�na wiedzie�, czego pan sobie �yczy? Czy pan jest cz�onkiem naszego Klubu? Zapyta�em tak umy�lnie, cho� wiedzia�em, �e nie jest � i rzeczywi�cie speszy� si�, potar� znowu brod� kapeluszem, a potem schowa� go naraz za siebie i �miesznym, drepcz�cym krokiem podszed� do biurka. Mia�em otwart� w dole szuflad�, do kt�rej w�o�y�em przedtem ksi��k�, gdy us�ysza�em pukanie, a widz�c teraz, �e si� tego natr�ta �atwo nie pozb�d�, wsun��em szuflad� kolanem, wyj��em piecz�tk� z kieszeni i zabra�em si� do uk�adania nakrojonych, czystych kartek, �eby widzia�, �e mam swoj� robot�. ��O! Nie chcia�em pana urazi�! Nie chcia�em urazi�! � wykrzykn�� i zaraz �ciszy� g�os, ogl�daj�c si� niespokojnie na drzwi. ��Wi�c mo�e zechce pan powiedzie�, czego sobie �yczy? � powiedzia�em sucho, bo mia�em tego do��. Opar� r�k� na biurku, w drugiej trzymaj�c za plecami kapelusz, i nachyli� si� ku mnie. Teraz dopiero zorientowa�em si�, �e musi by� porz�dnie stary, chyba po czterdziestce. Tego si� z daleka nie widzia�o, mia� tak� szczup��, nijak� twarz � jak czasem blondyni, u kt�rych nie zna� siwizny. ��Niestety, nie jestem cz�onkiem Klubu � powiedzia�. � Ja� wie pan � naprawd� mam ogromny szacunek dla pa�skiego zaj�cia, tak�e i innych pan�w, wszystkich pan�w tutaj, ale, niestety, brak mi kwalifikacji! My�la�em zawsze, �eby zapozna� si�, ale mi si�, niestety, nie uda�o. Moje �ycie � tak jako� posz�o� Zaj�kn�� si� i urwa�. Wygl�da�, jakby by� bliski p�aczu, a� mi si� g�upio zrobi�o. Nic nie m�wi�em, tylko zacz��em piecz�towa� puste kartki, nie patrz�c na niego, cho� czu�em, �e coraz bardziej si� nade mn� nachyla i �e najwyra�niej ma ochot� przej�� na moj� stron� biurka. Ale udawa�em, �e nic o tym nie wiem, a on zacz�� szepta� bardzo g�o�no, z czego nie zdawa� sobie chyba sprawy: ��Ja wiem, �e przeszkadzam panu, i zaraz odejd� Mam pewn�� pewn� pro�b�� Licz� na pana� zaledwie �miem liczy� na wyrozumia�o�� Kto oddaje si� takiej wa�nej pracy, takiemu po�ytkowi bezinteresownie, dla og�lnego dobra, zrozumie mnie � mo�e� Nie jestem� �miem si� spodziewa� By�em od tego szeptania ca�kiem ju� g�upi i wci�� tylko piecz�towa�em kartki, a przy tym widzia�em ze strachem, �e wnet mi si� sko�cz� i nie b�d� m�g� wlepia� oczu w puste biurko, a nie chcia�em patrze� na niego, bo si� wprost ca�y rozp�ywa�. ��Chcia�bym� chcia�bym � powt�rzy� ze trzy razy � prosi� pana nie o� to znaczy � o przys�ug�, o pomoc. O wypo�yczenie mi stosunkowo drobnej rzeczy � ale musz� si� wpierw przedstawi�: nazywam si� Harden� Pan mnie nie zna, no, Bo�e, sk�d by pan m�g� mnie zna� ��A pan mnie zna? � spyta�em, nie podnosz�c g�owy i chuchaj�c na poduszeczk� piecz�tki. Harden tak si� zl�k�, �e przez d�u�sz� chwil� nie by� w stanie odpowiedzie�. ��Przez przypadek� � b�kn�� wreszcie. � Przez przypadek widywa�em, maj�c� maj�c interesy tu, na tej ulicy, w pobli�u, obok, to znaczy � niedaleko tego domu� Ale to nic nie znaczy � m�wi� gor�co, jakby nies�ychanie wprost zale�a�o mu na tym, �eby mnie przekona�, �e m�wi prawd�. A� mi w g�owie od tego wszystkiego szumia�o, a on ci�gn��: ��Pro�ba moja, z pozoru b�aha, ale� Chcia�em pana prosi�, naturalnie z wszelkimi zapewnieniami, o po�yczenie mi drobnej rzeczy. To pana nie utrudzi. Chodzi � chodzi o drut. Z wtyczkami. ��Co pan m�wi? � spyta�em. ��Drut z wtyczkami! � zawo�a� prawie z uniesieniem. � Niedu�o, kilka� na�cie metr�w i wtyczki� osiem� nie � dwana�cie � ile wolno. Oddam na pewno. Ja, wie pan, mieszkam na tej samej ulicy, pod �smym� �A sk�d pan wie, gdzie ja mieszkam?� � chcia�em spyta�, ale ugryz�em si� w ostatniej chwili w j�zyk i powiedzia�em tylko mo�liwie oboj�tnym tonem: ��Tutaj nie ma wypo�yczalni drutu, prosz� pana. Zreszt�, czy to taka wielka rzecz? Przecie� pan to dostanie w ka�dym sklepie elektrotechnicznym. ��Ja wiem! wiem! � zawo�a�. � Ale niech�e mnie pan zrozumie! Tak przyj�� jak ja� tu� jest to prawdziwym ci�arem, ale nie mam drogi. Ten drut jest mi nies�ychanie potrzebny, a w�a�ciwie nie jest on dla mnie, nie. Jest� jest przeznaczony dla kogo�. Ten� ta� osoba� nie ma� �rodk�w. To m�j� przyjaciel. On� nic nie ma� � powiedzia�, znowu z takim wyrazem twarzy, jakby si� mia� rozp�aka�. � Ja, niestety, teraz� takie wtyczki sprzedaj� tylko w tuzinach, wie pan. Prosz�, mo�e pan w swojej wspania�omy�lno�ci� Zwracam si� do pana, bo nie mam, bo nikogo nie znam� Urwa� i przez jaki� czas nic nie m�wi�, tylko dysza�, jakby okropnie wzruszony. Od tego wszystkiego ju� si� spoci�em i chcia�em tylko jednego: pozby� si� go � na razie. Mog�em mu tego drutu zwyczajnie nie da� i wtedy by si� wszystko sko�czy�o. Ale by�em zaintrygowany Zreszt�, mo�e by�, �e i pom�c mu troch� chcia�em, bo mi si� go �al robi�o. Nie wiedzia�em jeszcze dobrze, co o tym my�le�, ale mia�em w pracowni w�asn� star� zwojnic�, z kt�r� mog�em zrobi�, co mi si� podoba�o. Banan�w wprawdzie nie mia�em, ale ca�a kupa le�a�a na stoliku. Nikt si� z nich nie rozlicza�. Nie by�y, co prawda, przeznaczone dla obcych, pomy�la�em jednak, �e ostatecznie raz mog� zrobi� wyj�tek. ��Niech pan zaczeka � powiedzia�em. Poszed�em do pracowni, przynios�em stamt�d drut, c��ki i banany. ��Czy taki drut b�dzie dobry? � spyta�em. � Innego nie mog� panu da�. ��Doprawdy � ja, ja my�l�, �e b�dzie w sam raz� ��Ile panu trzeba? Dwana�cie? Mo�e dwadzie�cia metr�w? ��Tak! Dwadzie�cia! Je�eli pan �askaw� Odmierzy�em na oko ze dwadzie�cia metr�w, odliczy�em wtyczki i po�o�y�em na biurku. Schowa� wszystko do kieszeni, a mnie naraz przysz�o do g�owy, �e pan Egger, gdyby dowiedzia� si� o tych bananach, narobi�by szumu w ca�ym Klubie. Mnie by naturalnie nic nie powiedzia�, przejrza�em go, to intrygant i faryzeusz, w gruncie rzeczy podszyty tch�rzem. Pan Harden cofn�� si� od biurka i powiedzia�: ��M�ody panie� przepraszam� panie� zrobi� pan prawdziwie dobry uczynek. Ja wiem, �e moja nietaktowno�� � i spos�b, w jaki ja tu do pana� to mog�o wywo�a� niew�a�ciwe wra�enie, ale zapewniam pana, zapewniam, to by�o bardzo potrzebne! Chodzi o spraw� pomi�dzy uczciwymi, dobrymi lud�mi. Nie umiem nawet wyjawi�, jak ci�ko mi by�o przyj��, ale mia�em nadziej� � i nie omyli�em si�. To pocieszaj�ce! To bardzo pocieszaj�ce! ��Czy mam to traktowa� jako po�yczk�? � spyta�em. Chodzi�o mi g��wnie o termin zwrotu, w razie gdyby mia� by� odleg�y, postanowi�em przynie�� odpowiedni� ilo�� w�asnych wtyczek. ��Naturalnie, to tylko po�yczka � odpar�, prostuj�c si� z jak�� staro�wieck� godno�ci�. Przy�o�y� kapelusz do serca. � Ja, to znaczy � mniejsza o mnie� M�j przyjaciel na pewno b�dzie panu wdzi�czny. Pan� pan nawet nie wyobra�a sobie, co to znaczy � jego wdzi�czno�� Nawet przypuszczam, �e� Uk�oni� mi si�. ��W kr�tkim czasie zwr�c� wszystko � z podzi�kowaniem. Kiedy � w tej chwili nie potrafi� panu, niestety, powiedzie�. Dam zna�, za pana pozwoleniem. Pan � przepraszam � bywa tu co drugi dzie�? ��Tak � powiedzia�em. � W poniedzia�ki, �rody i pi�tki. ��A czy kiedy� � kiedy� b�d� m�g�� � zacz�� bardzo cicho pan Harden. Spojrza�em na niego bystro i to go, wida�, sp�oszy�o, bo nie powiedzia� ju� nic, tylko uk�oni� mi si�, raz r z go�� g�ow�, drugi raz w kapeluszu, i wyszed�. Zosta�em sam i mia�em jeszcze prawie godzin� czasu, ale spr�bowa�em tylko czyta� i zaraz od�o�y�em ksi��k�, bo nie mog�em zrozumie� ani jednego zdania. Kompletnie mnie sko�owa�a ta wizyta i ten cz�owiek. Wygl�da� na porz�dnie zabiedzonego, wierzchy but�w, cho� l�ni�ce czysto�ci�, tak mia� sp�kane, a� �al by�o patrze�. Kieszenie marynarki obwisa�y mu, jakby stale nosi� w nich jakie� ci�kie przedmioty. Mog� co� o tym powiedzie�. Dwie rzeczy zastanowi�y mnie najbardziej � i obie odnosi�y si� do mnie. Pan Harden najpierw powiedzia�, �e zna mnie z widzenia, bo za�atwia� co� w pobli�u Klubu � co si�, ostatecznie, mog�o przypadkowo zdarzy�, chocia� dziwne wyda�o mi si� zal�knienie, z jakim mi to t�umaczy�. Po wt�re: mieszka� na tej samej ulicy, co ja. Tu ju� przypadk�w by�o zbyt wiele. R�wnocze�nie widzia�em jak na d�oni, �e to nie jest cz�owiek zdolny z natury do jakiej� podw�jnej gry, do skomplikowanych k�amstw. Rozmy�la�em tak i, ciekawa rzecz, dopiero na samym ko�cu zastanowi�em si� nad tym, do czego w�a�ciwie potrzebny mu by� ten drut. Nawet si� troch� zdziwi�em, �e tak p�no na to wpad�em. Pan Harden zupe�nie, ale to zupe�nie nie wygl�da� na cz�owieka, kt�ry robi wynalazki czy cho�by tylko majstruje dla przyjemno�ci. Powiedzia� zreszt�, �e ten drut nie jest dla niego, ale dla przyjaciela. Wszystko to razem nie sk�ada�o mi si� zupe�nie. Na drugi dzie� po szkole poszed�em obejrze� sobie dom pod �smym. Nazwisko jego rzeczywi�cie figurowa�o na li�cie lokator�w. Wda�em si� w rozmow� z dozorc�, uwa�aj�c, �eby nie wzbudzi� w nim podejrzenia, i wymy�li�em ca�� histori�, �e mam niby dawa� korepetycje siostrze�cowi pana Hardena, wi�c interesuj� si� tym, czy jest wyp�acalny. Pan Harden � jak opowiedzia� mi dozorca � pracowa� w �r�dmie�ciu, w jakiej� wielkiej firmie, do pracy je�dzi� o si�dmej, a wraca� o trzeciej. Ostatnimi czasy o tyle si� to zmieni�o, �e zacz�� wraca� coraz p�niej, a zdarza�o si�, �e w og�le nie przychodzi� na noc. Dozorca go o to nawet mimochodem spyta�, a pan Harden powiedzia� mu, �e bierze nadliczbowe godziny i nocn� prac�, bo potrzebuje pieni�dzy na �wi�ta. Jednak�e nie da�o si� zauwa�y� � to s� wnioski dozorcy � �eby mu ta wyt�ona praca wiele przynios�a, bo jak by� biedny niczym mysz ko�cielna, takim pozosta�, ostatnio za� zalega� z czynszem i �wi�t w og�le nie urz�dza�, do kina nie poszed�; dozorca nie wiedzia�, niestety, jak si� nazywa ta firma, w kt�rej pan Harden pracuje, a zbyt d�ugo te� wola�em go nie wypytywa�, tak �e w�a�ciwie ten wywiad przyni�s� mi niezbyt obfite plony. Musz� przyzna�, �e z niecierpliwo�ci� oczekiwa�em poniedzia�ku, bo co� mi m�wi�o, �e jest to pocz�tek jakiej� osobliwej sprawy, cho� nie mog�em sobie przedstawi�, o co mog�oby w niej chodzi�. Pr�bowa�em wyobrazi� sobie rozmaite mo�liwo�ci, na przyk�ad, �e pan Harden robi wynalazki albo �e uprawia szpiegostwo, ale to absolutnie nie pasowa�o do jego osoby. Jestem przekonany, �e nie odr�ni�by diody od pentody, by� te� ostatnim cz�owiekiem na �wiecie, kt�ry nadawa�by si� do jakiej� misji obcego wywiadu. W poniedzia�ek przyszed�em na dy�ur nie wcze�niej i wyczeka�em si� dwie godziny w r. sn�cym zniecierpliwieniu. Harden przyszed�! kiedy zabiera�em si� ju� do wyj�cia. Wszed� jako� uroczy�cie, uk�oni� mi si� od progu i poda� mi r�k�, a potem ma�� paczk�, porz�dnie zawini�t� w bia�y papier. ��Dzie� dobry, m�ody panie. Ciesz� si�, �e pana zasta�em � powiedzia�. � Chcia�em podzi�kowa� panu za pa�sk� dobro�. Wybawi� mnie pan z nader k�opotliwego po�o�enia. � M�wi� to wszystko sztywno i tak, jakby to sobie przedtem u�o�y�. � Tu jest wszystko, co pan by� �askaw mi po�yczy� � wskaza� na paczk�, kt�r� po�o�y�em na biurku. Obaj stali�my. Pan Harden uk�oni� mi si� jeszcze raz i zrobi� taki ruch, jakby chcia� odej�� � ale zosta�. ��Nie ma o czym m�wi�, to by�a drobnostka � powiedzia�em, aby u�atwi� mu odezwanie si�. My�la�em, �e zacznie gor�co oponowa�, ale nic nie powiedzia�, patrzy� tylko na mnie pos�pnie i par� razy potar� rondem kapelusza podbr�dek. Zauwa�y�em, �e kapelusz by� usilnie czyszczony, co prawda nie da�o to wi�kszych rezultat�w. ��Jak pan wie, nie jestem cz�onkiem Klubu� � powiedzia�. Naraz przyst�pi� do biurka, po�o�y� na nim kapelusz i, zni�aj�c g�os, odezwa� si�: ��Nie mam �mia�o�ci zn�w pana trudzi�. I tak tyle pan dla mnie zrobi�. Jednak�e, gdyby pan zechcia� po�wi�ci� mi pi�� minut � nie wi�cej, doprawdy� Nie chodzi o nic materialnego, nigdy w �wiecie! Tylko, wie pan � brak mi odpowiedniego wykszta�cenia i nie potrafi� sobie da� z tym rady. Nie mog�em si� zorientowa�, do czego zmierza, ale by�em porz�dnie zaciekawiony, wi�c powiedzia�em, �eby go zach�ci�: ��Ale� oczywi�cie, je�eli b�d� m�g�, ch�tnie panu pomog�. Poniewa� milcza�, nic nie odpowiadaj�c i nie ruszaj�c si� z miejsca, doda�em na o�lep: ��Czy chodzi o jaki� aparat? ��Co?! Co pan m�wi?! Sk�d, sk�d pan� � wyrzuci�, przestraszony, jakbym powiedzia� co� nies�ychanego. Robi� takie wra�enie, jakby chcia� po prostu czmychn��. ��Ale� to proste � odpar�em mo�liwie spokojnie, staraj�c si� u�miechn�� � po�ycza� pan ode mnie przew�d elektryczny i wtyczki, a zatem� ��O, pan jest nies�ychanie bystry, nad wyraz bystry � powiedzia�, ale nie by�o w tym uznania, raczej l�k. � Nie, bynajmniej, to znaczy � pan jest cz�owiekiem honorowym, nieprawda�? Czy m�g�bym, o�mielaj�c si�, prosi� pana, to znaczy, jednym s�owem, czy mo�e da� mi pan s�owo, �e nikomu� �e pan zachowa wszystko, o czym m�wimy, dla siebie? ��Tak � odpar�em zdecydowanym tonem i �eby go upewni�, doda�em: ��Nigdy nie �ami� danego s�owa. ��Tak sobie my�la�em. Tak! By�em o tym prze�wiadczony! � powiedzia�, jednak�e min� dalej mia� zas�pion� i nie patrza� mi w oczy. Jeszcze raz potar� podbr�dek i powiedzia� szeptem: ��S�� wie pan� jakie� zak��cenia. Nie wiem, sk�d. Nie potrafi� tego zrozumie�. Raz jest prawie dobrze, a potem nic nie rozumiem. ��Zak��cenia � powt�rzy�em, bo zamilk� � pan ma na my�li zak��cenia odbioru? Chcia�em doda� jeszcze �to pan ma kr�tkofal�wk� � ale powiedzia�em tylko �to pan�� � tak si� wzdrygn��. ��Nie, nie �� wyszepta�. � Nie chodzi o odbi�r. Wydaje si�, �e z nim jest co� �le. Czy ja wiem zreszt�! Mo�e po prostu nie chce ze mn� m�wi�. ��Kto? � spyta�em znowu, bo przesta�em go pojmowa�, wtedy on obejrza� si� za siebie, a potem, zni�ywszy g�os jeszcze bardziej, powiedzia�: ��Prosz� pana, przynios�em to ze sob�. Schemat, to znaczy cz�� schematu. Ja, wie pan, nie mam prawa, to znaczy � nie ca�kiem mam prawo pokaza� to komukolwiek, ale ostatnim razem otrzyma�em zgod�. To nie jest moja sprawa. Pan rozumie? M�j przyjaciel �o niego w�a�nie chodzi. To jest ten rysunek. Niech si� pan nie gniewa, �e to jest tak niedobrze narysowane, pr�bowa�em studiowa� rozmaite specjalne ksi��ki, ale to nic nie pomog�o. Chodzi o to, �e trzeba to zrobi� � sporz�dzi�, dok�adnie, tak jak jest narysowane. Ja bym si� ju� postara� o wszystkie potrzebne rzeczy. Wszystko ju� mam, dosta�em. Ale � ja tego nie zrobi�! Tymi r�kami � wyci�gn�� chude, ��tawe d�onie, kt�re dr�a�y tu� przed moj� twarz� � pan sam przecie� widzi! Nigdy w �yciu nie mia�em z tym nic wsp�lnego, nie umia�bym nawet narz�dzia utrzyma�, taki ze mnie niezgu�a, a tu tak jest potrzebna umiej�tno��! Chodzi przecie� o �ycie� ��Mo�e mi pan poka�e ten rysunek � powiedzia�em powoli, staraj�c si� nie zwraca� uwagi na jego s�owa, bo ju� zanadto zalatywa�y mi jakim� pomieszaniem. ��Ach, przepraszam� � wyb�ka�. Rozpostar� na biurku kawa� sztywnego papieru rysunkowego, nakry� go obu r�kami i spyta� cicho: ��Czy mo�na zamkn�� drzwi? ��Owszem, mo�na � powiedzia�em � bo ju� jest po godzinach dy�uru. Mo�emy si� nawet na klucz zamkn�� � doda�em, wyszed�em na korytarz i umy�lnie g�o�no przekr�ci�em dwa razy klucz w zamku, �eby to s�ysza�. Chcia�em, by nabra� do mnie zaufania. Wr�ciwszy do pokoju, siad�em za biurkiem i wzi��em do r�ki ten jego rysunek. Nie by� to bynajmniej schemat. Nie by�o to podobne do niczego � opr�cz dziecinnych gryzmo��w. By�y tam po prostu kwadraty, oznaczone literkami i cyframi, po��czone ze sob�, ni to jaka� telefoniczna rozdzielnica, ni to tablica rozdzielcza, narysowana tak, �e w�osy stawa�y na g�owie � bez u�ycia symboli, kondensatory i cewki by�y naszkicowone �z natury�, jakby to zrobi�o pi�cioletnie dziecko. Sensu nie mo�na si� by�o w ca�o�ci doszuka� za grosz, bo nie wiadomo by�o, co oznaczaj� te kwadraty z cyframi, a� naraz zauwa�y�em znajome literki i liczby: oznaczenia rozmaitych lamp katodowych. Wszystkiego razem � osiem. Ale to nie by� aparat radiowy. Poni�ej kwadrat�w widnia�y prostok�ciki z cyframi, kt�re nic mi ju� nie m�wi�y; widnia�y w�r�d nich tak�e greckie litery � wszystko razem niczym jaki� szyfr albo po prostu rysunek ob��ka�ca. Ogl�da�em ca�y ten bohomaz do�� d�ugo, s�ysz�c, jak Harden dyszy mi g�o�no nad g�ow�. Chocia� nie mog�em z�apa� nawet w przybli�eniu idei ca�ej tej aparatury, dalej studiowa�em rysunek, bo czu�em, �e nie b�dzie �atwo wyci�gn�� z niego wiele wi�cej, musia�em si� wi�c oprze� na tym materiale, jaki mia�em przed sob�. Nie by�o wykluczone, �e je�eli go nacisn�, by pokaza� mi i wyt�umaczy� cokolwiek, przel�knie si� i tyle b�d� go widzia�. I tak okaza� mi sporo zaufania. Tak wi�c postanowi�em zacz�� od rysunku. Jedyn� cz�ci� zrozumia�� by�o co� w rodzaju fragmentu wzmacniacza kaskadowego, ale to by� raczej m�j domys�, gdy�, jak powiadam, ca�o�� przedstawia�a co� zupe�nie nieznanego i zagmatwanego � widnia�o tam doprowadzenie pr�du o napi�ciu 500 wolt�w � po prostu sen elektrotechnika, kt�ry ma koszmary! Mi�dzy poszczeg�lnymi cz�ciami by�y wyrysowane rozmaite elementy, maj�ce zapewne stanowi� wskaz�wk� dla tego, kto by to urz�dzenie mia� budowa�, wi�c, na przyk�ad, uwagi o materiale, z jakiego trzeba wykona� p�yt� rozdzielnicy, a kiedy si� dobrze temu labiryntowi przyjrza�em, odkry�em naraz co� dziwnego: skosem stoj�ce na kilku n�kach, obrze�one jakby firaneczk� prostok�ciki, niczym ko�yski jakie�. Spyta�em Hardena, co to jest. ��To? To s�, to maj� by� ekrany � odpar� pokazuj�c mi palcem inny, taki sam prostok�cik, w kt�ry rzeczywi�cie wpisane by�o ma�ymi literkami s�owo �ekran�. To mnie wprost zaszokowa�o. Harden najwyra�niej nie zdawa� sobie w og�le sprawy z tego, �e s�owo �ekran� znaczy w elektrotechnice co� ca�kiem innego ani�eli w �yciu potocznym, i tam, gdzie w schemacie sz�o o ekranowanie poszczeg�lnych fragment�w aparatury, to znaczy oddzielenie od siebie p�l elektromagnetycznych os�onami, czyli ekranami z metalu, wyrysowa� ze �wi�t� naiwno�ci� ekraniki, jakie si� widzi w kinie! A przy tym w dolnym rogu schematu widnia� filtr wysokiej cz�stotliwo�ci, pod��czony w ca�kiem nowy, nie znany mi spos�b, nadzwyczaj dowcipnie � by� to po prostu wynalazek pierwszej wody! ��Prosz� pana � powiedzia�em � to pan sam rysowa�? ��Tak, ja. A co? ��Tu jest filtr � zacz��em, wskazuj�c o��wkiem, ale on przerwa� mi: ��Prosz� pana, ja si� na tym nie znam. Zrobi�em to wed�ug wskaz�wek. M�j przyjaciel� a wi�c tak: to on jest w pewnym sensie � autorem� Urwa�. Naraz zab�ys�o mi �wiat�o. ��Pan si� z nim porozumiewa przez radio? � spyta�em. ��Co? Ale� nie! ��Przez telefon? � pyta�em dalej, niewzruszony. Pan Harden zaczai naraz dr�e�. ��O� o co panu chodzi? � wyj�ka�, opieraj�c si� ci�ko o biurko. Zdawa�o mi si�, �e zas�abnie. Przynios�em sto�ek z pracowni, na kt�ry osun�� si�, jakby si� postarza� w czasie rozmowy. ��Czy pan go widuje? � spyta�em, a Harden skin�� powoli g�ow�. ��Wi�c czemu nie korzysta pan dalej z jego pomocy? ��Och, to niemo�liwe� � powiedzia� z nag�ym westchnieniem. ��Je�eli przyjaciela pana nie ma tutaj i trzeba si� z nim porozumie� na odleg�o��, mog� panu u�yczy� mojego aparatu radiowego � powiedzia�em. Zrobi�em to umy�lnie. ��Ale� to nic nie da! � zawo�a�. � Nie, nie, on jest tutaj, naprawd�. ��Wi�c czemu on sam nie przyjdzie do mnie? � rzuci�em. Pan Harden wykrzywi� twarz w jakim� spazmatycznym u�miechu. ��To niemo�liwe � powiedzia�. � On nie jest� jego nie mo�na� naprawd�, to nie jest m�j sekret i nie mam prawa go zdradza� � powiedzia� nagle gor�co, z takim wylaniem, �e uwierzy�em w jego szczero��. W g�owie a� mi hucza�o od wyt�onego my�lenia, a nie mog�em si� jeszcze po�apa�, o co chodzi. Jedno by�o najzupe�niej pewne: Harden nie zna� si� w og�le na radiotechnice i schemat musia� by� dzie�em tajemniczego przyjaciela, o kt�rym tak mgli�cie napomyka�. ��Prosz� pana � zacz��em powoli � co si� mnie tyczy, mo�e by� pan najzupe�niej pewny mojej dyskrecji. Nie chc� wcale pyta�, co pan robi i do czego ma to s�u�y� � wskaza�em na rysunek ��� ale �eby panu pom�c, musia�bym, po pierwsze, przerysowa� to sobie, a, po wt�re, ten m�j rysunek musia�by dopiero przejrze� pana przyjaciel, kt�ry si� widocznie na tym zna� ��To si� nie da zrobi� � wyszepta� pan Harden. � Ja� ja musia�bym to panu zostawi�? ��A jak�e inaczej? Panu chodzi o to, �eby ten aparat zmontowa� � czy tak? ��Ja� ja bym przyszed� ze wszystkim, co potrzebne, kiedy pan pozwoli � powiedzia� pan Harden. ��Nie wiem, czy to mo�liwe � czy to si� da przeprowadzi� � powiedzia�em. Kiedy popatrzy�em na niego, wygl�da� zupe�nie z�amany. Wargi mu dr�a�y � przes�oni� je rondem kapelusza. Zrobi�o mi si� go naprawd� �al. ��Ostatecznie, mo�na by spr�bowa� � powiedzia�em niech�tnie � cho� nie wydaje mi si�, aby pod�ug tak niedok�adnego rysunku da�o si� skleci� cokolwiek sensownego. Niech�e pana przyjaciel przejrzy to, u licha, czy po prostu porz�dnie przerysuje� Kiedy popatrza�em na niego, zrozumia�em, �e ��dam rzeczy niewykonalnej. ��Kiedy mog� przyj��? � spyta� wreszcie. Um�wi�em si� z nim na trzeci dzie�; wyrwa� mi prawie rysunek z r�k, schowa� go do wewn�trznej kieszeni i rozejrza� si� nieprzytomnymi oczami. ��To ja ju� sobie p�jd�. Nie b�d� nie chc� zabiera� panu czasu. Bardzo panu dzi�kuj� i � do widzenia. Wi�c przyjd�, je�eli mo�na. Ale nikt� nikt� nikomu� Obieca�em mu raz jeszcze, �e nic nikomu nie powiem, dziwi�c si� ju� w�asnej cierpliwo�ci. Wychodz�c, zatrzyma� si� naraz. ��Prosz� pana� przepraszam, �e jeszcze si� o�mielam. Czy nie wie pan przypadkiem, gdzie mo�na dosta� �elatyny? ��Czego � prosz�? ���elatyny � powt�rzy� � zwyk�ej, suszonej �elatyny w arkuszach, zdaje si� ��W sklepie spo�ywczym najpr�dzej � poradzi�em mu. Raz jeszcze uk�oni� si�, podzi�kowa� mi gor�co i wyszed�. Przeczeka�em chwil�, a� jego kroki ucich�y na schodach, zamkn��em Klub i poszed�em do domu, tak zamy�lony, �e wpada�em na przechodni�w. Zaj�cie, jakiego si� mo�e lekkomy�lnie podj��em, nie budzi�o we mnie zachwytu, ale rozumia�em, �e zbudowanie tego nieszcz�snego aparatu � to jedyna droga poznania, co w�a�ciwie poczyna pan Harden ze swoim zagadkowym przyjacielem. W domu wzi��em par� arkuszy papieru i pr�bowa�em narysowa� ten dziwaczny schemat, kt�ry pokaza� mi pan Harden, ale prawie nic nie pami�ta�em. Na koniec poci��em papier na kawa�ki, na kt�rych wypisa�em wszystko, co wiedzia�em o ca�ej tej historii, i pr�bowa�em, siedz�c nad nimi do wieczora, z�o�y� te fragmenty w jak�� sensown� ca�o��. Nie bardzo mi to sz�o, chocia� musz� powiedzie�, �e pu�ci�em ca�kiem wodze wyobra�ni i nie waha�em si� stawia� ca�kiem nieprawdopodobnych hipotez, w rodzaju, �e pan Harden utrzymuje ��czno�� radiow� z uczonymi jakiej� innej planety � co� jak w tej historii Wellsa o kryszta�owym jajku. Nie trzyma�o si� to jednak kupy, a najbardziej oczywiste, narzucaj�ce si� wprost rozwi�zanie: �e mam do czynienia ze zwyczajnym wariatem � odrzuci�em, po pierwsze dlatego, �e zbyt wiele metody tkwi�o w tym jego wariactwie, po drugie za�, poniewa� tak w�a�nie brzmia�by bez w�tpienia s�d olbrzymiej wi�kszo�ci ludzi z panem Eggerem na czele. Kiedy k�ad�em si� ju� spa�, zab�ys�o mi w g�owie �wiat�o, od kt�rego a� skoczy�em. Zdumia�em si�, �e nie wpad�em na to od razu, tak mi si� to nagle wyda�o oczywiste. Nieznany, ukrywaj�cy si� w cieniu przyjaciel pana Hardena musia� by� niewidomy! Jaki� fachowiec�elektryk, �lepy, mo�e wi�cej nawet ni� �lepy! Kiedy zanalizowa�em szybko we wspomnieniu niekt�re odezwania si� Hardena, a szczeg�lnie, gdy uprzytomni�em sobie, jak �a�osnym u�miechem skwitowa� moj� propozycj�, aby przyjaciel jego przyszed� sam, doszed�em do wniosku, �e jest on ca�kiem sparali�owany. Jaki� stary, na pewno bardzo stary cz�owiek, od lat przykuty do ��ka, kt�ry w mroku, otaczaj�cym go wiecznie, wymy�la dziwne przyrz�dy. Jedyny przyjaciel, kt�rym mo�e si� przy tym pos�ugiwa�, nie zna si� w og�le na elektrotechnice. Stary, jak to stary � jest zdziwacza�y, mocno podejrzliwy i obawia si�, �e mu jego sekret mog� wykra��. Hipoteza ta wyda�a mi si� bardzo prawdopodobna. By�o jeszcze kilka niejasnych punkt�w: do czego s�u�y� mia�y druty i wtyczki? Nie omieszka�em zbada� ich sumiennie pod lup�. Drut zosta� poci�ty na kawa�y r�nej d�ugo�ci � po dwa, dwa i p�, trzy i cztery metry, banany za�, w chwili kiedy je wr�cza�em panu Hardenowi � zupe�nie nowe, nie u�ywane, mia�y porozkr�cane �rubki, a w niekt�rych tkwi�y pojedyncze nitki miedzianego drutu. A zatem s�u�y�y naprawd� do czego� i po�yczenie ich nie stanowi�o wy��cznie pretekstu do nawi�zania ze mn� bli�szego kontaktu. Ponadto � �elatyna. Po co mu by�a �elatyna? Aby przyrz�dzi� dla owego przyjaciela jak�� galaretk�, kleik? Siedzia�em po ciemku na ��ku, tak trze�wy, jakbym nie mia� tej nocy w og�le zasn��. �Arkusze suchej �elatyny� � przypadkowo wiedzia�em, �e z takiej ilo�ci mo�na by zrobi� galaretk� dla wieloryba. Nie orientowa� si� w proporcjach? Czy te� po prostu chcia� wprowadzi� moj� dociekliwo�� na fa�szywe tory? By�a�by to, w takim razie, �operacja pozorna �elatyna�? Ale podobna chytro�� nie mog�a mie� �r�d�a w panu Hardenie � wprost organicznie by� do tego niezdolny! Niezgrabiasz, fizyczny i duchowy, do zabicia muchy zabiera�by si� z l�kami, zahamowaniami i tajemniczo�ci�, jakby sz�o o dokonanie najstraszliwszej zbrodni. Wi�c ten krok podszepn�� mu �przyjaciel�? Czy�by tak zaplanowa� ca�� rozmow�? Ze wszystkimi niedom�wieniami i przej�zyczeniami, kt�re produkowa� pan Harden? To na pewno by�o niemo�liwe. Czu�em, �e im dok�adniej analizuj� byle b�ahostk�, byle szczeg� tej sprawy, jak w�a�nie ow� nieszcz�sn� �elatyn�, w tym wi�kszym pogr��am si� mroku, gorzej � ze wszystkich, pozornie zwyczajnych element�w zdawa� si� wynika�, jako logiczny wniosek, absurd. A gdym przypomnia� sobie jego s�owa o �zak��ceniach�, o tym, jak nie mo�e si� porozumie� z przyjacielem, ogarn�� mnie wprost niepok�j. Wyobrazi�em sobie � c� innego mog�o mi przyj�� na my�l? � starca, ca�kowicie bezw�adnego, pozbawionego wzroku, na wp� przytomnego, martwe, wielkie cia�o w bar�ogu, na jakim� ciemnym strychu, rozpaczliwie bezbronn� istot�, w kt�rej m�zgu, osaczonym przez wieczn� ciemno��, b�yskaj� jakie� fragmenty wizyjnej aparatury, a Harden, �mieszny i wierny, wszystkie si�y wyt�a, aby z be�kotliwych strz�p�w, z chaotycznych uwag, wyrzucanych z g��bi zamroczenia, ob��du, z�o�y� trwa�� jak pomnik, jak testament ca�o��. Tak mi si� to roi�o owej nocy � wydaje mi si�, �e mia�em chyba gor�czk�. A przecie� nie mog�em wszystkiego w og�le t�umaczy� szale�stwem, bo pami�ta�em pewien drobny, lecz wprost niezwyk�y szczeg� � ow� konstrukcj� filtra cz�stotliwo�ci, kt�ra fachowcowi m�wi�a niedwuznacznie, �e spotyka si� z p�odem � co tu gada� � genialno�ci. Postanowi�em sobie kopiowa� w pami�ci uk�ad aparatury, kt�r� obieca�em z�o�y�, i uspokojony �wiadomo�ci�, �e trzymam przecie� w r�ce jak�� ni�, kt�ra b�dzie mnie prowadzi�a w g��b tego labiryntu, usn��em. Pan Harden przyszed� w �rod�, jake�my si� um�wili, objuczony dwiema teczkami, pe�nymi cz�ci, a jeszcze trzykrotnie wraca� do domu po reszt�. Praca monta�owa mia�a odbywa� si� po moim dy�urze, tak by�o mi najwygodniej. Kiedy zobaczy�em te wszystkie cz�ci, zw�aszcza lampy, zorientowa�em si�, jaki kawa� grosza i musia�y kosztowa� � i ten cz�owiek po�ycza� i ode mnie kilkana�cie metr�w drutu? Zabra�em si� do dzie�a, podzieliwszy prac� w ten spos�b, �e znaczy�em na ebonitowej p�ycie miejsca, w kt�rych nale�a�o nawierci� otwory, a pan Harden mocowa� si� z wiertark�. Okrutnie mu to nie sz�o. Musia�em mu pokaza�, jak trzyma� jej korpus i kr�ci� korb�. Z�ama� dwa wiert�a, zanim si� tego nauczy�. Ja tymczasem pilnie studiowa�em rysunek i rych�o zorientowa�em si�, �e by�o tam sporo po��cze� najzupe�niej nonsensownych. To si� zgadza�o z moj� hipotez�: albo uwagi �przyjaciela� pada�y w formie tak niewyra�nej i niejasnej, �e Harden nie umia� si� w nich zorientowa�, albo sam �przyjaciel� gubi� si� we w�asnej koncepcji, ow�adni�ty przej�ciowym zamroczeniem. Powiedzia�em panu Hardenowi o tych fa�szywych po��czeniach. Nie da� mi najpierw wiary, ale kiedy w przyst�pnej formie wyt�umaczy�em mu, �e monta� wed�ug takiego schematu musi doprowadzi� po prostu do kr�tkiego spi�cia, do spalenia lamp � przerazi� si�. S�ucha� mnie d�u�szy czas w zupe�nym milczeniu, z drgaj�cymi wargami, kt�rych nie m�g� przes�oni� po swojemu rondem kapelusza. Naraz zakrz�tn�� si�, w nieoczekiwanym przyp�ywie energii porwa� schemat ze sto�u, narzuci� marynark� i prosz�c, abym zaczeka� tylko chwil�, tylko p� godziny, od drzwi rzucaj�c jeszcze zakl�cia � pogna� do miasta. By� ju� zmierzch, kiedy wr�ci�, uspokojony, cho� zdyszany, jakby bieg� ca�� drog�. Powiedzia� mi, �e wszystko jest w porz�dku � �e tak w�a�nie ma by�, jak jest narysowane, �e si� wprawdzie nie myl�, ale to, o czym m�wi�em, zosta�o przewidziane i uwzgl�dnione. Ura�ony, w pierwszej chwili mia�em po prostu ochot� rzuci� ca�� robot�, ale po namy�le wzruszy�em ramionami i wyznaczy�em mu dalszy etap pracy. Tak up�yn�� ten pierwszy wiecz�r. Harden robi� pewne post�py, nadzwyczajna wprost by�a jego cierpliwo�� i uwaga, widzia�em te�, �e nie tylko stara si� wykona� moje polecenia, ale usi�uje wdro�y� si� do manipulacji, w rodzaju montowania chassis czy lutowania ko�c�wek, jakby si� tym chcia� para� na przysz�o��. Takie przynajmniej odnios�em wra�enie. Ach, podpatrujesz mnie � pomy�la�em � mo�e ci kazano zdoby� wpraw� w radiotechnice, wi�c i ja jestem zwolniony z lojalno�ci; pod pozorem wyj�cia do ust�pu zamierza�em wyrysowa� sobie w pami�ci ca�y schemat, bo nie wypuszcza� go niemal z r�k i mog�em mu si� przypatrywa� tylko pod jego okiem, za co mnie zreszt� tysi�czne razy przeprasza� � ale stawia� na swoim. Czu�em, �e ta zaciek�o�� strze�enia tajemnicy nie p�ynie z niego samego, �e jest mu narzucona i obca jego naturze. Gdy jednak chcia�em wyj�� na chwil� z pracowni, zast�pi� mi drog� i patrz�c w oczy, �arliwym szeptem powiedzia�, �e musz� z�o�y� mu �wi�t� obietnic�, przysi�c � �e nie b�d� pr�bowa� od�rysowa� schematu ani teraz, ani p�niej, nigdy. Obruszy�em si�. � Jak�e pan chce, abym to zapomnia�? � spyta�em. � To nie le�y w mojej w�adzy. Zreszt�, naprawd�, i tak zbyt wiele robi� ju� dla pana i niegodne jest ��da� ode mnie, abym dzia�a� jak �lepy automat, narz�dzie! To m�wi�c, chcia�em go wymin��, bo zast�powa� mi drog�, ale on chwyci� mnie za r�k� i przycisn�� do serca � zn�w bliski p�aczu. ��To nie dla mnie, nie dla mnie � powtarza� trz�s�cymi si� wargami � b�agam, prosz�, niech pan zechce to zrozumie�, on� on nie jest tylko moim przyjacielem, chodzi o co� wi�kszego, o rzecz niepor�wnanie wi�ksz�, przysi�gam panu, chocia� nie mog� w tej chwili jeszcze tego powiedzie�, ale niech mi pan wierzy: nie zwodz� pana i nie ma w tym nic niskiego! On� on si� panu odwdzi�czy � sam to s�ysza�em � pan nie wie, nie mo�e pan wiedzie�, a ja, nie, nie wolno mi nic m�wi�, ale to do czasu, przekona si� pan! Tak mniej wi�cej m�wi� � ale nie potrafi� odda� rozpaczliwego �aru, z jakim patrza� mi w oczy. Przegra�em jeszcze raz � musia�em, po prostu musia�em mu da� to przyrzeczenie. Trzeba �a�owa�, �e nie trafi� na kogo� mniej uczciwego � by� mo�e losy �wiata potoczy�yby si� inaczej, ale sta�o si�. Zaraz potem odszed�; zamkn�li�my zmontowan� cz�� urz�dzenia do podokiennej szafki, od kt�rej mia�em klucz � i Harden wzi�� go ze sob�. Zgodzi�em si� i na to, �eby go uspokoi�. Po tym pierwszym wieczorze wsp�lnej pracy zn�w mia�em sporo materia�u do przemy�lenia � bo my�lenia ju� nie m�g� mi zabroni�. Najpierw by�a sprawa owych fa�szywych po��cze�; przypuszcza�em, �e nie odkry�em wszystkich, tym bardziej �e ca�y schemat, widzia�em to coraz wyra�niej, stanowi� tylko cz�� jakiej� wi�kszej, mo�e daleko wi�kszej ca�o�ci. Czy�by chcia� j� zmontowa� p�niej sam, po zako�czeniu u mnie terminatorki? Elektryk, wdro�ony do mechanicznej pracy, nie interesuj�cy si� specjalnie tym, jaki sens ma to, co robi, by� mo�e przeszed�by nad owymi miejscami schematu do porz�dku, ale mnie nie dawa�y one spokoju. Nie umiem powiedzie� dlaczego, to znaczy � nie potrafi� tego zrobi�, nie przedstawiaj�c owego schematu, kt�rego, niestety, nie mam � ale wygl�da�o to tak, jakby z�e po��czenia zosta�y wprowadzone umy�lnie. Im d�u�ej nad nimi my�la�em, tym mocniej by�em o tym prze�wiadczony. By�y to, nie mia�em ju� prawie w�tpliwo�ci, fa�szywe tropy, zwodnicze, myl�ce poci�gni�cia tego, kto sta�, niewidzialny, za ca�� t� spraw�. Najmniej w tym wszystkim podoba�o mi si� to, �e pan Harden naprawd� o istnieniu tych umy�lnych pogmatwa� schematu nic nie wiedzia�, a zatem i on nie by� dopuszczony do j�dra zagadki, a zatem i jego oszukiwano � a robi� to jego tak zwany �przyjaciel�! Musz� wyzna�, �e jego sylweta nie nabiera�a w mych oczach poci�gaj�cych rys�w, wprost przeciwnie: nie odczuwa�em ochoty, aby nazwa� kogo� takiego swoim przyjacielem! A jak nale�a�o rozumie� wielkie, cho� mgliste s�owa pana Hardena, kryj�ce niejasne obietnice i przyrzeczenia? Nie w�tpi�em, �e tylko je przekazywa�, �e i tu by� jedynie po�rednikiem � ale czy dobrej, czy czystej sprawy? Nast�pnego dnia po po�udniu, gdy by�em w domu i czyta�em ksi��k�, matka powiedzia�a mi, �e w bramie jest kto�, kto chce si� ze mn� widzie�. By�a oczywi�cie z�a i spyta�a, co te� to mam za podstarza�ych znajomk�w, kt�rzy boj� si� pokaza� sami i posy�aj� po mnie dzieci dozorcy. Nie odpowiedzia�em nic, bo mnie co� tkn�o, i zbieg�em na d�. By� ju� wiecz�r, ale lampy, nie wiem czemu, nie �wieci�y si� i w sieni panowa�a taka czarna ciemno��, �e ledwo dostrzeg�em czekaj�cego. By� to pan Harden. Zdawa� si� mocno zdenerwowany. Poprosi� mnie, �eby�my wyszli na ulic�. Ruszyli�my w stron� ogrodu, przy czym pan Harden nie odzywa� si� przez d�u�szy czas, a� gdy znale�li�my si� nad stawem, w kompletnym o tej porze pustkowiu, spyta�, czy interesuj� si� przypadkiem powa�n� muzyk�. Powiedzia�em, �e owszem, dosy� j� lubi�. ��Ach, to dobrze, to bardzo dobrze. A � by� mo�e, posiada pan jakie� p�yty? Chodzi mi w�a�ciwie tylko o jedn� � o Adagio, opus �sme, Dahlen�Gorskiego. Jest to� ma to by� to nie dla mnie, wie pan, ale� ��Rozumiem � przerwa�em mu. � Nie, nie mam tej p�yty. Dahlen�Gorski? To, zdaje si�, taki nowoczesny kompozytor? ��Tak, tak, pan si� �wietnie orientuje, jak to dobrze. Ta p�yta � ona jest, niestety, bardzo, wie pan� nie mam teraz, nie mam �rodk�w, i� ��No i ja te�, niestety, nie bardzo jestem z funduszami � powiedzia�em, �miej�c si� troch� nienaturalnie. Pan Harden przestraszy� si�. ��Ale�, na mi�y B�g, nigdy bym o tym nie pomy�la�, to nie wchodzi w og�le w rachub�. Mo�e kt�ry� z pana znajomych ma t� p�yt�? Chodzi tylko o wypo�yczenie, na jeden dzie�, nie na d�u�ej, doprawdy! Nazwisko Dahlen�Gorskiego co� potr�ci�o w mojej pami�ci; milczeli�my chwil�, id�c wzd�u� brzegu jeziora, po cienkim b�ocie, a� naraz uzmys�owi�em sobie, �e przeczyta�em je w gazecie, bodaj�e w programie radiowym. Powiedzia�em o tym panu Hardenowi. Wracaj�c, kupili�my w budce gazet� � rzeczywi�cie nazajutrz orkiestra symfoniczna radia mia�a odegra� to Adagio. ��Wie pan co � powiedzia�em � nic prostszego, jak nastawi� radio o tej w�a�nie godzin� � kt�ra to? dwunasta czterdzie�ci przed po�udniem � i pa�ski przyjaciel po prostu b�dzie m�g� tego pos�ucha�. ��Tsss � uciszy� mnie, rozgl�daj�c si� nieufnie � prosz� pana, fatalnie, �e to si� nie da zrobi�, on� ja� on pracuje wtedy, wie pan, i� ��Pracuje? � powiedzia�em zdumiony, bo mi si� to nie zgadza�o ca�kiem z obrazem opuszczonego, na wp� ob��kanego, bezw�adnego starca. Harden milcza�, jakby stropiony tym, co powiedzia�. ��A wi�c � rzek�em, id�c za nag�ym impulsem � wie pan co: ja panu nagram to Adagio na moim magnetofonie� ��Ach, to b�dzie �wietnie! � zawo�a�. � B�d� panu niesko�czenie wdzi�czny, tylko� tylko� czy b�dzie mi pan m�g� po�yczy� magnetofon, �eby� �eby to potem odtworzy�? Mimo woli u�miechn��em si�. Z magnetofonami u kr�tkofalowc�w � to ca�a historia: ma�o kto ma w�asny, a ka�dy chce robi� nagrania, szczeg�lnie egzotycznych kontakt�w i nas�uch�w, wi�c szcz�liwy posiadacz wiecznie jest bombardowany pro�bami o po�yczenie. Nie chc�c wiecznie znajdowa� si� w kolizji z moim dobrym sercem, wbudowa�em sobie, montuj�c now� aparatur�, magnetofon do �rodka, jako nierozdzieln� cz�� ca�o�ci; ca�ej aparatury nie mo�na, rozumie si�, po�ycza�, bo jest za wielka. Powiedzia�em to wszystko panu Hardenowi, kt�ry si� niewypowiedzianie zmartwi�. ��No, to co robi� co robi�? � powtarza�, dotykaj�c palcami guzik�w wyszarza�ego palta ��M�g�bym panu da� sam� ta�m� tylko, z nagraniem � odpar�em � a magnetofon musia�by pan sobie u kogo� wypo�yczy�. ��Nie mam u kogo� � b�kn��, zag��biony w my�lach � zreszt�� przecie� magnetofon niepotrzebny! � wyrzuci� z nag�� rado�ci�. � Wystarczy ta�ma, tak, ta�ma wystarczy, je�eli b�dzie pan m�g� mi j� da�? Po�yczy�? � zagl�da� mi w oczy. ��Pa�ski przyjaciel ma magnetofon? � spyta�em. ��Nie, ale jemu to niepotrz� Urwa�. Ca�e jego rozradowanie znik�o. Stali�my akurat pod gazow� latarni�. Harden, oddalony o krok, wpatrywa� si� we mnie ze zmienion� twarz�. ��W�a�ciwie nie � powiedzia� � ja si� pomyli�em. On ma magnetofon. Tak, ma. Naturalnie, �e go ma � tylko zapomnia�em o tym� ��Tak? To dobrze � odpar�em i poszli�my dalej. Harden by� zgaszony, nic nie m�wi�, czasem tylko ukradkiem zerka� na mnie z boku. Przed domem po�egna� si�, ale nie odszed�. Patrza� na mnie chwil� z troch� �a�osnym u�miechem i b�kn�� cicho: ��Pan to nagra dla niego� prawda? ��Nie � powiedzia�em ogarni�ty nag�ym j gniewem � nie. Nagram to � dla pana. Zblad�. ��Ja � dzi�kuj� panu, ale� pan to �le rozumie, niew�a�ciwie, sam si� pan przekona, p�niej� � szepta� gor�czkowo, �ciskaj�c mnie za r�k� � on, on nie zas�uguje na� zobaczy pan! Przysi�gam! Wszystko, wszystko pan pojmie i nie b�dzie wtedy ocenia� go fa�szywie� Nie mog�em wprost patrze� na niego, kiwn��em tylko g�ow� i poszed�em na g�r�. Znowu mia�em materia� do rozmy�la�, ale jaki! Jego przyjaciel pracowa� � nie by� to zatem paralityczny starzec, jakiego sobie wyroi�em. Ponadto �w mi�o�nik nowoczesnej muzyki m�g� lubowa� si� sam� tylko ta�m� z nagraniem Adagia Dahlen�Gorskiego � bez po�rednictwa magnetofonu! Bo �e tak si� w�a�nie rzecz mia�a, �e magnetofonu nie by�o wcale na horyzoncie � co do tego nie �ywi�em najmniejszej w�tpliwo�ci! Na drugi dzie� poszed�em przed dy�urem do miejskiej biblioteki technicznej i przestudiowa�em sobie wszystko � co mog�em dosta� � o sposobach odtwarzania nagra� z ta�my. Wyszed�em stamt�d tak samo m�dry jak wprz�dy. W sobot� prace monta�owe zosta�y w�a�ciwie zako�czone, nale�a�o jeszcze tylko wpasowa� brakuj�cy transformator � i polutowa� mn�stwo ko�c�wek. Jedno i drugie od�o�y�em do poniedzia�ku. Pan Harden dzi�kowa� mi gor�co za ta�m�, kt�r� mu przynios�em. Kiedy�my si� ju� mieli rozsta�, nieoczekiwanie zaprosi� mnie do siebie na niedziel�. Zmieszany, przeprasza� mnie wiele razy za to, �e wizyta� przyj�cie� go�cina � tak si� pl�ta� � b�dzie niezmiernie skromna i nie licuj�ca wcale z sympati�, jak� dla mnie �ywi. Nie s�ucha�em tego ch�tnie, tym bardziej �e jego nieustaj�ca zacno�� wprost parali�owa�a moje zamiary, wci�� bowiem nachodzi�a mnie ochota zabawi� si� w detektywa i wykry�, gdzie mieszka tajemniczy przyjaciel; obsypywany jednak podzi�kowaniami, przepraszany, nie mog�em wprost zdoby� si� na �ledzenie Hardena. Tym wi�ksz� �ywi�em niech�� do jego przyjaciela, kt�ry nie raczy� wci�� uchyli� r�bka okrywaj�cej go tajemnicy. Harden mieszka� w samej rzeczy niedaleko ode mnie, na czwartym pi�trze oficyny, w pokoiku wychodz�cym na ciemne podw�rze. Przywita� mnie uroczy�cie, z wielkim zak�opotaniem, �e nie mo�e mnie podj�� B�g wie jakimi wspania�o�ciami. Pij�c herbat�, rozgl�da�em si� od niechcenia po pokoju. Nie wyobra�a�em sobie, �e z Hardenem jest a� tak �le. By�o tu jednak wida� �lady wskazuj�ce, �e przedtem powodzi�o mu si� du�o lepiej; na przyk�ad sporo mosi�nych puszek po jednym z dro�szych tytoni fajkowych. Nad starym, sp�kanym sekretarzykiem wisia� wytarty dywanik z wyra�nie odci�ni�tymi wg��bieniami po fajkach, musia�a si� tam znajdowa� ca�a ich kolekcja, ale nic po niej nie zosta�o. Spyta�em Hardena, czy pali fajk�, odpar� z pewnym zmieszaniem, �e dawniej pali�, ale zarzuci� ten na��g jako niezdrowy. Coraz wyra�niej widzia�em, �e ostatnimi czasy wy�sprzeda� si� ze szcz�tem � �wiadczy�y o tym dobitnie ja�niejsze od reszty �cian kwadraty po obrazach, przys�oni�te reprodukcjami, wyci�tymi z czasopism, ale poniewa� nie pasowa�y dok�adnie do tych ja�niejszych miejsc, mo�na je by�o bez trudu odkry�. Naprawd� nie trzeba by�o a� detektywa, by zrozumie�, sk�d si� wzi�y pieni�dze na zakup radiowych cz�ci. Pomy�la�em, �e �przyjaciel� niezgorzej wy�y�owa� pan Hardena. Chcia�em odnale�� w pokoju cho� jedn� rzecz, kt�ra nadawa�aby si� na sprzeda�, ale nie znalaz�em nic. Oczywi�cie nie powiedzia�em o tym ani s�owa, ale postanowi�em sobie w stosowanej chwili otworzy� panu Hardenowi oczy na rzeczywisty charakter tak zwanej �przyja�ni�. Poczciwy Harden poi� mnie tymczasem herbat�, podsuwaj�c mi wci�� pude�ko po tytoniu, s�u��ce za cukiernic�, jakby mnie chcia� sk�oni� do spo�ycia ca�ej jego zawarto�ci, w braku czego� lepszego. Opowiada� mi o swoim dzieci�stwie, o tym, jak wcze�nie odumarli go rodzice, tak �e sam si� musia� utrzymywa� maj�c ledwo trzyna�cie lat, wypytywa� mnie o plany na przysz�o��, a kiedy mu powiedzia�em, �e mam zamiar studiowa� fizyk�, je�eli uda mi si� dosta� stypendium, niejasno, po swojemu, zacz�� m�wi� co� o wielkiej, korzystnej zmianie � niezwyk�ej zmianie, jaka, tego nale�y si� spodziewa�, oczekuje mnie ju� w niezbyt odleg�ej przysz�o�ci. Zrozumia�em to jako aluzj� do �ask jego przyjaciela i powiedzia�em zaraz, �e pragn� wszystko w �yciu zawdzi�cza� wy��cznie w�asnym si�om. ��Ach, pan mnie �le rozumie� pan mnie �le rozumie � zapewni� mnie z �alem, ale zaraz zn�w si� nieznacznie u�miechn��, jakby skrywaj�c jak�� wielce go raduj�c� my�l. Opity, rozgrzany i z�y � z�y by�em w tym czasie prawie nieustannie � po�egna�em po jakiej� godzinie Hardena i poszed�em do domu. W poniedzia�ek zako�czyli�my wreszcie monta� aparatu. W czasie pracy Harden, m�wi�c o nim, nazwa� go, zapewne przez nieostro�no��, �koniugatorem�. Spyta�em, co to znaczy i czy wie, do czego w�a�ciwie ma ten aparat s�u�y�; zmiesza� ci� i powiedzia�, �e dok�adnie nie wie. To by�a chyba kropla, kt�ra przepe�ni�a czar�. Kiedy zostawi�em Hardena nad odwr�conym do g�ry nogami aparatem, ze szczotk� wystaj�cych, oczyszczonych ko�c�wek, i wyszed�em do drugiego pokoju, wysun�wszy szuflad� zobaczy�em w niej, obok kawa�ka cyny do lutowania, par� sztabek metalu Wooda � pozosta�o�� po pewnym starym kawale. Jaki� z�o�liwiec pod�o�y� ten srebrny metal, topi�cy si� w temperaturze gor�cej herbaty, panu Eggerowi zamiast cyny do lutowania i kompletnie zmontowany aparat w jak�� godzin� po uruchomieniu popsu� si�, bo ca�y metal �ciek� z rozgrzanych styk�w i wszystkie niemal si� pootwiera�y. Sztabki same jako� wlaz�y mi w r�k�. Nie wiedzia�em dobrze sam, po co to robi�, ale kiedy sobie przypomnia�em pok�j pana Hardena, przesta�em si� waha�. By�o wcale prawdopodobne, �e �przyjaciel� nie zorientuje si� w podst�pie � pan Egger te� si� na nim nie pozna�. Kiedy styki puszcz� � my�la�em, majstruj�c kolb� do lutowania � ka�e zapewne panu Hardenowi ponownie przynie�� aparat do pracowni, a mo�e nawet zechce przedstawi� mi si� osobi�cie. Mo�e zreszt� b�dzie w�ciek�y � c� mi jednak zrobi? My�l o tym, �e wystrychn� na dudka tego egoistycznego wyzyskiwacza, sprawia�a mi �yw� satysfakcj�. Po zalutowaniu przewod�w wzi�li�my si� do wpasowania transformatora. Okaza�o si� w�wczas to, co podejrzewa�em ju� przedtem: pan Harden nie by� po prostu w stanie zabra� aparatu sam. Przeszkod� by� nie tyle ci�ar, co jego roz�o�enie. Aparat wyszed� przesz�o na metr d�ugi, z jednego ko�ca � tam gdzie mie�ci�a si� �elazna masa transformatora � bardzo ci�ki, a taki niepor�czny, �e �mia� mi si� chcia�o, kiedy patrzy�em, jak Harden, coraz bardziej zaaferowany, wr�cz zrozpaczony, przymierza si� do niego tak i owak, pr�buje go wzi�� pod pach�, to kl�ka, prosz�c, abym wsadzi� mu go na plecy. Postanowi� wreszcie pobiec do str�a i po�yczy� od niego worek. Odradzi�em mu to: aparat by� tak d�ugi, �e jakkolwiek by go ni�s�, uderza�by we� nogami, co na pewno nie wysz�oby lampom na dobre. Pocz�� wi�c grzeba� w portmonetce, ale mia� za ma�o pieni�dzy na taks�wk�; ja te� nie mia�em. Ostatecznie unicestwiony, siedzia� jaki� czas w milczeniu na sto�ku, �ami�c palce, a� spojrza� na mnie spode �ba. ��Czy� zgodzi�by si� pan pom�c mi?� Powiedzia�em, �e skoro zrobi�em ju� tyle, nie odm�wi� i teraz; rozja�ni� si�, ale zaraz j�� g�sto t�umaczy�, �e w�a�ciwie pierwej musi zapyta� przyjaciela. By�em ciekaw, jak to zrobi, pora sz�a p�na i nie mog�em czeka� na niego godzinami w Klubie. Dobrze o tym wiedzia�. Pan Harden wsta�, jaki� czas medytowa�, mrucz�c do siebie i chodz�c po pokoju, a� spyta�, czy mo�e skorzysta� z telefonu. Jeszcze po poprzednich lokatorach zosta� w korytarzu automat telefoniczny, kt�rego ma�o kto u�ywa�; my�l�, �e po prostu o nim zapomniano. Pan Harden przeprasza� mnie gor�co � ale zamkn�� jednak drzwi na korytarz; mia�em czeka� w pokoju, a� si� rozm�wi z przyjacielem. To mnie troch� ubod�o; powiedzia�em, �e mo�e by� spokojny � i zamkn��em od mojej strony drzwi na k

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!