9564

Szczegóły
Tytuł 9564
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

9564 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 9564 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9564 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

9564 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Alistair MacLean Alastair Macneill �miertelna Pu�apka Alistair MacLean Nie�yj�cy autor szkocki niezwykle popularnych powie�ci przygodowych i wojennych, kt�re wesz�y ju� do kanonu literatury tego gatunku. Urodzi� si� w 1923 roku; w wieku osiemnastu lat wst�pi� do Marynarki Kr�lewskiej; ponad dwa lata s�u�y� na pok�adzie kr��ownika. Po wojnie, po uko�czeniu z wyr�nieniem Glasgow University, pracowa� jako nauczyciel w gimnazjum dla ch�opc�w. Powie�� wojenna "H.M.S. Ulisses" (1955) ukazuj�ca bardzo realistycznie przej�cia za�ogi kr��ownika uczestnicz�cego w konwoju przewo��cym bro� i wyposa�enie do radzieckiego Murma�ska przynios�a pisarzowi uznanie krytyk�w, niezale�no�� finansow� oraz popularno�� w Wielkiej Brytanii. Druga ksi��ka "Dzia�aNawarony" (1957) uczyni�a z MacLeana autora �wiatowej s�awy; doczeka�a si� te� nie mniej s�awnej ekranizacji z aktorami tej miary co Gregory Peck i David Niven. W nast�pnych latach MacLean wyspecjalizowa� si� w pisaniu ksi��ek przygodowych i thriller�w, staj�c si� szybko najch�tniej czytanym autorem tego gatunku na �wiecie. Jego utwory przet�umaczono na kilkadziesi�t j�zyk�w, a wiele z wydanych przez niego dwudziestu o�miu powie�ci zosta�o sfilmowanych. Opr�cz "Dzia� Nawarony" do najg�o�niejszych ekranizacji nale�a�y "Tylko dla or��w" z Richardem Burtonem i Clintem Eastwoodem, "Komandosi z Nawarony" z Harrisonem Fordem, "Stacja arktyczna Zebra" z Rockiem Hudsonem, "Czterdzie�ci osiem godzin" z Anthonym Hopkinsem, "Prze��cz Z�amanego Serca" z Charlesem Bronsonem. Przez kilkana�cie lat MacLean mieszka� w jugos�owia�skim Dubrowniku. Tam powsta�y jego p�niejsze, s�absze powie�ci, m.in.: "Partyzanci" (1982), "San Andreas" (1984) i ostatnia, "Santorini" (1986). Pisarz zmar� w Szwajcarii na atak serca w lutym 1987 roku. Alastair MacNeill Urodzi� si� w Szkocji w 1960 roku. Maj�c sze�� lat wyjecha� wraz z rodzin� do Afryki Po�udniowej; powr�ci� do Wielkiej Brytanii w 1985 roku. Od najm�odszych lat interesowa� si� pisaniem; uczestniczy� w konkursach literackich. W 1988 roku nawi�za� wsp�prace z wydawnictwem Collins (angielskim wydawc� MacLeana); tam zaproponowano mu rozbudowanie pozostawionych przez MacLeana scenariuszy filmowych o przygodach agent�w fikcyjnej organizacji antyterrorystycznej UNACO do rozmiar�w pe�nych powie�ci (dwie pierwsze ksi��ki z tego cyklu, "Wie�� zak�adnik�w" i Air Force One Is Down, napisa� wcze�niej John Dennis). MacNeill podj�� si� zadania. W 1989 roku ukaza� si� "Poci�g �mierci", apotem jeszcze pi�� ksi��ek, m.in.: "Czas zab�jc�w" (1991), "�miertelna pu�apka" (1992), "�amacz kod�w" (1993). Alistair MacLean & Ira Levin SLIVER BEZKRESNE MORZE Alistair MacLean & Simon Gandolfi Z�OTA DZIEWCZYNA Z�OTA SIE� Z�OTA ZEMSTA Alistair MacLean & Alastair MacNeill CZERWONY ALARM CZAS ZAB�JC�W �MIERTELNA PU�APKA POCI�G �MIERCI* NOCNA STRA�* �AMACZ KOD�W* A. W. Mykel DZIEDZICTWO STRACHU Pierre Quelletto DEUS MACHINE* Richard North Patterson STOPIE� WINY OCZY DZIECKA* Wilbur Smith BOG NILU PIE�� S�ONIA* Trevanian SHIBUMI SANKCJA NA EIGERZE OSTATNIA SANKCJA* F. Paul Wilson WYBRA�CY HIPOKRATESA PRIMA 1994/1995 LITERATURA SENSACYJNO-PRZYGODOWA Jeffrey Archer Z�ODZIEJSKI HONOR 12 FA�SZYWYCH TROP�W James Cameron & Duane DeMAmico PRAWDZIWE K�AMSTWA Robin Cook STAN TERMINALNY DOPUSZCZALNE RYZYKO* Michael Crichton �MIER� BINARNA WY�SZA KONIECZNO�� Nelson DeMille KATEDRA C�RKA GENERA�A NAD RZEKAMI BABILONU STRZELEC WYBOROWY R�KA BOGA Allan Folsom POJUTRZE Payne Harrison ZDOBY� INTREPIDAI CZARNY SZYFR* Jack Higgins MODLITWA ZA KONAJ�CYCH KLUCZE DO PIEKIE� NOC LISA NOCNA AKCJA NA SINOS ZAP�A� DIAB�U OKO CYKLONU SABA Stephen Hunter DZIE� PRZED PӣNOC� PUNKT TRAFIENIA Geoffrey Jenkins TAJEMNICZA WYSPA DIAMENTOWA RZEKA HORROR James Herbert PORTENT* DUCHY ZE SLEATH* Stephen King GRA GERALDA DOLORES CLAIBORNE CUJO NOCNA ZMIANA SKLEP Z MARZENIAMI* CARRIE* MARZENIA I KOSZMARY BEZSENNO��* Graham Masterton DRAPIE�CY ZAKL�CI DUCH ZAG�ADY BEZSENNI CIA�O I KREW ZEMSTA MANITOU DWA TYGODNIE STRACHU ZJAWA* Prze�o�y� JACEK MANICKI Tytu�y oznaczone "*" uka�� si� w 1995 roku. Wszelk� korespondencj� do Wydawnictwa PRIMA prosimy kierowa� pod adres: skr. pocztowa 55, 02-792 Warszawa 78; tel./fax (22)406-184 PRIMA Tytu� orygina�u: ALISTAIR MACLEAN'S DEAD HALT Copyright (c) Devoran Tmstees 1992 Copyright (c) for the Polish edition by Wydawnictwo PRIMA 1994 Copyright (c) for the Polish translation by Jacek Manicki 1994 Opracowanie graficzne ok�adki: Adam Olchowik Redakcja: Lucyna Lewandowska Redakcja techniczna: Janusz Festur ISBN 83-85855-56-4 Wydawnictwo PRIMA Warszawa 1994. Wydanie I Obj�to��: 19 ark. wyd., 19 ark. druk. Sk�ad: Zak�ad Poligraficzny "Kolonel" Druk i oprawa: Wojskowa Drukarnia w �odzi Prolog We wrze�niu 1979 roku sekretarz generalny Organizacji Narod�w Zjednoczonych zwo�a� nadzwyczajne posiedzenie z udzia�em czterdziestu sze�ciu delegat�w reprezentuj�cych niemal wszystkie kraje �wiata. Porz�dek dzienny obrad obejmowa� tylko jeden punkt: eskalacj� mi�dzynarodowej przest�pczo�ci. Postanowiono powo�a� do �ycia mi�dzynarodowe si�y szybkiego reagowania, kt�re dzia�a�yby pod egid� Rady Bezpiecze�stwa Organizacji Narod�w Zjednoczonych jako Organizacja Walki z Przest�pczo�ci�, czyli UNACO. Do jej zada� mia�o nale�e� "zapobieganie mi�dzynarodowej przest�pczo�ci oraz zwalczanie, �ciganie oraz eliminowanie os�b i grup prowadz�cych mi�dzynarodow� dzia�alno�� przest�pcz�". Ka�dy z delegat�w wysun�� jedn� kandydatur� na stanowisko dyrektora UNACO, a ostatecznego wyboru dokona� sekretarz generalny. Tajna dzia�alno�� UNACO rozpocz�a si� 1 marca 1980 roku. 1 - Na mi�o�� bosk�, d�ugo ju� tu nie wytrzymamy! - zawo�a� Earl Reid. - Robi si� coraz gorzej. Wracajmy do portu, p�ki jeszcze mo�na. To nasza jedyna szansa. Rory Milne wiedzia�, �e Earl ma racj�. Reid by� do�wiadczonym zejmanem i zna� te wody jak w�asn� kiesze�. Ale cho� to Reid by� w�a�cicielem "Ventury", sze��dziesi�ciometrowego �aglowego szkunera, decyzja, czy b�d� dalej walczy� z burz�, czy schroni� si� do najbli�szego portu, nale�a�a do Milne'a. Reid zawsze mia� obiekcje co do tego uk�adu, lecz pieni�dze, kt�re mu p�acono, pomaga�y uspokoi� sumienie. Teraz jednak nie mia� w�tpliwo�ci, �e jego obawy s� uzasadnione. Ale wszystko zale�a�o od zgody Milne'a, czeka� wi�c w napi�ciu na jego decyzj�... Wczesnym popo�udniem stra� przybrze�na nada�a komunikat o zagro�eniu sztormowym w pobli�u przyl�dka Cod. Dziesi�� stopni w skali Beauforta, pr�dko�� wiatru do pi��dziesi�ciu pi�ciu w�z��w. Nad przyl�dek sztorm mia� nadci�gn�� o dziesi�tej wieczorem. Reid by� pewien, �e sobie poradz�. "Ventura" nie z takich ju� opresji wychodzi�a. Ale kiedy si� zacz�o, od razu zrozumia�, �e nie jest to zwyk�y sztorm. Szybko�� wiatru dochodzi�a w porywach do osiemdziesi�ciu w�z��w, fale si�ga�y sze�ciu metr�w. Wok� szala� huragan. A wiatr z ka�d� chwil� si� wzmaga�. "Ventura" k�ad�a si� na burt� pod naporem �ywio�u i Reid zdawa� sobie spraw�, �e szkuner lada chwila mo�e p�j�� na dno. Musieli czym pr�dzej wzi�� kurs na wybrze�e Nantucket. A czas bieg� nieub�aganie... Reid nie m�g� d�u�ej czeka� na decyzj� Milne'a. Zakr�ci� ko�em sterowym na sterburt�. W g�owie zacz�� mu �wita� pewien plan. W tych warunkach nie by�o wi�kszych szans, by "Ventura" zdo�a�a schroni� si� do Madaket Harbor; chyba �e wykorzysta�by ogromny potencja� g�r wodnych i przy ich pomocy wmanewrowa� szkuner do portu. Czego� takiego jeszcze nigdy nie pr�bowa�. Pami�ta� dok�adnie dzie�, kiedy b�d�c o�mioletnim ch�opcem obserwowa� przez okno swej sypialni, jak ojciec z pomoc� sztormu szalej�cego ko�o Martha's Vineyard wprowadza do portu sw�j uszkodzony trawler rybacki. Podprowadzi� szkuner na kurs olbrzymiej fali i ta wepchn�a go wprost w wej�cie do Edgartown Harbor. Ale w�wczas trawler ojca znajdowa� si� znacznie bli�ej portu, a tamten sztorm nawet w przybli�eniu nie by� tak gro�ny, jak ten obecny; niemniej jednak Reid zdawa� sobie spraw�, �e to ostatnia deska ratunku. Ryzyko by�o olbrzymie, ale musia� je podj��. Zawraca� w�a�nie szkuner ku pe�nemu morzu, kiedy niebotyczna fala wyrzuci�a "Ventur�" na moment w powietrze, a potem cisn�a ni� do podn�a kolejnej nadci�gaj�cej fali, kt�ra za�amuj�c si� nad dziobem stateczku rozbi�a okienko ster�wki i przemoczy�a obu m�czyzn do suchej nitki. Milne wyr�n�� plecami o �cian� i w tym samym momencie od�amek szk�a przeci�� mu policzek. Reid uczepi� si� kurczowo ko�a sterowego i przez g�ow� przemkn�a mu rozpaczliwa my�l, �e chyba trzeba zwr�ci� szkuner ku wybrze�u Nanrucket. Milne pod�wign�� si� na nogi i potar� grzbietem d�oni zakrwawiony policzek. Oczy mia� rozszerzone z przera�enia. Reid rzuci� mu przelotne spojrzenie, ale nic nie powiedzia�. Ciekaw by�, czy sam te� wygl�da na tak przestraszonego. P�ywa� ju� czterna�cie lat, jednak nigdy jeszcze w takich fatalnych warunkach. - Popatrz! - zawo�a� Milne, przekrzykuj�c wycie wichru. Reid spojrza� w kierunku, kt�ry wskazywa� Milne. Z pocz�tku nie widzia� tam niczego szczeg�lnego, ale po chwili to dostrzeg�. B�yskaj�ce �wiate�ko w oddali. Latarnia morska nie opodal Madaket Harbor. Reid ustali� jej po�o�enie. Znajdowa�a si� jakie� czterdzie�ci pi�� stopni na prawo od dziobu. Reidowi zdawa�o si� do tej pory, �e p�ynie w jej kierunku. Z pocz�tku by� mo�e p�yn��, ale p�niej fale musia�y znie�� szkuner z kursu. - Kieruj si� na latarni�! - wrzasn�� Milne. - Zwariowa�e�?! - odkrzykn�� Reid. - P�yn� do portu. To nasza ostatnia nadzieja. - Gdzie jest to... S�owa Milne'a uton�y w huku nast�pnej rozbijaj�cej si� o pok�ad fali, kt�ra zala�a kaskadami wody ster�wk�. Milne'a cisn�o plecami na drzwi z takim impetem, �e wywa�y� je i jak wystrzelony z procy wypad� na zewn�trz, a wiatr porwa� jego krzyk. Przez pok�ad przewali�a si� kolejna fala i Milne, uczepiony rozpaczliwie relingu, czu�, jak potoki wody zmywaj� go za burt�. Reid z�apa� mikrofon interkomu i szorstkim tonem wezwa� spod pok�adu trzech pozosta�ych cz�onk�w za�ogi. Przez chwil� sta� przed dylematem: gdyby porzuci� teraz ster i po�pieszy� Milne'owi na ratunek, szkuner m�g�by jeszcze bardziej zboczy� z kursu, a co gorsza ustawi� si� bokiem do porywistego wichru i rozszala�ych fal. Ale je�li za�oga nie zd��y przyj�� z pomoc� jego towarzyszowi? Milne by� kluczow� postaci� ca�ej operacji. Nawet gdyby uda�o im si� dotrze� do portu, bez niego trzeba by odwo�a� ca�� akcj�. W takim za� uk�adzie Reid m�g�by si� po�egna� z reszt� honorarium. A przecie� by�a to kupa forsy... Zablokowa� ster. Kiedy brn�� do drzwi, szkunerem wstrz�sn�o uderzenie kolejnej fali. Pad� na deski �ci�ty z n�g. Rozejrza� si� za Milne'em. Przez moment nic nie widzia�. Dopiero po chwili spostrzeg� par� r�k uczepionych kurczowo s�upk�w relingu tu� nad pok�adem. Milne, trzymaj�cy si� ostatkiem si�, wisia� za burt�. Reid wiedzia� �e Milne nie wytrzyma d�u�ej ni� kilka sekund. Pr�bowa� do niego krzykn��, ale kiedy otworzy� usta, wiatr wyrwa� mu z nich s�owa. W tym momencie par� krok�w dalej na pok�adzie zauwa�y� rozwini�t� drabink� sznurow�. Prze�azi na czworakach przez pr�g ster�wki, dope�z� do niej, z�apa� i dla bezpiecze�stwa owin�� sobie jedn� z lin wok� przedramienia. Pad� na brzuch i zacz�� si� czo�ga� do relingu. Pr�bowa� chwyci� r�kaw sztorm�wki Milne'a, ale materia� wy�lizgiwa� mu si� ze zgrabia�ych palc�w. Podczo�ga� si� bli�ej, si�gn�� r�k� za burt� i z�apa� Milne'a za ko�nierz. Poczu�, �e �liski materia� znowu wysuwa mu si� z r�k, ale zaraz przyszed� mu z pomoc� jeden z cz�onk�w za�ogi i obaj, cal po calu, zacz�li windowa� Milne'a do g�ry. Po chwili do��czy� do nich trzeci m�czyzna i wsp�lnymi si�ami wci�gn�li Milne'a na pok�ad. Czarne w�osy lepi�y mu si� do bladej jak kreda twarzy, a z rozci�cia pod lewym okiem sp�ywa�a krew. Kiedy podni�s� g�ow� i wyci�gn�� r�k�, by chwyci� si� relingu, ujrzeli, �e oczy ma oszala�e z przera�enia. Odwracali si� w�a�nie od relingu, kiedy przez pok�ad "Ventury" przewali�a si� olbrzymia fala, zmywaj�c wszystkich za burt�. Reid, r�wnie� zmieciony z pok�adu, krzykn�� z b�lu uderzaj�c twarz� o kad�ub. Uratowa�a go owini�ta wci�� wok� ramienia lina drabinki sznurowej. W migotliwej po�wiacie lamp pok�adowych wida� by�o Milne'a walcz�cego o utrzymanie si� na powierzchni kilka st�p od statku. Reid wyci�gn�� do niego r�k�. W tym samym momencie o burt� statku uderzy�a nast�pna fala, a kiedy opad�a i g�owa Reida znowu znalaz�a si� nad wod�, Milne'a ju� nie by�o. Trzeci cz�onek za�ogi, kt�ry przywi�za� si� lin� do pacho�ka, zdo�a� wspi�� si� po przechylonym pok�adzie. Wychyli� si� za burt�, z�apa� za drabink� sznurow� i zacz�� wyci�ga� Reida ze spienionej morskiej kipieli. Znalaz�szy si� na pok�adzie, Reid opar� si� plecami o �cian� nadbud�wki i odgarn�� z oczu mokre kosmyki w�os�w. Z rozci�cia na czole sp�ywa�a mu po twarzy krew, ale by� tak skostnia�y z zimna, �e nie czu� b�lu. Pod�wign�� si� na nogi, powl�k� chwiejnym krokiem do ster�wki, chwyci� ko�o sterowe i rozejrza� si� nerwowo za latarni� morsk�. Nie by�o jej nigdzie wida�. Sprawdzi� ponownie kurs statku. Szkuner p�yn�� na po�udniowy wsch�d. Reid by� kompletnie zdezorientowany i nie wiedzia� ju�, gdzie jest. Otar� krew z oczu i rozgl�da� si� dalej, kiedy do ster�wki wtoczy� si� cz�owiek z za�ogi. Widz�c pytaj�cy wzrok Reida pokr�ci� g�ow�, jakby w odpowiedzi na pytanie, kt�rego Reid nie zd��y� zada�. Teraz pozosta�o tylko ich dw�ch. Nagle przed dziobem "Ventury" znowu przesun�o si� �wiat�o latarni morskiej, tym razem w odleg�o�ci niespe�na kilkuset st�p. Reid gwa�townie zakr�ci� ko�em, pr�buj�c tym rozpaczliwym manewrem uchroni� szkuner od rozbicia si� o ska�y. Wiedzia� jednak, �e statek zdany jest teraz na �ask� i nie�ask� morza. Chwil� p�niej "Ventur�" targn�� pot�ny wstrz�s - to podwodne ska�y pru�y poszycie kad�uba. Reid wrzasn�� do ostatniego ocala�ego cz�onka za�ogi, �e opuszczaj� statek, ale w tej samej chwili kolejna ogromna fala jeszcze raz cisn�a szkunerem o ska�y. Marynarz krzykn�� i w jednej chwili zosta� zmyty za burt�. Reid patrzy� bezradnie, jak za�amuje si� nad nim nast�pna fala i nieszcz�nik znika w morskich odm�tach. "Ventura" nabiera�a niebezpiecznego przechy�u i lada chwila mog�a si� przewr�ci� do g�ry st�pk� i p�j�� na dno. Czepiaj�c si� obiema r�kami por�czy relingu, Reid ruszy� ku �odzi ratunkowej. Nad szkunerem ponownie zab�ys�o �wiat�o latarni morskiej. Reid oszacowa�, �e znajduje si� teraz najwy�ej sto jard�w od niej. M�g� spr�bowa� dop�yn�� tam szalup�. Nagle dzi�b "Ventury" zanurkowa� pod fale i Reida �ci�o z n�g. Kiedy usi�owa� wsta�, na szkuner run�a kolejna fala, rozp�ata�a kad�ub na dwoje i wyrzuci�a Reida w kipiel rozszala�ego morza. Po chwili desperackiej walki z �ywio�em uda�o mu si� wystawi� g�ow� ponad wod�, ale ledwie zd��y� zaczerpn�� powietrza w p�uca, ju� nast�pna fala cisn�a nim w�ciekle o wrak, z powrotem pozbawiaj�c tchu. Snop �wiat�a z latarni morskiej prze�lizgn�� si� po wodzie, wy�uskuj�c na moment z mroku jedno z k� ratunkowych "Ventury", podryguj�ce na falach w odleg�o�ci zaledwie kilku st�p. Reid rzuci� si� rozpaczliwie w jego kierunku. Przy nast�pnym obrocie latarnia morska wy�owi�a z ciemno�ci ju� tylko puste ko�o ratunkowe dryfuj�ce ku pe�nemu morzu. Huragan ca�kowicie zaskoczy� mieszka�c�w Nantucket Island. Na szcz�cie musn�� tylko swoim w�sem sam brzeg wyspy i odlecia� gdzie� nad Atlantyk, nie wyrz�dzaj�c wi�kszych szk�d. Gdyby jednak zmieni� kurs, zniszczenia mog�y by� du�o wi�ksze, tote� mieszka�cy wyspy ��dali od centrum meteorologicznego wyja�nie�, dlaczego zapowiadano tylko zagro�enie sztormowe. Podczas gdy rodzice poch�oni�ci byli dyskusj� z w�adzami, dzieci znacznie bardziej interesowa�o przeczesywanie pla� i zatok w poszukiwaniu r�nych rzeczy, kt�re morze mog�o wyrzuci� na brzeg. Dziesi�cioletni Richard Stegmeyer zaraz po przebudzeniu zadzwoni� do swoich dw�ch najlepszych koleg�w, Andrew Mulgrew i Tony'ego Stylesa, i um�wi� si�, �e wyskocz� razem na Surfside Beach. Przy �niadaniu, kt�re prze�yka� w po�piechu, matka powiedzia�a mu, �e ma zabra� ze sob� siedmioletni� siostr�, Sally. W�os mu si� zje�y� na g�owie, gdy to us�ysza�, ale jego protesty nie wp�yn�y na zmian� decyzji mamy. Je�li chce jecha� na Surfside Beach, musi zabra� ze sob� Sally. Tak wi�c, kiedy zjawili si� Andrew i Tony, ca�a czw�rka wskoczy�a na rowery i popeda�owa�a co si� w nogach na pla��. Sally od pocz�tku wlok�a si� w ogonie, ale Richard nie pozwala� jej zostawa� za bardzo z ty�u. Raz ju� dosta� szlaban za to, �e nie pilnowa� siostry jak nale�y. Nie jechali na g��wn� pla��. Pewnie przeczesali j� ju� inni. Podobnie jak wi�kszo�� dzieciak�w w ich wieku, mieli sw�j w�asny teren. Dojechawszy na miejsce zostawili rowery w k�pie drzew i zbiegli na pla��. Andrew natychmiast pop�dzi� do ska�ki stercz�cej w�r�d piasku sto jard�w dalej, ale Richard musia� si� powstrzyma� od pobiegni�cia za nim, bo matka surowo zakaza�a mu w�azi� na ska�y. W normalnych okoliczno�ciach nie us�ucha�by polecenia, teraz jednak by� pewien, �e Sally by naskar�y�a. Tony spojrza� na niego, wzruszy� ramionami i pu�ci� si� biegiem za Andrew. Richard patrzy� pos�pnie za oddalaj�cymi si� kolegami. Nagle ma�a r�czka poci�gn�a go za koszulk�. - Co to jest? - spyta�a Sally, wskazuj�c paluszkiem na jaki� przedmiot zagrzebany w piasku za ska�kami. Richard podszed� bli�ej i rozpozna� ko�o ratunkowe. Ukl�kn�� na mokrym piasku i przewr�ci� je na drug� stron�. Czarne litery na obwodzie ko�a uk�ada�y si� w napis: "Ventura-Milford". Richard wiedzia�, �e Milford to ma�y port rybacki na wybrze�u Connecticut, jakie� sto mil na po�udnie od Nantucket Island. Krzykn�� na Andrew i Tony'ego, a kiedy wyjrzeli zza ska�ek, uni�s� ko�o ratunkowe nad g�ow� i pomacha� nim triumfalnie. Ch�opcy przele�li przez ska�k�, zeskoczyli na piasek i podbiegli do niego. - Gdzie to znalaz�e�? - wysapa� Tony. - Tutaj - odpar� Richard u�miechaj�c si� od ucha do ucha. - Ja pierwsza to zobaczy�am - wtr�ci�a Sally, ale ch�opcy nie zwr�cili na ni� uwagi. - My�lisz, �e przyni�s� je sztorm zesz�ej nocy? - spyta� Tony. Richard wzruszy� ramionami. - Mo�emy zadzwoni� do komendanta portu Milford, kiedy moi rodzice p�jd� do pracy. Mo�e b�dzie wiedzia� co� o "Venturze". - Dobry pomys� - kiwn�� g�ow� Tony. Sally zn�w poci�gn�a Richarda za koszulk�. Odsun�� jej r�czk�, ale dziewczynka nie dawa�a mu spokoju. - Czego chcesz? - burkn��. - Co to takiego, tam? - spyta�a. Co� ko�ysa�o si� na p�yci�nie ko�o ska�ek. Tony spojrza� na Andrew, po czym, zrzuciwszy sanda�y, pop�dzi� w stron� wody. Andrew te� zrzuci� buty i pu�ci� si� biegiem za koleg�. - Zostajesz tu - rozkaza� Richard dziewczynce. - Czemu? - Bo tam mo�e by� niebezpiecznie - odpar� Richard, rzucaj�c tenis�wki na piasek. - Ale ty tam schodzisz. - Jestem starszy - uci�� Richard. - Na razie masz tu zosta�. Je�li krzykn�, �e jest bezpiecznie, to mo�esz do nas zej��. - Obiecujesz? - Tak, tylko teraz st�j tutaj - krzykn�� przez rami� zbiegaj�c po piasku do wody. - Co to takiego? - spyta� koleg�w. - Jaka� skrzynia - st�kn�� Tony przez zaci�ni�te z�by, wlok�c wraz z Andrew znalezisko na pla��. - Jezu, ale ci�ka. - No, nie st�j tak! - ofukn�� Richarda Andrew. Po paru pr�bach ch�opcy uchwycili wreszcie niepor�czn�, drewnian� skrzyni� i post�kuj�c z wysi�ku wytaszczyli j� na pla��. - I co teraz? - wykrztusi� Tony padaj�c bez tchu na piasek. - Jak to co? Otwieramy - burkn�� Andrew. - Ale jak? - spyta� Tony. - Musi tu by� co�, czym mo�na by si� pos�u�y� - powiedzia� Richard rozgl�daj�c si� doko�a. - Spr�buj scyzorykiem - poradzi� Tony. - Za s�aby - odpar� Richard. - Ostrze by si� z�ama�o. Skoczcie rozejrze� si� ko�o ska�ek. Na pewno co� tam znajdziecie. Ja tu poczekam. - Mog� ju� tam zej��? - zawo�a�a z g�ry Sally, kiedy Tony i Andrew odeszli ku ska�om. Richard skin�� na ni� r�k� nie odrywaj�c oczu od skrzyni. Mia�a na oko ze cztery stopy d�ugo�ci i dwie szeroko�ci, ale na �adnej ze �cianek nie by�o napisu, kt�ry by �wiadczy� o jej pochodzeniu. - Mo�e to jaki� skarb - odezwa�a si� zza plec�w Richarda Sally. - Tak, na pewno - prychn�� wzgardliwie. Andrew i Tony wr�cili po chwili ze znalezionym w�r�d ska� kawa�kiem drewna, kt�ry morze wyrzuci�o na brzeg. Andrew z trudem wcisn�� drewienko pod wieko skrzyni i zaciskaj�c z�by podwa�y� je w ko�cu na tyle, �e w powsta�� szpar� Richard i Tony mogli wsadzi� palce. Podwa�a� dalej wieko, a Richard i Tony szarpali je r�kami. Ust�pi�o wreszcie i Richard wyda� okrzyk tryumfu. Zawarto�� skrzyni owini�ta by�a p�acht� czarnego brezentu. Andrew wyj�� scyzoryk, wbi� ostrze w brezent, rozpru� go i rozchyli� na boki. Oczom ch�opc�w ukaza� si� rz�d drewnianych pude�, ka�de d�ugo�ci jakich� czterdziestu cali, zapakowanych w plastykow� foli�. Andrew wyj�� jedno pud�o, po�o�y� je na piasku i ostro�nie poluzowa� scyzorykiem gwo�dzie na wieczku. Potem wcisn�� pod nie palce i oderwa� je. - Co tam jest? - niecierpliwi�a si� Sally. - To karabiny - o�wiadczy� Richard i podni�s� powoli wzrok na Andrew. - My�lisz, �e w innych pud�ach te� s� karabiny? - Sk�d mam wiedzie�? - mrukn�� Andrew. Wyj�� drugie pud�o i otworzy� je scyzorykiem. W tym r�wnie� znajdowa� si� karabin owini�ty w foli�. - Co robimy? - zapyta� nerwowo Tony. - Trzeba zawiadomi� gliny - zdecydowa� Richard. - Zaczekajcie tu. Skocz� do najbli�szego automatu. Andrew pokiwa� g�ow�. - Powk�adajcie pud�a z powrotem do skrzyni -przykaza� na odchodnym Richard. - I pilnujcie ich jak oka w g�owie. - Mo�esz na nas liczy� - zapewni� go Andrew. Richard odwr�ci� si� i pobieg� pla�� do miejsca, gdzie zostawi� rower. - Jeste�my, panie szanowny - powiedzia� taks�wkarz zatrzymuj�c samoch�d. - Hotel Crescent. C.W. Whitlock spojrza� przez ociekaj�c� deszczem szyb� na budynek. Z bielonych �cian od�azi�a p�atami farba. Neon nad obrotowymi drzwiami obwieszcza� w krzykliwych kolorach nazw� hotelu. - Na pewno tutaj pan chcia�e�? - upewni� si� kierowca, obrzucaj�c znacz�cym spojrzeniem drogi garnitur od Armaniego, kt�ry mia� na sobie Whitlock. - Tutaj, tutaj - u�miechn�� si� Whitlock p�ac�c za kurs. Kierowca wzruszy� ramionami. Whitlock wzi�� swoj� dyplomatk�, wysiad� w deszcz i zatrzasn�wszy za sob� drzwiczki przebieg� przez chodnik do wej�cia. Znalaz�szy si� w foyer strzepn�� z marynarki kropelki deszczu i podszed� do kontuaru recepcji. Nikogo tam nie by�o. W pokoiku na zapleczu przy centralce telefonicznej siedzia�a kobieta w �rednim wieku. Skin�a mu g�ow� na znak, �e go zauwa�y�a, po czym powr�ci�a do przerwanej rozmowy. Whitlock postawi� dyplomatk� na wy�wiechtanym dywanie i zacz�� b�bni� niecierpliwie palcami po drewnianym blacie. Mia� czterdzie�ci cztery lata i by� Ke�ijczykiem o jasnej karnacji sk�ry i ostrych rysach twarzy, z�agodzonych nieco przez starannie przystrzy�ony w�sik, kt�ry nosi� od dwudziestu paru lat. Studiowa� w Anglii, a po uko�czeniu Oksfordu powr�ci� do Kenii, gdzie s�u�y� najpierw w wojsku, potem w wywiadzie i po utworzeniu UNACO zosta� jednym z jej pierwszych agent�w. UNACO, kt�rej centrala mie�ci�a si� w gmachu Organizacji Narod�w Zjednoczonych w Nowym Jorku, zatrudnia�a dwustu dziewi�ciu etatowych pracownik�w rozlokowanych po ca�ej kuli ziemskiej. By�o w�r�d nich trzydziestu znakomitych agent�w operacyjnych, kt�rych organizacja pozyska�a z armii, policji i s�u�b wywiadowczych ca�ego �wiata. Ka�da z dziesi�ciu grup nosi�a nazw� "Zespo�u Operacyjnego" i mia�a sw�j indywidualny numer. Wszyscy cz�onkowie przechodzili intensywne szkolenie obejmuj�ce mi�dzy innymi sztuk� walki wr�cz oraz umiej�tno�� pos�ugiwania si� wszystkimi znanymi typami broni palnej. Whitlock dowodzi� Trzecim Zespo�em Operacyjnym, ale kiedy dyrektor UNACO, Malcolm Philpott, z powodu z�ego stanu zdrowia odszed� na wcze�niejsz� emerytur� i nowym dyrektorem zosta� jego dotychczasowy zast�pca, Siergiej Kolczynski, Whitlock zgodzi� si� obj�� zwolnione przez niego stanowisko. Propozycj� t� przyj�� wy��cznie ze wzgl�du na �on�, Carmen, kt�ra nie chcia�a, by pracowa� w terenie. Pomog�o to jako� za�ata� rys�, kt�ra zacz�a powstawa� w ich ma��e�stwie, ale w g��bi duszy Whitlock wci�� pragn�� powr�ci� w teren. - Czym mog� s�u�y�? - zawo�a�a kobieta z centralki, zakrywaj�c d�oni� mikrofon s�uchawki. - W kt�rym pokoju mieszka pan Swain, je�li wolno spyta�? Zajrza�a do le��cego przed ni� notatnika. - Numer dwadzie�cia sze�� - oznajmi�a i powr�ci�a do przerwanej rozmowy. Whitlock westchn�� i zapuka� g�o�no w kontuar, by ponownie zwr�ci� na siebie jej uwag�. - Czy mog�aby mi pani, z �aski swojej, powiedzie�, na kt�rym to pi�trze? - Na drugim - pad�a nonszalancka odpowied�. Whitlock obrzuci� nieufnym wzrokiem zdezelowan� wind� i zdecydowa�, �e jednak skorzysta ze schod�w. Odnalaz� pok�j Swaina i zapuka�. Drzwi otworzy�y si� natychmiast. - Czo�em, C.W. Wchod� - powiedzia� stoj�cy w progu m�czyzna i zaprosi� go�cia gestem r�ki do �rodka. W pokoju by�o jeszcze dw�ch m�czyzn. Dave Swain dowodzi� Si�dmym Zespo�em Operacyjnym. By� wysokim, krzepkim m�czyzn� pod czterdziestk�. Kiedy� by� cz�onkiem osobistej ochrony prezydenta. Zanim zwerbowa� go Philpott, pracowa� przez dziesi�� lat w tajnych s�u�bach FBI. Opr�cz niego w sk�ad zespo�u wchodzili jeszcze dwaj ludzie: Alain Mosser, Francuz o niewyparzonej g�bie, r�wnie� pod czterdziestk�, kt�ry przed wst�pieniem do UNACO, co mia�o miejsce przed dwoma laty, pracowa� dla Direction de la Suryeillance du Territoire, oraz trzydziestojednoletni Jason Geddis, kt�ry przez osiem lat s�u�y� w kanadyjskich s�u�bach wywiadowczych. W UNACO by� dopiero od czterech miesi�cy. - Od kiedy jeste� w Londynie? - spyta� Swain. - Od jakiej� godziny - odpar� Whitlock. - Potwierdzi�em rezerwacj� w hotelu i przyjecha�em prosto tutaj. - Dzi�ki, C.W., �e przywioz�e� ze sob� deszcz - u�miechn�� si� Geddis wstaj�c, by poda� Whitlockowi r�k�. - Zawsze do us�ug - odpar� Whitlock, po czym odwr�ci� si� do Mossera. - Alain, jak ci leci? - Da�oby si� wytrzyma�, gdybym nie musia� siedzie� w tym cholernym chlewie - parskn�� Mosser. - Czemu wybrali�cie akurat ten hotel? - zapyta� Whitlock Swaina. - W takiej norze du�o �atwiej wtopi� si� w otoczenie - o�wiadczy� Swain. - Jeden Francuz i dw�ch Amerykan�w. Fakt, �wietnie wtapiamy si� w otoczenie - odpar� Mosser kr�c�c g�ow�. - Z przyjemno�ci� si� st�d wyrw�. - Jeden Francuz, jeden Amerykanin i jeden Kanadyjczyk - poprawi� go Geddis. - Nie chcia�bym przerywa� tej lekcji geografii, ale mo�e przeszliby�my do interes�w? - wtr�ci� si� Whitlock. - Czego dowiedzieli�cie si� od waszego informatora? - Jeszcze si� z nim nie widzieli�my - odpar� Swain. - Byli�my um�wieni dzi� rano w Hyde Parku, ale na godzin� przed spotkaniem odwo�a� je. Whitlock usiad� na stoj�cym za nim krze�le. - Postawi�em wszystko na jedn� kart�, ka��c brygadzie anty terrorystycznej Scotland Yardu aresztowa� Seana Farrella, kiedy b�dzie wraca� z kontynentu. Zapewni�em ich, �e mamy dosy� dowod�w, by posadzi� go do ko�ca �ycia. Tak mi m�wili�cie. I co mam im teraz powiedzie�? �eby pu�cili go wolno? �eby pozwolili odej�� znanemu dow�dcy kom�rki IRA, pozwolili mu wr�ci� jak gdyby nigdy nic do Europy i dalej prowadzi� kampani� terroru? - Mamy si� z nim spotka� wieczorem - powiedzia� Swain. - O p�nocy, na terenie wielopoziomowego parkingu w Hammersmith. - A je�li znowu odwo�a spotkanie? - spyta� Whitlock. - Nie by�by to pierwszy raz. M�wili�cie chyba, �e macie do niego pe�ne zaufanie? - Bo mamy - odpar� Geddis. - Rozpracowujemy t� spraw� ju� trzy miesi�ce, C.W. Ani nam w g�owie pu�ci� teraz wolno Farrella. Za du�o w�o�yli�my w to wysi�ku. Nasz informator nie zawiedzie. Whitlock westchn�� ci�ko. - Mam nadziej�, �e si� nie mylisz, Jason. Dla UNACO to presti�owa sprawa. Teraz, po odej�ciu pu�kownika Philpotta, wywiady ca�ego �wiata bacznie si� nam b�d� przygl�da�. Wszyscy s� ciekawi, jak poradzimy sobie z nowym zespo�em. Nie mo�emy da� im do r�ki broni, kt�rej mogliby p�niej u�y� przeciwko nam. - Bez obawy, C.W. Wieczorem facet stawi si� w um�wionym miejscu - powiedzia� Swain. - Jutro rano b�dziesz mia� sw�j dow�d. - A czemu prze�o�y� to poranne spotkanie? - zapyta� Whitlock. - Twierdzi, �e zesz�ej nocy wydawa�o mu si�, �e kto� z grupy Farrella obserwuje jego mieszkanie - wyja�ni� Swain. - Ale kiedy wyszed� to sprawdzi�, tamten gdzie� znikn��. - To pewnie fa�szywy alarm - wtr�ci� Geddis. - Dla IRA facet jest poza wszelkim podejrzeniem. To jeden z ich najwa�niejszych ��cznik�w w Londynie. Whitlock spojrza� na zegarek. - Do spotkania macie jeszcze sze�� godzin. Trzeba by je jako� wype�ni�. Jedli�cie ju� co�? - Zamierzali�my przek�si� co� p�niej u McDonalda - powiedzia� Geddis. - �arcie to tu maj� straszne - wtr�ci� Mosser, krzywi�c si� z obrzydzeniem. - Odk�d tu jeste�my, karmimy si� samymi pizzami i hamburgerami. - Wpadnijcie wieczorem do mnie i zjemy razem - zaproponowa� Whitlock wstaj�c z krzes�a. - Wliczy si� to w koszta. - Zgoda - u�miechn�� si� Swain. - Gdzie si� zatrzyma�e�? - W Churchill przy Portman Square. - Prosz�, prosz� - gwizdn�� cicho Swain. - Zasiadanie w zarz�dzie ma te� swoje dobre strony - powiedzia� Whitlock. Przy drzwiach zatrzyma� si�. - A je�eli wasz informator b�dzie chcia� si� jeszcze z wami skontaktowa� i nikogo tu nie zastanie? - Nosz� ze sob� pager - uspokoi� go Swain. - W razie czego wywo�a mnie przez niego. - W porz�dku. A wi�c o si�dmej trzydzie�ci u mnie. Zam�wimy sobie co� do pokoju. Tam b�dziemy mogli swobodnie porozmawia�. - Whitlock otworzy� drzwi i obejrza� si� jeszcze w progu. - Aha, panowie, przed spotkaniem doprowad�cie si� jako� do porz�dku. Komu jak komu, ale wam chyba nie trzeba t�umaczy�, jak wa�ne jest wtopienie si� w otoczenie, prawda? Kiedy dojechali do wielopoziomowego parkingu w Hammer-smith, by�a jedenasta czterdzie�ci pi��. Deszcz przesta� ju� pada�, ale chmury nadal sun�y na p�noc, a nad stolic� hula� porywisty wiatr z po�udniowego wschodu. Geddis zatrzyma� wypo�yczonego forda przed opuszczonym szlabanem zagradzaj�cym bram� wjazdow�. Zap�aci� i szlaban uni�s� si� automatycznie. Jak to by�o wcze�niej uzgodnione z informatorem, zjecha� do podziemi, zaparkowa� na pierwszym wolnym stanowisku po lewej i zgasi� silnik. Swain, rozparty na siedzeniu pasa�era, odpi�� pas bezpiecze�stwa i wysiad� z wozu. Rozejrza� si� wok�, zaskoczony rz�sisto�ci� o�wietlenia, jakiego pr�no by si� spodziewa� na krytych parkingach w Nowym Jorku. Tam kradli nie tylko samochody, ale i sprz�t o�wietleniowy. Wyj�� z kieszeni paczk� marlboro i zapali�. - Ale cicho, co? - mrukn�� Mosser staj�c za nim. - Pewnie dlatego wybra� w�a�nie to miejsce - odpar� Swain cz�stuj�c Mossera papierosem. Mosser wzi�� jednego i zapali�. - Strze�onego Pan B�g strze�e - mrukn��. Obaj m�czy�ni rozeszli si� w przeciwnych kierunkach, by przeszuka� ca�y poziom. Upewniwszy si�, �e s� na nim sami, powr�cili do samochodu. Geddis czeka� oparty o w�z. Swain spojrza� na zegarek. Jedenasta pi��dziesi�t sze��. - No dobra, czas zaj�� pozycje. Jason, trzymaj silnik na chodzie na wypadek, gdyby�my musieli si� st�d szybko zmywa�. Geddis skin�� g�ow�, usiad� za kierownic� i zapu�ci� silnik. Wszyscy trzej byli uzbrojeni. W przeciwie�stwie do wielu innych agencji wywiadowczych UNACO nie obstawa�a przy tym, by jej agenci operacyjni u�ywali jednego, szczeg�lnego typu broni. W tej kwestii ka�demu pozostawiano woln� r�k�. Swain uzbrojony by� w colta delta elite 10 mm, now� wersj� M1911, kt�rego u�ywa� swego czasu w tajnych s�u�bach, Mosser mia� francuski rewolwer 9 mm PA15, a Geddis berett� 92, najpopularniejszy w�r�d agent�w operacyjnych UNACO pistolet. Mosser zaj�� stanowisko przy filarze, sk�d m�g� obserwowa� zar�wno wind�, jak i drzwi prowadz�ce na klatk� schodow�. Swain podszed� do �ciany przy drzwiach. Zaci�gn�� si� po raz ostatni papierosem, po czym cisn�� niedopa�ek na ziemi� i rozdepta� go czubkiem buta. Ze swojego stanowiska widzia� Mossera i samoch�d, ale mia� poza zasi�giem wzroku drzwi, wind� i prowadz�c� do wyj�cia pochylni�. Ponownie spojrza� na zegarek. Jedenasta pi��dziesi�t osiem. Mosser zgasi� papierosa, poluzowa� krawat i rozpi�� koszul� pod szyj�. Nie cierpia� garnitur�w, ale Swain nalega�, by ubrali si� elegancko. Jedzenie by�o wy�mienite. Swain jak zwykle zam�wi� befsztyk z pol�dwicy. W ci�gu tych paru tygodni obaj m�czy�ni bardzo si� zaprzyja�nili i w przeciwie�stwie do wi�kszo�ci cz�onk�w innych zespo��w operacyjnych, utrzymywali ze sob� kontakty r�wnie� na gruncie towarzyskim. Spotykali si� zwykle przy ro�nie w domu Swaina na Long Island. �ona Swaina i dwie kilkunastoletnie c�rki traktowa�y Mossera jak cz�onka rodziny. Wszystko to bardzo pomog�o Mosserowi z�agodzi� cios, jakim by� dla niego rozw�d przeprowadzony kilka miesi�cy przed przyjazdem do Ameryki. Wst�pienie do UNACO by�o najlepszym posuni�ciem, jakiego kiedykolwiek dokona�, i nie wyobra�a� sobie �ycia poza organizacj�. Drzwi uchyli�y si� odrobin� i Mosser instynktownie poderwa� d�o� do kabury rewolweru. Przez chwil� nic si� nie dzia�o, a potem zza kraw�dzi drzwi wysun�a si� ostro�nie czyja� g�owa. Mosser odetchn�� g��boko i opu�ci� r�k�. M�czyzna, kt�ry wy�oni� si� zza drzwi, mia� poci�g��, blad� twarz i d�ugie, czarne w�osy, kt�re opada�y mu niechlujnymi str�kami na ramiona. Ubrany by� w br�zow� kurtk� lotnicz� i wyp�owia�e, rozdarte na kolanach d�insy. Gerard McGuire by� od czterech lat londy�skim ��cznikiem Seana Farrella i przez po�ow� tego okresu informatorem UNACO. Kiedy Swain go werbowa�, McGuire postawi� jeden warunek - b�dzie pracowa� tylko ze Swainem. Z do�wiadcze� innych zespo��w wsp�pracuj�cych z dzia�aczami IRA operuj�cymi na terenie Wielkiej Brytanii wynika�o, �e taki uk�ad nie jest zbyt fortunny, ale McGuire uporczywie obstawa� przy swoim. Ufa� tylko Swainowi, i nikomu wi�cej. Poci�ga�o to za sob� konieczno�� cz�stego odrywania Swaina od bie��cych zada� i wysy�ania go do Londynu na spotkania z McGuire'em, jednak przekazywane przez niego informacje okazywa�y si� tak bezcenne, �e zar�wno wcze�niej Philpott, jak i teraz Kolczynski godzili si� na narzucane przez McGuire'a regu�y gry. McGuire cicho zamkn�� za sob� drzwi i zerkn�� p�ochliwie w stron� samochodu. Geddis, siedz�cy z r�kami opartymi na kierownicy, powita� go uniesieniem palca. McGuire spojrza� pytaj�co na Mossera. Ten poprowadzi� go do stoj�cego pod �cian� Swaina, po czym wr�ci� na swoje stanowisko obok windy. Nagle rozleg� si� ryk silnika ruszaj�cego z miejsca samochodu i zza w�g�a wypad� bia�y rover montego z zapalonymi �wiat�ami. Skr�ci� z piskiem opon i skierowa� si� wprost na nich. Swain patrzy� przera�ony, jak z opuszczonego tylnego okna wysuwa si� lufa uzi z t�umikiem i jak jego seria �cina Mossera. Geddis jednym szarpni�ciem wrzuci� wsteczny bieg. - Wskakuj! - krzykn�� Swain poci�gaj�c McGuire'a za rami�, by wepchn�� go na tylne siedzenie. McGuire wyrwa� mu si� i pogna� do drzwi prowadz�cych na klatk� schodow�. Swain pop�dzi� za nim. Geddis odda� strza� w kierunku p�dz�cego rovera montego, a w chwil� p�niej seria z uzi podziurawi�a przedni� szyb� forda. Dwa z pocisk�w trafi�y Geddisa w g�ow�. Beretta wysun�a mu si� z palc�w, a on sam osun�� si� na kierownic�. Pozbawiony kierowcy ford wyrwa� na pe�nym gazie do ty�u. Kiedy McGuire dopad� drzwi, seria pocisk�w podzioba�a �cian� tu� przy framudze. McGuire potykaj�c si� wpad� przez drzwi na klatk�. Swain us�ysza� p�dz�cy na niego samoch�d, ale gdy si� odwr�ci�, by�o ju� za p�no. W�z r�bn�� kufrem w drzwi, wyrwa� je z zawias�w i zmia�d�y� go mi�dzy nimi a �cian�. Kierowca rovera przygasi� �wiat�a i z samochodu wyskoczy�o dwoje zamaskowanych ludzi. Wy�szy, maj�cy ponad sze�� st�p wzrostu, �ciskaj�c wci�� w r�kach uzi podbieg� do forda i przekr�ci� kluczyk w stacyjce. - Le� za McGuire'em! - zawo�a� do swego towarzysza g�osem zabarwionym wyra�nym irlandzkim akcentem. - A ja si� upewni�, czy ci trzej nie �yj�. Kierowca rovera, r�wnie� zamaskowany, zawr�ci� w�z i pomkn�� z powrotem w stron� rampy licz�c na to, �e skosi McGuire'a, zanim ten zdo�a dotrze� do ulicy. W tej samej chwili z windy wysiad�a jaka� roze�miana para. Dziewczyna krzykn�a ze strachu na widok zamaskowanego m�czyzny z uzi. - Nie! - zaprotestowa� jego kompan zbijaj�c mu luf� do do�u. By� to kobiecy g�os. - Zmywamy si�! Wbiegli na schody. Kobieta �ci�gn�a z g�owy kominiark�. Fiona Gallagher by�a atrakcyjn� jasnow�os� dziewczyn� o b��kitnych oczach i przystrzy�onych na je�a w�osach. Kiedy dopadli drzwi prowadz�cych na ulic�, jej kompan r�wnie� �ci�gn�� kominiark�. Liam Kerrigan dobija� ju� do czterdziestki, mia� kr�tkie czarne w�osy i twarz boksera. Si�gn�� do klamki, ale Fiona b�yskawicznie zablokowa�a d�oni� drzwi i gniewnym wzrokiem wskaza�a na uzi. Liam ukry� szybko bro� za pazuch� kurtki i oboje wyszli na ulic�. Przed drzwiami czeka� ju� zaparkowany samoch�d. Hugh Mullen r�wnie� zd��y� pozby� si� kominiarki. By� dwa lata starszy od Fiony, mia� br�zowe kr�cone w�osy i nosi� okulary w drucianej oprawie. - Zwia� - stwierdzi� Mullen. - M�g� skr�ci� w kt�r�� z tych bocznych uliczek. Szukamy go? - Nie, trzeba si� st�d czym pr�dzej zmywa� - pokr�ci�a g�ow� Fiona. - Na dole zosta�a para �wiadk�w. Lada moment wezw� policj�. - A nie pozwoli�a� mi ich za�atwi� - warkn�� Kerrigan. - Nie zabijamy przechodni�w - odpar�a i zaj�a w wozie miejsce obok Mullena. Kerrigan zaj�� tylne siedzenie i zatrzasn�� za sob� drzwiczki. Popatrzy� na dziewczyn� spode �ba, ale nic nie powiedzia�. Wrzuci� bieg i ruszy�, uwa�aj�c, by nie przekroczy� dozwolonej pr�dko�ci. B�dzie jeszcze okazja, �eby dopa�� McGuire'a. A on ju� wiedzia�, jak go wytropi�... 2 Siergiej Kolczynski wchodzi� w�a�nie do mieszkania, kiedy zadzwoni� telefon. By� to Whitlock. Marszcz�c brwi, Kolczynski wys�ucha� relacji Whitlocka o zasadzce w Londynie. Swain zgin�� na miejscu, Geddis zmar� w drodze do szpitala, a Mosser le�a� w powa�nym stanie na oddziale intensywnej terapii w Charing Cross Hospital. Operuj�cy go lekarz powiedzia� Whitlockowi, �e nawet je�li si� z tego wyli�e, to nie ma wielkich nadziei, by m�g� jeszcze sprawnie chodzi�. UNACO traci�a ju� w przesz�o�ci agent�w operacyjnych, ale nigdy nie straci�a ca�ego zespo�u. Whitlock i Kolczynski zdawali sobie spraw�, �e jest to woda na m�yn przeciwnik�w organizacji, domagaj�cych si� jej rozwi�zania. Niekt�re rz�dy od jakiego� czasu upatrywa�y w UNACO czego� wi�cej ni� grupy dzia�aj�cych poza prawem zapale�c�w. G�osy krytyki nasili�y si� wyra�nie po odej�ciu Philpotta. Jego nast�pca nie zd��y� jeszcze zagrza� miejsca na nowym stanowisku, a ju� stan�� przed najpowa�niejszym problemem w swojej zawodowej karierze. Kolczynski by� pi��dziesi�ciodwuletnim Rosjaninem z nadwag�, o wiecznie zbola�ej minie i czarnych, przerzedzaj�cych si� w�osach. Cieszy� si� opini� wybitnego taktyka. B�yskotliwa kariera, jak� robi� w KGB, zosta�a przerwana, kiedy odwa�y� si� zaprotestowa� przeciwko nieludzkim metodom stosowanym podczas przes�ucha� wi�ni�w. Po dwunastu latach pe�nienia funkcji attache wojskowego w licznych radzieckich ambasadach na Zachodzie powr�ci� do papierkowej roboty na �ubiance. Kiedy zast�pca Philpotta, by�y agent KGB, zosta� wydalony do Rosji pod zarzutem szpiegostwa, w�r�d kandydatur na brakuj�ce stanowisko znalaz�o si� nazwisko Kolczynskiego i Philpott bez namys�u wybra� w�a�nie jego. Kolczynski by� zast�pc� Philpotta przez trzy lata, a potem awansowa� na stanowisko dyrektora UNACO. Jednak w tej chwili najch�tniej powr�ci�by do papierkowej roboty na �ubiance. - Wracaj tu jak najszybciej, C.W. -powiedzia� do s�uchawki, si�gaj�c po paczk� papieros�w le��c� na stoj�cym przed nim stoliczku. - Jak pewnie wiesz, czeka mnie ca�a seria spotka� z ambasadorami rozmaitych pa�stw. - Zarezerwowa�em ju� sobie bilet na jedenast� rano czasu brytyjskiego - odpar� Whitlock. - B�d� w Nowym Jorku na �niadanie. - �wietnie. W�tpi�, czy w og�le wpadn� jutro do biura. Wszystko wskazuje na to, �e wi�kszo�� dnia zejdzie mi na omawianiu ostatnich wydarze� z sekretarzem generalnym. M�g�by� przes�a� faksem do centrali mo�liwie najdok�adniejszy opis tego, co tam si� sta�o? Mia�bym si� czego trzyma� podczas rozmowy. - Zaraz to zrobi� - odpar� Whitlock. - Jak� grup� chcesz zast�pi� Si�dmy Zesp� Operacyjny? - Jest tylko jedna, kt�rej mog� powierzy� prowadzenie tej sprawy - powiedzia� Kolczynski przypalaj�c sobie papierosa. - Twoja dawna grupa. Trzeci Zesp� Operacyjny. - Ja te� postawi�bym na Mike'a i Sabrin�. Ale co z Fabio Paluzzim? Nie by� jeszcze z nimi na �adnej akcji. - Fabio jest dobry. Udowodni� to podczas okresu pr�bnego z Pi�tym Zespo�em Operacyjnym. Da sobie rad�. - By�by to dla niego chrzest bojowy - zauwa�y� Whitlock. - Musi kiedy� zacz�� - uci�� Kolczynski, zerkaj�c na stoj�cy na kominku zegar. By�o prawie wp� do dziewi�tej. - Zadzwoni� do oficera dy�urnego z centrali i powiem mu, �eby ich zawiadomi�. Kod Czerwony. O kt�rej chcesz im jutro zrobi� odpraw�? - Mo�e o dziewi�tej trzydzie�ci? Tak na wszelki wypadek, �eby nie musieli na mnie czeka�. - W porz�dku. A wi�c dziewi�ta trzydzie�ci. - Zajmiesz si� powiadomieniem rodzin? - To nale�y do moich obowi�zk�w - westchn�� ponuro Kolczynski. - Zadzwoni� do Ann Swain zaraz po wydaniu dyspozycji oficerowi dy�urnemu. Jason, o ile mi wiadomo, nie by� �onaty? - Nie, tylko zar�czony. Jego narzeczona mieszka chyba gdzie� w Albercie. - Szczeg��w dowiem si� od oficera dy�urnego. No dobra, zobaczymy si�, jak si� zobaczymy. - Dobranoc, Siergiej. Kolczynski od�o�y� s�uchawk� i zanim wykr�ci� numer oficera dy�urnego z centrali UNACO, nala� sobie mocnego burbona. - Sam nie wiem - b�kn�� Fabio Paluzzi. - A co ty o tym my�lisz? - Zdecyduj si� - odpar�a Claudine Paluzzi patrz�c z rozpacz� na m�a. - Kt�ry z tych dw�ch kolor�w wolisz? Kremowy czy b��kitny? Paluzzi popatrzy� na dwie uko�ne smugi farby, namalowane przez �on� na �cianie, i wzruszy� ramionami. - Wiesz, �e nie celuj� w doborze kolor�w. - Nie pytam o dob�r kolor�w. Chc� tylko wiedzie�, kt�ry kolor wolisz. - Chyba b��kitny. - Chyba? - B��kitny. Na pewno. Zadowolona? Westchn�a ci�ko, ale nie odpowiedzia�a. Fabio poszed� do kuchni, otworzy� lod�wk� i wyj�� sobie piwo. By� trzydziestosze�cioletnim W�ochem kr�pej postury. Mia� kr�tko przystrzy�one br�zowe w�osy i poci�g�� twarz z szerokimi ustami i wydatn� szcz�k�. Podobnie jak jego ojciec, uko�czywszy szko�� wst�pi� do carabinieri i sp�dzi� tam kilka lat, zanim zosta� zwerbowany przez Nucleo Operatiw Centrale di Sicurezza, elitarn� w�osk� brygad� antyterrorystyczn�. Mia� wtedy dwadzie�cia siedem lat. W wieku trzydziestu trzech doszed� do rangi majora. By� wybitnym ekspertem od Czerwonych Brygad i bra� swego czasu udzia� w jednej z operacji UNACO we W�oszech. Wtedy w�a�nie po raz pierwszy zwr�ci� na niego uwag� Malcolm Philpott i zaproponowa� mu przej�cie do UNACO. Paluzzi ochoczo podj�� to nowe wyzwanie. Przez pierwsze kilka miesi�cy po przyje�dzie do Nowego Jorku mieszka� wraz z �on� i dziesi�ciomiesi�cznym synkiem Dario w ma�ym domku nale��cym do organizacji. Rozgl�dali si� z �on� za jakim� w�asnym k�tem, ale nie mogli znale�� niczego, co przypad�oby im do gustu. W�wczas jeden z koleg�w z UNACO powiedzia� mu o mieszkaniu na dolnym East Side. Nale�a�o do jego przyjaciela, kt�ry chcia� je jak najszybciej sprzeda�. Claudine pokocha�a je od pierwszego wejrzenia, wi�c przeprowadzili si� tam trzy dni p�niej. Fabio podszed� do drzwi i popatrzy� na �on�. Kl�cza�a na go�ej drewnianej pod�odze i czyta�a instrukcj� na puszce farby. Pracowa�a kiedy� jako stewardesa w Air France i by�a od niego pi�� lat m�odsza. Mia�a �adn� twarz o regularnych rysach i d�ugie br�zowe w�osy spi�te z ty�u g�owy w ko�ski ogon. Podnios�a na niego oczy i zatrzyma�a wzrok na butelce, kt�r� trzyma� w r�ku. - Kt�re to ju� piwo dzisiaj? - Nie rozumiem? - spyta� zaskoczony. - Chyba czwarte, prawda? - No i co z tego? - obruszy� si�. - Nigdy tyle nie pi�e�, kiedy mieszkali�my we W�oszech - powiedzia�a wstaj�c. - Nigdy tyle nie zrz�dzi�a�, kiedy mieszkali�my we W�oszech - odparowa� gniewnie. Jego podniesiony g�os obudzi� Dario. - Zajrz� do niego - rzuci� Paluzzi. - Nigdzie nie zajrzysz - uci�a kategorycznie Claudine i znikn�a w sypialni ma�ego. Cztery piwa, a ona zachowuje si�, jakby by� na�ogowym alkoholikiem nie rokuj�cym �adnej nadziei. Kiedy to ostatni raz by� pijany? Na wieczorze kawalerskim, dwa lata temu. Nie, tu nie chodzi�o o piwo. Przyczyna by�a znacznie powa�niejsza. Wiedzia�, �e Claudine t�skni za krajem. Nigdy mu tego wprawdzie nie powiedzia�a, ale jej zachowanie w ci�gu ostatnich miesi�cy wyra�nie na to wskazywa�o. Zastanawia� si� nawet, czy rzeczywi�cie chcia�a przeprowadzi� si� do nowego mieszkania. Mo�e pragn�a po prostu wyrwa� si� za wszelk� cen� z ma�ego, ciasnego domku, gdzie o byle b�ahostk� dochodzi�o mi�dzy nimi do awantur. Teraz znowu si� to zaczyna�o... Deskami pod�ogi wstrz�sn�a nagle niska, dudni�ca wibracja. W jednym z s�siednich mieszka� w��czono stereo. Czeka�, a� ha�as przycichnie, przypuszczaj�c, �e mo�e kto� niechc�cy nastawi� sw�j sprz�t za g�o�no. Ale ha�as jeszcze si� nasili�. W progu stan�a Claudine ko�ysz�ca w ramionach Dario. - Pewnie kt�ry� z naszych s�siad�w urz�dza imprez� - stwierdzi� Paluzzi. - Najwy�szy czas p�j�� i si� przedstawi�. - Daj spok�j, Fabio. - A co z Dario? - Ale� z ciebie ob�udnik! Kiedy budzisz go swoim krzykiem, wszystko jest w porz�dku, ale jak przeszkadza mu kto� inny, od razu wst�pujesz na wojenn� �cie�k�. - To m�j syn - odpar� Paluzzi. Claudine popatrzy�a na Dario. - Za chwil� znowu za�nie. Zamkn� drzwi od sypialni i nie b�dzie nic s�ysza�. Paluzzi odstawi� piwo i ruszy� do drzwi. - Nie martw si�, zaraz zrobi� z tym porz�dek. Wiedzia�a, �e nie ma sensu go zatrzymywa�. - Tylko na mi�o�� bosk� nie wszczynaj �adnej awantury. Pami�taj, �e dopiero co si� wprowadzili�my. Paluzzi wyszed� na korytarz i cicho zamkn�� za sob� drzwi. Ha�as dochodzi� z jednego z s�siednich mieszka�. Zapuka� do drzwi. Otworzy� mu m�ody cz�owiek. Spogl�daj�c ponad jego ramieniem, Paluzzi zauwa�y� k��bi�cy si� w mieszkaniu t�um ma�olat�w. Wszyscy ubrani byli w d�insy i �wiekowane czarne sk�rzane kurtki z wypisanymi na plecach nazwami ulubionych zespo��w. - Czego? - burkn�� ch�opak. - Moja �ona i ja w�a�nie wprowadzili�my si� do jednego z mieszka� na pi�trze. Pod siedemnastk�. Mamy ma�ego synka, nie sko�czy� jeszcze roku. Muzyka go obudzi�a. B�d� wdzi�czny, je�li �ciszycie j� tak, by m�g� z powrotem zasn��. - Odwal si�, cz�owieku, nie b�dziemy niczego �cisza� - odpar� z szyderczym u�miechem m�odzieniec. - To Ameryka, wolny kraj. Mo�emy robi� co chcemy, kiedy chcemy i gdzie chcemy. Kapujesz? Paluzzi zacisn�� pi�ci opuszczonych r�k, ale trzyma� nerwy na wodzy. M�g�by za�atwi� ch�opaka jedn� r�k�, jednak to nie by�o �adne wyj�cie. Claudine mia�a racj�. Nie m�g� sobie pozwoli� na wdawanie si� w b�jki. Nie tylko wyrobi�by sobie z�� opini� w s�siedztwie, ale na dodatek zwr�ci�by na siebie niepo��dan� uwag�, co mog�o zagrozi� jego pozycji w UNACO. Trzeba to by�o za�atwi� inaczej. - Dobra, w takim razie mam propozycj�. Albo �ciszycie muzyk�, zanim wr�c� do siebie do mieszkania, albo wzywam gliny. Co� mi si� zdaje, �e byliby zainteresowani zawarto�ci� tych skr�t�w, kt�re palisz ty i te dupki w �rodku. Cho�by�cie je wrzucili do klopa i spu�cili wod�, to smr�d i tak zostanie, prawda? - Paluzzi podni�s� palec. - I spr�buj wyja�ni� glinom, �e to Ameryka. Mo�esz robi� co chcesz, kiedy chcesz i gdzie chcesz. Jestem pewien, �e to zrozumiej�. Muzyka �cich�a, zanim m�ody cz�owiek zd��y� zamkn�� za Paluzzim drzwi. Claudine ju� na niego czeka�a. - Jestem pod wra�eniem. Delikatna perswazja. Wyra�nie z�agodnia�e� na stare lata. - Jak tam Dario? - Chyba zasn��. Paluzzi wzi�� z powrotem swoje piwo i ju� mia� poci�gn�� �yk, kiedy zorientowa� si�, �e Claudine na niego patrzy. - No dobra, nie b�d� wi�cej pi�. Wiesz, z dnia na dzie� stajesz si� coraz bardziej podobna do swojej matki.... Zadzwoni� telefon. Claudine podnios�a s�uchawk� i bez s�owa po�o�y�a na stole. Paluzzi podni�s� j�. Oficer dy�urny poprosi� o jego numer identyfikacyjny, kt�ry otrzyma� wst�puj�c do UNACO. Tym samym numerem opatrzone by�y jego akta personalne trzymane pod kluczem w biurze dyrektora UNACO. Paluzzi wyrecytowa� sw�j numer. - Masz Kod Czerwony - zakomunikowa� oficer. - Odprawa odb�dzie si� jutro, punkt dziewi�ta trzydzie�ci w biurze dyrektora. - Po��czenie zosta�o przerwane i Paluzzi zamy�lony odwiesi� s�uchawk�. Mia�a to by� jego pierwsza akcja z Mike'em Grahamem i Sabrin� Carver po przeniesieniu go do Trzeciego Zespo�u Operacyjnego. Wsp�pracowa� z nimi we W�oszech, kiedy s�u�y� jeszcze w NOCS, ale to by�o co innego. Teraz byli jego partnerami. B�dzie musia� wype�ni� luk� po Whitlocku. Trudna sprawa, ale wiedzia�, �e sobie poradzi. Sabrina Carver nienawidzi�a randek w ciemno. Zw�aszcza gdy partner okazywa� si� kompletnym �wirem. Zgodzi�a si� na czwart� do towarzystwa tylko dlatego, �e wiedzia�a, jak bardzo na tym zale�y jej przyjaci�ce, Simone Forrest. Simone, jedna z najlepszych nowojorskich modelek, zadzwoni�a do niej poprzedniego wieczoru i powiadomi�a, �e Steve Rutheford, kanadyjski fotograf, kt�rego pozna�a w tym miesi�cu na sesji zdj�ciowej w Toronto, wpad� z kr�tk� wizyt� do Nowego Jorku. Ale by� pewien szkopu�. Razem z nim przyjecha� jego najlepszy przyjaciel, Doug Keeble. Chcia� mie� tego wieczoru jak�� partnerk� i Simone zaoferowa�a si�, �e zaprosi kogo� w sam raz dla niego... Rutheford spodoba� si� Sabrinie od pierwszego wejrzenia. By� dok�adnie taki, jak m�wi�a Simone. U�o�ony, kulturalny i bardzo przystojny. Jak to si� sta�o, �e mia� takiego przyjaciela jak Doug Keeble? Wprawdzie Keeble te� by� przystojny, ale na tym ko�czy�o si� jego podobie�stwo do Rutheforda. M�wi� g�o�no i mia� uci��liwy nawyk pchania wsz�dzie �ap. Ju� nawet nie liczy�a, ile razy musia�a odrywa� jego d�o� od sw

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!