9978
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 9978 |
Rozszerzenie: |
9978 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 9978 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9978 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
9978 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Aby rozpocz�� lektur�,
kliknij na taki przycisk ,
kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki.
Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poni�ej.
2
Mieczys�aw Orski
A mury run�y
Ksi��ka o nowej literaturze
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
LITERATURA PO 1989
5
A mury run�y
Przewr�t polityczny w Polsce lat 1989/1990 � mimo �agodnego i stosunkowo bezkolizyjnego
przebiegu � dokona� gruntownych i znamiennych przeobra�e� w powszechnej �wiadomo�ci
mieszka�c�w kraju nad Wis��. By�a to w istocie rewolucja �aksamitna� (najnowsza
zdobycz polityki �rodkowoeuropejskiej), ale jednak r e w o l u c j a � kt�rej istot� i nast�pstwa
zaczynamy sobie dopiero teraz u�wiadamia�, kt�ra zaci��y�a niezwykle silnie r�wnie�
na kszta�cie �ycia artystycznego oraz tw�rczo�ci literackiej po roku 1989. Katalizatorem g��bokich
przeobra�e� zbiorowej mentalno�ci sta� si� przede wszystkim s z o k w o l n o � c i
czyli najog�lniej m�wi�c � zesp� czynnik�w spo�ecznych i psychologicznych wynikaj�cych
z nag�ego zdj�cia wszelkich w�dzide� dawnego ustroju, kt�re t�umi�y i ogranicza�y swobod�
my�li i wypowiedzi. Do tego dochodzi�y konsekwencje wywo�ane szybkim opadni�ciem �elaznej
kurtyny, szokiem pe�nego o t w a r c i a n a Z a c h � d we wszystkich dziedzinach
sztuki. Jak wiadomo, w poprzednich dziesi�cioleciach warto�ci estetyczne dociera�y do Polski
nie tylko z op�nieniem, lecz i w postaci zredukowanej oraz w przypadkowym doborze.
Uwolniona obecnie z wszelkimi tego konsekwencjami my�l tw�rcza oraz udost�pniony bez
ogranicze� sezam �wiatowych d�br kultury otwiera�y przed polskimi autorami zach�caj�ce
perspektywy, ale i stawia�y im te� nowe wymagania. Zbyteczne i nieuzasadnione sta�y si�
zar�wno inspiruj�ce nagminnie wcze�niejsz� tw�rczo�� polskich pisarzy zadania �tyrtejskie�,
wezwania patriotyczne itp., jak i ch�tnie przerabiane na coraz to inn� mod�� w�tki martyrologiczne:
bo oto �mury run�y� do imentu, ujawniaj�c w dodatku swe ja�owe, wytrawione przez
kilkadziesi�t lat Peerelu podglebie. Nieodzowny remanent dorobku kulturalnego wykaza�, jak
wiele spo�r�d warto�ci i jako�ci sztuki � obliczony na dora�ny efekt � skazanych by�o na
obumarcie wraz z Peerelem.
Autorzy prozy fabularnej nie musieli ju� teraz si�ga� do narz�dzi kamufla�u, aluzji literackiej
i in. czy zaszyfrowywa� swoich tez, pogl�d�w w kod wysublimowanych metafor, alegorii
itp. � chroni�c si� przed dociekliwym okiem cenzora, ale i poddaj�c si� z rutyn� kontroli
autocenzury.
Nie musieli ani nie mogli. Straci� racj� bytu punkt um�wionych, intencjonalnych spotka�
my�li oraz wyobra�ni tw�rcy i odbiorcy � w kanonicznej przestrzeni znak�w narodowej pami�ci,
symboli, mit�w rodzimej przesz�o�ci, a tak�e wymownych przemilcze�. Generalnie
mo�na przy tym stwierdzi�, �e przez zbyt wiele lat profesj� pisarsk� uto�samiano w tym kraju
z zadaniem patriotycznego pobudzenia i moralnej naprawy zniewolonego spo�ecze�stwa,
traktuj�c j� czasem wr�cz jako rekompensat� wyzwole�czego czynu � i nie mo�na by�o teraz,
w warunkach powrotu do normalnej pa�stwowo�ci, nie ponie�� tego konsekwencji we wszelkich
dziedzinach tw�rczo�ci.
Kiedy rzeczywisto�� da�a podstawy do m�wienia wprost, do wyrzucenia bez ogranicze� i
bez szyfr�w artystycznych tego, co si� ma na w�trobie � okaza�o si�, i� bywa to w realizacji
trudniejsze i bardziej k�opotliwe ni� m�wienie po�rednie i �kr�te� (�oblique� � jak je nazywaj�
Anglicy). Kiedy za� wraz z otwarciem sezamu zachodnich nowinek nap�ywa�a do Polski
wielk� fal� najnowsza tw�rczo�� literacka � wysz�o na jaw, ilu autor�w korzysta�o z handicapu
politycznej izolacji kraju. Nowe realia wykaza�y dobitnie np. wt�rno�� og�oszonej u progu
lat osiemdziesi�tych przez krytyk�w zwi�zanych z miesi�cznikiem �Tw�rczo�� tzw. �rewolucji
artystyczno-j�zykowej�. Ten polski post-postmodernizm � kontynuowany wci�� z niedorzecznym
ju� uporem przez grup� autor�w, niekiedy wcale utalentowanych (nb. najlepszy
��czony z tym nurtem Ryszard Schubert zarzuci� tw�rczo�� po dw�ch ksi��kach; inny, Andrzej
�ucze�czyk, zmar� przedwcze�nie) � roz�o�y�a na obie �opatki nie krytyka literacka,
bardzo dzi� zreszt� niedomagaj�ca, tylko obiektywne uwarunkowania polskiej demokracji po
6
roku 1989. Nowy czas domaga� si� zar�wno gruntownej reorientacji �wiatopogl�d�w i program�w
artystycznych, jak i przewarto�ciowania spo�ecznej funkcji sztuki.
Oczywi�cie wyzwania te w wi�kszym stopniu dotyka�y pisarzy m�odej i �redniej generacji,
tych, kt�rzy dojrzewali w warunkach pog��biaj�cego si� kryzysu dominium peerelowskiego,
ro�li wraz z Solidarno�ci�. Nie mo�na by�o przecie� spodziewa� si� rewolucyjnych transformacji
w dziele autor�w, kt�rzy ju� dawno ukszta�towali sw�j �wiatoobraz i pozostawali wierni
swym wizjom i stylom... Tak wi�c Czes�aw Mi�osz, Tadeusz R�ewicz, Zbigniew Herbert,
Wis�awa Szymborska, Gustaw Herling-Grudzi�ski, Kazimierz Brandys, Julian Stryjkowski,
Jan J�zef Szczepa�ski, Stanis�aw Lem wydali w III Rzeczypospolitej po prostu swoje nowe
utwory � i tylko niekt�re konkretne adresy w�tk�w dyskursywnych, rzadziej fabularnych,
tych pozycji napomyka�y o historycznych zmianach w otaczaj�cym �wiecie. R�wnie� czo�owi
przedstawiciele Nowej Fali i pokolenia 68 � Stanis�aw Bara�czak, Ryszard Krynicki, Adam
Zagajewski, Julian Kornhauser, Stanis�aw Stabro, Ewa Lipska, Krzysztof Karasek � kontynuowali
swe znane czytelnikom programy poznawcze i poetyki, tyle �e Stanis�aw Bara�czak
objawi� fantastyczn� p�odno�� te� jako t�umacz literatur j�zyka angielskiego i eseista. Tomiki
wierszy innych cenionych liryk�w je�eli w og�le wykazywa�y zainteresowanie przeobra�eniami
zachodz�cymi w obiektywnym �wiecie, to raczej komentowa�y minion� rzeczywisto��
spo�eczn� w jej rozpadzie czy po katastrofie stanu wojennego; sygna�y takie przekazywa�y
m.in. Czu�o�� Julii Hartwig (Krak�w 1992), Z podr�y, ze snu, z umierania Wiktora Woroszylskiego
(Pozna� 1992), �alnik Urszuli Kozio� (Krak�w 1989), Skrzypeczki Andrzeja
Szmidta (Warszawa 1992), Powidok Bogus�awy Latawiec (Warszawa 1992), Pami�tam Krystyny
Mi�ob�dzkiej (Wroc�aw 1992), Znaki wodne Bogus�awa �urakowskiego (Krak�w
1993), Berliner Tagebuch Grzegorza Musia�a (Krak�w 1989), ksi��ki poetyckie Zbigniewa
Macheja, Adriany Szyma�skiej, Jacka �ukasiewicza, Krzysztofa Lisowskiego, Aleksandra
Jurewicza i in.; natomiast ca�kowicie stroni�y od aktualno�ci m.in. Moje dzie�o po�miertne
Jaros�awa Marka Rymkiewicza (Krak�w 1993), Jesie� Adama Czerniawskiego (Krak�w
1989), mieszkaj�cego w Anglii, a wydaj�cego sporo w kraju, czy Oddalenia zamieszka�ego w
Italii Jerzego Hordy�skiego (Krak�w 1989).
Tak�e prozaicy, kt�rzy zyskali szczeg�lne uznanie i popularno�� w latach siedemdziesi�tych
i osiemdziesi�tych, na og� dochowywali wierno�ci swym �wiatopogl�dom i ukszta�towanym
wcze�niej laboratoriom tw�rczym. Czytad�o Tadeusza Konwickiego (Warszawa
1993) kontynuuje charakterystyczne dla tego autora penetracje oniryczno-metafizyczne; sen i
jawa, byt i domys� niebytu, anegdota i parabola spajaj� si� tu w jeden bardzo subiektywny i
silnie sfabularyzowany w�tek, nawi�zuj�cy tym razem r�wnie� do reali�w krajobrazu Polski
po zwyci�skiej bitwie �solidarno�ciowej�. Wiele z wydanych po roku 1989 pozycji beletrystycznych
pasjonuje si� problemami zawi�ego polskiego losu w XX wieku i u jego progu �
przy czym na og� historia ta postrzegana jest teraz w bardziej uniwersalnej perspektywie,
wychodz�cej ponad sarmackie op�otki, cz�sto poszerzanej o emigracyjny (wreszcie dopuszczony
do publicznej �wiadomo�ci w kraju) punkt widzenia. Zabij cara W�adys�awa Terleckiego
(Warszawa 1992) jako kolejna powie�� tego pisarza dr��y sfery psychologii zbiorowej we
wzajemnych stosunkach Polak�w i Rosjan w przesz�o�ci oraz podtrzymuje pogl�d o nieodwracalnej
logice proces�w historii i generalnym triumfie imperialnych mechanizm�w politycznych
w dziejach XIX i XX w. W�odzimierz Odojewski w bardziej wsp�czesnej, emigracyjnej
scenerii w tomie opowiada� Zapomniane, nieu�mierzone... (Warszawa 1991) podobnie
przeprowadza sw�j fabularny dow�d na to, �e historia naszych czas�w odbiera cz�owiekowi
prawo do samodecydowania, ubezw�asnowolnia go, uzale�nia od masy, i to zar�wno historia
totalitaryzm�w, jak XX-wiecznej zachodniej demokracji merkantylno-konsumpcyjnej. R�wnie�
Noc, dzie� i noc Andrzeja Szczypiorskiego (Pozna� 1991) wyra�a przekonanie o determinizmie
proces�w dziejowych; ksi��ka wraca do okresu �rodka XX w., kiedy to Polska sta�a
si� jednym z g��wnych poligon�w starcia dw�ch totalitaryzm�w: hitlerowskiego i stalinow
7
skiego, autora za� pasjonuje najbardziej fenomen funkcjonowania mechanizm�w totalnego
oszustwa politycznego i prowokacji NKWD-owskiej w�r�d inteligent�w i ludzi �wiat�ych �
potrafi�cych przecie� rozumie� owe wsp�uczestnictwo w zbrodniczym procederze. Wnikliwie
rozbiera struktury bezprawia i ukazuje ob��dne skutki monoidei politycznej w powojennej
Polsce tak�e Janusz Krasi�ski w opartej na w�asnych do�wiadczeniach wi�nia politycznego
powie�ci Na stracenie (Warszawa 1992). Z kolei Nowolipie J�zefa Hena (Warszawa
1991) jest nie tylko pe�n� lirycznej zadumy ballad� proz� o przedwojennej enklawie �yd�w
warszawskich, ale r�wnocze�nie uniwersaln� przypowie�ci� o krucho�ci i u�omno�ci ludzkiego
losu wprz�onego w dzieje. Wojennej gehennie i powojennym przypadkom ocala�ych �yd�w
po�wi�ci� swe dalsze opowiadania tak�e Henryk Grynberg (m.in. Szkice rodzinne, Warszawa
1990). Natomiast w dziedzinie sfabularyzowanego dokumentu o modnych w Polsce
podtekstach politycznych wybija�y si� po roku 1989 kolejne b�yskotliwe reporta�e-eseje Ryszarda
Kapu�ci�skiego: Lapidarium (Warszawa 1990) i Imperium (Warszawa 1993). Wszystkie
te tytu�y (oczywi�cie mo�na by wymieni� jeszcze sporo innych) pozwol� sobie tylko odnotowa�,
gdy� intencj� niniejszego tomu szkic�w jest przyjrzenie si� nowym tendencjom w
naszej literaturze � albo starym tendencjom, lecz w wydaniu m�odych autor�w.
Jak ju� podkre�la�em, literatura polska po roku 1989 przestaje pos�ugiwa� si� r�wnie ch�tnie
jak przedtem stylem kamufla�u, paraboli itp., w og�le operowa� j�zykiem ezopowym.
Zasadniczym wyzwaniem ideowym dla tych autor�w � g��wnie �redniej wiekowe generacji �
kt�rzy towarzyszyli pi�rem lub przynajmniej swymi intencjami �solidarno�ciowej� walce lat
osiemdziesi�tych, staje si� analiza oraz ocena postaw i zachowa� Polak�w w dobie wyzwalania
si� z totalitaryzmu, sonda zapuszczana w dusz� obywatela pa�stwa peerelowskiego. Pytania
o to�samo��, stopie� zniewolenia duchowego przedstawicieli r�nych warstw spo�ecznych,
o tzw. spolegliwo�� wobec narzuconego systemu i pole domniemywanej w�asnej niezale�no�ci
autor�w najbardziej ostro i nami�tnie stawia proza Marka Nowakowskiego (kilka
tom�w z lat 1989-1993, m.in. Dwa dni z Anio�em, Wilki podchodz� ze wszystkich stron,
Homo polonicus, Grecki bo�ek) i Janusza Andermana (skomponowany na podstawie wcze�niejszych
wyda� nieoficjalnych tom Brak tchu. Kraj �wiata, Pozna� 1990, oraz Choroba
wi�zienna. Warszawa 1992); w spos�b bardziej epicki i wywa�ony emocjonalnie do problem�w
moralnych, kwestii to�samo�ci i godno�ci uczestnika wsp�lnoty peerelowskiej podchodz�
m.in. Tadeusz Siejak w powie�ci Dezerter (Warszawa 1992), Krystyna Kofta w tomie
opowiada� Cz�owiek, kt�ry nie umar� (Warszawa 1991), Stanis�aw Bieniasz w powie�ciach
Ucieczka (Warszawa 1991) i Rekonstrukcja (Pozna� 1992), Zyta Oryszyn w opublikowanych
pod wsp�lnym tytu�em Historia choroby, historia �a�oby (Warszawa 1992) trzech minipowie�ciach
znanych przedtem z ma�onak�adowych wyda� podziemnych oraz Bogus�awa Latawiec
w jednej z najrzetelniejszych diagnoz psychologicznych i obyczajowych okresu stanu wojennego,
wydanej niestety jak dot�d skromnie tylko w drugim obiegu u progu 1989 Ciemni. Obsesyjnym
w�tkiem licznych opowiada� Marka Nowakowskiego jest obywatelski rachunek
sumienia przeprowadzony w imi� � czy mo�e w zast�pstwie � spo�ecze�stwa polskiego, w
kt�rym pisarz dostrzega i pi�tnuje trucizny sowietyzacji. Natomiast narrator utwor�w Janusza
Andermana � ci�t� ironi� rozprawiaj�cy si� z pe�n� ob�udy powszednio�ci� peerelowskich
szarych zjadaczy chleba � jest, powiedzia�bym, tw�rczo wyczulony na fa�sze i r�norakie
mity kr�puj�ce zbiorow� mentalno��, na jej klisze formuj�ce j�zyk i rzutuj�ce na sfer� mi�dzyludzk�,
na skryte rz�dy nowomowy.
Najg��bsze i najbardziej wszechstronne jak dotychczas rozpoznanie �wiadomo�ci politycznej
i spo�ecznej w dobie degrengolady i wreszcie niechlubnej zapa�ci Peerelu przedstawili w
moim przekonaniu jednak � na podstawie analiz tudzie� interpretacji wybranych nurt�w, zjawisk
i dzie� literackich (cho� na og� nie tylko o literatur�, bo o duchowo�� i mentalno��
zbiorow� tu chodzi) � krytycy, czy raczej teoretycy, nowoczesnej sztuki s�owa. Impulsu do
�ywych dyskusji dostarcza�y zw�aszcza kolejne tomy serii wydawniczej warszawskiego PEN:
8
Micha�a G�owi�skiego Nowomowa po polsku (1990) i nast�pne pozycje tego� autora po najnowsz�
Peereliad� (1993), Edwarda Balcerzana Przygody cz�owieka ksi��kowego (1990),
Marii Janion Projekt krytyki fantazmatycznej (1991), Jerzego Jarz�bskiego W Polsce, czyli
wsz�dzie (1991). Z nielicznych pozycji wydanych poza t� seri� warto zwr�ci� uwag� na
Rytm, czyli powinno��. Szkice o ksi��kach i ludziach po roku 1980 (Wroc�aw 1993) oraz
Oko poematu (Wroc�aw 1991) Jacka �ukasiewicza. Wreszcie � inaczej ni� dawniej � wsp�brzmia�a
z krajowymi sporami literackimi i w�tkami polemik �wiatopogl�dowych eseistyka i
publicystyka Czes�awa Mi�osza (m.in. Rok my�liwego, Pary� 1990), Gustawa Herlinga-
Grudzi�skiego (m.in. Godzina cieni, Krak�w 1991), Stanis�awa Bara�czaka (m.in. Tablica z
Macondo, Londyn 1990) i innych przebywaj�cych za granic� polskich autor�w. Najwi�cej
dyskusji i zamieszania �rodowiskowego wzbudza� wracaj�cy jeszcze do czas�w bierutowskostalinowskich
tom rozm�w krytycznych Jacka Trznadla Ha�ba domowa. Niestety, wsp�czesna
krytyka literacka stricte sensu objawi�a � jak ju� nadmieni�em � zadziwiaj�c� dezorientacj�
i dyletantyzm w obr�bie wszystkiego, co nast�pi�o w literaturze po roku 1989.
Dominuj�c� tendencj� w tw�rczo�ci pisarzy szczeg�lnie m�odego pokolenia (cho� trzeba
wiedzie�, �e w Polsce kryterium m�odo�ci literackiej cechuje si� wyj�tkow� tolerancj�), tych
pisarzy, kt�rzy pragn�li wyci�gn�� wnioski z prze�omu politycznego 89/90, sta� si� ju� przeze
mnie sygnalizowany proces o d r e a g o w y w a n i a idei spo�ecznikowskiej, narodowowyzwole�czej
itp. Intencje kreacyjne podmiot�w wielu autor�w powsta�ych po cezurze Okr�g�ego
Sto�u (cho� proces ten dojrzewa� ju� przedtem) koncentruj� si� teraz przede wszystkim
na wyzwaniach � najkr�cej m�wi�c � poznawczo-artystycznych, dopiero w dalszej kolejno�ci
wchodz� na tereny etyki czy polityki. Autorzy nie tylko rozstaj� si� z dziedziczon� od polskich
romantyk�w pokus� interwencji w bieg historii, ale i w og�le demonstruj� swoje zniech�cenie
do ca�okszta�tu sfery publicznej, kt�ra ich zdaniem zosta�a sprymitywizowana, czasem
wr�cz zha�biona po obu stronach �barykady� politycznej, czyli zar�wno przez by�� w�adz�
i rzecznik�w polskiego �realsocjalizmu�, jak i opozycj�. Wstr�towi do skompromitowanej
(i kompromituj�cej si� nadal, vide naprz�d poczynania polskiej prawicy, a ostatnio lewicy,
i ca�y rozhowor sejmikowy) polityki towarzyszy rosn�ce poczucie bezsensu i bezcelowo�ci
wszelkich dzia�a� na niwie publicznej, niewiara w mo�liwo�� jej przekszta�cenia w akceptowany
przez siebie spos�b.
Wielu by�ych bard�w opozycji zdaje si� dopada� kac wywo�any nastrojami nie spe�nionego
protestu, nie zrealizowanych w oczekiwany spos�b nadziei spo�ecznych i osobistych (por.
Grecki bo�ek Marka Nowakowskiego) i w licznych wypadkach te� g��boko zawiedzionego
buntu m�odo�ci. St�d zapewne, zgodnie z historycznymi prawid�owo�ciami, w �rodowiskach
m�odzie�y literackiej i w og�le artystycznej w kraju polityczna k o n t e s t a c- j a przerodzi�a
si� w spo�eczn� a b n e g a c j �. Przodowa�a w tym radykalnym �nie� � rzucanym w twarz
wszelkim autorytetom, i pa�stwowym, i cywilizacyjnym, wszystkim idea�om nowe} Polski,
wszelkim pozytywnym programom i has�om � grupa m�odych tw�rc�w, najcz�ciej poet�w,
skupionych wok� krakowskiego, a p�niej warszawskiego periodyku �brulion�, redagowanego
przez radykalnego w estetycznej �gniewno�ci� liryka Roberta Tekielego (ile wszak�e w
radykalizmie jego i koleg�w by�o nie do�� u�wiadamianego na�ladownictwa gest�w i formu�
na przyk�ad beatnik�w czy polskich futuryst�w � to pozostaje jeszcze do zbadania). �Brulion�
ukazuje si� z coraz wi�kszymi przestojami, ostatnia przerwa trwa�a p�tora roku (cho� wci��
zapowiada dalsze numery), pozostawiaj�c jednak za swym ogonem ca�� plejad� bojowo nastrojonych
tytu��w kwitn�cego coraz bujniej, szczeg�lnie poza stolic�, nowego artystycznego
�undergroundu�. Zd��y� te� zas�u�y� si� wydaniem w 1992 roku poetyckiej �bibLioteki brulionu�
(tak si� j� pisze), przedstawiaj�c w niej szerszej opinii � cz�sto po raz pierwszy w formie
ksi��kowej � liryk�w nowej generacji, m.in. Krzysztofa Koehlera, Mariusza �wietlickiego,
Marcina Barana, Jacka Podsiad��, Grzegorza Wr�blewskiego, Marcina Sendeckiego.
Obok debiutuj�cych wcze�niej w g�o�nej krakowskiej antologii Przyszli barbarzy�cy m.in.
9
Marzeny Brody i Janusza Ekiera, obok innych zauwa�alnych nowych obecno�ci w sztuce
wierszopisarskiej, jak Jaros�aw Miko�ajewski, Andrzej Sosnowski, Darek Foks, Andrzej Niewiadomski,
Marek Woydy�o, Teresa Smurzy�ska, Tomasz Majeran, J�zef Kury lak, Ryszard
Cz�stochowski, Mariusz Grzebalski, Karol Maliszewski i in. poeci �brulionu� z pewno�ci�
otworzyli jaki� nowy rozdzia� w liryce polskiej po roku 1989 � cho� dopiero przysz�o�� oceni
rang� tego rozdzia�u. Doceniaj� niekt�rych �brulionowc�w� Jan B�o�ski i Zbigniew Bie�kowski;
wielu krytyk�w uznaje ich raczej za literackich awanturnik�w pragn�cych skokietowa�
opini� publiczn�. Daj� si� przecie� ju� teraz wyr�ni� w bardzo r�nych programach i
poetykach m�odych autor�w niew�tpliwe pokoleniowe zbie�no�ci strategii poznawczej i stosunku
do rzeczywisto�ci spo�ecznej. Wielu z nich, deklaruj�c niech�� do ugruntowanych cywilizacyjnie
form wsp�ycia, skupia swe tw�rcze wysi�ki na obna�aniu fa�szu, uk�adowo�ci,
sztucznej umowno�ci, pozornej konfliktowo�ci �ycia zbiorowego ludzi w ko�cu XX wieku;
punkt�w wyj�cia do pozytywnych konstatacji szuka si� tu tylko w sobie, darz�c najg��bszym
zaufaniem w�asn� intuicj� poznawcz� i wyobra�ni�, respektuj�c ca�kowicie subiektywny
punkt widzenia na wszelkie sprawy tego �wiata, licz�c te� na mo�liwo�� katartycznego podra�nienia
prywatnych �czu�ych miejsc� czytelnik�w.
W inny spos�b to odreagowywanie obywatelsko-patriotycznych obowi�zk�w znajduje uj�cie
w nowej prozie. Autorzy jej zdaj� si� obecnie gremialnie rezygnowa� z premiowanej
przez poprzednik�w ��atwej� fabu�y, odwo�uj�cej si� do realizmu i cz�sto publicystyki literackiej,
lub � z drugiej strony � aluzji parabolicznej. Przenosz� swoje konkretne problemy,
dylematy na p�aszczyzn� bardziej uniwersaln�, niekiedy filozoficzn�, czasem bazuj�c� na
poetyce eseju (np. Stefan Chwin), czasem groteski, �artu lub �miesznego w za�o�eniach konceptu
(Janusz Rudnicki, Andrzej Bart, Jerzy Pilch), a najcz�ciej szukaj� narz�dzi ekspresji w
laboratorium nowoczesnej liryki, oczywi�cie w r�nym stopniu i w r�ny spos�b (Piotr
Szewc, Grzegorz Musia�, Pawe� Huelle, Andrzej Stasiuk, Andrzej Turczy�ski, Krzysztof
Myszkowski, Natasza Goerke, Olga Tokarczuk i in.). Zmienia si� spos�b zatrudnienia narratora:
teraz bywa to kreacjonista, esteta ewentualnie gaw�dziarz-filozof, traktuj�cy swoje zamiary
tw�rcze z pewnym dystansem i przymru�eniem oka (jaki pojawia� si� wcze�niej np. w
Rozmowach polskich latem roku 1983 Jaros�awa Marka Rymkiewicza). Jak ju� zaznacza�em,
generalnie i w prozie, i w poezji impuls tworzenia bierze g�r� nad motywem naprawienia
realnego �wiata � kt�ry wydaje si� zreszt� coraz bardziej niemo�liwy do naprawienia.
Na artystyczny kszta�t pozycji tych ostatnio wymienionych autor�w widoczny wp�yw wywieraj�
procesy m i t o l o g i z a c j i i � powiedzia�bym � estetyzacji �wiata przedstawionego.
Je�li Chwin, Huelle wracaj� do lat swej m�odo�ci sp�dzonej w ponurej nocy jeszcze stalinizmu,
a Rudnicki czy Stasiuk do swoich niemi�ych prze�y� i zbiorowych ci�kich do�wiadcze�
w latach osiemdziesi�tych � to bez typowego dla poprzednik�w pisz�cych o tych czasach
zacietrzewienia politycznego, bez zarzut�w, wyrzut�w, resentyment�w itp. Traktuj�
swoje przypadki i obserwacje jako temat czysto literacki, szukaj�c w nim inspiracji dla wyobra�ni
i koncept�w artystycznych.
10
Mi�dzy �ha�b� domow�� a �czarn� dziur��
1
Nie potrafi�bym niestety doradzi� czegokolwiek sensownego osobom, kt�re pragn�yby
uzyska� wzgl�dn� orientacj� w obr�bie powstaj�cej dzi� literatury polskiej. Zazwyczaj spragnionych
wiedzy w tej dziedzinie mo�na by�o odes�a� do krytycznych om�wie� poezji i prozy
ostatniego roku czy ostatnich lat. Ale obecnie takich nie ma. Trudno skierowa� zainteresowanych
do poszczeg�lnych komentator�w i arbitr�w naszego bie��cego �ycia literackiego,
bo takich � rzetelnie, systematycznie �ledz�cych t� scen� � tak�e nie ma (w zwi�zku z czym i
o owym �yciu literackim trudno m�wi�). Byli, ale wybyli; uznali, zdaje si�, �e wymagaj�ca
rzeczywisto�� stawia im dzisiaj bardziej odpowiedzialne zadania ni� wertowanie tomik�w
debiutant�w czy wg��bianie si� w nowe utwory Tadeusza R�ewicza albo W�adys�awa Terleckiego.
Zapewne czynnikiem dodatkowo zniech�caj�cym m�g� by� w tym wypadku fakt, �e
wymienieni wy�ej dwaj autorzy � podobnie jak liczni inni � mieli pecha publikowa� w Peerelu,
uznawanym w naszej krytyce jeszcze przed Antonim Macierewiczem za �czarn� dziur�.
Wielu za� z naszych by�ych diagnostyk�w zjawisk zjawisk literackich zaj�o si� z pasj�
przede wszystkim ujawnianiem tzw. �ha�by domowej�, czyli stopnia kolaboracji (w ich poj�ciu)
poszczeg�lnych polskich pisarzy z by�� w�adz�, albo te� przesz�o do zaj�� stricte badawczych
� na niwie naukowej uchodzi bowiem bardziej to, co na eseistycznej czy publicystycznej
by nie usz�o...
Nie m�g�bym odes�a� gorliwych czytelnik�w tak�e do przeprowadzonych w�r�d krytyk�w
przez kilka redakcji powa�nych miesi�cznik�w (�Kultura�, �Res Publica�) niepowa�nych
ankiet. Spragnieni wiedzy mogliby tu sw� dezorientacj� tylko pog��bi� � skoro ka�dy z
uczestnik�w owych redakcyjnych przedsi�wzi�� wysuwa jak�� w�asn� faworyzowan� pozycj�
literack�, a �aden nie ustosunkowuje si� do faworyt�w wysuni�tych przez konkurent�w.
Niew�tpliwie rekordy bije jeden z niedawnych jeszcze Autorytet�w, kt�ry demontuje publicznie
�plastykowe pomniki� naszej powojennej literatury w rodzaju Czes�awa Mi�osza, a w
sztafecie przewodz�cej aktualnie stawce polskich prozaik�w widzi na przyk�ad Dariusza Bitnera,
Krzysztofa Bieleckiego (nie myli� z Janem Krzysztofem) i niejakiego Tomasza S�ktasa.
Czym mo�e nie nale�y zbytnio si� przejmowa�, bo sztafety tego krytyka co par� lat gubi�
pa�eczk� przechodz�c na �awk� rezerwowych, by przypomnie� cho�by faworyzowan� przez
niego przed oko�o dziesi�ciu laty na �amach �Tw�rczo�ci� dru�yn� z polskim Kafk� (niejakim
J�zefem �ozi�skim), polskim Cortazarem (czyli Janem D�e�d�onem) i polskim Borgesem
(chyba niejakim Markiem Stykiem, o ile dobrze pami�tam). Dalib�g nie umiem te� wyja�ni�,
dlaczego inny Autorytet pisuj�cy kiedy� swe eseje zamiast powie�ci wybiera z do�� obfitego
dorobku lat 1991-1992 w prozie akurat ksi��k� Ch�opiec na czerwonym koniu Andrzeja Turczy�skiego,
opatruj�c j� jako rewelacj� piecz�ci� swego Autorytetu, nie zaj�kn�wszy si� s�owem
(nawet surowym) o odkryciach innych Autorytet�w. Ta kolejna powie�� p�odnego i
wszechstronnego autora za S�upska jest z pewno�ci� interesuj�ca, ale ma te� swoje niew�tpliwe
niedoci�gni�cia � o czym p�niej � i uznanie jej za najwi�kszy przeb�j sezonu w prozie
to z pewno�ci� gruba przesada.
Podobnych przeboj�w mieli�my w tym czasie co najmniej kilka, a mo�e, w zale�no�ci od
punktu widzenia, i wi�cej � nie chcia�bym jednak licytowa� si� wysuwaniem typ�w do ich
listy. Bardziej godnym przemy�le� tudzie� porz�dkuj�cej refleksji wydaje si� og�lny stan
naszej nowej, cho� � bior�c pod uwag� wiek autor�w � nie zawsze m�odej prozy. Zarysowuj�ce
si� w niej tendencje, widoczne go�ym okiem zmiany strategii narratorskiej, technik artystycznych...
Spisuj�c niniejsze konstatacje mam na uwadze g��wnie utwory, kt�re ukaza�y si�
11
po cezurze Okr�g�ego Sto�u, ale to nie znaczy, bym s�dzi�, �e z naszym donios�ym prze�omem
polityczno-spo�ecznym nale�y wi�za� jak�� �zmian� warty� w literaturze polskiej. Nie
nale�y. Literatura rozwija si� ostatnio, co zauwa�a si� nie tylko u nas, w coraz bardziej niezale�nym
od �ycia zbiorowego �pa�mie� ekspresji i projekcji ludzkiego ducha; i pewne rzucaj�ce
si� dzi� w oczy cechy oraz aspiracje nowej prozy zaznacza�y si� ju� w okresie najbardziej
�g��bokiego� (czyli pogr��onego w szoku stanu wojennego) Peerelu. Wyg�osz� teraz
podwa�aj�c� zapewne dobre narodowe samopoczucie tez�: mianowicie �e gdyby nie by�o
naszej wielkiej, cho� eleganckiej rewolucji, czyli gdyby�my dalej wegetowali w stanie zaostrzaj�cej
si� peerelowskiej zapa�ci, te utwory, kt�re si� ukaza�y w ostatnich trzech latach,
pewnie i tak w znakomitej wi�kszo�ci by si� ukaza�y. Nie wiadomo, gdzie i jak, ale zosta�yby
wydane, a w ka�dym razie napisane. A. co do samego prze�omu lat osiemdziesi�tych i dziewi��dziesi�tych
i jego � �e tak powiem � �artystycznej przek�adni� w naszej prozie, musimy
jeszcze z tym chyba poczeka� czy wr�cz do tego dojrze�: na razie nie przetrawili�my go jeszcze
w wymiarze politycznym. Tymczasem nale�y si� wi�c radowa�, �e:
1. Po pierwsze i najwa�niejsze: wbrew licznym sceptykom oraz Kasandrom polskiej kulturalnej
racji stanu nasza literatura nadal istnieje i na og� ma si� wcale nie�le. W ci�gu ledwo
dw�ch lat (1991-1992) ukaza�y si� powie�ci i tomy opowiada� co najmniej kilkunastu debiutant�w
lub autor�w, kt�rzy dopiero niedawno objawili si� na naszym rynku czytelniczym;
powiadam: c o n a j m n i e j kilkunastu, bo odwo�uj� si� tylko do swojej orientacji i swoich
lektur � z pewno�ci� nie wyczerpuj�cych tematu; nie bior� tu te� w rachub� pierwszych wyda�
utwor�w senior�w, wcale licznych, a tak�e wychodz�cej poza zamys� tego szkicu bujnie
rozwijaj�cej si� poezji... Jak�e mo�na narzeka�, skoro w tym moim zestawie lektur znajduj�
si� ksi��ki dojrza�ych co najmniej pod wzgl�dem warsztatowym, �wiadomych ju� swych zamiar�w
i ogranicze� tw�rc�w, takich jak Pawe� Huelle, Andrzej Bart, Stanis�aw Bieniasz,
Stefan Chwin, Manuela Gretkowska, Jerzy Pilch, Janusz Rudnicki, Krzysztof Myszkowski
lub dysponuj�cy bogatszym dorobkiem tw�rczym Tadeusz Siejak b�d� wymieniony ju� senior
w tym zestawie nazwisk Andrzej Turczy�ski, czy te� z kolei junior Andrzej Stasiuk, autor
jedynego jak dotychczas � kontrowersyjnego i trudnego do zaakceptowania w swych tre�ciach,
lecz fascynuj�cego w swej materii artystycznej � tomu Mury Hebronu. I skoro ostatnio
do��czyli do nich tak obiecuj�cy debiutanci, jak Tomek Tryzna ( Panna Nikt), Natasza
Goerke, Zyta Rudzka ( Bia�e klisze), Anna Bolecka ( Bia�y kamie�), Izabela Filipiak.
2. Po drugie: to nieprawda, �e epokowe przemiany spo�eczno-polityczne, jakie nas, Polak�w,
obj�y w okresie po powstaniu Solidarno�ci, nie obesz�y reprezentant�w najnowszej
prozy, nie znalaz�y �adnego odbicia w ich tw�rczo�ci. Jest to teza cz�sto g�oszona w rozlicznych
filipikach r�nej ma�ci mentor�w. Ot� nasze historyczne przeobra�enia uzyska�y w
nowych powie�ciach i opowiadaniach (przynajmniej w moim przekonaniu) swoje odzwierciedlenie
� cho� zapewne nie takie, jakiego by�my oczekiwali, na pewno nie odpowiadaj�ce
naszym czytelni czym w tym wzgl�dzie nawykom i nadziejom; przede wszystkim nie mieszcz�ce
si� w paradygmacie, kt�ry tw�rczo�ci poprzednik�w zaleca� stawianie obowi�zku narodowo-
patriotycznego nad wszelkimi zadaniami czysto artystycznymi, kt�ry k�ad� te� szczeg�lny
nacisk na obywatelsk� postaw� samych autor�w. Nowa proza rozstaje si� z zaleceniami
tego paradygmatu, przechodzi nad nimi do naturalnego sk�din�d porz�dku w�asnych kreacji i
fascynacji estetycznych.
3. Wypada wi�c sumuj�c ten wyw�d zauwa�y�, �e w ksi��kach prozaik�w lat dziewi��dziesi�tych
mamy do czynienia z widocznym, znamiennym przesuni�ciem zainteresowa� i
intencji kreacyjnych z obszaru � najog�lniej m�wi�c � ideowo-etycznego na poznawczoartystyczny.
Ale w warto�ciowej formule literackiej, zatem nie w takiej, jak� pr�bowali w
latach osiemdziesi�tych kultywowa� wyznawcy tak zwanej �rewolucji j�zykowoartystycznej�
i jak� dzi� usi�uj� podtrzyma� ich nast�pcy, wydaj�c oraz szeroko reklamuj�c
swoj� Seri� dla Konesera. Je�li w tej serii b�d� si� ukazywa� nadal polskie pop�uczyny po
12
postmodernizmie, to prosz� przyj�� do wiadomo�ci, �e rezygnuj� z tytu�u konesera. Wol�
uchodzi� za zwyk�ego czytelnika kilkunastu innych tom�w, kt�rym niestety zabrak�o nie tylko
nale�ytego dopingu reklamowego, ale i w og�le stosownej informacji, szansy rozpowszechniania
w ksi�garniach, nie m�wi�c o interpretacji krytycznej... Autorzy lat dziewi��dziesi�tych
przestali wi�c (kto� m�g�by wykrzykn��: wreszcie!) uto�samia� profesj� literack�
z czynem patriotycznym, wezwaniem tyrtejskim, zadaniem moralnej naprawy spo�ecze�stwa
itp., itd. � jak to bywa�o w przesz�o�ci. Przy okazji tw�rcy zdaj� si� tak�e r�wnie gremialnie
rezygnowa� z fabu�y znajduj�cej swe zasadnicze oparcie i teoretyczne zaplecze w realizmie,
krzy�uj�cej si� przy tym cz�sto z publicystyk� b�d� co najmniej tendencj� publicystyczn�;
wycofuj� si� z tezy zak�adaj�cej jaki� mniejszy lub wi�kszy interwencjonizm w bieg zdarze�,
w rozw�j nie�askawej dla narodu historii. Przestaj�, co by�o inn� nasz� specjalno�ci�, pos�ugiwa�
si� stylem czopowym, gustowa� w poetyce kamufla�u artystycznego, o czym nadmienia�em
ju� we wst�pnym szkicu. Przechodz� na poziom kreacji bardziej uniwersalnej, filozoficznej
b�d� estetycznej, opartej na bazie eseju �jak np. wspomniany ju� Stefan Chwin w
Kr�tkiej historii pewnego �artu (Krak�w 1991), albo podporz�dkowanej prawom warsztatu
nowoczesnej liryki � cho�by Piotr Szewc w wydanej po raz drugi, a wci�� u nas nie docenionej
(przet�umaczonej ju� z powodzeniem na kilka j�zyk�w) Zag�adzie (l wyd. Warszawa
1987), albo ewoluuj�cej ku oryginalnej grotesce -jak u Jerzego Pilcha w Spisie cudzo�o�nic
(Londyn 1991).
Pragmatyka narrator�w takich tom�w prozy, jak Opowiadania na czas przeprowadzki
Paw�a Huellego (Londyn 1991), Rekonstrukcja Stanis�awa Bieniasza (Pozna� 1991), Mo�na
�y� Janusza Rudnickiego (Wroc�aw 1992), Znikanie Krzysztofa Derdowskiego (Bydgoszcz
1993) tak�e generalnie odbiega od typowego dla naszej literatury poprzednich dziesi�cioleci
przedstawiania �wiata w tonacjach czamo-bia�ych, czyli z regu�y czarnych w literaturze drugoobiegowej,
w bia�ych w socrealistycznej, i w tej, kt�ra j � p�niej (w mniej nachalnej ju�
formie) kontynuowa�a. Je�li Chwin, Huelle czy, skoro jeste�my przy gda�skich autorach, tak�e
niedawny debiutant Wojciech Hrynkiewicz ( Tej rzeki nie przejd�, Gda�sk 1992) wracaj�
w swych ksi��kach do lat m�odo�ci sp�dzonej w ponurej epoce jeszcze triumfalnego Peerelu
� to bez charakterystycznego dla poprzednik�w zajmuj�cych si� t� epok� zacietrzewienia
politycznego, bez zarzut�w, wyrzut�w i resentyment�w. Narratorzy tej prozy mo�e i pragn�liby
w g��bi duszy, a�eby ich podopieczni zachowywali i przekazywali czytelnikom jak najgorsze
wspomnienia dzieci�stwa z totalitaryzmem w tle, lecz wydobywaj�c ca�� prawd� i
tylko prawd� przesz�o�ci docieraj� � obok szerz�cego si� w spo�ecze�stwie z�a i dotykaj�cych
bezpo�rednio ich oraz ich rodziny upokorze� � do ca�ych pok�ad�w swoich m�odzie�czych
ol�nie�, inspiracji wyobra�ni czerpanych r�wnie� z tak negatywnego w dzisiejszej percepcji
mitu stalinowskiego. Okazuje si�, �e nie by�o w owej smutnej epoce wy��cznie czarno, pos�pnie
i wi�ziennie, �e bywa�o tak�e kolorowo, zajmuj�co i zach�caj�co. Cho� oczywi�cie
tylko do czasu, do bardzo dramatycznego zwykle otrze�wienia. Mo�na teraz tylko zadawa�
pytanie: jak inteligentni i na og� wra�liwi ludzie dali si� w�wczas w ten zbiorowy ob��d �
fa�szu, zniewolenia, pokory w obliczu najgorszego, powszedniej ob�udy � wp�dzi�? Takie
pytanie wpisane jest te� w narracj� � cho� nie t� pierwszoplanow� � niekt�rych interpretowanych
w tym szkicu utwor�w.
2
Jak zatem wida�, autorzy nowej prozy rozstaj� si� z my�l� o roztaczaj�cej si� przed nimi
dziejowej misji, �egnaj� si� z wszczepion� w dusze polskich tw�rc�w od romantyzmu pokus�
interwencji w bieg historii. By� mo�e na kszta�cie tej tw�rczo�ci literackiej, z jak� mamy od
niedawna do czynienia (my�l� teraz tak�e o poezji, zw�aszcza w wydaniu m�odych gniewnych
z formacji �brulionu� i pokrewnych nurtach), odbi�o si� generalnie ci���ce na �yciu spo�ecz
13
nym zniech�cenie do dzia�alno�ci publicznej, og�lna niewiara w sens dzia�a� prospo�ecznych
i szczeg�lny wstr�t do skompromitowanej w bodaj ka�dym calu polityki. Pisarze tworz�cy w
Peerelu, podobnie jak przedstawiciele innych �rodowisk uczestnicz�cych w zbiorowym �yciu,
musieli mniej lub bardziej jawnie opowiedzie� si� albo po stronie w�adzy, kt�ra wabi�a ca��
gam� doczesnych profit�w i zapewnia�a spok�j bytowania, albo po stronie deklaratywnej
b�d� utajonej opozycji, kt�ra dawa�a chwa�� �rodowiskow�, promieniuj�c� te� na obszary
emigracji (i to cz�sto niezale�nie od miary talentu, rangi dokona�), ale i niepok�j, permanentne
k�opoty cz�sto nieprzewidzianej natury w codziennej egzystencji... Ci, kt�rych tw�rczo��
tu rozwa�am, zdaj� si� generalnie opowiada� po jednej stronie � i jest to po prostu strona literatury.
Paradoksalnie w ten spos�b zi�ci�o si� po latach g�oszone z diametralnie innych pobudek
i z innymi intencjami s�awne has�o w�adzy peerelowskiej, nawo�uj�cej w marcu 68: �Robotnicy
do fabryk, pisarze do pi�r!�
Warto mo�e mocniej podkre�li�, �e ju� w drugiej po�owie lat osiemdziesi�tych pisarze zacz�li
si� bardziej interesowa� swoimi zaj�ciami przy biurku ani�eli wiecami w halach fabrycznych.
By�o to rezultatem nie tylko nowych uk�ad�w i rozk�ad�w si� w polityce i wewn�trz
spo�ecze�stwa, lecz szczeg�lnie wynikiem zachodz�cych ju� wcze�niej w obr�bie
samej literatury i �wiadomo�ci tw�rczej proces�w (znamiennych chyba w og�le dla sztuki
�wiatowej tego okresu). W okresie kiedy du�a cz�� naszych tw�rc�w �le�akowa�a� na przys�owiowych
styropianach w strajkuj�cych b�d� konspiruj�cych �wietlicach zak�adowych,
nieliczni zdobywali si� na dystans, �luz� spogl�dania na konflikty i wszelkie wyzwania czasu
� z perspektywy uniwersalnej, premiuj�cej filozoficzny umiar i �ci�le artystyczne walory. Nie
chc� tu bro� Bo�e wyr�nia� jednych czy drugich: nale�y ceni�, jak s�dz�, i opcj� �styropianow��
� z jej protagonist� w prozie Markiem Nowakowskim (cho� lepszym w opowiadaniach
p�niejszych, pisanych po g�o�nym, lecz publicystycznym Raporcie o stanie wojennym} � i
ow� tendencj� generalizuj�c�, niezbyt zaanga�owan�, zapewne w �wczesnym kontek�cie
spo�ecznym �artystowsk��. Wszak�e ta druga d��no�� � za kt�rej godny przyk�ad mo�na
uzna� Rozmowy polskie latem roku 1983 Jaros�awa Marka Rymkiewicza � okaza�a si�, jak
s�dz�, bardziej pobudzaj�ca, zap�adniaj�ca p�niej nast�pc�w �po pi�rze�. I to chyba ona (w
czasach peerelowskich stanowczo �niedowarto�ciowana�) ma prawo dzi� uchodzi� za rodzim�
�baz� tw�rcz� prozy, kt�r� tu omawiam. W Rozmowach polskich... wszelkie wyzwania
chwili politycznej, realia stanu wojennego staj� si� jednym z wielu r�wnoprawnie potraktowanych
punkt�w odniesienia dyskursu autorskiego, kt�ry � mimo aktualnych temat�w �
przebiega w sferze nie interwencyjno-politycznej, lecz poznawczo-estetycznej i jest prowadzony
przez zupe�nie nietypowego jak na �wczesne zapotrzebowania narratora. Jest to narrator
filozof (traktuj�cy jednak z przymru�eniem oka swoje filozofowanie), narrator historyk,
kto�, kto wi�ksz� cz�� �ycia sp�dzi� w bibliotece i spogl�da na rzeczywisto�� przez pryzmat
tej swojej podstawowej bibliotecznej � oczywi�cie pojmijmy to symbolicznie �edukacji.
To, �e pisarze w drugiej po�owie lat osiemdziesi�tych coraz ch�tniej �wracali do pi�r�,
wynika�o r�wnie� ze zmieniaj�cej si� w szybkim tempie sytuacji politycznej, w kt�rej traci�
sens sp�r ideowy z ulegaj�cym przyspieszonemu rozk�adowi tworem Peerelu. Walka na symbole
i aluzje � zak�adaj�ca porozumienie autora z czytelnikiem przeciw w�adzy i wbrew cenzurze
(cho� przecie� nierzadko za jej �askawym niedopatrzeniem) � nie mia�a sensu i inspiracyjnej
mocy wobec widocznego za�amywania si� instytucji cenzury. Sztuka przestawa�a by�
instrumentem �wiadomo�ci walcz�cej, narz�dziem przeciw nie chcianemu i do cna skompromitowanemu
systemowi. Na form� powstaj�cych ju� w ko�c�wce Peerelu (p�niej to zjawisko
si� nasili) utwor�w zaczynaj� w zwi�zku z tym wszystkim wywiera� do�� zasadniczy
wp�yw procesy m i t o l o g i z a c j i oraz � jak to nazwa�em wcze�niej � e s- t e t y z a c j i
przedstawionego �wiata i poruszonej materii. Doda�bym, �e w niekt�rych wypadkach nadmierny
wp�yw (o czym za chwil�). Do tych proces�w dopisa�bym tak�e wybijaj�cy si� coraz
wyra�niej w poczynaniach narrator�w czynnik e s e i z a c j i tworzywa fabularnego.
14
Wydany w 1987 roku najg�o�niejszy debiut lat osiemdziesi�tych: Weiser Dawidek Paw�a
Huellego � znamionuj�cy w istocie nietuzinkowy talent narracyjny i oryginaln� wyobra�ni�
autora � obiera ju� t� drog� kreacji literackiej. Zabiegi odpolityczniania, odrealniania i odkonkretniania
poruszonej w ksi��ce materii historycznej � kt�ra jest przecie� wci�� obecna w
naszej pami�ci i w sumieniach w spos�b bardzo realny, konkretny i nadal polityczny � post�puj�
tu bardzo daleko. Tak si� sk�ada, �e w owych ponurych czasach dramatycznego polskiego
powojnia, ulegaj�cego coraz mocniej zakusom stalinizmu, chodzi�em po tych samych co
bohater powie�ci pla�ach Jelitkowa i okolicznych ulicach, a czytam t� rzecz, jakby dzia�a si�
w jakimkolwiek kraju Europy i niekoniecznie akurat tym okresie naszego stulecia. Oczywi�cie
trudno na podstawie takiej obserwacji konstruowa� zarzuty przeciw autorowi - w ko�cu
dopiero niedawno przemin�� triumfalny poch�d realizmu magicznego przez wszystkie kontynenty;
jednak Weiser ze swym bolesnym i nie do�� skomentowanym wci�� tematem jest
ksi��k�, w kt�rej pragn�liby�my liczy� na co� wi�cej ni� fantazj� i ekwilibrystyk� narratorsk�...
Jako taki za� utw�r wydaje si� zbytecznie przemitologizowany, nadmiernie w y- k o n c
y p o w a n y fabulamie i powiedzia�bym, �e nadto literacki. Zbyt wiele schemat�w akcji i
trop�w wyobra�ni narratorskiej znajduje tu swoje �r�d�a i odniesienia nie w historii, nie w
�yciu, ale w literaturze (ze wskazaniem na G�ntera Grassa). W mniejszym stopniu, ale konsekwentnie,
grzechy przemitologizowania i literacko�ci ci��� na niekt�rych tekstach nast�pnego
tomu Huellego pt. Opowiadania na czas przeprowadzki. Na og� wszak�e niezwyk�a gda�ska
mieszanka etniczna, echa wojny i narastaj�ca metafizycznie blisko�� morza pobudzaj� w
warto�ciowy i niebanalny spos�b wyobra�ni� narratora Opowiada� na czas przeprowadzki.
Wzmiankowana ju� Kr�tka historia pewnego �artu Stefana Chwina to r�wnie� opowie�� o
dojrzewaniu, m�odo�ci sp�dzonej przez bohatera w okresie zwanym niegdy� eufemistycznie
�latami b��d�w i wypacze� w bardzo podobnej, cho� ju� nie �grassowskiej� topografii
Tr�jmiasta. Wracaj�c pami�ci� do tego czasu i miejsca � szczeg�lnie nasyconego tropami
niedawnych dziej�w, symptomami starcia si� dw�ch totalitaryzm�w � narrator pragnie dokona�
rzetelnego, wnikliwego opisu, ale i skomentowania, zinterpretowania bardzo wa�nego w
jego �yciu epizodu przesz�o�ci. Ksi��ka Chwina nie jest wi�c epick�, bogat� w anegdoty � jak
to zdarza si� cz�sto w podobnych powrotach literackich � rekapitulacj� minionego; stanowi
raczej eseizuj�c�, wspart� na mechanizmie fabularnym konstrukcj� intelektualisty i estety. Ma
prawo jednak doskwiera� nam, czytelnikom, to, �e obcujemy tu z do�� statyczn� wizj� przesz�o�ci,
z cz�sto gubi�c� si� w architekturze detali rekonstrukcj�, a nie z bardziej mo�e w temat
wci�gaj�c� dynamiczn� retrospektyw� � w i a d k a, uczestnika diagnozowanych wydarze�.
Wysmakowana, pe�na swoistego uroku proza Chwina niekiedy nu�y celebrowan� powag�
dyskursu...
Bardziej �ywo, cho� z kolei mo�e nazbyt frywolnie, narrator powie�ci Rien ne va plus Andrzeja
Barta (��d� 1991) spogl�da na � obros�y pot�n� mitologi� � przedmiot swych zainteresowa�,
czyli na polskie dzieje ostatnich dwustu z g�r� lat. Ksi��ka odwo�uje si� do konwencji
�artu literackiego z postmodernistycznymi nalecia�o�ciami; w do�� podobny spos�b
John Barth czy Umberto Eco czynili dzieje ludzko�ci przedmiotem swych niekonwencjonalnych
gier kreacyjnych i zabaw imaginacyjnych. Nie nale�y jednak powie�ci Andrzeja Barta
��czy� ze wspomnianym poprzednio polskim post-postmodemizmem spod znaku tzw. �rewolucji
artystyczno-j�zykowej�, bo jest to proza na og� dobrze i ciekawie �mimo �e nie dla
�konesera� � napisana. Historii przygl�damy si� tu z punktu widzenia... portretu, to znaczy
wizerunku s�yn�cego z rozpusty w�oskiego ksi�cia d'Arzipazziego, kt�ry pragn�c przed�u�y�
swe �ycie zawar� niegdy� pakt z diab�em, a ten uwieczni� na p��tnie wraz z podobizn� jego
�wiadomo��. Inteligentny portret trafia do komnat i sypial� przedrozbiorowej jeszcze Polski i
od tego momentu uczestniczymy dzi�ki niemu w �yciowych perypetiach jego kolejnych w�a�cicieli.
I niejako w fabularnych pigu�kach skomponowanych z pewn� domieszk� ironii
(warto podkre�li� zar�wno spore umiej�tno�ci Barta w budowaniu fikcji literackiej, jak i jego
15
talent narracyjny) �ykamy tu wiadomo�ci, a raczej pogl�dy autora na obraz naszych dziej�w.
Jest to bardziej zabawne ni� pouczaj�ce � ale te� do czasu. Bart nad miar� bowiem rozdyma
te� perspektyw� historyczn� serio � i p�niej rzecz zaczyna przypomina� podany z przymru�eniem
oka bryk podr�cznika historii; im dalej, tym te� trudniej o stylowe i zabawne figury
fabu�y, narrator sili si� na dowcip, kt�ry jednak staje si� niedobrze, pospiesznie nonszalancki...
Analogicznie, cho� w inny spos�b, obrana przez Andrzeja Turczy�skiego w jego Ch�opcu
na czerwonym koniu (Warszawa 1991) konwencja gatunkowa i stylistyczna zdaje si� nie godzi�
z podj�tym przez autora przedmiotem; i tutaj psuje szyki, jak s�dz�, przesadna mitologizacja
oraz nadmierna, wyrafinowana ju� liryzacja tematu, kt�ry mo�e jeszcze nie �przywyk��
w naszych oczach do takiej jak ta interpretacji. Jest to temat ��agrowy� � lecz opowie�� o
wyw�zce dzieci w r�nym wieku do obozu pracy w Gu�arteku gdzie� na ukrytej, okolonej
wodami w tajdze Wyspie (kator�nicze Bramy raju?) wykracza daleko i swobodnie poza ramy
konwencji, pozbawia si� zaczepienia w realiach dokumentalnych, zasadniczych dla tego rodzaju
prozy. Dokument historyczny przechodzi w ballad� o zion�cej groz� ekspozycji fabularnej.
Rzeczywisto�� fakt�w zostaje przekszta�cona czy nawet odkszta�cona przez fantazj� i
�wiatoobraz relacjonuj�cego wydarzenia, porwanego z rodzinnego domu ch�opca; znowu, po
raz kolejny w omawianej tu prozie narrator zdaje si� na po�rednictwo m�odzie�czego bohatera.
Jego oczami, jego wyobra�ni� poznajemy krajobrazy i postacie imperium z�a. A ch�opiec
nie umie jeszcze przecie� podejrzewa� doros�ych, zw�aszcza w mundurach, o z�e intencje i
krwio�erczo��, raczej usprawiedliwia, t�umaczy ich zachowanie, wi�c w�a�nie je mitologizuje,
przenosz�c w obszar odczarowuj�cej wszelkie z�o fantazji... Interesuj�ca i � co podkre�lam
� zas�uguj�ca podobnie jak niekt�re inne utwory tego autora na baczniejsz� ni� dotychczas
uwag� krytyk�w � powie�� Turczy�skiego nie jest zatem precyzyjna w motywacjach i decyzjach
artystycznych narratora. Okrutna faktografia tego akurat czasu nie wydaje si� � przynajmniej
na razie � podatnym materia�em do operacji magicznego j�zyka; zwyczajnego krymina�u
w masowej skali nie powinno si� zapewne kojarzy� z liryczn� ballad�. Cho� mo�e to
ja si� myl�?...
Zalety klarowno�ci kompozycyjnej i jednorodno�ci stylistycznej wykazuje natomiast wydana
w 1991 roku � po kilku latach od powstania � Pasja wed�ug �wi�tego Jana Krzysztofa
Myszkowskiego (ksi��ka ta, teraz nagradzana i uznawana, czeka�a na druk ju� od roku 1987).
Jest to jednak utw�r specyficzny, nie przeznaczony dla szerszego audytorium czytelniczego,
najbardziej w omawianym tu zestawie nowych ksi��ek odchylony ku biegunowi paraboli,
zacieraj�cy i kamufluj�cy swoje kontakty z konkretn� wsp�czesn� rzeczywisto�ci�. Utw�r
konsekwentnie i precyzyjnie zespalaj�cy w jeden w�tek elementy prozy (strumienia �wiadomo�ci),
poezji i kompozycji muzycznej, najbli�szy jednak gatunkowi poematu lirycznego
proz�. Fabu�a � bardzo w�t�a i s�u��ca podmiotowi raczej za pretekst - pr�buje zda� wszak�e
spraw�, na tyle, na ile to mo�liwe, z egzystencjalnego po�o�enia bohatera w �wiecie ko�ca
XX wieku.
Najbardziej konkretnie i docze�nie spo�r�d wszystkich omawianych tu autor�w sytuacj�
cz�owieka w naszym dekadenckim �wiecie przejmuje si� narrator powie�ci Stanis�awa Bieniasza;
przebywaj�cy od czas�w stanu wojennego w Niemczech pisarz �redniego pokolenia
(debiutowa� w ko�c�wce lat siedemdziesi�tych na �l�sku) wyda� do tej pory w kraju dwa
napisane wcze�niej utwory. Rekonstrukcja wydaje si� g��bszym i doskonalszym dzie�em od
pierwszej Ucieczki (Warszawa 1991). Celna jest w Ucieczce socjoanaliza i psychoanaliza
reprezentant�w w�adzy, owych mniej lub bardziej gorliwych egzekutor�w narzuconego Polsce
re�imu: satrap�w partyjnych, s�u�bist�w z ORMO, pos�usznych zwi�zkowc�w itp. Sugestywnie
skre�lone jest te� curriculum vitae bohatera, warto�ciowego i obdarzonego talentem
m�odego inteligenta, kt�rego moloch peerelowski bezlito�nie wykorzystuje i � kiedy si� zawiedzie
na wierno�ci Ryszarda � wypluwa, eliminuje. Rekonstrukcja przenosi nas wszak�e na
16
wy�sze pi�tro sztuki literackiej ani�eli do�� jednak konwencjonalna, wpadaj�ca co rusz w
realizm publicystyczny, prowadzona przez typowego �wszechwiedz�cego� narratora pierwsza
powie�� Bieniasza. Utw�r stanowi pr�b� detalicznie dok�adnego odtworzenia interesuj�cego
narratora epizodu niedawnych polskich dziej�w: mianowicie los�w pary ma��e�skiej, rozdzielonej
fizyczn�, a potem ju� tak�e umown� granic� po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego.
Oszcz�dny, niekiedy wr�cz reporterski zapis wydarze� osi�ga tu wymiar paraboli.
Los roz��czonych kochank�w � jak si� oka�e, na tragiczne zawsze (ona, osaczona, wpada w
psychoz� i skacze z okna) � przemawia sam za siebie; najwy�szym kunsztem intrygi operuje
sama historia, kt�r� trzeba tylko najbardziej pieczo�owicie zrekonstruowa�.
Wyjazd do Niemiec ju� po zako�czeniu stanu wojennego (wcze�niej autor by� internowany)
okre�la w jeszcze wi�kszym stopniu ni� w wypadku Bieniasza �wiatopogl�d i program
estetyczny Janusza Rudnickiego w Mo�na �y�. Znajdujemy bohatera tego tomu opowiada� �
najbardziej chyba b�yskotliwego debiutu lat dziewi��dziesi�tych � od pierwszych stron w
op�akanym stanie psychicznym; notoryczne malkontenctwo i mizantropia �Rudnikiego� (tak
wymawiaj� polskie nazwisko Niemcy) wywieraj� widoczny wp�yw na jego stosunek do egzystencji
i r�wnie� strategi� narratorsk�. Oczywi�cie nie s� to stany aprioryczne, w trakcie lektury
poznajemy przes�anki tego z�ego samopoczucia i histori� �prasowania� bohatera przez
dwa systemy polityczno-spo�eczne, na jakie skaza� go los. Narrator z pasj� i prawie satysfakcj�
oddaje si� zaj�ciu karykaturowania nowej dla niego rzeczywisto�ci niemieckiej � poddanej
�dyktaturze reklamy� � a nie mo�e si� r�wnocze�nie op�dzi� od widm �dyktatury proletariatu�
z peerelowskiej przesz�o�ci. Nie zostawia te� suchej nitki na sobie � nie lubi siebie za
to, co pisze, za to, �e pisze, ani za to, jak �yje. Proza ta rozpi�ta jest mi�dzy biegunami tendencyjnego
autentyzmu i wyrafinowanej groteski; samo �ycie jest w opinii narratora tak�
grotesk�, �e lepszej si� nie wymy�li...
Elementy mitologizacji i �parabolizacji� �wiata przedostaj� si� w tw�rczo�ci prozaik�w lat
ostatnich nawet do obszar�w tematycznych w silny i naturalny spos�b powi�zanych dotychczas
z realizmem czy autentyzmem. �Wi�zienny� debiut Andrzeja Stasiuka: Mury Hebronu
(Warszawa 1992), szokuje zestawieniem tre�ci odra�aj�co kryminalnych z wysublimowanymi,
niekiedy poetyckimi narz�dziami warsztatu literackiego. Autor z wytrawn� znajomo�ci�
rzeczy przedstawia los wi�nia czy raczej: cz�owieka w celi. Osobnika, kt�rego �ycie sprowadzi�o
nieodwracalnie na drog� przest�pcz� dla kt�rego zatem cela nie jest przelotnym epizodem,
lecz konieczno�ci� egzystencjaln� i zasadniczym miejscem zakorzenienia si� w bycie.
Cz�owiek ten znajduje si� od pocz�tku do ko�ca w sytuacji � m�wi�c przeno�nie � beckettowskiej,
tyle �e parabola staje si� tu cia�em, rzeczywisto�ci� codzienn� bohatera. �wiat wi�zienny
jest strukturalnie inny, lecz �r�wnoleg�y� w stosunku do naszej, nie ograniczonej murami
strefy bytu. �wiatopogl�d i �wiatoobraz narratora Mur�w Hebronu wsparty jest przekonuj�c�
motywacj� artystyczn�, nasycon� silnie pierwiastkiem lirycznym...
Na koniec, s�dz�, �e przytoczy�em ju� dostatecznie du�o dowod