Lian Rolf - Romantyczne chwile - Zakochani wiosną

Szczegóły
Tytuł Lian Rolf - Romantyczne chwile - Zakochani wiosną
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

Lian Rolf - Romantyczne chwile - Zakochani wiosną PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd Lian Rolf - Romantyczne chwile - Zakochani wiosną pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Lian Rolf - Romantyczne chwile - Zakochani wiosną Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

Lian Rolf - Romantyczne chwile - Zakochani wiosną Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Strona 1 Strona 2 Lian Rolf Romantyczne chwile Zakochani wiosną Strona 3 ROZDZIAŁ I UROCZA DIABLICA Andrzej zajechał pod dom, zatrzymal się i wysiadł. Czuł się dziwnie; po wielu latach wracał do domu. Z jednej strony niewiele się tu zmieniło, a jednak wszystko było w lepszym stanie. Wrażenie to wywoływały choćby odnowione ściany zabudowań. Matka wyszła na próg; posiwiała już trochę, zachowała jednak swój dobry uśmiech. - Witaj, synu... jak dobrze znowu cię ujrzeć. Wspaniale wyglądasz! - Ty także, mamo. - Uścisnął ją mocno, czując ten dobrze znany zapach mydła i świeżo upranej sukni. Po chwili siedział już w kuchni z rodzicami i osiemnastoletnią siostrą. Gdy wyjeżdżał, była dwunastoletnim podlotkiem. Wyrosła na piękną pannę. Nikt nie wspomniał o sześciu latach jego nieobecności. Rozmawiali o rodzinie i o zmianach, jakie dokonały się w okolicy. Andrzej zauważył, że ojciec znacznie się postarzał. Przygarbił się, posiwiał, a oczy patrzyły z rezygnacją, jakby nie oczekiwały już niczego od życia. Chłopak miał świadomość, że przed laty rozczarował go swym wyjazdem i decyzją o porzuceniu gospodarstwa. Strona 4 Powiedział wtedy, że nigdy w życiu nie zostanie rolnikiem. A jednak... Przez ostatnie sześć lat wiele się zmieniło. Jaki pyszny był domowy chleb! Jak milo siedziało się w tej przestronnej kuchni! Z radością czekał chwili, gdy powie rodzicom, co postanowił. Ale nie dziś... - A co u sąsiadów? Eryk jeszcze żyje? - Pewnie. Jego córka urodziła bliźnięta. - Niemożliwe! Kiedy wyszła za mąż? - Wcale - odparł ojciec. - To chyba wyszło z mody. - A co... a Anna? Co u niej słychać? Wiedział już wszystko o sąsiadach. Pytanie najważniejsze utknęło mu gdzieś w gardle. Dopiero Sylwia, uśmiechając się nieznacznie, zaspokoiła jego ciekawość: - A Truda gospodarzy na całego. Radzi sobie ze wszystkim! - Tru... Truda na hali? Ale dlaczego? Mało zajęć ma w pracy? - Ha! Już tam nie pracuje. Przejęła całą ziemię, a wkrótce... - Sylwio - wtrącił się ojciec. - O tym pomówimy innym razem. - No, dobrze. I tak muszę lecieć. Mam trening. Cześć! Andrzej popatrzył na swą długonogą siostrę, a gdy wyszła, powiedział: - Wyładniała, wyrosła... a jak tam w szkole? - W porządku - skwitował ojciec. - Energii starczy jej za dwóch. Ton wypowiedzi świadczył, że synowi, swojemu spadkobiercy, nie przypisuje tej zalety. Andrzej uśmiechnął się pod nosem. Już niedługo zdradzi im swoje plany... Resztę dnia spędził, oglądając obejście, pola i rozma- Strona 5 wiając z matką. Ojciec zachowywał pewien dystans. Andrzej miał czas, mógł czekać... Dzień później pojechał obejrzeć okolicę. Zaskoczony był zmianami, jakie dokonały się w ciągu tych sześciu lat. Nowa szkoła i bank, dwa nowe sklepy i lepsze drogi. Było znacznie przyjemniej. Cieszył się, że tu wrócił. Wszedł do banku. Same obce twarze. Rozpoznał tylko szefa. Porozmawiali chwilę, po czym Andrzej zadowolony opuścił jego pokój. Jak to miło załatwiać w banku niektóre sprawy... Usiadł za kierownicą. Zauważył ciekawe spojrzenia kilku młodych dziewcząt. Uśmiechnął się do nich. Może go pamiętały? On ich nie znał; gdy wyjeżdżał, miały po kilkanaście lat. Odnalazł leśną drogę. Nawet tu jechało się lepiej niż kiedyś. Zbocze było strome, ale samochód miał mocny silnik. Wjechał na samą górę, pozą granicę drzew. Jaki wspaniały widok! Bez zatrzymywania się skręcił ku zabudowaniom na halach. Było to gospodarstwo sąsiadów. Nie chciał pamiętać swej ostatniej wizyty w tym domu. Przeszłość była zamkniętym rozdziałem jego życia. Szedł przez podwórze, po którym plątało się stado kóz. Drzwi były uchylone. Na progu ukazała się wysoka, jasnowłosa dziewczyna. Zauważył, że znieruchomiała na jego widok. - Andrzej? Wróciłeś! - powiedziała zaskoczona. Najwyraźniej na to nie liczyła. - Jak widzisz, znów tu jestem... - Dlaczego? - Bo tu jest moje miejsce, na tej ziemi... Strona 6 - Tutaj... nigdy nie chciałeś mieszkać na wsi, nie chciałeś być rolnikiem. Czyżbyś się tak zmienił? - Może? Zaprosisz mnie na kawę? - Nie...! Tego się nie spodziewał. Więc ona też się zmieniła. Gdzie podziała się ta łagodna, wesoła dziewczyna? - Już nie można liczyć w górach na gościnność? - To zależy od okoliczności. Zaraz kozy zjedzą ci spodnie. Andrzej przegonił natrętne zwierzę i podszedł do Trudy. Przyglądał się jej z bliska - była piękna. Przed laty nosiła warkocze. Dzisiaj jej urodę podkreślały długie do ramion, lśniące, jasne loki. Postrzępione dżinsowe szorty i krótka koszulka uwydatniały jej powabne kształty. Lecz w spojrzeniu czaił się lodowaty chłód. - Mieszkasz tu sama? - zapytał - W zasadzie tak. Czasem ktoś wpadnie... - Podobno przejęłaś to gospodarstwo. Czemu zrezygnowałaś z pracy w banku? Nie odpowiedziała od razu. - To długa historia. Nie ma o czym mówić. To twój samochód? - Tak. Będę wracał Dębowym Stokiem, zna mnie tam każde drzewo, prawda? Spojrzała na niego i nieco tajemniczo powiedziała: - Uważaj na potok...! - Wiem, lecz o tej porze jest mało wody. Chyba pamiętasz, jak przeprawialiśmy się starym samochodem? Spuściła wzrok, przygryzła wargi i zarumieniła się nieznacznie; a więc nie chce pamiętać. Andrzej roześmiał się. Strona 7 - Tylko filiżanka kawy i kawałek ciasta, Trudo, a potem znikam. Wiem, że cię zaskoczyłem. Niechętnie zaprosiła go do środka. Przedtem jeszcze rozejrzała się z niepokojem. Czekała na kogoś, kto nie powinien go tu ujrzeć? Poczęstowała go kawą i ciastem, ale nastrój nie poprawił się. Była uprzejma, lecz chłodna. Okazywała nieznaną mu pewność siebie. Miał przed sobą dojrzałą i piękną, dwudziestoczteroletnią kobietę. Opowiadał trochę o morzu, natomiast o pięciu latach spędzonych w Ameryce - prawie w ogóle. - Koniecznie musisz wracać Dębowym Stokiem? Prawie nikt tamtędy nie jeździ, a strumień... - Widzisz, jaki mam samochód, a poza tym wiesz, że lubię pokonywać przeszkody... - Tak, ale... - Na pewno mi się uda! Takim wozem... Do zobaczenia, Trudo! - Cześć! Nie jedź tą drogą! Śmiejąc się z jej obaw, wsiadł do samochodu. Gdy odjeżdżał, stała na progu. Pomachał na pożegnanie. Nie odpowiedziała. W pogodnym nastroju wracał do siebie. Jechał najstarszą, nieużywaną już drogą. Była wyboista i stroma, ale bardzo romantyczna. Jeździł tędy swym pierwszym samochodem, pokonywał strumień nawet późną jesienią. Tu i ówdzie odnajdywał ślady, świadczące o tym, że jednak nie całkowicie zapomniano o tym cudownym zakątku. Miejscami nawet uprzątnięto tu kamienie. Wjechał gwałtownie do wody. Kusiło go wspomnienie cudownego uczucia towarzyszącego mu podczas pokonywania żywiołu. Próbował wyjechać. Na próżno... wo- Strona 8 da sięgała już podwozia. Nie powinno być jej tak dużo! Osiadł w piasku. Cholera! Kto sprzątnął te kamienie? Woda sięgała już do drzwi. Klął wściekle. Musi stąd wyjechać! Wszedł do lodowatej wody. Było głęboko. Sprawdził dno. Sam piasek! Musi zawrócić! Wsiadł do samochodu i włączył wsteczny bieg. Nic z tego! Wysiadł znowu, wyrzucając z siebie stek przekleństw. Wtedy ujrzał Trudę; stała oparta o drzewo i obserwowała jego poczynania. - Co ty wyprawiasz? - zapytała. Rzucił jej wściekłe spojrzenie. - Utknąłem! Muszę wyciągnąć samochód z tego przeklętego piachu! Mam już dosyć! - Mogę sobie popatrzeć? - Co u diabła... potrzebuję pomocy! - Musisz ładnie poprosić. Wtedy mogę ci pomóc... - Czy tu nie ma żadnego faceta? - Nie, jestem tylko ja. Żadnego nie potrzebuję. Kobiety zawsze radziły sobie same tu, w górach. Mężczyźni przyjeżdżali na niedziele... Czuł na sobie jej błękitny, lodowaty wzrok. Odwrócił się. Nadal opierała się o smukłą, młodą brzozę. - Pomóż mi... ale jak? - Mam samochód, a ty linkę... Zauważył teraz małego, zgrabnego jeepa, stojącego w pobliżu. Wiedziała, że tak będzie! Rzucił jej linę. Umocowała ją szybko i-wsiadła do jeepa. On także usiadł za kierownicą i wrzucił wsteczny bieg. Po chwili stał już na suchym lądzie. Truda odwiązała linę, rzuciła mu ją i odjechała. Andrzej znów zaklął. Zawrócił pod górę. Gdy przejeż- Strona 9 dżał obok domu Trudy, siedziała na progu i śmiejąc się, patrzyła za nim. Tym razem ona pomachała, nie on... Zjeżdżał gwałtownie, pokonując zakręty. Czuł wściekłość i wstyd równocześnie. Wstrętna dziewczyna! Oczyściła strumień i nie powiedziała mu o tym! Ale ostrzegła go, więc nie mógł mieć pretensji. Musiała się świetnie bawić... „Mogę sobie popatrzeć?" - spytała. Diablica! Ale jaka urocza... Strona 10 ROZDZIAŁ II NIEPROSZONY GOŚĆ Truda patrzyła za znikającym, błękitnym samochodem. Przeżyła szok, gdy ujrzała Andrzeja. Udało jej się to ukryć. Nie zauważył, jak bardzo poruszył ją widok jego dobrze znanej, rosłej postaci, tego uśmiechu odsłaniającego wspaniale zęby. Grzywa ciemnych, kręconych włosów była taka jak wtedy... Czy to możliwe, by nie rozumiał, jak ona się czuje? Przychodzi sobie, śmieje się, jakby od tamtego wieczoru nie upłynęło aż sześć lat... Pije kawę, je ciasto i uśmiecha się. Nie widzi, że w niej gotuje się wszystko od niewypowiedzianych słów, od stłumionych uczuć. Jednak nie mogła mu tego wyjawić, jeszcze za wcześnie. Lepiej zaczekać. Przesunęła dłonią po włosach i westchnęła. Nie powinien przychodzić. Nie powinien wracać. Nie ma tu czego szukać! Stało się jednak. Co więcej, miała wrażenie, że on tu zostanie. Nie była z tego zadowolona. Wstała i wróciła do pracy, ale teraz wszystko było takie trudne. To lato nie będzie łatwe... Strona 11 Andrzejowi miło upływały pierwsze dni pobytu w domu. Matka dbała o syna, a Sylwia zachwycona była obecnością starszego brata. A i ojciec patrzył łaskawszym wzrokiem. Zdecydował się porozmawiać o swych planach i o tym, co robił w Ameryce... Wybrał wieczór, gdy ojciec był w dobrym humorze i popijał sobie koniak. - Chciałbym powiedzieć wam, co robiłem w Ameryce - zaczął. Rodzice podnieśli głowy. - Wolałbym tego nie słuchać - rzucił krótko ojciec. Matka spojrzała nań błagalnie. - Nie szalałem po całym kraju, tak jak myślisz... - Dlaczego nie napisałeś, nie dzwoniłeś? Myśleliśmy, że nie żyjesz. Już mieliśmy cię szukać. - Żałuję. Byłem strasznym egoistą. Naprawdę tak uważam - byłem bezmyślny i głupi. - Wyjeżdżając, zapowiadałeś, że nigdy nie wrócisz. Chciałeś uciec. Dlaczego więc przyjechałeś? - O tym właśnie chcę porozmawiać. Wiecie, że rok spędziłem na morzu. Zawsze o tym marzyłem. Miałem spore oszczędności, gdy zszedłem na ląd. Szukałem pracy i wtedy spotkałem gościa, który znał się na akcjach. Kupiłem trochę i miałem szczęście. Udało mi się zarobić. - Ale gdzie pracowałeś? - chciała wiedzieć matka. - Na ogromnej farmie na zachodzie - odparł dumnie Andrzej. - Na farmie, to nie mogłeś... - Tak, tak - kontynuował. - Zainteresowało mnie to, Strona 12 zacząłem studiować między innymi uprawę biodynamiczną. Ojciec wyprostował się, patrząc na syna. - Więc to tak. Pomyślałeś, że wrócisz, obejmiesz gospodarstwo i zaczniesz od nowa... - Tak... przecież Sylwia ma astmę. - Znajdzie sobie męża... - O ile wiem, jej chłopak jest muzykiem... - Sylwia nie dostanie ziemi, z tym się zgadzam. Zresztą ona nie chce. - Ale ja chcę! Teraz chcę! - Zamierzam sprzedać ziemię. Nie od razu dotarło to do Andrzeja. - Tego nie możesz zrobić! Ja jestem spadkobiercą! Bez mojej zgody nie możesz sprzedawać! Ojciec westchnął ciężko. - Wiem o tym. Ale nie wiedzieliśmy, gdzie jesteś. Pięć lat bez żadnego znaku życia... na co liczyłeś? Że powitam cię z otwartymi ramionami i pozwolę przejąć ziemię, na której harowałem przeszło trzydzieści lat? Mógłbyś zgodzić się na sprzedaż, odetchnęlibyśmy z matką na stare lata... Przygnębiony mężczyzna wstał i wyszedł. Andrzej widział teraz jasno, jak głęboko zranił ojca. Chyba nigdy mu nie przebaczy. Matka miała łzy w oczach. Nie odezwała się. Andrzej podniósł się. - Przejadę się - powiedział ze smutkiem. Myślał o tym, co się stało. Powrót nie wyglądał tak, jak sobie wymarzył. Był zbyt wielkim egoistą. Nie zadzwonił nawet na Boże Narodzenie... Jak bardzo musiało ich to boleć. On upajał się sukce- Strona 13 sami, uczył się, lecz nigdy nie dzielił się radością z tymi, którzy wydali go na świat. Odsunął ich od siebie. Rozejrzał się. To wspaniały kawałek ziemi. Docenił ją dopiero teraz, gdy przyszło mu o nią walczyć. Wiedział, że rodzice będą liczyć się z jego zdaniem, ale i im udało się poruszyć jego sumienie. Chyba tego właśnie chcieli. Przejechał obok domu Trudy. Jej gospodarstwo było mniejsze, lecz ładnie położone. Dom. Trudy... Była młodsza od niego o dwa lata. Od wczesnego dzieciństwa razem bawili się i wadzili. Patrzył, jak Truda zamienia się w długonogą piękność. Miała jedną słabość, a był nią właśnie Andrzej... Wiedział już, że jej rodzice nie żyją. Truda zrezygnowała ź pracy w banku. Hodowała teraz kozy, siała zboże... Jak dawała sobie radę z tym wszystkim? Skończyła już wiosenne sianokosy! Gdyby dokupiła jego ziemię, powstałoby wspaniałe gospodarstwo. Jego powrót zniweczył jej plany. Rodzice myśleli pewnie, że zginął, skoro chcieli wszcząć poszukiwania... Długo tak jeździł, rozmyślając. Smutny i zniechęcony, wrócił do domu późną nocą. Nie miał ochoty oglądać rozgniewanego ojca. Ale nie chciał też wyjeżdżać -teraz gdy w końcu wrócił do domu, gdy znalazł swoje miejsce. Potrzebował tylu lat, by to zrozumieć... Pamiętał swój ostatni list do rodziców wysłany po zejściu na ląd. Był zachwycony Ameryką i nowymi możliwościami. Nic dziwnego, iż sądzili, że tam zostanie. Stało się jednak inaczej. Dojrzały i gotów do podjęcia nowych obowiązków, wrócił do domu. W domu było cicho. Wszyscy spali. A Sylwia - gdzie ona jest? Razem z tym swoim muzykiem? Jeśli się z nim zwiąże, będzie przynajmniej miała inne życie. Ma prze- Strona 14 cież alergię. Musi wyjeżdżać, gdy młócą. Nawet kota nie można było zatrzymać po jej narodzinach. Andrzej usiadł przy stole i zrobił sobie kolację. Czuł się samotnie i niepewnie; jak poradzi sobie z tym wszystkim...? Strona 15 ROZDZIAŁ III SZOK Andrzej pomógł ojcu naprawić traktor. Nie mówił zbyt wiele, gdy jednak wypowiedział imię Trudy, ojciec wyprostował się. - Truda? Trzymaj się od niej z daleka. Ona nie ma czasu dla takich jak ty. Teraz... - Teraz? Co to znaczy? Jest zaręczona? - To nie moja sprawa. Rozmawiałem z nią tylko o interesach. Ma do tego głowę. - Tak, ale... może kogoś ma? - Możliwe, ale to nie takie proste... - Nie? Przecież jest piękna! Ojciec uśmiechnął się, lecz nie odpowiedział. Wzięli się znów do pracy. Atmosfera była trochę lepsza... Andrzej miał wielką ochotę na spotkanie z Trudą, nie pojechał jednak. Upłynęło już wiele tygodni od jego powrotu. Kiedy spotykał swe szkolne koleżanki, wyczuł, że niektóre są nim zainteresowane. Myślał jednak wyłącznie o dziewczynie w postrzępionych szortach, która okazywała mu niechęć. Czy to nie dziwne? Najbardziej pociągało to, co nieosiągalne... Strona 16 Wiedział, że Truda mieszka latem w górach. Może jednak bywa w domu w dolinie, żeby na przykład podlać kwiaty? 1 Wypatrywał ciągle jej szarego jeepa. Na próżno. Otrzymali wiadomość od rodziców matki. Jej siostra uwielbiała prawdziwy kozi ser. - Andrzeju, czy mógłbyś pojechać do Trudy po ser? Wiesz, jak ciotka za nim przepada... - Co, mam jechać tak daleko po kawałek sera? - Do kina też jest daleko - odpowiedziała spokojnie matka. Andrzej roześmiał się. - No dobrze. Czy przy okazji mam zrobić zakupy? - Tak, tu masz listę. Ale, proszę cię, najpierw idź do sklepu - uśmiechnęła się. Andrzej pokręcił głową. Czyżby mama się domyślała? Nie, to niemożliwe. Nikt nie wiedział, co on czuje do Trudy. Nawet on sam... Chwilę później pokonywał strome zbocze. Tym razem nie pojechał już Dębowym Stokiem. Miał dosyć tamtej drogi... Zaparkował na podwórku i rozejrzał się. Dostrzegł Trudę niosącą dwa wiaderka koziego mleka. Schowała je i podeszła do niego. Była w tych samych szortach i białej bluzce, co podkreślało złoty odcień jej opalonej skóry. Zauważył, że niespokojnie rozgląda się wokół. - Cześć, Trudo. Mama przysłała mnie po ser. - Przyjeżdża ciocia Inga? - Pamiętasz ją? Pamiętasz, jak bardzo lubiła ciemny ostry ser? Znajdź, proszę, najbardziej ostry. - Ile chcesz? Strona 17 - Dwa... - Poczekaj tu. - Po chwili przyniosła dwa okrągłe serki. Zapłacił jej, zastanawiając się, co wymyślić, by zostać z nią dłużej. Znowu rozejrzała się z niepokojem. Miał wrażenie, że chciała, by już sobie poszedł. Zrezygnowany podszedł do samochodu. W tym momencie usłyszał cienki, dziecięcy głosik: - Mamusiu! Patrz, co znalazłem! Jakie ładne białe kamienie! Niezmiernie zaskoczony, Andrzej odwrócił się i zobaczył może sześcioletniego chłopca. Żywy, wesoły i szczerbaty malec z głową całą w niesfornych lokach podszedł do Trudy, patrząc z ciekawością na obcego swymi ciemoniebieskimi oczami. Andrzej stał jak wryty. - Kto to jest, mamusiu? - To... ten pan kupił ser. Ma na imię Andrzej. Idź, poszukaj więcej kamieni. Były w strumieniu? -Tak. Andrzej podszedł bliżej... Nie mógł oderwać oczu od buzi małego, od jego ciemnej czupryny... - Jak ci na imię? - zapytał, kucając przed chłopcem. - Maciuś... Maciuś Dębowski. - Ja mam na imię Andrzej. Jestem twoim sąsiadem. - Przecież tam mieszka tylko stary pan, Maria i Sylwia... - Tak, ale ja też. - Andrzej przyglądał się uroczemu maluchowi. - Ile masz lat, Maciusiu? - Pięć. - Tak... a kiedy są twoje urodziny? Strona 18 - Maciuś! - wtrąciła się Truda. - Idź już... - Mam urodziny szesnastego lutego... Andrzej wbił wzrok w Trudę. Blada jak ściana, trzymała ręce na ramionach syna. - Masz więc syna, Trudo. A gdzie twój mąż? - Nie twoja sprawa! - wybuchnęła. Maciuś drgnął przestraszony. - Nie moja? - spytał spokojnie Andrzej, cofając się. Truda patrzyła wojowniczo. - Przyjadę w tygodniu - powiedział, zwracając się do chłopca. - Przywiozę ci komiksy o Donaldzie, chcesz? - O tak... umiem już trochę czytać! - Andrzej, nie powinieneś... - Trzymajcie się...! I do zobaczenia! Andrzej wsiadł do samochodu. Miał wrażenie, że oblano go kubłem lodowatej wody. Miał syna! Słodkiego malca o imieniu Maciej. Wiedział to, zanim usłyszał datę urodzin, wiedział, gdy tylko spojrzał na chłopca. Majowa noc, tuż przed jego wyjazdem, miała swoje następstwa! I nikt mu o tym nie powiedział. Był z Trudą jeden jedyny raz - był jej pierwszym chłopcem. I od razu zaszła w ciążę... Nie mógł uwierzyć. Miał syna, który skończył już pięć lat. Kto by pomyślał! Przez cały ten czas Gertruda musiała radzić sobie sama. Urodziła dziecko, pochowała rodziców, przejęła gospodarstwo... Jak ciężko musiała pracować! Sama wychowywała Maćka. Duma nie po- zwalała jej na napisanie listu do niego... Oddał matce ser i ruszył ku drzwiom. - Co tak szybko? Nie chciała z tobą rozmawiać? Andrzej spojrzał na matkę. Strona 19 - Nie wiedziałem, że ma syna... - Naprawdę? Sądziłam, że jednak wiesz... - Matka rozwijała ser. - Kto jest ojcem? Czy o tym też wiesz? - Nikt nie wie. Truda nie powiedziała nikomu. Ale to zdrowy malec. I jaki ładny... - Ale... czy ona ma kogoś? - Nie mam pojęcia. Nikt o niej nic nie wie. Nigdy nie znałam nikogo o tak mocnym charakterze. - Rozumiem - rzekł Andrzej i wyszedł. Czy matka się domyślała? Nie wygląda na to. Ale ojciec wiedział na pewno. Truda osunęła się na próg. Odgarnęła włosy ze spoconej twarzy. Andrzej wszystko zrozumiał. Teraz będzie tu przychodził... O, nie! Nigdy! Nie złamie jej serca po raz drugi! Dawała sobie radę przez pięć lat, poradzi sobie jeszcze przez rok. - Kim był ten pan, mamusiu? - To tylko sąsiad... - Może dostanę ładne komiksy, takie jak ma Karol. Stare i ładne... - Nie wiadomo. Wiesz, że nie zawsze można ufać ludziom. - On na pewno przyjedzie. "Był taki miły. - Tak sądzisz? Nie wiem, czy był miły - dodała cicho do siebie. Jest niebezpieczny, myślała. Oby tylko się nie zjawił. Wiedziała jednak, że on zawsze zdobywał to, czego chciał, pamiętała przecież... Strona 20 ROZDZIAŁ IV MŁODZIEŃCZA MIŁOŚĆ Odkąd sięgała pamięcią, zawsze lubiła Andrzeja. Był o dwa lata starszym sąsiadem i towarzyszem zabaw. Pamiętała również, kiedy urodziła mu się siostra. Miał wtedy osiem lat. Stworzyli sobie swój własny świat. Oboje mieli silną wolę. Gdy Truda poszła do szkoły, zauważyła różnicę między nią a innymi dziećmi; ona miała już sporo obowiązków, ponieważ matka była słabego zdrowia. Mimo to jej dzieciństwo było szczęśliwe. Kochała rodzinne strony i wiedziała, że zostanie na gospodarstwie. Stosunki z Andrzejem zmieniły się, gdy miał dwanaście-trzynaście lat. Odznaczał się wdziękiem i tupetem. Wszystkie dziewczyny szalały za nim. Ona też, lecz udawała dobrą kumpelkę; żartowali i wojowali ze sobą jak dawniej. Czas płynął. Skończyła szesnaście lat i zaczęła dostrzegać innych chłopców. Jako siedemnastolatka była wściekła na siebie, bo nadal najbardziej lubiła Andrzeja. Aż wreszcie skończyła osiemnaście lat... Ta wiosna miała być piękna... Truda kończyła szkołę. Była dumna ze swych ocen, choć stan zdrowia matki trochę tłumił jej radość. Po otrzymaniu świadectwa poje-

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!