Woods Sherryl -Noc księżycowego pyłu

Szczegóły
Tytuł Woods Sherryl -Noc księżycowego pyłu
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

Woods Sherryl -Noc księżycowego pyłu PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd Woods Sherryl -Noc księżycowego pyłu pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Woods Sherryl -Noc księżycowego pyłu Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

Woods Sherryl -Noc księżycowego pyłu Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Strona 1 Sherryl Woods NOC us KSIĘŻYCOWEGO al o PYŁU d a n s c 1 anula - emalutka Strona 2 1 Gabrielle przystanęła na środku popękanego chodnika, bogato ilustrowanego dramatycznymi w wyrazie, różnokolorowymi bazgrołami. Porównała zamieszczony w gazecie adres z dwoma zwisającymi do góry nogami numerkami, ledwie trzymającymi się podniszczonych drzwi frontowych jednego z budynków. Jeżeli puste miejsce pomiędzy s nimi było kiedyś zajęte przez siódemkę, miała przed sobą „świeżo odnowioną, elegancką kamienicę”. Najwyraźniej jednak u renowacja miała miejsce nieco dawniej, niż można by sądzić z o ogłoszenia. Wsunąwszy al zmarznięte dłonie do przyglądała się z rezygnacją wyblakłej fasadzie, pokrytym kieszeni futra, sztukaterii. nd smugami brudu wypukłym oknom, obskurnej, odpadającej Jakże daleko było stąd do Park Avenue. ca Odetchnąwszy głęboko rześkim jesiennym powietrzem, owinęła się ciaśniej futrem i wkroczyła do ponurego holu. s To może się nadawać, uznała, obrzucając jednocześnie krytycznym spojrzeniem zabłoconą terakotową podłogę i zmatowiałe mosiężne klamki, kinkiety oraz rury. Sama konstrukcja budynku wyglądała dość solidnie, a ponadto Gabrielle gotowa była się założyć, że wszystkie mieszkania miały dębowy parkiet. Przypomniała sobie, że dostrzegła z zewnątrz kominy, co oznaczało, że są tu też kominki. Tak, to zdecydowanie może się nadawać, pomyślała z uczuciem pewnego zadowolenia, którego nie doświadczała już od tygodni. 2 anula - emalutka Strona 3 Kilka miesięcy wcześniej, gdy jej kariera na Wall Street rozwijała się w zawrotnym tempie, mogła z powodzeniem kupić cały ten dom i odnowić go, traktując takie przedsięwzięcie jako obiecującą inwestycję. Teraz, kiedy w żadnej firmie maklerskiej nie było pracy dla utalentowanej, ale wciąż bardzo młodej finansistki, ledwie stać ją było na okazyjne wynajęcie mieszkania z ogłoszenia. Doprawdy, jeśli wkrótce nie podejmie jakiejś decyzji odnośnie swego życia zawodowego i nie znajdzie s nowej pracy, będzie zmuszona wycofać się do rodzinnego domu w Południowej Karolinie i do końca życia przeżywać gorycz porażki. Ale tego by nie zniosła. o u al Zacisnąwszy z determinacją zęby, rozpoczęła wspinaczkę po niekończących się, skrzypiących schodach, wiodących do mieszkania 4 B, skąd przez otwarte drzwi dolatywał zapach na dole. nd świeżej farby. Uznała, że jest to zachęcające po tym, co widziała ca Zapukała do drzwi i czekała. Jednak dobywające się z głębi mieszkania odgłosy kucia nie ucichły. Zastukała mocniej i s zawołała. Walenie ustało. — Hej! — usłyszała ochrypły, wesoły męski głos. — Zaraz otwieram, złotko. Złotko? Żywa wyobraźnia Gabrielle natychmiast podsunęła jej obraz pasujący do tego zuchwałego głosu: muskularny, pogwizdujący robotnik budowlany na belce stalowej konstrukcji wznoszącej się nad Piątą Aleją. Gburowaty, wytrzymały na trudy Tarzan. Zdarzało jej się mijać takie typy ze sześć razy dziennie i zawsze miała wtedy „ochotę sprawdzić, czy spod spódnicy nie wystaje jej halka. Kiedy chwilę później mężczyzna 3 anula - emalutka Strona 4 stanął w drzwiach, zaskoczyło ją, że tak dokładnie pasuje do owego obrazu. Ze zdumieniem odkryła również, że w tym przypadku halka była ostatnią rzeczą, o jakiej pomyślała. Na jego widok po prostu zabrakło jej tchu. Bez pośpiechu, dokładnie zmierzył ją śmiałym spojrzeniem niebieskich oczu, wprawiając ją tym w zakłopotanie. Po chwili wydał z siebie bezczelny gwizd aprobaty. Falujące jasnobrązowe włosy, z jeszcze jaśniejszymi pasemkami od letniego słońca, s pozostawały w uroczym nieładzie. Wytarte, poplamione farbą dżinsy obciskały wąskie biodra i umięśnione uda. Mimo chłodu koszulę miał rozchyloną, pokazując tors, o u pokryty gęsto brązowymi al włosami, układającymi się w prowokacyjnie skierowaną w dół strzałkę. Gabrielle nie wiedziała, czy ma mocniej otulić się futrem, czy też zdjąć je, pozwalając ciału nd ochłonąć z nagłego pożaru. Zdecydowała, że postara się trzymać wzrok wbity w ziemię. ca To jednak nie mogło się udać. Mężczyzna zaśmiał się, a jego oczy powiedziały jej, że wszystko zrozumiał. s — A więc — odezwał się rozbawionym głosem — co taka elegancka dama, jak pani, robi w takim miejscu? Odwiedza pani ubogich z misją dobroczynną? Choć wyczuła w tym pytaniu raczej sarkazm, niż żart, musiała zatrzymać dla siebie odruchową gniewnąripostę. On ma mieszkanie. Jej jest ono potrzebne. To nie były okoliczności, w których mogłaby się rozejrzeć dokoła wyniośle jak Betty Davis i rzec: „Co za bagno”, a jeszcze mniej celowy wydawał się wykład na temat dobrych manier. Zamiast tego machnęła gazetą. 4 anula - emalutka Strona 5 — Przyszłam w sprawie mieszkania. Mogę je zobaczyć? Z szerokim uśmiechem, od którego zrobiły mu się dołki w policzkach, wykonał dworny, zamaszysty gest. — Zapraszam na pokoje. Gabrielle, zachowując pewną rezerwę, weszła do środka i zaczęła się bacznie przyglądać pustemu wnętrzu. Jednak z trudem mogła notować w pamięci szczegóły mieszkania, gdyż stojący tuż za nią mężczyzna śledził każdy jej ruch. Chodził za s nią krok w krok, nie spuszczając z niej oka. Jako że prawdopodobnie nie obawiał się kradzieży, musiała przyjąć, że robi to, by ją speszyć. o u al Udało mu się. Nawet całkiem nieźle. Próbowała być rozsądna i pozbyć się tego uczucia zakłopotania. W całym jej dobrze poukładanym życiu chwilowe wzburzenie zmysłów z powodu nd mężczyzny o najwyraźniej ograniczonych możliwościach finansowych i aspiracjach było ostatnią rzeczą, ca jakiej potrzebowała. Na miłość boską, przecież to tylko zwykły robol! Członkowie Ligi Młodzieżowej w Charleston umarliby ze s śmiechu na wiadomość, że córka senatora Grahama Claytona dostaje palpitacji serca na widok robola. — Czy może mi pan coś powiedzieć na temat całego budynku? — spytała, obejrzawszy salonik i dwie małe sypialnie. Miała rację, spodziewając się kominka. Co prawda był mały, ale i tak zapowiadał przyjemne, zimowe wieczory. Mniej obiecująco wyglądała natomiast podłoga. Drewno było niezłe, ale pochlapane farbą, pozdzierane, ze śladami kilku pokoleń rozmaitych katastrof domowych. Żeby odzyskać dawną 5 anula - emalutka Strona 6 świetność, parkiet wymagał sporego wysiłku, cyklinowania, a przypuszczalnie także i cudu. — A co chce pani wiedzieć o tym domu? — Kiedy ostatnio przeprowadzano tu dezynsekcję i deratyzację? Wzruszył ramionami. — Tu zawsze wysypana jest trutka. Gabrielle uniosła znacząco jasną brew. s — Rozumiem. — Raz jeszcze obrzuciła spojrzeniem pusty salonik. — W ogłoszeniu było: „umeblowane”. — Będzie. o u — — Kiedy? al Jutro. Może pojutrze. Kiedy uporam się z robotą. Ten człowiek najwyraźniej nie wiedział, co to rozkład zajęć. nd Dla kobiety, która czas na załatwianie różnych spraw miała precyzyjnie wyliczony, co do kwadransa, taka nonszalancja — ca oznaczała irytujący brak odpowiedzialności. Zatem, kiedy dokładnie mieszkanie będzie gotowe? — s nie dawała za wygraną. — Oczekuję, że poda pan jakiś nieprzekraczalny termin. — A co, klient jest niecierpliwy? Spojrzała na niego zimno. — Klient? — Przecież jest pani pośrednikiem, nie? Jeśli chce pani to mieszkanie kupić, to od razu mówię, że nie jest na sprzedaż. Jeśli ma pani kogoś, kto chce je wynająć, to wolałbym z zainteresowaną osobą rozmawiać osobiście. Przepraszam, ale nie lubię pośredników. 6 anula - emalutka Strona 7 — Nie jestem pośrednikiem. Szukam czegoś dla siebie. Do wynajęcia — dodała na wypadek, gdyby obawiał się, że zamierza kupić tę nieruchomość i wyrzucić służbę, począwszy od niego. Jednak wyglądało na to, że zamiast uspokoić, wprawiła go w zdziwienie. — Czy pani naprawdę chce tu mieszkać? — Czemu nie? — spytała naiwnie, choć doskonale s wiedziała, o co mu chodzi. — To jest mieszkanie, prawda? A ja muszę się gdzieś podziać. — Może spróbuje pani na Park Avenue? o u — tutejszą. — al Próbowałam — przyznała ponuro. — Ale cenę wolę A więc — powiedział, wykazując więcej niż dotychczas nd przenikliwości — od damy odwróciło się szczęście. W jego głosie było trochę życzliwości i tylko odrobina zaciekawienia. — ca Chwilowo — wyprostowała się z godnością i starała się s zmiażdżyć go wyniosłym spojrzeniem. Nie zauważyła, żeby dało to jakiś efekt. — Czy to znaczy, że zwinie pani manatki, jak tylko zbierze pani znów parę dolarów? Zastanawiała się, czy nie skłamać, ale uznała, że on i tak się na tym pozna. Dostrzegła w jego oczach niepokojący błysk chłodnej rzeczowości. — Tak — powiedziała w końcu. — Czemu więc miałbym wynajmować pani to mieszkanie? 7 anula - emalutka Strona 8 — Jestem tu. Mam pieniądze — przynajmniej na pierwszy miesiąc, dodała w myślach. — To jest Nowy Jork, złotko. Nie jest pani pierwszą osobą, która się tu zjawiła, i nie będzie pani ostatnią: — Przetrzymuje mnie pan, żebym się zgodziła więcej zapłacić? — Może. Ile pani proponuje? Jego bezceremonialne spojrzenie sprowadziło rumieńce na s zazwyczaj bladą twarz Gabrielle. Otuliła się mocno futrem i skierowała w stronę drzwi. Przez ostatnie kilka miesięcy u wyrzekła się niemal wszystkiego, prócz godności osobistej i o — l dumy. Nie miała zamiaru rezygnować z nich teraz. a Mniejsza o to — rzekła wychodząc. — Nie sądzę, abyśmy doszli do porozumienia. — nd Dogonił ją, zanim zdążyła dojść do drzwi. Przepraszam — powiedział i zabrzmiało to bardzo ca szczerze. Zaczęła się pilnie przyglądać jego twarzy, jak gdyby była przyszłym inwestorem. Po raz pierwszy jego oczy przybrały s wyraz powagi, co wywołało u niej dziwne kłopoty z oddychaniem. Dotknął jej rękawa. — Proszę, niech pani przyjmie moje przeprosiny. Jeśli chce pani to mieszkanie, jest do pani dyspozycji. — Dlaczego? — Byłem nieznośny, ale to już za nami. Ta nagła życzliwość i skrucha natychmiast wzbudziły jej podejrzliwość. Wilk rzadko przemienia się w baranka w mgnieniu oka. Ten wilk na dodatek w zakłopotaniu 8 anula - emalutka Strona 9 przestępował z nogi na nogę. Gabrielle czekała na jego następny ruch. — Jednak jest pewna sprawa, o której powinna się pani najpierw dowiedzieć — odezwał się wreszcie. — O co chodzi? — O łazienkę. Mimo woli uśmiechnęła się, słysząc ten pełen powagi ton. — Ten luksus nie jest mi obcy. Zakładam, że są tutaj s wszystkie standardowe wygody. — Mniej więcej — odrzekł. Zaintrygował ją, gdy u przechodząc na drugą stronę pokoju wykonał zapraszający gest o ręką. — Proszę tutaj. al Kiedy weszła do wąskiej kuchni z odklejającą się tapetą i pożółkłym linoleum, opadła jej szczęka. — d Spodziewam się, że to służy do flancowania sadzonek n — wymamrotała, nie odrywając wzroku od wielkiej, porcelitowej ca wanny na nóżkach w kształcie szponów, stojącej pośrodku pomieszczenia. Potem spojrzała na swego przewodnika. Śmiał s się. — W żadnym wypadku. To jest bardzo przyzwoita wanna. I bardziej tu potrzebna niż piec. — Piec? — powtórzyła słabo. — Mam na myśli gorącą wodę i... — Już wiem. A gdzie reszta? — Reszta czego? — Łazienki. — Za tymi drzwiami. 9 anula - emalutka Strona 10 Uznawszy, że przyjęcie tej informacji na wiarę nie byłoby zbyt rozsądne, zajrzała przez uchylone drzwi. Na szczęście nie znalazła tam już więcej niespodzianek. Umywalka i muszla z rezerwuarem wydawały się stare, ale funkcjonalne, a całe pomieszczenie — jak się upewniła — było czyste. Teraz pojawiły się wątpliwości. Co prawda, już ostatecznie pogodziła się z myślą, że jej obecna sytuacja finansowa nie pozwala na zbytki, ale wanna w kuchni?! W tym momencie s przypomniała sobie jednak te wszystkie beznadziejne, pełne mankamentów mieszkania, jakie dotąd oglądała. To lokum, u mimo jego wszystkich wad, których wcale nie miała zamiaru o — l umniejszać, było zdecydowanie najlepsze. a Zgoda — powiedziała w końcu, choć niechętnie. — Jakoś przeżyję tę wannę. — d Jest jeszcze jedna sprawa. n Zamarło jej serce. Złowieszczy ton w jego głosie kazał ca podejrzewać, że czeka ją coś znacznie gorszego niż branie kąpieli pośrodku kuchni. s — Co? — spytała, westchnąwszy z rezygnacją. — Jeśli zależy pani na pośpiechu, może mieć pani do czynienia z sublokatorem. Uniósłszy do góry brwi, wpatrywała się w niego intensywnie. Ten wyglądający na tak pewnego siebie mężczyzna ponownie wydawał się bardzo zakłopotany. — Sublokator? To znaczy, że mieszkanie jest już wynajęte? — o dziwo, poczuła się rozczarowana. — Niezupełnie. — Więc w końcu jest wynajęte czy nie? 10 anula - emalutka Strona 11 — Ściśle mówiąc, jest obecnie chwilowo zajęte. — Czy to ma jakiś związek z tym zwiniętym śpiworem, który widziałam w szafce w jednym z pokojów? Skinął głową. — On należy do mnie. Oto dopiero prawdziwy problem. — Kiedy się pan wyprowadza? — Za parę miesięcy, jak tylko zdołam skończyć te pokoje s na dole. Ale wszystko będzie grało. Do tego czasu przecież możemy dzielić mieszkanie. Tu są dwie sypialnie, a ja gotów jestem obiecać, że nie ruszę się ze swojej. o u al Dramatycznie uderzył się w piersi, po czym posłał jej szeroki, elektryzujący uśmiech. Najwyraźniej miał on być przyjacielski i uspokajający. Mężczyzna nie miał jednak pojęcia, nd że w tym momencie tętno Gabrielle osiągnęło takie tempo, jakie dotychczas wywoływały w niej tylko sytuacje kryzysowe typu: ca groźba krachu giełdowego lub gwałtowny spadek wartości dolara. Gdyby w pokoju było jakieś krzesło, opadłaby na nie s natychmiast. Wzbraniała się jakoś przed siadaniem na wannie. — Trudno nazwać to dobrym pomysłem — odrzekła. Delikatnie powiedziane. To był pomysł okropny, niewykonalny, ani przez chwilę nie zamierzała brać go pod uwagę. — Będę szukać dalej. — Dokąd pani pójdzie? — Nie wiem. Przed siebie. — A tam, gdzie pani mieszkała dotąd, nie może pani zostać? — Tylko do soboty. 11 anula - emalutka Strona 12 — Nie może się pani na pewien czas wprowadzić do jakichś przyjaciół? Pomyślała o kilku, którzy nawet jej to proponowali, ale wszyscy oni byli częścią tego ekspansywnego, zamożnego świata, który właśnie opuszczała. — Nie.. — Nie stać pani na hotel? Po raz pierwszy usłyszała w jego głosie nutę współczucia. s — Nie. — Niech więc pani przemyśli moją ofertę. Zanim pani u podejmie decyzję, proszę zobaczyć ogród — wyciągnął rękę w o al zachęcającym geście. Gabrielle zignorowała to, więc wcisnął dłoń do kieszeni. Afront nie zepsuł jednak jego pogodnego nastroju. Mężczyzna nawet się ożywił: — d Teraz może nie wygląda najlepiej, ale kiedy wiosną n rozkwitną tulipany, krokusy i forsycja, będzie wspaniały. Tak ca przynajmniej mówi mój ojciec, a on zna się na zieleni jak mało kto na Long Island. s Gabrielle śmiała jednak w to wątpić. Znajomość ogrodnictwa wyssała z mlekiem matki. Dom Claytonów w Południowej Karolinie otaczały azalie i róże, a z tyłu kipiał bujny i fantastycznie kolorowy ogród w stylu angielskim, który znajdował się pod jej osobistą pieczą. — Rzucę okiem — powiedziała w końcu. Ale nie sądzę, abym zmieniła zdanie. Nigdy nie miałam sublokatora, nawet kiedy byłam na studiach. Dyskretnie przemilczała fakt, że w żadnych okolicznościach nie zdarzyło się jej mieszkać razem z 12 anula - emalutka Strona 13 mężczyzną. Tam, skąd pochodziła, było to nadal bardzo źle widziane, a już szczególnie, gdy chodziło o córkę znanego polityka. Bóg świadkiem, że jej stosunki z dawnym narzeczonym były właściwe. Co —jak przyznawała ponuro — stanowiło prawdopodobnie jedną z przyczyn kłopotów. Gdy chodziła z Townsendem Lanem nie kusiło jej nawet, by choć raz się zapomnieć, a cóż dopiero mówić o czymś więcej. Zeszła ze swoim ewentualnym współmieszkańcem na dół. s Minęli wąski korytarz i wyszli na niedużą werandę. Widok, który ukazał się jej oczom, sprowadził na jej usta uśmiech, jaki u już dawno tam nie gościł. Do jej serca wślizgnął się promyk o słońca. Na al niewielkiej, otoczonej murem przestrzeni wyznaczone były wzdłuż ogrodzenia. Teraz tłoczyły się tam rabaty nd posadzone bez żadnego planu żółte, pomarańczowe i czerwone chryzantemy, nagietki oraz cynie. Stół i dwa krzesła z kutego ca żelaza dobrze wyglądały pośrodku tego gąszczu. Cały ogród był zacieniony przez potężny, rosnący po sąsiedzku klon, którego s liście nabierały już ognistych barw jesieni. To było urzekające, temu widokowi nie można się było oprzeć. — Jaki jest czynsz? — spytała w końcu. Być może gdyby skupiła uwagę na finansowym aspekcie całej sprawy, nie drżałaby tak na myśl o tym, że zgodziła się zamieszkać z mężczyzną, którego poznała niespełna godzinę wcześniej. A przecież była to praktyczna decyzja wymuszona przez okoliczności, sposób na zaoszczędzenie pewnej kwoty z tego co jej jeszcze zostało. Czekała na jego odpowiedź, ciekawa, jak to jest, kiedy odpływają ostatnie dolary. 13 anula - emalutka Strona 14 — To jest do uzgodnienia. — Czy mam podpisać umowę? — Po co? — spytał. — Już mi pani przecież powiedziała, że nie zawaha się jej zerwać. Odpowiadało jej to. Uniknie sporu, kiedy przyjdzie czas, żeby się stąd wynieść. — Więc jesteśmy prawdziwymi sublokatorami? Jeden pokój jest pana, drugi — mój. Tak? — nagle stanęła jej przed s oczami wanna. — Musimy omówić zasady korzystania z kuchni — dodała. u Najwidoczniej ten sam wyzywający obraz też skrył się o uśmiechu. — l gdzieś w zakątku jego umysłu, bo wyszczerzył zęby w a Skoro tak pani uważa... Jeszcze raz wyciągnęła rękę. nd obrzuciła spojrzeniem ogród, po czym — a Sądzę, że się rozumiemy, panie...? c Zamknął jej dłoń w swojej, znacznie większej, i trzymał s wystarczająco długo, by dała się odczuć różnica między skórą zgrubiałą i ciepłą, a wyziębioną i miękką. — Reed — powiedział wolno, umyślnie prowokacyjnie, chcąc wyryć nazwisko w jej pamięci. — Paul Reed. — Ja jestem Gabrielle Clayton — wyrzuciła z siebie. Słychać było, że zabrakło jej tchu. — Gabrielle, ojej. Tyle liter dla tak niewielkiej istotki. Co pani na to, gdybym nazywał panią Gaby? Czuła, jak traci zimną krew i usłyszała swoją wyniosłą, ciętą odpowiedź: 14 anula - emalutka Strona 15 — Gabrielle to imię w sam raz. A „panna Clayton” brzmi jeszcze lepiej. — No więc, Gaby, kiedy chce się pani wprowadzić? Rzuciła mu lodowate spojrzenie. Zapowiadał się dla niej bardzo długi miesiąc. Albo dwa. — Najszybciej, jak się da... — Może być piątek? Do tego czasu zdążę przygotować pokój. s Uznała, że skoro już zdecydowała się na tak niebezpieczne rozwiązanie, nie ma sensu zwlekać. — u Znakomicie — odrzekła bez najmniejszego wahania. o — — al Jeszcze jedno — powiedziała, gdy znalazła się w holu. — Za to mieszkanie płacimy po połowie. To byłoby niesprawiedliwe. Moja obecność będzie dla nd pani kłopotliwa. Ja wezmę na siebie opłatę za pierwszy miesiąc. Potem pani zapłaci pełną sumę. Nęciło ca ją to, ale musiała odmówić. zobowiązania względem tego człowieka — to mogło prowadzić Mieć jakieś s tylko do nieporozumień i sporów. — Pół na pół. Wzruszył ramionami. — Skoro tak sobie pani życzy... — Ale to samo dotyczy korzystania ze wspólnych pomieszczeń. — W porządku. — I proszę mnie nazywać Gabrielle. Uśmiechnął się. — O tym musimy jeszcze podyskutować. 15 anula - emalutka Strona 16 Odprowadził ją do frontowych drzwi i patrzył na nią, gdy zaczęła schodzić ze schodów. Czuła, jak jego wzrok przepala ją na wskroś. — Życzę miłego tygodnia — powiedział na do widzenia. Mocny ton w jego głosie sprawił, że po jej plecach przebiegł rozkoszny dreszcz, zanim z rozmysłem sobie z niej nie zadrwił: — Gaby. Paul Reed, jak doszła do wniosku, maszerując w stronę s stacji metra, grał jej na nerwach. Była oszołomiona tym, że tak łatwo pogodziła się z myślą o zamieszkaniu z nim, nawet jeśli u miało to trwać krótko. Nie była impulsywna. Nawet gdy jej o al praca na Wall Street wymagała podejmowania ryzyka, decyzje Gabrielle zawsze były dobrze przemyślane, nigdy brawurowe. Więc czemu, u licha, zgodziła się żyć pod jednym dachem z takim nd człowiekiem jak Paul Reed, człowiekiem, najwyraźniej przyprawiał ją o zawrót głowy? Wracając już który ca metrem na Manhattan mówiła sobie, że była to chwila słabości w sytuacji, kiedy kończyły się jej pieniądze i wygasała s poprzednia umowa o wynajem. Odpowiedzialnością obciążyła również cynie. Teraz, w podmuchu chłodnego powietrza, oddaliwszy się nieco od Brooklynu, jej umysł się rozjaśniał. Niepewność dręczyła ją aż do bólu brzucha. Nie powinna tego lekceważyć. Musi zadzwonić i unieważnić ich ustalenia. Nie, żaden telefon. Usłyszy w słuchawce jego ochrypły głos i zgodzi się na coś jeszcze bardziej absurdalnego. Lepiej się nie demaskować. To stanowiłoby dla niego cenną lekcję pomyślnego załatwiania spraw. A przecież powinien był nalegać na podpisanie umowy. 16 anula - emalutka Strona 17 Powinien był zażądać referencji, zadatku. Być może przystałby na futro z lisa. Gdyby tylko wiedział... To była ostatnia cenna rzecz, jaką miała, i musiałoby mocno ją przycisnąć, żeby zdecydowała się je zastawić, dopóki nie minie zła passa. Zadowolona ze swojego postanowienia, że zapomni zupełnie o mieszkaniu na Brooklynie i o Paulu Reedzie, wyciągnęła z kieszeni skrawek gazety z zaznaczonymi wybranymi ogłoszeniami i zaczęła przyglądać mu się w nadziei s znalezienia innego, bardziej odpowiedniego mieszkania — z wanną na swoim miejscu i bez tak przytłaczającego swoją u męskością sublokatora. Jednak zanim metro wjechało na o al Manhattan, ogarnęło ją przygnębienie. Nie mogła już znieść myśli o dalszych poszukiwaniach. Kamienica z fasadą z piaskowca, która — jak ona — znajdowała się teraz w punkcie nd zwrotnym swojego życia, zdawała się coraz bardziej ją pociągać. I Paula Reeda, powiedziała sobie, jakoś da się przeżyć. ca — Co złego może się zdarzyć? — wymamrotała pod nosem, przekonując siebie samą. W końcu chodzi tylko o miesiąc. s Cztery tygodnie. Przecież obracała milionami. Miała do czynienia ze skąpcami i hulakami. Przez te cztery tygodnie wytrzyma wszystko, nawet takiego człowieka, jak Paul Reed. Od poniedziałku zdwoi wysiłki, żeby znaleźć nową pracę. Po miesiącu lub dwu na bocznym torze stanie na nogi i wróci na Manhattan. Stale miała przed oczami zuchwały, bezczelny uśmiech tego Reeda. W metrze nagle zrobiło się gorąco. Wątpliwości powróciły z jeszcze większą siłą. 17 anula - emalutka Strona 18 O wszystkim przesądził stan jej konta. W takiej sytuacji po prostu nie ma się wyboru. Wyglądało na to, że piątek upłynie jej na przeprowadzce. Musi tylko kupić dobry zamek do drzwi swojego pokoju. No i po co się było tak wygłupiać? Paul po wyjściu Gabrielle ciągle zadawał sobie to pytanie. Pewnie, potrzebuje pieniędzy, jeśli chce odnowić całość na czas i mieć wreszcie s dochody z czynszów, ale mógł nalegać, żeby poczekała jeszcze miesiąc z przeprowadzką. Mógł chociażby zaofiarować się, że u przeniesie się na dół razem ze swoim śpiworem. Od tygodni o skłonić ją do l przecież żył wśród tego gruzu jak Cygan. Zamiast tego zdołał a zamieszkania razem z nim. masochistą? Czyżby w czasach, kiedy dorastał na Long Island Czyżby był nd nie poznał różnic klasowych nie do pokonania? Był synem gospodyni, prowadzącej podmiejską rezydencję. Dlatego przez ca całe życie miał styczność z wytwornym towarzystwem. Kobiety, które spotykał, okazywały się próżne, płytkie i zepsute. W s bolesny sposób przekonał się jak bardzo były nieprzystosowane do życia poza swoim ochronnym kloszem. Trzasnął drzwiami tak mocno, że aż złamał sobie paznokieć. Gabrielle Clayton pasuje do tego miejsca mniej więcej tak, jak brylanty pasują do obskurnej ulicy Bowery. Według wszelkiego prawdopodobieństwa nie wytrzyma tu długo, gdzie tam! Spodziewał się, że pewnego rodzaju perwersyjnej satysfakcji dostarczy mu widok jej starań przystosowania się do stylu życia, który z pewnością uznawała za uwłaczający jej godności. 18 anula - emalutka Strona 19 Poza tym widział, jak na niego patrzyła. Jak gdyby był tylko leniwym robolem bez ambicji. Zbyt wielu tak na niego patrzyło. Kiedyś dał jednej z takich osób nauczkę za szybkie osądy i powierzchowne wartościowania. Więc dlaczego Gabrielle Clayton? To pytanie nie dawało mu spokoju. Wykrzywił twarz w ponurym uśmiechu. Odpowiedź byłaby jasna dla każdego, kto dobrze by się jej przyjrzał. Miodowy odcień włosów, smukła sylwetka i lekki s południowy akcent czyniły z niej pociągającą mieszaninę sprzeczności. Scarlett O'Hara i wyniosła księżniczka stopiły się u w jedno. Gabrielle miała wielkie, niebezpieczne oczy, które o a spróbować l każdego mężczyznę mogłyby przywieść na skraj piekła. Każdy zdrowy mężczyzna z wigorem chciałby sprawdzić swoje szanse, chciałby rozniecić ogień pod tym zimnym nd pancerzem, chciałby sprowadzić uśmiech na te zmysłowe usta. Jednak Paul nie miał ochoty się sparzyć. ca s 19 anula - emalutka Strona 20 2 Rodzice! Jak, u licha, ma powiedzieć im o tej przeprowadzce? W panice próbowała coś wymyślić, słuchając radosnego trajkotu matki o jakiejś popołudniowej herbatce w jednym z szacownych, starych domów, wznoszących się nad Portem Charleston. s — Tak bardzo podoba mi się ta część miasta. Nie wiem, dlaczego twój ojciec nie chce słyszeć o tym, żeby się tam u przenieść. Przypuszczam, że to dlatego, że nasz stary dom o al należy do jego rodziny od pokoleń. Jestem jak najbardziej za kultywowaniem rodzinnych tradycji, ale czy to ma nas pętać? No cóż, jeśli nie chce, to nie. Czy wspomniałam, że był u nas Townsend? nd Nie doczekawszy się na odpowiedź Gabrielle, matka naciskała: — ca Gabrielle, kochanie, jesteś tam? s — Co? — Czy coś jest nie tak, kochanie? — Nie, oczywiście, że nie, mamo. — Nastroiła głos na pogodny, dziarski ton. — Wszystko w porządku. Co mówiłaś o przyjęciu u pani Lane? — Mówiłam, że odwiedził nas Townsend. Pytał o ciebie — powiedziała z naciskiem. — To miło. — Nie jesteś ciekawa, jak on się miewa, kochanie? — Niespecjalnie. 20 anula - emalutka

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!