Ma-la Za-gla-da

Szczegóły
Tytuł Ma-la Za-gla-da
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

Ma-la Za-gla-da PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd Ma-la Za-gla-da pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Ma-la Za-gla-da Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

Ma-la Za-gla-da Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Strona 1 Strona 2 Strona 3 Strona 4 Spis tre​ści Kar​ta re​dak​cyj​na De​dy​ka​cja Po​czą​tek Po​ran​ki dnia pierw​sze​go Mała Re​nia Gdzie świę​ta Aga​ta... Do​bry Nie​miec Imio​na Mię​so du​chów Nie za​my​kaj oczu Szczę​ście Pust​ka Nie patrz tak na nich, nie patrz... Dru​gie szczę​ście Hio​ba Nie chcia​łaś tam wra​cać... W Nie​po​lsce Pre​zy​dent Okno Z dzieć​mi za​wsze pro​blem „Ri​za​ty, ri​za​ty” Pod​lu​dzie w pod​wio​sce Ten czas Sło​wo „na​zizm” Wy​pa​lo​na do​li​na W pła​czu za​klę​ta Dzie​ci mieć – praw​dzi​we nie​szczę​ście Wszy​scy chcą zro​zu​mieć... W woj​nie cu​dow​ne jest to... Chłop​cy ma​lo​wa​ni Do​brzy ro​dzi​ce, źli ro​dzi​ce Strona 5 Bobo, anio​łek... Obiekt w ru​chu Ca​ło​pal​ni Cóż jest dziec​ko?... Piw​ni​ca Kra​jo​braz po za​gła​dzie Ich erzäh​le Ko​niec POST​SCRIP​TUM. Po​rząd​ko​wa​nie ma​sa​kry In​for​ma​cje o zdję​ciach Strona 6 Opie​ka re​dak​cyj​na: ANI​TA KA​SPE​REK Re​dak​cja: ANNA MI​LEW​SKA Ko​rek​ta: HEN​RY​KA SA​LA​WA, MAŁ​GO​RZA​TA WÓJ​CIK, WE​RO​NI​KA KO​SIŃ​SKA Opra​co​wa​nie gra​ficz​ne: MA​REK PAW​ŁOW​SKI Na okład​ce: zdję​cie Te​re​ni i Ja​sia Fe​ren​ców zro​bio​ne w sierp​niu 1943, dwa mie​sią​ce po pa​cy​fi​ka​cji Soch, Ar​chi​wum au​tor​ki Re​dak​cja tech​nicz​na: BO​ŻE​NA KOR​BUT Skład i ła​ma​nie: Scrip​to​rium „TE​XTU​RA” © Co​py​ri​ght by Anna Jan​ko © Co​py​ri​ght for this edi​tion by Wy​daw​nic​two Li​te​rac​kie, 2015 Wy​da​nie pierw​sze ISBN 978-83-08-05727-8 Wy​daw​nic​two Li​te​rac​kie Sp. z o.o. ul. Dłu​ga 1, 31-147 Kra​ków tel. (+48 12) 619 27 70 fax. (+48 12) 430 00 96 e-mail: ksie​gar​nia@wy​daw​nic​two​li​te​rac​kie.pl księ​gar​nia in​ter​ne​to​wa: www.wy​daw​nic​two​li​te​rac​kie.pl Kon​wer​sja: eLi​te​ra s.c. Strona 7 Mo​jej ma​mie, Te​re​sie Fe​renc, oraz miesz​kań​com wsi So​chy na Za​mojsz​‐ czyź​nie Strona 8 Strona 9 Strona 10 Pa​cy​fi​ka​cja Za​mojsz​czy​zny, wrze​sień 1939. Strona 11 Re​nia. Zdję​cie zro​bio​ne oko​ło trzech mie​się​cy po pa​cy​fi​ka​cji Soch. Strona 12 Pol​scy cy​wi​le pro​wa​dze​ni na eg​ze​ku​cję, wrze​sień 1939. Strona 13 Po​czą​tek Mamo, po​myśl, nie mia​łaś naj​go​rzej. Tyl​ko za​bi​ja​nie i pod​pa​la​nie. Żad​ne​go znę​ca​nia, pa​‐ stwie​nia się, mal​tre​to​wa​nia, nikt na​wet ko​biet nie gwał​cił. Szli i tyl​ko za​bi​ja​li, po ko​lei. I to byle jak za​bi​ja​li: raz tra​fił, raz nie, cza​sem po​pra​wiać trze​ba było. Strze​la​li, czy​li do​brze, bo jak mó​wią, śmierć od kuli jest tą lep​szą śmier​cią. Nie​je​den czło​wiek by ma​rzył od strza​łu umrzeć... Po​myśl, mamo, twój tata tyl​ko chwi​lę się mę​czył, a two​ja mama w ogó​le, mo​ment – i jej nie było. Na​wet nie wi​dzie​li, jak spło​nął wasz nowy dom. Na​wet się nie do​wie​dzie​li, że cała wieś zo​sta​ła spa​lo​na i zgi​nę​li pra​wie wszy​scy. Mie​li szczę​ście. Wy​obra​żam so​bie albo pa​mię​tam. Strach jest ro​dza​jem pa​mię​ci, mogę więc tak po​wie​‐ dzieć. Strach dzie​dzicz​ny, prze​ka​za​ny w ży​ciu pre​na​tal​nym, wy​ssa​ny z mle​kiem mat​ki, strach, któ​ry ma uchro​nić mło​de przed nie​bez​pie​czeń​stwem. Pa​mię​tam tam​ten dzień, bo two​je kosz​mar​ne sny do​sta​wa​ły się do mo​je​go krwio​bie​gu przez pę​po​wi​nę, gdy jesz​cze tkwi​łam w two​im brzu​chu. Ty prze​cież sta​le śni​łaś to wszyst​ko, bo w ża​den inny spo​sób nie umia​łaś się po​zbyć owe​go po​twor​ne​go nad​mia​ru wra​żeń – ob​ra​‐ zów krwi, ło​po​tu ognia i ludz​kie​go krzy​ku – któ​rych się na​pi​łaś ocza​mi i usza​mi, gdy mia​łaś dzie​więć lat i wzię​łaś udział w apo​ka​lip​sie. Wzię​łaś udział w apo​ka​lip​sie świa​do​ma i przy​‐ tom​na, bo w tym wie​ku jest się już wy​star​cza​ją​co doj​rza​łym do tra​ge​dii. Tyle że nie zna​łaś ję​zy​ka zbrod​ni, więc nie mo​głaś tego wcze​śniej opo​wie​dzieć ni​ko​mu, do​pie​ro mnie, któ​ra sie​dzia​łam w twym brzu​chu i mo​głam słu​chać opo​wie​ści bez słów. A po​tem, gdy już by​łam na świe​cie, uczy​łaś się tych słów ra​zem ze mną... Hi​sto​ria two​je​go dzie​ciń​stwa sta​ła się rdze​‐ niem mo​je​go. Dla​te​go pa​mię​tam tam​ten dzień, jak​bym go sama prze​ży​ła. Po maju wietrz​nym i chłod​nym, po nocy głę​bo​kiej i krót​kiej na​stał świt pierw​sze​go czerw​‐ ca. W co​raz lżej​szej ciem​no​ści od​dzie​li​ło się naj​pierw nie​bo od zie​mi. Po​tem się po​ka​za​ły ja​‐ śniej​sze pla​my, to do​kwi​ta​ły drze​wa w cia​snych sa​dach. Po​tem szczek​nął pies, je​den, dru​gi, choć po​win​ny spać jesz​cze. Słoń​ce szło już w górę, aby zaj​rzeć w tę wą​ską do​li​nę po​mię​dzy wzgó​rza​mi. W do​li​nie wio​ska, osiem​dzie​siąt osiem do​mów, więk​szość pod strze​chą. Dwa czy trzy mu​ro​wa​ne. I ten je​den je​dy​ny, kry​ty dra​ni​cą, drew​nia​ny, lecz pod​mu​ro​wa​ny, nasz. Nu​mer pięć​dzie​sią​ty siód​my, po pół​noc​nej stro​nie dro​gi. Bo dro​ga wio​dła z za​cho​du na wschód, a domy po​bu​do​wa​ne były na tej osi. So​chy. To był wto​rek, pierw​szy dzień czerw​ca 1943 roku, oko​ło pią​tej rano, w So​chach, trzy ki​lo​‐ me​try od Zwie​rzyń​ca, dzie​więt​na​ście od Bił​go​ra​ja, dwa​dzie​ścia sie​dem od Za​mo​ścia, osiem​‐ dzie​siąt od Lu​bli​na, dwie​ście trzy​dzie​ści od War​sza​wy, sześć​set dzie​więć​dzie​siąt osiem od Ber​li​na, w pro​stej li​nii. Od słoń​ca osiem mi​nut świetl​nych... Słoń​ce jesz​cze się do​brze nie wspar​ło na pro​mie​niach, gdy na zbo​czach od pół​no​cy i od po​łu​dnia i na krań​cach dro​gi ze wscho​du i z za​cho​du po​ja​wi​ły się po​sta​cie jak ze złe​go snu. Strona 14 Śni​łaś jesz​cze. Wiem, że pa​mię​tasz ten sen, bo był ostat​nim snem w nor​mal​nym ży​ciu. Śni​ło ci się, że je​steś ze swo​ją mamą w mia​stecz​ku na du​żym pla​cu peł​nym lu​dzi. Wiel​ki tłum, mo​rze lu​dzi... To mo​rze za​gar​nia mamę i ona zni​ka ci z oczu. Roz​glą​dasz się, wo​łasz – bez skut​ku. Lu​dzi jest co​raz mniej, już się tyl​ko po​je​dyn​czo krę​cą, a ty sto​isz pod ja​kimś sa​‐ mot​nym drze​wem i z ca​łych sił wo​łasz: „Mamo! Mamo!”. Ale ona nie sły​szy, nikt nie sły​‐ szy, twój krzyk jest bez​dź​więcz​ny. We śnie tak się zda​rza, jak​by się było w szkla​nym sło​iku, poza świa​tem. Je​steś prze​ra​żo​na. A wiesz, że ja pa​mię​tam po​dob​ny sen z mo​je​go dzie​ciń​stwa? Jest jak​by do pary z two​im. Przy​śnił mi się po raz pierw​szy w Stol​ni​ko​wiź​nie, gdzie miesz​ka​ła ro​dzi​na two​jej mat​ki. Tam mnie wo​zi​li​ście, do Stol​ni​ko​wi​zny, ni​g​dy do Soch. Ale to ta sama zie​mia, czter​dzie​ści parę ki​lo​me​trów w stro​nę Lu​bli​na; twój oj​ciec po​ko​ny​wał tę od​le​głość ro​we​rem. Do Stol​ni​‐ ko​wi​zny przy​wiózł mnie kie​dyś tata, mia​łam naj​wy​żej pięć lat, nie wiem, cze​mu nie było cię wte​dy z nami. Miesz​ka​li​śmy wten​czas na Ślą​sku, w Ryb​ni​ku, naj​wi​docz​niej zo​sta​łaś w domu. Po dłu​giej po​dró​ży po​ło​żo​no zmę​czo​ne dziec​ko spać. W izbie sta​ły dwa za​ście​lo​ne łóż​ka, mam w oczach ten wi​dok, dwa łóż​ka na​prze​ciw​ko sie​bie pod dwie​ma ścia​na​mi, na jed​nym po​ściel w czer​wo​ną kra​tę, na dru​gim w nie​bie​ską. Nie wiem, w któ​rym za​snę​łam. Śni​ło mi się, że się bu​dzę, a ojca nie ma, zo​sta​wił mnie tu, w ob​cym domu. Sam po​szedł na przy​sta​‐ nek, wsiadł w au​to​bus i od​je​chał. Go​ni​łam za nim, wo​ła​łam. Ale on mnie nie wi​dział i nie sły​szał. Bie​głam za od​jeż​dża​ją​cym au​to​bu​sem, krzy​cząc z ca​łych sił: „Tato! Tato!”, ale on nie sły​szał, bo mój krzyk był bez​dź​więcz​ny. W snach tak się zda​rza, jak​by się było w szkla​‐ nym sło​iku, poza świa​tem... By​łam prze​ra​żo​na. Gdy się obu​dzi​łam do wła​ści​wej jawy, wy​‐ sko​czy​łam przed dom. Na ław​ce, któ​ra sta​ła pod oknem, za​raz po le​wej stro​nie od drzwi, zo​‐ ba​czy​łam tatę. Był! Sie​dział z Le​on​ką, naj​młod​szą sio​strą two​jej mamy, obok przy​kuc​nę​ły jej dwie cór​ki, Ja​dzia i Te​re​ska. Wszy​scy za​to​pie​ni w nie​ru​cho​mym ciem​no​zło​tym świe​tle za​cho​dzą​ce​go słoń​ca. Po​tem wie​le razy mi się śni​ło to samo, tyl​ko au​to​bus raz był czer​wo​ny, raz nie​bie​ski... Nie​bie​skie jadą do nie​ba, czer​wo​ne do pie​kła. Tak mó​wi​li​śmy w dzie​ciń​stwie; w tam​tych la​‐ tach au​to​bu​sy to były jel​cze i sany, a ma​lo​wa​no je tyl​ko na dwa ko​lo​ry: miej​skie na czer​wo​‐ no, za​miej​skie na nie​bie​sko. Ja​kie​go ko​lo​ru po​ściel mie​li​ście w So​chach? Nie pa​mię​tasz. Ile pa​mię​ta dziec​ko z woj​ny? Trzy​let​nie – jak Krop​ka, two​ja sio​stra – nic. Wszyst​ko, co się przy​da​rza trzy​let​nie​mu dziec​‐ ku, to​nie w pod​świa​do​mo​ści. Pię​cio​let​nie – jak brat Jaś – po​zo​sta​je z kil​ku​na​sto​ma ob​ra​za​‐ mi, któ​re jego pa​mięć ta​su​je i roz​rzu​ca, ta​su​je i roz​rzu​ca... Dzie​wię​cio​let​nie, jak ty, jest już w peł​ni doj​rza​łe do tra​ge​dii, dźwi​ga księ​gę woj​ny, księ​gę, w któ​rej sło​wo „ko​niec” znaj​du​je się na pierw​szej stro​nie. Ja​kie​go ko​lo​ru po​ściel mie​li​ście w So​chach? Czer​wo​ną? Wo​zi​li​ście mnie do Stol​ni​ko​wi​zny, ni​g​dy do Soch. Jed​nak za​wsze na bar​dzo krót​ko, bo za każ​dym ra​zem się oka​zy​wa​ło, że trze​ba ucie​kać – po dwóch, trzech dniach za​czy​na​łam cho​‐ ro​wać. Ochrzci​li​ście mnie tam, w wie​ku nie​mow​lę​cym, jest pa​miąt​ko​wa fo​to​gra​fia: Le​on​ka trzy​ma be​cik, wo​kół niej ciem​ne po​sta​cie. Wszy​scy tacy po​waż​ni, jak​by to nie chrzci​ny Strona 15 były, ale sty​pa. Za​raz po po​wro​cie z ko​ścio​ła ktoś za​uwa​żył, że dziec​ko nie wy​glą​da do​brze, bu​zia cała w czer​wo​nych pla​mach. Może to od wody świę​co​nej? Może nie​świe​ża była? Jed​nak po go​‐ dzi​nie ta​kie same pla​my po​ja​wi​ły się tak​że na brzu​chu i na ple​cach, trze​ba było wy​jąć dziec​‐ ko z po​ście​li i goło trzy​mać, tak się dar​ło. Oka​za​ło się, że to dziec​ko, któ​re po​tem sta​ło się mną, od pierw​szych chwil ży​cia uczu​lo​ne jest na zie​mię przod​ków. Dzi​ko swę​dzą​ca wy​syp​‐ ka i opuch​nię​te gar​dło, któ​re nie da​wa​ło się wy​le​czyć ni​czym, tyl​ko uciecz​ką z Za​mojsz​czy​‐ zny. To les​sy, „po​pie​li​ca”, zie​mia miał​ka jak pu​der, brą​zo​wa jak ka​kao i uno​szą​ca się z wia​‐ trem, wcho​dzi​ła mi do środ​ka przez skór​ne pory, przez noz​drza i usta. Jako mała dziew​czyn​ka kil​ka razy po​je​cha​łam tam z wami – i za​raz z po​wro​tem; wra​ca​‐ łam ob​sy​pa​na kro​sta​mi, wi​ją​ca się z po​wo​du świą​du i wy​ją​ca z bólu. Dłu​go po​tem, w wie​ku kil​ku​na​stu lat, zno​wu pró​bo​wa​łam spę​dzić tam wa​ka​cje. Jed​nak no​ca​mi zry​wa​łam się w pie​‐ rzy​nach, dra​piąc obu​rącz za​ognio​ne łyd​ki i brzuch. A we dnie le​ża​łam w izbie, bo ból gar​dła od​bie​rał mi chęć do cze​go​kol​wiek. Wszy​scy szli w pole len zbie​rać, a ja usi​ło​wa​łam się le​‐ czyć, bez​sku​tecz​nie. Wsta​wa​łam tyl​ko po to, by po​pa​trzeć na nich, jak się schy​la​ją, jak tną, jak snop​ki wią​żą nie​du​że, i wra​ca​łam zbo​la​ła i upo​co​na, by w cha​łu​pie prze​łknąć z tru​dem tro​chę bu​ra​ków albo ka​pu​sty. Na pie​cu w kuch​ni zwy​kle sta​ły dwa wiel​kie garn​ki z ja​rzy​ną, cze​ka​ły na czas po​wro​tu z pola Le​on​ki, jej męża i mo​ich ku​zy​nek. Pod​pło​my​ki też cze​ka​ły, je​den na dru​gim po​ukła​da​ne, ale moje gar​dło nie prze​łknę​ło​by twar​da​we​go cia​sta. Trze​ba było wszyst​ko rzu​cać i ucie​kać. Wte​dy – to był sie​dem​dzie​sią​ty czwar​ty rok – za​nim za​cho​ro​wa​łam, za​nim mo​je​mu cia​łu przy​po​mnia​ło się, że nie może tu być, zdą​ży​łam po​cho​dzić po wsi. Wów​czas jesz​cze po​nie​‐ któ​re domy były kry​te sło​mą, na nie​bie​sko ma​lo​wa​ne. Jesz​cze spo​tka​łam na dro​dze sta​rą ko​‐ bie​tę w chu​ście, praw​dzi​wą wę​drow​ną babę, któ​ra wy​wró​ży​ła mi dwóch mę​żów i ży​cie w po​dró​żach. Spo​tka​łam ją za za​krę​tem, tam gdzie stał pu​sty już dom two​ich dziad​ków, tych po ką​dzie​li. Dro​ga była ze ślicz​ne​go ciem​no​brą​zo​we​go bło​ta. Skra​jem po krót​kiej, wy​szczy​‐ pa​nej tra​wie, na​siąk​nię​tej wodą jak gąb​ka, z sy​kiem bie​gły gęsi. Bały się mo​to​cy​kla. Ale jak to gęsi – agre​syw​nie się bały. Bo nie​opo​dal stał chło​pak wspar​ty o czar​ny błysz​czą​cy mo​tor i od​pa​lał go raz po raz dla szpa​nu. Miał na so​bie gar​ni​tur z bia​łej wy​tła​cza​nej krem​pli​ny, ze zło​ty​mi gu​zi​ka​mi. Wte​dy to był naj​więk​szy szyk w nie​dzie​lę. Paru męż​czyzn z „na​szych” wsi wy​emi​gro​wa​ło jesz​cze przed woj​ną do Sta​nów, na przy​‐ kład je​den z two​ich stry​jów – jak on miał na imię? Wszy​scy mó​wi​li o nim: „ten brat, co jest w Ame​ry​ce”. Stam​tąd za​pew​ne ten bia​ły gar​ni​tur ze zło​ty​mi gu​zi​ka​mi tra​fił do ubło​co​nej wio​ski, z ame​ry​kań​skiej pacz​ki... Za​nim po​kry​łam się wy​syp​ką, zdą​ży​łam pójść do domu pra​dziad​ków. Opusz​czo​ny był już wte​dy, ale się jesz​cze nie roz​pa​dał. Cho​dzi​łam po nim, otwie​ra​łam skrzy​pią​cą sza​fę, cał​kiem po​si​wia​łą. Za​glą​da​łam do skrzy​ni, w któ​rej scho​wa​ny był wie​lo​war​stwo​wy za​pach ple​śni, prze​glą​da​łam się w za​mglo​nym lu​strze, wi​szą​cym nad ku​chen​nym sto​łem, i wy​da​wa​łam się so​bie w nim śmier​tel​nie bla​da. Wy​obra​ża​łam so​bie, że w to lu​stro pa​trzy​łaś trzy​dzie​ści lat temu, kie​dy cię tu przy​wieź​li po spa​le​niu Soch. Mia​łam wra​że​nie, jak​bym pa​trzy​ła ci pro​sto w oczy, w two​je za​trzy​ma​ne tam od​bi​cie. Gdy​by lu​stra mia​ły pa​mięć i umia​ły ją uru​cha​miać, kto wie, może nikt by nie wpadł na po​mysł krę​ce​nia fil​mów... Strona 16 Prze​cha​dza​łam się po pod​ło​dze z nie​rów​nych de​sek; kie​dy ukuc​nę​łam, szpa​ry mię​dzy nimi roz​sze​rzy​ły się i uj​rza​łam nie​bie​ska​wy ko​ra​lik i spin​kę do wło​sów. Usia​dłam na ła​cia​‐ tym krze​śle, kie​dyś za​pew​ne bia​łym. Chcia​łam coś po​czuć, ale nie wie​dzia​łam co. Ja​kiś inny czas. Ja​kąś inną mnie. I coś po​czu​łam. Jak​by świę​to bez świę​tu​ją​cych. Jak​bym tra​fi​ła na śla​dy mi​nio​nej cy​wi​li​za​‐ cji, któ​rą opu​ści​łam daw​no temu i nikt tam nie za​cze​kał na mój po​wrót, bo ich czas po​biegł dzie​sięć razy szyb​ciej. Kie​dy wy​szłam za próg, żeby już wra​cać do domu Le​on​ki, za​ata​ko​wał mnie ko​gut. Ko​gut ol​brzym, rudy, z grze​bie​niem jak ka​wał krwi​ste​go mię​sa. Cze​kał na mnie na gan​ku i gdy tyl​‐ ko mnie zo​ba​czył, po​de​rwał się z wrza​skiem i trze​po​tem – jak przez Hitch​coc​ka wy​re​ży​se​ro​‐ wa​ny – i wbił mi dziób w ko​la​no. Krzyk​nę​łam i za​nim on znów wzbił się w po​wie​trze, cof​‐ nę​łam się do środ​ka. Trzę​są​cy​mi się rę​ka​mi za​su​nę​łam za​su​wę. Sły​sza​łam wcze​śniej od Le​‐ on​ki, że tu ko​gut pil​nu​je, że ko​gut są​sia​da uznał opusz​czo​ne go​spo​dar​stwo za swój re​wir, ale prze​cież nie bra​łam po​waż​nie opo​wie​ści o ja​kimś ko​gu​cie! Tym​cza​sem on po​trak​to​wał mnie jak in​tru​za, któ​ry wtar​gnął na jego te​ren. Dość dłu​go sie​dzia​łam uwię​zio​na w pu​stym domu, bo​jąc się stam​tąd wyjść. Z ko​la​na cie​‐ kła mi krew, a strach za gar​dło trzy​mał. Po​tem gdy się już czas wy​tra​cił i emo​cje opa​dły, po​‐ bie​głam, ku​le​jąc, przez po​dwór​ko, żeby zdą​żyć przed ko​gu​tem, któ​ry się aku​rat od​da​lił ku sto​do​le. Za​trza​snę​łam za sobą furt​kę. By​łam stąd czy nie by​łam? Nic mnie tu nie chcia​ło. Po dwóch ty​go​dniach – aż tyle wy​trzy​ma​łam cała w kro​stach i z opuch​nię​tym gar​dłem – od​wieź​li mnie fur​man​ką na au​to​bus do Wy​so​kie​go, a w Lu​bli​nie wsia​dłam w po​ciąg do Wro​cła​wia (pa​mię​tasz, wte​dy we Wro​cła​wiu miesz​ka​li​śmy). Mie​sią​ca​mi oglą​da​łam swe dziew​czyń​skie nogi ze​szpe​co​ne si​ny​mi bli​zna​mi po roz​dra​pa​nych ra​nach i przy​się​ga​łam, że wię​cej tam nie po​ja​dę... Strona 17 Moja bab​cia Jó​zia. To jej je​dy​na fo​to​gra​fia, jaka prze​trwa​ła. Zro​bio​na kil​ka​na​ście mie​się​cy przed śmier​cią. Zdą​ży​ła być szczę​śli​wą żoną i mat​ką. Strona 18 Mój dzia​dek Wła​dek Fe​renc. Zgi​nął w wie​ku chry​stu​so​wym, czy​li miał 33 lata. Zdą​żył po​‐ sa​dzić drze​wo, spło​dzić syna, zbu​do​wać dom. Do​pie​ro te​raz, to zna​czy w do​ro​słym ży​ciu, aler​gia od​pu​ści​ła. Po​je​cha​łam na Za​mojsz​czy​‐ znę prób​nie w 1998 roku, a gdy po​ciąg wje​chał po​mię​dzy te „to​skań​skie” pa​gór​ki Roz​to​cza (tak pi​szą w prze​wod​ni​kach tu​ry​stycz​nych, że to pol​ska To​ska​nia, bo gdy się ja​kieś pięk​no do in​ne​go, sław​niej​sze​go pięk​na po​rów​na, ła​twiej je do​ce​nić) i szy​by okien prze​su​wa​ły się po zie​lo​no-żół​tych po​lach, po​roz​rzu​ca​nych na zbo​czach jak kra​cia​ste chu​s​tecz​ki, wzru​szy​‐ łam się. Szcze​rze mó​wiąc, nie po​tra​fi​łam opa​no​wać łez. Skądś z bar​dzo głę​bo​ka te łzy wy​‐ pły​wa​ły, może na​wet nie na​le​ża​ły do mnie. Tak wła​śnie po​my​śla​łam wte​dy, że to nie moje łzy, że to geny pła​czą. Po​dob​nie było rok póź​niej, gdy na war​szaw​skiej Sta​rów​ce grał wę​gier​ski ze​spół lu​do​wy Téka. Twój tata był z po​cho​dze​nia Wę​grem, choć żad​nych ma​te​rial​nych śla​dów przy​by​cia jego przod​ków z Wę​gier już daw​no nie ma. Nie in​te​re​so​wa​łam się tą hi​sto​rią szcze​gól​nie, poza tym, że gdy od cza​su do cza​su w na​szej ro​dzi​nie przy​cho​dzi​ło na świat dziec​ko mało sło​wiań​skie w ty​pie, ciem​no​okie i śnia​de, cie​szy​łam się, bo to we​dług mnie za​wsze obiet​ni​ca uro​dy. Oj​ciec two​je​go ojca na przy​kład, czy​li dzia​dek z Soch, to był przy​stoj​ny męż​czy​zna z czar​nym wą​sem, ni​g​dy nie​po​si​wia​łym... Albo Cze​sia, two​ja cio​tecz​na sio​stra, też z Fe​ren​‐ Strona 19 ców. No i moje dzie​ci, ciem​no​skó​re, czar​no​okie. Na owym kon​cer​cie wę​gier​skie​go ze​spo​łu Téka zna​la​złam się przy​pad​kiem. Sta​łam na Ryn​ku Sta​re​go Mia​sta w tłum​ku słu​cha​ją​cych lu​dzi, ale sły​sza​łam chy​ba wię​cej niż oni. Bo jesz​cze i coś ze środ​ka mnie też za​gra​ło i się z tam​tą mu​zy​ką splo​tło. Po​czu​łam tę​sk​no​tę, nie wia​do​mo za czym, i taki szloch bez​ro​zum​ny mną wte​dy wstrzą​snął, że chcia​łam ucie​kać. A nie by​łam prze​cież sta​rą bab​cią, co za​mierz​chłe lata wspo​mi​na, tyl​ko ko​bie​tą jesz​cze mło​‐ dą, co aku​rat nowe ży​cie w War​sza​wie za​ini​cjo​wa​ła, u boku no​we​go męż​czy​zny! Nie mo​‐ głam się opa​no​wać w tam​tej chwi​li, ła​pa​łam tyl​ko ką​tem oka zdzi​wio​ne spoj​rze​nia sto​ją​cych obok lu​dzi, my​śle​li pew​nie, że mnie może coś boli albo mam ja​kieś zmar​twie​nie po​za​mu​‐ zycz​ne... No bo tu prze​cież tyl​ko wę​gier​ski folk gra​ją... Tym​cza​sem te dźwię​ki do​bie​ra​ły się do mnie, omi​ja​jąc świa​do​mość, tra​fia​ły – no nie wiem – w toż​sa​mość? Ukry​tą, pra​daw​ną, ale za​pi​sa​ną spi​ral​nie na dnie każ​dej ko​mór​ki cia​ła. A wiesz, że téka to po wę​gier​sku pół​ka, taka szcze​gól​na pół​ka w domu, spe​cjal​ne miej​sce na pa​miąt​ki ro​dzin​ne, do​ku​men​ty, fo​to​gra​fie? Nie​daw​no przy​pad​kiem tra​fi​łam na tłu​ma​cze​‐ nie tego sło​wa. No i patrz, jaka nie​spo​dzian​ka, wę​gier​ski rytm mam we krwi. Po to​bie, po two​im ojcu. Strona 20 Fo​to​graf z rzad​ka za​glą​dał do wio​ski... Re​nia w dniu Mat​ki Bo​skiej Ziel​nej, tuż przed woj​‐ ną.

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!