Steven Erikson - Przyplywy Nocy [cz. 5-1]

Szczegóły
Tytuł Steven Erikson - Przyplywy Nocy [cz. 5-1]
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

Steven Erikson - Przyplywy Nocy [cz. 5-1] PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd Steven Erikson - Przyplywy Nocy [cz. 5-1] pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Steven Erikson - Przyplywy Nocy [cz. 5-1] Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

Steven Erikson - Przyplywy Nocy [cz. 5-1] Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

1 Steven Erikson Przyp�ywy nocy: Misterny plan Midnight Tides Opowie�� z Malaza�skiej ksi�gi poleg�ych Prze�o�y�: Micha� Jakuszewski Wydanie polskie: 2004 2 Dla Christophera Porozny�ego 3 PODZI�KOWANIA Wyrazy najwy�szego uznania dla starej bandy: Ricka, Chrisa i Marka, za wyra�one z g�ry komentarze na temat tej powie�ci. Dla Courtneya, Cam i Davida Kecka za ich przyja��. Jak zwykle dzi�kuj� te� Clare i Bowenowi, a tak�e Simonowi Taylorowi i jego wsp�pracownikom z Transworld. Steve�owi Donaldsonowi, Rossowi i Perry�emu; Peterowi i Nicky Crowtherom, Patrickowi Walshowi i Howardowi Morhaimowi. A tak�e pracownikom Baru Italia Tony�ego, za t�, ju� drug�, powie��, dla kt�rej paliwem by�a ich kawa. 4 Dramatis personae Tiste Edur Tornad Sengar: patriarcha rodu Sengar�w Uruth: matriarchini rodu Sengar�w Fear Sengar: najstarszy syn, g��wny instruktor wojownik�w plemion Trull Sengar: drugi syn Binadas Sengar: trzeci syn Rhulad Sengar: czwarty i najm�odszy syn Mayen: narzeczona Feara Hannan Mosag: kr�l-czarnoksi�nik Konfederacji Sze�ciu Plemion Theradas Buhn: najstarszy syn rodu Buhn�w Midik Buhn: drugi syn Badar: wojownik, kt�ry jeszcze nie przela� krwi Rethal: wojownik Canarth: wojownik Choram Irard: wojownik, kt�ry jeszcze nie przela� krwi Kholb Harat: wojownik, kt�ry jeszcze nie przela� krwi Matra Brith: wojownik, kt�ry jeszcze nie przela� krwi Letheryjscy niewolnicy Tiste Edur Udinaas Pi�rkowa Wied�ma Hulad Virrick W pa�acu Ezgara Diskanar: kr�l Letheru Janall: kr�lowa Letheru Quillas Diskanar: ksi��� i dziedzic tronu 5 Unnutal Hebaz: preda (dow�dca) letheryjskiej armii Brys Beddict: finadd (kapitan) i kr�lewski obro�ca, najm�odszy z braci Beddict�w Moroch Nevath: finadd, osobisty stra�nik ksi�cia Quillasa Diskanara Kuru Qan: kr�lewski ceda (czarodziej) Nisall: pierwsza konkubina kr�la Turudal Brizad: pierwszy konkubent kr�lowej Nifadas: pierwszy eunuch Genui Eberict: finadd w Gwardii Kr�lewskiej Triban Gnol: kanclerz Laerdas: mag ze �wity ksi�cia Na p�nocy Buruk Blady: kupiec z p�nocy Seren Pedac: por�czycielka Buruka Bladego Hull Beddict: obserwator na p�nocy, najstarszy z braci Beddict Nekal Bara: czarodziejka Arahathan: mag Enedictal: mag Yan Tovis (Pomroka): atri-preda w Rubie�y Fent�w W mie�cie Letheras Tehol Beddict: obywatel mieszkaj�cy w stolicy, drugi z braci Beddict�w Hejun: pracownica Tehola Rissarh: pracownica Tehola Shand: pracownica Tehola Chalas: stra�nik Biri: kupiec Huldo: w�a�ciciel lokalu Bugg: s�uga Tehola Ublala Pung: przest�pca Harlest: stra�nik domowy Ormly: mistrz szczuro�ap Rucket: g��wny �ledczy, Cech Szczuro�ap�w Bubyrd: Cech Szczuro�ap�w B�ysk: Cech Szczuro�ap�w Rubin: Cech Szczuro�ap�w 6 Onyks: Cech Szczuro�ap�w Scint: Cech Szczuro�ap�w Imbryk: dziewczynka Shurq Elalle: z�odziejka Selush: ubieraj�ca zmar�ych Padderunt: pomocnik Selush Urul: g��wny kelner u Hulda Inchers: obywatel Hulbat: obywatel Turble: obywatel Unn: p�krwi tubylec Delisp: matrona burdelu ��wi�tynia� Prist: ogrodnik Silny Rall: bandyta Zielona �winia: os�awiony mag z dawnych czas�w Inni Withal: meckroski p�atnerz Rind: nacht Mape: nacht Pule: nacht Ukryty Wewn�trz Silchas Ruin: Tiste Andii, jednopochwycony Eleint Scabandari Krwawooki: Tiste Edur, jednopochwycony Eleint Gothos: Jaghut Rud Elalle: dziecko �elazna Krata: �o�nierz Corlo: mag P�garniec: �o�nierz Ulshun Pral: Imass 7 8 9 PROLOG 10 Pierwsze dni Rozbicia Emurlahn Inwazja Edur, Wiek Scabandariego Krwawookiego Czas pradawnych bog�w Z potarganych wiatrem, g�stych od dymu chmur pada� na ziemi� deszcz krwi. Ostatnie lataj�ce fortece pospada�y z nieba, spowite p�omieniami i buchaj�ce czarnym dymem. Ich gwa�towny upadek wyry� w ziemi g��bokie bruzdy. Rozpada�y si� na kawa�ki z g�o�nym hukiem, sypi�c splamionymi czerwieni� kamieniami na stosy trup�w, kt�re pokrywa�y ziemi� od horyzontu po horyzont. Wielkie miasta-roje zmieni�y si� w stosy pokrytych popio�em ruin, a ogromne, niebotyczne chmury, kt�re wyros�y nad ka�dym z nich w chwili ich zag�ady � pe�ne gruzu, rozerwanych na strz�py cia� i krwi � k��bi�y si�, gdy odp�ywa�o z nich ciep�o, przes�aniaj�c powoli niebo. Legiony zwyci�zc�w zebra�y si� po�r�d unicestwionych armii na centralnej r�wninie. Jej wi�ksz� cz�� pokrywa�y idealnie do siebie dopasowane p�askie kamienie brukowe. Upadek lataj�cych fortec nie zostawi� tu zbyt g��bokich wy��obie�, ale niezliczone trupy pokonanych utrudnia�y triumfatorom ustawienie si� w szyku. One i zm�czenie. Legiony nale�a�y do dw�ch r�nych armii, po��czonych w tej wojnie sojuszem, i nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e jednej z niej powiod�o si� znacznie lepiej ni� drugiej. Scabandari opada� poprzez sk��bione chmury, mrugaj�c migotkami, by oczy�ci� lodowato niebieskie smocze oczy. Na jego pot�nych skrzyd�ach koloru �elaza osadza�a si� mgie�ka krwi. Smok przechyli� si� w locie i opu�ci� g�ow�, spogl�daj�c na swe zwyci�skie dzieci. Szare chor�gwie legion�w Tiste Edur �opota�y chybotliwie nad g�owami gromadz�cych si� wojownik�w. Wed�ug oceny Scabandariego ocala�o co najmniej osiemna�cie tysi�cy jego zrodzonych w cieniu kuzyn�w. Mimo to w namiotach Pierwszej Przystani zapanuje dzi� �a�oba. O �wicie na r�wnin� wymaszerowa�o z g�r� dwie�cie tysi�cy Tiste Edur. Niemniej jednak... to wystarczy. Edur starli si� ze wschodni� flank� armii K�Chain Che�Malle, uprzedzaj�c ich szar�� falami niszczycielskich czar�w. Szyki nieprzyjaciela ustawiono z my�l� o odparciu frontalnego ataku i reakcja na gro�b� nadchodz�c� ze skrzyd�a by�a fatalnie sp�niona. Legiony Edur wbi�y si� niczym sztylet w serce wrogich zast�p�w. Gdy Scabandari podlecia� bli�ej, ujrza� na dole rozsiane tu i �wdzie czarne jak noc chor�gwie Tiste Andii. Ocala�o z tysi�c wojownik�w, by� mo�e mniej. Sojusznicy Edur 11 srodze ucierpieli i ich tytu� do zwyci�stwa wydawa� si� raczej w�tpliwy. Starli si� z �owcami K�ell, elitarnymi armiami trzech matron. Czterysta tysi�cy Tiste Andii przeciwko sze��dziesi�ciu tysi�com �owc�w. Dodatkowe kompanie Andii i Edur zaatakowa�y lataj�ce fortece. Wiedzieli, �e id� na �mier�, i ich po�wi�cenie mia�o kluczowe znaczenie dla dzisiejszego zwyci�stwa, albowiem nie pozwolili lataj�cym fortecom przyj�� z pomoc� armiom walcz�cym na dole. Ataki na cztery fortece przynios�y tylko niewielkie skutki, gdy� kr�tkoogonowi walczyli z niezr�wnan� zaciek�o�ci�, mimo �e ich liczba by�a niewielka. Przelana krew Tiste da�a jednak Scabandariemu i jego sojusznikowi, kt�ry r�wnie� by� jednopochwyconym smokiem, czas potrzebny, by zbli�y� si� do lataj�cych fortec i uderzy� w nie moc� grot Starvald Demelain, Kurald Galain i Kurald Emurlahn. Smok opad� w d�, w rejon, gdzie g�ra zw�ok K�Chain Che�Malle znaczy�a miejsce �mierci jednej z matron. Obro�cy zgin�li od mocy Kurald Emurlahn i dzikie cienie nadal unosi�y si� nad stokami niczym widma. Scabandari rozpostar� skrzyd�a, �opocz�c nimi w parnym powietrzu, i wyl�dowa� na stercie gadzich cia�. Po chwili przybra� posta� Tiste Edur. Mia� sk�r� barwy kutego �elaza, d�ugie, lu�no opadaj�ce siwe w�osy, wychud��, orl� twarz i blisko osadzone oczy o twardym wyrazie. Wok� szerokich ust z opadaj�cymi w d� k�cikami nie by�o zrodzonych ze �miechu bruzd. Wysokie, wolne od zmarszczek czo�o naznaczy�y skrzy�owane uko�nie, sinobia�e blizny, wyra�nie rysuj�ce si� na tle ciemnej sk�ry. Mia� na sobie sk�rzane szelki, na kt�rych wisia� dwur�czny miecz, u pasa nosi� dwa d�ugie no�e, a przez ramie przerzuci� sobie �uskowat� peleryn� � sk�r� matrony, tak �wie��, �e b�yszcza�a jeszcze od naturalnych olej�w. Wysoki Edur zbrukany kropelkami krwi obserwowa� zbieraj�ce si� legiony. Oficerowie jego armii spojrzeli na swego wodza, po czym zacz�li wydawa� rozkazy �o�nierzom. Scabandari zwr�ci� si� na p�nocny zach�d, wpatruj�c si� z przymru�onymi powiekami w sk��bione chmury. Po chwili wychyn�� z nich ogromny, bia�y jak ko�� smok, chyba jeszcze wi�kszy od Scabandariego w smoczej postaci. Jego r�wnie� pokrywa�y plamy krwi... w znacznej cz�ci jego w�asnej, jako �e Silchas Ruin wspomaga� swych kuzyn�w Andii w walce z �owcami K�ell. Scabandari z uwag� obserwowa� zbli�aj�cego si� sojusznika. Odsun�� si� do ty�u dopiero w chwili, gdy ogromny smok wyl�dowa� na szczycie wzg�rza i zmieni� szybko posta�. Przerasta� jednopochwyconego Tiste Edur co najmniej o g�ow�, ale by� straszliwie chudy. Pod jego g�adk�, niemal przezroczyst� sk�r� uwydatnia�y si� w�z�y mi�ni. W d�ugich, g�stych, bia�ych w�osach wojownika l�ni�y szpony jakiego� drapie�nego ptaka. Jego oczy b�yszcza�y tak intensywnie, �e ich czerwie� mia�a barw� gor�czki. Silchas Ruin odni�s� wiele ran. Jego cia�o naznaczy�y szramy po ciosach mieczy. G�rna cz�� zbroi spad�a niemal ca�kowicie, ods�aniaj�c niebieskozielone t�tnice i �y�y, rozga��ziaj�ce si� pod cienk�, bezw�os� sk�r� piersi. Nogi mia� lepkie od krwi, podobnie jak r�ce. Bli�niacze pochwy, kt�re nosi� u pasa, by�y puste. Oba jego miecze z�ama�y si�, mimo �e nasycono je czarami. Stoczy� bardzo 12 zaci�ty b�j. Scabandari pozdrowi� go, pochylaj�c g�ow�. � Silchasie Ruin, m�j bracie w duchu. Najwierniejszy z sojusznik�w. Sp�jrz na r�wnin�. Zwyci�yli�my. Blada twarz albinosa Tiste Andii wykrzywi�a si� w bezg�o�nym grymasie. � Moje legiony p�no przyby�y wam z odsiecz� � przyzna� Scabandari. � Serce mi krwawi na my�l o poniesionych przez was stratach. Niemniej jednak zdobyli�my bram�, czy� nie tak? Droga prowadz�ca do tego �wiata nale�y do nas, a sam �wiat stoi przed nami otworem... mo�emy go spl�drowa�, stworzy� dla naszych lud�w godne ich imperia. Gdy Ruin spojrza� na ci�gn�c� si� w dole r�wnin�, jego d�ugopalce, zbrukane krwi� d�onie zacisn�y si� nagle. Legiony Edur otoczy�y ostatnich ocala�ych Andii nier�wnym pier�cieniem. � W powietrzu cuchnie �mierci� � warkn�� Silchas Ruin. � Ledwie mog� zaczerpn�� go w p�uca, �eby przem�wi�. � B�dziemy jeszcze mieli pod dostatkiem czasu na przygotowanie nowych plan�w � stwierdzi� Scabandari. � M�j lud zmasakrowano. Otoczyli�cie nas kr�giem, ale to sp�niona opieka. � Ale za to symboliczna, bracie. Na tym �wiecie s� inni Tiste Andii. Sam mi to m�wi�e�. Wystarczy, �e odnajdziecie t� pierwsz� fal� osadnik�w, a odzyskacie si��. Co wi�cej, przyb�d� te� inni. Moi i twoi kuzyni, uciekaj�cy przed poniesionymi kl�skami. Silchas Ruin zas�pi� si� jeszcze bardziej. � Dzisiejsze zwyci�stwo tworzy gorzk� alternatyw�. � K�Chain Che�Malle ju� prawie wygin�li. Wszyscy o tym wiemy. Widzieli�my wiele innych martwych miast. Zosta�o tylko Morn, kt�re le�y na odleg�ym kontynencie, a nawet tam kr�tkoogonowi zrywaj� �a�cuchy w krwawym buncie. Sk��cony wr�g jest wrogiem, kt�ry szybko upadnie, przyjacielu. Kto jeszcze na tym �wiecie ma moc potrzebn�, by si� nam przeciwstawi�? Jaghuci? S� nieliczni i rozproszeni. Imassowie? C� mo�e zdzia�a� kamienna bro� przeciwko naszemu �elazu? � Umilk� na chwil�. � Forkrul Assailowie nie wydaj� si� sk�onni, by nas os�dzi�. Zreszt� wygl�da na to, �e z ka�dym rokiem jest ich coraz mniej. Nie, przyjacielu, po dzisiejszym zwyci�stwie ca�y ten �wiat le�y u naszych st�p. Tu nie b�d� ju� was prze�ladowa� wojny domowe, od kt�rych cierpi Kurald Galain. A ja i ci, kt�rzy pod��aj� za mn�, uciekniemy od rozdarcia, kt�re dotkn�o Kurald Emurlahn... Silchas Ruin prychn�� pogardliwie. � Sam spowodowa�e� to rozdarcie, Scabandari. Nadal przygl�da� si� zebranym na dole oddzia�om Tiste, nie zauwa�y� wi�c b�ysku gniewu, wywo�anego przez jego rzucon� od niechcenia uwag�. B�ysk ten zgas� jednak po uderzeniu serca i twarz Scabandariego odzyska�a spokojny wyraz. � Zdobyli�my nowy �wiat, bracie. 13 � Na szczycie wzg�rza na p�nocy stoi Jaghut � stwierdzi� Silchas Ruin. � �wiadek tej wojny. Nie zbli�a�em si� do niego, bo wyczu�em pocz�tek rytua�u. Omtose Phellack. � Boisz si� tego Jaghuta, Silchasie Ruin? � Boj� si� tego, czego nie znam, Scabandari... Krwawooki. Musimy si� jeszcze wiele nauczy� o tym kr�lestwie i jego mieszka�cach. � Krwawooki? � Nie widzisz sam siebie � wyja�ni� Ruin. � Nadaj� ci to imi� z uwagi na krew, kt�ra splami�a... tw� wizj�. � To troch� �mieszne us�ysze� co� takiego z twoich ust, Silchasie Ruin. � Scabandari wzruszy� ramionami i podszed� do p�nocnego skraju stosu, st�paj�c ostro�nie po poruszaj�cych si� pod jego stopami trupach. � M�wisz: Jaghut... Odwr�ci� si�, ale Silchas Ruin sta� zwr�cony do niego plecami, spogl�daj�c z g�ry na garstk� swych ocala�ych podkomendnych. � Omtose Phellack, Grota Lodu � m�wi� Ruin, nie odwracaj�c si�. � Co on pr�buje wyczarowa�, Scabandari Krwawooki? Zastanawiam si�... Jednopochwycony Edur podszed� do Tiste Andii. Si�gn�� do lewego buta i wyci�gn�� z cholewki wytrawiony cieniem sztylet, na kt�rego �elaznej klindze ta�czy�y czary. Zrobi� jeszcze jeden krok i wbi� n� w plecy Ruina. Cia�em Tiste Andii targn�y spazmy. Z jego gard�a wyrwa� si� dono�ny ryk... W tej samej chwili legiony Edur zwr�ci�y si� nagle w stron� Andii, uderzaj�c na nich ze wszystkich stron. Zacz�a si� ostatnia dzi� rze�. Magia otoczy�a Silchasa Ruina wij�cymi si� �a�cuchami. Albinos pad� na ziemi�. Scabandari Krwawooki przykucn�� nad nim. � Niestety, z bra�mi zawsze tak bywa � wyszepta�. � W�adca musi by� jeden. Nie dw�ch. Wiesz, �e to prawda. Cho� ten �wiat jest wielki, pr�dzej czy p�niej dosz�oby do wojny mi�dzy Edur a Andii. Odezwa�by si� w nas zew krwi. Dlatego to my obejmiemy panowanie nad bram�. Tylko Edur przejd� na drug� stron�. Wyt�pimy Andii, kt�rzy ju� tu s�... jakiego wojownika mogliby wystawi� przeciwko mnie? W zasadzie s� ju� trupami. I tak w�a�nie powinno by�. Jeden lud. Jeden w�adca. � Wyprostowa� si�, s�ysz�c ostatnie krzyki umieraj�cych wojownik�w Andii, dobiegaj�ce z r�wniny na dole. � Niestety, nie mog� ci� zabi� natychmiast. Jeste� zbyt pot�ny. Dlatego zabior� ci� w odpowiednie miejsce, zostawi� korzeniom, ziemi i kamieniom na zrytym gruncie... Przybra� posta� smoka. Zacisn�� ogromn�, szponiast� �ap� na nieruchomym ciele Silchasa Ruina i wzlecia� ku niebu z g�o�nym �opotem skrzyde�. Wie�a znajdowa�a si� niespe�na trzysta mil na po�udnie od pola bitwy. Tylko niski, poobt�ukiwany mur otaczaj�cy dziedziniec �wiadczy�, �e tej budowli nie wznie�li Jaghuci, �e pojawi�a si� samoistnie obok trzech jaghuckich wie�, kierowana prawami niezrozumia�ymi 14 dla bog�w i �miertelnik�w. Pojawi�a si�... by czeka� na przybycie tych, kt�rych mia�a uwi�zi� na wieki. Istot obdarzonych �mierciono�n� moc�. Takich jak jednopochwycony Tiste Andii Silchas Ruin, trzeci i ostatni z trojga dzieci Matki Ciemno�ci. W ten spos�b z drogi Scabandariego Krwawookiego znikn�� ostami godny przeciwnik po�r�d Tiste. Troje dzieci Matki Ciemno�ci. Trzy imiona... Andarist, kt�ry dawno temu wyrzek� si� swej mocy, by odpowiedzie� na �a�ob�, kt�rej nigdy nie m�g� uleczy�, nie wiedz�c, �e to moja d�o� jest jej przyczyn�... Anomandaris Irake, kt�ry zerwa� ze sw� matk� i swym ludem. A potem znikn��, nim mia�em szans� go za�atwi�. Znikn�� i zapewne nikt go ju� nigdy nie ujrzy. I teraz Silchas Ruin, kt�rego nied�ugo poch�onie wieczne wi�zienie Azath. Scabandari Krwawooki cieszy� si� z tego. Ze wzgl�du na sw�j lud i na samego siebie. Podbije ten �wiat. Jedynie pierwsi osadnicy Andii mogli zagrozi� jego pretensjom. Wojownik Tiste Andii w tym kr�lestwie? Nie przychodzi mi do g�owy �aden... nie taki, kt�ry m�g�by si� r�wna� ze mn� moc�. Scabandari Krwawooki nie wpad� na to, by zada� sobie pytanie, gdzie m�g� si� podzia� ten z trzech syn�w Matki Ciemno�ci, kt�ry znikn��. Ale nawet to nie by� jego najwi�kszy b��d... * * * Na polodowcowym wzg�rzu wznosz�cym si� na p�nocy samotny Jaghut zacz�� tka� czary Omtose Phellack. By� �wiadkiem zniszcze� spowodowanych przez dw�ch jednopochwyconych Eleint�w i towarzysz�ce im armie. Nie wsp�czu� zbytnio K�Chain Che�Malle. Oni i tak ju� wymierali, z niezliczonych powod�w, z kt�rych �aden nie obchodzi� szczeg�lnie Jaghuta. Nie niepokoili go r�wnie� intruzi. Dawno ju� utraci� zdolno�� odczuwania niepokoju. A tak�e strachu. I, trzeba to przyzna�, zachwytu. Wyczu� zdrad�, gdy do niej dosz�o, odleg�y kwiat magii i rozlew ascendentnej krwi. Tam, gdzie by�y dwa smoki, zosta� tylko jeden. Typowe. Po kr�tkiej chwili, w czasie gdy Gothos odpoczywa� w przerwie mi�dzy fazami swego rytua�u, wyczu�, �e kto� zbli�a si� do� od ty�u. Pradawny b�g, zwabiony tu gwa�townym rozdarciem bariery mi�dzy kr�lestwami. Nale�a�o si� tego spodziewa�. Ale... kt�ry z nich? K�rul? Draconus? Siostra Zimnych Nocy? Osserc? Kilmandaros? Sechul Lath? Cho� Jaghut udawa� oboj�tno��, ciekawo�� w ko�cu zmusi�a go do odwr�cenia si� w stron� przybysza. Ach, to niespodziewane... ale interesuj�ce. Mael, Pradawny W�adca M�rz, by� przysadzisty i szeroki w ramionach. Jego sk�ra mia�a 15 ciemnoniebiesk� barw�, na gardle i nagim brzuchu przechodz�c� w jasnoz�ot�. Z szerokiej, niemal p�askiej czaszki zwisa�y w str�kach blond w�osy. W bursztynowych oczach Maela kipia� gniew. � Gothosie � wychrypia� pradawny b�g � jaki rytua� przygotowujesz w odpowiedzi na to? Jaghut skrzywi� si�. � Narobili ba�aganu. Mam zamiar tu posprz�ta�. � L�d. � Pradawny b�g prychn�� pogardliwie. � Jaghucka odpowied� na wszystko. � A jaka by�aby twoja odpowied�, Maelu? Potop czy... potop? Pradawny b�g spogl�da� na po�udnie, zaciskaj�c mocno szcz�ki. � B�d� mia� sojuszniczk�. Kilmandaros. Przyb�dzie z drugiej strony rozdarcia. � Zosta� tylko jeden jednopochwycony Tiste � stwierdzi� Gothos. � Wygl�da na to, �e powali� swego towarzysza i w�a�nie w tej chwili grzebie go na zat�oczonym podw�rku Wie�y Azath. � To przedwczesny krok. Czy wydaje mu si�, �e K�Chain Che�Malle s� jedynymi przeciwnikami, jakich napotka w tym kr�lestwie? � Zapewne tak � odpar� Jaghut, wzruszaj�c ramionami. Mael milcza� przez chwil�. � Nie niszcz tego wszystkiego swym lodem, Gothosie � rzek� wreszcie z westchnieniem. � Prosz� ci�, by� to... zachowa�. � Dlaczego? � Mam swoje powody. � Ciesz� si� z tego. A co to za powody? Pradawny b�g obrzuci� go z�owrogim spojrzeniem. � Bezczelny z ciebie skurczybyk. � Czemu mia�bym si� zmienia�? � W morzu z czasu opada zas�ona, Jaghucie. W g��binach p�yn� niezwykle staro�ytne pr�dy. Na p�yciznach s�ycha� szepty przysz�o�ci. P�ywy kr��� mi�dzy nimi, powoduj�c nieustann� wymian�. Takie jest moje kr�lestwo. Taka jest moja wiedza. Zamknij te szcz�tki w swym cholernym lodzie, Gothosie. Zamro� w tym miejscu sam czas. Je�li to uczynisz, uznam si� za twego d�u�nika... a to pewnego dnia mo�e ci si� przyda�. Gothos zastanawia� si� chwil� nad s�owami pradawnego boga. Wreszcie skin�� g�ow�. � Mo�e i masz racj�. Zgoda, Maelu. Id� do Kilmandaros. Zmia�d� tego Eleinta Tiste i rozprosz jego lud, ale zr�b to szybko. Mael przymru�y� powieki. � A to dlaczego? � Dlatego, �e czuj�, i� kto� si� przebudzi�. Daleko st�d, ale nie tak daleko, jak by� tego chcia�. � Anomander Rake. 16 Gothos skin�� g�ow�. � To by�o do przewidzenia � stwierdzi� Mael ze wzruszeniem ramion. � Osserc wkr�tce przetnie mu drog�. Jaghut u�miechn�� si�, ods�aniaj�c pot�ne k�y. � Znowu? Pradawny b�g nie m�g� nie u�miechn�� si� w odpowiedzi. Cho� obaj rozm�wcy si� u�miechali, na polodowcowym wzg�rzu by�o bardzo niewiele weso�o�ci. 1159 rok snu Po�ogi Rok Bia�ych �y�ek w Hebanie Trzy lata przed letheryjskim Si�dmym Zamkni�ciem Obudzi� si� z brzuchem wype�nionym sol�, nagi i zagrzebany do po�owy w bia�ym piasku po�r�d pozostawionych przez sztorm szcz�tk�w. Z g�ry dobiega� krzyk mew. Ich cienie przesuwa�y si� po pomarszczonej powierzchni pla�y. Jego �o��dkiem targn�y nag�e skurcze. Powoli przetoczy� si� z j�kiem na bok. I zobaczy�, �e na pla�y le�y wi�cej cia�. I szcz�tki statk�w. P�ycizny zalega�y bry�y i p�yty szybko topniej�cego lodu. Biega�y po nich tysi�ce krab�w. Pot�nie zbudowany m�czyzna pod�wign�� si� na r�ce i kolana, po czym zwymiotowa� na piasek gorzkimi p�ynami. G�ow� wype�nia�y mu fale pulsuj�cego b�lu, tak dojmuj�cego, �e niemal go o�lepia�. Min�a d�u�sza chwila, nim zdo�a� usi��� i ponownie przyjrze� si� otaczaj�cej go scenerii. Brzeg tam gdzie nie powinno by� brzegu. Poprzedniej nocy z g��bin przed nimi wynurzy�y si� g�ry lodowe. Najwi�ksza z nich pojawi�a si� na powierzchni tu� przed ogromnym p�ywaj�cym miastem Meckros�w, kt�re rozpad�o si� na kawa�ki niczym sklecona z patyk�w tratwa. Meckroskie kroniki nie odnotowa�y niczego, co mo�na by por�wna� z katastrof�, kt�rej by� �wiadkiem � nag�� i niemal ca�kowit� zag�ad� miasta licz�cego sobie dwadzie�cia tysi�cy mieszka�c�w. Nadal dr�czy�o go niedowierzanie, jakby jego pami�� zarejestrowa�a obrazy tego, co nie mog�o si� wydarzy�, wizje zrodzone w pora�onym gor�czk� m�zgu. Wiedzia� jednak, �e to nie by� wytw�r wyobra�ni. �e widzia� to na w�asne oczy. I, jakim� cudem, ocala�. S�o�ce grza�o mocno, ale nie by�o upa�u. Niebo nad g�ow� m�czyzny by�o raczej mlecznobia�e ni� b��kitne. Zauwa�y� te�, �e mewy nie s� wcale mewami, lecz jakimi� gadami o jasnych skrzyd�ach. 17 Podni�s� si� chwiejnie. B�l g�owy ust�powa� ju�, ale przez jego cia�o przebiega�y fale dreszczy, a pragnienie by�o demonem, kt�ry rozszarpywa� mu pazurami gard�o, pr�buj�c si� wydosta� na zewn�trz. Krzyki lataj�cych jaszczurek zmieni�y tonacj�. Odwr�ci� si� w stron� l�du. Pojawi�y si� tam trzy istoty, lez�ce powoli przez bezbarwn� traw� nad lini� zasi�gu w�d przyp�ywu. Si�ga�y mu zaledwie do bioder, by�y czarnosk�re i bezw�ose, mia�y idealnie okr�g�e g�owy i spiczaste uszy. Bhoka�rale. Pami�ta� je z lat m�odo�ci, gdy meckroski statek handlowy wr�ci� z Nemil. Te stworzenia by�y jednak bardziej muskularne, przynajmniej dwukrotnie masywniejsze od oswojonych zwierz�tek przywiezionych przez kupc�w do p�ywaj�cego miasta. Zmierza�y prosto w jego stron�. Rozejrza� si� wok� w poszukiwaniu czego�, co m�g�by wykorzysta� jako bro�, i znalaz� kawa� wyrzuconego na brzeg drewna, kt�ry nadawa� si� na maczug�. Uni�s� go i czeka�, a� bhoka�rale podejd� bli�ej. Zatrzyma�y si�, spogl�daj�c na� upstrzonymi ��tymi plamami oczyma. I nagle �rodkowe stworzenie skin�o d�oni�. Chod�. Nie mo�na by�o w�tpi� w znaczenie tego a� nazbyt ludzkiego gestu. M�czyzna ponownie omi�t� pla�� badawczym spojrzeniem. �adne z widocznych cia� si� nie porusza�o. Kraby �erowa�y bez przeszk�d. Raz jeszcze zerkn�� na niezwyk�e niebo i ruszy� ku trzem istotom. Odwr�ci�y si� i poprowadzi�y go na poro�ni�t� traw� skarp�. Tutejsza trawa nie przypomina�a niczego, co w �yciu widzia�: d�ugie, puste w �rodku �d�b�a o tr�jk�tnym przekroju, do tego ostre jak brzytwa � o czym si� przekona�, gdy przeszed� przez ich k�p� i zobaczy�, �e nogi pokry�y mu liczne, krzy�uj�ce si� ze sob� skaleczenia. Za skarp� zaczyna�a si� ci�gn�ca si� w g��b l�du r�wnina, z rzadka usiana k�pami tej samej trawy. Ziemia mi�dzy nimi by�a s�ona i ja�owa. Gdzieniegdzie da�o si� te� dostrzec kamienie. Ka�dy z nich wygl�da� inaczej i wszystkie by�y dziwnie kanciaste, jakby nie dotkn�a ich erozja. W oddali wznosi� si� samotny namiot. Bhoka�rale prowadzi�y go w tamt� stron�. Gdy si� zbli�yli, zobaczy� smugi dymu buchaj�ce ze szczytu namiotu oraz ze szpary wej�cia. Jego eskorta zatrzyma�a si�. Kolejny gest skierowa� go do �rodka. M�czyzna wzruszy� ramionami, przykucn�� i wsun�� si� do namiotu. W p�mroku by�o wida� opatulon� posta�. Jej twarz os�ania� kaptur. Przed nieznajomym sta� koksowy piecyk, z kt�rego bi�y uderzaj�ce do g�owy opary. Przy wej�ciu postawiono kryszta�ow� butelk�, troch� suszonych owoc�w oraz bochen czarnego chleba. � W butelce jest �r�dlana woda � wychrypia� nieznajomy po meckrosku. � Prosz�, pokrzep si� po swych przej�ciach. 18 M�czyzna wymrucza� s�owa podzi�kowania i si�gn�� szybko po butelk�. Zaspokoiwszy pragnienie, wyci�gn�� r�k� po chleb. � Dzi�kuj�, nieznajomy � rzek�, potrz�saj�c g�ow�. � Od tego dymu wszystko ta�czy mi przed oczyma. Odpowiedzia� mu spazmatyczny kaszel, kt�ry m�g� by� �miechem, a potem gest przypominaj�cy wzruszenie ramion. � Lepsze to ni� uton��. Przykro mi, ale ten dym �agodzi m�j b�l. Nie zatrzymam ci� d�ugo. Jeste� p�atnerz Withal. M�czyzna poderwa� si� nagle. Zmarszczy� czo�o. � Tak, jestem Withal z Trzeciego Miasta Meckros�w... kt�re ju� nie istnieje. � To tragiczny wypadek. Jeste� jedynym ocalonym z katastrofy. To ja ci� ocali�em, cho� interwencja znacznie nadwer�y�a moje si�y. � Gdzie jeste�my? � Nigdzie, w sercu nico�ci. To fragment, sk�onny do w�dr�wki. Daj� mu �ycie, w stopniu w jakim pozwala na to moja wyobra�nia. Wyczarowa�em to miejsce ze wspomnie� o domu. Odzyskuj� powoli si�y, cho� zdruzgotane cia�o nadal przyprawia mnie o straszliwe katusze. Ale, pos�uchaj, m�wi� i nie kaszl�. To ju� jest co�. Z postrz�pionego r�kawa wychyn�a zmasakrowana d�o� i sypn�a gar�� nasion na w�gle piecyka. Gdy zacz�y p�ka� z g�o�nym trzaskiem, dym sta� si� g�stszy. � Kim jeste�? � zapyta� Withal. � Upad�ym bogiem... kt�ry potrzebuje twych talent�w. Przygotowa�em si� na twe przybycie, Withalu. Dostaniesz dach nad g�ow�, ku�ni�, wszelkie surowce, jakich mo�esz potrzebowa�. Ubrania, �ywno��, wod�. I trzech wiernych s�u��cych, kt�rych ju� pozna�e�... � Bhoka�rale? � Withal prychn�� pogardliwie. � A w czym one mog�... � To nie s� bhoka�rale, �miertelniku. Cho� by� mo�e kiedy� nimi byli. To s� nachty. Nada�em im imiona Rind, Mape i Pule. Stworzyli ich Jaghuci i potrafi� si� nauczy� wszystkiego, czego mo�esz od nich wymaga�. Withal spr�bowa� wsta�. � Dzi�kuj�, �e mnie uratowa�e�, Upad�y, ale musz� ci� ju� opu�ci�. Chc� wr�ci� do swego �wiata... � Nie zrozumia�e� mnie, Withalu � wysycza�a posta�. � Musisz tu robi� to, co ci ka��, bo inaczej b�dziesz b�aga� o �mier�. Jeste� moj� w�asno�ci�, p�atnerzu. Ty jeste� niewolnikiem, a ja twoim panem. Meckrosi trzymaj� niewolnik�w, tak? Nieszcz�nik�w, kt�rych uprowadzili�cie z wyspiarskich wiosek i innych podobnych miejsc podczas swych napad�w. To znaczy, �e znasz to poj�cie. Nie rozpaczaj jednak, bo gdy ju� zrobisz to, czego od ciebie ��dam, odzyskasz wolno��. Na kolanach Withala nadal spoczywa�a ci�ka drewniana pa�ka. M�czyzna rozwa�y� swe opcje. Rozleg� si� kaszel, potem �miech, a p�niej znowu kaszel, podczas kt�rego b�g powstrzyma� p�atnerza uniesieniem d�oni. � Nie radz� ci pr�bowa� niczego nierozs�dnego, Withalu � rzek�, gdy kaszel ju� si� uspokoi�. � Wy�owi�em ci� z morskiej toni w tym w�a�nie celu. Czy utraci�e� wszelki honor? Spe�nij to moje �yczenie, bo gorzko po�a�ujesz, je�li sprowokujesz m�j gniew. � Czego ode mnie ��dasz? � Tak lepiej. Czego od ciebie ��dam, Withalu? Tylko tego, w czym jeste� najlepszy. Zr�b mi miecz. � I to wszystko? � mrukn�� m�czyzna. Posta� pochyli�a si�. � No c�, or�, o kt�rym my�l�, jest bardzo szczeg�lny... 19 20 KSI�GA PIERWSZA ZMARZNI�TA KREW 21 Lodowa w��cznia niedawno wbi�a si� w serce krainy. Ukryt� w niej dusz� przepaja ��dza mordu. Ten, kto trzyma w��czni�, pozna �mier�. B�dzie j� poznawa� raz po raz. Wizja Hannana Mosaga 22 Rozdzia� pierwszy S�uchajcie! Morza szepcz� i �ni� o gruchotaniu prawd mi�dzy kraszonymi kamieniami Hantallit z G�rniczej �luzy Rok P�nego Mrozu Jeden rok przed letheryjskim Si�dmym Zamkni�ciem Ascendencja Pustej Twierdzy Oto wi�c jest opowie��. Pomi�dzy szmerem p�yw�w, gdy giganci ukl�kli i stali si� g�rami. Gdy upadli rozproszeni na ziemi� niczym balast zrzucony z nieba, ale nie potrafili si� oprze� nadej�ciu �witu. Pomi�dzy szmerem p�yw�w opowiemy o jednym z takich gigant�w, poniewa� opowie�� zawiera si� w jego opowie�ci. I poniewa� jest ciekawa. S�uchajcie. Gdy zapad�a ciemno��, zamkn�� oczy. Otwiera� je tylko za dnia, rozumuj�c w ten spos�b: noc opiera si� wzrokowi, a je�li niewiele mo�na zobaczy�, po co wpatrywa� si� w mrok? Ujrzyjcie te� to: dotar� do skraju l�du i odkry� morze. Zafascynowa�a go ta tajemnicza ciecz. Owego pami�tnego dnia fascynacja przerodzi�a si� w obsesj�. Widzia� fale uderzaj�ce o brzeg na ca�ej jego d�ugo�ci. Ich bezustanny ruch zawsze grozi� poch�oni�ciem ca�ego l�du, lecz jako� nigdy do tego nie dochodzi�o. Przygl�da� si� im przez ca�e wietrzne popo�udnie, by� �wiadkiem tego, jak t�uk� w�ciekle o pochy�� pla��. Niekiedy rzeczywi�cie udawa�o im si� dotrze� daleko w g��b l�du, ale potem zawsze nast�powa� niech�tny odwr�t. Gdy nadesz�a noc, zacisn�� powieki i po�o�y� si� spa�. Postanowi�, �e jutro znowu popatrzy na to morze. Gdy zapad�a ciemno��, zamkn�� oczy. Noc� nadszed� przyp�yw, kt�ry zala� giganta. Zatopi� go podczas snu. Zawarte w wodzie minera�y wnikn�y w jego cia�o, upodabniaj�c go do ska�y, s�katej wynios�o�ci g�ruj�cej nad 23 pla��. A potem, w jedn� noc na tysi�clecia, przyp�yw nadchodzi� ponownie, by wyp�ukiwa� jego posta�. Kra�� jego kszta�t. Ale nie do ko�ca. By zobaczy� go naprawd�, nawet w dzisiejszych czasach, trzeba patrze� noc�. Albo zmru�y� mocno oczy w jasnym blasku s�o�ca. Spogl�da� z ukosa b�d� te� skupi� wzrok na wszystkim opr�cz samego kamienia. Odwr�� wzrok, �eby zobaczy�. Ze wszystkich dar�w, kt�re Ojciec Cie� przekaza� swym dzieciom, ten ma najwi�ksz� warto��. Odwr�� wzrok, �eby zobaczy�. Zaufaj tej radzie, a zaprowadzi ci� ona do Cienia, gdzie kryj� si� wszystkie prawdy. * * * A teraz odwr�� wzrok. Myszy rozpierzch�y si�, gdy na �nieg, kt�remu zmierzch przyda� niebieskawej barwy, wpe�z� g��bszy cie�. Ucieka�y w szalonej panice, ale los jednej z nich by� ju� przes�dzony. Pierzasta, zako�czona szponami �apa opad�a na zwierz�tko, przebijaj�c poro�ni�te futrem cia�ko i mia�d��c male�kie kosteczki. Na skraju polany sowa sfrun�a bezg�o�nie z ga��zi, sun�c nad ubitym �niegiem i rozsypanymi na nim nasionami. �uk jej lotu, przerwany na chwil� atakiem na mysz, wzni�s� si� ku pobliskiemu drzewu. Tym razem towarzyszy� temu ci�ki �opot skrzyde�. Ptak wyl�dowa� na jednej nodze i po chwili rozpocz�� uczt�. Ten, kto wbieg� truchtem na polan� kilkana�cie uderze� serca p�niej, nic ju� nie zauwa�y�. Myszy uciek�y, nie zostawiaj�c na twardym �niegu �adnych �lad�w, a sowa zamar�a w bezruchu w swej dziupli mi�dzy ga��ziami �wierka, �ledz�c szeroko otwartymi oczyma biegn�cego przez polan� intruza. Gdy ten ju� si� oddali�, ptak znowu zacz�� je��. Zmierzch nale�a� do my�liwych, a sowa nie zako�czy�a jeszcze �ow�w. P�dz�cy po kr�tej, pokrytej szronem �cie�ce Trull Sengar zatopi� si� w my�lach i nie patrzy� na otaczaj�cy go las, w nietypowy dla siebie spos�b ignoruj�c wszystkie wskaz�wki i szczeg�y, jakie mo�na by�o w nim ujrze�. Nie zatrzyma� si� nawet po to, by przeb�aga� ofiar� Sheltath� Lore, C�rk� Zmierzch, najbardziej umi�owan� z Trzech C�rek Ojca Cienia, cho� zamierza� wynagrodzi� jej to jutro o zachodzie s�o�ca. Ponadto wcze�niej przebieg� oboj�tnie przez ostatnie plamy �wiat�a zalegaj�ce jeszcze na �cie�ce, ryzykuj�c, �e przyci�gnie uwag� kapry�nej Sukul Ankhadu, C�rki Oszustwa, znanej tak�e jako C�tka. Na terenach godowych Calach roi�o si� od fok. Przyby�y wcze�nie, co zaskoczy�o Trulla, kt�ry zbiera� nefryty nad lini� brzegow�. Samo pojawienie si� fok tylko by podekscytowa�o m�odego Tiste Edur, ale towarzyszy�y im statki, kt�re otoczy�y zatok� pier�cieniem. �owy ju� si� rozpocz�y. Letheryjczycy, bia�osk�rzy mieszka�cy po�udnia. 24 Potrafi� sobie wyobrazi� gniew, jakim zap�on� mieszka�cy wioski, do kt�rej si� zbli�a�, gdy tylko opowie im o swym odkryciu. On r�wnie� by� w�ciek�y. To by�o bezczelne wtargni�cie na terytorium Edur. Kradzie� fok, kt�re by�y prawowit� w�asno�ci� jego ludu, stanowi�a aroganckie pogwa�cenie dawnych um�w. W�r�d Letheryjczyk�w nie brakowa�o g�upc�w, podobnie jak w�r�d Edur. Trull nie potrafi� sobie wyobrazi�, by mog�o to by� co� innego ni� nieusankcjonowane wtargni�cie. Od Wielkiego Spotkania dzieli�y ich tylko dwa cykle ksi�yca. Przelew krwi nie s�u�y�by w tej chwili �adnej ze stron. Bez wzgl�du na to, �e Edur mieli prawo zaatakowa� i zniszczy� intruz�w, letheryjskich delegat�w oburzy�oby wymordowanie ich wsp�obywateli, nawet je�li �amali oni prawo. Szanse na zawarcie nowego traktatu sta�y si� nagle minimalne. Niepokoi�o to Trulla Sengara. Edur dopiero co zako�czyli jedn� d�ug�, zaci�t� wojn� i trudno mu by�o pogodzi� si� z my�l� o nast�pnej. Podczas podboju pozosta�ych plemion nie przyni�s� wstydu braciom. Na szerokim pasie mia� nabity szereg dwudziestu jeden zabarwionych na czerwono nit�w. Ka�dy z nich reprezentowa� honorowy czyn, a siedem, otoczonych bia�� farb�, znaczy�o, �e tym czynom towarzyszy�o zabicie wroga. Spo�r�d syn�w Tornada Sengara tylko starszy brat Trulla m�g� si� pochwali� wi�ksz� liczb� trofe�w. By�o to zrozumia�e, jako �e Fear Sengar nale�a� do najwi�kszych wojownik�w Hiroth�w. Rzecz jasna, wojny z pozosta�ymi pi�cioma plemionami Edur by�y poddane �cis�ym regu�om i nawet w wielkich, d�ugotrwa�ych bitwach gin�a tylko garstka walcz�cych. Mimo to podb�j plemion kosztowa� ich wiele si�. W walce z Letheryjczykami nie by�o �adnych zasad hamuj�cych wojownik�w Edur. Nie chodzi�o o honorowe czyny, a jedynie o zabijanie wrog�w. Nie musieli oni przy tym mie� broni w r�ku. Nawet bezbronni i niewinni poznaj� smak miecza. Podobna rze� bruka�a zar�wno zab�jc�w, jak i ofiary. Trull jednak doskonale wiedzia�, �e cho� mo�e pot�pi� przelew krwi, do kt�rego dojdzie, uczyni to tylko w my�lach, i pomaszeruje z mieczem w r�ku u boku swych braci, by wymierzy� intruzom sprawiedliwo�� Edur. Nie mieli wyboru. Je�li odwr�c� si� od tej zbrodni, nadejd� nast�pne, nieko�cz�ce si� fale nast�pnych. Miarowy trucht doprowadzi� go w okolice garbarni, z ich rynnami i wy�o�onymi kamieniami do�ami. To by� ju� skraj lasu. Kilku letheryjskich niewolnik�w spojrza�o w jego stron� i po�piesznie sk�oni�o g�owy na znak szacunku. Wreszcie ujrza� na polanie przed sob� wynios�e cedrowe k�ody otaczaj�cej wiosk� palisady. Nad osad� unosi�y si� d�ugie smugi drzewnego dymu. Po obu stronach w�skiej, biegn�cej nasypem �cie�ki, kt�ra wiod�a ku odleg�ej jeszcze bramie, ci�gn�y si� �yzne, czarne pola. Zima dopiero zwalnia�a ziemi� ze swego u�cisku i minie dobre kilka tygodni, nim zacznie si� pora sadzenia. W �rodku lata na tych polach wyro�nie trzydzie�ci r�nych typ�w ro�lin uprawnych, daj�cych mieszka�com �ywno��, lekarstwa, w��kna i pasz� dla zwierz�t. Wiele z nich kwit�o, przyci�gaj�c pszczo�y, kt�rym zawdzi�czali mi�d i wosk. �niwami zajmowali si� niewolnicy, pod nadzorem kobiet z 25 plemienia. M�czy�ni wyrusz� w ma�ych grupkach do lasu, by �cina� drzewa albo polowa�. Inni wsi�d� na statki zwane knarri, by zbiera� plony na morzach i na p�yciznach. Tak to przynajmniej wygl�da�o, gdy plemiona �y�y w pokoju. W ostatnich kilkunastu latach osad� najcz�ciej opuszcza�y grupy wojownik�w i mieszka�cy niekiedy cierpieli niedostatek. Przed wojn� Edur nigdy nie grozi� g��d i Trull Sengar gor�co pragn��, by z�e czasy wreszcie si� sko�czy�y. Hannan Mosag, kr�l-czarnoksi�nik Hiroth�w, by� teraz w�adc� wszystkich plemion Edur. Utworzy� ze sk��conych narod�w konfederacj�, cho� Trull zdawa� sobie spraw�, �e jest ona konfederacj� wy��cznie z nazwy. Hannan Mosag wzi�� jako zak�adnik�w pierworodnych syn�w podbitych wodz�w, utworzy� z nich sw� kadr� k�risnan�w i sprawowa� dyktatorsk� w�adz�. By� to pok�j zbudowany na ostrzu miecza, niemniej jednak pok�j. Przez bram� w palisadzie wysz�a �atwa do rozpoznania posta�. M�ody Edur ruszy� ku rozwidleniu �cie�ki, na kt�rym zatrzyma� si� jego m�odszy brat. � Witaj, Binadas � rzek� Trull. Wojownik mia� przypasan� do plec�w w��czni�, a przerzucony przez rami� worek z niewyprawionej sk�ry wspiera� si� o jego biodro. Po drugiej stronie mia� jednosieczny miecz, skryty w drewnianej, owini�tej sk�r� pochwie. Binadas by� o p� g�owy wy�szy od Trulla, a jego ogorza�e oblicze by�o ciemne jak noszony przez niego str�j z ko�lej sk�ry. Z trzech braci Trulla Sengara by� najbardziej zamkni�ty w sobie i sk�onny do wymijaj�cych odpowiedzi, a w zwi�zku z tym trudno by�o przewidzie� jego reakcje, nie m�wi�c ju� o ich zrozumieniu. Niecz�sto pojawia� si� w wiosce. Wydawa�o si�, �e woli g�usz� zachodniej puszczy albo g�r na po�udniu. Rzadko towarzyszy� innym w atakach na wroga, ale gdy to robi�, na og� przynosi� trofea, nikt wi�c nie w�tpi� w jego odwag�. � Zdysza�e� si�, Trull � zauwa�y� Binadas � i znowu widz� na twojej twarzy niepok�j. � U brzeg�w Calach kotwicz� letheryjskie statki. Binadas zmarszczy� brwi. � W takim razie nie zatrzymuje ci�. � D�ugo ci� nie b�dzie, bracie? M�ody wojownik wzruszy� ramionami i omin�� Trulla, skr�caj�c w zachodni� �cie�k�. Trull Sengar skierowa� si� do wioski. Nad tym zwr�conym ku g��bi l�du skrajem osady dominowa�y cztery ku�nie. Ka�d� z nich otacza� g��boki wykop o pochy�ych brzegach, przechodz�cy w podziemny kana�, prowadz�cy na zewn�trz, daleko od wioski i ci�gn�cych si� wok� niej p�l. Ku�nie ju� od lat pracowa�y niemal bez ustanku, produkuj�c bro�. Powietrze przesyca� tu g�sty i ostry od�r opar�w, a na pobliskich drzewach osadza�a si� pokryta bia�� warstewk� sadza. Teraz Trull zauwa�y�, �e czynne s� tylko dwie ku�nie, a kilkunastu niewolnik�w krz�ta si� w nich bez szczeg�lnego po�piechu. Za ku�niami ci�gn�y si� pod�u�ne, podmurowane ceg�ami magazyny, szereg 26 podzielonych na segmenty budynk�w, w kt�rych przechowywano nadwy�k� zbo�a, w�dzonych ryb i mi�sa fok, wielorybiego tranu oraz w��kien ro�linnych. Podobne budowle znajdowa�y si� w lasach wok� ka�dej z wiosek, ale obecnie wi�kszo�� z nich by�a pusta z powodu wojen. Gdy tylko Trull min�� magazyny, ze wszystkich stron otoczy�y go kamienne domostwa tkaczy, garncarzy, snycerzy, ni�szych rang� skryb�w, p�atnerzy oraz innych utalentowanych obywateli. Przywita�y go g�osy, na kt�re odpowiada� tak oszcz�dnie, jak tylko pozwala�y na to dobre obyczaje. Tego typu gesty m�wi�y jego znajomym, �e nie ma w tej chwili czasu na rozmow�. Wojownik Edur wbieg� na ulice dzielnicy mieszkalnej. Letheryjscy niewolnicy zwali wioski takie jak ta miastami, ale �aden z obywateli nie widzia� powodu, by zmienia� j�zykowe przyzwyczajenia � osada by�a wiosk� w chwili powstania i pozostanie ni� na zawsze, nawet je�li obecnie mieszka�o w niej prawie dwadzie�cia tysi�cy Edur i trzykrotnie wi�cej Letheryjczyk�w. Nad dzielnic� mieszkaln� dominowa�y �wi�tynie Ojca i Umi�owanej C�rki. Ich wysoko uniesione nad ziemi� pomosty otacza�y �ywe �wi�te czarnodrzewa. Powierzchni� kamiennych dysk�w pokrywa�y obrazy i znaki. Wewn�trz kr�gu drzew nieustannie igra�a Kurald Emurlahn, obok piktogram�w ta�czy�y na wp� uformowane kszta�ty, czarodziejskie emanacje obudzone przez ofiary z�o�one z chwil� zapadni�cia zmierzchu. Trull Sengar wbieg� w Alej� Czarnoksi�nika, �wi�t� drog� prowadz�c� do pot�nej cytadeli, kt�ra by�a zar�wno �wi�tyni�, jak i pa�acem, siedziby kr�la-czarnoksi�nika, Hannana Mosaga. Wzd�u� alei posadzono cedry o czarnej korze. Tysi�cletnie drzewa g�rowa�y nad ca�� wiosk�. By�y pozbawione ga��zi, pomijaj�c najwy�sze pi�tra. Ka�dy s��j ich czarnego jak noc drewna nasycono czarami, kt�re wycieka�y na zewn�trz, spowijaj�c alej� ca�unem p�mroku. Na ko�cu alei wznosi�a si� mniejsza palisada, otaczaj�ca cytadel� i jej podw�rzec. Zbudowano j� z drewna takich samych czarnych drzew, a w ka�dym z pali wyryto magiczne os�ony. G��wna brama by�a tunelem uformowanym z �ywych drzew, wype�nionym cieniem korytarzem, wiod�cym do k�adki dla pieszych przerzuconej nad kana�em, w kt�rym cumowa�o dwana�cie d�ugich �odzi wojennych zwanych k�orthanami. Za k�adk� zaczyna� si� rozleg�y, wy�o�ony p�askimi kamieniami plac, przy kt�rym sta�y koszary i magazyny. Dalej mo�na by�o dostrzec wzniesione z kamienia i drewna d�ugie domy szlacheckich rodzin � po��czonych wi�zami krwi z rodem Hannana Mosaga � z ich drewnianymi gontami oraz belkami kalenicowymi z czarnodrewna. Mi�dzy owymi rezydencjami bieg�o przed�u�enie alei, prowadz�ce przez kolejn� k�adk� do w�a�ciwej cytadeli. Na dziedzi�cu �wiczyli wojownicy. Trull wypatrzy� wysok�, barczyst� posta� swego starszego brata, Feara, kt�ry sta� w pobli�u w towarzystwie sze�ciu pomocnik�w, przygl�daj�c si� m�odzie�com. Trull poczu� dla nich nag�e wsp�czucie. Sam r�wnie� cierpia� 27 pod krytycznym, nieub�aganym spojrzeniem brata podczas lat szkolenia. Przywita� go czyj� g�os. Trull spojrza� na drug� stron� dziedzi�ca i zobaczy� swego najm�odszego brata, Rhulada. Towarzyszy� mu Midik Buhn i wygl�da�o na to, �e oni r�wnie� tocz� �wiczebn� walk�. Po chwili Trull zauwa�y� przyczyn� tej niezwyk�ej pilno�ci � pojawi�a si� narzeczona Feara, Mayen. Pod��a�y za ni� cztery m�odsze kobiety. Zapewne wybiera�y si� na targ, jako �e towarzyszy�o im kilkana�cie niewolnic. Rzecz jasna, poczu�y si� zmuszone, by si� zatrzyma� i obejrze� ten nag�y, z pewno�ci� improwizowany pokaz wojennej bieg�o�ci. Wymaga�y tego skomplikowane zasady zalot�w. Od Mayen oczekiwano, �e b�dzie traktowa� wszystkich braci Feara z nale�nym szacunkiem. Cho� w scenie rozgrywaj�cej si� przed oczyma Trulla nie by�o nic niew�a�ciwego, przeszy� go dreszcz niepokoju. Fakt, �e Rhulad z tak� pasj� popisywa� si� przed kobiet�, kt�ra mia�a zosta� �on� jego starszego brata, niebezpiecznie zbli�a� si� do granicy tego, co dopuszczalne. Trull uwa�a�, �e Fear jest stanowczo zbyt pob�a�liwy dla Rhulada. Tak jak my wszyscy. Rzecz jasna, mieli powody. S�dz�c po rumie�cu dumy na jego przystojnej twarzy, Rhulad zdecydowanie pokona� przyjaciela z dzieci�stwa w pozorowanej walce. � Trull! � zawo�a�, machaj�c mieczem. � Przela�em ju� dzi� krew i �akn� jej wi�cej. Chod�, zdrap rdz� z tego miecza, kt�ry masz u boku! � Innym razem, bracie � odkrzykn�� Trull. � Musz� bezzw�ocznie porozmawia� z ojcem. Rhulad u�miechn�� si� mi�o, ale nawet z odleg�o�ci dziesi�ciu krok�w Trull zauwa�y� b�ysk triumfu w jego oczach. � Niech b�dzie innym razem. Rhulad machn�� lekcewa��co mieczem i zwr�ci� si� w stron� kobiet. Mayen jednak skin�a na swe towarzyszki i ca�a grupka ruszy�a w dalsz� drog�. Rhulad otworzy� usta, chc�c co� powiedzie� do narzeczonej brata, ale ubieg� go Trull. � Bracie, prosz� ci�, by� mi towarzyszy�. Wie�ci, kt�re musz� przekaza� ojcu, s� nadzwyczaj wa�ne i chc�, by� by� przy tym obecny, aby twoje s�owa r�wnie� wplot�y si� w rozmow�, kt�ra potem nast�pi. Podobne zaproszenie z regu�y otrzymywali jedynie wojownicy nosz�cy na swych pasach trofea zdobyte podczas d�ugich lat wojny. Trull zauwa�y� w oczach swego brata nag�y b�ysk dumy. � To dla mnie zaszczyt, Trull � rzek� Rhulad, chowaj�c miecz. Rhulad podszed� do brata i obaj ruszyli do d�ugiego domu, w kt�rym mieszka�a ich rodzina. Midik zosta� sam i skupi� uwag� na zranionym nadgarstku. Na �cianach budynku wisia�y zdobyczne tarcze. Niekt�re z nich wyblak�y ju� z up�ywem stuleci. Pod okapem zawieszono wielorybie ko�ci. Ukradzione konkurencyjnym plemionom totemy tworzy�y nad drzwiami bez�adny �uk. Pasy futra, ozdobione paciorkami sk�ry, 28 muszelki, szpony i z�by � wszystko to wygl�da�o jak wyd�u�one ptasie gniazdo. Weszli do �rodka. By�o tu ch�odno, a w powietrzu unosi� si� lekki, gryz�cy zapach drzewnego dymu. We wn�kach wzd�u� �cian, mi�dzy gobelinami i roz�o�onymi na pod�odze futrami, ustawiono olejowe lampy. W palenisku, ulokowanym tradycyjnie po�rodku pomieszczenia, nadal spoczywa�y szczapy drewna. W dawnych czasach tam w�a�nie wszystkie rodziny przygotowywa�y posi�ki, ale obecnie niewolnicy krz�tali si� w kuchniach na zapleczu, by zmniejszy� ryzyko po�aru. Meble z czarnodrewna dzieli�y wn�trze na oddzielne pomieszczenia, cho� nie by�o tu �cian. Na wbitych w poprzecznice hakach wisia�y rozmaite or�a. Niekt�re z nich wywodzi�y si� jeszcze z czas�w mroku, tu� po znikni�ciu Ojca Cienia, gdy zapomniano sztuki odlewania �elaza. Prosto wykonane klingi z br�zu by�y wypaczone i prze�arte korozj�. Tu� za kamieniem paleniska by�o wida� pie� �ywego czarnodrzewa. Tu� powy�ej wysoko�ci g�owy wysuwa�a si� ze� sko�nie ku g�rze g�rna trzecia cz�� klingi miecza. To by� prawdziwy or� Emurlahn. Jego �elazo poddano obr�bce w jaki� tajemniczy spos�b, kt�rego kowale nie odkryli jeszcze na nowo. To by� miecz rodu Sengar�w, symbol ich szlachetnego pochodzenia. Ten staro�ytny or� przywi�zywano do drzewa nied�ugo po jego zasadzeniu. Po stuleciach znika� w jego wn�trzu. To drzewo wyros�o jednak krzywo, ods�aniaj�c czarno-srebrn� kling�. Zdarza�o si� to rzadko, ale nie by�o czym� nies�ychanym. Obaj bracia wyci�gn�li r�ce, dotykaj�c �elaza. Ich matka, Uruth, trudzi�a si� nad rodowym gobelinem. Po obu jej stronach siedzia�y niewolnice. Ko�czy�a w�a�nie ostatnie sceny przedstawiaj�ce wk�ad Sengar�w w wojn� zjednoczenia. Skupi�a uwag� na pracy i nie podnios�a wzroku, gdy obok przechodzili jej synowie. Tornad Sengar siedzia� w towarzystwie trzech innych szlachetnie urodzonych patriarch�w nad plansz� do gry wykonan� z ogromnego, palczastego poro�a. Pionki wyrze�biono z ko�ci s�oniowej i nefrytu. Trull zatrzyma� si� na granicy kr�gu, k�ad�c praw� d�o� na ga�ce miecza, by zasygnalizowa�, �e wie�ci, kt�re przynosi, s� pilne i potencjalnie niebezpieczne. Us�ysza�, �e stoj�cy za jego plecami Rhulad po�piesznie zaczerpn�� tchu. Cho� �aden z go�ci nie podni�s� wzroku, wszyscy wstali jak jeden m��, a gospodarz zacz�� zdejmowa� pionki z planszy. Trzej starsi Edur wyszli bez s�owa. Po chwili Tornad odstawi� plansz� na bok i z powrotem usiad� na pod�odze. Trull zaj�� miejsce naprzeciwko niego. � Witaj, ojcze. Letheryjska flota poluje na foki na terenach godowych Calach. Stada przyby�y wcze�nie i intruzi je masakruj�. Widzia�em to na w�asne oczy i nie zatrzyma�em si� ani na chwil� w drodze powrotnej. Tornad skin�� g�ow�. 29 � To znaczy, �e bieg�e� przez trzy dni i dwie noce. � Tak. � A czy Letheryjczycy z�owili ju� wiele fok? � Ojcze, o �wicie dzisiejszego dnia C�rka Menandore ujrzy p�kaj�ce w szwach �adownie i wype�nione wiatrem �agle, a kilwater ka�dego ze statk�w zmieni si� w karmazynow� rzek�. � A nowe statki przyb�d� zaj�� ich miejsce! � wysycza� Rhulad. Tornad zmarszczy� brwi na to niestosowne zachowanie. W nast�pnych s�owach jasno wyrazi� sw� dezaprobat�: � Rhulad, zanie� te wie�ci Hannanowi Mosagowi. Trull wyczu�, �e jego brat wzdrygn�� si� gwa�townie. Rhulad jednak skin�� g�ow�. � Wedle rozkazu, ojcze. Odwr�ci� si� i odmaszerowa�. Tornad zas�pi� si� jeszcze bardziej. � Zaprosi�e� na t� rozmow� wojownika, kt�ry jeszcze nie przela� krwi? � Tak, ojcze. � Dlaczego? Trull nie odpowiedzia� na to pytanie, do czego mia� prawo. Nie mia� zamiaru dzieli� si� z nikim niepokojem, jaki budzi�o w nim nadmierne zainteresowanie, okazywane przez Rhulada narzeczonej Feara. Po chwili Tornad westchn��. Wydawa�o si�, �e wpatruje si� w swe wielkie, naznaczone bliznami d�onie, spoczywaj�ce na udach. � Stali�my si� zbyt pewni siebie � mrukn��. � Ojcze, czy jest nadmiern� pewno�ci� siebie uwierzy�, �e ci, z kt�rymi pertraktujemy, wiedz�, co to honor? � Tak, je�li wzi�� pod uwag� precedensy. � W takim razie, dlaczego kr�l-czarnoksi�nik zgodzi� si� na Wielkie Spotkanie z Letheryjczykami? Tornad uni�s� wzrok, spotykaj�c spojrzenie Trulla. Ze wszystkich jego syn�w tylko Fear mia� takie same oczy, zar�wno gdy chodzi o odcie�, jak i nieugi�ty wyraz. Trull mimo woli poczu�, �e os�ab� lekko pod tym wzgardliwym spojrzeniem. � Wycofuj� to g�upie pytanie � mrukn��, odwracaj�c wzrok, by ukry� trwog�. Poddali�my pr�bie naszych wrog�w. Z tego z�amania traktatu, bez wzgl�du na to, jakie intencje za nim sta�y, nieunikniona odpowied� Edur uczyni obosieczny miecz. Miecz, kt�ry pochwyc� oba nasze ludy. � Wojownicy, kt�rzy jeszcze nie przelali krwi, b�d� zadowoleni. � Nadejdzie dzie�, gdy tacy wojownicy zasi�d� w radzie, Trull. � Czy� nie jest to nagroda, jak� daje pok�j, ojcze? Tornad nie odpowiedzia� na to pytanie. � Hannan Mosag zwo�a rad�. Ty r�wnie� b�dziesz musia� si� na ni� stawi�, by zda� 30 relacj� z tego, co widzia�e�. Ponadto, kr�l-czarnoksi�nik za��da� ode mnie, bym u�yczy� mu swych syn�w, kt�rym zamierza zleci� pewne szczeg�lne zadanie. Nie s�dz� jednak, by przyniesione przez ciebie wie�ci zmieni�y jego decyzj� w tej sprawie. Min�a kr�tka chwila, nim Trull zdo�a� zapanowa� nad zdziwieniem. � Po drodze do wioski spotka�em Binadasa... � zacz��. � Poinformowano go o tym. Wr�ci przed up�ywem ksi�yca. � A czy Rhulad o tym wie? � Nie, cho� b�dzie wam towarzyszy�. Nie przela� jeszcze krwi. � Skoro tak m�wisz, ojcze. � Id� si� przespa�. Ka�� ci� obudzi�, gdy zbierze si� rada. * * * Bia�a wrona zeskoczy�a z pokrytego warstewk� soli korzenia i zacz�a grzeba� w gnojowisku. W pierwszej chwili Trull my�la�, �e to mewa, kt�ra siedzi jeszcze na pla�y, mimo �e ju� szybko zapada� zmrok, lecz nagle ptak zakraka�, zeskoczy� ze sterty gnoju i ruszy� w stron� brzegu, trzymaj�c w jasnym dziobie muszl� ma��a. Sen okaza� si� nieosi�galny. Rada mia�a si� zebra� o p�nocy. Niespokojne nerwy nie pozwala�y odpocz�� jego znu�onym ko�czynom, Trull wybra� si� wi�c na kamienist� pla��, po�o�on� na p�noc od wioski, przy uj�ciu rzeki. A teraz, gdy senne fale spowi�a ju� ciemno��, przekona� si�, �e dzieli pla�� z bia�� wron�. Ptaszysko zanios�o sw� zdobycz nad sam brzeg. Gdy nadchodzi�a szumi�ca fala, ptak zanurza� muszl� w wodzie. Powt�rzy� t� czynno�� sze�� razy. Wybre

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!