9835

Szczegóły
Tytuł 9835
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

9835 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 9835 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9835 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

9835 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Cezary Chlebowski BEZ POKORY. Tom II 1997 1951 Nowe porz�dki w Banku Handlowym, trzecie zwarcie z UB, aresztowanie i ci�kie przes�uchanie, wsp�praca z UB albo... pomocna d�o� dobrych ludzi, rachunek za krn�brno��, relegowanie z ANP i inne represje �lub z Ani� wakacyjny relaks w Tatrach, nasze pierwsze mieszkanko, praca w �Ogniwie� i rych�e rozstanie, �towarzysze dzwonili�, awantura z Mietkiem pocz�tkiem przyja�ni Ten dramatyczny dla mnie rok zacz�� si� od spraw denerwuj�cych, ale w zasadzie drobnych. Po powrocie z Giszowca do Warszawy w Banku Handlowym nie zasta�em ju� ani dyrektora Ciechanowicza, ani naczelnika Surkonta. Natychmiast po przyj�ciu wezwano mnie do nowego naczelnika kadr. Okaza�a si� nim... nasza do nie dawna kole�anka stypendialna Mikanowska. Jak�e jednak odmieniona. Nie zna laz�em w niej ani �ladu poprzedniego zahukania. By�a ju� aroganck�, wa�n� komunistyczn� funkcjonariuszk�. Bez d�ugich wst�p�w o�wiadczy�a, �e niniejszym ko�czy si� moje przewodnictwo w�r�d stypendyst�w i jakie� podejrzane konszachty sportowe z dotychczasowymi nieodpowiedzialnymi lud�mi z wydzia�u kadr. Zosta�em ju� przeniesiony do Wydzia�u Windykacji, gdzie b�d� podlega� zaostrzonej dyscyplinie pracy. O �adnych urlopach dla cel�w sportowych nie ma mowy, b�d� tylko urlopy egzaminacyjne, po�wiadczone odpowiednimi dokumentami uczelni. Od dzisiaj ona zajmie si� mn� osobi�cie i szczeg�lnie dok�adnie. By�o to oczywiste za�amanie naszej ponad dwuletniej pracy sportowej. Ale to dosz�o do mej �wiadomo�ci dopiero po kilku godzinach. Tymczasem ogarn�a mnie w�ciek�o�� na t� partyjniaczk�, kt�ra jeszcze dwa miesi�ce temu by�a potulna i cicha, a teraz zgrywa�a si� na Dzier�y�skiego. Powiedzia�em wi�c, �e moje podejrzane kontakty sportowe odbywa�y si� i odbywaj� pod nadzorem i z akceptacj� towarzysza Bartoszewicza, kt�ry jest wysokim funkcjonariuszem w�adz jej partii, je�eli wi�c s� to podejrzane kontakty, ona, nie ja, powinna si� ich wstydzi�. O�wiadczy�em te�, �e nigdzie mnie nie przeniesie, bo w�a�nie od dzisiaj, zgodnie z planem zaj�� uczelnianych, zaczynam dwa miesi�ce urlopu szkoleniowego, aby zaliczy� si�dmy semestr i przygotowa� materia�y do pracy magisterskiej. Odpowiednie za�wiadczenia z�o�y�em u pani Bo�eny. Je�eli jej si� to nie podoba, mo�e mnie natychmiast zwolni�, tyle, �e w takiej sytuacji nale�y mi si� trzymiesi�czna odprawa, i nie b�d� musia� odpracowywa� w banku okresu stypendialnego. Towarzyszk� zamurowa�o, a ja trzasn��em drzwiami i wyszed�em. Us�ysza�em jeszcze jej histeryczny krzyk: �Bumelant! Warcho�!�, nie zwraca�em jednak na to uwagi. Natychmiast zwo�a�em w naszym lokalu pierwsze autentycznie tajne zebranie kilku koleg�w stypendyst�w, kt�rym przedstawi�em sytuacj�. Zapowiada�o si�, ze wzgl�du na brak �niegu w Warszawie, �e mistrzostwa stolicy i �odzi w konkurencjach klasycznych, rozgrywane tradycyjnie wsp�lnie i z bardzo liczn� obsad�, planowane na stycze�, mog� si� nie odby�. Pozostawa�y og�lnopolskie zawody narciarskie Zrzeszenia Sportowego �Ogniwo�, z udzia�em zawodnik�w sekcji: z Bielska-Bia�ej, Cieszyna, Krakowa, Bytomia, Nowego Targu, Poznania, Warszawy i kilku mniejszych. Mia�y si� odby� w Bielsku i Zakopanem, w terminie dla nas bardzo korzystnym, bo w lutym. Oczywi�cie w tej sytuacji nasz ob�z zakopia�ski wzi�� w �eb. Pr�bowa�em go jeszcze ratowa� i tego samego dnia rozmawia�em na ten temat z naszym wypr�bowanym opiekunem, Lucjanem Szwedowskim, przewodnicz�cym Zarz�du G��wnego Zwi�zku Zawodowego Pracownik�w Finansowych. Przy mnie po��czy� si� telefonicznie z kadrami BH, jednak po wys�uchaniu wrzaskliwej tyrady M. zrezygnowany od�o�y� s�uchawk� i roz�o�y� bezradnie r�ce. Tak wi�c stycze� mog�em po�wi�ci� na zaliczanie kolejnego semestru oraz nadrabianie zaleg�o�ci z poprzednich. O ile dobrze pami�tam, po profesorach Edwardzie Szturm de Sztremie i Aleksym Wakarze, rektorem ANP zosta� profesor �urawicki. By� to ostatni rektor rozlatuj�cej si� Akademii. Stara� si� j� ratowa� absurdalnymi, drako�skimi przepisami, mi�dzy innymi zaostrzonymi rygorami dotycz�cymi zdawania egzamin�w. Zaliczali�my wi�c sesj� w atmosferze nerwowego napi�cia, mimo to jednak przeszed�em przez ni� z trudem, ale zwyci�sko. W lutym nasza ma�a grupka pojecha�a na zawody �Ogniwa� do Bielska. Dziewcz�ta mimo bardzo silnej konkurencji, w biegach p�askich nie mia�y sobie r�wnych. Na dystansie 10 kilometr�w Marysia Dominiak by�a pierwsza, Teresa Zas�ona druga, a Halina Mijakowska sz�sta. W biegu sztafetowym 3x4 kilometry wygra�y brawurowo. Na dystansie 15 kilometr�w m�czyzn �migielski zaj�� sz�ste miejsce, Kabatc osiemnaste, Wiatrowski dwudzieste pierwsze i Komorowski dwudzieste drugie. W sztafecie 4 x 10 kilometr�w ten sam (prawie) sk�ad zaj�� czwarte miejsce. W dwa tygodnie p�niej w Zakopanem, w jeszcze silniejszej konkurencji nasza �e�ska grupa: Dominiak, Zas�ona, Mijakowska i Bujakiewicz, w takiej w�a�nie kolejno�ci, zaj�a cztery pierwsze miejsca. Nasze prognozy by�y wi�c s�uszne, a wszystkie wysi�ki posz�y na marne z powodu jednej z�o�liwej aktywistki partyjnej, gdy� czeka�y nas jeszcze Mistrzostwa CRZZ, Puchar Nizin, Mistrzostwa Polski, czyli niezb�dne by�y coraz d�u�sze zwolnienia z pracy. Pod koniec lutego Rada G��wna Zrzeszenia Sportowego �Ogniwo� zwo�a�a w Warszawie inauguracyjne zebranie Sekcji Narciarstwa, cia�a og�lnopolskiego, sk�adaj�cego si� z przedstawicieli kilkunastu sekcji tej dyscypliny z ca�ego kraju. �Ogniwo� w narciarstwie polskim mia�o ju� wtedy pozycj� znacz�c�, cho� ust�powa�o zrzeszeniom uprawiaj�cym sport na zasadzie stajni wy�cigowych, takim jak pion wojskowy, czyli Centralny Wojskowy Klub Sportowy (CWKS), czy pion bezpiecze�stwa, a wi�c �Gwardia�. W sporcie CRZZ zajmowali�my ju� jednak czo�owe miejsce. Na zebraniu tym Zrzeszenie przekaza�o nam niewielk� sum� pieni�dzy, z kt�rej mieli�my stworzy� bud�et szkoleniowo-sprz�towy kadry narciarskiej �Ogniwa�. Apetyty by�y olbrzymie, a kwoty jak wspomnia�em niewielkie, narada wi�c przeistoczy�a si� w jedn� wielk� k��tni�. Najmocniej �ci��em si� z przedstawicielem sekcji z Bytomia, Mietkiem �lusarzem. On bowiem my�la� z nieukrywanym lekcewa�eniem o poziomie wyczynu narciarskiego w nizinnej Warszawie, ja za� nie wyobra�a�em sobie stworzenia sensownego narciarstwa w Bytomiu miejscu, gdzie kolor �niegu �od urodzenia� jest czarny. �ci�li�my si� wi�c kosmicznie i tak oto zacz�ta si� najwi�ksza przyja�� mego �ycia, kt�ra przetrwa�a ponad czterdzie�ci lat, a� do jego �mierci. Na razie jednak rozstali�my si� ogromnie por�nieni, jako �e na domiar z�ego ja zosta�em przewodnicz�cym tego gremium. Zreszt� inaczej by� nie mog�o, bo przewodnicz�cym m�g� by� tylko kto�, kto by� pod r�k� Rady G��wnej. Po zaliczeniu si�dmego semestru na ANP zacz��em zn�w prac� w banku w Wydziale Windykacji. Ludzie tam byli mili, ale praca nudna. Wszyscy oczywi�cie wiedzieli o moim konflikcie z nasz� kadrow� i starali mi si� pomaga� na ka�dym kroku. Po kilku dniach zatelefonowa� do mnie do BH jaki� le�nik, kolega Te�ka, �e jest w�a�nie przejazdem w Warszawie, bo wraca z Krobielewka do siebie w Siedleckie i ma dla mnie paczk� z dzicz� kie�bas�. Od czasu do czasu dostawa�em takie paczki od Te�ka. Poniewa� le�nik �w jak powiedzia� mia� niewiele czasu na przesiadk� z poci�gu do poci�gu, a Warszawy nie zna�, um�wi�em si� z nim na dworcu kolejowym Warszawa G��wna, pod zegarem przy g��wnym wej�ciu. Pojecha�em. Dobr� chwil� sta�em w zacinaj�cym mokrym �niegu. Naraz poczu�em czyj�� d�o� na ramieniu. Odwr�ci�em si�. Za mn� sta� milicjant. - Obywatel pozwoli dow�d. Zupe�nie si� tym nie przej��em. Bo ma�o to razy w owych czasach cz�owieka, ot tak, bez przyczyny, legitymowali? Poda�em mu dokument i dopiero wtedy si� zaniepokoi�em. Milicjant nawet nie spojrza� na m�j dow�d, tylko przez rami� poda� go do ty�u. A za nim sta� �szczurza g�ba�. Teraz dopiero poj��em, kim by� �w le�nik, rzekomy kolega mego wuja. Ten te� nawet nie zerkn�� na m�j dow�d, tylko wsadzi� go do kieszeni p�aszcza m�wi�c: - To on. Cofn��em si� odruchowo i natychmiast z�apa�y mnie od ty�u za ramiona czyje� mocne r�ce. - Spokojnie. Bez numer�w. To zabrzmia�o cicho, ale gro�nie. Ludzie z t�umu k��bi�cego si� doko�a przechodzili niby oboj�tnie, udaj�c, �e niczego nie dostrzegaj�. Zosta�em wi�c klasycznie i bezszmerowo zgarni�ty przez ubek�w, w spos�b uwielbiany przez t� s�u�b�. �Szczurza g�ba� wyszed� przed dworzec, a ja zosta�em w tamtym kierunku popchni�ty przez ubeka asekuruj�cego mnie z ty�u. I tak szli�my g�siego, a� do wylotu Srebrnej i Towarowej. Tam czeka�a zielona skoda z szoferem. Wepchn�li mnie do �rodka do�� zdecydowanie, ale niezbyt brutalnie. Wsiedli i samoch�d ruszy�. Szcz�kn�a blokada drzwi sterowana przez kierowc�. Nie pad�o ani jedno s�owo. Jechali�my Alejami Jerozolimskimi, przez �Poniatowszczaka�, jedyny wtedy most drogowy stolicy, na Prag�. U�wiadomi�em sobie, �e �szczurza g�ba� jest przecie� funkcjonariuszem Wojew�dzkiego Urz�du Bezpiecze�stwa Publicznego na Cyryla i Metodego tam wi�c jedziemy. Dojechali�my w milczeniu. Wartownia, korytarze, schody, jaki� pusty pok�j. Kazano mi zdj�� kurtk� i wyj�� wszystko z kieszeni, odda� pasek i sznur�wki. Siada�. Nast�pnie �szczurza g�ba� otworzy� szaf� pancern�, wyj�� kajdanki, napocz�t� p�litr�wk� w�dki poci�gn�� z niej, poda� koledze, kt�ry zrobi� to samo oraz dwa do�� d�ugie kawa�ki izolowanego gum� kabla grubo�ci kciuka. Wszystko to uk�ada� na biurku przed moim nosem, bez po�piechu i w ciszy. Jak chirurg przed operacj�. �o��dek podskoczy� mi do gard�a. A �g�ba� tymczasem do�� niespodziewanie uchwyci� mnie za nadgarstek, zatrzasn�� na nim jedn� bransoletk� kajdanek, bole�nie skr�ci�, poderwa� z krzes�a do pionu i mocnym ruchem ramienia przestawi� mnie w pobli�e kaloryfera pod parapetem okna. Tam kajdanki przewlek� przez jego �eberka i kolejn� bransoletk� zatrzasn�� na moim drugim nadgarstku. Sta�em teraz w g��bokim sk�onie, wypi�ty na ca�y �wiat. Moi oprawcy zdj�li tymczasem marynarki, zawin�li r�kawy koszul, �szczurza g�ba� wyj�� z kieszeni pistolet, za�adowa� i po�o�y� w wysuni�tej szufladzie, kt�rej nie domkn��. Teraz obaj uj�li gumy. Chlasn�y sucho dwa pr�bne uderzenia po blacie biurka. Spodziewa�em si� ci�gle jakich� pyta�, cho�by o dane personalne, traktuj�c te przygotowania raczej jako form� zmi�kczania psychologicznego i dlatego straszliwy cios z pe�nego rozmachu w ods�oni�te nerki nieomal pozbawi� mnie przytomno�ci i zwali� na kolana. Co si� dzia�o potem, nie bardzo pami�tam. Wiem, �e bili, bo s�ysza�em rytmiczne chla�ni�cia, ale je�eli nawet bola�o, wszystko ton�o w niewyobra�alnym b�lu nerek. Wy�em, krzycza�em, ale to wszystko wydawa�o si� do nich nie dociera�. Musieli solidnie si� zm�czy�, bo w pewnym momencie otarli spocone czo�a, od�o�yli gumy i zacz�li mnie obrabia� ci�kimi, zimowymi butami. Pami�tam, �e po kopniaku w obola�� ju� i tak nerk� wygi�o mnie w pa��k, wi�c jeden wyprostowa� mnie kopem w krocze, a drugi w �o��dek, co spowodowa�o nag�e wymioty Obrzyga�em jednemu but, kt�ry wytar� o moj� twarz. Kiedy sko�czyli, w�o�yli marynarki, przemyli wod� spocone oblicza, zn�w poci�gn�li z flaszki, odkuli mnie od kaloryfera i rzucili szmat�, abym po sobie posprz�ta�, a �e wstrz�sany torsjami wycieraj�c w jednym miejscu, wymiotowa�em w drugim, trwa�o to do�� d�ugo. Wreszcie posadzili na krze�le i skuli mi r�ce z ty�u, za oparciem. Z trudem �apa�em oddech, przeszkadza�o mi bolesne k�ucie w p�ucach. Wtedy dopiero �szczurza g�ba� wyj�� z szafy pancernej moj� teczk�, t� sam�, kt�r� ju� raz widzia�em na biurku ubeka w Rybniku przed prawie pi�ciu laty. Tamta jednak by�a cieniutkim zeszycikiem wobec tomu o parocentymetrowym grzbiecie, kt�ry Siennicki w tej chwili kartkowa�. Jego towarzysz przyni�s� jak�� zdezelowan� maszyn� do pisania, wkr�ci� kartk� i dwoma palcami, metod� �szukajcie a znajdziecie�, zacz�� spisywa� protok�. Ja tymczasem nadal by�em jedynie na progu �wiadomo�ci. Ca�e cia�o pulsowa�o b�lem, ko�czyny bola�y, jakbym mia� poprzetr�cane ko�ci; nerki, �o��dek, pachwiny przeszywa�y fale raz t�pego, raz ostrego parali�uj�cego b�lu, brakowa�o mi tchu. Jedna tylko partia cia�a by� nienaruszona. Twarz i g�owa. Wyra�nie nie chciano, abym nosi� widoczne �lady pobicia, mo�e wi�c przewidywali, �e wyjd�. To dawa�o prawo do odrobiny optymizmu. Wszystko inne jednak wskazywa�o na co� wr�cz odwrotnego. Po spisaniu podstawowych danych Siennicki �szczurza g�ba� zapyta�: - Czy wiecie za co zostali�cie aresztowani? - Chyba zatrzymany, bo nie widzia�em dot�d prokuratorskiego nakazu aresztowania. �Szczurza g�ba� popatrzy� na mnie z lekcewa��cym u�miechem, nast�pnie wyci�gn�� z szuflady kilka druk�w, co� na jednym napisa� i po�o�y� mi przed nosem. By� to formalny nakaz aresztowania, ze stemplem i podpisem prokuratora m blanco, ze �wie�o wpisanym moim nazwiskiem, na kt�rym jeszcze atrament nie wysech�. - No wi�c co? W porz�dku? Teraz ju� wiecie, za co zostali�cie aresztowani? Oczywi�cie nie wiedzia�em. On mi powiedzia�. M�wi� chyba z p� godziny. Rzeczywi�cie, by�a to opowie�� o wyj�tkowym, niewdzi�cznym, antydemokratycznym przest�pcy wywodz�cym si� z bia�ogwardyjskiej, antyradzieckiej rodziny znanych morderc�w dzia�aczy kominternu. �Znacie chyba Borysa Kowerd�?� W czasie oku pacji w le�nictwie Horb�w by�em ��cznikiem wrogiej reakcyjnej grupy dywersyjnej, kt�ra wskaza�a Niemcom miejsce schronienia sowieckich spadochroniarzy. Potem na Kielecczy�nie przechowywa�em bro� londy�sk�, gdy Gwardia Ludowa nie mia�a czym walczy� z faszystami. Redagowa�em i rozwozi�em wrogie wobec lewicy materia�y. W Stalowej Woli wkrad�em si� do harcerstwa i tam prowadzi�em szeptan�, wrog� propagand�. W Grod�cu, gdy jeszcze Armia Czerwona a przy jej boku i Wojsko Polskie krwawi�y na gruzach Reichstagu, zorganizowa�em obchody 3 Maja, nawo�uj�c jednocze�nie do bojkotu obchodu pierwszomajowego. W Rybniku stworzy�em w oparciu o gimnazjaln� dru�yn� tajn� grup� oporu, przyjmowa�em zabronione, sanacyjne przyrzeczenie harcerskie, zwalcza�em post�powych dzia�aczy ZHP by�em wsp�inicjatorem zbrodniczej prowokacji w Szczecinie, nawo�ywa�em tam do rozruch�w, pogrom�w ZWM-owc�w i star� z milicj�. Samozwa�czo zorganizowa�em delegacj� do wroga ludu, agenta imperializmu, Stanis�awa Mikolajczyka i zaoferowa�em mu swoje us�ugi, co zosta�o skwapliwie przyj�te i ��czno�� ta trwa do dzisiaj. Mi�dzy innymi w ramach zlece� Miko�ajczyka zorganizowa�em w Rybniku boj�wki PSL-owskie, kt�re za ameryka�skie dolary zrywa�y plakaty si� post�powych w czasie referendum w czerwcu 1946 roku i wybor�w w styczniu 1947 roku. Ju� po usuni�ciu mnie z gimnazjum w Rybniku urz�dzi�em jeszcze dwie prowokacje, w kt�rych udzia� wzi�li gimnazjali�ci: poch�d 3 Maja i manifestacj� antypokojow� w pierwsz� rocznic� zako�czenia wojny. Na obozie w Zybocinie, wykorzystuj�c incydentaln� kradzie� �ywno�ci harcerskiej, zainicjowa�em nagonk� prasow� na aparat sprawiedliwo�ci i w�adze porz�dkowe Dolnego �l�ska, podrywaj�c zaufanie spo�ecze�stwa do w�adzy ludowej. W S�awi�cicach pr�bowa�em rozbi� jedno�� uczni�w M�odzie�owego O�rodka Szkoleniowego, postawi�em przed s�dem kole�e�skim dzia�aczy, kt�ry mnie zdemaskowali, organizowa�em w okresie przedwyborczym samo s�dy nad aktywistami ZWM, by�em w przyjaznych kontaktach z bandytami, kt�rzy nast�pnie zamordowali funkcjonariuszy ORMO w S�awi�cicach. W tej sprawie prowadzi si� dalsze �ledztwo, aby wyja�ni�, jaka by�a moja rola w morderstwie. Pr�bowa�em swoimi lud�mi opanowa� to ORMO, aby mie� �atwy dost�p do broni. Wykorzysta�em cynicznie dobrodziejstwo amnestii, aby u�pi� czujno�� w�adz bezpiecze� stwa, a wcale tej dzia�alno�ci, zleconej przez Miko�ajczyka, nie zaprzesta�em. W Warszawie wkr�ci�em si� do Komendy Chor�gwi Mazowieckiej, gdzie wkr�tce przy��czy�em si� do tych si�, kt�re kultywowa�y wrogi obecnym w�adzom kierunek badenpowellizmu, pr�bowa�em za�o�y� jaczejk� starego harcerstwa przy Akademii Nauk Politycznych. Wreszcie zorganizowa�em przemarsz przez ulice Warszawy student�w wznosz�cych wrogie okrzyki. - I tu mamy to wszystko udowodnione zako�czy�, poklepuj�c teczk�. Cz�� waszych ludzi ju� siedzi, reszta zrozumia�a swoje otumanienie i chce nam teraz pom�c. S�dz�, �e na podstawie tego materia�u prokurator b�dzie si� dla was domaga� minimum pi�tnastu lat wi�zienia. - O ile w og�le nie za��da kaesa dopowiedzia� znad maszyny us�u�ny pomagier. W tym miejscu moi oprawcy pope�nili podstawowy b��d psychologiczny. Gdyby mnie pocz�stowano tak� porcj� zarzut�w przy pe�nej mojej przytomno�ci, przed zmasakrowaniem, strach by mnie zapewne sparali�owa�. Ale teraz by�em tak obola�y i skatowany, �e cho� m�j m�zg funkcjonowa� wzgl�dnie normalnie i rejestrowa� wiele z tego, co �ledczy m�wi�, nie poddawa� jednak nic ch�odnej analizie. Ja po prostu si� ich nie ba�em, przynajmniej w tej chwili. Jedna tylko rzecz wydawa�a mi si� niepokoj�ca, a mianowicie odpowied� na pytanie, w jaki spos�b taki referencik z WUBP przy ulicy Cyryla i Metodego m�g� uruchomi� w mojej sprawie aparat �ledczy o zasi�gu og�lnopa�stwowym. Bo cho� przedstawiony mi wykaz zarzut�w by� stekiem wymys��w, to jednak poszczeg�lne miejsca i daty si� zgadza�y. A nawet przeinaczone i fa�szywie zinterpretowane fakty tak�e mia�y miejsce. My�l ta nie dawa�a mi spokoju przez prawie czterdzie�ci lat. A gdy wreszcie po 1989 roku dotar�em do r�nych dokument�w, okaza�o si�, �e porucznik Wiktor Siennicki od 25 maja 1950 roku, a wi�c na dziesi�� miesi�cy przed moim aresztowaniem, zosta� awansowany i przeniesiony z Wojew�dzkiego Urz�du Bezpiecze�stwa Publicznego do V Departamentu Ministerstwa Bezpiecze�stwa Publicznego. By� to departament zajmuj�cy si� czysto�ci� ideow� partii i organizacji politycznych oraz si�ami tej czysto�ci zagra�aj�cymi, na kt�rego czele sta�a s�awna Julia, �Luna� Bristigerowa. A zatem w chwili, gdy �szczurza g�ba� ok�ada� mnie z zadziwiaj�c� wpraw� gumowym kablem, tka� ju� jak�� rozleglejsz�, ponadmazowieck�, prowokacyjn� sie�. Jak�? Dlaczego wi�c to wszystko odbywa�o si� na Cyryla i Metodego, a nie w MBP przy ulicy Koszykowej? Badanie trwa�o do p�nych godzin nocnych. Siennicki cytowa� moje wypowiedzi z polemik z druhem Stanis�awom C. na kursie zuchowym w Rybniku w maju 1946 roku. Powtarza� dos�ownie kawa�y polityczne opowiadane w cztery oczy w pokoju komendanta Chor�gwi Mazowieckiej, przy czym warto doda�, �e te dowcipy opowiada� komendant, ale teraz przypisano je mnie. Przytacza� dziesi�tki zdarze� z akademika, zar�wno autentycznych, jak i wymy�lonych, ale wszystkie one ryso wa�y obraz zawsze takiego samego wroga i warcho�a. Pyta� po kilkana�cie razy o to samo, domaga� si� innych odpowiedzi ni� pada�y, a gdy nie m�g� nic wsk�ra�, dostawa�em kopniaka w kolana i pada�em do ty�u wraz z krzes�em, mia�d��c sobie oparciem skute d�onie. Tak unieruchomionego dopadali mnie i �omotali gumami po podudziach, kolanach i piszczelach. Gdy przestawa�em krzycze� i reagowa�, oprawcy oblewali mnie wod�, stawiali krzes�o w pozycji pionowej, poci�gali w�dk� z butelki, zajmowali poprzednie miejsca i przes�uchanie trwa�o dalej. Wreszcie, gdy ju� opadli z sil, rozkuli mnie, zwlekli na d� i wrzucili do ma�ej, ciemnej piwnicy. By�em tam sam. Mo�e to i lepiej, bo mog�em si� do woli i bez wstydu wyp�aka�. Najbardziej bola�y mnie nerki i pokancerowane kajdankami d�onie. K�ucie w p�ucach te� by�o coraz dotkliwsze. Gdy wreszcie dowo�a�em si� stra�nika, kt�ry mnie powl�k� do latryny, najpierw musia�em pokona� bolesn� blokad� p�cherza. W ca�kowitej ciemno�ci nie widzia�em, czym siusiam. Podstawi�em wi�c d�o� i gdy klawisz wyprowadzi� mnie na o�wietlony korytarz, popatrzy�em na ni�. By�a ca�a czerwona. Klawisz udawa�, �e nie dostrzega tego manewru i odprowadzi� mnie do kom�rki w tempie, kt�re ja nadawa�em. Mimo zm�czenia nie mog�em usn��, nie tylko z powodu dojmuj�cego b�lu, ale przede wszystkim dr�czy� mnie niepok�j sk�d wiedz� tak wiele i tak dok�adnie. Od kogo? Kim by�em otoczony, kogo obdarzy�em zaufaniem, przyja�ni�? By�em g�odny, ale rano, gdy tylko napi�em si� czarnej zbo�owej kawy, �o��dek wszystko wyrzuci�. Kiedy zacz��em kas�a�, zauwa�y�em �lady krwi. Kolejne przes�uchanie zacz�o si� wcze�nie i trwa�o ca�y dzie�. Przebieg by� ten sam, rezultat tak�e. Gdyby nie coraz bardziej bol�ce nerki, m�g�bym nawet powiedzie�, �e zaczyna�em si� do tej sytuacji przyzwyczaja�. Wreszcie o zmierzchu, gdy oprawcy wida� uznali, �e ju� chyba dojrza�em, pad�o to, czego si� spodziewa�em: Proces z wysokim wyrokiem albo wsp�praca. Odpowiedzia�em, �e nie widz� swej przydatno�ci w tej s�u�bie. Wybuchn�li �miechem. - Wa�ne, �e my j� widzimy. I zn�w mi�e rozm�wki, przeplatane �omotami. Wieczorem ponownie zosta�em dowleczony do tej samej kom�rki. Na dobranoc poradzili mi: - Przemy�lcie to. Istotnie, my�la�em ca�� noc. Nie podpisz�, ale wyj�� musz�. Bo je�li wyjd�, to na wolno�ci jest Wanda Dobroszanka i jej m��. Wiedzia�em, �e trzy lata wcze�niej by� dyrektorem gabinetu Stanis�awa Radkiewicza, ministra bezpiecze�stwa publicznego. Nazajutrz od razu powiedzia�em, �e musz� propozycj� gruntownie przemy�le�, bo ze zgody wyra�onej pod przymusem nic nie wyjdzie. A je�eli zdecyduj� si� dobrowolnie, widz� szans� powodzenia tej wsp�pracy. Naturalnie przyj�li to �miechem, kpinami i kolejn� porcj� bicia. Od czasu do czasu przerywali i zadawali pytania sonduj�ce: - A jak� mamy gwarancj�, �e nie uciekniecie po wypuszczeniu, a przed podpisaniem zgody? - Tak� sam�, jak ta, �e nie uciekn� po podpisaniu wsp�pracy i wypuszczeniu st�d. I zn�w bili, ale widzia�em, �e co� rozwa�ali: - A ile czasu wam na to potrzeba? - Kilka dni. Tydzie�. Pod wiecz�r si� zdecydowali. �szczurza g�ba� powiedzia�: - No, zaryzykujemy. Ale je�eli b�dziesz chcia� zrobi� z nas idiot�w, rozjedzie ci� ci�ar�wka. Podpisz te papierki. Podpisa�em rutynowe dokumenty pobranie depozytu, zobowi�zanie do zachowania tajemnicy przebiegu �ledztwa. Wieczorem t� sam� zielon� skod� podwie�li mnie pod akademik od Gr�jeckiej. Szed�em do mojego pokoju po �cianie. Nikogo to specjalnie nie dziwi�o, bo w akademikach mieszkali przecie� weseli ludzie. A ja po raz pierwszy dzi�kowa�em Bogu, �e to by� parter. M�j wsp�lokator wpu�ci� mnie jak zwykle na milcz�co. Ale w nocy musia�em krzycze� czy j�cze� przez sen, bo wsta�, zapali� �wiat�o, rozebra� mnie, obejrza� dok�adnie i zacz�� fachowo robi� ok�ady, jak na studenta V roku medycyny przysta�o. O nic nie pyta�, bo rzecz by�a ewidentna, a czasy takie, �e lepiej nie pyta�. Rano poszed�em do PALMY, akademickiego ambulatorium. Te� o nic nie pytali, za�o�yli mocny elastyczny banda� wok� piersi, skierowali na prze�wietlenie, przepisali leki, ok�ady i dali zwolnienie na dwa tygodnie. Prze�wietlenie wykaza�o p�kni�cie trzech �eber. Zalecono spok�j, niestety, na takie luksusy nie mia�em czasu. Koniecznie musia�em si� skontaktowa� z Ank�. Do jej domu jecha� nie chcia�em, boj�c si� obserwacji. Nie wiedzia�em te�, czyja sam nie ci�gn� za sob� �ogona�, wi�c mimo dokuczliwego b�lu trzy razy zmienia�em tramwaje, nim dojecha�em do budynku chemii, gdzie akurat mia�a �wiczenia. Ania wiele si� domy�la�a, a gdy mnie zobaczy�a wiedzia�a wszystko. Poprosi�em, aby natychmiast skontaktowa�a si� ze swoj� mam� i um�wi�em si� z nimi za kilka godzin u naszej wsp�lnej znajomej przy placu Trzech Krzy�y. Sam za� pojecha�em do BH, a raczej do lekarza banku, bo ta szacowna instytucja zwolnienia z zewn�trz honorowa�a niech�tnie. Dobiega�a trzecia doba mej nieusprawiedliwionej nieobecno�ci w pracy i by�em pewien, �e kadrowa M. tylko czeka, aby si� ta trzecia doba sko�czy�a i aby mog�a wtedy w majestacie prawa wyrzuci� mnie z pracy, wyst�puj�c jednocze�nie o dyscyplinarn� egzekucj� nale�no�ci wynikaj�cych z praktykancko-stypendialnej umowy. Lekarz, kt�ry mnie dobrze zna�, zna� ju� tak�e m�j sp�r z now� szefow� kadr. On tak�e o nic nie pyta�, obejrza� dokumenty obdukcji i prze�wietlenie z PALMY, da� trzytygodniowe zwolnienie �na skutek obra�e� odniesionych w wyniku potr�cenia przez samoch�d� i zaoferowa� si� sam dostarczy� je do dzia�u kadr. Trudno o lepsze za�atwienie sprawy. Wszystko to jednak by�y dzia�ania pozorne, bo przecie� wiedzia�em, �e gdy zajdzie potrzeba, �szczurza g�ba� bez �adnych trudno�ci znajdzie bezpo�redni kontakt z nasz� kadrow�. Ale na razie formalno�ci zosta�y dope�nione. Teraz mog�em spotka� si� z Ank� i jej mam�. Znajoma dyskretnie zostawi�a nas samych i mog�em bez skr�powania powiedzie� im wszystko, a szczeg�lnie to, co dotyczy�o ich domu. O tym, �e UB jest doskonale poinformowane o wizytach zar�wno Aleksandra Kami�skiego, jak i J�zefa Sosnowskiego, dw�ch wybitnych dzia�aczy harcerskich, �e jest bardzo zainteresowane rozmowami podczas odwiedzin pani Gorzkowskiej, �ony Kazimierza, znanego dzia�acza niepodleg�o�ciowego i harcerskiego, odsiaduj�cego w�a�nie wieloletni wyrok, i Zofii D�u�ewskiej-Pa�skiej. Wyrazi�em pogl�d, i� w tej sytuacji powinni�my od�o�y� nasz �lub do czasu za�atwienia przeze mnie tej sprawy. Ania i jej matka wiedzia�y z opowiada� o moich kontaktach z Wand� Dobroszank� i podziela�y opini�, �e trzeba szybko si� z ni� skontaktowa�. Uwa�a�em, �e ze wzgl�du na wag� sprawy lepiej b�dzie �ci�gn�� tu Tod�, ni� �ebym pr�bowa� za�atwi� to sam. Nie mog�em jednak jecha� do Tody, tak ze wzgl�du na stan zdrowia, jak i prawdopodobie�stwo, �e mog� by� obserwowany. Droga korespondencyjna tak�e odpada�a, gdy� moje listy by�y z pewno�ci� kontrolowane. Mama Anki za�atwi�a spraw� kr�tko. �lubu nie odk�adamy, bo to zawsze zd��ymy zrobi�. Do Krobielewka pojedzie Ania i �ci�gnie Tod� do Warszawy. Ja za� przeczekam ten czas u podwarszawskich znajomych. I tak si� te� sta�o. Po kilku dniach wr�ci�a Anka sama. Toda musia�a zosta� przy chorym rocznym synku Jurku. Obiecywa�a, �e za kilka dni przyjedzie. Dosta�em te� cynk, �e UB szuka�o mnie w akademiku. Czeka�em wi�c, jak na roz�arzonych w�glach, na przyjazd Tody. A czas p�yn��. Wreszcie si� zjawi�a. Teraz z kolei okaza�o si�, �e Wanda Dobroszank� jest za granic� i wraca dopiero za kilka dni. Nale�a�o czeka� dalej, co nie by�o �atwe ani dla mnie, ani dla m�odej matki Tody. Na szcz�cie ma�ym Jurkiem zajmowa�a si� babcia Frania. Po kilku dniach przyjecha�a Wanda Dobrosz. Natychmiast przyj�a bardzo serdecznie Tod�, najpierw w MSZ, a wieczorem u siebie w domu w Alei Przyjaci�. Wprowadzona w meritum sprawy nie odpowiedzia�a odmownie, przedstawi�a jednak sytuacj� jako bardzo dla mnie niekorzystn�. Przede wszystkim jej m�� przesta� by� dyrektorem gabinetu Radkiewicza ju� przed trzema laty. Wtedy te� odszed� z MBP Potem by� przez dwa lata dyrektorem gabinetu wiceministra obrony narodowej, Edwarda Ochaba, a od roku przebywa� jako ambasador w jednym z kraj�w oddalonych od Warszawy o osiem tysi�cy kilometr�w. Wszystko to bardzo przygn�bi�o Tod�, na koniec jednak okaza�o si�, �e �agin akurat bawi� na urlopie w Warszawie i Wanda obieca�a spr�bowa� nak�oni� go do odnowienia dawnych znajomo�ci dla za�atwienia mojej sprawy. Nazajutrz telefonicznie da�a zna�, �e mam si� spotka� z jej m�em w kawiarni. Powinienem mie� ze sob� pismo adresowane bezpo�rednio do Radkiewicza. Zrobi�em tak, jak radzi�a. W kawiarni spotka�em m�czyzn�, w kt�rym trudno by mi by�o rozpozna� znajomego sprzed pi�tnastu lat. Przywita� si� ze mn� sympatycznie. Przeczyta� pismo i powiedzia�: - Musi pan to napisa� jeszcze raz. - W czym tkwi b��d? - W mnogo�ci detali. Je�eli mam panu pom�c, niech mi pan da szans�. Ta wyliczanka bicia i tortur tylko ministra rozdra�ni. - Przecie� to wszystko prawda. - Wcale tego nie kwestionuj�. Je�eli jednak napisze pan, i� jest zmuszany do wsp�pracy szanta�em i stosowanym wobec pana przymusem psychicznym i fizycznym, b�dzie to r�wnie� prawda, a dla ministra strawniejsza. Napisa�em jak mi radzi�. Prosi� o telefon za trzy dni. Akurat ko�czy�o mi si� zwolnienie lekarskie w banku. Przez te trzy doby nie zmru�y�em oka. Zadzwoni�em o okre�lonej porze. G�os w s�uchawce zabrzmia� jak ch�ry anielskie: - Minister przychyli� si� do pana pro�by i b�dzie pan mia� spok�j. �ycz� powodzenia. Podzi�kowa�em. Do dzisiaj bardzo ciep�o o nim my�l�. Mia�em wi�c za sob� t� obrzydliw� spraw�, a przynajmniej tak mi si� wydawa�o. Nie przypuszcza�em, �e wszechw�adny minister w rzeczywisto�ci niewiele mo�e, �e m�yn raz puszczony w ruch b�dzie si�� rozp�du me�� jeszcze dziesi�tki lat i �e ta sprawa b�dzie si� za mn� wlok�a po �mierci �agina, po �mierci Radkiewicza i po �mierci �szczurzej g�by�. Zaczynam mie� w�tpliwo�ci, czy po mojej �mierci si� sko�czy. Pierwszego dnia po zwolnieniu lekarskim pojecha�em do BH prosto od znajomych spod Warszawy. Wydawa�o mi si�, �e widz� przed g��wnym wej�ciem na rogu Traugutta i Czackiego zielon� skod�, wi�c na wszelki wypadek wszed�em przej�ciem ma�o ucz�szczanym od Mazowieckiej. W kwadrans p�niej zadzwoni� telefon. Dzwoni� �g�ba�, wyra�nie podpity: - S�uchaj, ty g�upi skurwysynu. Nie wiesz z kim zadar�e�. Natychmiast napiszesz pismo do ministra i odwo�asz te wszystkie k�amstwa. A jutro si� spotkamy, o ile jeszcze dzisiaj ci� ci�ar�wka nie rozjedzie. Przys�oni�em d�oni� s�uchawk�, aby koledzy w pokoju nie s�yszeli rozmowy i powiedzia�em: - Panie Siennicki. Powiedziano mi, �e pan otrzyma� rozkaz odpieprzenia si� ode mnie. Natychmiast po tej rozmowie zatelefonuj� do ministra i powiem, jak pan wykonuje rozkazy. A je�eli mnie ci�ar�wka rozjedzie, minister b�dzie wiedzia�, gdzie szuka� sprawcy. Ordynarnie zakl�� i trzasn�� s�uchawk�. Po p�godzinie telefon zadzwoni� ponownie. M�wi� kto� inny, ale tak�e do�� be�kotliwie: - Nie chcia�e� si� ubabra� ubeckim g�wnem, ale my ciebie, skurwysynu, i tak nim ubabrzemy. Przeklniesz dzie�, w kt�rym si� narodzi�e�. Po�o�y� s�uchawk�. W po�udnie zatelefonowano z dzia�u kadr i przekazano mi polecenie przej�cia do dzia�u gospodarczego. By� to najbardziej przez nas nie lubiany dzia�. W odpowiedzi oznajmi�em, �e zgodnie z planem urlop�w szkoleniowych, zatwierdzonym przez dyrekcj� banku od nast�pnego dnia zaczynam dwu miesi�czny urlop, podczas kt�rego mam zamiar zda� egzaminy ko�cowe i doko�czy� pisanie pracy magisterskiej. - Pani jednak zauwa�y�em podst�pnie mo�e si� na to oczywi�cie nie zgodzi�. Oboje wiedzieli�my, �e by�oby to zerwanie umowy ze stypendyst� przez bank. I zn�w trza�ni�to z tamtej strony s�uchawk�. Po pracy pojecha�em do akademika. Znajomy portier uda�, �e mnie nie poznaje i za��da� karty lokatora. Okaza�em, a on zamiast j� odda�, wsadzi� do kieszeni i poinformowa�, �e decyzj� dyrektora zosta�em pozbawiony prawa zamieszkiwania w akademiku i do godziny 18.00 mam si� wynie�� razem z rzeczami. Interwencja u dyrektora nie odnios�a �adnego skutku, us�ysza�em tylko, �e on mi bardzo wsp�czuje. To by� cios pierwszy. Zawioz�em swoj� walizk� do Anki i tam przenocowa�em. Nazajutrz pojecha�em na ANP wykupi� druczek egzaminacyjny. Pan Grochowski na m�j widok wyra�nie posmutnia�. Gdy odczeka�em swoj� kolejk� i poprosi�em o druczek powiedzia�, �e akurat ostatni sprzeda�, a nast�pne przynios� dopiero po po�udniu. Ale ma dla mnie wiadomo��. Biblioteka prosi, abym si� z nimi pilnie porozumia�, bo bardzo im zale�y na jakiej� ksi��ce, kt�r� wypo�yczy�em i do�� d�ugo nie zwracam. Wiedzia�em, �e co� niedobrego si� dzieje, bo przecie� �adnych ksi��ek ostatnio z naszej biblioteki nie po�ycza�em. Ale poszed�em tak jak prosi�. Po kilku minutach zjawi� si� on sam. - Bardzo pana przepraszam, ale nie wolno mi sprzedawa� panu druczk�w. Wczoraj rektor powiadomi� nas telefonicznie, �e zostaje pan skre�lony z listy student�w. Nie poda� �adnego uzasadnienia. Jest mi bardzo przykro. To zreszt� nie pierwszy przypadek takiego za�atwiania podobnych spraw. W�a�ciwie powinienem panu odebra� indeks i legitymacj�, ale przecie� jaw og�le pana nie spotka�em. Mo�e si� jeszcze panu przydadz�. U�ciskali�my si� bardzo serdecznie, bo tyle, ile mi pom�g� ten wspania�y, obcy przecie� cz�owiek, nie pom�g� niejeden z przyjaci�. Na po�egnanie powiedzia� mi jeszcze, �e za kilka miesi�cy ANP ma by� rozwi�zana, a na jej miejscu, w tym samym gmachu powstaje Szko�a G��wna S�u�by Zagranicznej. Studenci naszego wydzia�u, szczeg�lnie czwartego roku, b�d� mieli pierwsze�stwo. Mo�e wi�c decyzja relegowania mnie ze studi�w na ANP nie b�dzie tam mia�a swej mocy. Troch� mnie tym pocieszy� kochany pan Stanis�aw, ale nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e by� to nowy, bardzo mocny cios. By�em zupe�nie zbity z tropu. Mia�em przed sob� dwa miesi�ce urlopu na egzaminy, kt�rych ju� nie mog�em sk�ada�. Zrozumienia dla mej sytuacji u Mikanowskiej oczekiwa� nie mog�em, co wi�cej by�em pewien, �e nie omieszka wykorzysta� tej sytuacji przeciwko mnie. Los jednak sprzyja� mi nawet w tych trudnych chwilach. Z racji pe�nionej od niedawna funkcji przewodnicz�cego Spo�ecznej Sekcji Narciarstwa przy Radzie G��wnej Zrzeszenia Sportowego �Ogniwo�, by�em ostatnio cz�stym go�ciem w gmachu przy Alejach Jerozolimskich 91, wielkim, ocala�ym sprzed wojny budynku, w kt�rym jeszcze pi�� lat wcze�niej mia�y swoj� siedzib� naczelne w�adze Polskiego Stronnictwa Ludowego Stanis�awa Miko�ajczyka. Po ucieczce Miko�ajczyka dom przej�y zwi�zki zawodowe i mie�ci� si� tu Zarz�d G��wny ZZ Pracownik�w Gospodarki Komunalnej, opiekuj�cy si� Zrzeszeniem. Tego dnia przyszed�em akurat w chwili, gdy u sekretarza generalnego, Jana Guzka, kilka os�b, w tym kierownik wyszkolenia Alik Bondarczuk, zastanawia�o si� gor�czkowo jak zaradzi� nag�emu wakatowi powsta�emu po rezygnacji dotychczasowego inspektora inwestycji obiekt�w sportowych �Ogniwa�. Troch� dla �artu zaproponowano mi t� posad�, a ja ju� wcale nie dla �artu powiedzia�em, �e si� zgadzam, cho� zdawa�em sobie spraw�, �e takie stanowisko powinien zajmowa� co najmniej in�ynier budowlany, i to z d�ugoletni� praktyk�. Niebawem wS�AK (za dwa i p� miesi�ca) mia�em bra� �lub, a zosta�em przed paru dniami bez mieszkania, bez mo�liwo�ci studi�w i w zwi�zku z tym tak�e bez prawa pracy w Banku Handlowym. Moim nowym pryncypa�om powiedzia�em jednak uczciwie, cho� ogl�dnie, jak wygl�da sytuacja i postawi�em warunek zrzeszenie musi za�atwi� moje przej�cie z banku na zasadzie porozumienia stron. I tak si� te� sta�o. Do banku pojecha� ze mn� przewodnicz�cy Zarz�du G��wnego ZZPGK, Stanis�aw Reszczy�ski, cz�owiek wielce ustosunkowany. Zamkn�� si� z towarzyszk� M. w jej gabinecie, a ja czeka�em w holu. Podszed� tam do mnie wiceprzewodnicz�cy naszego ko�a ZZ Finansowc�w. Min� mia� niewyra�n�. Gdy mu powiedzia�em, w jakiej sprawie tu jestem i podzieli�em si� obawami, czy bank b�dzie chcia� mnie tak od r�ki bez odpracowania pobranego stypendium wypu�ci�, bardzo si� ucieszy� i wyzna� mi co�, czego w �adnym wypadku powiedzie� nie mia� prawa, a jednak okaza� si� cz�owiekiem: - Panie Cezary, ona si� zgodzi, bo to nam rozwi�zuje bardzo powa�ny problem. Dzisiaj dzwonili do nas towarzysze, polecaj�c natychmiastowe usuni�cie pana z pracy. W�a�nie naradzali�my si�, co z tym fantem zrobi�, bo w przypadku rozwi�zania umowy przez bank przys�uguje panu odprawa, a niekt�rzy nie chc� jej panu wyp�aci�. Je�eli jednak przejdzie pan do �Ogniwa� na zasadzie porozumienia stron, BH ma rozwi�zane r�ce. A dla pana jest to ucieczka spod �opaty grabarza. Po�egna�em si� z nim serdecznie. By� jednym z wielu pracownik�w Banku Handlowego, kt�rzy zostawili w mojej pami�ci mi�e wspomnienia. A jednak otrzyma�em nowy cios, cho� tylko przypadkiem o z�agodzonej sile. W czasie drogi powrotnej z BH Reszczy�ski potwierdzi�, �e rozm�wczyni przestrzega�a go przede mn� i k�opotami, jakie z mojego powodu bierze sobie na g�ow�, m�wi�a, �e towarzysze telefonowali do banku i informowali, jakie to ze mnie zi�ko. Tylko widzicie, kolego, ka�dy ma swoich towarzyszy, oni swoich, ja swoich. I ja swoich na ich nie zamieni� podsumowa� Reszczy�ski. �Towarzysze dzwonili� to has�o b�dzie si� w mym �yciu powtarza�o wielokrotnie. Od nast�pnego dnia zacz��em prac� w �Ogniwie�. Alik Bondarczuk, z kt�rym zajmowa�em jeden pok�j, dowiedziawszy si� o moim zupe�nym nieprzygotowaniu technicznym, powiedzia�: - Z ciebie jest prawdziwy kamikadze. Istotnie, mia�em przed sob� trzydzie�ci pi�� teczek, a w ka�dej z nich mniej lub bardziej niekompletn� dokumentacj� budowanego lub remontowanego obiektu. A wi�c stadion �Cracovii� w Krakowie, korty tenisowe w Sopocie, jakie� skomplikowane sprawy z torem �u�lowym we Wroc�awiu, wlok�ce si� prace na p�ywalni w By�omiu, s�owem co kwiatek, to z zapaszkiem cz�ciowo nie�wie�ym. Jako� jednak wcale si� tego nie ba�em. Wa�ne, �e mia�em prac�, w dodatku w�r�d ludzi, u kt�rych znajd� oparcie. Tak mi si� wtedy wydawa�o. Mog�em wi�c z nieco spokojniejsz� g�ow� powr�ci� do kolejnej, zawieszonej �wypadkiem samochodowym� sprawy nauczania ekonomii politycznej w PSPS. Z za�wiadczenia lekarskiego zawiezionego tam przez druhn� Mari� wiedziano, �e b�d� mia� przeRWE, ale z braku zast�pcy zaleg�o�ci ros�y. Mimo to... Ledwo wszed�em do szko�y, poprosi� mnie dyrektor. Czu�em, �e czeka mnie czwarty cios. Widocznie ju� �towarzysze dzwonili...� - �a�uj� bardzo, ale nie b�dziemy mogli z koleg� przed�u�y� umowy na nast�pny rok szkolny - powiedzia� bez ogr�dek dyrektor. Polecono mi zwolni� koleg� natychmiast, ale za��da�em decyzji na pi�mie, bo to nam przed matur� rozbija ca�y program. Zgodzono si� wi�c na termin do ko�ca roku. Dla mnie, jako dzia�acza zwi�zkowego, koniec roku to nie czerwiec, a sierpie�. Zap�ac� wi�c wam jeszcze za dwa miesi�ce urlopu i podstempluj� legitymacj�. Jak wida�, i w tamtych, trudnych czasach mo�na si� by�o zachowa� mimo przynale�no�ci partyjnej po ludzku. Zabra�em si� z moj� klas� maturaln� do nadrabiania zaleg�o�ci. Poza planowymi dwiema lekcjami w tygodniu zaproponowa�em im przez miesi�c dla ch�tnych dwie dodatkowe godziny bezp�atnych korepetycji w mieszkaniach prywatnych. Przewa�nie odbywa�y si� one u bardzo sympatycznych pa�stwa Sm�tk�w, mieszkaj�cych w s�siedztwie budynku CRZZ. Pan Witold Sm�tek, ucze� PSPS, przed wojn� i przed operacj� wyst�powa� jako panna Sm�tk�wna, jedna z czo�owych lekkoatletek kraju i rekordzistka Polski w rzucie oszczepem (obur�cz). Z ko�c�wk� moich zaj�� w PSPS wi��e si� dosy� ciekawy bo ilustruj�cy epok� incydent. Tu� po powrocie do pracy dowiedzia�em si�, �e w tej�e maturalnej klasie na lekcji polskiego mia�o miejsce pewne starcie. Mianowicie przy omawianiu dzie� Mickiewicza jedna ze s�uchaczek wyg�osi�a jak�� krytyczn� uwag� pod adresem wieszcza, wywo�uj�c gor�c� dyskusj�, w czasie kt�rej znale�li si� zar�wno zwolennicy jej racji, jak i przeciwnicy. Mo�na by przypuszcza�, �e na tym rzecz si� sko�czy�a. By�by to jednak wniosek b��dny. Dla uzupe�nienia tej historii nale�y doda�, �e s�uchaczka, �wie�y nabytek szko�y, by�a inteligentna, zgrabna i �adna. Wpad�a wi�c w oko staro�cie w rogatywce z granatowym otokiem. Ale, jako si� rzek�o, dziewczyna by�a m�dra, wi�c nie odwzajemni�a uczucia ubeka. Na przedmaturalnym posiedzeniu rady pedagogicznej �w odprawiony adorator, jako cia�o spo�eczne, postawi� wniosek, aby dziewczyny nie dopu�ci� do matury, gdy� �podwa�y�a wielko�� talentu tw�rczego towarzysza Mickiewicza�. Cz�onkowie rady z trudem hamowali �miech, na g�o�ny rechot nikt sobie jednak nie pozwoli�, ze wzgl�du na osob� wnioskodawcy. Dyrektor odwo�a� si� do mojej opinii jako wychowawcy klasy. Wyrazi�em swoj� bardzo pozytywn� opini� o inteligencji s�uchaczki, wobec samego jednak przedmiotu sporu nie mog�em zaj�� stanowiska, bo oficjalnie nic o nim nie s�ysza�em. Odda�em wi�c g�os polonistce, dzia�aczce partyjnej, kt�ra, uginaj�c si� pod ci�kim spojrzeniem ubeka �dla major Pronin��zacz�a si� wyra�nie �ama�. Trzeba wi�c by�o wej�� w spraw� ostro, aby dziewczynie nie zrobiono krzywdy. Zapyta�em zatem dyrektora, jako jeszcze niedo�wiadczony belfer, czy nauczyciel prowadz�cy zaj�cia nie mia�by obowi�zku gdyby istotnie rzecz mia�a tak drastyczny przebieg, jak to przedstawi� starosta zapisania tego w dzienniku zaj��. - Oczywi�cie - odpowiedzia� zadowolony z takiego obrotu sprawy dyrektor. - Sprawdzili�my. �adnego zapisu nie by�o. A dziewczyna, g��wna bohaterka, podesz�a do mnie na przerwie i podzi�kowawszy za interwencj�, powiedzia�a: - Niech si� pan nie nara�a. Przecie� widzi pan, co to za ludzie. M�j ojciec jest cz�onkiem egzekutywy Komitetu Warszawskiego. Da sobie z nimi rad�. Oczywi�cie, matur� zda�a. Ze szko�� rozsta�em si� sympatycznie. Z jej s�uchaczami spotyka�em si� jeszcze nie jeden raz. W nat�oku wydarze� ostatnich miesi�cy nie schodzi�a mi z serca ani na chwil� sprawa najwa�niejsza, �lub z Ani�, kt�ry zosta� zapowiedziany p� roku wcze�niej na 30 czerwca. By� to pi�kny, upalny dzie�. Ko�ci� pod wezwaniem �w. Antoniego w parafii �w. Bonifacego przy placu Bernardy�skim na Sadybie dos�ownie ton�� w kwiatach, co stanowi�o potwierdzenie trwaj�cej od dziesi�cioleci przyja�ni mi�dzy zakonem ojc�w Bernardyn�w a rodzin� Podg�rskich, nast�pnie za� Piskorskich. �lubu udziela� nam bardzo m�dry ojciec, opat �o�. Ludzie nie mie�cili si� w niewielkiej, ale jak�e pi�knej �wi�tyni. Tym bardziej, �e przysz�o mn�stwo os�b zaproszonych, ale tak�e par� nie zaproszonych. Na przyk�ad �szczurza g�ba�. Z mojej rodziny zjawi�a si� babcia Frania, Toda i Tesiek. Temu ostatniemu przypad�a w udziale podw�jna rola, jako �e ��taczka zaka�na wyeliminowa�a z udzia�u w uroczysto�ci mego ojca; zast�pi� go zatem ojciec chrzestny Tesiek. Signum tamtych czas�w i naszego w�wczas wielkiego ub�stwa by� fakt, �e do o�tarza szed�em w po�yczonym od Zbyszka Sobiecha garniturze. Spo�r�d wielu prezent�w szczeg�lnie przypad� nam do gustu prezent od Te�ka dwuletnia dorodna seterka irlandzka Warta. Po �lubie przenie�li�my si� do naszego mieszkania. By�o ono takie, jak i czas, w kt�rym �yli�my. Ma�y, schludny pok�j na niskim parterze a w�a�ciwie suterena z osobnym wej�ciem i sanitariatem oraz kuchenk�, w willi pa�stwa Jurkiewicz�w, stryjostwa Anki, przy ulicy Kieleckiej na Mokotowie. Jurkiewicz przed wojn� piastowa� stanowisko ministra pracy w kt�rym� z licznych gabinet�w. Dzielnica by�a pi�kna, zielona i cicha, mimo i� blisko �r�dmie�cia. Trwa�o ju� upalne lato i Tatry ci�gn�y nas w spos�b przemo�ny. Nowa praca w �Ogniwie� wyklucza�a jednak jak�kolwiek my�l o tegorocznym urlopie. Ale i z tej trudnej sytuacji znalaz�o si� wyj�cie. Anka z mam�, siostr�, Maryni� i Wart� pojecha�y na lipiec i sierpie� do Zakopanego, zn�w na Krzept�wki do pani Cyfrowiczowej. Ja za� pocz�tek lipca po�wi�ci�em na dok�adne zapoznanie si� z dokumentacj� remont�w i bud�w, a przez jego drug� po�ow� i sierpie� postanowi�em dokona� objazdu przynajmniej g��wnych podlegaj�cych mi obiekt�w. By�o to przedsi�wzi�cie wariackie, ale zgodne z �wczesnymi zasadami dzia�ania. We wszystkich bowiem poczynaniach obowi�zywa�o has�o ���czno�� z terenem�. Kto nie je�dzi� cz�sto w teren, by� z�ym pracownikiem. Chc�c wi�c by� pracownikiem dobrym, je�dzi�em jak szalony, na d�ugie, dwutygodniowe delegacje, obejmuj�ce p� Polski. A �e wszystkie zaczyna�em i ko�czy�em na Krzept�wkach, to ju� inna sprawa. W ka�dym tygodniu przeci�tnie trzy dni sp�dzali�my w Wysokich Tatrach. Sami lub z pani� Wand� Widygierow�. Zm�czenie i zarwane noce odsypia�em w poci�gach. By�y one w�wczas tanie, a ja do ko�ca sierpnia mia�em jeszcze wa�n� zni�k� nauczycielsk�. Po marcowych przej�ciach ze �szczurz� g�b�� potrzebowa�em wiele ruchu na �wie�ym powietrzu. W rezultacie przez te wakacyjne miesi�ce i pozna�em dobrze stan remontowanych obiekt�w, i obieg�em z Ani� spory kawa�ek Tatr. W pocz�tkach wrze�nia, po powrocie do Warszawy, pozna�em wreszcie s�awnego towarzysza J�zefa Rajchmana, kierownika organizacyjnego Rady G��wnej naszego Zrzeszenia. By� to osobnik kuriozalny. W okresie mi�dzywojennym wozak w�gla i tragarz z krakowskiego dworca kolejowego, po wojnie zacz�� robi� karier� w nowej w�adzy. Jako teren dzia�ania wybra� sobie CRZZ. Horyzont jednak mia� tak ograniczony, �e nie nadawa� si� do niczego. Wreszcie, po wielu pr�bach, w braku lepszego pomys�u, powierzono mu opiek� nad ochron� tajno�ci CRZZ. Niespodziewane naloty �cyrku Rajchmana� na poszczeg�lne wydzia�y, stawianie pracownik�w pod �ciany podczas rewidowania ich biurek, sta�y si� tematem wielu opowie�ci. Gdy jednak okaza�o si�, �e nie jest w stanie sprosta� nawet takim obowi�zkom, skierowano go do �Ogniwa�. Tu by� z niego �car i boh�. Ma�y, na krzywych nogach, w ci�gle opadaj�cych spodniach, o mongolskiej twarzy, sepleni�cy z powodu zupe�nego braku z�b�w, chory na punkcie demaskowania antysemit�w, uchodzi� wed�ug swoich opowie�ci za bohatera strajk�w 1923 roku w Krakowie. Przechwala� si�, �e ma jeszcze w domu czapk�, w kt�r� ��apa� kule� wystrzeliwane przez polskie wojsko do krakowskich robotnik�w. Pocz�tkowo powita� mnie entuzjastycznie i zadeklarowa� swoj� opiek�, gdyby kto� chcia� mnie tu niszczy�. Zaprasza� do swego gabinetu na d�ugie rozmowy, a w�a�ciwie na swoje opowiadania o tym, jak to on tego czy tamtego za�atwi�. W ko�cu wrze�nia jednak okres przyja�ni si� sko�czy�. Pewnego dnia, zaraz po przyj�ciu do pracy, us�ysza�em na korytarzu jego wrzask: - Chlebowski! Wy jeste�cie warcho� i wroga klasowego! (sic!) To by� jego ulubiony zarzut, wypowiadany swoist� polszczyzn�. Oho, pomy�la�em chyba �towarzysze dzwonili�. Nie myli�em si�. Kopni�ciem buta otworzy� drzwi i wrzasn�� od progu: - Kto wam pozwoli� wstrzyma� roboty na stadionie w Krakowie? - Nikt, i nikt te� ich nie wstrzyma�. - Co wy mi tu pierdolicie! Jest wasz wpis do ksi�gi budowy, gdy w lecie u nich byli�cie. Kiedy tu towarzysze dzwonili i m�wili co z was za gagatek, nie chcia�em wierzy�, ale teraz widz�, �e mieli racj�, �e wy jeste�cie dywersista. Wyszed�em z pokoju, zostawiaj�c go samego. Poszed�em do sekretarza generalnego Jana Guzka. By� to przyzwoity cz�owiek, ale spok�j ceni� nade wszystko. Za��da�em, aby Rajchman udowodni� sw�j zarzut wobec prezydium. Nazajutrz na jego posiedzeniu powo�a� si� na rozmow� telefoniczn� z Krakowem, w kt�rej si� rzekomo skar�ono na moje decyzje. O�wiadczy�em, �e tego lata w Krakowie nie by�em, co mo�na sprawdzi� w dokumentach z moich delegacji, i �adnych prac nie tylko nie wstrzyma�em, ale nawet przyspieszy�em przekazanie tam dotacji. Na potwierdzenie tego mia�em notatk� s�u�bow�, sporz�dzon� po rozmowie porannej z sekretarzem rady okr�gowej �Ogniwo� w Krakowie. Teraz dopiero Rajchman poj��, �e zrobiono z niego idiot�. Zerwa� si� i krzykn��: - Ja z takim dywersista pracowa� tu nie b�d�! Albo Chlebowski w �Ogniwie� zostanie, albo Rajchman. Po jego wyj�ciu i ciszy, jaka zapad�a, wiedzia�em ju� kto tu zostanie, a kto musi odej��. By� to kolejny, pi�ty cios �dzwoni�cych towarzyszy�. Wyszed�em i aby zyska� na czasie i nie da� sobie wr�czy� wypowiedzenia ju� tylko przesy�a�em �Ogniwu� zwolnienia lekarskie. Zacz��em te� intensywnie poszukiwa� nowej pracy. Okaza�o si� jednak, �e jej znalezienie, mimo konstytucyjnej gwarancji, wcale nie by�o takie �atwe, szczeg�lnie dla cz�owieka podejrzanego o brak politycznej lojalno�ci. �eby nie mie� zbyt wiele czasu na ja�owe rozmy�lania i pogr��anie si� w depresji, ka�d� woln� chwil� po�wi�ca�em przygotowaniom do sezonu narciarskiego. Ania, kt�ra studiowa�a ju� na IV roku chemii, ca�e dnie sp�dza�a na wyk�adach i �wiczeniach w pracowni. Wychodzi�a z domu bardzo wcze�nie, wraca�a p�nym wieczorem. Zamiast wi�c przesiadywa� samotnie w naszym ma�ym mieszkanku i wpatrywa� si� w sufit, wy�ywa�em si� w dzia�aniu spo�ecznym. Na g�owie mia�em teraz nie jedn� sekcj� narciarsk� warszawskiego �Ogniwa�, a kilkana�cie podobnych w ca�ej Polsce. W PRL-owskim systemie centralnego finansowania sportu akurat narciarstwu powodzi�o si� najgorzej. Okradali je cynicznie, z zimn� krwi�, wszyscy doko�a. Cho� bowiem na sport komunistyczne w�adze przeznacza�y grube pieni�dze, to jednak nie ka�d� jego dziedzin� obdarowywano nimi jednakowo. Co prawda bud�et wielosekcyjnego klubu przewidywa� rozdzia� wydatk�w na poszczeg�lne ga��zie sportu, ale tu w�a�nie bra�o sw�j pocz�tek wielkie �garstwo. Je�li w klubie istnia�a pi�ka no�na, szczeg�lnie pierwszoligowa, albo wysokiej klasy hokej, boks lub �u�el, los innych dyscyplin by� przes�dzony. Ka�dy z tych �wa�niejszych� sport�w m�g� bez specjalnego wysi�ku skonsumowa� w ci�gu p�rocza roczn� dotacj� ca�ego wielosekcyjnego klubu. Kiedy na przyk�ad we wrze�niu czy pa�dzierniku po wydaniu swoich pieni�dzy pi�karze lub hokei�ci mieli ochot� pojecha� na kolejny ob�z lub te� dokupi� nast�pnego zawodnika, czy� warto by�o zastanawia� si� nad takimi drobiazgami, jak elementarna uczciwo�� wobec narciarzy? Zabierano w�wczas ich pieni�dze i m�wiono �dostaniecie podw�jnie z przysz�orocznego bud�etu�. By�o to kolejne oszustwo, jako �e w powszechnie stosowanej praktyce sport zwi�zkowy przez pierwsze dwa miesi�ce roku �y� na tzw. prowizorium bud�etowym, czyli g�odowych zaliczkach, ledwo starczaj�cych na pokrycie pobor�w trenerskich. Bud�et rozkr�ca� si� dopiero w po�owie marca, a wtedy m�wiono narciarzom: �wasz sezon przecie� ju� si� sko�czy�, po co wam pieni�dze?� Tak by�o w Krakowie (bo �Cracovia� mia�a i pierwszoligow� pi�k� no�n�, i tak�� sam� dru�yn� hokejow�), w �Polonii� Bytom (sytuacja identyczna jak w Krakowie), Bielsku (tu miejsce pi�ki i hokeja zajmowa� niezmiernie �ar�oczny boks), Warszawie (�u�el!) i w�a�ciwie w ca�ej Polsce. W tej sytuac

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!