9128

Szczegóły
Tytuł 9128
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

9128 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 9128 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9128 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

9128 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Olga �arionowa Lampart ze szczytu Kilimand�aro Powie�� Rozdzia� 1 Male�ka turkusowa jaszczurka, nie wi�ksza ni� moja d�o�, patrzy�a, jak si� zbli�am, i przywiera- �a l�kliwie do chropowatej powierzchni wapien- nej p�yty. Przykucn��em � jaszczurka nie ucieka- �a, tylko oddycha�a szybko, rozdymaj�c jasne gar- dzio�ko. � Ech ty mikrokrokodylu � powiedzia�em. � Ile� to ju� lat was nie tykaj�? Ze trzy tysi�ce. A wy wci�� si� jeszcze boicie. Jaszczurka patrzy�a na mnie mrugaj�c. I oto z�apa�em siebie na my�li, �e przed tym jedynym stworzeniem nie czuj� si� winny. S�ucha�o mnie spokojnie i uwa�nie, bez tego pob�a�liwego wszech- znawstwa, kt�re zdawa�em si� dostrzega� w ka�dym moim rozm�wcy. � No dobrze, popasaj sobie � rzek�em do jaszczurki. � W staro�ytno�ci upiekliby ci� i zjedli. Nabrze�e by�o bezludne. Wy�o�one r�owawymi p�ytami i otoczone dziwaczn� lekk� barier�, ci�gn�- �o si� od suchumskich plantacji do samego Rezer- watu Dunajskiego, to opadaj�c do poziomu morza, to wznosz�c si� nad z�otymi �ysinami niezliczonych pla� i niebieskawozielon� g�stw� podzwrotnikowych gaj�w. Nabrze�e nic si� nie zmieni�o. By�o takie same, jak w latach moich szkolnych wakacji. Tak bardzo wtedy lubi�em spacerowa� po nim w naj- wi�kszy upa�, i chodzi�em po szerokich p�ytach, staraj�c si� nie nast�powa� na szczeliny. Czemu? Prawdopodobnie w dzieci�stwie bardzo �atwo jest powiedzie� sobie: �tak trzeba". I robi� co�, cho�by to by�o zwyczajn� bezsensown� zabaw�. Trzeba przej�� od tego drzewa do tego i ani razu nie nadepn�� na szczelin�. Je�li nadepn�, b�dzie �le. Trzeba przej�� i nie nast�pi�. Kiedy ludzie staj� si� doros�ymi, bardzo wiele w nich zostaje z tego dzieci�cego �tak trzeba". Pewnie dlatego i Sana ograniczy�a si� tylko do poprawnego zapytania o stan mego zdrowia. Zapytania bez odwrotnych sygna��w wywo�awczych. Tak trzeba. Tak trzeba � po tych jedenastu latach, w ci�gu kt�rych budzi�em si� z jedn� my�l�: czy ona �yje? Kontury skamienia�ych muszli rysowa�y si� wyra- zi�cie na chropowatej powierzchni p�yt. Nazbyt wyrazi�cie. Jak to si� sta�o, i� w dzieci�stwie si� nie domy�li�em, �e te p�yty s� syntetyczne? Z jak�� niebywa�� zaci�to�ci� zacz��em g�o�no tupa� i depta� po wszystkich szczelinach i stykach tych przekl�tych p�yt. Niech b�dzie �le. I tak jest mi ju� �le. A gorzej... czy mo�e by� gorzej? U. siebie na boi czyta�em, �e kiedy�, dawno temu, ludzie w podobnej sytuacji po prostu splun�liby na wszystko i szybko zmienili sfer� swego dzia�ania. Pewnie u �r�de� takiego post�powania le�a�y dawne wyobra�enia o nieszcz�ciach jako przejawach ist- nienia si� wy�szych. Ale starczy�o splun�� na wszyst- ko � i si�y wy�sze, zaskoczone takim wyrazem lekcewa�enia ich mocy, zamienia�y gniew na �ask�. Obejrza�em si� i nie spostrzeg�szy w pobli�u nikogo pr�cz dalekiej dzieci�cej sylwetki, splun��em w sam �rodek pi�knego liliowego odcisku, przypomina- j�cego je�a morskiego. A masz! Potem obr�ci�em si�, podszed�em do pierwszej lepszej tablicy obs�ugi i wezwa�em mobil. I po co tak si� tu rwa�em? Nic si� tu nie zmieni�o, tylko sta�o si� dziwnie bezludnie. Dawniej, kiedy si� jeszcze uczy�em, nawet w najbardziej upalne dni snu�y si� tu chmary br�zowych, opalonych ludzi., ss�cych wolno suik i co godzina zmieniaj�cych swoje pla�owe kostiumy. Pewnie tymczasem medycy doszli do wniosku, �e w pasie podzwrotnikowym nie ma idealnych warun- k�w klimatycznych dla wypoczynku. Ot, zwyczajna historia. Kiedy�, jakie� dwie�cie lat temu, stref� podzwrot- nikow� pocz�to spiesznie rozszerza� na obu p�ku- lach. M�wi�, �e unicestwiono pod�wczas wspania�e plantacje suiku wenusja�skiego na Wielkich Solni- skach, i oto teraz � prosz�: bezludzie. Co prawda przylecia�o tu sk�d� rano kilkaset mobili, wszystkie siad�y na wodzie, tak �e ludzie, nie wychodz�c na pla��, nurkowali wprost z p�aszczyzny przedniego skrzyd�a. Ale mobile niebawem unios�y si� i zn�w pozosta�em sam jeden. Ten po�piech tu irytowa� mnie. W ci�gu ostatnich jedenastu lat przywyk�em do powolnego rytmu. Z pocz�tku my�la�em, �e to w�a�nie owo przyzwyczajenie sprawia, i� odczuwam wok� gor�czkow� krz�tanin�, lecz po jakim� czasie przekona�em si�. �e tempo �ycia rzeczywi�cie wzros- �o w por�wnaniu z tym, jakie zaobserwowa�em przed swoim nieszcz�snym odlotem. No c�. Ale bywa�o kiedy� i tak. Dawno temu. Z ca�ym entuzjazmem, w�a�ciwym dla pierwszego p�torawiecza post�pu technicznego, ludzie zacz�li oszcz�dza� ka�d� sekund� laboratoryjnego czasu, nierzadko op�acaj�c to d�ugo�ci� w�asnego �ycia; oddychali oparami r�nych eter�w i kwas�w, a rt�- ci� pos�ugiwano si� niemal w ka�dym laboratorium! Czy�by nie mo�na by�o wyprodukowa� milion�w manipulator�w? Trudno to dzi� sobie wyobrazi�. Kopali sobie gr�b � od m�odo�ci do staro�ci, od laborant�w do cz�onk�w Akademii Nauk. I wcale nie uwa�ali siebie za bohater�w. I gin�li... I zniszczy- li atmosfer� ziemsk�. Przez dwie�cie pi��dziesi�t lat potem nie mo�na by�o przywr�ci� jej dawnej czy- sto�ci. A kosztowa�o to tak wielk� ilo�� energii, �e a� strach pomy�le� nawet dzi�, wobec wsp�czesnych nieograniczonych jej zasob�w. Chocia� �nieograni- czonych" � to za wiele powiedziane. Pami�tam, Sana m�wi�a, �e w celu uruchomienia �Oweratora" trzeba by�o gromadzi� energi� w kondensatorach wok� Plutona bez ma�a osiemna�cie lat... Tak, osiemna�cie. Eksperyment musia� by� rozpocz�ty kr�tko po moim odlocie, nic dziwnego, �e start ma�ego statku remontowo-zaopatrzeniowego pozo- sta� niezauwa�ony. A by�y czasy, kiedy o starcie nawet ma�o znacz�cej rakiety ca�y �wiat m�wi� co najmniej przez tydzie�! My�my odlecieli bez rozg�o- su, gdzie� na boi ratunkowej � c� za ironia! � stracili�my statek i ludzi, i dopiero po jedenastu latach znaleziono czas, �eby sobie o nas przypo- mnie�. A mo�e ratowano wci�� daremnie? Zosta�- bym tam, i Elefantus mia�by dzi� spok�j. A teraz najprawdopodobniej staruszek nie mo�e znale�� sobie miejsca z niepokoju o mnie. Zabiega�, cacka� si� i oto prosz�: pacjent zabra� si� i z wdzi�czno�ci uciek�! Mobil dawno ju� zawis� nade mn� jakie� dzie- si�� metr�w, a ja nawet nie zauwa�y�em, kiedy si� zjawi�. Dawniej mobile opuszcza�y si� na zie- mi� i podpe�za�y do samej tablicy obs�ugi. Te� mi modernizacja! Co tu nale�y zrobi�?... Aha! Pewnie trzeba tak... Klawisz ze strza�k� w d� � i mobil siad� obok mnie. Odruchowo szarpn��em si�, cho� powinienem by� pami�ta�, �e �aden, nawet najprostszy mobil nie wyl�duje na �ywym orga- nizmie. Rozwar� si� i zaraz zamkn�� za mn� tr�jk�tny otw�r bocznego luku. Opad�em na oparcie prze- wiewnego bia�ego fotela. Zgoda. B�d� si� uczy� by� wdzi�cznym. Na alfografie znalaz�em wsp�rz�dne Jegerhaue- nu �p�nocnowschodniej bazy Elefantusa. Wykr�- ci�em szyfr i mobil pomkn�� najpierw po przybrze- �nej szosie, potem ra�no nabra� wysoko�ci i uni�s� si� nad P�askowy�em Krymskim, wybieraj�c kr�t- szy i wygodniejszy kurs. Dziesi�� minut p�niej drugi mobil wzbi� si� kilkaset metr�w od miejsca, z kt�rego odlecia�em. Wszystkie mobile s�u�by transportu powszechnego mia�y identyczne urz�dzenia dyspozycyjne, tote� i drugi mobil polecia� t� sam� tras�, co m�j, i z t� sam� lokaln� szybko�ci�. I on tak�e przyby� do Jegerhauenu. Widocznie odpowiada�o Elefantusowi spotka� mnie z tak�, powiedzia�bym pow�ci�gliwo�ci�. Kr�ci� swoj� ptasi� g��wk� patrz�c, jak zbli�am si� do ma�ego domku s�u�bowego, i jego d�ugie r/�sy �a�o�nie drga�y niczym u zasypiaj�cego dziecka. Podszed�em i zatrzyma�em si� po�rodku dr�ki, obrzucaj�c go spojrzeniem z g�ry na d�. Wci�� milcza� i nie mog�em tego znie��. � Prosz� mnie zapyta� o cokolwiek, doktor/e Elia. Czy� nie ciekawi pana, gdzie mnie goni�o? Elefantus podni�s� oczy i zn�w je spu�ci�. � Goni�o mnie po nabrze�u. Czarnomorskim. Znowu przemilcza� moje s�owa. Stan��em w roz- kroku i za�o�y�em r�ce w ty�. W dzieci�stwie, kiedy chcia�em okaza� swoj� niezale�no��, przybiera�em tak� w�a�nie poz�. � Czy pan pami�ta swoje szkolne wakacje? Dwa rude, s�oneczne miesi�ce, dwa miesi�ce wolno�ci i morza... A czy pan wie, na co traci�em te dwa b�ogos�awione miesi�ce? Po�wi�ca�em je p�ytom, kt�rymi wy�o�onejest nabrze�e. Kroczy�em po nich, staraj�c si� nie nadepn�� na linie styku dwu p�yt. Twardo wierzy�em, �e je�li nadepn�, spotka mnie nieszcz�cie. Taka by�a umowa mi�dzy mn� i tymi r�owymi p�ytami. By�y niewiele d�u�sze ni� m�j krok i czasem musia�em bra� je w biegu. A dzi� nagle okaza�y si� dla mnie za kr�tkie. G��boka filozofia, nieprawda�? Ponadto odkry�em, �e one s�... � Prosz� zada� sobie trud i wymieni� tych ludzi, z kt�rymi pan rozmawia� � rzek� Elefantus. � By�em sam. Mobil, nabrze�e, mobil. � Taak � powiedzia� Elefantus i obr�ciwszy si� podrepta� ku domowi. Ruszy�em za nim. Zatrzy- ma�' si�. � Prosz� mi wybaczy� � rzek� cicho. Zrozu- mia�em, �e nie chce, abym mu towarzyszy�. Wygl�da na to, �e urazi�em staruszka. Ale jakim sposobem? Czy�bym co� paln��? Oto skutki jedena- stoletniego przebywania w towarzystwie automa- sta� niezauwa�ony. A by�y czasy, kiedy o starcie nawet ma�o znacz�cej rakiety ca�y �Viat m�wi� co najmniej przez tydzie�! My�my odlecieli bez rozg�o- su, gdzie� na boi ratunkowej � c� za ironia! � stracili�my statek i ludzi, i dopiero po jedenastu latach znaleziono czas, �eby sobie o nas przypo- mnie�. A mo�e ratowano wci�� daremnie? Zosta�- bym tam, i Elefantus mia�by dzi� spok�j. A teraz najprawdopodobniej staruszek nie mo�e znale�� sobie miejsca z niepokoju o mnie. Zabiega�, cacka� si� i oto prosz�: pacjent zabra� si� i z wdzi�czno�ci uciek�! Mobil dawno ju� zawis� nade mn� jakie� dzie- si�� metr�w, a ja nawet nie zauwa�y�em, kiedy si� zjawi�. Dawniej mobile opuszcza�y si� na zie- mi� i podpe�za�y do samej tablicy obs�ugi. Te� mi modernizacja! Co tu nale�y zrobi�?... Aha! Pewnie trzeba tak... Klawisz ze strza�k� w d� � i mobil siad� obok mnie. Odruchowo szarpn��em si�, cho� powinienem by� pami�ta�, �e �aden, nawet najprostszy mobil nie wyl�duje na �ywym orga- nizmie. Rozwar� si� i zaraz zamkn�� za mn� tr�jk�tny otw�r bocznego luku. Opad�em na oparcie prze- wiewnego bia�ego fotela. Zgoda. B�d� si� uczy� by� wdzi�cznym. Na alfografie znalaz�em wsp�rz�dne Jegerhaue- nu �p�nocnowschodniej bazy Elefantusa. Wykr�- ci�em szyfr i mobil pomkn�� najpierw po przybrze- �nej szosie, potem ra�no nabra� wysoko�ci i uni�s� si� nad P�askowy�em Krymskim, wybieraj�c kr�t- szy i wygodniejszy kurs. Dziesi�� minut p�niej drugi mobil wzbi� si� kilkaset metr�w od miejsca, z kt�rego odlecia�em. Wszystkie mobile s�u�by transportu powszechnego mia�y identyczne urz�dzenia dyspozycyjne, tote� i drugi mobil polecia� t� sam� tras�, co m�j, i z t� sam� lokaln� szybko�ci�. I on tak�e przyby� do Jegerhauenu. Widocznie odpowiada�o Elefantusowi spotka� mnie z tak�, powiedzia�bym pow�ci�gliwo�ci�. Kr�ci� swoj� ptasi� g��wk� patrz�c, jak zbli�am si� do ma�ego domku s�u�bowego, i jego d�ugie rz�sy �a�o�nie drga�y niczym u zasypiaj�cego dziecka. Podszed�em i zatrzyma�em si� po�rodku dr�ki, obrzucaj�c go spojrzeniem z g�ry na d�. Wci�� milcza� i nie mog�em tego znie��. � Prosz� mnie zapyta� o cokolwiek, doktorze Elia. Czy� nie ciekawi pana, gdzie mnie goni�o? Elefantus podni�s� oczy i zn�w je spu�ci�. � Goni�o mnie po nabrze�u. Czarnomorskim. Znowu przemilcza� moje s�owa. Stan��em w roz- kroku i za�o�y�em r�ce w ty�. W dzieci�stwie, kiedy chcia�em okaza� swoj� niezale�no��, przybiera�em tak� w�a�nie poz�. � Czy pan pami�ta swoje szkolne wakacje? Dwa rude, s�oneczne miesi�ce, dwa miesi�ce wolno�ci i morza... A czy pan wie, na co traci�em te dwa b�ogos�awione miesi�ce? Po�wi�ca�em je p�ytom, kt�rymi wy�o�one jest nabrze�e. Kroczy�em po nich, staraj�c si� nie nadepn�� na linie styku dwu p�yt. Twardo wierzy�em, �e je�li nadepn�, spotka mnie nieszcz�cie. Taka by�a umowa mi�dzy mn� i tymi r�owymi p�ytami. By�y niewiele d�u�sze ni� m�j krok i czasem musia�em bra� je w biegu. A dzi� nagle okaza�y si� dla mnie za kr�tkie. G��boka filozofia, nieprawda�? Ponadto odkry�em, �e one s�... � Prosz� zada� sobie trud i wymieni� tych ludzi, z kt�rymi pan rozmawia� � rzek� Elefantus. � By�em sam. Mobil, nabrze�e, mobil. � Taak � powiedzia� Elefantus i obr�ciwszy si� podrepta� ku domowi. Ruszy�em za nim. Zatrzy- ma�' si�. � Prosz� mi wybaczy� � rzek� cicho. Zrozu- mia�em, �e nie chce, abym mu towarzyszy�. Wygl�da na to, �e urazi�em staruszka. Ale jakim sposobem? Czy�bym co� paln��? Oto skutki jedena- stoletniego przebywania w towarzystwie automa- t�w. Moje �gnomy" przyjmowa�y tylko fizyczn� stron� wszelkiej informacji, nie mo�na im by�o opowiada� o ciep�ych wapiennych p�ytach. I oto pierwszy cz�owiek, przed kt�rym spr�bowa�em od- kry� co� swojego, co� ludzkiego, nie zrozumia� mnie i pewnie przyj�� wszystko za niezr�czny �art czter- dziestotrzyletniego draba. Malutki s�oneczno��ty mobil wynurzy� si� spoza ostrego wierzcho�ka g�ry, splanowa� stromo i osiad� za domem Elefantusa. Uspokoi�em si� nieco. To nie ja tak poruszy�em staruszka. Po prostu na kogo� czeka�. Pateri Pat wyszed� z domku i ci�ko kroczy� w moj� stron�. Jego p�sowa twarz by�a nachmurzona, do czego przywyk�em ju� w ci�gu tych dziesi�ciu dni, kt�re sp�dzi�em w domu Elefantusa. Pateri Pat zrobi� ruch g�ow�, co najpewniej musia�o znaczy� �chod�my". Poszed�em za nim. Milcza� jak i Ele- fantus. � Pateri, druhu � rzek�em bez przekonania � i bez twego chmurnego pyska rozumiem, �e jestem �wini�. Po co to podkre�la�? Pateri Pat szed� dalej w milczeniu. Skr�cili�my w stron� malutkiej zgrabnej willi z l�dowiskiem dla mobili na dachu. M�j towarzysz obr�ci� ku mnie wolno swoj� masywn� g�ow�. � Straci�e� p� dnia � wyg�osi� z przerwami jak automat. Stan��em jak wryty. Nie od razu dotar� do mnie pe�ny sens tych s��w. Potem zacz��em si� �mia�. Mi�kko i zwinnie jak kotka Pateri Pat odwr�ci� si� do mnie. Niepoj�ta wprost w�ciek�o�� mign�a mi w jego oczach, w jego plecach lekko podanych do przodu, w szyi pochylonej wi�cej ni� zwykle. Przez moment wydawa�o mi si�. �e si� zaraz na mnie rzuci. Ale Pateri Pat wyprostowa� si�, wskaza� r�k� will� i rzek� kr�tko: � Twoja. � Po czym odwr�ci� si� i szybko znik� za zakr�tem �cie�ki. 12 Szed�em po skrzypi�cym �wirze i �mia�em si�. Kochany, niedorzeczny �wiat! Od razu sta� mi si� jak dawniej. Czy� mo�na cz�owiekowi, kt�ry straci� jedena�cie lat, m�wi�, �e straci� p� dnia? U wej�cia wyczekiwa� na mnie malutki szaronie- bieski robot. Niewielka liczba ko�czyn � tylko dwie � naprowadzi�a mnie na my�l, �e to nie jest zwyk�y �gnom" do prac mechanicznych. Za�o�y�em r�ce do ty�u i obejrza�em go krytycznym okiem od st�p do g��w. � Pan sobie �yczy? � spyta� mnie szybko m�- skim g�osem. � �ycz� sobie wiedzie�, kim jeste� i po co? � Robot typu ERO-4-MM � odtrajkota� spie- sznie. My�la� pewnie, �e w szkole uczy�em si� wszystkich typ�w robot�w. Zgoda. Zobaczymy, do czego jeste� zdolny. � Czy nie mo�esz m�wi� wolniej? � spyta�em go- � To niecelowe. Musz� w kr�tkim czasie wyu- czy� pana na mechanika-energetyka prostszych urz�dze�. � Aha � rzek�em � teraz rozumiem. Jajo uczy kur�. � Nie ca�kiem s�uszne � obrazi� si� nieoczeki- wanie ten typ. � A robi� uwagi starszym to s�uszne? � obru- szy�em si�. W stosunku do swoich �gnom�w" przy- wyk�em by� odnosi� si� bez ceremonii. � Przepraszam � kr�tko odpowiedzia� robot. � Aa � przysz�o mi do g�owy �jak mam ciebie nazywa�? � Jak pan sobie �yczy. � Wobec tego b�d� ci� nazywa� �Pedel". Nie masz nic przeciwko temu? � Nie mam. Ale co to znaczy? � W j�zyku staro�ytnych znaczy�o to nauczy- ciel, wychowawca. � Dzi�kuj�. Musz� jednak uprzedzi�, �e staro- �ytne j�zyki nie wchodz� w zakres mojego progra- mu. Diabli z tob� � pomy�la�em, ale ju� nie powie- dzia�em tego g�o�no. Pragn� odpocz��. Dwadzie�cia kilometr�w, b�d� co b�d�, dzi� przespacerowa�em; to du�o dla odwyk�ego. � Jeste� wolny, Pedel � rzek�em. � Na jak d�ugo? � informowa� si� oboj�tnie. � Na sze�� godzin, trzyna�cie minut i czter- dzie�ci sekund. Nie odwracaj�c si� Pedel sun�� ku drzwiom. � Zaczekaj!... Czy ju� znasz doktora Eli�? � Tak. � Ile ma lat? � Sto czterdzie�ci trzy. Ju� prze�ytych. Zabawna relacja � �adnego poczucia humoru. Wyda�o mi si�, �e gdybym zapyta�, ile jeszcze lat �ycia pozosta�o Elefantusowi, odpowiedzia�by do- k�adnie tak samo. � No, zmywaj si�. � Co prosz�? � Odejd�, m�wi�. A jednak lepsze toto ni� Pateri Pat. Nie mog�em spa�. Na Ziemi w og�le nie mog�em sypia�. Dop�ki tu lecia�em w malutkiej rakiecie z os�on� wielowarstwow�, jakie� specjalne urz�dze- nie pilnowa�o, �ebym regularnie przesypia� sze�� godzin na dob�. I gdy tylko mija�o nast�pnych osiemna�cie godzin, zaczyna� mnie morzy� sen. Nie- przezwyci�enie, nienaturalnie. To rozdra�nia�o jak ka�da natarczywa i nieproszona troska, ale nic nie mog�em zrobi�: w ci�gu czterech miesi�cy podr�y nie uda�o mi si� wykry� tego przekl�tego �morfeu- sza". Lepiej by si� zatroszczyli o wytworzenie elemen- tarnych warunk�w grawitacji: musia�em sypia� przy- czepiwszy si� do skobli dolnego luku. Zrzuci�em poduszk� i u�o�y�em si� wprost na dywanie. Jedena�cie lat przespa�em na pod�odze � tam na boi g��wne pomieszczenia nie by�y przystoso- wane do mieszkania. To by�y magazyny i akumula- tornie. Ziemia rzadko kiedy mi si� �ni�a. Cz�ciej mi si� roi�o we �nie, �e wci�� lec� i lec�, nie wiadomo dok�d, i wci�� jestem sam. Gor�co marzy�em, �eby przylecieli po mnie ludzie. A przylecia�y tylko roboty. Wida� taki ju� jestem pechowy. Zn�w zacz��em marzy�, ale o tym, jak mnie na Ziemi powitaj�... Powitali mnie, m�wi�c �agodnie, wyj�t- kowo oficjalnie. By�o ich oko�o dziesi�ciu czy dwu- nastu w ochronnych kitlach i maskach, jakbym by� co najwy�ej kontenerem z jakim� sympatycznym izotopem. Referowa�em im, a oni patrzyli na mnie tak, jakby wszystko by�o im ju� dobrze znane. Potem jeden spo�r�d nich zapyta�, czy nie podejmowa�em pr�by uratowania tamtych czterech, kt�rzy pozostali na zewn�trz. Wzruszy�em tylko ramionami. Nie, oni nie byli zorientowani w tym, co si� tam wydarzy- �o. Ale wtedy najni�szy z nich � to by� w�a�nie Elefantus � zdecydowanie zaprotestowa�, i w ogro- mnym mobilu, prawdopodobnie z mocn� os�on�, przewie�li mnie tu. Od razu zauwa�y�em niesamo- wit� pr�dko��, z jak� mkn�� mobil, a tak�e i to, �e ludzie poruszaj� si�, rozmawiaj� i pewnie nawet my�l� z jak�� wzmo�on� intensywno�ci�. Nie mia- �em kogo spyta� o przyczyn� tego, gdy� Elefantus by� ca�kowicie poch�oni�ty badaniem mego stanu zdro- wia, a z Pateri Patem nie mogli�my si� zgodzi� pod wzgl�dem charakter�w. Przez dziesi�� dni kr�ci� mn� i tak, i siak, wci�� szuka�, czy nie sta�a si� moja marna pow�oka akumulatorem tego nieznanego promieniowania, kt�remu uleg�a nasza boja. Ale nie uda�o si� biedakowi. Trzeba mu by�o wiedzie�, z kim ma do czynienia. Mojego niepowodzenia zawsze starcza�o jeszcze na dw�ch, trzech z otoczenia. Nie zd��y�em jak nale�y oswoi� si� z moim no- wym mieszkaniem, gdy zabucza� sygna� wej�ciowy. \*L Wida� kto�, kto przyszed�, my�la�, �e �pi� i dlatego nie skorzysta� z luminator�w. Stara�em si� domy�li�, kto by to m�g� by�. Mo�e Sana? O nieszcz�liwy dniu! W drzwiach domku zastyg- �o to samo liliowe cielsko. � O co chodzi, Pateri? I po co te ceregiele z sygna�em? � Doktor Elia prosi na kolacj�. � Bardzo dzi�kuj�. Mog�e� mi to powiedzie� przez fon. Pateri Pat spojrza� na mnie tak jako� z ukosa, jak si� patrzy na ludzi podejrzewaj�c ich, �e mog� si� czego� domy�la�. � W twoim domku fon nie jest zainstalowany. Jutro to zrobi�. Zrozumia�em, �e nie zrobi� tego r�wnie� jutro. To znaczy, nie pod��cz�. Tylko czemu? � Czy nie ma dla mnie innego budynku? � spyta�em. � Na razie nie. W s�siednich willach s� umie- szczone ma�py i kr�liki, kt�re z tob� lecia�y. Co godzina to nowina! Cztery miesi�ce lecia�em wraz z ca�ym zwierzy�cem i nawet tego nie podej- rzewa�em. � Czekaj no, a jak to si� sta�o, �e nie pozdycha�y? Kto si� nimi zajmowa�? � Boj. Bardzo mi�o! Tak mi brakowa�o elementarnego komfortu, a tymczasem robot do pos�ug by� przy- dzielony nie mnie, tylko moim czworono�nym towa- rzyszom podr�y. � Czy mog� wiedzie�, po co by�a przedsi�wzi�ta ta gra w ciuciubabk�, i to ze zwierzakami, jak na dobrym dzieci�cym festynie? � Kontrola. Mog�e� akumulowa� nieznane pro- mieniowanie. Ono z kolei mog�oby mie� fatalny wp�yw na inne organizmy. � Na szcz�cie nawet w tym przypadku okaza- �em si� �beztalenciem". 16 � Na szcz�cie tak. � No to chyba jeste�cie przekonani, �e mog� swobodnie kontaktowa� si� z lud�mi? � Niestety, nie. Objawy mog� wyst�pi� po dwu, trzech miesi�cach. Poprzedza je okres inkubacji. Potem nast�puje rozpad tkanek, w pierwszej kolej- no�ci siatk�wki oczu. � Nieodwracalny? � Jak dot�d tak. Na razie mo�emy tylko prze- d�u�y� sam proces. Powstrzyma�, lecz nie odwr�ci�. � Chwileczk�... A sk�d ty to wiesz? Pateri Pat zmiesza� si�. Teraz sk�amie � pomy�- la�em. I mia�em racj�. � Na trasie Wenus-asteroid Raps trafi�a na podobne promieniowanie boja z ma�pami do�wiad- czalnymi. Obaj wiedzieli�my, �e to nieprawda. � Dobrze. Zapytam Elefantusa. � Nie wypada � �ywo zaprotestowa� Pateri Pat. � Nie zapominaj, �e je�li ktokolwiek z nas jest zagro�ony, to w�a�nie on. � Albo ty. � Nie s�dz�. Jestem ostro�niejszy. Nagle mnie ol�ni�o. P�sowa g�ba Pateri Pata wyra�nie nosi�a �lady jakiego� niedawnego napro- mieniowania. To warstwa ochronna! Zmodyfiko- wane kom�rki stawiaj� op�r wszelkim promieniom kilka tysi�cy razy wi�kszy ni� zwyk�e. Pateri nosi jakby skafander z w�asnej sk�ry. Wtedy, przed moim odlotem, ju� czyniono takie pr�by i czyta�em o pierwszych pozytywnych rezultatach. Wida� w ci�gu tych lat uczeni potrafili osi�gn�� pe�en efekt obronny. Tylko ten towarzysz�cy im efekt kolory- styczny... Ach, wola�bym ju� pozosta� nieostro�ny. Spojrza�em dyskretnie na Pateri Pata. Szed� zama- szy�cie, ogromne pi�ci, obci�gni�te fioletow� sk�r�, ko�ysa�y si� miarowi gdzie� na wysoko�ci kolan. Niczego sobie miarowo chodz�cy symbol jedno�ci si�y fizycznej i intelektu. 17 � A jak d�ugo b�d� jeszcze tu tkwi�? � Ze trzy miesi�ce. Przecie�, cztery ju� sp�dzi�e� z ma�pami. No i pobyt tw�j zale�y te� od tego, jak pr�dko przyswoisz sobie nowy zaw�d. � Powiedzmy, niezupe�nie nowy. W niejednym mog� zap�dzi� w kozi r�g swego Pedla. � Kogo? � Tego osobnika w kolorze go��biego skrzyd�a, kt�remu powierzono przekszta�ci� mnie z nieuka w pe�noprawnego cz�onka waszej wielce �wiat�ej spo�eczno�ci. Pateri Pat nic nie odpowiedzia�. Z jego milcze- nia mog�em wywnioskowa�, �e moje okre�lenie siebie jako nieuka bynajmniej nie budzi w nim sprzeciwu. � Dobra � rzek�em. � Id�my co� przek�si� napr�dce, a ja si� przy�o�� do nauki z uporem niewolnika egipskiego. � Egipscy niewolnicy nie byli uparci. Zdrowo ich po prostu bito. � M�j drogi, a c� ty ze mn� robisz? Obiad w domu Elefantusa przebiega� spokojnie. Dobrze, �e powszechny po�piech nie dotyczy� proce- su jedzenia. Ale, jak zrozumia�em, pora obiadowa sta�a si� teraz tak�e por� odpoczynku. Natychmiast po zjedzeniu wszyscy wracali do swoich miejsc pracy. Jak przy takim systemie Pateri Pat potrafi� zachowa� tusz�, by�o dla mnie zagadk�. Je�li chodzi o mnie, to bezsenno�� i ustawiczna troska Elefan- tusa i Pateri Pata dobroczynnie dzia�a�y na kszta�t- no�� mojej figury. Z mimowoln� sympati� popatrza- �em na Elefantusa. Zr�cznym, lekkim ruchem wzi�� od �boja" danie z pieczystem i jak prawdziwy gospodarz domu powoli przekroi� pyszny kawa�ek mi�sa. Naturalne wino, tylko ziemskie owoce. Olim- pijskie menu. A zn�w Pateri Pat, nie do wiary! �� jest wegetarianinem. Tymczasem ani troch� bym si� nie zdziwi}, gdybym zobaczy} go po�eraj�cego surowe mi�so z dzikim czosnkiem. Jakby odgad�szy moje my�li, Pateri Pat spojrza� na mnie spode �ba. Ach, ludo�erca! Prze�uwa szparagi, a sam pewnie marzy... � O czym tak my�lisz, Pateri? � spyta�em. � Je�eli metachronizowana ekstrakcja pobu- dzonych kom�rek gruczo��w wydzielania wewn�- trznego... By� beznadziejny. � Przepraszam pana, doktorze � zwr�ci�em si� do Elefantusa. � Czy m�g�bym zada� panu kilka pyta�? � Je�li moje do�wiadczenie pozwoli mi na nie odpowiedzie�, b�d� rad. � Jak wiem, wkr�tce po moim odlocie urzeczy- wistniono start �Oweratora"? � Tak, zgadza si�. � Czy ten eksperyment spe�ni� oczekiwania? Elefantus milcza� chwil�. Pateri Pat przesta� je�� i ca�y zamieni� si� w s�uch. � Trudno mi tak od razu odpowiedzie� na pa�skie pytanie, Ramonie. Pan niew�tpliwie bardzo by chcia�, �eby w ci�gu tych jedenastu lat Ziemia zmieni�a si� nie do poznania, �eby si� pojawi�y fantastyczne budowle, wisz�ce baseny wielko�ci Morza Kaspijskiego czy te� podziemne ogrody w pasie oliwinowym. Ale tego pan nie znalaz�, czy� nie tak? Kiwn��em g�ow� twierdz�co. Rzeczywi�cie, by- �em troch� rozczarowany, gdy zobaczy�em, jak ma�o si� zmieni�a Ziemia. Nawet kosmodroin pozosta� taki sam. � Prosz� si� nie czu� rozczarowanym. Od czasu, kiedy wszystkie centra przemys�owe, doskonale daj�ce si� zdalnie kierowa�, zosta�y przeniesione na planet� Mars, a Wenus oddano pod plantacje organiki naturalnej, Ziemia pe�ni funkcj� centrum intelektualnego w Uk�adzie S�onecznym. I, trzeba I to uczciwie stwierdzi�, jest do tego �wietnie przy- gotowana. Pan wie, ile wiek�w ludzie nad tym pracowali. Ludzie i maszyny. I chyba nie ma sensu nic radykalnie zmienia�. Pozosta�y nam wi�c tylko wyko�czenia. Elefantus przymkn�� powieki i wolno s�czy� wino. Popatrze� na niego z boku: typowy inteligent, otoczony idealnymi warunkami. � Ale pan chyba zwr�ci� uwag� tak�e na co innego � ci�gn�� Elefantus. � Mam sto czterdzie�ci trzy lata. Pan o tym wie? Zn�w kiwn��em twierdz�co. � A Pateri Patowi pan da... � Dwadzie�cia pi��. � Trzydzie�ci osiem! A propos, jego pradziadek liczy sobie sto osiemdziesi�t sze��. Jestem z nim zwi�zany, pe�ni funkcj� dyrektora australijskiej bazy zwierz�t do�wiadczalnych. I jest �wietnym p�ywa- kiem. Skrzywi�em si� lekko. To ju� zaczyna zakrawa� na wyk�ad. Zada�em pytanie wprost: � To znaczy, �e �Owerator" w jaki� spos�b pom�g� wykry� tajemnic� d�ugowieczno�ci? � Niezupe�nie. Przed dokonaniem eksperymen- tu ludzie tak�e �yli po sto pi��dziesi�t czy dwie�cie lat. Tyle �e po powrocie �Oweratora" uczeni starali si� wykorzysta� wszystk� swoj� wiedz� na to, �eby te dwie�cie lat cz�owiek prze�ywa� niejako spr�chnia�y starzec, lecz w pe�ni si�. Gotowych recept my�my nie otrzymali i moim zdaniem to nawet lepiej. Za to nauczyli�my si� prawdziwie ceni� dwie rzeczy: czas i zdrowie. S�dz� wi�c, �e warto by�o wypu�ci� statek transprzestrzenny. Z uko�nego spojrzenia Pateri Pata wyra�nie odczyta�em: �Dla ludzko�ci mo�e i tak, ale tobie osobi�cie wielkiego szcz�cia to nie przyniesie". Zrobi�o mi si� nagle bardzo przykro, �e ja- kie� tajemnice Elefantusa by�y znane tej fioletowej foce. � Skoro eksperyment nie przyni�s� spodziewa- nych rezultat�w, czemu wi�c go nie powt�rzy�? � rzek�em. Elefantus u�miechn�� si� do mnie jak do dziecka. � Rzeczywi�cie, na tym polega ca�y problem: czy powt�rzy�? Ale prosz� mi wierzy�, w ci�gu tych jedenastu lat, kt�re up�yn�y od chwili owego startu, ludzko�� nie potrafi�a rozwi�za� tego zagadnienia. Nadto s� podstawy, �eby s�dzi�, i� zagadkowe promieniowanie, w kt�rego zasi�gu znalaz�a si� pa�ska boja, by�o nast�pstwem powrotu �Owerato- ra" do naszej... przestrzeni. � (Pateri Pat zn�w rzuci� na niego okiem i wtedy zrozumia�em, �e Elefantus wci�� czego� nie dopowiada). � W tej dziedzinie nie jestem mocny, ale je�eli pana ten problem zainteresuje, zwr�c� si� do specjalist�w z pro�b� o dostarczenie wszystkich hipotez odno�- nie do tego nowego promieniowania. �� Wi�c na razie s� tylko hipotezy? � Obawiam si�, �e nie tylko na razie, lecz na zawsze. Si�a zagadkowego promieniowania by�a bardzo gwa�towna. Dzi� ju� m�wimy o nim na podstawie wt�rnych efekt�w. A s� nader ciekawe, dla nas medyk�w w ka�dym razie. I to w gruncie rzeczy wszystko, co mog� panu powiedzie� na pocz�tek. Ale p�niej jeszcze do tego wr�cimy. Niech pan sobie wszystko przemy�li w wolnych chwilach, lecz nie radz� traci� na to zbyt wiele czasu. Prosz� przyj�� moje starcze zrz�dzenie jako wyraz przyja�ni. I niech�e pan nie wypytuje swego robota o �Oweratora", on nic o nim nie wie. Prosz� go wykorzysta� zgodnie z programem. � Ach, i jeszcze... przy okazji: kiedy b�d� m�g� pos�ucha� chocia� muzyki? Elefantus spojrza� roztargniony na Pateri Pata. � Jutro fon b�dzie naprawiony � odrzek� Pate- ri Pat. Pedel mnie zadr�cza�. Z natr�tn� wierno�ci� jamnika chodzi� za mn� i mrucza�, mrucza�, mru- cza�... Nauczy�em si� wy��cza� i nie zwraca� uwagi na jego wyk�ady, ale on szybko si� przestawia� i zaczyna� wy�wietla� rysunki i schematy urz�dze� na �cianach mego pokoju. Nie pozostawa�o mi nic innego, jak tylko ulec. Z pocz�tku zrodzi�a si� we mnie psotna my�l: udowodni� mu, �e w niekt�rych dziedzinach jestem od niego mocniejszy � przecie� przez jedena�cie lat zajmowa�em si� tylko naprawia- niem i montowaniem urz�dze�, wysysaj�c z w�asne- go palca ca�� energi�. Z dw�ch �gnom�w" robi�em jednego i na odwr�t. Ale on spokojnie wys�uchiwa� mnie lub patrzy�, co robi�, a potem beznami�tnie konstatowa�: � To pan wie. Przejdziemy do nast�pnego sche- matu. Pod koniec drugiego miesi�ca nie wytrzyma�em. Nakrzycza�em na niego, ale to nie odnios�o �adnego skutku. Pedel bardzo spokojnie poinformowa� mnie, �e nauka jest przewidziana na cztery lata. Os�upia- �em. Cztery lata? Jeszcze cztery lata tu?... Do diab�a! Zdecydowanie ruszy�em do drzwi. Tym samym oboj�tnym tonem m�j Pedel poradzi� mi, �ebym si� nie zwraca� do wspomnianego diab�a, lecz konty- nuowa� z nim zaj�cia, gdy� niezale�nie od ub�stwa mojej wiedzy teoretycznej, on, bior�c pod uwag� moje bogate do�wiadczenie praktyczne, ma nadziej� zako�czy� program do Nowego Roku. To usposobi- �o mnie troch� bardziej pokojowo w stosunku do niego. Wzi��em go jednak za kark i kaza�em napra- wi� m�j fon, kt�ry wprawdzie by� ju� pod��czony, ale nic pr�cz muzyki nie przekazywa�. Pedel pos�u- sznie zakrz�tn�� si� ko�o aparatu i po jakim� czasie doni�s� mi, �e fon jest ju� ca�kowicie sprawny. Przysiad�em przy ga�kach mikrometrycznych, w��czy�em alfograf strojenia. Trzask, szmery, mato- we migotanie ekranu. I miarowa muzyka o bardzo w�skiej skali g�osu. � Pedel! � zawo�a�em. Zjawi� si� niebie�ciutki i niewinny, �e zaraz znik�y we mnie wszelkie podejrzenia, i� zepsu� aparat. �arty �artami, i rzecz nie w jego niebieskiej sk�- rze � po prostu poczu�em tu wol� cz�owieka, usi�u- j�cego z niewiadomych przyczyn odgrodzi� mnie od ca�ego �wiata. Co za prymityw. �redniowiecze. Brakowa�o tylko, �eby posadzili mnie w pokoju z okratowanymi oknami! � Pedel � rzek�em spokojnie � oto zadanie: po pierwsze, trzeba wyja�ni�, dlaczego przy absolutnej sprawno�ci fonu brak ��czno�ci z pozosta�ymi sta- cjami pr�cz jednej. Po drugie okre�li�, gdzie znajdu- je si� stacja nadaj�ca muzyk�. � Zrozumia�em. Prosz� czeka�. Pedel zn�w si� zakrz�tn��. Pokr�ci� si� ko�o aparatu, przew�cha� �ciany, wymkn�� si� zr�cznie do s�siedniego laboratorium, gdzie mieli�my zaj�cia przy aparaturze energotw�rczej i wkr�tce zjawi� si� ob�adowany jakimi� przyrz�dami. Porwawszy przeno�ny fon, wymkn�� si� milczkiem do ogrodu. Nim zd��y�em u�o�y� si� z ksi��k�, Pedel ju� wr�ci�. � Nad terytorium Jegerhauenu naci�gni�to tymczasowy ekran. Pole ekranu jest nieprzepu- szczalne. Promie� ekranu wynosi szesna�cie kilo- metr�w. Muzyka jest transmitowana przez stacj� znajduj�c� si� dwie�cie trzydzie�ci kilometr�w na po�udnie st�d. Co do tego ostatniego nie mia�em w�tpliwo�ci. �� Zapoznaj si� z map� okolicy i znajd�.najdo- godniejsze miejsce dla wyprowadzenia fonu poza granice dzia�ania ekranu. Odpowied� by�a b�yskawiczna: � Map� okolicy znam. W promieniu szesnastu kilometr�w s� g�ry. Wyprowadzenie fonu jest nie- mo�liwe. Trzeba b�dzie jeszcze raz zosta� bydl�ciem i opu�- ci� ten go�cinny cfom. � Id� na dach i wezwij mobil � rozkaza�em. � Prosz� o szyfr wezwania. � Jaki znowu szyfr? � Od dwudziestego si�dmego sierpnia mobile na terytorium Jegerhauenu s� wzywane tylko wed- �ug szyfru. Odwr�ci�em si� i wyszed�em. W gabinecie Elefantusa siedzia� Pateri Pat. Nie mia�em zbytnio ochoty na rozmow� z nim, ale musia�em. � Gdzie jest doktor Elia? � spyta�em. � Odlecia�. � Na d�ugo? � Na cztery dni. � Wezwij dla mnie mobil. � Nie wolno ci odlatywa�. Zacisn��em pi�ci i poma�u szed�em ku niemu. Podni�s� g�ow� i popatrza� na mnie z zaciekawie- niem i bardzo spokojnie. � Nigdzie nie polecisz � powt�rzy�. � wystar- czy nas dwu z Elefantusem. Rozwar�em pi�ci. � Czy ty... � nie wiedzia�em, jak zapyta�, wi�c r�k�, w poczuciu winy, dotyka�em oczu. � Czy ty... ju� czujesz? �- Na razie nie. Ale nie masz najmniejszego prawa podejmowa� ryzyka i nara�a� kogokolwiek opr�cz nas. My�my si� na to zdecydowali dobrowol- nie. Pateri Pat milcz�c obserwowa� mnie. Jego spok�j zakrawa� na kpin�. Postanowi�em wycofa� si� w miar� mo�no�ci jak najbardziej poprawnie. � Chcesz mi jeszcze co� powiedzie�? � spyta- �em. � Ach nie, id� do pracy. ��� Pos�uchaj � nie wytrzyma�em. � Je�eli my�- lisz, �e tw�j arcyunikalny zaw�d uprawnia ci� do obchodzenia si� ze mn� jak z szympansem do�wiad- czalnym, to mam ochot� w spos�b zupe�nie prymi- tywny dowie�� ci czego� ca�kiem odwrotnego. Pateri Pat spojrza� na mnie z niezadowoleniem. � Trac� czas � powiedzia� kr�tko. � Wybacz... � Tra� � rzek�em � wcale mi nie �al. Lecz zadaj sobie troch� trudu i odpowiedz, kto uprawni� ci� do tego, abym by� wi�niem przy takim cz�owie- ku jak ty? Jestem got�w odby� kwarantann�, diabli wiedz�, jak d�ugo, je�eli jestem niebezpieczny dla ludzi. Ale dlaczego nad Jegerhauenem jest ten ekran? Po twarzy Pateri Pata przebieg� wyraz zdziwie- nia. Milcza�. � Odgrodzili�cie mnie od ca�ego �wiata. W imi� czego? I kto potwierdzi wasze prawo do decydowa- nia, co jest dla mnie dobre, a co z�e? Pateri Pat wsta�, podszed� do biurka Elefantusa, poszpera� w nim i wyci�gn�� ca�kiem �wie�� p�ytk� radiogramu. A wi�c to tak! Kiedy �pi�, ekran jest zdejmowany. Pateri poczeka� chwil� i podsun�� mi radiogram. �Drogi doktorze Elia! � przeczyta�em. � Ciesz� si�, �e wszystko jest po staremu, jak o to prosi�am. Prosz� si� o niego nie ba�, po tym, co prze�y�, jeszcze dwa miesi�ce przebiegn� mu niepostrze�enie. Mnie jest trudniej. Ale prosz� mu o mnie nie m�wi�. Dzi�kuj� Panu za wszystko � Pan przecie� wie, �e rozliczy� si� z Panem nie jestem w stanie." Dwa miesi�ce przebiegn� mu niepostrze�enie... Dwa miesi�ce... Ca�a reszta min�a, rozp�yn�a si� w tym nieodwracalnym realnym szcz�ciu. Pateri Pat poci�gn�� za p�ytk� w moich palcach. � Bierz! � powiedzia�em oddaj�c. � I wy��cz swoj� katarynk�, nie do muzyki mi. Trzeba praco- wa�. Dwa miesi�ce! Po raz pierwszy zobaczy�em wyra�nie, jak w po- ciemnia�ych a� do fioletowego blasku oczach Pateri Pata mign�a zwyczajna zawi��. � Mo�esz mi �yczy� pomy�lnej pracy � rze- k�em. * * * Niech to wszyscy diabli wezm�, jak spa�em tej nocy! Niebieskie jaszczurki majaczy�y mi si� we �nie, przewraca�y na grzbiety i ze w�ciek�ym unie- sieniem, zadzieraj�c w g�r� �apy, krzycza�y: �dwa miesi�ce!" Przebrzmia� g�ucho sygna� d�wi�kowy zespo�u budz�cego, przed zamkni�tymi oczyma wezbra�a i p�k�a �wietlna kula � i zobaczy�em przed sob� Pedla. Podawa� mi na �y�eczce grudk� jakiej� gala- rety. � Sontorain. Lekarstwo by�o ch�odne i troch� kwa�ne. Ow�ad- n�a mn� apatia podobna do tej, jakiej doznawa�em w rakiecie. Jeszcze minuta � i zasn��em, tym razem ju� bez niebieskich jaszczurek. Tymczasem m�j stosunek do Pedla, bez jakich- kolwiek widocznych przyczyn, przekroczy� wszelkie granice uprzejmo�ci. Klepa�em go po zadzie koloru go��biego skrzyd�a i zanosz�c si� nienaturalnym �miechem, krzycza�em: � No i co, stary pierniku, ruszamy na szczyty wiedzy?! Pos�usznie wznawia� swoje wyja�nienia, ale ja ju� niczego, zupe�nie niczego nie mog�em zrozumie� czy zapami�ta� i wcale mnie to nie martwi�o, przeciwnie, bawi�o mnie, wi�c zdecydowa�em si� bawi� na ca�ego, a kiedy na drugi dzie� Pedel poprosi� mnie, �eby podregulowa� mu blok �adunku termicznego, wpad�em na pomys� i uziemi�em jego zasilanie mialowym paskiem, tak �eby biedak musia� co pi�� minut turla� si� do pod�adowania. Lecz moje niezwykle dowcipne �arciki, dotycz�ce rozstroju jego wn�trzno�ci, niestety mija�y si� z celem, Pedel bowiem nie by� zaprogramowany do rozm�w na tematy medyczne. Niekiedy, jakby opami�tawszy si�, czu�em, �c osi�gn��em ju� stan idiotycznej dziecinady i nic mog� sam sobie poradzi�, ale wci�� si� na�miewa�em z Pedla i wci�� czeka�em, kiedy wreszcie zrobi co� takiego, co przepe�ni m�j kielich goryczy i strac� ostatecznie kontrol� nad sob�. Lecz ostatni� kropl� wla� mi Pateri Pat. W czasie kolacji zauwa�y� ch�odno, �e przeci��am mego robota zadaniami nie wchodz�cymi w zakres jego programu. Oburzy�em si� na to i poprosi�em, �eby mi pozwoli� sp�dza� czas wed�ug mego w�asne- go upodobania. S�owa, jakich u�y�em pod adresem Pateri Pata, chyba nie by�y delikatniejsze od tych, kt�rych musia� wys�uchiwa� Pedel. Zobaczy�em okr�glej�ce ze zdziwienia oczy Ele- fantusa i by�em �wiadom tego, jaki teraz jestem �a�osny i straszny, lecz zn�w nic mog�em si� poha- mowa�, wali�em na Pateri Pata wrz�c i zach�ystuj�c si� potokami co wyborowszych pere� krasom�w- stwa, zaczerpni�tych jeszcze na boi ze starych folia��w. Elefantus zl�k� si�. Rzuci� si� ku mnie, chwyci� mnie za r�k� i poci�gn�� do wyj�cia. Prowadzi� mnie przez ogr�d mrucz�c pod nosem: �Trzeba to by�o przewidzie�... nigdy sobie tego nie wybacz�..." Dok�adnie pami�tam, jak uparcie zbacza�em z alej- ki na klomby i dalej, ku zaro�lom kwitn�cego selio- ru, i rwa�em ga��zki, i przed samym domem upad- �em i zacz��em rwa� traw�, a potem podnios�em si� i z nar�czem ogromnym tego zielska dowlok�em si� do swego ��ka, run��em na nie i wcisn��em si� twarz� w szorstkie li�cie. To by�a Ziemia, to by�a moja Ziemia � ca�a w cierpkiej goryczy chwyconej wargami �odygi, w cieple zmi�tej, szybko umieraj�- cej trawy. Pragn��em mojej Ziemi, pragn��em jej przez jedena�cie lat panowania metalu, metalu, tylko metalu, wi�c wzi��em jej tyle, ile mog�em unie��. To by�a moja Ziemia. A gdzie� na niej � zupe�nie blisko � by�a Sana i my�la�a o mnie, pami�ta�a, mo�e jeszcze kocha�a. Najwa�niejsze jednak, �e by�a, by�a na Ziemi. Wi�c dlaczeg� ja, taki szcz�liwy cz�owiek, czu- �em, �e trac� zmys�y? Widocznie by�o ze mn� rzeczywi�cie bardzo �le. Przychodzili do mnie jacy� ludzie, pochylali si� z szelestem nade mn�. Pewnego razu wtoczy� si� Pedel. Poderwa�em si� i z ca�ej si�y go uderzy�em. � Nie rozumiem � powiedzia� cicho i znik�. Za�mia�em si� � jakie to dziwne rzeczy przy- widuj� si� niekiedy cz�owiekowi... i je�eli jeszcze raz si� przywidz�, chcia�bym, �eby zamiast Pedla by� Pateri Pat. A do pokoju wci�� wpadali ludzie, coraz wi�cej i wi�cej, i wszyscy pochylali si� nade mn�, i twarze ich, rz�d po rz�dzie, pi�y si� do samego sufitu jak ogromne plastry, i wszystkie te nie ko�cz�ce si� twarze miarowo klapa�y d�ugimi szorstkimi rz�sa- mi i monotonnie skrzecza�y: �Musisz... Musiszsz... Muusiszsz..." A potem czu�em co� tkliwego � ni to g�askano mnie, ni to ko�ysano, a wstr�tne cienkie g�osy po�piewywa�y: �Tak b�dzie dla ciebie lepiej... lepiej... lepiej..." Ale lepiej mi si� wcale nie dzia�o cho�by dlatego, �e by�o mi okropnie przykro, i� tyle ludzi cacka si� ze mn�, my�li za mnie, co powinienem robi�, jak le�e�, jak oddycha�. Wszyscy byli jednakowi, jedna- kowo obcy, nie daj�cy si� wyodr�bni� niczym setki fok w jednym stadzie. I odwr�ci� si� od nich nie mog�em, gdy� cia�o moje by�o tak lekkie, �e nie s�ucha�o mnie. Prawdopodobnie znajdowa�em si� pod dzia�aniem jakiego� promieniowania, kt�re bez reszty mia�o uzdrowi� m�j system nerwowy. Od czasu do czasu przytomnia�em na kilka minut, szuka�em oczyma Elefantusa � i nie znajdowa�em go, i zn�w zapada�em w sen, ten sam, kt�ry nawie- dza� mnie na pocz�tku ka�dej nocy. Moment prze- chodzenia w stan sennych majacze� odbiera�em jak utrat� pami�ci, a potem przychodzi�em do siebie i czu�em, �e wlok� mnie gdzie� w d� chwytliwymi metalowymi �apami, i za ka�dym razem, kiedy by�em przenoszony przez pr�g kolejnego poziomu, m�j wybawca opuszcza� mnie na pod�og�, robi� jakie� manipulacje, po kt�rych rozlega�o si� ci�kie ude- rzenie i buczenie o niskim nat�eniu. Kiedy wreszcie zrozumia�em, �e to zwieraj� si� stropy awaryjne i w��czaj� pola obronne o wielkiej mocy, rykn��em dzikim g�osem, wyszarpuj�c si� z �elaznych obj�� �gnoma". On jednak ni�s� mnie dalej, nie zwracaj�c uwagi na moje rozpaczliwe pr�by wyrwania si�. � Natychmiast wy��cz pola! � krzycza�em. � Rozsu� p�yty os�ony, przecie� nie otwieraj� si� z zewn�trz! � To niemo�liwe � odpowiada� z niewiarygod- nym spokojem. � Tam s� ludzie, s�yszysz?! Tam jeszcze zosta�o czterech... � Nie � odpowiada� nieugi�cie. Pomy�la�em, �e si� zepsu� i zaraz mo�e nawyczy- nia� nie wiadomo co; przecie� wszystkie �gnomy" na boi by�y nastawione na specjalny program, a przy najmniejszym niebezpiecze�stwie � wy��cznie na ratowanie ludzi. Robi�y cuda, �eby ich ratowa�. A ten � gubi! � Zostaw mnie i ratuj tych czterech, s� przecie� na zewn�trz! � Tam nie ma ludzi. Ratowa� trzeba tylko ciebie. �� Ale� nie, oni tam s�! � Nie ma tam ludzi. Tam s� trupy. A� dziwne, �e mog�em mu uwierzy�. Nie dlatego, �e przywyk�em, i� te istoty nie potrafi� si� myli�, tyJJco �e doko�a dzia�o si� co� takiego, i� mo�na by�o uwierzy� jedynie w najgorsze. Dopiero p�niej zrozumia�em, �e rozkazu mego nie m�g� wykona�, gdy� wiedzia�: po kilku minutach pracy pola obronnego, w dodatku w��czonego na maksymaln� moc, nie mog�a pozosta� na powierzch- ni boi ani jedna �ywa kom�rka. Ja bym mimo to wy��czy� pole i wr�ci�, a�e �gnom" � �gnom" wszystko rozwa�y� i wiedzia�, �e wybra� najlepszy spos�b. Tymczasem m�j �gnom" opu�ci� mnie i zaczai dawa� sygna�y wywo�awcze. Po kilku sekundach drugi, dok�adnie taki sam robot zjawi� si� sk�d� z do�u i pochwyci� mnie. Pierwszy �gnom" przekaza� drugiemu jakie� instrukcje i znik� na zewn�trz. Drugi, tak jak przedtem pierwszy, zawar� za nim p�yty os�ony. Pierwszy zatem pozosta� tam, gdzie wolno i nieustannie przebija�o si� przez metal �mier- ciono�ne promieniowanie. Czemu wyszed�? �Gnomy" wyja�ni�y mi p�niej, �e odkry� w sobie aktywne pole nieznanej natury i nie potrafi�c zrozu- mie� sensu tego, co si� dzieje, uwa�a� za s�uszne pozostawi� mnie pod opiek� innych robot�w, sam za� wr�ci� w stref� niszcz�cych promieni, byle tylko nie narazi� mnie na niebezpiecze�stwo swoim dodat- kowym promieniowaniem. To by� wspania�y ch�o- pak, ten pierwszy �gnom", m�drze i z po�wi�ceniem wl�k� mnie za ko�nierz z powrotem ku �yciu. Nie na pr�no programowali go ludzie, kt�rzy wielokrot- nie bywali w mi�dzygwiezdnych opalach. Tote� i on post�pi� jak cz�owiek � uczyni� wszystko d�a rato- wania drugiego, a sam poszed� na niechybn� zgub�. Jedno tylko mnie gniot�o: ca�a ta m�dros'�, ca�a ta energia zosta�y u�yte dla ratowania mnie jednego. Niezmiernie twarde w swej wszechmocy, roboty te nawet pa/cem nie kiwn�y, by ratowa� pozosta�ych, gdy tylko obliczy�y, �e si�a i g�sto�� promieniowania wielokrotnie przewy�szaj� dawki �miertelne. 30 Tak by�o wtedy i tak samo wyra�nie widzia�em wszystko to teraz we �nie. �elazne, zimne �apy przenosi�y mnie przez progi, opuszcza�y w ch�odne studnie luk�w, wci�� ni�ej i ni�ej � tam gdzie jeszcze by�a nadzieja na ratunek. Aleja wyrywa�em si� z tych �ap, cho� wiedzia�em, �e si� z nich nie uwolni�, i zn�w wyrywa�em si� � i tak sen za snem w niesko�czono��. Tak okupywa�em minut� rozpa- czy, gdy rozum m�j, zdzicza�y od zgrozy i zr�wnany z poziomem tych maszyn, uwierzy� w zgub� tamtych czterech. Uwierzy�em i powinienem by� uwierzy�, i ka�dy by uwierzy� na moim miejscu, ale w�a�nie tego nie mog�em sobie darowa�. Czu�bym si� zupe�nie dobrze, gdyby nie te wspo- mnienia. �a�owa�em r�wnie�, �e si� tak ostro ob- szed�em z Pedlem. Gdyby pomin�� to, �e znajduj� si� w tym stanie, kt�ry w�a�nie jemu zawdzi�czam, to by� on zupe�nie niez�ym ch�opakiem. Czemu si� wi�cej nie pokazuje? Obrazi� si�? Tego si� mo�na by�o po nim spodziewa�. Obra�liwo�� od niepami�t- nych czas�w wyr�nia�a ludzi o ma�ym intelekcie. Prawdopodobnie ta regu�a dotyczy tak�e i robot�w. A mo�e go porz�dnie okaleczy�em? Si� by mi pewnie na to wystarczy�o. Uchyliwszy powiek� patrzy�em, jak bezszelestnie wok� mnie snuj� si� ludzie w bieli. Daj� s�owo � odda�bym ich wszystkich z rado�ci� za jednego Pedla. Przywyk�em do niego i odk�d znik�, przypo- mina� mi si� po�r�d tych nieznajomych �piesz�cych si� os�b jak kto� z rodziny. Zbyt du�o marzy�em o tym, �eby powr�ci� mi�dzy ludzi, a kiedy mi si� to uda�o, okaza�o si� nagle, �e wcale nie potrzebuj� a� takiej ich masy, pragn� ich niewielu, ale �eby byli bliscy, wra�liwi, troszcz�cy si� o mnie, a nie o moje cia�o, lecz takich na Ziemi jak na razie nie spotka- �em. Otacza�o mnie ich co najmniej pi��dziesi�ciu i wszyscy pewnie byli wybitnymi specjalistami, cacka- li si� ze mn�, starali si� jak najszybciej postawi� mnie na nogi, lecz w swoich staraniach nie pozostawili miejsca na tak konieczne dla mnie zwyk�e ludzkie ciep�o. Po u�o�eniu si� do snu przez d�u�szy czas nie mog�em zasn��. Razu pewnego zbudzi�em si� i po- czu�em, �e mog� m�wi�. Ale zaraz pomy�la�em, �e skoro lito�ciwie wr�cono mi mow�, to pewnie b�d� przez pierwszy okres pilnie obserwowany. � Dwa razy dwa, i wyskoczy Pedel z ogon- kiem � powiedzia�em. A niech sobie my�l�, co chc�! Nie wiem, co sobie o mnie pomy�leli, ale nieba- wem otworzy�y si� drzwi i lekko przygarbiony wszed� Elefantus. Usiad� obok i pochyli� nade mn� swe chude ramiona. Tak � pomy�la�em � teraz �yj� prawdziwie. Teraz wspominam tamtych czte- rech, martwi� si� o San�, cierpi� wskutek w�asnego nieprzystosowania do tego �ycia, mkn�cego z szyb- ko�ci� mobili expressowych, t�skni� za Pedlem i b�d� si� niepokoi� o Elefantusa, kt�ry z mego powodu, zdaje si�, mo�e o�lepn��. Gdyby mnie m�czy�a jakakolwiek jedna rzecz, to by�oby jak w z�ym romansie: �Jedna my�l nie dawa�a mi spokoju..." Tak bywa i we �nie � jedna my�l. Ale kiedy si� zaczyna prawdziwe �ycie � nap�yn� nagle trzydzie�ci trzy powody do prze�ywania. � Jak si� pan czuje? � spyta�em Elefantusa. Zawsze taki opanowany, Elefantus pozwoli� sobie na okazanie zdziwienia. � Dzi�kuj�, lecz wydaje mi si�, �e to raczej ja powinienem si� niepokoi� o pa�skie samopo- czucie. � Pan si� ze mn� obchodzi jak z chorym dziec- kiem, doktorze. A ja chc� wiedzie�, czy mog� przebywa� mi�dzy lud�mi, czy nie jestem niebezpie- czny dla otoczenia? Musz� to koniecznie wiedzie�, prosz� mnie zrozumie�... Elefantus zatrzepota� rz�sami. � Przypuszczali�my, �e tak mo�e by�. Lecz zapewniam pana, �e cala nasza ostro�no�� by�a zbyteczna, pan nie niesie w sobie �adnego promie- niowania, ani pierwotnego, ani wt�rnego. � Ale Pateri Pat jest specjalist� w tej dziedzinie i on si� w�a�nie obawia... � W tej mierze ja tak�e... jestem specjalist�. Poczu�em si� niezr�cznie. � Prosz� mi wybaczy� � ci�gn�� Elefantus. � Teraz mog� si� przyzna�, �e celowo starali�my si� odgrodzi� pana od �wiata zewn�trznego. Pateri Pat uwa�a� to za konieczne dla pa�skiego szybszego przystosowania si� do rytmu �ycia dzisiejszej ludz- ko�ci. Tu w ustronnym zak�tku Rezerwatu Szwaj- carskiego powinien by� pan bez �adnych zak��ce� opanowa� swoj� specjalno�� w takim stopniu, �eby si� nie czu� na Ziemi obcym i nieprzydatnym. Przej�li�my na siebie prawo decydowania o tym. Ale prawa do tego nie mieli�my. Omylili�my si� i przede wszystkim zawini�em wobec pana ja, poniewa� zgo- dzi�em si� w tym wzgl�dzie ze zdaniem Pateri Pata i... jeszcze jednej osoby. � Prosz� si� nie martwi�, doktorze � po�o�y�em r�k� na jego szczup�ej d�oni. � Wszystko b�dzie dobrze. Spojrza� na mnie smutno. � By� mo�e... By� mo�e u pana wszystko b�dzie dobrze. � Podni�s� si�. � Pan jest zdrowy, Ramo- nie. Aha, pojutrze Nowy Rok. Czy pan pami�ta? � A, tak, rzeczywi�cie. Dwa miesi�ce czeka�em na ten dzie�, a dzi�, jak si� okaza�o, zapomnia�em. Elefantus, lekko przygarbiony, szybko skierowa� si� ku wyj�ciu. On tak�e wci�� si� gdzie� �pieszy�. Nie rzuca�o si� to jednak zbytnio w oczy, gdy� by� chudziutki i lekki jak nietoperz. Co innego Pateri Pat. Jego szybko�� zawsze mnie dziwi�a, nawet niemi�o razi�a i nawet �mieszy�a, jak �mieszy�aby cz�owieka lekko�� ruch�w hipopotama, kt�ry spad� z si�� ci�ko�ci dziesi�ciokro� mniejsz�. Kiedy si� obudzi�em nast�pnego dnia, ze zdziwie- niem odkry�em, �e za oknem wsz�dzie le�y �nieg, cho� wiedzia�em, �e w Jegerhauenie pu�ap klimatu podzwrotnikowego ustala si� na wysoko�ci najwy- �ej dziesi�ciu metr�w. Zarysy g�r, kt�re tu by�y o wiele bli�ej, wyda�y mi si� znajome. Dzieli�a mnie od nich odleg�o�� p�tora do dwu kilometr�w; w�ska �cie�ynka wymyka�a si� zza mego domu i gin�a gdzie� w ciemnoniebieskawej g�stwinie �wierk�w. Za�o�y�em r�ce pod g�ow� i przeci�gn��em si�. No, teraz to mnie tu nie zatrzymaj�. Wezm� narty i p�jd� tam, mi�dzy siwe �wierki, a je�li nie b�dzie nart � p�jd� bez nich i b�d� tarza� si� w zaspach, �ami�c ga��zie, chwytaj�c wargami �nieg, dop�ki nie zaboli w skroniach od jego suchego i k�uj�cego zimna. Od takich my�li zapachnia�o w pokoju igliwiem i jeszcze czym� gorzkawym. Nazbyt mocno zapachnia�o. Po- chyli�em si� � tu� przy ��ku, na pod�odze, le�a�o nar�cze trawy, twardej, podobnej do pasiastej turzy- cy, i ogromne kwiaty selioru, narwane po�piesznie, pr

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!