9145

Szczegóły
Tytuł 9145
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

9145 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 9145 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9145 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

9145 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Dymitr De-Spiller Myl�cy wygl�d �adna chyba teoria naukowa nie wzbudzi�a nigdy tak gwa�townego sprzeciwu, zdumienia i jednocze�nie tak gor�cej obrony jak �jednoelektronowa teoria �wiadomo�ci� Igora G�uchariowa. Po dzi� dzie� teoria ta pozostaje sporna. Mo�liwe, i� rozw�j my�li naukowej w ko�cu sprawi, �e zostanie ona odrzucona, ale i w�wczas poruszone przez t� hipotez� zagadnienia nie utrac� swego znaczenia. Poza tym w ci�gu stulecia, jakie min�o od dnia jej powstania, teoria ta sta�a si� niepisanym testem na zdolno�ci tw�rcze. Jej fanatycy (trudno inaczej nazwa� ludzi, absolutnie nie znaj�cych teorii �wiadomo�ci, a jednocze�nie zagorza�ych zwolennik�w G�uchariowa) okazywali si� zazwyczaj autorami najbardziej �mia�ych i owocnych teorii w swojej dziedzinie nauki. Fakty, na kt�rych G�uchariow opar� sw� teori�, by�y ju� znane od dawna. Jednak�e do tego, by znalaz�y uciele�nienie w tak paradoksalnym stwierdzeniu, potrzebna by�a ca�a namacalno�� owych dziwacznych wydarze�, kt�re towarzyszy�y pobytowi astronaut�w na W�druj�cej Planecie. Psychobiolog Igor G�uchariow lecia� na planet� Eridan. Gwiazdolot prowadzi� pilot Wo�odia Zienin. Ci�gle ich ze sob� mylono - wysoki, barczysty Igor o nieruchomej, grubo ciosanej twarzy bardziej pasowa� do roli �wilka kosmicznego� ni� okr�glutki gadu�a Zienin. Znajomych zdumiewa�o jednak ich podobie�stwo - obaj byli intuicjonistami, to jest lud�mi o trudnym do przewidzenia i trudnym do wyja�nienia sposobie bycia i sposobie my�lenia. Je�eli jednak Igor zas�yn�� jako autor hipotez nie do obalenia, ale i nie udowodnionych (a zdaniem niekt�rych nie do udowodnienia), to Wo�odia, kt�rego decyzje natychmiast stawa�y si� czynami, znany by� jako pilot z fantastycznym szcz�ciem. W najtrudniejszych sytuacjach podejmowa� niewiarygodne, absurdalne decyzje i... zawsze okazywa�y si� one jedynie s�uszne, ratuj�c �ycie i jemu, i jego pasa�erom. Na Eridan lecieli na zlecenie Centralnej Rady Kosmicznej. Automat przywi�z� z tej planety niewielkie twory organiczne, kszta�tem i wielko�ci� przypominaj�ce pestk� wi�ni, kt�re pokrywa�y ca�� powierzchni� Eridanu i dos�ownie kipia�y w jego oceanach. Badania wykaza�y, �e te �pestki� mog� si� sta� niewyczerpanym �r�d�em substancji organicznych dla przemys�u spo�ywczego i chemicznego. Ale na holofilmach spostrze�ono nagle ruch �pestek�, nie usprawiedliwiony warunkami zewn�trznymi. Wielu uczonych uzna�o ten fakt za oznak� �wiadomo�ci, by� mo�e dopiero si� rodz�cej. Igora wys�ano, by to sprawdzi�, i od jego odpowiedzi zale�a�a decyzja, czy Eridan zostanie wykorzystany jako �r�d�o organicznego surowca. Cel wyprawy wywo�a� mn�stwo dyskusji o tym, co to jest ��wiadomo��, �intelekt�, �rozum�. Prowadzono je tak�e w obecno�ci Uldstruga - najnowszego modelu robota. Jako� w po�owie lotu Wo�odia Zienin, zostawszy sam na sam z Uldstrugiem, zapyta� go nieoczekiwanie: - Wydaje mi si�, �e niezbyt ch�tnie wykonujesz polecenia Igora i ma�o mu pomagasz. A mo�e si� myl�? Robot odpowiedzia� dopiero po chwili. - On mi si� nie podoba. - A to czemu? - zdziwi� si� Wo�odia. - Chce dowie��, �e ja nie istniej�. - Jak to?! - wykrzykn�� Zienin i u�miechn�� si�. - Pozw�l mu si� dotkn��... Ale Uldstrug zignorowa� �art. - Rzekomo nie istniej� jako istota czuj�ca i �wiadoma. Dzia�am podobno czysto mechanicznie jak �pi�ca lalka. Ona przecie� nie odczuwa ch�ci snu, kiedy pod dzia�aniem ci�ark�w zamyka oczy. Wo�odia niedowierzaj�co wzruszy� ramionami. - To niemo�liwe. Przecie� na ka�dym kroku udowadniasz, �e czujesz i my�lisz zupe�nie jak cz�owiek. Na jakiej podstawie?... - O to niech pan jego zapyta! - odrzek� gniewnie robot. Co te� Wo�odia uczyni�, kiedy we tr�jk� zebrali si� w mesie. - Igor, jak ty si� odnosisz do Uidstruga? - Wspaniale! - machinalnie odrzek� Igor, po czym z niepokojem podni�s� g�ow�. - A co? Przeci��am go? - Nie, po prostu spyta�em, jak si� do niego odnosisz? - A jak�e ja si� mog� do niego odnosi�? - nie zrozumia� Igor. - No, co ty o nim my�lisz? - �wietna maszyna - odpowiedzia� Igor i nadal pytaj�co spogl�da� na Wo�odi�. Uidstrug, kt�ry s�ucha� ich uwa�nie i popatrywa� to na jednego, to na drugiego, na te s�owa znieruchomia� jak poga�ski bo�ek, bez �adnych objaw�w �ycia. Wo�odia zacz�� go broni�. - Tymczasem on si� uwa�a za istot� czuj�c� i my�l�c�. - Ze stali i szk�a - ironicznie doda� Igor. - Zgoda! Ale przecie� jest naszym towarzyszem, zupe�nie jak cz�owiek... - Co to, to nie! Mog� si� zgodzi�, �e Uldstrug jest my�l�c� i czuj�c� maszyn�, ale chyba nie istot�, tym bardziej podobn� do cz�owieka. - Ale �wiadomo��! Przecie� jego �wiadomo�� mo�e by� ca�kowicie ludzka?! - W �adnym wypadku. - I mo�esz to udowodni�? - Nie. - Jak to?! - oniemia� Wo�odia. - A wi�c poza wygl�dem zewn�trznym nie mo�na znale�� cechy, r�ni�cej go od cz�owieka? - Nie mo�na - potwierdzi� Igor. Wo�odia dozna� dziwnego uczucia. P�ki Igor odmawia� Uldstrugowi �ludzkich� cech, pr�bowa� dowie�� czego� wr�cz przeciwnego, jako �e w czasie lotu przywyk� do robota jak do kolegi, niezbyt si� od nich r�ni�cego, mo�e tylko wi�cej wiedz�cego i mog�cego dokona� wi�cej ni� oni. Gdy tylko jednak us�ysza�, �e jego, cz�owieka, nie spos�b odr�ni� od robota, poczu� rozdra�nienie. - A wi�c, gdyby mu nada� ludzki wygl�d... - To nie odr�nisz go od siebie - szyderczo zako�czy� Igor. Uldstrug poruszy� si� i wpatrzy� w Igora - nawet dla tego wszystkowiedz�cego robota stwierdzenie to by�o nowo�ci�. - Dlaczego? Igor zamy�li� si�. Gdyby zacz�� wyja�nia� wszystko �ci�le naukowo, by�by to wyw�d d�ugi i mimo wszystko niezrozumia�y, a nie chcia� ich zby� byle czym - ani Uldstrug, ani. Wo�odia nie wiedzieli, ile pracy i nerw�w w�o�y� Igor w tego robota. - Zachowanie cz�owieka zale�y od znajomo�ci sytuacji i jej prawid�owej oceny, i przez d�ugi czas uczeni s�dzili, �e im wi�cej danych o konkretnej sytuacji ma robot i im g��bsz� potrafi przeprowadzi� analiz�, tym bardziej przemy�lane b�dzie jego zachowanie. Zacz�li uzbraja� maszyny w coraz wi�ksz� liczb� czujnik�w, coraz obszerniejsz� informacj� obci��ali ich pami��, coraz bardziej skomplikowane stawa�y si� programy zachowania, ale �wiadomo�� si� w robotach nie pojawia�a. By� te� jednak rezultat pozytywny. Liczeni wybrali optymalne wyposa�enie robota, najlepsze programy, przy kt�rych jego zachowanie by�o najbli�sze zachowaniu cz�owieka, zaopatrzyli go w imitatory nastroj�w i nami�tno�ci i teraz nie da si� go odr�ni� od cz�owieka. - Ale czym� si� przecie� r�ni? - spyta� Wo�odia. - Tym, �e nie pope�nia bezmy�lnych uczynk�w. Ale z tego nie zrobi si� testu... - Uwaga - znowu przerwa� im Uldstrug. - Dogania nas planeta. To by�o niewiarygodne - planeta nie mog�a si� porusza� szybciej ni� statek w stosunku do galaktyki. Okaza�o si� jednak, �e Uldstrug si� nie pomyli�. Po godzinie w iluminatorze mo�na ju� by�o zobaczy� migoc�c� t�czowo kul�, g�sto oplecion� �a�cuchami g�rskimi. - Zajrzyjmy tam - zaproponowa� Wo�odia. - Dziwna jaka� planeta. - Zgoda - odrzek� Igor. Zlecili Uldstrugowi piecz� nad l�dowaniem, a sami znikli w komorze grawitacyjnej. I opu�cili j� dopiero po godzinie, kiedy stopa gwiazdolotu pewnie stan�a na gruncie. Pokonuj�c ciekawo��, nie od razu wyszli ze statku, lecz by nie narusza� regulaminu, po�o�yli si� spa� o zwyk�ej porze, przekazawszy doz�r automatom. Przed snem przez p� godziny ogl�dali okolic�. Falist� r�wnin� nieustannie o�wietla�a zorza polarna. Przecina�y j� szare, poprzecznie pofa�dowane wa�y, ci�gn�ce si� po horyzont, tam gdzie czernia�y g�ry. Grunt by� guzowaty i wydawa� si� przez to kamienisty, ale oddzielnych kamieni by�o ma�o. Nie opodal wznosi�y si� tarasowate wzg�rza. Napatrzywszy si� do woli przez iluminator, astronauci poszli spa� i przespali sze�� godzin. W tym czasie pracowa�y urz�dzenia samopisz�ce, kt�re ustali�y, �e planeta zawiera sporo substancji monopolarowych, jest lekko radioaktywna i ma rozrzedzon� atmosfer� argonow�. Temperatura na powierzchni utrzymywa�a si� poni�ej minus 2000 Celsjusza, tote� wyszli na zewn�trz odziani w ci�kie skafandry. Natychmiast poczuli, �e stali si� ci�si, zreszt� nie o wiele. Rozejrzeli si� i skierowali ku szaremu wa�owi o g��bokich kolistych fa�dach, kt�ry ci�gn�� si� zakolami na szczyt wzg�rza. Po drodze w kilku miejscach pobrali pr�bki gruntu, ale nie uda�o im si� odbi� kawa�ka samego wa�u. M�otek z brz�kiem odskakiwa� od jego powierzchni, cho� na oko niczym si� ona nie r�ni�a od kruchego gruntu, kt�rego szczeliny czasem ci�gn�y si� tak�e na wale. Wo�odia za pomoc� przyrz�du okre�li� sk�ad chemiczny substancji - o dziwo, pier�cieniowaty wa� nie sk�ada� si� z bazaltu, jak wszystkie okoliczne kamienie, ale z jakich� zwi�zk�w monopolarowych. - To niesamowite, �e tak r�ne minera�y s� tak podobne! - wykrzykn�� Igor, na pr�no szukaj�c wzrokiem cho�by najmniejszej r�nicy w wygl�dzie powierzchni wa�u i bazaltu. Zienin zgodzi� si�, �e jest to rzeczywi�cie niepoj�te. Wsta� z kolan, przeszed� po wale i spostrzeg� w zag��bieniu pod wzg�rzem stos jakich� dziwnych wyd�u�onych kamieni. Zbli�ywszy si� do tego tr�jk�tnego stosu, zobaczyli, �e kamienie by�y rurkowate, z wieloma kanalikami na wylot, niekt�re si� rozwidla�y, inne by�y spiralnie wygi�te i w og�le bardziej przypomina�y skamienia�e ko�ci ni� minera�. Wk�adaj�c je do plecaka Wo�odia nagle poczu�, �e co� si� w pobli�u zmieni�o - przedtem na wale nie by�o �aciatego wzg�rka. Dziwny by� ten wzg�rek! Im bli�ej do niego podchodzili, tym bardziej stawa� si� jednobarwny, a kiedy podeszli zupe�nie blisko, okaza�o si�, �e nie ma na nim �adnych lat. Czy�by wa� zmienia� kolor niczym kameleon? Nie mog�c w to uwierzy�, astronauci t�umaczyli sobie zjawisko gr� odblask�w �zorzy polarnej�. Pag�rek by� r�wnie twardy jak wa� i Wo�odia przywo�a� Uldstruga. Z zapa�em operuj�c m�otkiem geologicznym Uldstrug uderza� w wa� z tak� si��, �e jego pow�oka podda�a si�. Zacz�a si� rozpada� na rurkowate wyd�u�one kawa�ki, zupe�nie takie same, jakie znajdowa�y si� w tr�jk�tnej kupce. W ci�gu minuty Uldstrug wybi� ju� spory otw�r. W jego g��bi znajdowa� si� jaki� l�ni�cy purpurowo pok�ad, tak twardy, �e w �aden spos�b nie udawa�o si� go rozbi�. Kiedy za� Uldstrug uderzy� z ca�ej si�y, m�otek geologiczny si� rozp�aszczy�. Ow�adni�ty gor�czk� badawcz� robot w��czy� przecinak i zacz�� wykrawa� szczelin� w purpurowym minerale. W tej chwili stoj�cy obok Zienin spostrzeg� ciemn� sylwetk� przypominaj�c� cz�owieka, kt�ra nagle pojawi�a si� nad wzg�rzem. Wo�odia zamacha� r�kami i pobieg� w tym kierunku. Igor rzuci� si� za nim. Nagle po pier�cieniowatym wale przebieg� szybki dreszcz. Szare cielsko wa�u wybrzuszy�o si� i zadygota�o. Z urwiska posypa�y si� kamienie. W nast�pnej sekundzie z ty�u rozleg� si� rozpaczliwy krzyk, wyra�aj�cy niezno�ny b�l. Bez w�tpienia krzycza� Uldstrug. Astronauci obejrzeli si� i z wysoko�ci wzg�rza zobaczyli tylko aluminiowe nogi; reszta cia�a robota utkwi�a w zmarszczce wa�u. Podbiegaj�c do jego milcz�cych szcz�tk�w, astronauci ani przez chwil� nie przypuszczali, �e robot umilk� na zawsze. Obraz, jaki ukaza� si� ich oczom, ods�oni� ca�� prawd�. Ca�a g�owa i korpus Uldstruga zamieni�y si� w sprasowany proch, z tak� si�� �cisn�a go fa�da wa�u. O remoncie nie mog�o by� mowy. Zienin i G�uchariow przez chwil� stali w milczeniu nad szcz�tkami Uldstruga, po czym wyruszyli w kierunku postaci, kt�ra run�a ze wzg�rza. Na p�askim kamieniu pod stromizn� znale�li metalowego dziwotwora. By� to bez w�tpienia robot. Na resztkach �omu, przyspawanego do metalowej r�ki, Igor przeczyta� napis: G�rnik mechaniczny - zbieracz monopolaryt�w systemu Tielatnikowa. - Wiem, dok�d trafili�my - powiedzia� Wo�odia. - To W�druj�ca Planeta. Dwa lata temu dostrze�ono j� w okolicach systemu s�onecznego. Porusza�a si� wbrew wszelkim prawom fizyki, absolutnie nie uda�o si� wysadzi� na niej zwiadowc�w. Na automatyczn� ci�ar�wk� kosmiczn� z o�mioma robotami-g�rnikami na pok�adzie planeta dos�ownie si� natkn�a. Ci�ar�wka wyl�dowa�a, ale nast�pnego dnia planeta z kolosalnym przyspieszeniem wystartowa�a i znik�a w kosmosie. Chod�, wr��my do gwiazdolotu i zbierzmy my�li - wed�ug mnie spacery po tej planecie nie s� zbyt bezpieczne. Zacz�li rozmawia� o pier�cieniowatych wa�ach, przy czym Zienin wyrazi� opini�, �e najprawdopodobniej s� to cz�ci �ywego organizmu i �e umy�lnie przyjmuj� one wygl�d gruntu, �eby mechaniczni zbieracze monopolaryt�w nie rozbijali ich swymi �omami. - Te roboty - m�wi� Wo�odia - dzia�aj� jak poszukiwacz rudy Corna. Pami�tasz? - Kiedy� wiedzia�em, ale zapomnia�em. - To bardzo prosty algorytm. Poszukiwacz rudy od�upuje kawa�kl gruntu i bada je w polu grawitacyjnym. Je�eli od�upany kawa�ek okazuje si� monopolarytem - zachowuje go, je�eli nie - odrzuca i bierze nast�pny kawa�ek, niepodobny do wszystkich ju� odrzuconych. Wa�y za�, na swoje nieszcz�cie, sk�adaj� si� z substancji monopolaryto-wych, wi�c jestem pewien, �e to w�a�nie z nich wykruszono rurkowate kamienie. Ale potem wa�y przystosowa�y si� do oszukiwania robot�w. W jaki� spos�b zmieniaj� barw� i przyjmuj� wygl�d zwyk�ego gruntu. - A jak my�lisz, mo�e specjalnie zepchn�y robota z urwiska? - Wed�ug mnie to by� tylko wstrz�s wa�u, nic wi�cej. Pewnie nieszcz�sny Uldstrug sprawi� mu straszny b�l. Ta istota mog�a zgin�� po prostu z b�lu. - A gdzie pozosta�e roboty? - S�dz�, �e spotka� je los Uldstruga. I je�eli my�my mogli swobodnie chodzi� po powierzchni planety, to pewnie tylko dlatego, �e nie jeste�my do nich podobni. - Teraz? - zapyta� Igor. - Przecie� Uldstrug zewn�trznie jest bardzo podobny do cz�owieka. - Teraz - odrzek� Wo�odia - boj� si�, �eby�my nie musieli zap�aci� za to podobie�stwo. Tote�, zanim nie oblecimy planety i dok�adnie jej nie przebadamy, nie wolno nam si� ruszy� z gwiazdolotu. - Wo�odia potrafi� czasem by� stanowczy. Na wysoko�ci 400 metr�w Zienin wy��czy� stery astronawigacyjne i skierowa� gwiazdolot ku dalekiemu �a�cuchowi g�rskiemu. Po jakich� dziesi�ciu minutach spomi�dzy g�r wyjrza�a szkar�atna plama, kt�ra, zbli�aj�c si�, stawa�a si� coraz bardziej podobna do gigantycznego gniazda, uwitego z czerwonych nici. Wkr�tce astronauci spostrzegli, �e czerwone nici to pier�cieniowate wa�y, takie same jak ten, kt�ry zmia�d�y� Uldstruga. Setkami �mijek rozbiega�y si� od gniazda we wszystkich kierunkach i nik�y w g�rach. Jednak�e gwiazdolot nie m�g� si� zatrzyma� i trzeba by�o przelecie� obok, zni�aj�c si� tylko troch� dla wykonania zdj�� filmowych. Po p�godzinie ostatnie czerwone �mijki skry�y si� za g�rami. Pod gwiazdolotom rozpo�ciera�a si� poci�ta szczelinami skalista okolica. Astronauci podlecieli do szerokiej rozpadliny, zni�yli si� i poprowadzili statek mi�dzy jej brzegami. Na monitorach ukaza�o si� �ebrowane dno w�wozu. Z przodu rozjarzy� si� migotliwy blask i zaraz potoczy�y si� nagie per�owe wysepka kt�re nast�pnie zla�y si� w kr�te pasmo. Za zakr�tem pasmo wybrzuszy�o si� w migoc�cy per�owo wa�. Zienin w��czy� kamery filmowe. W�w�z stopniowo si� rozszerza� i wreszcie sta� si� r�wnin�. Tutaj mi�dzy wzg�rzami ukazywa�o si� co� kipi�cego, przypominaj�cego bia�� fontann�. Astronauci wzlecieli nad r�wnin� i w�wczas zza wzg�rzu wyp�yn�a pl�tanina pier�cieniowatych wa��w, taka sama jak ta, kt�r� niedawno widzieli, tylko �e nie czerwona, lecz t�czowoper�owa. Nad splotem wa��w trzepota�a i kr��y�a olbrzymia, naje�ona ig�ami bry�a w kszta�cie odwr�conego sto�ka. Z lekka dotyka�a swymi bia�ymi ig�ami pod�o�a. Po ka�dym jej obrocie po wa�ach przebiega� migotliwy blask. Zienin naprowadzi� na trzepoc�cy sto�ek teleskop i zacz�� filmowa� na najwy�szych obrotach ta�my holograficznej. Jednocze�nie obni�y� lot statku. Nagle silne uderzenie zbi�o astronaut�w z n�g i o�owiany ci�ar przycisn�� ich do pod�ogi. Oddech stal si� utrudniony, r�ce i nogi bezw�adne, przed oczyma pop�yn�y r�nobarwne ko�a. Trwa�o to kwadrans. W tym czasie zorza polarna zgas�a i wn�trze gwiazdolotu pociemnia�o. Teraz kabin� o�wietla�y tylko gwiazdy. Kiedy Zienin i G�uchariow tracili ju� przytomno�� pod wp�ywem przygniataj�cej si�y, przeci��enie nagle ust�pi�o. Zobaczyli w iluminatorze W�druj�c� Planet� jako ogromny dysk t�czowo po�yskuj�cy w gwia�dzistym niebie. Planeta mala�a stopniowo, z coraz wi�kszym przyspieszeniem oddalaj�c si� od statku. Zienin i G�uchariow zrezygnowali ze �cigania jej (tym bardziej �e nie by�oby to �atwe) i w og�le postanowili nie lecie� dalej, lecz wraca� na Ziemi�. Zdobyte informacje by�y bardzo cenne i lepiej by�o nie ryzykowa� ich utraty. Astronauci ustalili swe po�o�enie i po zako�czeniu niezb�dnych oblicze� skierowali si� ku Ziemi. P�niej udali si� na spoczynek i spali a� do sztucznego poranka. I dopiero po �niadaniu zacz�li omawia� ca�e zdarzenie. - Przypuszczam - odezwa� si� Zienin kre�l�c w powietrzu ko�a - �e przez te istoty... - To znaczy przez pier�cieniowate wa�y? - Raczej przez ich skupiska, tak, jestem o tym przekonany, przep�ywaj� koliste pr�dy grawitacyjne. Wa�y �ci�le na siebie oddzia�uj�, a przy tym wsp�dzia�aj� z polami grawitacyjnymi galaktyki i mog� przemieszcza� planet� w dowolnym kierunku. I w�a�nie za pomoc� swych pr�d�w grawitacyjnych te potwory odrzuci�y nasz gwiazdolot w kosmos... - Czemu wi�c nie zrobi�y tego wcze�niej? - C�, nie tak zn�w �atwo wej�� we wsp�dzia�anie z polami naszych rotor�w. A co do tych kolczastych bry�, jestem pewien, �e to by�y ich centra nerwowe. Zienin podszed� do projektora filmowego, nastawi� go i w��czy�. Kolczasta ta�cz�ca bry�a by�a sfilmowana bardzo wyra�nie, ze wszystkimi szczeg�ami. Zienin powi�kszy� obraz i rzuci� na ekran jego dolny fragment, na kt�rym ig�y styka�y si� z pod�o�em. I, o dziwo, okaza�o si�, �e za ka�dym razem kolczasta bry�a balansowa�a tylko na jednej igle, przy czym miejsce zetkni�ta nie zmienia�o si�. By� to male�ki p�okr�g�y pag�rek, ku kt�remu zewsz�d wyci�ga�y si� ig�y. Ale tylko jednej udawa�o si� na nim oprze�, kiedy za� przechyla�a si� i sto�ek ju� mia� utraci� r�wnowag�, o pag�rek wspiera�a si� kolejna ig�a. Zmiana podtrzymuj�cych sto�ek igie� nast�powa�a bardzo szybko, ale na zwolnionym obrazie mo�na j� by�o dok�adnie zaobserwowa�. Ig�y by�y tak ostre, �e nawet przy maksymalnym powi�kszeniu ich ko�ce pozostawa�y niewidzialne. Jak s�dzisz, czy ig�a zbudowana jest z ca�ego szeregu atom�w, czy tylko z jednego, czy mo�e nawet z jednego monopolu magnetycznego? - wykrzykn�� nagle G�uchariow i nie czekaj�c na odpowied� ci�gn�� z zapa�em: - S�uchaj, Wo�odia, to przecie� bardzo wa�ny szczeg�, �e ta kolczasta bry�a (kt�ra, jak przypuszczasz, jest ich organem my�lenia) za ka�dym razem opiera si� na jednym monopolu magnetycznym. Wiesz nie gorzej ni� ja, �e zgodnie z mechanik� kwantow� nie istniej� prawa okre�laj�ce, w jakim kierunku ma si� posuwa� konkretna cz�stka elementarna. Tymczasem zachowaniem tych istot za ka�dym razem kieruje w�a�nie ruch jednej cz�stki elementarnej. - Co� tu chyba jest niejasne - rzek� Zienin. - Oczywi�cie - zgodzi� si� Igor. - Ale wiesz, na co zwr�ci�em uwag�? Krzywa ��wiadomo�ci� zachowania robota w eksperymencie, o kt�rym ci m�wi�em, zdumiewaj�co si� pokrywa z �okre�lono�ci�� zachowania cia� fizycznych. Praktycznie nic nie mo�emy powiedzie� o zachowaniu galaktyk, nieco wi�cej o systemach planetarnych i tak dalej. Mo�liwo�� przewidzenia zachowania cz�stki widzialnej osi�ga maksimum, nast�pnie maleje, a na poziomie cz�stki elementarnej zn�w m�wimy tylko o przypuszczalnym zachowaniu. Poszczeg�lne cz�stki elementarne r�wnie� mog� dokonywa� �nieprzewidziane� posuni�cia wbrew warunkom zewn�trznym. Czy ta zbie�no�� nie wydaje ci si� dziwna? - Zienin by� tak oszo�omiony potokiem s��w, naprowadzaj�cych go na jak�� my�l, �e tylko skin�� g�ow�. - Wyobra� sobie - m�wi� G�uchariow coraz bardziej si� zapalaj�c - �e cz�stki elementarne maj� potencjalny pierwiastek psychiczny. (Tak ma�o wiemy o ich naturze, �e nie mo�emy z g�ry odrzuca� takiej mo�liwo�ci). I za��my, �e na pierwiastek psychiczny tego monopolu magnetycznego, na kt�rym opiera si� kolczasta bry�a, jako� rzutuje ca�y potw�r, to jest jego struktura fizyczna. W�wczas �w monopol, jak s�dz�, mo�e mie� psychik� to�sam� z psychik� ca�o�ci. To znaczy psychika monopolu za ka�dym razem jest psychik� tego potwora! Niez�a hipoteza robocza, nieprawda�? Poza tym powiedz sam, czy nie pasuje ona i do cz�owieka? - Co? Zupe�nie ci� nie rozumiem! Wi�c wed�ug ciebie jeste�my wszyscy cz�stkami elementarnymi, kt�re wyobrazi�y sobie, �e s� lud�mi?! - A czemu� by nie? Procesy zachodz�ce w m�zgu s� bardzo niesta�e. Zupe�nie niewykluczone, �e ich przebieg za ka�dym razem okre�la zachowanie jednego jedynego elektronu. Mo�liwe, �e na jego pierwiastek psychiczny nak�ada si� w jaki� spos�b to, co si� dzieje w organizmie. W rezultacie uzyskuje on �wiadomo�� to�sam� naszej w�asnej. Moja �wiadomo�� teraz to �wiadomo�� jakiego� jednego elektronu w moim m�zgu (a w nast�pnej chwili jakiego� innego). M�wi�c nieformalnie, ja teraz to elektron. Chc� podnie�� r�k�, ale w rzeczywisto�ci tylko przeskakuj� w atomie z orbity na orbit�. Ale to przeskakiwanie daje pocz�tek ca�ej lawinie proces�w, kt�re rzeczywi�cie ko�czy podniesienie r�ki. Z tymi s�owy Igor podni�s� r�k�. - No i co, wed�ug tej dziwnej teorii mo�na stworzy� czuj�c� maszyn�? - Nie, to niemo�liwe! - zdecydowanie odrzek� G�uchariow. - B�d� to zaledwie maszyny �przetwarzaj�ce informacj�, a nie czuj�ce. - Ale przyroda jednak potrafi�a stworzy� co� takiego! - To znaczy, je�eli zbudujesz tak� maszyn�, maszyn�, w kt�rej wszystkie procesy b�d� tak subtelne, �e w ka�dej chwili b�d� zale�e� tylko od jednego elektronu, i wszystko w maszynie b�dzie rzutowa� w jaki� spos�b na pierwiastek psychiczny lego elektronu, to taka maszyna mo�e czu�... Jednak wszystkie jego argumenty wydawa�y si� Zieninowi nieprzekonywa-j�ce. Budzi�y raczej zniecierpliwienie ni� szacunek. Mimo to Zienin ch�tnie rozmawia� na ten temat i dyskutowa� z G�uchariowem przez wiele dni lotu na Ziemi�. Gwiazdolot powr�ci� na Ziemi� 16 stycznia 2492 roku. Nie b�d� tu m�wi� o wa�no�ci przywiezionych przeze� informacji. Wspomn� tylko, �e samo promieniowanie �rurkowatych kamieni� da�o pocz�tek dw�m dyscyplinom chemicznym, a ich zastosowanie praktyczne jest ogromne. Co do jednoelek-tronowej teorii �wiadomo�ci�, to jej losy s� nieokre�lone. Zreszt� moim zdaniem teoria naukowa mo�e mie� inne znaczenie praktyczne, mo�e mniej dotykalne, ale wcale nie mniej istotne. Mo�e nas ona sk�oni�, by�my po nowemu spojrzeli na r�ne rzeczy, po nowemu zacz�li my�le� o zjawiskach, nale��cych by� mo�e do zupe�nie innej dziedziny wiedzy. I w tej dziedzinie mo�emy osi�ga� niedost�pne dawniej rezultaty.

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!