Viktor Hugo - Nedznicy tom 1

Szczegóły
Tytuł Viktor Hugo - Nedznicy tom 1
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

Viktor Hugo - Nedznicy tom 1 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd Viktor Hugo - Nedznicy tom 1 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Viktor Hugo - Nedznicy tom 1 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

Viktor Hugo - Nedznicy tom 1 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Aby rozpocz�� lektur�, kliknij na taki przycisk , kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki. Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poni�ej. Wiktor Hugo N�dznicy Tom 1 Wydawnictwo Tower Press 2001 1 Jak d�ugo z winy praw i obyczaj�w istnie� b�dzie przekle�stwo spo�eczne, tworz�ce w pe�nym rozwoju cywilizacji sztuczne piek�a i komplikuj�ce ludzk� totalno�ci� przeznaczenie, kt�re jest boskie: jak d�ugo trzy problemy stulecia poni�enie cz�owieka w egzystencji proletariackiej, upadek kobiety spowodowany g�odem, niedorozw�j dziecka w�r�d nocy nie zostan� rozwi�zane; jak d�ugo w pewnych rejonach spo�ecze�stwa mo�liwe b�dzie dzia�anie si� dusicielskich: albo m�wi�c inaczej i z jeszcze wy�szego punktu widzenia, jak d�ugo z powierzchni ziemi nie zniknie niewiedza i n�dza � ksi��ki w rodzaju niniejszej b�d� mog�y by� po�yteczne. 2 Cz�� pierwsza FANTYNA 3 Rozdzia� pierwszy CZ�OWIEK SPRAWIEDLIWY Ksi�dz Myriel W roku 1815 ksi�dz Karol Franciszek Benvenuto Myriel by� biskupem w Digne. By� to starzec lat oko�o siedemdziesi�ciu pi�ciu; piastowa� t� godno�� od roku 1806. Chocia� szczeg� ten nie dotyczy w �adnym wzgl�dzie istotnej tre�ci naszego opowiadania, mo�e jednak nie b�dzie bezu�yteczne cho�by dla zachowania �cis�ej we wszystkim dok�adno�ci � wspomnie� tu o pog�oskach i plotkach, jakie kr��y�y o nim wtedy, kiedy przyby� do swej diecezji. To, co si� m�wi o cz�owieku � i prawda, i nieprawda � cz�stokro� w jego �yciu, a zw�aszcza w losie, wa�y tyle co i w�asne czyny. Ksi�dz Myriel by� synem radcy parlamentu w Aix; pochodzi� wi�c z s�downiczej szlachty. M�wiono, �e ojciec, przeznaczaj�c syna na swego nast�pc� na urz�dzie, o�eni� go bardzo wcze�nie, w osiemnastym czy te� dwudziestym roku �ycia, wedle zwyczaju do�� rozpowszechnionego w rodzinach swego stanu. Jednak mimo tego ma��e�stwa Karol Myriel dosta� si� podobno na j�zyki. By� przystojny, cho� niewielkiego wzrostu, wytworny, mi�y, dowcipny; ca�� pierwsz� cz�� swego �ycia po�wi�ci� �wiatu i mi�ostkom. Nadesz�a rewolucja, wypadki potoczy�y si� szybko, rodziny dygnitarzy s�dowych, zdziesi�tkowane, �cigane, rozsypa�y si� po �wiecie. Karol Myriel ju� w pierwszych dniach rewolucji wyemigrowa� do W�och. �ona umar�a mu tam na chorob� piersiow�, kt�ra j� n�ka�a od dawna. Dzieci nie mieli. C� si� dalej dzia�o z Karolem Myrielem? Czy rozsypanie si� w gruzy dawnego spo�ecze�stwa francuskiego i upadek jego w�asnej rodziny i tragiczne widowiska 93 roku, okropniejsze mo�e dla emigrant�w, kt�rzy na nie patrzyli z daleka przez powi�kszaj�ce szk�a przera�enia, sprawi�y, �e zacz�a w nim kie�kowa� my�l o odsuni�ciu si� od �wiata, o samotno�ci? Czy te� mo�e w�r�d rozrywek i uciech, wype�niaj�cych mu ca�e �ycie, nagle uderzy� w niego jeden z tych cios�w tajemnych a okrutnych, co trafiaj�c w serce, obalaj� nieraz cz�owieka, kt�rego nie wzruszy�y kl�ski publiczne, pozbawiaj�ce go znaczenia i maj�tku? Nikt tego nie m�g�by powiedzie�; wiedziano tylko, �e kiedy powr�ci� z W�och, by� ju� ksi�dzem. W roku 1804 ksi�dz Myriel by� proboszczem w Brignolles. By� ju� stary i �y� samotnie, z dala od �wiata. Tu� po koronacji musia� pojecha� do Pary�a w sprawach parafii, nie wiadomo ju� nawet jakich. Ko�ata� tam do r�nych mo�nych os�b, poszed� te� w interesie swoich parafian do kardyna�a Fescha. Pewnego razu, kiedy cesarz przyszed� w odwiedziny do swego wuja, zacny proboszcz, oczekuj�cy w przedpokoju, zwr�ci� na siebie uwag� jego cesarskiej mo�ci. Napoleon, widz�c, �e starzec przypatruje mu si� ciekawie, odwr�ci� si� i rzek� szorstko: � C� to za poczciwina tak mi si� przygl�da? � Najja�niejszy panie � rzek� ksi�dz Myriel � wasza cesarska mo�� widzi poczciwego cz�owieka, a ja wielkiego. Ka�dy z nas mo�e na tym zyska�. 4 Tego� wieczora cesarz spyta� kardyna�a o nazwisko proboszcza, a wkr�tce potem ksi�dz Myriel dowiedzia� si� z wielkim zdziwieniem, �e mianowano go biskupem w Digne. Ile zreszt� by�o prawdy w plotkach kr���cych o pierwszej cz�ci �ycia ksi�dza Myriela? Nikt tego nie wiedzia�. Niewiele rodzin zna�o przed rewolucj� rodzin� Myriel�w. Ksi�dz Myriel dzieli� los wszystkich przybysz�w w ma�ych miasteczkach, gdzie wiele jest ust, kt�re m�wi�, a ma�o g��w, kt�re my�l�. Musia� ulec temu losowi, chocia� by� biskupem, a po cz�ci te� w�a�nie dlatego. A opowie�ci, w kt�rych si� spotyka�o jego imi�, by�y to zreszt� tylko opowie�ci, puste gadaniny, mniej nawet ni� gadaniny � gadki, jak m�wi zwi�z�y j�zyk ludu. Jakkolwiek tam zreszt� by�o, wszystkie te ba�amuctwa � przedmiot rozm�w zajmuj�cy w pierwszej chwili ma�e miasteczka i ma�ych ludzi � po dziewi�ciu latach rezydencji, na biskupstwie w Digne zosta�y zupe�nie zapomniane. Nikt nie �mia�by ich powt�rzy�, nikt nie �mia�by nawet przypomnie� ich sobie. Ksi�dz Myriel przyby� do Digne w towarzystwie starej panny imieniem Baptystyna; by�a to jego siostra, m�odsza od niego o dziesi�� lat. S�u��c� mieli jedn� tylko, w wieku panny Baptystyny. Pani Magloire � bo tak si� nazywa�a � przedtem by�a gospodyni� proboszcza, teraz u�ywa�a podw�jnego tytu�u: pokojowej siostry biskupa i gospodyni jego ekscelencji. Panna Baptystyna by�a wysoka, blada, chuda i �agodna; przedstawia�a ona idea� tego, co nazywamy osob� �godn��, wydaje si� bowiem, �e �czcigodn�� kobieta sta� si� mo�e tylko przez macierzy�stwo. Nigdy nie by�a �adna, �ycie jej snu�o si� jednym pasmem mi�osiernych uczynk�w i oblek�o j� w ko�cu jakby �wiat�o�ci� i biel�; na staro�� wi�c ozdobi�o j� to, co nazwa� by mo�na pi�knem dobroci. Szczup�a w m�odo�ci, z czasem sta�a si� a� przezroczysta, a spoza tej przejrzysto�ci przegl�da� anio�. By�a bardziej jeszcze dusz� ni� dziewic�. Posta� jej wydawa�a si� cieniem; zaledwie tyle mia�a cia�a, ile go potrzeba, aby uwydatni� jej p�e�; odrobina materii zawieraj�ca �wiat�o; wielkie oczy zawsze spuszczone; pretekst po to tylko potrzebny, aby dusza mog�a pozostawa� na ziemi. Pani Magloire by�a ma�� staruszk�, siw�, t�ust�, za�ywn�, wiecznie zaj�t�, wiecznie zadyszan�, gdy� by�a z natury ruchliwa, a poza tym mia�a astm�. Wprowadzono ksi�dza Myriela do pa�acu biskupiego z wszelkimi honorami, jakie przepisywa�y dekrety cesarskie, stawiaj�ce biskup�w w stopniu tu� po marsza�kach polnych. Mer i prezydent pierwsi po�pieszyli z odwiedzinami, on za� ze swej strony z�o�y� pierwsz� wizyt� genera�owi i prefektowi. Nowy biskup obj�� wi�c sw� stolic� i miasto oczekiwa�o ciekawie, jak zacznie rz�dzi�. Ksi�dz Myriel zostaje biskupem Benvenuto Pa�ac biskupi w Digne przylega� do szpitala. By� to pa�ac pi�kny i rozleg�y, zbudowany z kamienia na pocz�tku zesz�ego stulecia przez ksi�dza Henryka Pugeta, doktora teologii fakultetu paryskiego, opata w Simore i biskupa w Digne w 1712 roku. Pa�ac ten by� siedzib� prawdziwie pa�sk�. Wszystko tu by�o wspania�e: pokoje biskupie, salony, pokoje go�cinne, rozleg�y dziedziniec z podcieniami na star� mod�� florenck�, ogrody pe�ne przepysznych drzew. W jadalni, d�ugiej i �wietnej galerii, znajduj�cej si� na parterze, z drzwiami otwieraj�cymi si� na ogrody, ksi�dz Henryk Puget wyprawi� ceremonialn� uczt� 29 lipca 1714 roku dla ich ekscelencji Karola Brulart de Genlis, ksi�cia arcybiskupa z Embrun, Antoniego Mesgrigny, kapucyna, biskupa z Grasse, Filipa de Vend�me, wielkiego ja�mu�nika Francji, opata z Saint-Honore de Lerins, Franciszka de 5 Berton de Grillon, biskupa barona de Vence, Cezara Sabran de Forcalguier, biskupa pana na Glandeve, i Jana Soanen, kapelana i kaznodziei kr�lewskiego, biskupa pana na Senez; portrety tych siedmiu dostojnik�w ko�cio�a ozdabia�y sal�, a pami�tna data 29 lipca 1714 roku wyryta by�a z�otymi literami na bia�ej marmurowej tablicy. Szpital by� w�skim i niskim domem, z jednym tylko pi�trem i ma�ym ogr�dkiem. W trzy dni po przyje�dzie biskup zwiedzi� szpital. Po sko�czonej wizytacji kaza� poprosi� do siebie dyrektora. � Panie dyrektorze � zapyta� � ilu w tej chwili macie chorych? � Dwudziestu sze�ciu, ekscelencjo. � W�a�nie tylu naliczy�em � zauwa�y� biskup. � ��ka � doda� dyrektor � stoj� bardzo blisko siebie. � To w�a�nie mnie uderzy�o. � Sale to s� w�a�ciwie tylko pokoje i jest w nich bardzo duszno. � Tak w�a�nie i mnie si� zdaje. � Pr�cz tego, kiedy s�o�ce za�wieci, ogr�d jest za ma�y dla rekonwalescent�w. � To w�a�nie m�wi�em sobie. � Z chor�b epidemicznych mieli�my w tym roku tyfus, a przed dwoma laty osp�; zdarza si� po stu chorych i nie wiadomo, co robi� z nimi. � Tak te� sobie pomy�la�em. � C� robi�, ekscelencjo, trzeba si� podda� losowi. Rozmowa toczy�a si� w wielkiej sali jadalnej, owej wspania�ej galerii na parterze. Biskup my�la� przez chwil�, potem nagle obr�ci� si� ku dyrektorowi szpitala: � Jak pan s�dzi � rzek� � ile pomie�ci�oby si� ��ek tu, w tej sali? � W sali jadalnej waszej ekscelencji? � zawo�a� dyrektor os�upia�y. Biskup rzuci� oczyma po sali; zdawa� si� mierzy� i oblicza�. � Pomie�ci�oby si� ca�kiem dobrze dwadzie�cia ��ek � rzek� z cicha, jakby m�wi� do siebie, po czym doda� g�o�niej: � Tak, panie dyrektorze, widocznie zasz�a pomy�ka. Macie dwadzie�cia sze�� os�b w pi�ciu czy sze�ciu izdebkach. Nas tu jest troje, a mamy miejsca na sze��dziesi�t; zasz�a pomy�ka, powiadam panu; ja zajmuj� wasz dom, a wy m�j. Oddajcie mi moje mieszkanie. To jest wasze. Nazajutrz dwudziestu sze�ciu biednych chorych przenios�o si� do pa�acu biskupiego, a biskup zamieszka� w szpitalu. Ksi�dz Myriel nie mia� maj�tku; rodzina jego wszystko straci�a podczas rewolucji. Siostra mia�a do�ywocie � pi��set frank�w rocznie � co na plebani wystarcza�o na jej osobiste wydatki. Ksi�dz Myriel, jako biskup, otrzymywa� ze skarbu pa�stwa pi�tna�cie tysi�cy frank�w rocznej pensji. Tego samego dnia, kiedy zamieszka� w szpitalu, ustali� raz na zawsze, w jaki spos�b u�ywana ma by� ta suma. Przepisujemy tu jego w�asnor�czne obliczenie: P o d z i a � w y d a t k � w n a m � j d o m � 1500fr. � 100 fr. � 100 fr. � 200 fr. � 150 fr. � 100fr. � 300 fr. � 50 fr. � 400 fr. � 500 fr. � 1000 fr. Na seminarium duchowne Kongregacja misyjna Misjonarze w Montdidier Seminarium misyj zagranicznych w Pary�u Kongregacja �wi�tego Ducha Zak�ady religijne w Ziemi �wi�tej Towarzystwo opieki nad macierzy�stwem Ponadto takie� towarzystwo w Aries Towarzystwo reformy wi�zie� Towarzystwo pomocy wi�niom Na wykup ojc�w rodzin, uwi�zionych za d�ugi 6 � 1000 fr. Dodatek do pensyj biednych nauczycieli w diecezji � 2000 fr. Spichrze zapasowe w Departamencie G�rnych Alp � l00 fr. Stowarzyszenie dam z Digne, Manosque i Sisteron nauczaj�cych bezp�atnie ubogie dziewcz�ta � 1500 fr. Dla biednych � 6000 fr. Moje wydatki osobiste Razem: 15000 fr. Przez ca�y czas zajmowania stolicy biskupiej w Digne ksi�dz Myriel w niczym nie zmieni� tego postanowienia. Nazywa� je podzia�em wydatk�w na sw�j dom. Panna Baptystyna przyj�a to postanowienie z ca�kowit� uleg�o�ci�. Dla �wi�tej tej dziewicy biskup Digne by� zarazem i bratem, i biskupem, jej przyrodzonym przyjacielem i duchowym zwierzchnikiem. Po prostu kocha�a go i czci�a. Gdy m�wi�, pochyla�a g�ow�, gdy czyni� co�, godzi�a si� z tym. Tylko gospodyni, pani Magloire, szemra�a nieco. Ksi�dz biskup zostawi� sobie tylko tysi�c.. frank�w, co wraz z pensj� panny Baptystyny wynosi�o tysi�c pi��set frank�w rocznie. Z tego tysi�ca pi�ciuset frank�w utrzymywa�y si� obie staruszki i starzec. A kiedy kt�ry� z wiejskich proboszcz�w przyjecha� do Digne, ksi�dz biskup m�g� go jeszcze ugo�ci� dzi�ki oszcz�dno�ci pani Magloire i rozumnemu zarz�dowi panny Baptystyny. Pewnego dnia � po trzech miesi�cach pobytu w Digne � biskup powiedzia�: � Mimo wszystko naprawd� nie starcza mi pieni�dzy. � Ja my�l�! � zawo�a�a pani Magloire. � Wasza ekscelencja nie upomnia� si� nawet w departamencie o pensj� na koszta utrzymania powozu w mie�cie i na objazdy po diecezji. Taki by� zwyczaj dawnych biskup�w. � A rzeczywi�cie � rzek� biskup � masz s�uszno��, pani Magloire. I upomnia� si� o te pieni�dze. Wkr�tce potem rada departamentalna, wzi�wszy pod rozwag� to ��danie, przyzna�a mu trzy tysi�ce frank�w rocznie pod rubryk�: Dodatek dla ksi�dza biskupa na koszta powozu, poczty i objazd�w pasterskich. Pani Magloire ucieszy�a si� wielce. � No � rzek�a do panny Baptystyny � jego ekscelencja zacz�� od innych, ale jednak w ko�cu i o sobie pomy�la�. Poza�atwia� swoje mi�osierne uczynki. A teraz trzy tysi�ce frank�w dla nas. Nareszcie. Tego samego wieczora biskup napisa� i odda� swej siostrze takie oto rozliczenie: K o s z t a p o w o z u i o b j a z d � w : Na ros� dla chorych w szpitalu Na towarzystwo opieki nad macierzy�stwem w Aix Na towarzystwo opieki nad macierzy�stwem w Draguignan Na podrzutk�w Dla sierot 1500 fr. 250 fr. 250 fr. 500 fr. 500 fr. Razem: 3000 fr. Taki by� bud�et biskupa Myriela. Co do dochod�w ko�cielnych z �awek kolatorskich, indult�w, dyspens, chrzt�w, kaza�, po�wi�cenia ko�cio��w i kaplic, �lub�w itp., biskup tym skwapliwiej bra� dary od bogatych, �e wszystko oddawa� biednym. Wkr�tce zacz�y obficie wp�ywa� ofiary pieni�ne. Ci, co mieli, i ci, co nie mieli, stukali do drzwi ksi�dza Myriela; jedni, by z�o�y� datek, drudzy, by wzi�� wsparcie. Nie up�yn�� rok, a biskup sta� si� skarbnikiem wszystkich dobrodziejstw i kasjerem wszelakiego niedostatku. 7 Przez r�ce jego przechodzi�y znaczne sumy, nic jednak nie mog�o sk�oni� go do zmiany sposobu �ycia i dodania cho�by odrobiny zbytku do najkonieczniejszych swoich potrzeb. Odwrotnie, poniewa� zawsze wi�cej jest n�dzy na dole ni� mi�osierdzia w g�rze, wszystko, �eby tak rzec, rozchodzi�o si�, nim jeszcze zosta�o otrzymane; by�a to jakby woda lana na such� ziemi�; chocia� ci�gle bra� pieni�dze, nigdy ich nie mia�. Wobec tego odejmowa� sobie. By� zwyczaj, �e biskupi znaczyli swymi chrzestnymi imionami pos�ania i listy pasterskie; ubodzy mieszka�cy okoliczni, wiedzeni serdecznym instynktem, wybrali z imion biskupa to, kt�rego znaczenie rozumieli, i nazywali go ksi�dzem Benvenuto. P�jdziemy za ich przyk�adem i tak samo b�dziemy go nazywa�, kiedy to b�dzie potrzebne. Zreszt� imi� to podoba�o si� i jemu. �Lubi� je � mawia� � Benvenuto poprawia ekscelencj�. Nie o to nam chodzi, by stworzony tu przez nas portret by� prawdopodobny; tyle tylko powiemy, �e jest on podobny do orygina�u. Czyny zgodne ze s�owami W rozmowie by� przyst�pny i weso�y. Dopasowa� si� do staruszek, kt�re z nim mieszka�y, a kiedy �mia� si�, by� to �miech m�ody, ch�opi�cy. Pani Magloire zwykle mawia�a do niego: wasza wysoko��. Pewnego dnia, wstawszy z fotela, biskup poszed� do biblioteki po jak�� ksi��k�. Ksi��ka le�a�a na jednej z wy�szych p�ek. Biskup by� niski, nie m�g� jej dosi�gn��. � Pani Magloire � rzek� � prosz� mi przynie�� krzes�o. Moja wysoko�� nie si�ga do tamtej p�ki. Jedna z jego dalekich krewnych, hrabina de L�, szczeg�lnie ch�tnie w jego obecno�ci wylicza�a to, co nazywa�a �nadziejami� swoich trzech syn�w. Mia�a wielu bliskich krewnych, starych i ju� nad grobem stoj�cych, kt�rych spadkobiercami w prostej linii byli Jej synowie. Najm�odszy mia� odziedziczy� po ciotecznej babce okr�g�e sto tysi�cy frank�w rocznego dochodu, drugi po stryju otrzymywa� tytu� ksi�cia, najstarszy mia� by� parem po swym dziadzie. Biskup s�ucha� zwykle w milczeniu tych niewinnych i przebaczalnych przechwa�ek macierzy�skich. Pewnego razu jednak, kiedy pani de L� kt�ry� tam ju� raz opowiada�a mu szeroko o tych sukcesjach i �nadziejach�, wydawa� si� bardziej ni� zwykle zamy�lony. Przerwa�a nie bez zniecierpliwienia: � M�j Bo�e, o czym kuzyn tak my�li? � My�l� � odpowiedzia� biskup � o czym� osobliwym, co, je�li si� nie myl�, mo�na znale�� w �wi�tym Augustynie: �Nadzieje swoje pok�adajcie w tym, po kt�rym nikt nie jest spadkobierc��. Innym razem, otrzymawszy zawiadomienie o pogrzebie pewnego miejscowego szlachcica, gdzie pr�cz godno�ci nieboszczyka wyliczono wszelkie tytu�y feudalne i szlacheckie wszystkich jego krewnych, zawo�a�: � Jaka �mier� jest wytrzyma�a! Jaki ci�ki �adunek tytu��w musi d�wiga� bez s�owa i jak� to trzeba mie� pomys�owo��, �eby tak zu�ytkowa� gr�b dla pr�no�ci! Lubi� przy sposobno�ci nieszkodliwy �art, kt�ry prawie zawsze ukrywa� my�l powa�n�. W czasie postu pewien m�ody wikary przyjecha� do Digne i mia� kazanie w katedrze. By� do�� wymowny. Tematem jego kazania by�o mi�osierdzie. Upomina� bogatych, aby pomagali biednym, je�li chc� unikn�� piek�a, kt�re odmalowa� najgro�niej, jak tylko potrafi�, i dosta� si� do nieba, kt�re s�owa jego wyposa�y�y we wszelakie rozkosze i pon�ty. W�r�d s�uchaczy znajdowa� si� pewien bogaty kupiec, co ju� wycofa� si� z handlu, lichwiarz po trosze, 8 nazwiskiem G�borand, kt�ry zarobi� dwa miliony na wyrabianiu grubych sukien, samodzia��w i sukman wie�niaczych. Pan G�borand nigdy w �yciu nie da� ja�mu�ny biedakowi. Po owym kazaniu zauwa�ono, �e co niedziel� rzuca monet� pi�ciocentymow� starym �ebraczkom siedz�cym pod portalem katedry. Do podzia�u by�o ich sze��. Razu jednego biskup zobaczy�, jak pan G�borand daje ja�mu�n�, i z u�miechem rzek� do siostry: � Sp�jrz, kupuje sobie nieba za pi�� centym�w. Gdy chodzi�o o mi�osierdzie, nie zra�a� si� odmow� i zawsze potrafi� znale�� s�owa, kt�re niejednemu g��boko kaza�y si� zastanowi�. Kwestowa� raz na biednych w jednym z salon�w w mie�cie. By� tam w�wczas markiz de Champtercier, stary, bogaty, sk�py, kt�ry potrafi� by� zarazem i ultrarojalist�, i ultrawolterianinem. Zdarza si� bowiem i takie po��czenie. Biskup podszed� do niego i dotkn�� jego ramienia: � Panie markizie � powiedzia� � daj mi, prosz�, cokolwiek. Markiz odwr�ci� si� i odpar� sucho: � Mam swoich biednych, ekscelencjo. � To daj mi tych biednych � rzek� biskup. Pewnego dnia takie mia� kazanie w katedrze: �Kochani bracia moi i przyjaciele, jest we Francji milion trzysta dwadzie�cia tysi�cy dom�w w�o�cia�skich, kt�re maj� tylko po trzy otwory; jest milion osiemset siedemna�cie tysi�cy takich, kt�re maj� po dwa otwory, czyli jedno okno i drzwi, i wreszcie trzysta czterdzie�ci sze�� tysi�cy chat, w kt�rych jest tylko jeden otw�r, to jest drzwi. A to z powodu tego, co nazywaj� podatkiem od drzwi i okien. Pomy�lcie, �e w takich chatach mieszkaj� ubogie rodziny, staruszki, dzieci, zastan�wcie si�, ile tam gor�czek i chor�b! Niestety! B�g daje ludziom powietrze, prawo je im sprzedaje. Nie oskar�am prawa, ale czcz� wol� Boga. W Isere, w Var, w Alpach g�rnych i dolnych wie�niacy nie maj� nawet taczek, naw�z nosz� na plecach; nie maj� �wiec, pal� �uczywa i postronki maczane w �ywicy. To samo jest w ca�ym g�rnym Delfinacie. Piek� zapas chleba na p� roku na ogniu z suszonego krowiego gnoju. W zimie r�bi� siekier� ten chleb i przez dwadzie�cia cztery godziny mocz� w wodzie, aby mo�na to by�o je��. Bracia, miejcie lito��, sp�jrzcie, jak ludzie cierpi� doko�a was!� Prowansalczyk rodem, �atwo przyswoi� sobie wszystkie narzecza po�udniowe. Cz�sto wtr�ca� wyra�enia u�ywane w dolnym Langwedoku � czy w g�rnym Delfmacie, czy te� u podn�a Alp. Podoba�o si� to ch�opom i u�atwia�o mu przyst�p do prostych umys��w. W g�rach i w chacie wie�niaczej by� jak u siebie w domu. Umia� najwi�ksze rzeczy wyrazi� w najpospolitszym narzeczu. Znaj�c wszystkie j�zyki, przenika� do wszystkich dusz. Jednaki by� zreszt� dla bogaczy i dla ubogich, dla ludzi �z towarzystwa� i dla prostaczk�w. Niczego nie pot�pia� pochopnie, bez uwzgl�dnienia okoliczno�ci. Mawia�: �Trzeba zobaczy�, kt�r�dy wcisn�� si� b��d�. Kiedy widzia�, �e wszyscy si� na co� g�o�no i �atwo oburzali: Och! och! � mawia� z u�miechem � wida�, �e tej wielkiej zbrodni wszyscy si� dopuszczaj�. Patrzajcie, jak przestraszona ob�uda zawczasu protestuje, �eby si� zas�oni� od podejrze�! By� pob�a�liwy dla kobiet i ubogich, na kt�rych ci��y brzemi� spo�ecze�stwa. M�wi�: �B��dy kobiet, dzieci, s�ug, s�abych, ubogich i ciemnych s� b��dami m��w, ojc�w, pan�w, mocnych, bogatych i uczonych�. M�wi� jeszcze: �Tych, co nie wiedz�, nauczajcie, ile tylko mo�ecie najwi�cej: spo�ecze�stwo grzeszy tym, �e nie daje nauki bezp�atnie; odpowiedzialne jest za ciemnot�, kt�r� szerzy. Dusza pe�na cienia �atwo rodzi grzech. Winny jest nie ten, kto grzeszy, lecz ten, kto roztacza ciemnot�. 9 Jak widzimy, mia� on dziwny i sobie tylko w�a�ciwy spos�b os�dzania zjawisk tego �wiata. Podejrzewam, �e go zaczerpn�� z ewangelii. Pewnego dnia opowiadano w salonie o sprawie kryminalnej, w kt�rej przeprowadzano w�a�nie �ledztwo i kt�ra wkr�tce mia�a by� rozpatrywana. Jaki� ubogi cz�owiek, z mi�o�ci dla kobiety i dziecka, kt�re z ni� mia�, przygnieciony niedostatkiem, wzi�� si� do fa�szowania monet. W owym czasie fa�szerstwo pieni�dzy karano �mierci�. Kobiet� uwi�ziono, gdy puszcza�a w obieg pierwsz� sztuk� sfabrykowan� przez m�czyzn�. Trzymano j� w areszcie, lecz dowody miano tylko przeciwko niej. Ona jedna mog�a obwini� kochanka i zgubi� go tym wyznaniem. Zaprzecza�a. Nalegano. Przeczy�a uporczywie. Prokurator kr�lewski wpad� w�wczas na pomys�. Uda�, jakoby dowiedzia� si� o niewierno�ci kochanka, i zr�cznie zestawiwszy kawa�ki r�nych list�w, wm�wi� w nieszcz�liw�, �e mia�a rywalk� i �e ten m�czyzna j� zdradzi�. W�wczas, rozj�trzona zazdro�ci�, oskar�y�a swego kochanka, wyzna�a wszystko i wszystkiego dowiod�a. By� zgubiony. Wkr�tce miano go s�dzi� w Aix wraz ze wsp�lniczk�. Opowiadano ten wypadek i wszyscy podziwiali przebieg�o�� urz�dnika s�dowego. Poruszywszy spr�yn� zazdro�ci, z gniewu wydoby� prawd�, z zemsty � sprawiedliwo��. Biskup s�ucha� w milczeniu. Gdy sko�czono, zapyta�: � Gdzie b�d� s�dzi� tych ludzi? � W s�dzie przysi�g�ych � odpowiedziano mu. A on zapyta� z kolei: � A gdzie b�d� s�dzi� pana prokuratora kr�lewskiego? O ka�dej godzinie mo�na by�o wezwa� ksi�dza Myriela do �o�a chorych i umieraj�cych. Wiedzia�, �e jest to jedna z jego najwa�niejszych prac, jeden z najwi�kszych obowi�zk�w. Owdowia�e i osierocone rodziny nie musia�y prosi� go, sam do nich przychodzi�. Umia� siedzie� w milczeniu przez d�ugie godziny przy m�u, kt�ry utraci� ukochan� �on�, przy matce, kt�ra straci�a dziecko. Wiedzia�, kiedy trzeba milcze�, wiedzia� r�wnie�, kiedy nale�y przem�wi�. Jaki niezawodny by� z niego pocieszyciel! Nie stara� si� zetrze� bole�ci zapomnieniem, lecz podnosi� j� i udostojnia� nadziej�. M�wi�: �Zastan�w si�, jak si� zwracasz ku zmar�ym. Nie my�l o tym, co gnije, ale patrz uwa�nie. Ujrzysz w g��bi nieba �wiat�o �ywe � to tw�j ukochany zmar�y�. Wiedzia�, �e wiara jest zdrowa. Stara� si� uspokoi� cz�owieka zrozpaczonego, ukazuj�c mu palcem cz�owieka zrezygnowanego; stara� si� przekszta�ci� bole��, kt�ra patrzy w gr�b, wskazuj�c jej bole��, kt�ra widzi gwiazd�. Biskup Benvenuto zbyt d�ugo nosi� swe sutanny �ycie prywatne ksi�dza Myriela wype�nione by�o tymi samymi my�lami co i jego �ycie publiczne. Kto mia� sposobno�� przypatrzy� mu si� z bliska, podziwia� i wielbi� dobrowolne ub�stwo, w kt�rym �y� ksi�dz biskup z Digne. Jak wszyscy starcy i jak wielu my�licieli, sypia� ma�o. Ten kr�tki sen by� g��boki. Rano rozmy�la� godzin�, potem odprawia� msz� w katedrze albo w swojej domowej kaplicy. Po mszy jad� �niadanie sk�adaj�ce si� z razowego chleba maczanego w mleku od w�asnych kr�w. P�niej pracowa�. Biskup jest cz�owiekiem maj�cym wiele zaj��; co dzie� przyjmuje sekretarza diecezji, kt�rym jest zwykle jeden z kanonik�w, i prawie co dzie� wikariuszy generalnych. Kontroluje zgromadzenia, daje przywileje, przegl�da ca�� ksi�garni� duchown�: mszaliki, katechizmy diecezjalne, ksi��ki do nabo�e�stwa itp., pisze listy pasterskie, cenzuruje kazania, godzi proboszcz�w z merami, prowadzi korespondencj� ko�cieln�, korespondencj� administracyjn�; tu rz�d, tam stolica apostolska: tysi�ce spraw. 10 Czas pozosta�y od tych spraw tysi�ca, od brewiarza i odprawiania nabo�e�stwa po�wi�ca� najprz�d ubogim, chorym i nieszcz�liwym; czas, kt�ry zostawiali ubodzy, nieszcz�liwi i chorzy, oddawa� pracy. To kopa� w ogrodzie, to czyta� i pisa�. Dwa te rodzaje pracy okre�la� jednym wyrazem: nazywa� je �ogrodnictwem�. �Umys� jest ogrodem� � tak powiada�. W po�udnie jad� obiad. Obiad podobny by� do �niadania. Ko�o drugiej, je�li pogoda by�a �adna, wychodzi� i przechadza� si� pieszo po wsiach lub mie�cie, cz�sto zagl�daj�c do najn�dzniejszych domk�w. Zwykle szed� sam, zamy�lony, �e spuszczonymi oczyma, opieraj�c si� na wysokiej lasce, odziany w ciep�� watowan� pelerynk� fioletowego koloru, w fioletowych po�czochach, grubych trzewikach i w p�askim tr�jgraniastym kapeluszu z trzema z�otymi chwastami. Gdzie si� ukaza�, rado�� by�a wielka. Rzek�by�, �e jego przyj�cie mia�o w sobie co� rozgrzewaj�cego i rozja�niaj�cego. Dzieci i chorzy wychodzili przed progi dom�w do biskupa, jak do s�o�ca. B�ogos�awi� i jego b�ogos�awiono. Pokazywano jego dom ka�demu, kto by� w potrzebie. Tu i �wdzie zatrzyma� si�, zagadywa� ch�opc�w i dziewczynki, u�miecha� si� do matek. Odwiedza� biednych, dop�ki mia� pieni�dze; gdy mu ich zbrak�o, odwiedza� bogatych. Poniewa� nosi� sutanny przez czas bardzo d�ugi, a nie chcia�, �eby to spostrze�ono, wychodz�c na miasto k�ad� zwykle na wierzch fioletow� pelerynk�. Podczas lata by�o mu w tym troch� za ciep�o. Wieczorem o wp� do dziewi�tej jad� kolacj� z siostr�, a pani Magloire us�ugiwa�a im przy stole. Nic skromniejszego nad ten posi�ek. Je�eli jednak biskup mia� na kolacji kt�rego z proboszcz�w, pani Magloire korzysta�a z tego, by poda� jego ekscelencji wyborn� ryb� z jeziora lub delikatn� g�rsk� zwierzyn�. Ka�dy proboszcz by� pretekstem do lepszej wieczerzy; biskup pozwala� na wszystko. Lecz kiedy go�ci nie by�o, kolacja sk�ada�a si� zwykle z gotowanych jarzyn i zupy na oliwie. M�wiono te� na mie�cie: �Kiedy biskup nie je jak proboszcz, to je jak trapista�. Oko�o dziewi�tej wiecz�r kobiety sz�y do swoich pokoi na pierwszym pi�trze, a on zostawa� sam na parterze a� do rana. I tu nale�y opisa� dok�adnie mieszkanie ksi�dza biskupa Digne. Kto strzeg� domu biskupa Dom, w kt�rym mieszka�, jak powiedzieli�my, mia� tylko parter i jedno pi�tro. Na parterze znajdowa�y si� trzy pokoje, trzy na pi�trze, a nad nimi poddasze. Za domem � �wier�morgowy ogr�d. Kobiety zajmowa�y pierwsze pi�tro. Biskup mieszka� na dole. Pierwszy pok�j od ulicy by� jadalni�, drugi sypialni�, trzeci kapliczk�. �eby wyj�� z kapliczki, trzeba by�o przechodzi� przez sypialni�, a z sypialni nie mo�na by�o wyj��, nie przechodz�c przez jadalni�. W g��bi kapliczki znajdowa� si� zamykany alkierzyk z ��kiem dla go�cia. Ksi�dz biskup zwyk� by� zaprasza� tu na nocleg wiejskich proboszcz�w, kt�rych pilne sprawy lub interesy parafii sprowadza�y do Digne. Aptek� szpitaln�, ma�y budynek przyleg�y do domu od strony ogrodu, zamieniono na kuchni� i spi�arni�. Pr�cz tego sta�a w ogrodzie obora, niegdy� kuchnia szpitalna, i tu biskup pomie�ci� swoje dwie krowy. Jak�kolwiek da�y ilo�� mleka, ksi�dz biskup niezmiennie co rano wysy�a� po�ow� dla chorych w szpitalu. �P�ac� moj� dziesi�cin� � mawia�. Jego pok�j by� do�� obszerny i do�� trudny do ogrzania w ch�odnej porze roku. Poniewa� drzewo w Digne jest bardzo drogie, wpad� na my�l urz�dzenia izdebki w ob�rce, oddzielaj�c 11 j� przepierzeniem z desek. W tej izdebce przep�dza� wieczory w czasie mroz�w. Nazywa� j� swoim �salonem zimowym�. W tym salonie zimowym, podobnie jak w jadalni, jedynymi meblami by�y: kwadratowy st� z surowego drzewa i cztery krzes�a wyplatane s�om�. Pr�cz tego w pokoju jadalnym sta� stary kredens, malowany na czerwono klejow� farb�. Z drugiego podobnego kredensu, przybranego bia�ym obrusem i lich� koronk�, biskup zrobi� o�tarz w swej kapliczce. Jego bogate penitentki i pobo�ne kobiety z Digne cz�sto zbiera�y mi�dzy sob� sk�adk� na pi�kny nowy o�tarz do kaplicy jego ekscelencji; biskup bra� sk�adkowe pieni�dze i za ka�dym razem oddawa� je ubogim. �Najpi�kniejszym o�tarzem � mawia� � jest dusza pocieszonego biedaka, kt�ry dzi�kuje Bogu�. W kapliczce sta�y dwa krzes�a-kl�czniki wyplatane s�om�, a w pokoju sypialnym fotel z por�czami, r�wnie� wyplatany. Gdy zdarzy�o si� biskupowi przyjmowa� u siebie siedem lub osiem os�b r�wnocze�nie � prefekta lub genera�a, albo sztab stacjonuj�cego w mie�cie garnizonu, albo kilku kleryk�w z seminarium � musiano przynosi� krzes�a z obory, z salonu zimowego, kl�czniki z kaplicy i fotel z sypialni i tym sposobem mo�na by�o zgromadzi� a� jedena�cie siedze� dla go�ci. Z przybyciem nowych os�b ogo�acano z mebli jeden pok�j. Niekiedy zesz�o si� os�b dwana�cie; w�wczas biskup ukrywa� k�opotliw� sytuacj� stoj�c przed kominkiem, je�li by�a zima, lub proponuj�c przechadzk� po ogrodzie, je�li by�o lato. W zamkni�tym alkierzu by�o tak�e krzes�o, ale z plecionk� na wp� podart� i o trzech nogach, s�u�y� wi�c mog�o tylko oparte o �cian�. Panna Baptystyna mia�a co prawda u siebie szerok� kanap� z drzewa, niegdy� z�oconego, okryt� jedwabn� materi� w kwiaty, ale �e schody by�y za w�skie, musiano j� wci�gn�� na g�r� przez okno, nie mo�na jej wi�c by�o wykorzysta� w tej potrzebie. Panna Baptystyna marzy�a dawniej o sprawieniu kanapy i krzese� mahoniowych, o linii wygi�tej w kszta�t �ab�dziej szyi, obitych ��tym aksamitem utrechckim w r�yczki. Ale to kosztowa�oby co najmniej pi��set frank�w, tote� kiedy stwierdzi�a, �e przez pi�� lat uda�o jej si� na ten cel zaoszcz�dzi� zaledwie czterdzie�ci dwa franki i dziesi�� centym�w, wyrzek�a si� wreszcie tego marzenia. Zreszt�, kt� na �wiecie urzeczywistni� sw�j idea�? Trudno by�oby wyobrazi� sobie co� skromniejszego od sypialni biskupa. Oszklone drzwi wychodzi�y na ogr�d, naprzeciw nich ��ko, jedno ze szpitalnych, �elaznych ��ek, os�oni�te zielon� p��cienn� kotar�; obok ��ka, za firank�, umywalnia z r�nymi przyborami, zdradzaj�cymi dawne wytworne przyzwyczajenia cz�owieka �wiatowego; dwoje drzwi: jedne przy kominku, prowadz�ce do kapliczki, drugie przy szafie z ksi��kami, prowadz�ce do jadalni. Wielka oszklona szafa pe�na ksi��ek, kominek z malowanego drzewa, imituj�cego marmur, bez ognia, zazwyczaj w kominku dwa wilki �elazne, ozdobione girlandami i ��obieniem niegdy� posrebrzanym, co by�o rodzajem biskupiego zbytku; nad kominkiem krucyfiks miedziany, te� niegdy� posrebrzany, przybity na wyp�owia�ym czarnym aksamicie, w ramach drewnianych z wytart� poz�ot�; przy drzwiach od ogrodu du�y st�, na nim ka�amarz, wiele rozrzuconych papier�w i grube ksi�gi. Przed sto�em fotel wyplatany s�om�. Przed ��kiem kl�cznik po�yczony z kaplicy. Wszystkie pokoje, na parterze i na pi�trze, bez wyj�tku, bielone by�y wapnem, jak zwykle w szpitalach i koszarach. W ostatnich latach jednak pani Magloire, jak to p�niej zobaczymy, odkry�a pod bielonym papierem malowid�a, zdobi�ce apartament panny Baptystyny. Dom ten, nim zosta� szpitalem, by� sal� posiedze� rady miejskiej. St�d ta dekoracja. Posadzki izb by�y z czerwonej ceg�y, kt�r� szorowano co tygodnia. Przed ��kami le�a�y s�omiane maty. Mieszkanie to, o kt�re dba�y dwie kobiety, by�o od g�ry do do�u nieskazitelnie czyste. By� to jedyny zbytek, na jaki biskup zezwala� mawiaj�c: �To niczego nie odbiera ubogim�. Przyzna� jednak trzeba, �e z dawnych czas�w pozosta�o mu sze�� nakry� srebrnych i �y�ka wazowa, kt�ra ku co dzie� �wie�ej rado�ci pani Magloire �wietnie b�yszcza�a na bia�ym, grubym, p��ciennym obrusie. A �e malujemy tu biskupa Digne takim, jakim by� naprawd�, 12 musimy doda�, i� nieraz si� przyznawa�: �Z trudno�ci� odzwyczai�bym si� od jedzenia na srebrze�. Do tych sreber doda� nale�y dwa masywne lichtarze, kt�re odziedziczy� po ciotecznej babce. Lichtarze te, z woskowymi �wiecami, sta�y zwykle na kominku biskupa. Gdy mia� kogo� na obiedzie, pani Magloire zapala�a obie �wiece i stawia�a lichtarze na stole. W pokoju biskupa, nad ��kiem, znajdowa�a si� szafka w murze, do kt�rej co wiecz�r pani Magloire chowa�a tych sze�� srebrnych nakry� i wazow� �y�k�. Trzeba doda�, �e z zamka szafki nigdy nie wyjmowano klucza. Ogr�d, nieco oszpecony brzydkimi budynkami, o kt�rych m�wili�my ju�, sk�ada� si� z czterech alei krzy�uj�cych si� pod k�tem prostym przy studzience; inna aleja sz�a wzd�u� bia�ego muru, kt�rym ogr�d, by� otoczony. Mi�dzy alejami znajdowa�y si� cztery kwatery obsadzone bukszpanem. W trzech pani Magloire sadzi�a warzywa, w czwartej biskup sadzi� kwiaty. Ros�o tu te� kilka drzew owocowych. Razu jednego pani Magloire rzek�a do biskupa z �agodn� z�o�liwo�ci�: � Wasza wielebno�� ze wszystkiego umie wyci�gn�� po�ytek, a ta kwatera jest nieu�yteczna. Lepiej by�oby hodowa� tu jarzyny, a nie kwiaty. � Myli si� pani, pani Magloire � odpowiedzia� biskup. � Rzecz pi�kna r�wnie jest potrzebna jak rzecz u�yteczna. I doda� po chwili milczenia: � Mo�e nawet i wi�cej. W ca�ym domu ani jedne drzwi nie by�y zamykane na klucz. Drzwi jadalni, wychodz�ce wprost na plac katedralny, dawniej zaopatrzone by�y w rygle i zamki, niby wi�zienne wrota. Biskup kaza� wyrzuci� to �elastwo i drzwi, tak we dnie, jak w nocy, by�y zamkni�te tylko na klamk�. O ka�dej godzinie ka�dy m�g� wej�� do biskupa, do�� by�o je pchn��. Z pocz�tku te drzwi, nigdy nie zamkni�te, by�y przyczyn� wielu niepokoj�w obu kobiet, ale biskup powiedzia� im: Je�eli chcecie, ka�cie pozak�ada� rygle w waszych pokojach. � W ko�cu zacz�y podziela� jego ufno��, a przynajmniej tak post�powa�y, jakby j� podziela�y. Tylko pani Magloire ba�a si� czasem. Co do biskupa, my�l jego wyra�a�y albo przynajmniej wskazywa�y s�owa, kt�re napisa� na marginesie Biblii: �Ta jest r�nica: drzwi lekarza nie powinny nigdy by� zamkni�te, drzwi kap�ana powinny by� zawsze otwarte�. Na innej ksi��ce, pod tytu�em: Filozofia nauki lekarskiej, napisa� tak� uwag�: �Czy� nie jestem lekarzem jak oni? Ja tak�e mam swoich chorych; najprz�d mam ich chorych, kt�rych oni nazywaj� pacjentami, a dalej mam swoich, kt�rych nazywam nieszcz�liwymi�. Na innej znowu ksi��ce napisa�: �Nie pytajcie o nazwisko cz�owieka, kt�ry was prosi o nocleg. Ten przede wszystkim potrzebuje schronienia, co si� w�asnego nazwiska l�ka�. Pewien zacny proboszcz, nie pami�tam ju� z jakiej parafii, Couloubroux � czy Pompierry, pewnego dnia, za namow� pani Magloire zapewne, zapyta� jego ekscelencji, czy naprawd� jest pewien, �e nie pope�nia � nieostro�no�ci, zostawiaj�c drzwi dniem i noc� otwarte dla ka�dego, i czy nie obawia si�, �e w domu tak ma�o strze�onym mo�e si� w ko�cu przytrafi� jakie� nieszcz�cie. Biskup powa�nie i �agodnie po�o�y� mu r�k� na ramieniu i rzek�: Nisi Dominus custodierit domum, in vanum vigilant, gui custodiunt eam1. I zacz�� m�wi� o czym innym. Ch�tnie mawia�: �Istnieje odwaga ksi�dza, tak samo jak odwaga pu�kownika dragon�w. Ale � dodawa� � nasza odwaga powinna by� spokojna�. 1 Je�eli Pan b�g nie ustrze�e domu, na pr�no czuwaj� ci, co go strzeg� (�ac.) 13 Cravatte Tu wypada opowiedzie� wydarzenie, kt�rego nie mo�emy pomin��, gdy� pokazuje ono znakomicie, jakim cz�owiekiem by� jego ekscelencja biskup Digne. Po likwidacji bandy Kaspra Bes, kt�ra grasowa�a w w�wozie Ollioules, jeden z pomocnik�w herszta, Cravatte, uszed� w g�ry. Przez jaki� czas ukrywa� si� razem z niedobitkami bandy Kaspra Bes w hrabstwie nicejskim, potem przeni�s� si� do Piemontu i nagle ukaza� si� znowu we Francji, w okolicach Barcelonnette. Znalaz� sobie kryj�wk� w pieczarach Joug-de-l�Aigle i stamt�d w�wozami strumieni Ubaye i Ubayette schodzi� ku wsiom i osadom. Zapu�ci� si� a� do Embrun, kt�rej� nocy wtargn�� do tamtejszej katedry i obrabowa� zakrysti�. Dawa� si� bole�nie we znaki ca�ej okolicy. Wys�ano przeciw niemu �andarmeri�, ale na pr�no. Zawsze udawa�o mu si� uciec, czasem nawet stawia� czo�o w potyczce. By� to n�dznik pe�en odwagi. Podczas tej paniki przyby� biskup. Odbywa� w�a�nie wizytacj� pastersk� swojej diecezji. W Chastelar zg�osi� si� do niego mer i zacz�� go namawia�, �eby zawr�ci� z drogi. Cravatte okupowa� g�ry a� do Arche i jeszcze dalej. Podr� by�a niebezpieczna nawet z eskort�. Trzech czy czterech �andarm�w tylko by si� niepotrzebnie nara�a�o. � Tote� ja mam zamiar jecha� bez eskorty � odpar� biskup. � Czy ekscelencja naprawd� o tym my�li? � zawo�a� mer. � My�l�, i to tak dalece, �e stanowczo rezygnuj� z �andarm�w i za godzin� ruszam w drog�. � W drog�? � W drog�. � Sam jeden? � Sam jeden. � Nie, ekscelencja tego nie zrobi. � Tam w g�rach � ci�gn�� biskup jest taka biedna, ma�a gmina, kt�rej nie odwiedza�em ju� trzy lata. Bardzo si� lubimy z jej mieszka�cami. S� to mili i uczciwi pasterze. Na trzydziestu wypada u nich jedna koza. Wyrabiaj� te� �liczne sznurki z kolorowej we�ny i graj� g�ralskie piosenki na piszcza�kach o sze�ciu otworach. Oni chc�, �eby od czasu do czasu pogaw�dzi� z nimi o Panu Bogu. Co by powiedzieli o biskupie, kt�ry si� boi? Co by powiedzieli, gdybym tam nie pojecha�? � Ale bandyci, ekscelencjo! Ekscelencja mo�e natkn�� si� na bandyt�w! � Rzeczywi�cie, ma pan racj� � odrzek� biskup. � Mog� ich spotka�. Oni te� na pewno maj� ochot� na pogaw�dk� o Panu Bogu. � Ekscelencjo, przecie� to zb�je, stado wilk�w. � Panie merze, mo�e Chrystus chce, �ebym zosta� pasterzem w�a�nie tego stada? Kt� przenikn�� zrz�dzenia Opatrzno�ci? � Obrabuj� ekscelencj�. � Ja nic nie mam. � Mog� zabi�. � Poczciwego starego ksi�dza, kt�ry jedzie sobie mamrocz�c modlitwy? C� by im z tego przysz�o? � Ach, Bo�e, co to b�dzie, je�eli ekscelencja ich spotka? � Poprosz� ich o ja�mu�n� dla moich biednych. � Niech�e ekscelencja nie jedzie, zaklinam na wszystko. Ekscelencja nara�a �ycie. � Je�eli tylko o to chodzi, panie merze, to moim zadaniem na tym �wiecie nie jest pilnowanie w�asnego �ycia, ale ludzkich dusz. 14 Trzeba by�o ust�pi�. Wyruszy� maj�c za ca�� asyst� ma�ego ch�opca, kt�ry ofiarowa� si� s�u�y� mu za przewodnika. Wiadomo�� o jego uporze rozesz�a si� po okolicy i nape�ni�a wszystkich l�kiem. Biskup nie chcia� wzi�� ze sob� ani swojej siostry, ani pani Magloire. Przeby� g�ry na mule, nie spotka� nikogo i dotar� zdr�w i ca�y do swoich przyjaci� pasterzy. Zosta� u nich dwa tygodnie, wyg�aszaj�c kazania, udzielaj�c sakrament�w, nauczaj�c. Kiedy nadchodzi� dzie� wyjazdu, postanowi� od�piewa� uroczyste Te Deum. Ale jak to urz�dzi�? Nie by�o szat biskupich. Skromna wiejska zakrystia mia�a do dyspozycji tylko par� starych ornat�w ze zniszczonego at�asu, obszytych nicianymi galonami. � Trudno � rzek� biskup. � Ksi�e proboszczu, w ka�dym razie na kazaniu zapowiemy nasze Te Deum. Jako� si� to za�atwi. Przetrz��ni�to okoliczne ko�cio�y. Wszystkie wspania�o�ci tych biednych parafii, z�o�one razem, nie wystarczy�yby, �eby godnie przybra� diakona. Gdy tak wszyscy byli zak�opotani t� spraw�, na plebani zjawili si� dwaj nieznani je�d�cy, zostawili jak�� du�� skrzyni� dla ksi�dza biskupa i natychmiast odjechali. Otworzono skrzyni�; znajdowa�a si� w niej kapa ze z�otog�owiu, infu�a ozdobiona diamentami, krzy� arcybiskupi, wspania�y pastora�, ca�y komplet szat pontyfikalnych skradziony miesi�c przedtem w skarbcu Panny Marii z Embrun. W skrzyni� by�a wetkni�ta kartka ze s�owami: Od Cravatte�a dla Jego Ekscelencji Ksi�dza Biskupa Benvenuto. � A m�wi�em, �e si� to jako� za�atwi � rzek� biskup. I doda� z u�miechem: � Kto poprzestaje na kom�y proboszcza, temu B�g zsy�a kap� arcybiskupa. � Ekscelencjo � szepn�� proboszcz, potrz�saj�c g�ow� i u�miechaj�c si� � B�g albo... diabe�. Biskup popatrzy� na niego i o�wiadczy� z powag�: � B�g! W drodze powrotnej i na miejscu w Chastelar spotyka� ludzi, kt�rzy schodzili si�, �eby mu si� przyjrze� przez ciekawo��. Na plebani w Chastelar oczekiwa�y go panna Baptystyna i pani Magloire. � No i co, nie mia�em racji? � zwr�ci� si� do siostry. � Biedny ksi�yna pojecha� z pustymi r�kami do tych biedak�w g�rali i wr�ci� ob�adowany. Kiedy st�d wyrusza�em, mia�em ze sob� tylko ufno�� w Boga, a przywioz�em skarb katedry. Wieczorem, przed p�j�ciem spa�, powiedzia� jeszcze: � Nie l�kajmy si� nigdy z�odziei ani morderc�w. To s� tylko niebezpiecze�stwa zewn�trzne, ma�e niebezpiecze�stwa. L�kajmy si� nas samych. Przes�dy � oto z�odzieje, wyst�pne sk�onno�ci � oto mordercy. Wielkie niebezpiecze�stwa czaj� si� w naszym wn�trzu. C� znaczy niebezpiecze�stwo, kt�re zagra�a naszej g�owie albo naszej sakiewce? My�lmy tylko o tym, co zagra�a naszej duszy. Co do los�w �skarbu� katedry w Embrun, by�oby nam bardzo trudno co� o nich powiedzie�. By�y to rzeczy bardzo pi�kne, bardzo kusz�ce i bardzo si� nadaj�ce, �eby je ukra�� dla n�dzarzy. By�y ju� zreszt� ukradzione. Po�owa malwersacji dokona�a si�, trzeba by�o jeszcze tylko zmieni� kierunek kradzie�y i przed�u�y� troch� jej drog� w stron� biednych. Nic zreszt� w tej materii nie twierdzimy. W ka�dym razie w�r�d papier�w biskupa znaleziono dosy� tajemnicz� notatk�, kt�ra mo�e mia�a zwi�zek z t� spraw� i brzmia�a tak: �Pytanie, czy to ma by� zwr�cone katedrze, czy te� szpitalowi�. 15 Digne, 16 grudnia 18... Siostra opowiada o bracie Chc�c da� wyobra�enie o �yciu domowym ksi�dza biskupa Digne i o tym, jak obie zacne kobiety dostosowa�y swe czyny, my�li, nawet trwo�liwe instynkty niewie�cie do zwyczaj�w i zamiar�w biskupa, kt�rych nie musia� nawet wyra�a� s�owami � najlepiej b�dzie, je�li przepiszemy tu list panny Baptystyny do wicehrabiny de Boischevron, jej przyjaci�ki z dziecinnych lat. List ten wpad� nam w r�ce. Dobra, Kochana Pani, nie ma dnia, �eby�my o Tobie nie m�wi�y. Jest to ju� naszym zwyczajem, a teraz przyby� nowy pow�d. Wyobra� sobie, ze pani Magloire myj�c i okurzaj�c sufity i �ciany zrobi�a odkrycie: dzi� dwa nasze pokoje, obite starym bielonym papierem, nie szpeci�yby pa�acu cho�by i takiego jak Tw�j. Pani Magloire zdar�a wszystek papier. I c� si� ukaza�o spod obicia! Salon m�j, bez �adnych mebli, w kt�rym zwykle suszymy bielizn�, jest na pi�tna�cie st�p wysoki, a szeroki i d�ugi na osiemna�cie: sufit ma malowany po staro�wiecku. ze z�oceniami, a belki takie jak u Ciebie. Kiedy by� tu szpital, wszystko to zakryto p��tnem. Ot� pod spodem by�y boazerie z czas�w naszych prababek. Ale naj�adniejszy jest m�j pok�j. Pani Magloire. zdar�szy z dziesi�� naklejonych papier�w, odkry�a wcale niezgorsze malowid�a: Telemak pasowany na rycerza przez Minerw�, zn�w Telemak, w ogrodach � zapomnia�am, jak si� zwa�y. Wiesz, tam gdzie damy rzymskie udawa�y si� na jedn� noc w roku. S�owem, mam Rzymian, Rzymianki( tu wyraz nieczytelny) z ca�ym orszakiem. Pani Magloire oczy�ci�a wszystko, tego lata naprawi ma�e uszkodzenia, odnowi ca�o�� i m�j pok�j b�dzie prawdziwym muzeum. Znalaz�a tak�e na strychu dwie drewniane konsole staro�wieckiej roboty. ��dano dwa talary za odnowienie, lepiej jednak da� je ubogim; zreszt� � to brzydkie, wola�abym okr�g�y mahoniowy st�. Wci�� jestem bardzo szcz�liwa. M�j brat jest taki dobry. Wszystko, co ma, oddaje ubogim i chorym. Odczuwamy wielkie braki. Zima bywa tu ostra i trzeba wiele pomaga� tym. co s� w biedzie. My przynajmniej mamy �wiat�a i opa�u prawie pod dostatkiem. Jak widzisz, s� to wielkie wygody. M�j brat ma swoje przyzwyczajenia. M�wi, �e biskup powinien by� w�a�nie taki. Wyobra� sobie, �e drzwi od dworu nigdy nie s� zamykane. Kto chce. wchodzi i zaraz jest u brata. On nie boi si� niczego, nawet w nocy. Na tym polega jego odwaga, jak powiada. Nie �yczy sobie, aby�my z pani� Magloire l�ka�y si� o niego. Nara�a si� na wszelkie niebezpiecze�stwa i nie chce, �eby�my da�y pozna� po sobie, �e to widzimy. Trzeba umie� go zrozumie�. Wychodzi podczas deszczu, brnie po wodzie, podr�uje w zimie. Nie boi si� nocy, niebezpiecznych dr�g ani napa�ci. Zesz�ego roku pojecha� sam jeden w okolic� opanowan� przez z�odziei. Nie chcia� nas zabra�. Nie by�o go dwa tygodnie. Wr�ci� i nic mu si� nie sta�o: ludzie my�leli, �e ju� nie �yje, a on by� zdrowy i 16 powiedzia� �Sp�jrzcie, jak mnie okradli�. I otworzy� waliz�, w kt�rej by�y wszystkie drogocenno�ci, kt�re z�odzieje ukradli z katedry w Embrun i teraz mu podarowali. Tym razem w powrotnej drodze, nie mog�am si� powstrzyma�, �eby go troch� nie po�aja�, ale stara�am si� m�wi� tylko wtedy, kiedy ko�a powozu g�o�no turkota�y i nikt opr�cz niego nie m�g� mnie s�ysze�. Z pocz�tku my�la�am sobie: nie ma niebezpiecze�stwa, przed kt�rym on by si� cofn��; to jest okropny cz�owiek. W ko�cu przyzwyczai�am si� do tego. Daj� tylko znak pani Magloire, �eby mu si� nie sprzeciwia�a. Nara�a si�, jak tylko chce. Ja zabieram pani� Magloire, id� do swojego pokoju, modl� si� za niego i usypiam. Jestem spokojna, gdy� wiem, ze gdyby go spotka�o nieszcz�cie, by�by to koniec dla mnie. Posz�abym do Boga wraz z moim bratem i biskupem. Pani Magloire trudniej by�o przywykn�� do tej, jak powiada, jego nierozwagi: ale dzi� uleg�a i ona. Modlimy si� obie, l�kamy obie i obie zasypiamy. Cho�by diabe� wszed� do mieszkania, nikt mu nie przeszkodzi. A zreszt�, czego si� mamy l�ka� w tym domu? Zawsze przebywa z nami kto�, kto jest najmocniejszy. Diabe� mo�e tu wej��, ale Pan B�g tu mieszka. To mi wystarcza. Brat nie potrzebuje mi m�wi� ani s�owa. Odgaduj� go i bez tego i zdajemy si� na �ask� Opatrzno�ci. Tak to nale�y �y� z cz�owiekiem, kt�ry jest wielki duchem. Pyta�am brata o szczeg�y dotycz�ce rodziny de Faux, kt�rych ��dasz. Wiadomo Ci, �e on wie wszystko i troskliwie przechowuje wspomnienia, bo nie przesta� by� dobrym rojalist�. Rzeczywi�cie jest to bardzo staro�ytna rodzina normandzka z okr�gu Caen. Ju� pi��set lat temu znane by�o szlachectwo Raula, Jana i Tomasza de Faux, jeden z nich by� panem na Rochefort. Ostatni z nich, Iwo-Stefan- Aleksander, by� kwatermistrzem i czym� tam jeszcze w lekkiej je�dzie breto�skiej. C�rka jego, Maria-Ludwika, za�lubi�a Adriana-Karola de Gramont, syna ksi�cia Ludwika de Gramont, para Francji, pu�kownika gwardii francuskiej i genera�a-porucznika armii. Pisz� si� Faux, Fauq i Faoucq. Kochana Pani, pole� nas modlitwom swego �wi�tobliwego krewnego. ksi�dza kardyna�a. Kochana Twoja Sywania dobrze robi, �e kr�tkich chwil pobytu przy Tobie nie traci na pisanie do mnie. Jest zdrowa, pracuje pod�ug Twojej woli, kocha mnie zawsze � wi�cej mi nie trzeba. Cieszy mnie, �e jak donosisz, pami�ta o mnie. Zdrowie moje niezgorsze, tyle �e co dzie� bardziej chudn�. B�d� zdrowa, zabrak�o mi papieru, musz� ci� wi�c po�egna�. Wszelakiego szcz�cia i pomy�lno�ci �ycz�. Baptystyna Jak widzimy z tego listu, dwie kobiety umia�y si� zastosowa� do sposobu �ycia biskupa ze zdolno�ci� w�a�ciw� kobietom, dzi�ki kt�rej lepiej rozumiej� one m�czyzn ni� oni sami siebie. Biskup, zawsze tak �agodny, tak prosty, nieraz dokonywa� czyn�w wielkich i odwa�nych, wspania�ych i jakby sam si� tego domy�la�. Kobiety dr�a�y o niego, ale nie sprzeciwia�y si�. Niekiedy pani Magloire pr�bowa�a upomina� go przedtem � nigdy jednak wtedy, gdy czyni� co�, ani te� potem. Nigdy nie wtr�ca�y si� ani s��wkiem, ani najmniejszym znakiem do rozpocz�tego dzie�a. By�y chwile, �e chocia� im nie m�wi� � bo mo�e i sam nie 17 wiedzia� o tym, tak prostota jego by�a doskona�a � czu�y instynktownie, �e post�puje, jak przysta�o na biskupa; a wtedy nie s�ycha� ich by�o nawet w domu: rzek�by� � dwa cienie. S�u�y�y mu biernie, a gdy pos�usze�stwo wymaga�o, by znikn��, znika�y. Wiedzione przedziwn� delikatno�ci� instynktu, rozumia�y, �e niekiedy troskliwo�� jest natr�tna. Tote� i wtedy nawet, kiedy czu�y, �e grozi mu niebezpiecze�stwo, odgadywa�y, nie powiem � my�l jego, lecz natur�, i potrafi�y nie czuwa� nad nim zupe�nie. Poleca�y go Bogu. Zreszt� Baptystyna, jak wyczytali�my z listu, m�wi�a, �e �mier� jej brata by�aby jej �mierci�. Pani Magloire nie m�wi�a tego, lecz r�wnie� to wiedzia�a. Biskup w obliczu nieznanego �wiat�a W epoce nieco p�niejszej od daty listu, kt�ry zacytowali�my na poprzednich stronicach, biskup dokona� dzie�a, kt�re w przekonaniu miasta by�o daleko niebezpieczniejsze od wycieczki w g�ry opanowane przez rozb�jnik�w. Niedaleko od Digne, na wsi, �y� samotnie pewien cz�owiek. By� on, powiedzmy to od razu, dawnym cz�onkiem Konwentu. Nazywa� si� G. O cz�onku Konwentu G. w ma�ym �wiatku miasteczka m�wiono z oburzeniem i ze zgroz�. Cz�onek Konwentu, czy� mo�ecie sobie wyobrazi�? Posta� z tych czas�w, kiedy to wszyscy si� tykali i m�wili sobie: obywatelu. Cz�owiek ten by� czym� na kszta�t potwora. Wprawdzie nie g�osowa� za �mierci� kr�la, ale prawie. By� to wi�c niemal kr�lob�jca. By� okrutnikiem. Dlaczego po powrocie prawych pan�w Francji nie pozwano go przed s�d? Niechby mu byli nie �cinali g�owy, je�li chcecie; trzeba by� mi�osiernym, s�usznie; ale nale�a�o mu si� do�ywotnie wygnanie itd., itd. Cho�by dla przyk�adu! By� to zreszt� ateusz, jak ci wszyscy ludzie. � Tak g�si g�gaj� o jastrz�biu. Czy G. by� zreszt� jastrz�biem? Zapewne, je�li go s�dzi� b�dziemy wedle tego, jak dzikie i ca�kowite by�o jego odosobnienie. Poniewa� nie g�osowa� za �mierci� kr�la, nie podpada� pod wyrok wygnania i m�g� pozosta� we Francji. Mieszka� o trzy kwadranse drogi od miasta, z dala od wszelkiej osady, z dala od wszelkiej drogi, w zapad�ym zak�tku dzikiej doliny. Powiadano, �e mia� tam jakie� p�lko, lepiank�, legowisko. �adnych s�siad�w, nikt nawet tamt�dy nie przechodzi�. Odk�d mieszka� w tej dolinie, �cie�ka wiod�ca do niej zaros�a traw�. O tym miejscu m�wiono jak o domu kata. Biskup jednak zastanawia� si� i od czasu do czasu spogl�da� w t� stron

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!